-
ArtykułyŚladami autorów, czyli książki o miejscach, które odwiedzali i opisywali twórcyAnna Sierant8
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 14 czerwca 2024LubimyCzytać441
-
ArtykułyZnamy laureatki Women’s Prize for Fiction i wręczonej po raz pierwszy Women’s Prize for Non-FictionAnna Sierant14
-
ArtykułyZapraszamy na live z Małgorzatą i Michałem Kuźmińskimi! Zadaj autorom pytanie i wygraj książkę!LubimyCzytać6
Biblioteczka
2016-03-24
2013-11-20
"[...] nieważne, z kim spędzasz czas, na końcu jesteś sam"
Czy ktoś nie słyszał o Stephenie Kingu? Czy ktoś nie słyszał o słynnym mistrzu horrorów? Czy ktoś nie słyszał o jego sześćdziesięciu powieściach, z których ponad połowa została zekranizowana? Czy ktoś nie słyszał o Carrie, Miasteczku Salem bądź Lśnieniu? Czy ktoś nie słyszał o trzymających w napięciu, budzących grozę powieściach niekoronowanego króla horroru?
Nie. Wiem, że każdy słyszał o nich chociaż raz.
Stephen King to sześćdziesięciosześcioletni amerykański pisarz, którego książki przeszły do klasyki swojego gatunku. Każda z nich posiada w sobie niezwykłą moc, charakter i to coś, co potrafi zawładnąć duszą czytelnika - nie wypuścić, dopóki nie skończy on ostatniego zdania. Powieści Kiga są napisanymi niesamowitym stylem arcydziełami i prawdziwą gratką dla wielbicieli mrocznych, intrygujących historii.
"Każde zawody wydają się uczciwe, jeśli wszyscy zostali oszukani"
Zbliża się kolejny Wielki Marsz. Kolejnych stu chłopców zgłasza się po bogactwo i chwałę, sławę oraz uznanie. Muszą tylko pokonać wszystkich innych...
Zasady Wielkiego Marszu są proste.
Idź.
I tylko tyle. Nie możesz się zatrzymać. Nie możesz przerwać marszu. Jeśli tak się stanie, zginiesz. Jeden ze strażników, śledzących uważnie każdy twój ruch, zastrzeli cię. Zastrzeli cię, a głowa odłączy się od reszty ciała. Masz trzy upomnienia. Możesz je wykorzystać. Stanąć na kilka sekund. Ale uważaj. Po chwili może cię już nie być. Wystaczy, że zwolnisz, upadniesz, potkniesz się. Przegrasz tę przerażającą grę. "Jak mogę ją wygrać?", zapytasz. Masz iść. Czekać, aż inni się poddadzą. Masz iść. Meta będzie tam, gdzie padnie dziewięćdziesięciu dziewięciu innych, którzy idą. Ale nie zamierzają się zatrzymać.
Tu nie ma miejsca na uczucia, więzi, nawet zasady gry fair play. Jest tylko cierpienie, ból. Wszyscy patrzą, każdy obserwuje twoje ruchy, więc nie próbuj oszukiwać. Nie oszukuj, bo możesz stracić to, co ważne. Co najważniejsze.
"Oczywiście, bolało. Bolało wcześniej, w najgorszy, szarpiący sposób, kiedy już wiadomo, że zaraz cię nie będzie, a wszechświat będzie toczył się dalej, niewzruszony"
Rzadko, sięgając po książkę, mam wrażenie, że naprawdę nie wiem, co się w niej znajduje. Że to, co w niej znajdę, przejdzie moje najśmielsze oczekiwania. Że to, co w niej znajdę, mnie odmieni. Sprawi, bym inaczej spojrzała na świat, zauważyła tajemnice, skryte za osłoną zwykłej codzienności. Sprawi, bym odłożyła na bok problemy, zgasiła światło, utonęła w mroku i pozostała w ciemności, wraz z myślami i emocjami. Rzadko jaka książka mnie oszałamia, sprawia, że nie mogę jej porzucić, oderwać się od tamtego świata, wyłączając z własnego. Że po jej przeczytaniu nie mogę się poruszyć - po prostu patrzę w nicość, próbując okiełznać emocje.
Wielki Marsz to niewątpliwie niesamowita opowieść o ludzkim zimnie, bezwględności i okrucieństwie. O walce człowieka z otaczającym go światem, tak niewzruszonym nieustannym bólem. To historia o przyjaźni, samotności, więzi, którą nawiązuje się dopiero w obliczu największego zagrożenia, o człowieczeństwie, mylnym pojęciu słowa "zabawa" i śmierci, czekającej cierpliwie na każdego z nas. O tym, jak świat powoli się wali, a my nie robimy nic, by go ratować. Tak samo jak strażnicy, śledzący uważnie każde kroki uczestników Wielkiego Marszu, którzy nie zrobili nic, by pomóc umierającym chłopcom.
Wielki Marsz to książka obdarzona wyjątkowo barwnymi bohaterami. Bowiem są to postacie, z którymi dzielimy się własnymi obawami i lękami, dzielimy z nimi łzy i wszystkie uśmiechy. Gdy słabną, chcemy je podnieść, gdy giną - nie godzimy się z losem. Za wszelką cenę próbujemy uratować ukochanego bohatera, krzyczymy, próbujemy sięgnąć w głąb książki i wyrwać z tamtąd ową postać. I wtedy okazuje się, że jest już za późno.
Drugie spotkanie z panem Kingiem wypadło niespodziewanie dobrze. Rzadko spotykam tak wciągające, trzymające w napięciu książki. Bo Wielki Marsz to lektura, której nie można odłożyć. Trzeba poznać tę historię do samego końca. W powieści często natkniemy się na wulgaryzmy, które dodają brutalności scenom. A sam styl Kinga jest świetny. Dzięki niemu ta książka ma charakter.
Wielki Marsz zmusza do wielu refleksji i poważnych przemyśleń. I uświadamia, że i my, czytelnicy, jesteśmy potworami, jak ludzie kibicujący uczestnikom. Lubimy patrzeć na czyiś ból. Bowiem kto, czytając tę książkę, nie stał za Garratym, Olsenem i McVriesem, ignorował ich cierpienie, bo nie mógł przestać patrzeć? Kogo ochodziły jedynie pytania: "Kto upadnie następny?", "Kto przetrwa?", "Kto zwycięży?"
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/11/recenzja-ksiazki-wielki-marsz.html
"[...] nieważne, z kim spędzasz czas, na końcu jesteś sam"
Czy ktoś nie słyszał o Stephenie Kingu? Czy ktoś nie słyszał o słynnym mistrzu horrorów? Czy ktoś nie słyszał o jego sześćdziesięciu powieściach, z których ponad połowa została zekranizowana? Czy ktoś nie słyszał o Carrie, Miasteczku Salem bądź Lśnieniu? Czy ktoś nie słyszał o trzymających w napięciu, budzących...
2016-03-30
Cała recenzja --> http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/woanie-kukuki-rec-112.html
Przyznam od razu - nie jestem fanką kryminałów. No, wyjątek stanowić tu może tylko twórczość A. Christie. Zazwyczaj patrzę na ich wnętrze jak na wieczną gonitwę psa (policja) i niezwykle szybkiego kota (wiadomo kto). Kryminały niemal nigdy nie pozostawiają na mojej duszy śladów wzruszenia, rozbawienia, czy jakiejkolwiek barwniejszej emocji. Zawsze wylatują z głowy po tym, jak już odkryto sprawcę tragedii i oczywiście niezbędne w takich historiach motywy. Wołanie kukułki jest inne. Może nie jest to arcydzieło pod względem rozwiązania naszej tajemnicy, prawdy, kto zabił i dlaczego (choć jest w tej książce wątek, który naprawdę niesamowicie mnie zaskoczył). Ale ten sekret jest niezwykle dopracowany, doszlifowany, przemyślany w każdym calu. To, co wydarzyło się tamtej pamiętnej nocy, kiedy Lula Landry zamilkła na wieki, jest przedstawione w szczegółach przewijających się przez całą powieść, które jednak nie pozwalają nam, czytelnikom, w pojedynkę złożyć ich w spójną, sensowną całość. A kiedy wszystko wychodzi na jaw, jesteśmy zaskoczeni, jak autorce udało się ukryć prawdę na tylu płaszczyznach i pod tyloma różnymi imionami.
Nie mam pojęcia, czy jestem w tym osamotniona, ale ja już po pierwszych stronach odczułam, że mam styczność z twórczością Rowling. Styl, który tak mnie oczarował w Trafnym wyborze, powrócił. Wzbogacił każdą stronę, każdą myśl. Pióro Rowling jest według mnie idealnym kompromisem między barwnymi, wyszukanymi, typowymi dla starszych powieści opisami a lekkością i swobodą książek nowoczesnych. Widać tutaj niezwykły kunszt i talent pisarki, jej zdolność do tworzenia bardzo wiarygodnych i intrygujących historii.
Wołanie kukułki opiera się na stopniowym odkrywaniu tajemnic śmierci Luli. Cormoran jest zmuszony przeprowadzić dużo (czasem bardzo ciężkich) rozmów z osobami, które znały ofiarę lub były blisko niej, gdy wyleciała z okna. To właśnie na tych dialogach opiera się większość książki. Zeznania kolejnych osób nie zgadzają się ze sobą, wszyscy dodają kolejne, niby dobrze ukrywane przez innych drobnostki, które zaczynają mieć coraz większy wpływ na to, w jaki sposób patrzymy na sprawę. Cormoran był wielokrotnie zmuszony do wybierania między dwoma odmiennymi sądami, odrzucając fałsz zabarwiony na prawdę. Niemal zawsze towarzyszyło temu jedno pytanie - czy dobrze wybierał?
Podczas lektury czuć można było ukłucia dziwnej fascynacji, powątpiewania. Może Rowling nie udało się mnie wodzić za nos, lecz nie sądzę, żeby właśnie na tym jej zależało. Wystarczyła jej ta nuta niepewności, która ciągnęła się za mną przez całkiem długi czas, zwłaszcza kiedy akcja zbliżała się do kulminacyjnego momentu, do wyjaśnień. Wbrew pozorom odpowiedzi nie robiły się wtedy jaśniejsze. Rowling pozwoliła nam błądzić w gąszczu odpychających się i przeplatających ze sobą prawd, cały czas prowadząc do tej najprawdziwszej. Myślę, że Wołanie kukułki jest, w porównaniu do innych kryminałów, niezwykle spójne i uporządkowane, bez śladu chaosu, dziwnych, niemających znaczenia wątków, które wymyślane są tylko po to, by odciągnąć naszą uwagę, by nie przybliżyć rozwiązania tajemnicy aż za bardzo, byśmy mogli je poczuć, lecz nie dotknąć i które pozostawiają nieprzyjemne uczucie. Ten kryminał jest prawdziwym kryminałem - z prostą akcją, lecz wciąż niepozwalającym na odkrycie prawdy samemu.
Cała recenzja --> http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/woanie-kukuki-rec-112.html
Przyznam od razu - nie jestem fanką kryminałów. No, wyjątek stanowić tu może tylko twórczość A. Christie. Zazwyczaj patrzę na ich wnętrze jak na wieczną gonitwę psa (policja) i niezwykle szybkiego kota (wiadomo kto). Kryminały niemal nigdy nie pozostawiają na mojej duszy śladów...
2015-10-17
2013-03-30
2016-03-08
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/cmetarz-zwiezat-rec-109.html
Tak naprawdę nie umiem stwierdzić, dlaczego Cmętarz zwieżąt nie spodobał mi się tak bardzo, jak inne książki Kinga, którego niezwykle szanuję, podziwiam i lubię. Czegoś zabrakło. Mam wrażenie, że w pewnym sensie brakowało tu pomysłu, czegoś, co dopasowałoby się, dopełniło wizję cmentarza, na którym dzieci chowają swych małych przyjaciół, wielu przejechanych na drodze. Horrorem Cmętarza bym nie nazwała, tak naprawdę fragmentów z dreszczykiem jest tam bardzo niewiele. Dla mnie jest to bardziej powieść psychologiczna, powieść o szaleństwie, o miłości tak wielkiej, że prowadzi do strasznych, destrukcyjnych czynów. Cieszę się, że w pewnym momencie autor poprowadził akcję właśnie w tym kierunku. Coraz głębiej w obezwładniające szaleństwo, coraz głębiej, aż szalone wydaje się racjonalne. Uwielbiam takie zabiegi i myślę, że akurat ten wątek bardzo dobrze udał się Kingowi. Za to należy lubić tę książkę.
Styl Kinga, który rzeczywiście jest bardzo specyficzny i rozpoznawalny - ja należę do osób, które właśnie za to tego autora lubią. King pisze bardzo plastycznie, prawdziwie. Uwielbiam niekiedy wyrwane z kontekstu, typowe dla niego zdania pisane kursywą (tak, tak, każdy fan Kinga będzie wiedział, o co chodzi). Lubię też poruszane przez pisarza tematy. W Cmętarzu skupia się on na śmierci, szaleństwie i miłości, czyli w moim odczuciu - najlepszym połączeniu, jakie może istnieć. I, tak jak już wspominałam wcześniej, właśnie te wątki, niszczące myśli Louisa wywołały we mnie jakieś emocje. Ta książka to ponura powieść o potędze uczuć, o zatrważającym strachu przed śmiercią. Ta krew to tylko przykrywka.
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/cmetarz-zwiezat-rec-109.html
Tak naprawdę nie umiem stwierdzić, dlaczego Cmętarz zwieżąt nie spodobał mi się tak bardzo, jak inne książki Kinga, którego niezwykle szanuję, podziwiam i lubię. Czegoś zabrakło. Mam wrażenie, że w pewnym sensie brakowało tu pomysłu, czegoś, co dopasowałoby się, dopełniło wizję...
2016-02-15
Cała recenzja na blogu - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/02/papierowe-miasta-rec-106.html
"Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc, że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem."
Oh, panie Green. Czegoś zabrakło.
Pozornie wszystko jest na miejscu. Fajny język. Ciekawi bohaterowie. Tajemnica i wiele wartościowych treści.
Ale nie. Ja patrzę pod powierzchnię tego, co widzimy na kartach powieści i widzę zmęczoną siebie, zmęczonego pisarza, zmęczonego Quentina. Wydaje mi się, że wiele rzeczy zostało napisane na siłę, po to, by było, po to, byśmy zachwycali się wspaniałym przesłaniem i głębią, która w rzeczywistości jest tylko barwiona na głęboką. Nie zrozumcie mnie źle - przesłanie jest świetne. Jak najbardziej zgadzam się z autorem i z tym, co chciał przekazać - ludzie nie są naszymi wyobrażeniami. Są czymś nieprzewidywalnym i nigdy do końca niezbadanym, lustrem, a nie odbiciem. Jednak sposób podania tych mądrości nie przypadł mi do gustu.[...]
Cała recenzja na blogu - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/02/papierowe-miasta-rec-106.html
"Jakże łatwo można dać się zwieść, wierząc, że człowiek jest czymś więcej niż tylko człowiekiem."
Oh, panie Green. Czegoś zabrakło.
Pozornie wszystko jest na miejscu. Fajny język. Ciekawi bohaterowie. Tajemnica i wiele wartościowych treści.
Ale nie. Ja patrzę pod...
2015-05-18
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/06/zota-lilia-rec-100.html
[...]W Złotej lilii, tak jak i w Kronikach krwi narratorką jest Sydney, która zmienia się wraz z każdą kolejną stroną. Już od dawna toczy się wojna między Sydney, która jest wierna nauczaniom alchemików, temu, co wpajano jej przez całe życie, która zna cenę, jaką jest złoty tatuaż a Sydney, która pragnie podążać za tym, w co wierzy, która w relacjach ze swoimi podopiecznymi pragnie czegoś więcej niż chłodny profesjonalizm. Już od dawna lubię jej charakter i dziwactwa - jej strach przed cukrem sprawia, że jej postać jest bardziej wyrazista i realna.
[...]
Chyba powinnam wspomnieć o relacji Adriana z Sydney. Mogę tylko powiedzieć, że czasami płakałam, a czasami się śmiałam. Jednak i tak moje serce pozostaje rozbite.
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/06/zota-lilia-rec-100.html
[...]W Złotej lilii, tak jak i w Kronikach krwi narratorką jest Sydney, która zmienia się wraz z każdą kolejną stroną. Już od dawna toczy się wojna między Sydney, która jest wierna nauczaniom alchemików, temu, co wpajano jej przez całe życie, która zna cenę, jaką jest złoty tatuaż a...
2015-05-05
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/05/alex-rec-99.html
"Alex", czyli wielowątkowa, nieprzewidywalna, mroczna, brutalna, wyrazista i niezapomniana historia ofiary i kata... kata i ofiary. Bo... nigdy do końca nie wiadomo, kto jest kim.
Dawno nie czytałam tak zaskakującej i starannie rozplanowanej, rozdział po rozdziale, książki. Autor gra nam na uczuciach, porusza i robi w konia. Tak naprawdę aż do końca nie wiemy, o czym właściwie opowiada ta powieść i, przede wszystkim, kto jest katem, kto jest prawdziwym czarnym charakterem.
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2015/05/alex-rec-99.html
"Alex", czyli wielowątkowa, nieprzewidywalna, mroczna, brutalna, wyrazista i niezapomniana historia ofiary i kata... kata i ofiary. Bo... nigdy do końca nie wiadomo, kto jest kim.
Dawno nie czytałam tak zaskakującej i starannie rozplanowanej, rozdział po rozdziale, książki. Autor gra nam na...
2013-06-27
"Ból domaga się, byśmy go odczuwali"
O czym opowiada książka:
Hazel już od trzech lat choruje na raka płuc. Dzięki terapii i lekom jej życie zostało przedłużone. Sądzi, że to koniec, że jej życie dobiega końca, gdy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje Augustusa. Zawierają bliższą znajomość. Wkrótce dziewczyna i chłopak wybierają się na niezwykłą podróż, chcąc dowiedzieć się, czym jest życie i śmierć, miłość i nienawiść, nadzieja i rozpacz oraz jaki ślad człowiek może pozostawić po sobie, co to znaczy być zapomnianym.
Kilka słów ode mnie:
Oczekiwałam, że książka mnie powali, że nie będę w stanie się od niej oderwać. Niczego takiego nie było. Chyba za bardzo wierzyłam w tę książkę. Nie była zła, broń Boże, ale... nie była tak dobra, jak się spodziewałam.
Sądzę jednak, że w tej książce nie jest najważniejszy styl pisania czy pomysł, a sama idea książki, jej przesłanie. Ta powieść ma nam pokazać, że nic nie trwa wiecznie, że kiedy życie się kończy, inne życie się rozpoczyna. Tak rozumiem tę książkę.
Pomysł:
Nie spotkałam się jeszcze z książką, której główny bohater chory był na raka. To dla mnie kompletna nowość. Nie potrafię osądzić, czy to jest dla mnie świetnym pomysłem, czy nie. W końcu ta choroba przytrafia się wielu ludziom, wiele ludzi straciło przez nią życie i to nie pan Green ją wymyślił.
A może jestem w błędzie. Autor sam przekazywał, że ta książka o raku nie jest, tylko o życiu Hazel, owszem, chorej na raka, ale która nie żyje chorobą, a z nią. To bardzo skomplikowane.
Oceniam pomysł na plus. Mimo wszystko. Za to, co w książce zostało opowiedziane, za różne ciekawe wątki.
Styl pisania:
Styl pisania... mi się nie podobał. Tak, nie podobał mi się. Na co drugiej stronie widziałam słowo "okay", i nie obchodzi mnie to, że to było jakby hasło, jakaś przysięga. Denerwowało mnie to bardzo. Spodziewałam się pięknie napisanej powieści, która mogłaby dorównać "Cieniu wiatru", a takiej nie otrzymałam. Była to głęboka, niezwykle poruszająca powieść z beznadziejnym językiem.
Postacie:
Muszę potwierdzić, że postacie były wyjątkowe. Każdy z nich posiadał swój własny charakter. Najbardziej polubiłam główną bohaterkę - Hazel - dziewczynę inteligentną i zabawną (choć wcale nie wydealizowaną). Isaac czy Augustus momentami mnie irytowali. Nie przywiązałam się do większości bohaterów, ale niektóre postacie ceniłam.
Okładka, tytuł, opis z tyłu:
Okładka mi się podoba. Jest piękna, delikatna, niezwykła.
Tytuł to "Gwiazd naszych wina". Nazwa ciekawa.
Opis z tyłu mnie zachęcił, dzięki niemu (i dzięki pochlebnym opiniom) zdecydowałam się na tę powieść.
Ocena: 7/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/06/recenzja-ksiazki-gwiazd-naszych-wina.html
"Ból domaga się, byśmy go odczuwali"
O czym opowiada książka:
Hazel już od trzech lat choruje na raka płuc. Dzięki terapii i lekom jej życie zostało przedłużone. Sądzi, że to koniec, że jej życie dobiega końca, gdy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje Augustusa. Zawierają bliższą znajomość. Wkrótce dziewczyna i chłopak wybierają się na niezwykłą podróż, chcąc dowiedzieć...
2013-08-29
"Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce"
"Zapomnij patrząc na słońce" to książka, która wywołuje u czytelnika skrajne emocje i zachwyca swoją prawdziwością. To książka o rodzinie, która może żyć obok nas, obok naszego domu, czy nawet w tym samym budynku mieszkalnym.
Trudne tematy, ujęte w książce, postanowiła poruszyć Katarzyna Mlek, od lat zajmująca się malarstwem, fotografią, muzyką i pisaniem, trzydziestosześcioletnia polska pisarka. Jest ona również autorką książek "Za firewallem" oraz zbioru poezji zatytułowanego "Zawodowa królowa". Pisze książki nieco lżejsze, jak i te trudniejsze.
A do tych trudniejszych należy właśnie "Zapomnij patrząc na słońce".
"Każdy głupi może obiecać bogactwo, szczęście, zdrowie i miłość. Każdy, nawet byle jaka wróżka. Nieszczęście to wyzwanie. Mało kto chce się z nim zmierzyć"
Życie Hanki Borowskiej jest koszmarem. Za dnia dręczona jest przez matkę Sabinę, brutalną, niezrównoważoną pijaczkę, która bije ją i znęca się nad nią, fizycznie jak i psychicznie, zwracając uwagę na własne "nieszczęście" i okropne życie, jakie sama sobie stworzyła. Wszelką złość przelewa na małą dziewczynkę.
Lecz noc jest równie niebezpieczna. Sny, które nawiedzają Hankę, są okrutne i brutalne. A co gorsza, tak bardzo realistyczne. Postać czarnego kruka, towarzyszącego każdej wizji, niosącego ze sobą jedynie cierpienie i śmierć, przeraża ją. Okropne wizje towarzyszą na każdym kroku. Koszmar trwa, trwa i trwa. A spojrzenie na słońce, ponoć przynoszące ulgę i zapomnienie, już nie pomaga...
Wraz z kolejnymi dniami, latami, jest coraz gorzej. Kruk nie odpuszcza. Przynosi ze sobą coraz to gorsze koszmary, kombinacje przerażających scen przemocy. Pozostawia Hance tylko nierozwiązane zagadki. Każe zgadywać.
Ale to przecież tylko sny, prawda? Głupie sny...
"To jest gra, gra, w której nie zdradza się wszystkiego"
Piękna, hipnotyzująca okładka jest jedynie wstępem do niezwykłej, niezapomnianej historii. Jedynie przedsmakiem. I choć jest jednym z niewielu, które zapadają głęboko w pamięć i które mają w sobie prawdziwą magię, oczarowują i urzekają, obraz małej dziewczynki i przerażającego kruka blednie, kiedy kończy się ostatnie zdanie. Wtedy pozostają jedynie emocje, połączenie strachu ze wruszeniem, uśmiech na twarzy, drżące ręce i łzy, spływające po policzku.
Obok tej książki nie można przejść obojętnie. Nie można po prostu patrzeć na słowa. Tę książkę się czuje. Wzbudza ona wielkie emocje. Otwiera oczy. Bo faktem jest, że małych dzieci, nad którymi znęcają się rodzice, bijąc je i wyzywając od najgorszych, jest mnóstwo. A my, chociaż mieszkamy zaraz obok, nie robimy nic w tej sprawie. Siedzimy cicho i martwimy się o siebie. Nie obchodzi nas, że za ścianą pewna osoba, żyjąca istota, myśląca i kochająca tak jak my, właśnie przeżywa najgorszy koszmar.
Autorka tej powieści ma wielki talent. Bo choć książka nie jest przesiąknięta pięknymi, barwnymi wyrażeniami, opisy nie są długie, to... nie przeszkadza to w czytaniu. Ba, sądzę, że ta książka ma swój charakter, a pisarka swój własny styl. Dzięki niemu książkę czyta się szybciej, łatwiej, a wydarzenia następujące zaraz po sobie dają szokujący, niezwykły efekt.
Symbolem wszystkich nieszczęść małej Hanki jest czarny kruk. Postać, która przeraża, ciekawi i intryguje. Postać, którą każdy odbiera inaczej, postać, która dla każdego oznacza coś zupełnie innego. Jedni mają go za przyjaciela, drudzy za wroga, lecz każdy, absolutnie każdy, odczuwa strach, patrząc na jego czarne jak noc skrzydła. Kruk to postać symbolizująca granicę między snem a jawą, symbolizująca ból i śmierć oraz pytania, na które szukamy odpowiedzi. Które nas dręczą, prześladują, nigdy nie odchodzą w niepamięć.
I mnie książka pozostawiła pytania, na którymi cały czas pracuję. I może, kiedyś, patrząc na słońce, odpowiedź sama do mnie przyjdzie, niespodziewanie, wszystkie emocje wrócą, a przed oczami stanie, na nowo, magia całej tej książki, każdego zdania i każdego słowa.
"Zapomnij patrząc na słońce" to jedna z najlepszych książek, jakich miałam przyjemność ostatnio czytać. Brutalna, trzymająca w napięciu. Można pochłonąć ją jednej nocy, kiedy to, właśnie wtedy, nie mogąc zasnąć z obawy przed cierpieniem, odczuwamy jedynie krztynę tego, co czuła Hanka. Co przeżywała każdego dnia, każdej nocy.
To jedna z niewielu powieści, których się nie zapomina. Nawet patrząc na słońce...
Ocena: 9/10.
Recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2013/09/recenzja-ksiazki-zapomnij-patrzac-na.html
"Śpij, kochanie, zapomnisz, jak spojrzysz na słońce"
"Zapomnij patrząc na słońce" to książka, która wywołuje u czytelnika skrajne emocje i zachwyca swoją prawdziwością. To książka o rodzinie, która może żyć obok nas, obok naszego domu, czy nawet w tym samym budynku mieszkalnym.
Trudne tematy, ujęte w książce, postanowiła poruszyć Katarzyna Mlek, od lat zajmująca się...
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/wybacz-mi-leonardzie-rec-111.html
Niezwykle przejmująca, okrutna, życiowa, mądra, ważna i piękna książka. Kolejna metafora. Kilka obrazów, kilka prostych słów, kilka wewnętrznych monologów i tysiące emocji. Po raz kolejny Quick zostawia nas bez odpowiedzi, pozwala marzyć, pozwala przewidywać i liczyć na to, że los się uśmiechnie do naszego niezrozumianego, zapomnianego przez świat bohatera. Naprawdę trudno jest trafić na jedną z tak wartościowych książek. Autor porusza w niej niezwykle ważne tematy - cierpienia, niezrozumienia, samotności, zobojętnienia, inności, chęci zaistnienia, bycia, życia. A wszystko ubrane jest w ten niemal dziecinnie prosty styl, który wprost uwielbiam. Nadaje on charakter wszystkim powieściom Quicka, wyróżnia autora spośród milionów innych. Pierwszy raz natknęłam się na wykorzystanie przypisów w sposób, w jaki zrobił to Quick - stworzenie w nich wolnych, pourywanych, lecz zgodnych z odniesieniem myśli, które bardzo często zabierały całą stronę, czasem dwie.
Książka jest jakby głową Leonarda - piękną otchłanią pełną lęków, marzeń, myśli. Spomiędzy słów wyziera autentyczność, prawdziwość emocji, które przeżywał Peacock, jego dojrzałość. Rzadko kiedy mam do czynienia z faktycznie żywym bohaterem, lecz czytając Wybacz mi, Leonardzie naprawdę miałam wrażenie, że rozmawiam z dawno niewidzianym przyjacielem.
Cała recenzja - http://roue-swiat-ksiazek.blogspot.com/2016/03/wybacz-mi-leonardzie-rec-111.html
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toNiezwykle przejmująca, okrutna, życiowa, mądra, ważna i piękna książka. Kolejna metafora. Kilka obrazów, kilka prostych słów, kilka wewnętrznych monologów i tysiące emocji. Po raz kolejny Quick zostawia nas bez odpowiedzi, pozwala marzyć, pozwala przewidywać i liczyć na to, że...