-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2016-08-22
2016-08-17
2016-08-14
2016-08-10
2016-08-03
2016-04-13
Recenzja pochodzi z mojego bloga - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/04/poniewaz-wrociam-rec-113.html
Nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej lekturze. I w sumie nadal do końca nie potrafię stwierdzić, o czym jest. O śmierci, miłości, drugiej szansie, szczęściu, życiu ze wszystkich sił, czy może po prostu o aniołach? Jeśli o czymkolwiek, co wymieniłam, to powinno być to ważne, powinno mnie wzruszać, zmuszać do refleksji. Ale ja po lekturze zaznałam najgorszego uczucia, które może towarzyszyć czytelnikowi - obojętności. Pustki.
Koniec książki przemknął niezauważenie, nie zostawiając we mnie praktycznie żadnych emocji, pozostawił czekającą na coś jeszcze, na coś więcej. Osobiście nie podoba mi się nawet struktura powieści - początkowo długi wstęp, potem jeszcze dłuższe rozwinięcie, gdzie możemy dokładniej poznać Magdę, Rafaela czy Benjamina, a potem zbyt szybkie zakończenie - ktoś kogoś spotyka, coś się wydarza i nagle... koniec. Bez możliwości dokładniejszego rozeznania się w sytuacji, bez dokładniejszego rozwinięcia odkrytych sekretów. Poznawanie długo ukrywanych przez Rafaela tajemnic przyjęłam spokojnie, niemal mechanicznie - autorka nie owinęła tego żadnym napięciem i nie wzbudziła ciekawości. Powtarzane przez samą narratorkę pytania "co to wszystko znaczy?" czy "dlaczego Rafael nie wyjawi mi prawdy?" jedynie mnie irytowały - denerwowało mnie nastawienie, że Magda musi wyjaśnić, czego jest ciekawa, czego nie rozumie i jakie odpowiedzi pragnie poznać, byśmy to wiedzieli. Uświadomienie sobie tego samemu nie jest przecież takie trudne...
Mimo wszystkich niedociągnięć, mogę stwierdzić, że pod tymi trzystoma stronami ukryte jest coś więcej. I nie mówię tu o miłości Magdy do kogokolwiek, kogo zdążyła pokochać. Chodzi mi o inną miłość - cierpiące poświęcenia, nieczyste uczucie. Podoba mi się wątek anioła, tego, co oznaczał, symbolizował, tego, co przekazywał, podoba mi się wątek Kurta czy nawet Benjamina. Jednakże bardzo trudno mi było przekopać do czegoś, co w ostatecznym rozrachunku wpłynęło pozytywnie na moją opinię - czasami to było, czasami znikało, a zakończenie, które trochę rozczarowało mnie swoim nierozwinięciem, całkowicie przysłoniło wszystko, co przyjemne, pozostawiło mnie obojętną. Do samej głównej bohaterki odczuwam niechęć, widzę w jej wyborach wielką niesprawiedliwość i nie wydaje mi się ona po prostu... interesująca. Jest taka, na jaką kiedyś dokładnie chciała się kreować - nudna, chłodna, niesympatyczna, mało w niej życia. Widzę zdecydowanie za dużo wad (choć nie mówię, że powinna być ich pozbawiona) i za mało zalet.
Styl autorki mi się podobał, choć nie mogę powiedzieć, że ma w sobie coś bardzo charakterystycznego i szczególnego. Książkę czyta się naprawdę bardzo szybko, myślę, że zaintrygowani historią mogliby pochłonąć ją na raz. Uważam ją za coś lekkiego, dla odprężenia. Czytelnik nie może czuć się przytłoczony smutkiem, który w pewnym momencie towarzyszy Magdzie, lecz nie zostaje na niego obojętny. To zdecydowanie plus.
Wciąż próbuję wyciągnąć z tej historii jak najwięcej dobrego, próbuję wykrzesać tyle, ile tylko mogę, zachwycić się jakimś wątkiem, przejąć losem Magdy, odczuć towarzyszące jej emocje. Nie mogę. Po prostu nie mogę. Dostrzegam tu potencjał, dostrzegam ciekawy temat aniołów i drugiej szansy, dostrzegam kilku fajnych bohaterów, lecz byłabym strasznym kłamcą, gdybym powiedziała, że Ponieważ wróciłam jest czymś więcej niż przeciętną lekturą. Ta historia nie przypadła mi do gustu, choć wiem, że wiele osób ma odmienne zdanie. Jeśli jesteście ciekawi, możecie spróbować. Ja nie zamierzam wracać do tej powieści. Czuję się po jej lekturze obdarta z emocji. Dla mnie ona była, trwała przez jedną ulotną chwilę i zniknęła. Bez przeżyć. Bez zachwytów. Bez wielkich rozczarowań.
Recenzja pochodzi z mojego bloga - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/04/poniewaz-wrociam-rec-113.html
Nie wiedziałam, czego spodziewać się po tej lekturze. I w sumie nadal do końca nie potrafię stwierdzić, o czym jest. O śmierci, miłości, drugiej szansie, szczęściu, życiu ze wszystkich sił, czy może po prostu o aniołach? Jeśli o czymkolwiek, co wymieniłam, to...
2016-07-04
Całą recenzję możecie przeczytać tutaj - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/07/will-grayson-will-grayson.html
Nie wiem, co takiego jest w książkach Johna Greena, że choć nie do końca przypadają mi do gustu, ja nadal chcę próbować kolejnych jego dzieł. Może to przez fenomen "Gwiazd naszych wina", które zdobyło moje serce. Bo tak bardzo chciałam, by sięgając po kolejną powieść autora, zaoferował mi on te same emocje. Chyba cały czas chcę. Chcę, by to, co stworzył Green, powtórzyło się w jednej z jego kolejnych książek. I, rzeczywiście, w każdej z kolejnych jego powieści jest coś podobnego. Lecz nie coś, co zachwyca. Coś, co irytuje. Powielane schematy. Te same dialogi. Ci sami bohaterowie ubrani w inne historie i środowiska. I wiem, że inni czytelnicy Greena również to zauważają. Mnie zaczyna trochę to męczyć, choć przecież sama historia Willów Graysonów mi się podobała, więc wszystko powinno być w porządku, prawda? Chociaż... nie... Prawda jest taka, że podobała mi się historia willa graysona (dla niewtajemniczonych - postać D. Levithana). Will Grayson J. Greena był dla mnie niczym narrator opowiadający to samo, co drugi will, tylko innymi słowami, z innej perspektywy. W pewnym momencie opowiadał on historię willa. I wiecie co? To nawet nie było takie złe. Bo historia Willa Graysona była dla mnie zupełnie zwyczajna. Nie była niczym nowym, oryginalnym czy zachwycającym, opowiadała o zupełnie przeciętnym chłopaku, który ma raczej nieprzeciętnego przyjaciela. I to tylko ten przyjaciel uczynił historię Willa ciekawą. Co więcej, to właśnie on skradł tę opowieść obu Willom.
Kruchy to postać nadzwyczajna. Słowa uznania należą się temu z autorów, który go wymyślił, nadał mu kształt i stworzył pociesznym, zabawnym, wielkim kolesiem, którego tak bardzo kochamy. Kruchy był dla mnie najbardziej interesującą postacią, a zarazem motorem napędzającym całą tę powieść. Zastanawiam się, czy autorzy zrobili to celowo, zza narracji obu Willów tworząc go głównym bohaterem książki. Bo był jej głównym bohaterem z całą pewnością, tak jak był głównym bohaterem swej sztuki (no cóż, przynajmniej początkowo). Kruchy naprawdę potrafił wywołać u mnie śmiech. Czułam wobec niego prawdziwą sympatię. Bo jak mogłabym inaczej? Jeśli miałabym wymieniać w punktach powody, dla których warto zaznajomić się z tą lekturą, imię Kruchego wstawiłabym na pierwszym miejscu.
Całą recenzję możecie przeczytać tutaj - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/07/will-grayson-will-grayson.html
Nie wiem, co takiego jest w książkach Johna Greena, że choć nie do końca przypadają mi do gustu, ja nadal chcę próbować kolejnych jego dzieł. Może to przez fenomen "Gwiazd naszych wina", które zdobyło moje serce. Bo tak bardzo chciałam, by sięgając po...
2016-04-25
Cała recenzja --> http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/05/wielki-gatsby-rec-115.html
"Wielki Gatsby" to przede wszystkim metafora. Pamiętam, że gdy skończyłam lekturę, czułam się odrobinę rozczarowana. Myślałam: "I to jest ta piękna, głęboka, niezwykle życiowa powieść, która łamie serca?" Nie widziałam w niej tego, czym tak zachwycali się inni. Wydawała mi się zupełnie... zwyczajna.
Teraz rozumiem, że ta książka rzeczywiście jest i piękna, i głęboka, i niezwykle życiowa. Nie każdy jednak będzie w stanie to w niej dostrzec, bo głębię, sens, przekaz i wartości czytelnik ma za zadanie odszukać samemu. Ma błądzić między słowami, między niedopowiedzeniami, wyciągać wnioski i uzupełniać pozostawione dla niego luki. Myślę, że nie zrozumiałam tej powieści zupełnie. By w pełni pojąć jej treść, będę musiała przeczytać ją ponownie. Ale przecież właśnie takie książki cenię sobie najbardziej! Niedopowiedziane, tajemnicze, subtelne, pełne domysłów, a nie jasno postawionych faktów. Wiem, że między słowami "Wielkiego Gatsby'ego" czeka na mnie coś jeszcze, coś ulotnego i dotychczas niewidzialnego. Uważam, że jest to najpiękniejszym prezentem, jaki mógłby podarować mi jakikolwiek autor. Tajemnicę. I możliwość jej odkrywania.
Cała recenzja --> http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/05/wielki-gatsby-rec-115.html
"Wielki Gatsby" to przede wszystkim metafora. Pamiętam, że gdy skończyłam lekturę, czułam się odrobinę rozczarowana. Myślałam: "I to jest ta piękna, głęboka, niezwykle życiowa powieść, która łamie serca?" Nie widziałam w niej tego, czym tak zachwycali się inni. Wydawała mi się...
2016-04-18
2016-04-19
Recenzja pochodzi z mojego bloga - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/04/harry-potter-i-kamien-filozoficzny-rec.html
Tego, co napiszę, nie mogę za bardzo nazwać recenzją. To bardziej... przemyślenia. Bo przecież każdy wie, kim jest Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył. Miłośnicy książek dzielą się na tych, którzy go kochają, na tych, którzy go nienawidzą i na tych, którzy nigdy nie zechcą go poznać. Każdy jest jednak w swoim przekonaniu utwierdzony. Ci, którzy nie przeczytali i nie zamierzają tego zmienić, pewnie ominą moją recenzję, sprawdzając tylko, czy jest pozytywna, czy wręcz przeciwnie. Nie zdołam zmienić niczyjego nastawienia do tej pozycji. A jednak, nadal pragnę o niej napisać.
Harry Potter i Kamień Filozoficzny jest dla mnie ważny z pięciu powodów:
1. To jedna z pierwszych książek, jakie przeczytałam w całym moim życiu.
2. To jedna z pierwszych książek, dzięki którym pokochałam czytanie i odkryłam magię wynikającą z przeżywania kolejnych żyć na tych niepozornych białych stronach.
3. To historia, która stała się jedną z największych inspiracji mojej młodszej wersji - kazała jej pisać swoje pierwsze teksty i odkrywać wspaniały świat magicznych stworzeń i czarów, o których naprawdę wiele, wiele książek znajduje się na mojej półce.
4. To jedna z pierwszych historii, przy której śmiałam się i płakałam, a moje serce rosło i pękało.
5.To pierwsza książka, którą mogłam odkryć na nowo - przeczytać po raz drugi.
Do ponownego przeczytania Harry'ego zachęcił mnie maraton wszystkich filmowych części, który ostatnio sobie urządziłam. Dzięki niemu na nowo odkryłam moją miłość do tej serii, do jej bohaterów i przede wszystkim wspaniałego świata, który stworzyła Rowling. Postanowiłam, że muszę natychmiast zabrać się za książki. I nie żałuję. Sama jestem w olbrzymim szoku, jak wiele fragmentów i niuansów uciekło mi przez te kilka lat od ostatniego czytania. W ich nieistnieniu utwierdziły mnie oczywiście filmy, które, chociaż kocham, to muszę przyznać, że pokazują tylko najważniejsze fragmenty fabuły i przez to ta cała magia... może uciec, może nie wystarczać. Nie wiem jak wy, ale ja uwielbiam czytać o takich rzeczach jak uczenie się nowych zaklęć, mecze quidditcha czy nawet kupowanie książek do zielarstwa! Takie szczegóły, których nie można znaleźć na ekranie, sprawiają mi najwięcej radości. Cieszę się, że po tylu latach, po siedmiu książkach i ośmiu wielokrotnie oglądanych filmach nadal mogę znaleźć tu coś nowego, czego tak brakuje mi po skończeniu całego cyklu (bo nie ukrywam, że podobnie jak każdy fan Harry'ego, po prostu czasami tęsknię za tą historią).
Dla mnie Harry to przede wszystkim niesamowity świat, w którym tak cudownie byłoby się znaleźć, ukochani bohaterowie i przekaz. Wiem, że jest to książka kierowana przede wszystkim do dzieci, ale sposób jej napisania trochę mi przeszkadza. Czyta się ją bardzo szybko i lekko, to prawda, ale bardzo proste zdania i zadawanie sobie pytań przez głównego bohatera (oczywiście wplątując je między zdania, by czytelnik przypadkiem nie zapomniał, czego Harry powinien się dowiedzieć), czyli, prościej mówiąc, podawanie wszystkiego na tacy, odrobinę mnie irytowały i tworzyły tę aurę sztuczności wokół dialogów i opisów zachowań. To jest jedyny minus, jaki dostrzegam w tej historii, jednak na tyle duży, by zmienić ogólną ocenę na nieco mniej pozytywną. Może jestem skończonym draniem, ale po prostu nie potrafię tego ignorować, w końcu styl pisania to jeden z najważniejszych aspektów tworzących historię i, przede wszystkim, jej klimat.
Wciąż trochę ciężko mi oceniać Kamień Filozoficzny jako coś odrębnego, gdy znam już całą opowieść. Mogę stwierdzić, że pod względem wydarzeń to chyba najsłabsza ze wszystkich siedmiu części, jednak ratuje ją ta aura początku, nieporadny Harry, z którym wspólnie wędrujemy przez korytarze Hogwartu, zapoznawanie nas ze światem, do którego tak wspaniale było mi wrócić. Wiem na pewno, że to jedna z książek, w których zawsze odkrywa się coś nowego, która za każdym razem porywa, której każda strona przenosi w zupełnie inny świat. Pozwala, choć na chwilę, na zrzucenie skóry mugola i przeżycie cudownych, magicznych przygód razem z Potterem i jego przyjaciółmi. Mam wielki sentyment do tej powieści i wiem, że już zawsze będzie ona jedną z moich ulubionych, lekiem na zły humor, przypomnieniem o potędze przyjaźni i miłości, ponadczasową historią o odwadze, marzeniach, dobru i złu oraz niezastąpioną przygodą, do której mogę wracać i wracać. Mogę wciąż zmieniać się w tą małą czarownicę, która tak marzyła o przeszukiwaniu wnętrz Ksiąg Zakazanych, wędrowaniu między drzewami Zakazanego Lasu i rzucaniu zaklęć. To jak powrót do domu. To jak coś, co towarzyszyło mi przy niewielu książkach. Może właśnie tylko przy Harrym.
Wciąż wykraczam poza granice tomu pierwszego, lecz nie mogę nie oceniać całości. Harry Potter to cudowna historia pełna nadziei i ciepła. Warto ją czytać i warto do niej wracać. Ja już nie mogę doczekać się ponownego spotkania z Komnatą Tajemnic.
Recenzja pochodzi z mojego bloga - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/04/harry-potter-i-kamien-filozoficzny-rec.html
Tego, co napiszę, nie mogę za bardzo nazwać recenzją. To bardziej... przemyślenia. Bo przecież każdy wie, kim jest Harry Potter, Chłopiec, Który Przeżył. Miłośnicy książek dzielą się na tych, którzy go kochają, na tych, którzy go nienawidzą i na...
2016-03-30
Cała recenzja --> http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/woanie-kukuki-rec-112.html
Przyznam od razu - nie jestem fanką kryminałów. No, wyjątek stanowić tu może tylko twórczość A. Christie. Zazwyczaj patrzę na ich wnętrze jak na wieczną gonitwę psa (policja) i niezwykle szybkiego kota (wiadomo kto). Kryminały niemal nigdy nie pozostawiają na mojej duszy śladów wzruszenia, rozbawienia, czy jakiejkolwiek barwniejszej emocji. Zawsze wylatują z głowy po tym, jak już odkryto sprawcę tragedii i oczywiście niezbędne w takich historiach motywy. Wołanie kukułki jest inne. Może nie jest to arcydzieło pod względem rozwiązania naszej tajemnicy, prawdy, kto zabił i dlaczego (choć jest w tej książce wątek, który naprawdę niesamowicie mnie zaskoczył). Ale ten sekret jest niezwykle dopracowany, doszlifowany, przemyślany w każdym calu. To, co wydarzyło się tamtej pamiętnej nocy, kiedy Lula Landry zamilkła na wieki, jest przedstawione w szczegółach przewijających się przez całą powieść, które jednak nie pozwalają nam, czytelnikom, w pojedynkę złożyć ich w spójną, sensowną całość. A kiedy wszystko wychodzi na jaw, jesteśmy zaskoczeni, jak autorce udało się ukryć prawdę na tylu płaszczyznach i pod tyloma różnymi imionami.
Nie mam pojęcia, czy jestem w tym osamotniona, ale ja już po pierwszych stronach odczułam, że mam styczność z twórczością Rowling. Styl, który tak mnie oczarował w Trafnym wyborze, powrócił. Wzbogacił każdą stronę, każdą myśl. Pióro Rowling jest według mnie idealnym kompromisem między barwnymi, wyszukanymi, typowymi dla starszych powieści opisami a lekkością i swobodą książek nowoczesnych. Widać tutaj niezwykły kunszt i talent pisarki, jej zdolność do tworzenia bardzo wiarygodnych i intrygujących historii.
Wołanie kukułki opiera się na stopniowym odkrywaniu tajemnic śmierci Luli. Cormoran jest zmuszony przeprowadzić dużo (czasem bardzo ciężkich) rozmów z osobami, które znały ofiarę lub były blisko niej, gdy wyleciała z okna. To właśnie na tych dialogach opiera się większość książki. Zeznania kolejnych osób nie zgadzają się ze sobą, wszyscy dodają kolejne, niby dobrze ukrywane przez innych drobnostki, które zaczynają mieć coraz większy wpływ na to, w jaki sposób patrzymy na sprawę. Cormoran był wielokrotnie zmuszony do wybierania między dwoma odmiennymi sądami, odrzucając fałsz zabarwiony na prawdę. Niemal zawsze towarzyszyło temu jedno pytanie - czy dobrze wybierał?
Podczas lektury czuć można było ukłucia dziwnej fascynacji, powątpiewania. Może Rowling nie udało się mnie wodzić za nos, lecz nie sądzę, żeby właśnie na tym jej zależało. Wystarczyła jej ta nuta niepewności, która ciągnęła się za mną przez całkiem długi czas, zwłaszcza kiedy akcja zbliżała się do kulminacyjnego momentu, do wyjaśnień. Wbrew pozorom odpowiedzi nie robiły się wtedy jaśniejsze. Rowling pozwoliła nam błądzić w gąszczu odpychających się i przeplatających ze sobą prawd, cały czas prowadząc do tej najprawdziwszej. Myślę, że Wołanie kukułki jest, w porównaniu do innych kryminałów, niezwykle spójne i uporządkowane, bez śladu chaosu, dziwnych, niemających znaczenia wątków, które wymyślane są tylko po to, by odciągnąć naszą uwagę, by nie przybliżyć rozwiązania tajemnicy aż za bardzo, byśmy mogli je poczuć, lecz nie dotknąć i które pozostawiają nieprzyjemne uczucie. Ten kryminał jest prawdziwym kryminałem - z prostą akcją, lecz wciąż niepozwalającym na odkrycie prawdy samemu.
Cała recenzja --> http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/woanie-kukuki-rec-112.html
Przyznam od razu - nie jestem fanką kryminałów. No, wyjątek stanowić tu może tylko twórczość A. Christie. Zazwyczaj patrzę na ich wnętrze jak na wieczną gonitwę psa (policja) i niezwykle szybkiego kota (wiadomo kto). Kryminały niemal nigdy nie pozostawiają na mojej duszy śladów...
2015-10-17
2016-03-24
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/wybacz-mi-leonardzie-rec-111.html
Niezwykle przejmująca, okrutna, życiowa, mądra, ważna i piękna książka. Kolejna metafora. Kilka obrazów, kilka prostych słów, kilka wewnętrznych monologów i tysiące emocji. Po raz kolejny Quick zostawia nas bez odpowiedzi, pozwala marzyć, pozwala przewidywać i liczyć na to, że los się uśmiechnie do naszego niezrozumianego, zapomnianego przez świat bohatera. Naprawdę trudno jest trafić na jedną z tak wartościowych książek. Autor porusza w niej niezwykle ważne tematy - cierpienia, niezrozumienia, samotności, zobojętnienia, inności, chęci zaistnienia, bycia, życia. A wszystko ubrane jest w ten niemal dziecinnie prosty styl, który wprost uwielbiam. Nadaje on charakter wszystkim powieściom Quicka, wyróżnia autora spośród milionów innych. Pierwszy raz natknęłam się na wykorzystanie przypisów w sposób, w jaki zrobił to Quick - stworzenie w nich wolnych, pourywanych, lecz zgodnych z odniesieniem myśli, które bardzo często zabierały całą stronę, czasem dwie.
Książka jest jakby głową Leonarda - piękną otchłanią pełną lęków, marzeń, myśli. Spomiędzy słów wyziera autentyczność, prawdziwość emocji, które przeżywał Peacock, jego dojrzałość. Rzadko kiedy mam do czynienia z faktycznie żywym bohaterem, lecz czytając Wybacz mi, Leonardzie naprawdę miałam wrażenie, że rozmawiam z dawno niewidzianym przyjacielem.
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/wybacz-mi-leonardzie-rec-111.html
Niezwykle przejmująca, okrutna, życiowa, mądra, ważna i piękna książka. Kolejna metafora. Kilka obrazów, kilka prostych słów, kilka wewnętrznych monologów i tysiące emocji. Po raz kolejny Quick zostawia nas bez odpowiedzi, pozwala marzyć, pozwala przewidywać i liczyć na to, że...
2013-08-26
"Aby utrzymać przy życiu tę część mojej istoty, muszę być blisko tego, co ją zabija"
Ognista to pierwsza część bestsellerowego cyklu dla młodzieży. Seria ta szybko podbiła serca czytelników z całego świata, urzekając niesamowitym klimatem oraz ciekawą fabułą. Zachwyca nie tylko młodych, ale i starszych, prowadząc ich w progi zupełnie innego świata.
A dzięki tym trzem książkom z cyklu - czyli Ognistej, Niewidzialnej oraz Hidden, ostatniej części, która jeszcze nie doczekała swej premiery w Polsce - zdobyła sławę dorastająca wśród wzgórz Teksasu Sophie Jordan, która już jako młoda osoba zaczęła tworzyć świat dragonów, fantazjując o niebezpiecznych smokach i pięknych księżniczkach.
Sophie Jordan, przeprowadziwszy się do Houston, koncentruje się teraz nad dalszymi losami Jacindy. Pisze, z uśmiechem na twarzy, z myślą o Ognistej, która ma pojawić się na ekranach telewizorów.
"Smutno jest zdać sobie sprawę z tego, że tym, których kochamy, będzie lepiej bez nas"
Dragony od lat walczą z myśliwymi - ludźmi, którzy polują na smoki, łapią je i zabijają, aby potem sprzedać uciętą głowę czy smoczą skórę. Ukrywają się przed wzrokiem ludzi, żyjąc we mgle, w ukryciu i ciszy. Nie mogą pozwolić na to, by ich złapano. Nie mogą pozwolić na to, by ich największy sekret ujrzał światło dzienne. Bowiem każdy dragon ma drugą twarz. Ludzką twarz, którą przybiera w ostateczności.
Lecz kiedyś musi przyjść dzień, w którym największa tajemnica i ostatnia nadzieja dragonów będzie bliska wyjścia na jaw, a oni wszyscy będą zagrożeni... Tylko kto może ryzykować tak wiele? I w imię czego?
Kiedy urodziła się Jacinda, wszystko się zmieniło. Obdarzona bowiem została niezwykłym darem - darem ziania ognia, jakiego nie spotkano od wielu pokoleń. Jej życie zostało szczegółowo zaplanowane - od dziecka wie, z kim się zwiąże i jakie będzie jej "zadanie" - czyli wydanie na świat gromadki ognioziejów. Ona jednak buntuje się - wraz z przyjaciółką wybiera się na podniebną wyprawę. I wtedy dzieje się coś strasznego: myśliwi zauważają je. Jacinda, z myślą o ratowaniu przyjaciółki, ściąga uwagę łowców na siebie. Ukrywa się w jaskini. I właśnie tam po raz pierwszy spotyka Willa. Myśliwego, który darował jej życie.
Jacinda, po spotkaniu z myśliwymi, zmuszona jest do opuszczenia stada. Wraz z matką, która wyrzekła się swojej drugiej natury, i siostrą przeprowadza się do zupełnie innego miejsca. Zaczyna naukę w liceum, w którym... uczy się Will. Will i jego kuzyni, którzy od lat brutalnie wybijają jej gatunek.
Tymczasem dragonka Jacindy usycha. Czy prawdziwa natura dziewczyny przetrwa? Co Will wniesie do jej życia? Czy Jacinda da sobie radę w nowym otoczeniu?
"Liczyłam na to, że go zobaczę... Że on tchnie we mnie życie, przypomni mi... mnie"
Smoki to istoty, które coraz rzadziej pokazują się w literaturze. Te lśniące, niebezpieczne, potężne istoty zastąpiły za to nastolatki-wampiry, włochate wilkołaki czy nawet chodzące zwłoki. Ale dzięki pani Jordan możemy znów poczuć się jak dzieci dorastające dzięki niespełnionym marzeniom o dzielnych rycerzach i złych smokach. Możemy po raz kolejny wstąpić w niesamowity fantastyczny świat, w którym nie ma ograniczeń i nic nie jest niemożliwe.
Jacinda nie toleruje zasad, które narzuca jej wspólnota. Nie chce być tylko ognioziejką, niezwykłym okazem, którego trzeba chronić za wszelką cenę. Dziewczyna pragnie być wolna - pragnie móc latać swobodnie, szybować między drzewami, górami. I właśnie tam, podczas zabronionego lotu, spotyka myśliwych. Skrywa się w jaskini, która nie jest bezpiecznym schronieniem. Bowiem młody łowca o imieniu Will zauważa ją. I chociaż mógłby ją wydać, ochrania ją. Zostawia ją tam, nie biorąc ze sobą skóry ogniozieja.
Ognista jest opowieścią o wolności, zaufaniu oraz miłości. Ma w sobie magię. I kiedy zaczynamy śledzić losy buntowniczej dziewczyny, która marzy tylko o tym, by jej dar nigdy nie został odkryty, zaczynamy coś rozumieć. Patrząc między kolejne strony czy zdania, powoli doceniamy to, co mamy. Wolność wyboru. To, że możemy sami decydować o swoim życiu. Bo Ognista to opowieść, która uświadamia nam, że to, czego inni tak bardzo pragną, mamy w zasięgu ręki.
Książka ma jednak swoje złe strony. Bohaterowie nie budzą sympatii. Większość z nich wykreowanych zostało albo na wspaniałych, albo na zupełnie złych. Styl pisania autorki nie jest piękny czy nawet przyjemny. A świat smoków, mimo wszystko, nie jest ciekawie wykreowany. Większą część odgrywa - tak naprawdę - liceum, czyli miejsce, które zna każdy z nas.
Moja nadzieja na niezapomnianą przygodę po świecie dragonów umarła, kiedy Jacinda po raz pierwszy przekroczyła próg szkolnego budynku, a książka zmieniła się w kolejną powieść o ciężkim życiu (nie)przeciętnej nastolatki, która musi poradzić sobie w nowym miejscu, z nowymi wrogami. Zmieniła się w kolejną powieść o "niewyobrażalnej" miłości, która rodzi się między głównymi bohaterami - niczym nie wyróżniającą się nastolatką i nieosiągalnym chłopakiem.
Podsumowując, Ognista to powieść, która, choć urzeka piękną okładką i daje ważne lekcje, nie pozostawia po sobie wspomnień. Możemy odłożyć tę książkę na półkę - ot tak - i zapomnieć o niej. Możemy przeczytać powieść tę od deski do deski, poświęcając czytaniu kilka cennych godzin, i nie związać z nią miłych wspomnień, niezapomnianych emocji czy łez spływających po policzku. Możemy ją skończyć i zapomnieć, że w ogóle ją przeczytaliśmy.
Ocena: 5/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/09/recenzja-ksiazki-ognista.html
"Aby utrzymać przy życiu tę część mojej istoty, muszę być blisko tego, co ją zabija"
Ognista to pierwsza część bestsellerowego cyklu dla młodzieży. Seria ta szybko podbiła serca czytelników z całego świata, urzekając niesamowitym klimatem oraz ciekawą fabułą. Zachwyca nie tylko młodych, ale i starszych, prowadząc ich w progi zupełnie innego świata.
A dzięki tym trzem...
2013-08-24
"[...] nie pozwalałam sobie na to, by kogokolwiek pokochać, gdyż bałam się, że zostanie mi odebrany"
Klątwa tygrysa to książka, o której ostatnimi czasy głośno. Jest nazywana literackim fenomenem, wielkim odkryciem, niesamowitą, zapierającą dech w piersiach powieścią. Albowiem jest to książka odrzucona przez wydawców, pokochana przez setki miłośników literatury fantastycznej, jak i romansu. Podbiła ona listy bestsellerów, a producenci filmowi walczą ze sobą o prawa do sfilmowania serii.
Colleen Houck to czterdziestoczteroletnia amerykańska autorka. Serię Klątwa tygrysa postanowiła napisać po przeczytaniu sagi Zmierzch autorstwa Stephenie Meyer. Nie znalazła dla swojego cyklu odpowiedniego wydawcy, więc postanowiła opublikować pierwszą część serii za własne pieniądze. I wtedy wydarzyło się coś nie całkiem prawdopodobnego. Książka zdobyła pierwsze miejsca na listach bestsellerów i wielu wiernych czytelników, miłośników historii o Kelsey i Dhirenie.
"Klucz do szczęścia to starać się wykorzystywać to, co przyniesie los, i być za to wdzięcznym"
Kelsey Hayes była zwykłą nastolatką... Do czasu...
Zbliżają się wakacje. A Kelsey, ukończywszy liceum, pragnie znaleźć tymczasową pracę. Odpowiednią dla niej ofertę dostaje w pewnym cyrku, w którym potrzebna jest pomoc w sprzątaniu po występach, a również w sprzątaniu klatek psów oraz pewnego białego tygrysa. Dziewczyna chętnie przyjmuje propozycję pracy. Z przyjemnością pomaga nowo poznanym przyjaciołom. Sprząta, rozdaje bilety... ogląda treningi wielkiego kota... Aż pewnego razu znajduje się z Dhirenem, białym tygrysem, sam na sam. Może, po raz pierwszy, przyjrzeć się jego pięknym, magnetycznym oczom i rozkoszować się widokiem lśniącego futra. Między Kelsey a zwierzęciem powoli rodzi się niewytłumaczalna więź. Więc kiedy tajemniczy przybysz z Indii, znany jako "pan Kadam", chce zabrać Dhirena do Narodowego Parku w rodzinnym kraju, a zarazem wziąć dziewczynę z sobą, Kelsey nie wacha się długo. Wyrusza w niesamowitą podróż. Nie wie nawet, że tygrys jest w rzeczywistości zaklętym indyjskim księciem, a ona sama wybranką, która pomoże mu w złamaniu klątwy. Nie wie nawet, że musi stawić czoła wielu niebezpieczeństwom, by pomóc Dhirenowi i odkryć, czym jest prawdziwa miłość.
"O tym, co jest prawdziwe, a co nie, każdy musi zdecydować we własnym sercu"
Książka urzeka niesamowitą, tajemniczą, wręcz piękną okładką. Opis? Podobnie. Całość zachęca, interesuje i wzbudza nasze zaciekawienie. A w dodatku z wieloma pozytywnymi opiniami... książka aż się prosi, by ją przeczytać!
Lecz za anielską oprawą kryje się coś jeszcze. Banalni, irytujący bohaterowie. Słaby styl autorki. Kiepskie dialogi. Wątek miłosny, który pozostawia jedynie złe samopoczucie, niesmak i niemiłe wspomnienia. A cała książka nie wnosi nic nowego, nie daje czytelnikowi ważnych lekcji i, po prostu, nie zaciekawia. Bo może jest to powieść przyjemna, na deszczowy, chłodny wieczór, kiedy możemy zniknąć w kocu, z gorącą herbatą i książką. Ale Klątwa tygrysa nie trzyma w napięciu, nie budzi zainteresowania i nie skrywa w sobie wielkiej tajemnicy, którą to my, czytelnicy, możemy odkryć.
Kelsey zaczyna pracę w cyrku. Może być świadkiem licznych występów oraz treningów. I tam, wśród stosu kukurydzy, kolorowych strojów i pamiątek, po raz pierwszy widzi tygrysa. Tygrysa, który skrywa jeszcze jedną twarz. Za białym futrem i magnetycznymi oczami bowiem ukryta jest twarz młodego indyjskiego księcia, na którego rzucono okropną klątwę wiele lat temu. A Kelsey, wybierając się na niezapomnianą wędrówkę do Indii, ma szansę tę twarz poznać...
Pomysł jest interesujący, z pewnością bardzo oryginalny. Dzięki Klątwie tygrysa możemy poznać bliżej barwny świat Indii, poznać hinduskie legendy i niezwykłe historie, zwyczaje. I miałam nadzieję, że wątek o indyjskich bóstwach i hinduskich historiach będzie lepiej wykorzystany. Bo kiedy narodziło się uczucie między Kelsey a Dhirenem, klątwa przeszła na drugi plan. "Och, nie mogę z nim być, chociaż tak bardzo go kocham" było zdaniem, które widniało niemal na każdej stronie.
Postacie są słabo wykreowane i... po prostu irytujące. Główna bohaterka swoim beznadziejnym zachowaniem przyprawia czytelnika o zawrót głowy, a Dhiren - niezwykle przystojny, urzekający, olśniewający, niczym grecki bóg - jest postacią wyjątkowo banalną. Więc kiedy zbliżają się do siebie, nadzwyczyjanie przeciętna nastolatka i piękny indyjski książę, można spodziewać się mieszanki wybuchowej.
W negatywnym tego słowa znaczeniu.
Komu mogę polecić Klątwę tygrysa? Najodpowiedniejszym wyborem byłoby wskazanie młodych ludzi, którzy uwielbiają gatunek paranormal romance. Więc jeśli jesteście odważni i macie ochotę zapoznać się z kolejną typowo młodzieżową banalną historią - zapraszam!
Ocena: 3/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/09/recenzja-ksiazki-klatwa-tygrysa.html
"[...] nie pozwalałam sobie na to, by kogokolwiek pokochać, gdyż bałam się, że zostanie mi odebrany"
Klątwa tygrysa to książka, o której ostatnimi czasy głośno. Jest nazywana literackim fenomenem, wielkim odkryciem, niesamowitą, zapierającą dech w piersiach powieścią. Albowiem jest to książka odrzucona przez wydawców, pokochana przez setki miłośników literatury...
2015
Cała recenzja możecie przeczytać tutaj: http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/07/wrozbiarze-rec-117.html
Jedno z największych czytelniczych zaskoczeń, które ostatnio przeżyłam. Bo sami powiedzcie - czego można się spodziewać po książce z kategorii literatury młodzieżowej, której głównymi tematami są magiczne moce i odkrywanie uroków nocnego świata Nowego Jorku oczami nieodpowiedzialnej osiemnastolatki, która, rzecz jasna, ma ową tajemniczą moc? Może dodam jeszcze, że ta nasza urocza i niezwykle irytująca bohaterka ma swój udział w łapaniu zabójcy, który wzoruje się na jakiejś starej księdze. I co, nadal chcecie przeczytać tę książkę? A co powiecie, gdy dodam, że ową powieść znalazłam na stronie księgarni internetowej za osiem złotych?
Tak, pozory mogą mylić. I to jak. Bo pomijając kilka niedociągnięć, ta książka jest naprawdę przyjemna. I naprawdę bardzo miło spędziłam czas, czytając ją. Bo może nie jest to lektura wybitna, która zmusi was do głębokich rozważań, lecz z pewnością może wciągnąć was w swój świat, zaciekawić i sprawić, że naprawdę polubicie żyjące w nim postacie.
Cała recenzja możecie przeczytać tutaj: http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/07/wrozbiarze-rec-117.html
więcej Pokaż mimo toJedno z największych czytelniczych zaskoczeń, które ostatnio przeżyłam. Bo sami powiedzcie - czego można się spodziewać po książce z kategorii literatury młodzieżowej, której głównymi tematami są magiczne moce i odkrywanie uroków nocnego świata Nowego Jorku oczami...