rozwińzwiń

Star Wars: Ronin

Okładka książki Star Wars: Ronin Emma Mieko Candon
Okładka książki Star Wars: Ronin
Emma Mieko Candon Wydawnictwo: Wydawnictwo Olesiejuk Seria: Kanon Star Wars [Olesiejuk] fantasy, science fiction
448 str. 7 godz. 28 min.
Kategoria:
fantasy, science fiction
Seria:
Kanon Star Wars [Olesiejuk]
Tytuł oryginału:
Star Wars: Visions: Ronin. A Visions Novel
Wydawnictwo:
Wydawnictwo Olesiejuk
Data wydania:
2022-11-25
Data 1. wyd. pol.:
2022-11-25
Liczba stron:
448
Czas czytania
7 godz. 28 min.
Język:
polski
ISBN:
9788382623208
Tłumacz:
Krzysztof Kietzman
Tagi:
StarWars GwiezdneWojny Visions Ronin
Średnia ocen

4,9 4,9 / 10

Oceń książkę
i
Dodaj do biblioteczki

Porównaj ceny

i
Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami
W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni.
Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie:
• online
• przelewem
• kartą płatniczą
• Blikiem
• podczas odbioru
W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę.
Ładowanie Szukamy ofert...

Patronaty LC

Książki autora

Mogą Cię zainteresować

Oceny

Średnia ocen
4,9 / 10
22 ocen
Twoja ocena
0 / 10

OPINIE i DYSKUSJE

Sortuj:
avatar
2312
2134

Na półkach: , ,

Inspirowana pierwszymi szkicami Nowej Nadziei i kulturą wschodu, tematycznie mogła by należeć do najciekawszych w serii.

Jest jednak jedną z najgorszych i to wliczając stary kanon - a przecież konkurencja jest spora! Wtórna historia, zajechany klimat tak sagi jak i Wschodu, naiwne dialogi, płaskie postacie, styl ocierający się o grafomanię. Męczarnia.

Inspirowana pierwszymi szkicami Nowej Nadziei i kulturą wschodu, tematycznie mogła by należeć do najciekawszych w serii.

Jest jednak jedną z najgorszych i to wliczając stary kanon - a przecież konkurencja jest spora! Wtórna historia, zajechany klimat tak sagi jak i Wschodu, naiwne dialogi, płaskie postacie, styl ocierający się o grafomanię. Męczarnia.

Pokaż mimo to

avatar
157
148

Na półkach: ,

Dość długo zabierałam się za lekturę "Ronina" autorstwa Emmy Mieko Candon, bo ukazał się w naszym kraju już pod koniec tamtego roku. Równie długo próbowałam usiąść i napisać recenzję. Bo tak naprawdę nie do końca wiem, jak tę książkę mam oceniać. Jest dość specyficzna.



"Ronin" nie jest częścią obecnego kanonu, a powstał na podstawie jednego z odcinków "Star Wars. Visions". Dało to spore pole do popisu i zaowocowało stworzeniem świata, w którym Jedi niekoniecznie są dobrzy, Sithowie źli, a galaktyką rządzi Cesarstwo. Tylko ten potencjał został koncertowo zmarnowany. Najwięcej dowiadujemy się o Sithach, Jedi co prawda się pojawiają, ale ze świecą szukać ich motywacji, a Cesarstwo właściwie jest tylko tłem. Intrygował mnie zarysowany konflikt o władzę, ale nie dostaliśmy go wcale.



Myślę, że osoby, które lepiej odnajdują się w kulturze Japonii, mogą znaleźć tu coś dla siebie. Ja niestety znam się dość słabo, więc przede wszystkim rzuciły mi się w oczy ciągłe odwołania do duchów i picia herbaty, ale jest tego cała masa. Po prostu ten temat nieszczególnie jest mi bliski, więc osobiście podczas lektury nie bawiło mnie to.



Nie wiem, czy tak naprawdę polubiłam jakiegoś bohatera oprócz Kyuu. Wędrowco wypadało co prawda intrygująco, tajemniczo i irytująco. Do pewnego momentu dzięki temu mnie interesowało, ale potem za bardzo przeciągano wątek i koniec końców straciłam całe zainteresowanie. W porządku czytało mi się też o Yuehiro i Ekiyi, ale nie poczułam z nimi jakiejś więzi.



Jak początek książki czytało się jeszcze w porządku, tak im dalej, tym bardziej się dłużyła. Kolejny raz powtarzano te same motywy z duchami i demonami, a końcówka jest całkiem przekombinowana. Książka nic by nie straciła, gdyby ją sporo skrócić.



Za tłumaczenie książki odpowiada Krzysztof Kietzman i właściwie nie mam do większych uwag. Czasem trafiały się źle odmienione końcówki w związku z Wędrowco. Do samego wyboru rodzaju nijakiego do postaci niebinarnej nie mam uwag. Jest to spójne z wcześniejszymi książkami z uniwersum, a niektóre kontrowersyjne wyboru jak zamiana "Imperium" na "Cesarstwo" nijak mi nie przeszkadzały, a pomagały podkreślać, że to jest inne uniwersum niż te, które znam. Przeszkadzało mi tylko, że Wędrowco i muzykanto było jednocześnie nazywane Lisem, a nie Liso.




Właściwie głównym powodem, dla którego w ogóle ukończyłam czytanie książki, jest kot Kyuu. Był chyba jedyną postacią, którą w tej książce polubiłam, a to o czymś świadczy. Do ostatniej chwili bałam się tylko, że skończy marnie z tą bandą wariatów, ale na szczęście mogłam śledzić jego losy do końca. Jak pani redaktor Magda Kozłowska podsumowała - powinnam sobie zrobić przypinkę z napisem: "Czytam Ronina dla kotka".



Podsumowując, naprawdę ciężko mi tą książkę ocenić. Jest inna, specyficzna i miałoby to potencjał, który niekoniecznie został wykorzystany. Moim zdaniem autorka nie podołała wyzwaniu, chociaż osoby lubiące kulturę japońską zapewne nie zaliczą tego eksperymentu do całkiem nieudanych.

Dość długo zabierałam się za lekturę "Ronina" autorstwa Emmy Mieko Candon, bo ukazał się w naszym kraju już pod koniec tamtego roku. Równie długo próbowałam usiąść i napisać recenzję. Bo tak naprawdę nie do końca wiem, jak tę książkę mam oceniać. Jest dość specyficzna.



"Ronin" nie jest częścią obecnego kanonu, a powstał na podstawie jednego z odcinków "Star Wars....

więcej Pokaż mimo to

avatar
90
90

Na półkach: , ,

Wielkie męki przeżywałem w trakcie czytania tej książki. Autorce chyba chodziło o to, żeby w powieści gwiezdnowojennej przybliżyć trochę historię, kulturę i obyczaje Orientu, ale niestety zakończyło się to wielką katastrofą, bo oto bowiem otrzymujemy opowieść, która pozbawiona jest zarówno typowego dla Star Wars lore, jak i klimatu feudalnej Japonii. W książce nie ma zwrotów akcji, słabo opisane są pojedynki na miecze świetlne, nie istnieją dobre dialogi. No nic tutaj nie wyszło, choć potencjał był spory - przypomnijmy, że powieść powstała na bazie pierwszego odcinka anime Star Wars Visions, jednego z najlepszych epizodów tego serialiku.

Wielkie męki przeżywałem w trakcie czytania tej książki. Autorce chyba chodziło o to, żeby w powieści gwiezdnowojennej przybliżyć trochę historię, kulturę i obyczaje Orientu, ale niestety zakończyło się to wielką katastrofą, bo oto bowiem otrzymujemy opowieść, która pozbawiona jest zarówno typowego dla Star Wars lore, jak i klimatu feudalnej Japonii. W książce nie ma...

więcej Pokaż mimo to

avatar
611
534

Na półkach:

George Lucas tworząc świat "Gwiezdnych wojen" całymi garściami czerpał z bardzo różnorodnych źródeł. Do tychże należy również kultura japońska co bardzo wyraźnie widać w projektach strojów, ale i filozofii. Powieść "Ronin", inspirowana antologią anime "Gwiezdne wojny: Wizje" to dla mnie taki swoisty powrót do korzeni, ale czy potrzebny? Nie jest to #powieść kanoniczna, więc to co przedstawiła nam Autorka w żaden sposób nie wpływa na uniwersum. Mogła zatem zaszaleć, ale tego nie zrobiła. Przedstawiła za to historię Ronina, dawnego Sitha, który prześladowany przez inną wojowniczkę Sithów, pokonaną w jakieś zapadłej dziurze na peryferiach galaktyki, zostaje uwikłany w poszukiwania pewnej czarownicy. Czarownica owa ma moc przywracania umarłych do życia. A na drugim planie rody panów Jedi szykują się do starcia dwóch pretendentów do cesarskiego tronu. Czyta się to dobrze, ale ciążyło mi wrażenie, że książkę można by spokojnie o 100 stron skrócić i nic by fabuła na tym nie straciła. I że w sumie jest to rzecz zupełnie niepotrzebna. Pozycja absolutnie nieobowiązkowa, chwilami ciekawa, ale nieprzełomowa czy zmieniająca podejście do świata przedstawionego.

George Lucas tworząc świat "Gwiezdnych wojen" całymi garściami czerpał z bardzo różnorodnych źródeł. Do tychże należy również kultura japońska co bardzo wyraźnie widać w projektach strojów, ale i filozofii. Powieść "Ronin", inspirowana antologią anime "Gwiezdne wojny: Wizje" to dla mnie taki swoisty powrót do korzeni, ale czy potrzebny? Nie jest to #powieść kanoniczna, więc...

więcej Pokaż mimo to

avatar
1485
991

Na półkach: ,

Świat Gwiezdnych Wojen ma się naprawdę dobrze. Studio Disneya nie po to zainwestowało prawie 4 mld dolarów, by nie mieć z tego zysku. Na ekranach kin i telewizorów goszczą kolejne produkcje… Jednym z elementów rozwoju jest też podtrzymywanie zainteresowania i utrzymywanie uwagi fanów nie tylko produkcjami filmowymi, ale też tworzenie literatury z danego uniwersum. Względnie tanie, w stosunku do produkcji studiów filmowych – prawie że za bezcen.
Produkt „Ronin”.
Początek. Zawiązanie fabuły opiera się na pierwszym, najlepiej ocenianym, odcinku pt. The Duel animowanej serii manga Star Wars Visions. Kolejnym krokiem Candon rozwija fabułę wprowadzając kolejnych bohaterów i tworząc drużynę. Całkiem zgrabne wprowadzenie w fabułę, coś się dzieje, jakoś wszystko się toczy, może być.
Im głębiej w las tym jednak mroczniej. Ze strony na stronę tempo fabuły wyhamowuje i staje się przegadane. Nie do końca kupiłem próby wprowadzania filozoficznych rozważań. Co do akcji, o ile w środku jakieś pozory były zachowane i kilka ciekawszych scen się przytrafiło… O tyle zakończenie – wymęczyło porządnie. Interakcje bohaterów po japońsku bezemocjonalnie emocjonalne, uszkodzone, pełne sprzecznych dążeń i z potrzebą odkrywania sensu.
Do tego wszystko w mocno japońskim zabarwieniu. Nawet gdy ojciec SW wzorował się w pewnych aspektach na tradycjach japońskich, tworząc Jedi, to jednak cała kultura świata u Lucasa była europocentryczna i takie nagłe przestawienie na te ceremonie herbaciane, ubiory, etc… Brzmi obco. Do tego, gdyby nie używanie w książek wyrazów Jedi i Sith oraz wymachiwania świetlnymi mieczami, mogłaby uchodzić za cokolwiek, brakuje jej ducha SW, IMO.
Odniesienie do inspiracji? Kilkunastominutowy odcinek The Duel porównałbym do haiku i zdecydowanie punkt oddaję artystycznej wizualnej wizji. Lektura, po początkowym zainteresowaniu, nie potrafiła utrzymać mojej uwagi. Zdecydowanie wolę Gwiezdne Wojny z okresu Thrawna spod pióra Timothiego Zahna.

Świat Gwiezdnych Wojen ma się naprawdę dobrze. Studio Disneya nie po to zainwestowało prawie 4 mld dolarów, by nie mieć z tego zysku. Na ekranach kin i telewizorów goszczą kolejne produkcje… Jednym z elementów rozwoju jest też podtrzymywanie zainteresowania i utrzymywanie uwagi fanów nie tylko produkcjami filmowymi, ale też tworzenie literatury z danego uniwersum. Względnie...

więcej Pokaż mimo to

avatar
343
33

Na półkach:

Dobre wejście w nowy czytelniczy rok <3
Liczyłam na intrygującą historię z ciekawym settingiem (Gwiezdne wojny całkowicie zanurzone w stylistyce inspirowanej Japonią, nie żeby wcześniej nie posiadały w sobie elementów z niej zaczerpniętych, ale hej, można pewne rzeczy zrobić bardziej).
Pytanie w sumie co nie zagrało?
Otóż wszystko.

Mam wrażenie, że autorka chciała 'za bardzo' stworzyć epicką, tajemniczą przygodę. Wyszedł z tego żaden world building (mieć taką stylistykę i jej nie wykorzystać, ehh),czytelnik (ja) wie nic albo mało co go obchodzi akcja książki, a co najgorsze, nie lubi żadnego z bohaterów. Żadnego. A trochę ich tu mamy. Każdy ma coś za uszami i jest po prostu nieprzyjemny. Rozumiem, że antybohaterowie są cool, ale no przykro mi - nie tym razem.

Osobną kwestią jest coś, co bardzo mnie wybijało z lektury, czyli fakt, że język polski nie jest przystosowany dla osób niebinarnych. W przeciwieństwie do angielskiego, w polskim części mowy mają rodzaje i mówiąc szczerze, gdy widzę jak ktoś mówi na człowieka, per "to", no to jednak coś mi się nie styka. Tłumacz zdecydował się na używanie rodzaju nijakiego (stąd Wędrowco, Muzykanto, ale Lisa dał po prostu jako 'Lis'); wiem, że niektórzy potrafią szybko się przestawić, no ale u mnie nie wyszło. Do tego widziałam parokrotnie niespójność w określenia naszego bohatera niebinarnego, jak chociażby wcześniej wspomniana kwestia Lisa, zagmatwanie się w zaimkach (zamiast 'tego' używane było 'jego') itd itp. I teraz żeby była jasność: nie mam absolutnie żadnego problemu z tym, że ktoś uważa się za osobę niebinarną, wskazuję tylko na brak przystosowania naszego języka. Fajnie byłoby ustalić w przyszłości jakiś ogólny zbiór zasad używanych do opisywania bohaterów niebinarnych, ale to już jest kwestia dla językoznawców.

W takim razie czy coś tu w ogóle wyszło? Sam koncept, przynajmniej w teorii, wydaje się ciekawy. Tajemnicze wskrzeszenia, nieznany głos odzywający się w głowie tytułowego bohatera, zaginiona podczas wojny planeta - całość brzmi dość intrygująco. Do tego brak tych jednoznacznie dobrych i złych, zarówno Jedi i Sithowie są siebie warci. Ale w sumie to tyle.

Podsumowując: pomysł dobry, ale wykonanie takie se.

Dobre wejście w nowy czytelniczy rok <3
Liczyłam na intrygującą historię z ciekawym settingiem (Gwiezdne wojny całkowicie zanurzone w stylistyce inspirowanej Japonią, nie żeby wcześniej nie posiadały w sobie elementów z niej zaczerpniętych, ale hej, można pewne rzeczy zrobić bardziej).
Pytanie w sumie co nie zagrało?
Otóż wszystko.

Mam wrażenie, że autorka chciała 'za...

więcej Pokaż mimo to

avatar
254
101

Na półkach:

Zachwycająca, wspaniała, intrygująca, wciągająca, błyskotliwie napisana

To tylko kilka z określeń na które Ronin zdecydowanie nie zasłużył. Historia o Jedi stylizowana na kulturze japońskiej była jedną z najmocniejszych punktów Star Wars Visions, przyciągnęła uwagę zarówno stroną wizualną jak i nieoczywistym mariażem świata SW z Japonią (a może oczywistym? W końcu walki na miecze świetlne były żywcem brane z kendo). Emma Mieko Candon, amerykanka pochodzenia japońskiego dostała szansę na to, by rozszerzyć tę historię. Niestety, jest jednocześnie idealnym, wręcz książkowym przykładem, dlaczego nie wszyscy fani SW nadają się na autorów książek i niektórzy z nich powinni zostać przy fanfikach (a w tym przypadku nawet przy fanfikach fanfików)

Nawet nie wiem od czego zacząć - zacznę od stwierdzenia że w głowie autorki to wszystko wyglądało zdecydowanie lepiej. Zapewne w jej głowie jest to intrygująca, niejednoznaczna powieść o antybohaterach i głębokiej relacji zarówno z Mocą jak i z innymi istotami. Mnóstwo głębi postaci, intrygujące dialogi, zastanawiające zachowania bohaterów, niesamowite twisty

Otóż nie

Jest to grafomańska próba napisania stylizowanej powieści przepełnionej tajemnicami i baśniową estetyką, w której końcowy efekt jest tak męczący i wydumany jak to tylko możliwe. Nie ma tu bohaterów pozytywnych, serio. Każda postać ma swoje za uszami lub dopiero będzie miała. Przemyślenia i rozkminy z dupy to chyba główna domena tej historii - są one tak nachalne, że w pewnym momencie po prostu się je ignoruje, bo gówno mnie obchodzi że jakiś bohater spojrzał na kogoś i w głowie pojawiły mu się miliony pytań. ZNOWU

Jeden z bohaterów umiera w tej książce jakieś 3 razy (!!!) a na koniec i tak nie do końca jest martwy. Oczywiście każda śmierć i zmartwychwstanie mają mieć swoje odzwierciedlenie w jakże zawiłym i rozwleczonym tańcu między bohaterami i Mocą, ale ponownie - czytelnika to nie obchodzi, ile razy można wiarygodnie umierać. Cała fabuła ma jakąś główną oś, bohaterowie do czegoś dążą, ale ilość wspomnień, zastanowień i zawieszonych problemów dobija czytelnika. Emma po prostu nie umie pisać - tempo jest męczące a world-building zmarnowany - esencja relacji Jedi-Sithowie czy też Cesarstwo-poddani tonie w przekonaniu autorki, że jej historia jest niesamowicie ważna, podczas gdy narracja wcale się taka nie wydaje. Widać zbyt wiele napuszenia i przytłaczającego pomysłu. Autorka porwała się na coś na co nie była gotowa, zresztą wszystko wskazuje na to że to jej debiut - porwała sie z motyką na słońce, mowiąc łagodnie

Bohaterowie nas nie obchodzą, główny bohater szybko traci naszą uwagę na rzecz Sithanki oraz Wędrowco (o tym jeszcze będzie). Mamy tu w sumie jakieś 6 antybohaterów, każde ze swoimi motywacjami i im dalej idziemy tym większe jest nasze rozczarowanie. Ekiya, początkowo ciekawa, przestaje odgrywać jakąkolwiek rolę, Sithanka to jest najbardziej absurdalnie napisana postać jeśli chodzi o motywacje a Wędrowco aka Muzykanto...co tu się wydarzyło. Krzysztof Kietzman nie nadążał gotować sobie bigosu na uspokojenie żeby wsadzić niebinarną postać do wartkiej akcji. W High Republic gdzie mieliśmy Terec/Ceret i tego mistrza-amebę to jeszcze działało, bo postać niebinarna nie zabierał(o) tak dużo akcji, a przez to łatwiej było go ułożyc w książce. Tutaj muzykanto jest właściwie w topowej trójce jeśli chodzi o hierarchie i niestety - nasz język nie jest przygotowany na formy dla osób niebinarnych. Jakoś w miarę dobrze przez to przebrnąłem i się przyzwyczaiłem ale czuć obcość i brak dopasowania, argument postaci niebinarnej powtarza się też w innych recencjach

Był jakiś pomysł, była nawet jakaś bardzo odważna próba napisania złych Jedi pod przykrywką dobrych Jedi. Ale co z tego skoro na każdej stronie muszę babrać się w niedopowiedzeniach, rozkminach, tajemniczych dialogach. Fajna ta Japonia w SW...ale na drugi raz dajcie to komuś, kto pisze książki

Zachwycająca, wspaniała, intrygująca, wciągająca, błyskotliwie napisana

To tylko kilka z określeń na które Ronin zdecydowanie nie zasłużył. Historia o Jedi stylizowana na kulturze japońskiej była jedną z najmocniejszych punktów Star Wars Visions, przyciągnęła uwagę zarówno stroną wizualną jak i nieoczywistym mariażem świata SW z Japonią (a może oczywistym? W końcu walki na...

więcej Pokaż mimo to

avatar
424
55

Na półkach:

Książka jest średnia, przeniesienie tajemniczego nastroju z odcinka "Wizji" oraz dobrze napisane postacie niestety walczą z głupotą rozwiązań fabularnych, ilość twistów i momentów w którym wyjaśnia się jakaś wielka tajemnica jest zbyt duża. Plusik za pokazanie co by było gdyby SW wymyślono w Japonii a nie w USA.
Edit. Zaimki niebinarnego "bohatero" powieści brzmią po Polsku fatalnie, pokracznie i żałośnie.

Książka jest średnia, przeniesienie tajemniczego nastroju z odcinka "Wizji" oraz dobrze napisane postacie niestety walczą z głupotą rozwiązań fabularnych, ilość twistów i momentów w którym wyjaśnia się jakaś wielka tajemnica jest zbyt duża. Plusik za pokazanie co by było gdyby SW wymyślono w Japonii a nie w USA.
Edit. Zaimki niebinarnego "bohatero" powieści brzmią po Polsku...

więcej Pokaż mimo to

Książka na półkach

  • Przeczytane
    41
  • Chcę przeczytać
    31
  • Posiadam
    22
  • Star Wars
    8
  • Teraz czytam
    4
  • 2K24
    1
  • Posiadam (Książkę)
    1
  • =Uniwersum STAR WARS=
    1
  • 0 ZDC SW
    1
  • Gwiezdne wojny
    1

Cytaty

Więcej
Emma Mieko Candon Star Wars: Ronin Zobacz więcej
Więcej

Podobne książki

Przeczytaj także