-
ArtykułyLiteracki kanon i niezmienny stres na egzaminie dojrzałości – o czym warto pamiętać przed maturą?Marcin Waincetel16
-
ArtykułyTrendy kwietnia 2024: młodzieżowy film, fantastyczny serial, „Chłopki” i Remigiusz MrózEwa Cieślik2
-
ArtykułyKsiążka za ile chcesz? Czy to się może opłacić? Rozmowa z Jakubem ĆwiekiemLubimyCzytać2
-
Artykuły„Fabryka szpiegów” – rosyjscy agenci i demony wojny. Polityczny thriller Piotra GajdzińskiegoMarcin Waincetel2
Biblioteczka
Ciekawa koncepcja, żeby nie tylko opisać tę samą historię z perspektywy 3 osób, ale do tego jeszcze przy okazji pokazywania domu agentowi, czy oglądania albumu ze zdjęciami. Do tego jeszcze pisane jest to w czasie teraźniejszym. Ciekawy zabieg, niespotykany. Historia ciekawa, ale nie podobało mi się ciągłe pieprzenie, rżnięcie, obicągania fiuta, czy sranie. Trochę tego za dużo, jak na jedną książkę.
Ciekawa koncepcja, żeby nie tylko opisać tę samą historię z perspektywy 3 osób, ale do tego jeszcze przy okazji pokazywania domu agentowi, czy oglądania albumu ze zdjęciami. Do tego jeszcze pisane jest to w czasie teraźniejszym. Ciekawy zabieg, niespotykany. Historia ciekawa, ale nie podobało mi się ciągłe pieprzenie, rżnięcie, obicągania fiuta, czy sranie. Trochę tego za...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-09-23
Bardzo się męczyłąm z tą książką. Nie mogłam wpaść w rytm czytania, nie pochłonęła mnie. Kiedy musiałam przerwać lekturę, to ani razu nie było momentu żalu, tak jak to bywa, kiedy powieść mnie porwie. Nudziłą mnie ta historia. W przeciwieństwie do innych powieści Morton, przeszłość należy do wielu bohaterów, chociaż przypuszczam, że zamysł był taki, że przeszłość mależy do domu. Bardzo romantyczna koncepcja.Poworty do przeszłości nużące. Za każdym razem inna historia. Momentami po prostu skanowałam treść szukając czegoś istotnego. . Pewnie dlatego na końcu nie wiem, co miała symbolizowac moneta w dłoni Juliet. Wątki rozwiązane połowicznie. Historia z Tamtą Nocą mocno wydumana. Ogólnie słabo i nudno.
Bardzo się męczyłąm z tą książką. Nie mogłam wpaść w rytm czytania, nie pochłonęła mnie. Kiedy musiałam przerwać lekturę, to ani razu nie było momentu żalu, tak jak to bywa, kiedy powieść mnie porwie. Nudziłą mnie ta historia. W przeciwieństwie do innych powieści Morton, przeszłość należy do wielu bohaterów, chociaż przypuszczam, że zamysł był taki, że przeszłość mależy do...
więcej mniej Pokaż mimo toZacznę od tego, że historia ta z Dziennikiem Bridget Jones i z filmem To właśnie miłość ma bardzo mało wspólnego. Chyba tylko miejsce akcji, Londyn. Nie jest to też typowo świąteczna opowieść, Bożego Narodzenia jest tu stosunkowo niewiele. Ale to nie obniża mojej oceny. Zupełnie nie tego się spodziewałam. Chyba dlatego dopiero teraz przeczytałam tę książkę, chociaż kupilam ją tuż przed Bożym Narodzeniem 2019. Sądziłam, że to będzie zabawna opowieść jakich wiele, którą zapomnę chwilę po przeczytaniu, ale pozwoli mi poczuć świąteczny klimat. Dostałam piękną, nostalgiczną historię o miłości i przyjaźni. O przemijaniu, o trudnych wyborach. Nastawiłam się na wybuchy śmiechu w trakcie lektury, tymczasem już dawno tyle nie płakałam czytając jakąś książkę. Właśnie skończyłam czytać końcówkę już trzeci raz i znowu się poryczałam ;-) Historia pod każdym względem chwytająca za serce. Polecam.
Zacznę od tego, że historia ta z Dziennikiem Bridget Jones i z filmem To właśnie miłość ma bardzo mało wspólnego. Chyba tylko miejsce akcji, Londyn. Nie jest to też typowo świąteczna opowieść, Bożego Narodzenia jest tu stosunkowo niewiele. Ale to nie obniża mojej oceny. Zupełnie nie tego się spodziewałam. Chyba dlatego dopiero teraz przeczytałam tę książkę, chociaż kupilam...
więcej mniej Pokaż mimo toJedna z moich ukochanych książek z dzieciństwa. Przepiękne rysunki, które kopiowałam do moich zeszytów, piękny tekst. Poszukam, może gdzieś ją jeszcze kupię, bo niestety egzemplarz z dzieciństwa zaginął.
Jedna z moich ukochanych książek z dzieciństwa. Przepiękne rysunki, które kopiowałam do moich zeszytów, piękny tekst. Poszukam, może gdzieś ją jeszcze kupię, bo niestety egzemplarz z dzieciństwa zaginął.
Pokaż mimo to2019
Spodziewałam się dużo więcej po tym cyklu. Zawiodłam się. Po trzecią część nie sięgnę.
Spodziewałam się dużo więcej po tym cyklu. Zawiodłam się. Po trzecią część nie sięgnę.
Pokaż mimo to2019
Początkowo trochę dziwna, potem jednak wciąga niczym trąba powietrzna, wywołuje wzruszenie i rozbawienie, łzy i śmiech. Do tego klimat angielskiej wsi i nie potrzeba mi więcej, żeby cieszyć się lekturą.
Początkowo trochę dziwna, potem jednak wciąga niczym trąba powietrzna, wywołuje wzruszenie i rozbawienie, łzy i śmiech. Do tego klimat angielskiej wsi i nie potrzeba mi więcej, żeby cieszyć się lekturą.
Pokaż mimo to2018
Kolejna wspaniała książka Morton, od której nie sposób się oderwać. Polecam
Kolejna wspaniała książka Morton, od której nie sposób się oderwać. Polecam
Pokaż mimo to2020-03-01
Początek nasuwa mi skojarzenia z Błękitnym Zamkiem L.M. Montgomery: zahukana brzydka/gruba bohaterka traktowana przez matkę jak niepełnosprawne dziecko dowiaduje się, że jest ciężko chora i z dnia na dzień zmienia swoje życie i nie zważając na skandal zostaje gosposią u wdowca/porzuconego przez żonę faceta. Tyle że w BZ jest lekkość, jest urok, no i piękny styl. Słodkie życie to banalna historia ze słabo skonstruowanymi postaciami. Zachowanie Kornelii irytujące, zwłaszcza ucieczka z domku w górach, ignorowanie dyrektora (zapomniałam imienia) i rozczarowanie, że w końcu odpuścił i zaprzestał prób kontaktu. O losie! Toż to telenowela latynoska! Można przeczytać, jeśli nic innego akurat pod ręką nie ma, ale jeśli w bibliotece wpadnie wam w ręce, to sugeruję odłożyć na półkę i buszować dalej.
PS. Jeszcze uwaga odnośnie ocen: 4 - może być, 5 - przeciętna. Moim zdaniem powinno być odwrotnie. Dla mnie przeciętna, na 4 punkty.
Początek nasuwa mi skojarzenia z Błękitnym Zamkiem L.M. Montgomery: zahukana brzydka/gruba bohaterka traktowana przez matkę jak niepełnosprawne dziecko dowiaduje się, że jest ciężko chora i z dnia na dzień zmienia swoje życie i nie zważając na skandal zostaje gosposią u wdowca/porzuconego przez żonę faceta. Tyle że w BZ jest lekkość, jest urok, no i piękny styl. Słodkie...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-12-31
czas poświęcony na tę książkę uważam za stracony. Męczyłam się, ale brnęłam dalej czekając na COŚ. Przyznaję też, że trochę mnie intrygowało, jaki związek z Isą ma Igor. Książka jest nudna, poboczne mini wątki wrzucane co i rusz przez autorkę niepotrzebne i nie mające żadnego związku z historią. Wypady w przyszłość lub przeszłość podobnie. Dziwna konstrukcja powieści. Zakończenie bez zakończenia. Czytelnik sam ma sobie dopowiedzieć. Nie polecam.
czas poświęcony na tę książkę uważam za stracony. Męczyłam się, ale brnęłam dalej czekając na COŚ. Przyznaję też, że trochę mnie intrygowało, jaki związek z Isą ma Igor. Książka jest nudna, poboczne mini wątki wrzucane co i rusz przez autorkę niepotrzebne i nie mające żadnego związku z historią. Wypady w przyszłość lub przeszłość podobnie. Dziwna konstrukcja powieści....
więcej mniej Pokaż mimo to
Nie wiem, czy jestem już znużona tą serią, czy po prostu ta część jest słaba, ale czytało mi się to źle. Jakby autorkę opuściła wena. Nie wciągnęła mnie ta historia, momentami wręcz nudziła. Bohaterowie bardzo nienaturalni: zły Zed, zła Ulrika, zły syn Beryl (nawet nie pamiętam jego imienia) anielsko dobra Tiggy, Charlie bez wad, taki dobry, szlachetny. No słabe to, mało życiowe. W dodatku odnoszę wrażenie, że o wojnie domowej autorka niewiele przeczytała. Źli nacjonaliści, dobrzy socjaliści. Nacjonaliści chcący powrotu króla?! No i oczywiście nie mogło zabraknąć malutkiego, ale jednak, wątku LGBT. Bez żadnego związku z fabułą. Dochodzę do wniosku bez takich wstawek książka nie może liczyć na jej wydanie. Takie czasy.
Irytowało mnie traktowanie Tiggy jak niepełnosprawnej przez matkę i Charly'ego, trzymanie pod kluczem i zakaz wychodzenia nawet na spacer wokół domu. W ogóle ten fragment, który Tiggy spędziła w zamku był jakiś mroczny, zachowanie matki i Klaudii dziwne. Jakby to była siedziba jakiejś sekty, a nei dom rodzinny.
Raziło nadużywanie słowa: zamruczałam zamiast np. pomyślałam, szepnęłam, powiedziałam do siebie. Nic tylko zamruczałam. Może to kwestia tłumaczenia. Tak czy siak, irytujące.
Może dobrze, że nie ma jeszcze kolejnej części dostępnej w Polsce, bo chyba potrzebuję przerwy.
Nie wiem, czy jestem już znużona tą serią, czy po prostu ta część jest słaba, ale czytało mi się to źle. Jakby autorkę opuściła wena. Nie wciągnęła mnie ta historia, momentami wręcz nudziła. Bohaterowie bardzo nienaturalni: zły Zed, zła Ulrika, zły syn Beryl (nawet nie pamiętam jego imienia) anielsko dobra Tiggy, Charlie bez wad, taki dobry, szlachetny. No słabe to, mało...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKsiążka z gatunku przytulnych, według mojej prywatnej klasyfikacji. Pełna ciepła, życiowej mądrości, postaci, które łatwo polubić i wyobrazić sobie, że to nasze przyjaciółki. Zwykła historia o zwykłych kobietach. A jednak w masie powieści o dziennikarkach, pracownicach agencji reklamowych, rzutkich kobietach interesu, ta powieść to miła odmiana, przeczytać książkę, której głównymi bohaterkami są zwykłe "sklepowe". Monika Oleksa ma charakterystyczny styl, który bardzo mi się podoba. Prozaiczną codzienność ubiera w poezję. Bo jej proza ma w sobie coś z poezji. Przy tym nie jest sztuczna. Czas spędzony z tą powieścią to był miły czas. Polecam, bo warto.
Książka z gatunku przytulnych, według mojej prywatnej klasyfikacji. Pełna ciepła, życiowej mądrości, postaci, które łatwo polubić i wyobrazić sobie, że to nasze przyjaciółki. Zwykła historia o zwykłych kobietach. A jednak w masie powieści o dziennikarkach, pracownicach agencji reklamowych, rzutkich kobietach interesu, ta powieść to miła odmiana, przeczytać książkę, której...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-09-11
Nie, nie i jeszcze raz nie! Sama historia mogłaby się obronić, gdyby nie fatalnie skonstruowane postaci. Autorka kompletnie nie potrafiła stworzyć postaci zranionego faceta, Macieja. Cały czas czytając rozdziały pisane z jego perspektywy miałam wrażenie, ze czytam o kobiecie. Kompletna porażka. Alicja - niby silna matka Polka, ale cały czas jęcząca: Marek, Marek, Marek. Niczym jingle w radiowej Trójce: "Ja chcę do Marka... Ja chcę do Marka..." I nic to, że o Marku wiemy wystarczajaca, żeby popukać się w głowę na myśl o spędzeniu życia z kimś takim. Ala i tak chce do Marka. Dialogi Ali z szefową - jakaś pomyłka. Rozmowa o puszczaniu przez kobiety bąków w czasie pilatesu co najmniej dziwna. Postać szefowej skonstruowana na podobnych zasadach, na jakich w bajkach tworzone są postaci macoch, czarownic i wiedźm. Jola - przyjaciółka. Nie lubię, kiedy przyjaciółki ciągle sobie powtarzają,jak się kochają. Przepraszam, ale życie to nie jest amerykański serial. Bo to chyba z nich wzięła się moda na to ciągłe: Kocham cię, jesteś moją przyjaciółką. Blee. No a już scena, kiedy dwie dorosłe, wydawać by się mogło, rozsądne, kobiety, piją herbatkę, która ma przyciągnąć miłość, herbatkę, która kosztowała majątek, bo przecież wszystkiego trzeba spróbować, żeby znaleźć miłość, kazała mi się zastanowić, ile lat ma autorka tego dzieła. Jestem w jego połowie i chyba odpuszcze, bo szkoda czasu.
Edit: złe mnie podkusiło i kontynuowałam tę książkę i powiem tak: jak żyję, nie spotkałam w powieściach tak głupiej głównej bohaterki. Cóż za pokrętny umysł posiada osoba, która stworzyła tak idiotyczną postać? Laska ma przy sobie faceta, który chyba jest święty, skoro znosi jej wieczne humory, chamskie teksty i niezdecydowanie (kolejna fatalnie skonstruowana postać tej powieści), ale nie, ona nie może się cieszyć szczęściem. Błaga byłego, który nawet nie udaję, że ją szanuję, żeby wrócił, że ona się poprawi, kupiła mieszkanie i że mogą to naprawić, bo ich córka musi mieć biologicznego tatusia. Alusia ciągle beczy, ciągle szuka dziury w całym, ale w końcu daje się przekonać, że Maciej może jednak ją kocha, ale jakoś tak, Alutka sama nie wie jak, przypadkiem otwiera jego skrzynkę mailową. No przypadkiem. Ta skrzynka to ja właściwie zaatakowała i sama się otworzyła. 460 stron bełkotu. Nie wiem, jak to możliwe, żeby tak rozwlec tę historię.
Nie, nie i jeszcze raz nie! Sama historia mogłaby się obronić, gdyby nie fatalnie skonstruowane postaci. Autorka kompletnie nie potrafiła stworzyć postaci zranionego faceta, Macieja. Cały czas czytając rozdziały pisane z jego perspektywy miałam wrażenie, ze czytam o kobiecie. Kompletna porażka. Alicja - niby silna matka Polka, ale cały czas jęcząca: Marek, Marek, Marek....
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-20
Książka o niczym z garścią karykaturalnych, irytujących postaci. Miało być zabawnie, ale nie wyszło. Autorka prezentuje tzw. "fajnizm" w stylu. Ja tak pisałam w pamiętniku, kiedy byłam nastolatką. Zbiór oderwanych od siebie historyjek o niczym, brak ciągłości. Książka tak nudna, że nawet korek w drodze do pracy nie był w stanie mnie do niej przekonać. Wolałam przyglądać się współpasażerom, niż czytać. Nie dokończyłam i na pewno nie sięgnę po kolejne części. Nadużywanie określenia "ślubny" w odniesieniu do męża jest co najmniej irytujące. Fragment, kiedy Ludwik przychodzi do żony późnym wieczorem, po obejrzeniu meczu, i mówi, że ta MUSI mu wypełnić dzienniki i obliczyć średnie, bo on jutro ma radę, jest szokujący. A jeszcze bardziej szokujące jest to, że Zuza się zgadza w zamian za 2 bluzki. Na tym nie koniec, bo za chwilę następuje kolejny szok, kiedy Zuza odkrywa, że jej mąż nie wpisał do dzienników swojego przedmiotu, więc ona bierze oceny uczniów z kosmosu, na podstawie ocen z innych przedmiotów ocenia, kto jest dobry z historii, a kto nie. I wystawia ocenę końcową. Ewidentnie autorka musiała słyszeć o takiej akcji, bo ciężko sobie coś takiego wymyśleć.
Co najbardziej zapamiętałam, to fakt, że małżeństwo nauczycieli stać na trzystumetrowy dom, ale nie stać na skarpetki dla dziecka.
Książka o niczym z garścią karykaturalnych, irytujących postaci. Miało być zabawnie, ale nie wyszło. Autorka prezentuje tzw. "fajnizm" w stylu. Ja tak pisałam w pamiętniku, kiedy byłam nastolatką. Zbiór oderwanych od siebie historyjek o niczym, brak ciągłości. Książka tak nudna, że nawet korek w drodze do pracy nie był w stanie mnie do niej przekonać. Wolałam przyglądać się...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-17
Kocham góry, ale nie bywam w nich tak często, jak bym tego pragnęła, dlatego widząc ten tytuł, od razu zdjęłam książkę z półki w bibliotece licząc na to, że chociaż w ten sposób wrócę do miejsc, które kocham. No cóż, tytuł równie dobrze mógłby brzmieć "Niebo pod Kopcem Kościuszki" albo "Niebo nad Górką Szczęśliwicką" ;-) Poza wspomnianą kilka razy Śnieżką o górach nie ma tu nic.
Początek nawet intrygujący, ale z czasem główna bohaterka zaczęła irytować, styl narracji razić. Nie podobały mi się idiotyczne zdrobnienia imion: Mińcia, Ocia, Nati, Łucka, Nisia. I jakby dla kontrastu do tych pieszczotliwych wyrazów - kurwy, chuje, pierdle. No i czemu miał służyć epizod z hemoroidami psa i opisem, jak właściciel smaruje psu tyłek maścią?Ani to zabawne było, ani pouczające, ani interesujące. A tajemnica, za którą goniła Kinga banalna i przewidywalna.
Oczywiście, jak przystało na szanującą się polską powieść współczesną, nie mogło zabraknąć słów kilku o diecie bezmięsnej ;-) i negatywnym stosunku do Kościoła i Boga.
Kocham góry, ale nie bywam w nich tak często, jak bym tego pragnęła, dlatego widząc ten tytuł, od razu zdjęłam książkę z półki w bibliotece licząc na to, że chociaż w ten sposób wrócę do miejsc, które kocham. No cóż, tytuł równie dobrze mógłby brzmieć "Niebo pod Kopcem Kościuszki" albo "Niebo nad Górką Szczęśliwicką" ;-) Poza wspomnianą kilka razy Śnieżką o górach nie ma tu...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-01
Po pierwszej części, która mi się nie podobała, nie miałam ochoty sięgać po część drugą, ale w nawale przedświątecznych obowiązków nie miałam czasu na wizytę w bibliotece, więc przeczytałam tę jedyną, która mi została. Niestety drugi tom nie jest lepszy od pierwszego. Przede wszystkim irytowała mnie główna bohaterka. Ucieleśnienie dobroci i słodyczy. No Matka Boska! Nie podobał mi się sposób nakreślenia sylwetki Kuby, takie oczywisty, mający pokazać, że to jednak dupek. Ani trochę nie wciągnął mnie wątek syberyjski i banalna przyczyna utraty ukochanego przez Miecię. Z reguły, kiedy powieść ma dwie płaszczyzny czasowe, przeszłość zaintryguje mnie na tyle, żeby po zakończeniu lektury zgłębić temat, dowiedzieć się więcej. Tu nie było tego efektu ubocznego. Powieść ta, jak pisze sama autorka w podziękowaniu, miał być hołdem dla wszystkich, którzy cierpieli przez zsyłki na Syberię. Nie dostrzegłam tu tego hołdu. A już kuriozalny dla mnie był wtręt na temat diety eliminacyjnej! To chyba jakieś hobby autorki, bo to już kolejna jej powieść, w której natykam się na temat diet. Lena w kilka dni uzdrawia babcię, a na dodatek przekonuję sąsiadkę staruszkę do diety eliminacyjnej. Sąsiadka bez problemu przestawia się na taką dietę i w kilka dni pozbywa się bólu stawów. Oczywiście ;-) Przecież zmiana nawyków żywieniowych to żaden problem, zwłaszcza dla starszych osób. Odkrycie w tydzień, co nam szkodzi i czego unikać, to też zwykła rzecz. Żeby była jasność: nic do tej diety nie mam, mało tego, wierzę, że coś jest na rzeczy, ale wrzucanie tego do powieści jest śmieszne.
Po pierwszej części, która mi się nie podobała, nie miałam ochoty sięgać po część drugą, ale w nawale przedświątecznych obowiązków nie miałam czasu na wizytę w bibliotece, więc przeczytałam tę jedyną, która mi została. Niestety drugi tom nie jest lepszy od pierwszego. Przede wszystkim irytowała mnie główna bohaterka. Ucieleśnienie dobroci i słodyczy. No Matka Boska! Nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12
Miałam chyba zbyt wygórowane oczekiwania. Jakoś nie potrafię dostrzec w tej książce nic więcej, poza love story dla nastolatków. Obiecujący początek, bardzo sugestywnie opisany stan duszy dziewczyny, której rodzina przeżyła dramat samobójstwa. Dobrze pokazane poczucie wyobcowania. Jednak od momentu, kiedy ona i on zakochują się w sobie, to już jest zwyczajne czytadło z elementami Beverly Hills 90210, Mody na sukces i brazylijskiej telenoweli. Mamy tu kobietę, która przed laty odrzuciła miłość i teraz się nad sobą użala, inną, która niemal z dnia na dzień wychodzi z głębokiej depresji, niedomówienia, błędna interpretacja i brak komunikacji prowadzące do rozstania, kłamstwa, odrzucenie ukochanej osoby pod pretekstem ochrony, a jednocześnie nadzieja, że ta osoba odtrącić się nie da, a następni eoburzenie, że się odtrącić dała. A na koniec ośli upór, który służy tylko temu, żeby książka miałą więcej stron. Za nieuzasadnione uśmiercenia psa powinnam odjąć kolejną gwiazdkę, ale wtedy byłoby "może być" a w mojej opinii "przeciętna" lepiej oddaje moją opinię o tej powieści.
Miałam chyba zbyt wygórowane oczekiwania. Jakoś nie potrafię dostrzec w tej książce nic więcej, poza love story dla nastolatków. Obiecujący początek, bardzo sugestywnie opisany stan duszy dziewczyny, której rodzina przeżyła dramat samobójstwa. Dobrze pokazane poczucie wyobcowania. Jednak od momentu, kiedy ona i on zakochują się w sobie, to już jest zwyczajne czytadło z...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-09
Żadna to baśniowa opowieść, a zwykłe czytadło dla pensjonarek. Nijakie, mdłe, bez polotu. Styl godny właśnie pensjonarki. Kolejna miastowa, która odnalazła szczęście na wsi. Żeby to jeszcze była wieś! To jakiś sztuczny twór zamieszkały przez przyjezdnych, którzy znaleźli pracę w jedynym zakładzie, czyli w wytwórni herbatek i ziółek. Jedyna osoba mieszkająca tam autochtonka na co dzień jest zaniedbaną miejscową znachorką/wiedźmą ze złotym zębem, ale na czas odwiedzin córki warszawianki przeobraża się w damę z wypielęgnowanymi paznokciami. Tak jak sztuczna jest osada, tak i sztuczna jest cała historia. Szkoda czasu.
Żadna to baśniowa opowieść, a zwykłe czytadło dla pensjonarek. Nijakie, mdłe, bez polotu. Styl godny właśnie pensjonarki. Kolejna miastowa, która odnalazła szczęście na wsi. Żeby to jeszcze była wieś! To jakiś sztuczny twór zamieszkały przez przyjezdnych, którzy znaleźli pracę w jedynym zakładzie, czyli w wytwórni herbatek i ziółek. Jedyna osoba mieszkająca tam autochtonka...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-11-19
Skuszona uroczą okładką i zachęcającym opisem sięgnęłam po tę książkę i teraz, po jej skończeniu, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie była ona warta mojego czasu, nie była warta tego, żeby ją rezerwować w bibliotece. Książka o wszystkim i o niczym. Z przedstawionych historii nic właściwie nie wynika, nie znajduję żadnej konkluzji. Nic. Ot wycinek czyjegoś życia. Z niewiadomego powodu książka naszpikowana jest spotkaniami Julii z ludźmi, o których ma pisać reportaże. I nic z tych spotkań nie wynika. Za każdym razem Julia obiecuje, że napisze wspaniały artykuł. I tyle. Nie wiemy, jaki wpływ na ludzi, na rzeczywistość wywierają te artykuły.
Prawie wszyscy w tej książce są rozwiedzeni. Dramat jakiś.
Nie polecam. Już chyba lepiej przeczytać instrukcję obsługi pralki.
Skuszona uroczą okładką i zachęcającym opisem sięgnęłam po tę książkę i teraz, po jej skończeniu, mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie była ona warta mojego czasu, nie była warta tego, żeby ją rezerwować w bibliotece. Książka o wszystkim i o niczym. Z przedstawionych historii nic właściwie nie wynika, nie znajduję żadnej konkluzji. Nic. Ot wycinek czyjegoś życia. Z...
więcej mniej Pokaż mimo to
Tak dużo słów, tak mało treści. Wielokrotnie miałam wrażenie, że autorka wrzuca całe zbitki wyrazów tzw. magicznych, bez jakiegolowiek sensu, byle tylko było jak najwiecej słów. Magicznych słow.
Poza imionami bohaterów nie widzę tu aboslutnie żadnego związku z Czekoladą. Narracja prowadzona przez 3 bohaterki, ale tego w ogóle nie czuć, bo styl każdej z nich jest identyczny, więc początek każdego rozdziału to próba rozszyfrowania, która z nich tym razem plecie trzy po trzy. Nie ma w tej książce subtelnej magii, czaru pierwszej części. Jest cała masa słów związanych z magią, rzucanie czarami, hokus pokus itp, kóre miały chyba zrobić na czytelniku wrażenie, ale jak dla mnie stwarzają tylko wrażenie śmietnika. Zostało mi jeszcze 100 stron i nie wiem, czy dotrwam do końca, bo mnie ta książka mocno wkurza. Zabrałam ze sobą na wakację dwie pozostałe części cyklu, ale nie mam ochoty do nich zaglądać.
Tak dużo słów, tak mało treści. Wielokrotnie miałam wrażenie, że autorka wrzuca całe zbitki wyrazów tzw. magicznych, bez jakiegolowiek sensu, byle tylko było jak najwiecej słów. Magicznych słow.
więcej Pokaż mimo toPoza imionami bohaterów nie widzę tu aboslutnie żadnego związku z Czekoladą. Narracja prowadzona przez 3 bohaterki, ale tego w ogóle nie czuć, bo styl każdej z nich jest...