Naprawdę długo rozkręcała się seria Marvel Fresh, po drodze dając czytelnikom przeciętnych antagonistów, bardzo nierówne historie i niekiedy w ogóle nieśmieszne żarty. Teraz jednak, głównie za sprawą czterech tomów Venoma i ostatniego Thora czuć, parafrazując klasyka, że coś się dzieje. W końcu da się stwierdzić, do czego prowadziły nas wszystkie poprzednie wątki, a widmo kataklizmu i strasznego konfliktu jest o krok. Nowy Venom jest w zasadzie przesiąknięty Knullem, nawet mimo tego, że niezbyt często pojawia się on na kartach komiksu. Nie można jednak umknąć wrażeniu, że cały czas jest gdzieś w tle, patrzy i kontroluje to wszystko, z czym mierzą się protagoniści. Sam czwarty tom Venoma przedstawia kilka historii Eddiego Brocka, z których każda związana jest z istnieniem wspomnianego wyżej Knulla i roju symbiontów, przy czym coraz większą rolę odgrywa jego syn. Polecam
Knull, tytułowy Król w czerni, w końcu przybywa na ziemię i staje w szranki z wszystkimi znajdującymi się na niej bohaterami, jak i złoczyńcami. Do pomocy ma całe zastępy symbiontów, którymi rządzi za pośrednictwem roju, którego sposób działania został przedstawiony w poprzednich historiach. Antagonista ma na celu nie tylko zniszczenie ziemi, co traktuje raczej jako skutek dodatkowy swoich działań, ale przede wszystkim odnalezienie jednego z Brocków.
„Król w czerni” stanowi świetnie zwieńczenie sagi o Venomie, symbiontach i ich bezwzględnym władcy Knullu. Jest tu w zasadzie wszystko - ciekawa, wciągająca fabuła, zwroty akcji czy zakończenie sugerujące, że nadciągają kolejne kłopoty. Historia jest dojrzała i brutalna, ale właśnie takie powinno być podsumowanie całej tej opowieści. Zdecydowanie polecam