Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz
Okładka książki Beksiński. Dzień po dniu kończącego się życia Zdzisław Beksiński, Jarosław Mikołaj Skoczeń
Ocena 6,8
Beksiński. Dzi... Zdzisław Beksiński,...

Na półkach:

Zdzisław Beksiński to człowiek, który zafascynował mnie swoją osobą dawno temu i nigdy fascynować nie przestał. Kiedy tylko natrafiam na skrawki, które oddają myśli tego wielkiego malarza, postrzeganie świata czy sztuki nie mogę oprzeć się ich magnetyzmowi i pozwalam im się obezwładnić.

Każdy kto choć trochę interesuje się postacią Zdzisława Beksińskiego znajdzie tu coś dla siebie i na pewno nie będzie zawiedziony jeśli nawet wiele z tego, co jest w dziennikach jest mu już znane. Ten, kto jeszcze nie miał styczności z osobą Zdzisława Beksińskiego będzie mógł doświadczyć niezwykłej, oryginalnej osobowości. Człowieka, którego chciałoby się poznać i porozmawiać z nim. Człowieka, który miał ogromną wiedzę i wrażliwość i którego obrazy zachwycają i rozbudzają wyobraźnie. A tragiczne rodzinne losy sprawiają, że pęka serce. Polecam gorąco!

Cała opinia na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2019/01/22/beksinski-dzien-po-dniu-konczacego-sie-zycia-dzienniki-i-rozmowy/#more-2170

Zdzisław Beksiński to człowiek, który zafascynował mnie swoją osobą dawno temu i nigdy fascynować nie przestał. Kiedy tylko natrafiam na skrawki, które oddają myśli tego wielkiego malarza, postrzeganie świata czy sztuki nie mogę oprzeć się ich magnetyzmowi i pozwalam im się obezwładnić.

Każdy kto choć trochę interesuje się postacią Zdzisława Beksińskiego znajdzie tu coś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnimi czasy nie miałem za bardzo sposobności do czytania. Inne rzeczy mnie odciągały, ale kiedy się raz złapie bakcyla książkowego nie można się go pozbyć i prędzej czy później chce się wrócić do czytania. Pomimo tego, że opowieści są wszędzie i w różnorodnej formie jak choćby film czy serial to jednak książki nie zastąpi nic .

Z tą przemożną potrzebą powrotu do regularnego czytania wybrałem się do biblioteki w poszukiwaniu czegoś lekkiego, przygodowego na złapanie „smaka” i wkręcenie się. Łażąc między półkami wpadł mi w oko pierwszy tom Trylogii Czasu autorstwa Kerstin Gier. Podróże w czasie, intryga i tajemnica. Biorę.Książka, co należy od razu zaznaczyć jest skierowana do kobiecego grona szczególnie nastoletniego (ale nie tylko!). Główną bohaterką opowieści jest szesnastoletnia Gwendolyn Shepard chodząca do londyńskiego liceum. Mieszka w wielkim domu, którym jej przyjaciółka z liceum Leslie mówi, że jest:

” <<wytwornym pałacem<< ze względu na dużą liczbę pokoi, malowidła, boazerie i antyki. Podejrzewała, że za każdą ścianą znajduje się tajne przejście, a w każdej szafie jest przynajmniej jedna skrytka.”

Życie jednak Gwendolyn nie jest bajkowe, gdyż zmuszona po śmierci ojca wraz z matką zamieszkać w tym „pałacu” żyła w cieniu kuzynki Charlloty, która przeznaczona była do wyższych celów związanych z podróżowaniem w czasem. Podobno miała gen podróży i miał się w każdej chwili objawić. Przygotowana od dzieciństwa na wypełnienie pewnej misji. Jak nie trudno się domyślić to nie Charllota została obdarzona tym genem lecz właśnie Gwendolyn, która ku swemu przerażeniu pewnego dnia cofa się w przeszłość. Od tej pory jej życie zmienia się kompletnie. Nagle staje się częścią wielkiej machiny związanej ze Strażnikami Czasu i ich organizacją, którym zależy na wypełnieniu tajnej misji dla okrytego legendą hrabiego de Saint Germain. Pomagać jej będzie troszkę starszy od niej Gideon de Villiers, który no cóż będzie przedmiotem jej westchnień i jednym z bohaterów burzliwego romantycznego wątku w tej opowieści. Na szczęście co kilkustronicowe zachwyty Gwen nad urodą chłopaka da się przeżyć, a pewnie dla niektórych czytelniczek będzie nawet atutem:)

Cała opinia: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2018/12/09/kerstin-gier-trylogia-czasu-czerwien-rubinu-blekit-szafiru-i-zielen-szmaragdu/#more-2164

Ostatnimi czasy nie miałem za bardzo sposobności do czytania. Inne rzeczy mnie odciągały, ale kiedy się raz złapie bakcyla książkowego nie można się go pozbyć i prędzej czy później chce się wrócić do czytania. Pomimo tego, że opowieści są wszędzie i w różnorodnej formie jak choćby film czy serial to jednak książki nie zastąpi nic .

Z tą przemożną potrzebą powrotu do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Seria Harrego Pottera autorstwa J.K. Rowling to kultowa pozycja dla czytelnika w każdym wieku. Uniwersalna opowieść o walce dobra ze złem, o wartości przyjaźni i poświęcenia ma to coś w sobie, co nie pozwala się od niej oderwać i każe przewracać strony do samego końca.

Moje doświadczenia z tą serią zaczęły się od filmów, a więc sporo czasu po tym, jak powstał pierwszy tom serii o tytule Harry Potter i Kamień Filozoficzny. Czasami jest tak, że film pcha nas do tego by sięgnąć po książkę i w moim przypadku tak właśnie było i wcale nie zmniejszyło to przyjemności z czytania. Książka napisana jest mistrzowsko i daje o wiele więcej satysfakcji niż film. Ale zacznijmy od zarysu fabuły.

Oto mały chłopiec Harry Potter po utracie rodziców zostaje umieszczony u swoich krewnych Dursleyów. Nieświadomy swego dziedzictwa i przeszłości, której doświadczył przez kilkanaście lat męczy się z wrednym wujem Vernonem, jego żoną Petunią i ich grubym, złośliwym synalkiem Dudleyem. Rodzinka go nie oszczędza. Harry mieszka w schowku pod schodami, dostaje marne ochłapy jedzenia i wszystkiego co najgorsze. Pewnego dnia otrzymuje list z zaproszeniem do nauki w Hogwarcie, szkole Magii i Czarodziejstwa. Zdezorientowany chłopak nie wie kompletnie o co chodzi, bo Dursleyowi nic mu nie powiedzieli. To znaczy skąd pochodzi, kim jest i kim byli jego rodzice? To, że byli czarodziejami i on też nim jest. I tak zaczyna się ta kultowa opowieść fantasy, która ma miliony wielbicieli i każdego dnia pojawia się ktoś nowy marząc o tym by otrzymać list z zaproszeniem do Hogwartu.

Po całość opinii zapraszam na mojego bloga: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2017/02/04/2116/

Seria Harrego Pottera autorstwa J.K. Rowling to kultowa pozycja dla czytelnika w każdym wieku. Uniwersalna opowieść o walce dobra ze złem, o wartości przyjaźni i poświęcenia ma to coś w sobie, co nie pozwala się od niej oderwać i każe przewracać strony do samego końca.

Moje doświadczenia z tą serią zaczęły się od filmów, a więc sporo czasu po tym, jak powstał pierwszy tom...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kosmos to źródło nieustającej inspiracji dla wielu twórców. Jedni wysyłają człowieka do jego eksploracji w poszukiwaniu miejsca do życia, lub cywilizacji pozaziemskich inni sprowadzają kosmitów na ziemie. Szczególnie ten temat upodobali sobie twórcy kina eksplorując go na różne sposoby. Podejmują go w sposób humorystyczny, lub pesymistyczny, ale przeważnie ukazując kosmitów, jako najeźdźców.

W książce Ricka Yanceya otwierającej serię "Piąta Fala" inwazja kosmitów następowała falami. "Pierwsza fala. Ciemność. Druga fala. Powódź. Trzecia fala. Zaraza. Czwarta fala. Uciszacze." A teraz zbliża się piąta fala, a na ziemi została garstka ludzi, której kosmici chcą się pozbyć. Ale nie pójdzie im tak łatwo, jak wcześniej. Natrafią na grupkę, która tak łatwo nie sprzeda swojej skóry stając się nadzieją dla umierającej ludzkości.

Wśród tej grupki jest 16 letnia Cassie, która jest główną postacią całej historii. Dziewczyna zmuszona do ucieczki błąka się samotnie starając przeżyć i odnaleźć młodszego brata Sama, z którym została rozdzielona przez żołnierzy, którzy zabrali go podobno do bezpiecznego miejsca, a po nią mieli wrócić później. Sytuacja okazała się jednak trudniejsza, a Cassie musiała walczyć o życie i uciekać. Teraz gdy przyszła czwarta fala, a z nią myśliwi polujący na ludzi nie może już ufać nikomu. Każdy może być uciszaczem. Każdy może chcieć ją zabić. Jednak jej sytuacja zmienia się diametralnie gdy zostaje raniona przez uciszacza, a potem uratowana przez dobrze zbudowanego chłopaka o imieniu Evan. Zmuszona do tego by mu zaufać oddala się w jego opiekuńcze ręce i maślane oczy, którymi w nią się wpatruje.

Cała opinia: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/05/30/rick-yancey-piata-fala/

Kosmos to źródło nieustającej inspiracji dla wielu twórców. Jedni wysyłają człowieka do jego eksploracji w poszukiwaniu miejsca do życia, lub cywilizacji pozaziemskich inni sprowadzają kosmitów na ziemie. Szczególnie ten temat upodobali sobie twórcy kina eksplorując go na różne sposoby. Podejmują go w sposób humorystyczny, lub pesymistyczny, ale przeważnie ukazując...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Klimaty cyberpunku towarzyszą mi odkąd pamiętam. Niestety ostatnio pod wpływem refleksji nad tym tematem, doszedłem do wniosku, że właściwie znam je głównie z filmów i gier komputerowym, z książek praktycznie w ogóle.

Niedobrze pomyślałem. Czas to zmienić i pogrzebać trochę w temacie i przygotować listę kilkunastu powieści. Ostatnio czytałem Futu.re Dmitria Glukhovskiego, którego opowieść w jakimś stopniu wpisuje się w cyberpunkową rzeczywistość (przeludnienie, rozwój technologii), jednak jeśli chce się lepiej poznać jakiś klimat trzeba sięgnąć do korzeni, co też uczyniłem kierując się ku latom 80 gdy William Gibson tworzył swoje kultowe opowiadania, które wraz z powieściami Neuromancer, Graf Zero i Mona Liza Turbo tworzą Trylogię ciągu i stanowią wyznacznik cyberpunku. Przed Gibsonem był właściwie tylko Philip K. Dick, który swym Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?” dał pierwszy impuls, tworząc przy okazji niezwykłe dzieło, które potem zostało genialnie zekranizowane. Któż nie zna Blade Runnera?:)

W zbiorze opowiadań Johnny Mnemonic czytelnik znajdzie wspomniane cyberpunkowe opowiadania (Johnny Mnemonic, New Rose Hotel i Wypalić Chrom).Opowiadania te kreślą obszar, kształt i granice cyberpunkowej rzeczywistości, w które dominuje kult technologii i upadek zasad moralnych, a bohaterowie zatracili jednoznaczne cechy dobry-zły i lawirują między obiema sferami, które przestają być tak dostrzegalne, choć ich walka z przeciwnikiem okazuje się walką, w której to oni stają po jasnej stronie. W samym opowiadaniu o Johnnym Mnemonicu nie jest to tak wyraźne, jak w filmie z Keanu Reevsem gdzie główny bohater Johnny przemycając dane w twardym dysku umieszczonym w mózgu stał zbawcą przeludnionego świata cierpiącego z powodu zżerającej go choroby, na którą „lek” bohater nosił zakodowany w umyśle.

Świat Gibsona jest ponurą wizją rzeczywistości. Mamy tu przemytników, cybernetycznych włamywaczy, sztuczne wszczepy i części ciała. Zasady moralne zatraciły się w brutalnej rzeczywistości i dawno przestały mieć znaczenie. Bohaterowie w świecie przyszłości zmagają się z rzeczywistością przygotowaną im przez innych, wymuszony kult technologii, atrakcyjności i dążenia do bogactwa, które może jedynie zapewnić najnowsza para oczu, czy zaawansowane technologicznie przeszczepy części ciała, które zamieniają się w śmiercionośną broń. Gibson budzi refleksje na temat drogi jaką może przemierzyć ludzkość oddając prym technologicznym rozwiązaniom, które dzisiaj stają się codziennością i właściwie niezbędną częścią życia. Jego teksty stanowią nie tylko wizje przyszłości, ale też krytykę konsumpcjonizmu, kultu ciała i technologii. Zarazem ukazując tak mroczną, dekadencką wizję, robi to w sposób bogaty i piękny. Jego teksty są literacko doskonałe i mam nadzieje, że powieści, choć w połowie dorównają stylowi prezentowanemu przez autora w tych krótkich tekstach.

„Tydzień przed wyjazdem do Wiednia zabrałem cię do Barcelony. Pamiętam twoje włosy, zwinięte pod szarym beretem, odbicie wysokich, mongolskich kości policzkowych w oknach wystawowych starych sklepików. Szliśmy Rambalas do fenickiego portu, pod szklanym dachem Mercado, gdzie sprzedawali afrykańskie pomarańcze.”

Polecam zbiór opowiadań nie tylko te trzy cyberpunkowe opowieści, ale i pozostałe siedem, z których trzy napisał Gibson z innymi autorami. Utrzymane w klasycznym stylu s-f są równie ciekawe i warte uwagi nie tylko ze względu na świetny styl, ale również na ich wartość poznawczą, impuls do refleksji. Niezwykłe jest też to, że zamykając swoje często w futurystycznej rzeczywistości opowieści Gibson wtłacza uniwersalne problemy związane z miłością czy sensem życia. Kawał dobrej s-f. Polecam gorąco!

https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/05/10/william-gibson-johnny-mnemonic-zbior-opowiadan/

Klimaty cyberpunku towarzyszą mi odkąd pamiętam. Niestety ostatnio pod wpływem refleksji nad tym tematem, doszedłem do wniosku, że właściwie znam je głównie z filmów i gier komputerowym, z książek praktycznie w ogóle.

Niedobrze pomyślałem. Czas to zmienić i pogrzebać trochę w temacie i przygotować listę kilkunastu powieści. Ostatnio czytałem Futu.re Dmitria Glukhovskiego,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z literaturą Dmitry’a Glukhovsky’ego do tej pory miałem do czynienia za sprawą jego debiutanckiej świetnej powieści Metro 2033 oraz słabszej Metro 2034 nie będącej kontynuacją pierwszego tomu, lecz odrębną historią, która niestety nie przypadła mi do gustu i spowodowała, że nie miałem już nawet ochoty na dobrze przyjęte Metro 2035, które wróciło do historii z pierwszego tomu. Trochę jednak czasu minęło, pojawiła się nowa książka Glukhovskyego, której tematyka oscylowała w moich klimatach i przyciągała mnie do siebie. Skusiłem się więc i nie żałuje, bo Futu.re to kawał dobrej literatury s-f ukazującej ponurą przyszłość, w której ludzkość utonęła w nieśmiertelności zatracając człowieczeństwo.

Minęły trzy wieki odkąd naukowcy pokonali starość i śmierć. Wynaleziono szczepionkę na wszelkie fizyczne bolączki ludzkości. Ludzi stali się zdrowi i nieśmiertelni. Od trzystu lat nie umierają, a czas się dla nich zatrzymał około trzydziestki. Skoro jednak nikt nie umierał to populacja rozrastała się do granic możliwości przez co zaczęło brakować miejsca i jedynym rozwiązaniem by ich pomieścić było wybudowanie wieżowców sięgających chmur kosztem ziemi, którą przykryły. Ponad trzystu metrowe wieżowce, w których ludzie mieszkają (jeśli mają tyle szczęścia) w kubikach 2 na 2 metry. Prawdziwego słońca nie widział już praktycznie nikt tylko najbogatsi. A trawy już chyba nikt. Wszystko jest imitacją. Sztucznym tworzywem lub obrazem generowanym przez monitory, które są wszędzie. Mieszkańcy w tym ciasnym mrowisku zatracili swoje dusze i jedyne co im pozostało to zabawa i pigułki szczęścia.

To nie jedyny koszt nieśmiertelności. W świecie tym zakazane jest posiadanie potomstwa, a złamanie zakazu jest surowo karane. Można stracić nie tylko nieśmiertelność, ale wiele lat z życia. odebranie nieśmiertelności wiąże się z przyspieszonym starzeniem, które maksymalnie trwa dziesięć lat. tropieniem tych, którzy łamią zakaz zajmuje się specjalna grupa Nieśmiertelnych. Jednym z jego członków jest główny bohater książki Jan, który zarazem jest narratorem. Jako nic nieznaczący szeregowy żyje od akcji do akcji. Jednak pewnego dnia sam senator daje mu szanse by awansować i odmienić swoje życie. Jednak sprawy się komplikują, a nasz bohater rozpoczyna swoją drogę ku odnalezieniu swojej tożsamości i sensu istnienia.

Po kilka słów więcej zapraszam na mojego bloga: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/04/30/dmitry-glukhovskyfutu-re/

Z literaturą Dmitry’a Glukhovsky’ego do tej pory miałem do czynienia za sprawą jego debiutanckiej świetnej powieści Metro 2033 oraz słabszej Metro 2034 nie będącej kontynuacją pierwszego tomu, lecz odrębną historią, która niestety nie przypadła mi do gustu i spowodowała, że nie miałem już nawet ochoty na dobrze przyjęte Metro 2035, które wróciło do historii z pierwszego...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka, którą chce wam polecić nie jest podręcznikiem rysowania. Jak sam autor stwierdza, jest to raczej poradnik, lub jeszcze dokładniej „podszeptnik”.Jego cel to wskazanie pewnych podstaw, zrozumienie i wczucie się w tą niezwykle trudno, ale i satysfakcjonującą sztukę, jaką jest rysowanie. Uświadomienie, jak się za to zabrać, a zarazem jeszcze mocniej rozwinąć miłość do rysunku i malarstwa, jako takiego. Natomiast nie jest to dokładne prowadzenie za rękę początkującego adeptka sztuki rysowania. Nie ma tu wyjaśnień krok po kroku jak namalować dzbanek, owoce, czy człowieka. Książka objaśnia bardziej uniwersalne rzeczy, dzięki którym szczegółowa praca nad rysunkiem będzie łatwiejsza i bardziej świadoma.

Autor, nieżyjący już Szymon Kobyliński to rysownik, grafik, autor komiksów i książek oraz historyk sztuki. Znany z telewizji ze swoich programów, w których rysując opowiadał o historii z równą pasją w swojej książce wprowadza czytelnika w fascynujący świat sztuki. Uczy rysunku i rozumienia sztuki. Obie sfery przenikają się, bo tylko świadome wykorzystanie rysunku czy malarstwa jest wstanie stworzyć dzieło o odpowiednim wydźwięku emocjonalnym. Opowieści o konkretnych obrazach przeplatają się z praktycznymi radami, dzięki czemu czytelnik rozwija się można by rzec na dwóch poziomach, gdyż z jednej strony uczy się rysować, z drugiej uwrażliwiać na sztukę i jej głębsze rozumienie. Autor będąc historykiem sztuki i zarazem aktywnym twórcą doskonale to wszystko ze sobą połączył.

Przechodząc jednak do rad praktycznych pan Szymon Kobyliński uczulając przyszłego adepta rysunku na podstawy wyjaśnia jakie czynności trzeba wykonywać i jakich metod użyć by utrzymać w ryzach to, co chcemy narysować. Opowiada o znaczeniu konturu czy obrysu, wyjaśnia jak sprawić by rysowany obiekt zachował proporcje. Wyjaśnia metody porządkowania rysunku by był harmonijny i zwarty. Wszystko to okraszone jest przykładami rysunków własnych, lub na obrazach wielkich malarzy.

Po całą opinię zapraszam na bloga: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/04/19/szymon-kobylinski-uczy-rysowac/

Książka, którą chce wam polecić nie jest podręcznikiem rysowania. Jak sam autor stwierdza, jest to raczej poradnik, lub jeszcze dokładniej „podszeptnik”.Jego cel to wskazanie pewnych podstaw, zrozumienie i wczucie się w tą niezwykle trudno, ale i satysfakcjonującą sztukę, jaką jest rysowanie. Uświadomienie, jak się za to zabrać, a zarazem jeszcze mocniej rozwinąć miłość do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Cóż więc pan Horst oferuje nam w swojej najnowszej książce? Jak zawsze rzetelne śledztwo, warstwę obyczajową i coś jeszcze, czego aż tak mocno nie doświadczyłem w poprzednich tomach. Tony emocji! Przyspieszonego bicia serca i ciekawości, jak to się rozwiąże. Książka trzyma za gardło przez czterysta stron na jakich została zapisana.

Horst zdążył się już u nas zadomowić. Trzy tomy z serii kryminalnej o komisarzu Wistingu, cztery mini tomy kryminałów dla młodzieży z serii Clue , stanowią dość pokaźną liczbę na dość krótki czas w jakim pojawił się u nas po raz pierwszy za sprawą Jaskiniowca, który wtedy był ostatnim, 9 tomem z serii książek o Komisarzu Wistingu. Po niej otrzymywaliśmy tomy wcześniejsze (8,7). Tym razem do rąk czytelnika trafia najnowsza powieść (tom 10) z komisarzem Wistingiem w roli głównej. Wydarzenia przedstawione w książce dzieją się osiem miesiące po tych z Jaskiniowca. W ten sposób czytelnik ma komfort znając poprzednie wydarzenia i poczucie ciągłości przyczynowej.

Książka zaczyna się w momencie gdy Sofie Lund wraca do rodzinnego miasteczka wraz ze swoją roczną córeczką Mają i wprowadza się do otrzymanego po zmarłym dziadku domu. Tragicznie zmarły mężczyzna miał powiązanie ze światem przestępczym i nie budził pozytywnych emocji u wnuczki.

W międzyczasie dowiadujemy się co słychać u naszego detektywa, komisarza Wistinga i jego córki Line. Wisting po rozstaniu z Suzanne mieszka sam. Śledztwo, które prowadzi od kilku miesięcy stoi w miejscu, co budzi niezadowolenie jego przełożonego. Martwi też go sytuacja Line, która wiele przeszła, a o czym mogliśmy przeczytać w Jaskiniowcu.

Line zamieszkała w domu ofiary morderstwa Viggo Hansena, a co bardziej zaskakujące jest w ciąży będącej wynikiem krótkiego romansu z agentem specjalnym, który brał udział w tamtym śledztwie (Jaskiniowiec). Ojciec dziecka mieszka w Ameryce i ich związek nie ma szans, a Line musi sama zmierzyć się z ciążą i przyszłym wychowaniem. Obecnie jest na urlopie i nie zajmuje się swoją dziennikarską pracą, lecz nie przeszkodzi to jej w mieszaniu się, jak zawsze w sprawę kryminalną prowadzoną przez ojca. A sprawa ma się tak…

Kilka miesięcy temu zaginął pewien taksówkarz. Policja mimo starań nie mogła wpaść na żaden trop do momentu gdy była dziewczyna Wistinga Suzanne nie zadzwoniła do niego wskazując człowieka, który twierdzi, że widział ukrytą taksówkę zaginionego mężczyzny.

Sprawa jednak ruszy z kopyta dopiero dzięki Line i Sofie Lund, która okazuje się jej przyjaciółką z dawnych lat. Dziadek Sofie, po którym odziedziczyła dom miał powiązanie ze światem przestępczym, a w jego sejfie znalazł się przedmiot, który ruszył śledztwo Wistinga dalej niż by się spodziewał i wprowadził je na nowy tor łączący zaginięcie z noworocznym zabójstwem młodej kobiety.

Horst w mistrzowski sposób połączył wszystkie wątki prowadząc czytelnika przez meandry pracy w policji, ale też przez wszystkie etapy emocjonalnego napięcia dozowanego stopniowo czytelnikowi. Relacja między policjantem Haraldem Ryttingenem z innego miasta (prowadzącym śledztwo noworocznego zabójstwa), a Wistingiem potrafi podnieść ciśnienie. Od początku Ryttingen nie budzi sympatii swoim zachowaniem, którym chce utrudnić życie Wistingowi. Jak ich konfrontacja się zakończy musicie koniecznie przekonać się sami.

Całą opinię znajdziecie na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/04/11/przedpremierowo-jorn-lier-horst-slepy-trop/

Cóż więc pan Horst oferuje nam w swojej najnowszej książce? Jak zawsze rzetelne śledztwo, warstwę obyczajową i coś jeszcze, czego aż tak mocno nie doświadczyłem w poprzednich tomach. Tony emocji! Przyspieszonego bicia serca i ciekawości, jak to się rozwiąże. Książka trzyma za gardło przez czterysta stron na jakich została zapisana.

Horst zdążył się już u nas zadomowić....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Obecnie na rynku wydawniczym kolorowanek skierowanych również do dorosłych jest całe multum. Esy-floresy, zwierzęta, tatuaże czy odnoszące się do tematyki powieściowej (Harry Potter czy Gra o tron). Każdy kogo interesują tego typu książki znajdzie coś dla siebie.

Podobno bum na nie rozpoczęła Johanna Basford w 2013 roku kolorowanką Tajemny ogród. Od tego czasu rynek zalały książki do kolorowania, a nawet cykliczne wydawane zeszyty wraz z kredkami. O tym, że rynek kolorowanek ma się dobrze można się przekonać spacerując między regałami w supermarketach czy księgarniach. Od 30 marca tego roku do tego grona dołączyła „Twoja Niezwykła Podróż. 100 najpiękniejszych miejsc na świecie” od Wydawnictwa SQN.

Jak sam tytuł wskazuje książeczka tematycznie skupiona jest na miejscach z całego świata, które będzie można potraktować kredkami lub innymi do tego przeznaczonymi narzędziami. Każde z miejsc symbolizują różne elementy. Znajdziemy, więc budowle, miasta, przyrodę, zwierzęta i ludzi. Dzięki temu obrazki do kolorowania są dość zróżnicowane nie tylko przez samo miejsce, ale i obiekt do pokolorowania. Raz będziemy mogli pokolorować piramidę a innym razem lwa, a jeszcze innym fragment miasta czy morza.

Tematyka książeczki sprawia, że jest ona nie tylko źródłem zaspokojenia potrzeb estetycznych związanych z kolorowaniem, ale też popularyzuje miejsca przedstawione na obrazkach. Zachęca do tego by dowiedzieć się czegoś o nich więcej. Być może dzięki temu wyznacza kierunek dla przyszłych książek tego typu, które z jednej strony bawią z drugiej pozwalają poznać coś nowego.

Tematyka książeczki sprawia, że jest ona nie tylko źródłem zaspokojenia potrzeb estetycznych związanych z kolorowaniem, ale też popularyzuje miejsca przedstawione na obrazkach. Zachęca do tego by dowiedzieć się czegoś o nich więcej. Być może dzięki temu wyznacza kierunek dla przyszłych książek tego typu, które z jednej strony bawią z drugiej pozwalają poznać coś nowego.

Twoja niezwykła podróż zawiera 100 obrazków, z czego niektóre zamieszczone są na dwóch sąsiadujących stronach. Obrazki te prezentują różny poziom trudności. Mają więcej lub mniej szczegółów przez co można użyć różnych narzędzi do kolorowania i inaczej podejść do samego procesu wypełniania kolorem.

Cała opinia wraz z pokolorowanymi przeze mnie obrazkami: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/04/01/twoja-niezwykla-podroz-100-najpiekniejszych-miejsc-na-swiecie-ksiazka-do-kolorowania-opracowanie-zbiorowe/

Obecnie na rynku wydawniczym kolorowanek skierowanych również do dorosłych jest całe multum. Esy-floresy, zwierzęta, tatuaże czy odnoszące się do tematyki powieściowej (Harry Potter czy Gra o tron). Każdy kogo interesują tego typu książki znajdzie coś dla siebie.

Podobno bum na nie rozpoczęła Johanna Basford w 2013 roku kolorowanką Tajemny ogród. Od tego czasu rynek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tym roku w planach czytelniczych uwzględniłem głównie tytuły starsze i klasyczne. Zacząłem już czytać Zajdla czy Herberta. W planach mam jeszcze między innymi K. Dicka, Verne'a i wielu innych autorów. Wśród nich nie mogło zabraknąć też i Kinga, którego książki bardzo lubię. Na półce akurat miałem kupionego jakiś czas temu Uciekiniera, więc wybór był prosty.

Uciekinier to czwarta w kolejności wydana pod pseudonimem książka Kinga. Na jej podstawie nakręcony został film z Arnoldem Schwarzeneggerem i stąd tylko znałem, jak do tej pory opowieść o biorącym udział w krwawym teleturnieju Benie Richardsie. Film odbiega od książki i postawiono w nim, co oczywiste na dynamiczną akcję. W książce fabuła w pewnych miejscach jest wolniejsza, ale nie przeszkadza to w odbiorze całości.

Nie które książki Kinga-Bachmana miałem już przyjemność czytać w tym chociażby doskonały Wielki Marsz czy Regulatorów i tę stronę mistrza horroru lubię chyba najbardziej. King-Bachman tworzy niesamowicie ciężki i mroczny klimat, w którym brutalna nieuchronność rwąca serce czytelnika wisi w powietrzu i przepełnia fabułę.

"-Chciałbym dać ci dobrą radę – ciągnął Killian (…) – Nie masz szans. Cały kraj ruszy za tobą w pościg. Łowcy mają do swojej dyspozycji najnowocześniejsze urządzenia i są naprawdę doskonali wyszkoleni. Nie wychylaj się, a pociągniesz dłużej. Rób użytek z nóg, a nie z broni. Spróbuj zmieszać się z tymi, którzy są po twojej stronie. – Skinął palcem na Richardsa. – Nie mam na myśli przygłupiej klasy średniej, takich jak ci tam. Oni cię nienawidzą. Jesteś symbolem wszystkich ich obaw w tych mrocznych czasach. To, co tam widziałeś, tylko po części zostało przez nas przygotowane. Oni cię naprawdę nienawidzą, Richards. Czujesz to?"

Uciekinier to dystopia. Jest rok 2025. Świat uległ totalnej degradacji. Zniszczone środowisko naturalne. Ogromny podział na biednych i bogatych. Gdzie ci pierwsi nic dla tych drugich nie znaczą. Chyba, że są źródłem rozrywki, która bawi masy. telewizja stała się jedynym źródłem rozrywki, a teleturnieje najpopularniejszymi programami. Do takich teleturniejów mógł się zgłosić każdy. Nie każdy już wychodził stamtąd żywy. Szczególnie brutalnym, ale i najpopularniejszym teleturniejem jest Uciekinier polegający na tym, że grupa uczestników ma za zadanie przez kilkadziesiąt dni uciekać przez całą Amerykę przed pościgiem składającym się z łowców. Każdy mieszkaniec może zdradzić pobyt Uciekiniera zgarniając nagrodę. Jedynym celem łowców jest śmierć graczy. Jednym z takich Uciekinierów jest Ben Richards klepiący biedę ze swoją żoną i osiemnastomiesięczną córeczką. Dziecko jest bardzo chore, lecz nie stać ich na lekarza i lekarstwa. Żona Bena chce wyjść na ulicę, lecz ten nie zamierza na to pozwolić. Zgłasza się do telewizji i po wielu testach okazuje się, że jest jednym z najlepszych uczestników, więc przydzielono go do hitowego „Uciekiniera”.

Cała opinia na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/03/29/stephen-king-richard-bachman-uciekinier/

W tym roku w planach czytelniczych uwzględniłem głównie tytuły starsze i klasyczne. Zacząłem już czytać Zajdla czy Herberta. W planach mam jeszcze między innymi K. Dicka, Verne'a i wielu innych autorów. Wśród nich nie mogło zabraknąć też i Kinga, którego książki bardzo lubię. Na półce akurat miałem kupionego jakiś czas temu Uciekiniera, więc wybór był prosty.

Uciekinier to...

więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to


Na półkach:

Wayward Pines to moje klimaty. Przy okazji pierwszego tomu pisałem, że to książka dla mnie i tak też mogę powiedzieć o całej trylogii. Nie będę pisał osobno o tomie drugim i trzecim, lecz napiszę o całej serii zachęcając was do sięgnięcia po wszystkie książki i przeczytania ich jedna po drugiej.
Na trylogie Wayward Pines patrze, jak na grube tomiszcze podzielone na trzy mniejsze. Historia jest spójna i tak skonstruowana, że na każdą z książek patrze, jak na element całości z początkiem (Szum), środkiem (Bunt) i zakończeniem (Krzyk).

W pierwszym tomie, który już opisywałem poznajemy głównego bohatera. Jest nim agent specjalny Ethan Burke, który w poszukiwaniu dwóch innych agentów trafia wraz ze swoim współpracownikiem do miasteczka Wayward Pines. Jego wizyta zaczyna się dramatycznie. Samochód którym przyjechał ze swoim partnerem trafia pod koła ciężarówki w wyniku czego tylko Ethan wychodzi z wypadku cało. A przynajmniej fizycznie. Psychicznie jest gorzej. Traci pamięć. Trafiając do Wayward Pines nie prowadzi już śledztwa którego celem jest odnalezienie agentów, lecz zrozumienie kim jest, gdzie jest i dlaczego tu jest? Mieszkańcy mu w tym nie pomagają, a próba odkrycia prawdy, coraz głębiej pogrąża go w niepewności i tajemnicy.

Tajemnic w Wayward Pines jest dużo, a największą jest samo miasto. Miasto, które od początku wywołuje niepokojące uczucie dziwności. Tego, że coś tu jest nie tak. Dziwne zachowanie ludzi i jakaś nienaturalność otoczenia.

Akcja trylogii zamknięta jest w miasteczku z małymi odstępstwami na retrospekcje, które ukazują pewnych bohaterów we wcześniejszych zdarzeniach. To pozwala nam zrozumieć głębiej nie tylko motywy, ale to, jakimi ludźmi są bohaterowie mający wpływ na to, co się dzieje.

Blake Crouch w trylogii Wayward Pines zabiera nas do świata mrocznego, tajemniczego i postapokaliptycznego. Choć na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku, a drobne „szumy” to niewielkie anomalie, które mogłyby dotknąć każdego miejsca na świecie. Gdy jednak pojawiają się pytania, gdy na horyzoncie szczerzą kły krwiożerczej stwory zwane aberracjami perspektywa się zmienia i przychodzi czas na demaskacje i walkę.

Trylogia ma w sobie wiele elementów gatunkowych (dystopia, thriller, postapokalipsa, science fiction) i nawiązań szczególnie do serialowych klimatów. Jak najbardziej można przywołać tu Lostów z ich walką o przetrwanie w nie do końca zrozumiałej dla nich sytuacji oraz ogólny klimat. Miałem też pod czas czytania skojarzenia The Walking Dead. Z dynamiczną akcją gdy bohaterowie zmuszeni byli do walki z brutalnymi, rządnymi mięsa potworami niczym tamci z krwiożerczymi zombie. Niektóre sceny działają mocno na wyobraźnie. Chociaż…

Cała opinia znajduje się na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/03/21/trylogia-wayward-pines/

Wayward Pines to moje klimaty. Przy okazji pierwszego tomu pisałem, że to książka dla mnie i tak też mogę powiedzieć o całej trylogii. Nie będę pisał osobno o tomie drugim i trzecim, lecz napiszę o całej serii zachęcając was do sięgnięcia po wszystkie książki i przeczytania ich jedna po drugiej.
Na trylogie Wayward Pines patrze, jak na grube tomiszcze podzielone na trzy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wayward Pines to moje klimaty. Przy okazji pierwszego tomu pisałem, że to książka dla mnie i tak też mogę powiedzieć o całej trylogii. Nie będę pisał osobno o tomie drugim i trzecim, lecz napiszę o całej serii zachęcając was do sięgnięcia po wszystkie książki i przeczytania ich jedna po drugiej.
Na trylogie Wayward Pines patrze, jak na grube tomiszcze podzielone na trzy mniejsze. Historia jest spójna i tak skonstruowana, że na każdą z książek patrze, jak na element całości z początkiem (Szum), środkiem (Bunt) i zakończeniem (Krzyk).

W pierwszym tomie, który już opisywałem poznajemy głównego bohatera. Jest nim agent specjalny Ethan Burke, który w poszukiwaniu dwóch innych agentów trafia wraz ze swoim współpracownikiem do miasteczka Wayward Pines. Jego wizyta zaczyna się dramatycznie. Samochód którym przyjechał ze swoim partnerem trafia pod koła ciężarówki w wyniku czego tylko Ethan wychodzi z wypadku cało. A przynajmniej fizycznie. Psychicznie jest gorzej. Traci pamięć. Trafiając do Wayward Pines nie prowadzi już śledztwa którego celem jest odnalezienie agentów, lecz zrozumienie kim jest, gdzie jest i dlaczego tu jest? Mieszkańcy mu w tym nie pomagają, a próba odkrycia prawdy, coraz głębiej pogrąża go w niepewności i tajemnicy.

Tajemnic w Wayward Pines jest dużo, a największą jest samo miasto. Miasto, które od początku wywołuje niepokojące uczucie dziwności. Tego, że coś tu jest nie tak. Dziwne zachowanie ludzi i jakaś nienaturalność otoczenia.

Akcja trylogii zamknięta jest w miasteczku z małymi odstępstwami na retrospekcje, które ukazują pewnych bohaterów we wcześniejszych zdarzeniach. To pozwala nam zrozumieć głębiej nie tylko motywy, ale to, jakimi ludźmi są bohaterowie mający wpływ na to, co się dzieje.

Blake Crouch w trylogii Wayward Pines zabiera nas do świata mrocznego, tajemniczego i postapokaliptycznego. Choć na pierwszy rzut oka wszystko jest w porządku, a drobne „szumy” to niewielkie anomalie, które mogłyby dotknąć każdego miejsca na świecie. Gdy jednak pojawiają się pytania, gdy na horyzoncie szczerzą kły krwiożerczej stwory zwane aberracjami perspektywa się zmienia i przychodzi czas na demaskacje i walkę.

Trylogia ma w sobie wiele elementów gatunkowych (dystopia, thriller, postapokalipsa, science fiction) i nawiązań szczególnie do serialowych klimatów. Jak najbardziej można przywołać tu Lostów z ich walką o przetrwanie w nie do końca zrozumiałej dla nich sytuacji oraz ogólny klimat. Miałem też pod czas czytania skojarzenia The Walking Dead. Z dynamiczną akcją gdy bohaterowie zmuszeni byli do walki z brutalnymi, rządnymi mięsa potworami niczym tamci z krwiożerczymi zombie. Niektóre sceny działają mocno na wyobraźnie. Chociaż…

Cała opinia znajduje się na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/03/21/trylogia-wayward-pines/

Wayward Pines to moje klimaty. Przy okazji pierwszego tomu pisałem, że to książka dla mnie i tak też mogę powiedzieć o całej trylogii. Nie będę pisał osobno o tomie drugim i trzecim, lecz napiszę o całej serii zachęcając was do sięgnięcia po wszystkie książki i przeczytania ich jedna po drugiej.
Na trylogie Wayward Pines patrze, jak na grube tomiszcze podzielone na trzy...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Pocisk, nr 1(1) / luty 2016 Kazimierz Kyrcz jr, Łukasz Orbitowski, Michał J. Walczak, Nina Wum
Ocena 7,4
Pocisk, nr 1(1... Kazimierz Kyrcz jr,...

Na półkach:

Pocisk to nowe czasopismo, które miało premierę w lutym tego roku. Skierowane do wielbicieli tematyki kryminalnej obejmuje szeroki zakres problematyki i jej ujęcia. Na ponad 80 stronach znajdują się opowiadania, wywiady, recenzje, felietony i artykuły zamknięte w ramach literacko-kryminalnych.

W ten sposób czytelnik otrzymuje sporo tekstów, które wpisują się w tematykę kryminalną opracowanych pod różnymi kątami, które spróbuje w skrócie omówić.

Z jednej strony czytelnik literatury otrzymuje trzy opowiadania w tym jedno zatytułowane Stalowa.Baśń autorstwa Łukasza Orbitowskiego, który zarazem odpowiada za dział literacki i to od niego będzie zależeć, jakie opowiadania pojawią się w następnych magazynach. Stalowa to mroczna opowieść o tym w jakich warunkach dochodzi do zbrodni. Jak funkcjonuje psychika zabójczyni w wyniku reakcji na zmieniające się warunki jej życia.

Obok opowiadań jest też Przegląd literacki z recenzjami książek, który moim zdaniem powinien być trochę rozbudowany. Wielbiciele twórczości zaś Wojciecha Chmielarza, który stworzył cykl kryminałów o komisarzu Mortce będą mogli w autorskim felietonie poczytać, dlaczego pisarz nie lubi seryjnych zabójców oraz dowiedzą się chociażby na czym według Chmielarza poległ Jo Nesbo w Pierwszym śniegu i Człowieku nietoperzu. W Pocisku też znajdziecie dość obszerny wywiad z pisarzem Jakubem Żulczykiem.

Mocniejszą stroną magazynu jest jednak sfera wiążąca się z szeroko pojętą kryminalistyką. Tu otrzymujemy paletę różnorodnych tekstów, których część przypisana została do stałych działów. W ich zakres wchodzą teksty dotyczące wydarzeń z przeszłości tj. wstrząsających historii sprzed lat, analiz kryminalistycznych czy też postaci wielokrotnych zabójców.

Cała moja opinia: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/03/07/magazyn-literacko-kryminalny-pocisk-nr-1/

Pocisk to nowe czasopismo, które miało premierę w lutym tego roku. Skierowane do wielbicieli tematyki kryminalnej obejmuje szeroki zakres problematyki i jej ujęcia. Na ponad 80 stronach znajdują się opowiadania, wywiady, recenzje, felietony i artykuły zamknięte w ramach literacko-kryminalnych.

W ten sposób czytelnik otrzymuje sporo tekstów, które wpisują się w tematykę...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kontynuacja wydarzeń przedstawionych w Diunie emocjonalnie mnie zmiażdżyła. Nie pamiętam by przed laty kiedy czytałem po raz pierwszy Mesjasza Diuny książką tak mocno mnie poruszyła.
Wtedy raczej pierwszy tom, w którym Paul Artryda znalazł się z rodziną na pustynnej planecie Arrakis bardziej mnie zafascynował. Jego droga do władzy, relacje z Fremenami i wypełnianie się przepowiedni, w której miał pojawić się mesjasz. Zbawiciel ludu fremenów. O moich wrażeniach z Diuny pisałem tutaj. Tym razem drugi tom wywarł na mnie większe wrażenie. Mroczniejszy, naładowany posępnym nastrojem i poetyckim językiem klimatem mocno różni się od pierwszego tomu. Frank Herbert doskonale poprowadził dalszy ciąg historii ukazując ewolucje bohaterów i konsekwencje minionych wydarzeń, które rozegrały się w pierwszym tomie.

Od tamtych wydarzeń minęło 12 lat. Władza imperialna została zogniskowana na Arrakis gdzie na tronie zasiada Paul Atryda. Fremeński Usul. Jego przywódctwo wyrosło na mitach, legendach i przepowiedniach, których mechanizm mogliśmy obserwować w tomie pierwszym. Traktowany jako zbawiciel ludu pustynnej planety o nadzwyczajnej mocy widzenia przyszłości budzi miłość pomieszaną z trwogą. Budzi też nienawiść i chęć zemsty wśród jego wrogów, którzy mają mu wiele za złe. Czarownice Bene Gesserit chcą zemsty za to, że Paul jako wynik ich hodowli nie stał się w ich rękach marionetką. Inni (kosmiczna gildia) mają mu za złe monopol na pustynną przyprawę i stawianie jej za kartę przetargową. Jest też księżniczka Irulana, która stając się żoną Paula nigdy niestała się jego kobietą i matką jego dzieci.. Zawiązuje się więc spisek wokół którego oscyluje fabuła książki.

Kilka słów więcej na blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/02/22/frank-herbert-mesjasz-diuny/

Kontynuacja wydarzeń przedstawionych w Diunie emocjonalnie mnie zmiażdżyła. Nie pamiętam by przed laty kiedy czytałem po raz pierwszy Mesjasza Diuny książką tak mocno mnie poruszyła.
Wtedy raczej pierwszy tom, w którym Paul Artryda znalazł się z rodziną na pustynnej planecie Arrakis bardziej mnie zafascynował. Jego droga do władzy, relacje z Fremenami i wypełnianie się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

W tym roku zdecydowałem się postawić na książki starsze i klasyczne dzieła. Jednym z autorów, którego zamierzam w tym roku czytać oprócz Franka Herberta jest Tomasz Mann, który swego czasu położył mnie na łopatki klimatem Doktora Faustusa. Zdając sobie jednak sprawę ze złożoności dzieła Manna, ukrytych znaczeń i odniesień postanowiłem przeczytać „Jak być artystą. Na przykładzie Thomasa Manna”. Uznałem, że książka może być dobrym wstępem do bardziej świadomego odczytywania tekstów pisarza.

Praca Małgorzaty Łukasiewicz cenionej tłumaczki i eseistki składa się ze zbioru kilkunastu tekstów. Eseje te, jak wspomina autorka w nocie edytorskiej publikowane były w czasopismach i książkach. Osoby bardziej rozeznane mogły już mieć styczność z niektórymi tekstami. Ja wcześniej żadnego z tekstów nie czytałem, co teraz z przyjemnością nadrobiłem. Książka napisana jest perfekcyjnie z wielkim znawstwem tematu, a dodatkowo przyjemnie dla oka wydana.

Autorka w swoich tekstach na warsztat wzięła trzy powieści Manna, którymi są Buddenbrookowie, Czarodziejska Góra i Doktor Faustus.

Taki wybór Łukasiewicz motywuje tym, że książki te najpełniej ukazują problemy nowszej kultury niemieckiej od XIX wieku do czasów po II wojnie światowej i zarazem zawierają postać artysty, który z tymi problemami może się zmierzyć. Dodatkowo znajdują się w nich zespoły poglądów na sztukę, a szczególnie na literaturę. W tak ukazanej perspektywie rysuje się rola Artysty, który stając oko w oko z przemianami kulturowymi potrafi je określić, ocenić je, a zarazem stać się przeciwwagą, jako odmiennym sposobem podejścia do życia.

Cała opinia znajduje się na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/02/04/malgorzata-lukasiewicz-jak-byc-artysta-na-przykladzie-thomasa-manna/

W tym roku zdecydowałem się postawić na książki starsze i klasyczne dzieła. Jednym z autorów, którego zamierzam w tym roku czytać oprócz Franka Herberta jest Tomasz Mann, który swego czasu położył mnie na łopatki klimatem Doktora Faustusa. Zdając sobie jednak sprawę ze złożoności dzieła Manna, ukrytych znaczeń i odniesień postanowiłem przeczytać „Jak być artystą. Na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Diuna to jedna z moich ulubionych serii. Pochłania od pierwszych stron, emocjonuje i zawsze wzbudza refleksje. Pamiętam, że przy pierwszej lekturze Diuny najmocniej pochłonęła mnie historia głównego bohatera, którego zdolności, zbudowana wokół niego mitologia i zdarzenia często wywoływały we mnie tak zwane „ciarki na plecach”. Dzisiaj czytając Diunę postrzegam ją szerzej zauważając szerszy jej kontekst i znaczenie. Nie zmienia to jednak faktu, że Paul Atryda vel Paul Maud’Dib w pierwszy tomie serii książek o Diunie po prostu rządzi i stanowi najmocniejszy punkt historii. Jego rozwijająca się za życia legenda na oczach czytelnika stanowi fascynująca podróż w głąb ludzkiej psychiki i mocy zakorzenionych mitów, które tworzą rzeczywistość.

Wyobraźmy sobie planetę, której powierzchnie okrywają pustynne piaski. Piaski te skrywają w swych trzewiach przyprawę zwaną melanżem. Jej niezwykła właściwość umożliwia jasnowidzenie i przedłużania życia jest dobrze znana, przez co jest ona jedną z najcenniejszych walut we wszechświecie. Piecze nad wydobyciem przyprawy ma nijaki Vladimir Harkonnen. Gruby i okrutny przebiegły arystokrata. Pewnego dnia jego miejsce zajmuje książę Paul Atryda, który sprawiedliwą ręką ma zająć się schedą po obleśnym baronie Harkonnenie. Na Arrakis przylatuje wraz ze swoją partnerką, czarownicą Bene Gesserit Jessiką i ich synem Paulem. Niewiedzą jeszcze, że zawiązano wobec nich spisek, a głównym jego wykonawcą jest baron Harkonnen i imperialni brutalni żołnierze. Książę Leto Atryda traci życie. Paul zaś ze swoją matką unikają śmierci uciekając na pustyni w ramiona mieszkańców pustynnych piasków Fremenów.

Fremeni to surowy, twardy lud zmuszony do ukrywania się i życia w surowych pustynnych warunkach. Dla tych ludzi woda jest najcenniejszym skarbem, który trzeba oszczędzać, odzyskiwać z własnego ciała oraz z umarłych. Woda to, coś co określa ich tożsamość i poprzez co można ich zrozumieć. Zdobycie ich zaufania jest trudne, ale gdy to nastąpi stają się wiernymi przyjaciółki, którzy zdolni są oddać życie za drugiego. Paul stanie się ich przywódcą w walce ze wspólnym imperialnym wrogiem.

Diuna w każdym calu jest książką doskonałą. Z jednej strony bogactwo wykreowanego świata. Z drugiej złożone postaci a nad tym wszystkim unosząca się metafizyczna poświata, poprzez którą powieść nabiera niezwykłej głębi. Ta metafizyka wynika po części z duchowego wymiaru postaci Paula Atrydy związanego bezpośrednio i pośrednio z czarownicami Bene Gesserit. Frank Herbert ukazał mechanizmy rozwiania się mitów, które stają się rzeczywistością i mają na nią wielki wpływ. Gdy Paul wkracza do świata Fremenów mit zaczyna żyć własnym życiem, a jego konsekwencje to esencja książki.

kilka słów więcej na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2016/01/17/frank-herbert-diuna/

Diuna to jedna z moich ulubionych serii. Pochłania od pierwszych stron, emocjonuje i zawsze wzbudza refleksje. Pamiętam, że przy pierwszej lekturze Diuny najmocniej pochłonęła mnie historia głównego bohatera, którego zdolności, zbudowana wokół niego mitologia i zdarzenia często wywoływały we mnie tak zwane „ciarki na plecach”. Dzisiaj czytając Diunę postrzegam ją szerzej...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ostatnio polecałem Wam książkę Janusza A. Zajdla zatytułowaną Paradyzja. Książka ukazująca życie milionów ludzi zamkniętych na sztucznej planecie i kontrolowanych przez system komputerowy. W Przedrzeźniaczu, którego chciałbym Wam gorąco polecić poruszany jest również temat ograniczenia ludzkich możliwości, lecz w trochę innym wydaniu.

Walter Tevis w swojej książce oddał całkowitą kontrolę maszyną, co doprowadziło do tego, że świat ludzki stanął na krawędzi upadku.

Autor przedstawia czytelnikowi świat, w którym pewnego dnia wszystkie obowiązki przejęły roboty. Było ich kilka kategorii i różnił je głównie poziom sztucznej inteligencji. Zajmowały się produkcją i naprawą, przejeły obowiązki policji i sądów. Ludziom teoretycznie niczego nie brakowało. Potem ktoś podjął decyzję, że źródłem ludzkich problemów jest naruszanie prywatności związanej z kradzieżami i przemocą. Trzeba więc podjąć kroki by to wyeliminować. Ludzi więc zaczęto indoktrynować i faszerować proszkami. Uczeni by nie naruszać prywatności i otumanieni narkotykami zatracili umiejętność komunikowania i odczuwania emocji. Ich życie polega na oglądaniu programów telewizyjnych w których dominuje rozrywka w tym erotyka. Dodatkowo w środkach otumaniających znajdowały się substancje antykoncepcyjne. W ten sposób nie było już rodzin, nie rodziły się dzieci, a ludzie byli kompletnie odcięci od rzeczywistości. W takim też świecie wyeliminowano jakiekolwiek formy sztuki. Czytanie, a głównie nauczanie czytania było zakazane. Przerażająca wizja. Już kiedyś czytałem o świecie bez książek. W świetnej książce Raya Brudburego 751 stopni Fahrenheita nie było miejsca dla książek, które palono. Książka jako symbol wiedzy, rozumienia tego, co się dookoła dzieje, a co ważniejsze zachowania człowieczeństwa – paradoksalnie – była nie do zaakceptowania. W filmie Equlibrium wykreowany świat pokazywał podobną rzeczywistość. Ludzie przyjmowali tam środki wyłączające emocje, a wszelkie formy sztuki ulegały zniszczeniu. Jednak w każdej tego typu opowieści musi pojawić się iskra nadziei. Ratunek dla autentyczności ludzkiego istnienia, jego emocji i myśli oraz przetrwania.

Nadzieja ta tkwi w dwójce osób i jednym robocie. Każdy z nich ma do odegrania w tym wszystkim inną rolę, choć stawką jest ratunek świata ludzi przed zagładą emocjonalno-intelektualną i fizyczną. Stawka jest więc największą z możliwych.

Cała opinia: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2015/12/29/walter-tevis-przedrzezniacz/

Ostatnio polecałem Wam książkę Janusza A. Zajdla zatytułowaną Paradyzja. Książka ukazująca życie milionów ludzi zamkniętych na sztucznej planecie i kontrolowanych przez system komputerowy. W Przedrzeźniaczu, którego chciałbym Wam gorąco polecić poruszany jest również temat ograniczenia ludzkich możliwości, lecz w trochę innym wydaniu.

Walter Tevis w swojej książce oddał...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Z literaturą Janusza A. Zajdla miałem przyjemność zapoznać się przed kilku laty i choć potem nasze drogi się rozmijały to jednak nazwisko pisarza i niektóre teksty, jakie przeczytałem, zostały we mnie domagały się by wrócić do nich oraz zapoznać się z tymi, które jeszcze nie poznałem.


Tak o to rozpoczynam na nowo przygodę z literaturą tego genialnego pisarza. A zaczynam od książki w sumie ostatniej wydanej za życia zmarłego przedwcześnie Janusza A. Zajdla. Książki świetnej. Mistrzowsko napisanej powieści fantastycznej ukazującej świat sztucznej planety o nazwie Paradyzja, w której wolność ludzka została ograniczona do granic możliwości.

Wyobraźcie sobie życie w kosmosie na sztucznej planecie, która jest czymś na kształt zespołu połacząych ze sobą cylindrów w jeden wielki pierścień orbitujących w kosmicznej przestrzeni. W takiej puszcze umieszczono około sto milionów ludzi, którym przysługuje 20m2 przestrzeni. Płanetę stworzono przed stu laty i od tego czasu praktycznie kontakt z ziemią został ograniczony do minimum. Na planecie opracowano system społeczno-polityczny, który według jego twórców ma stanowić najbardziej optymalny dla tak zorganizowanej społeczności. Już od początku czytelnik zacznie dostrzegać absurdy Paradyzji, które w głównej mierze opiera się na ciągłym monitorowaniu mieszkańców przez system komputerowy, który śledzi ich działania i analizuje wypowiedzi. Zajdel choć nawiązuje tu do Orwella nadaje temu nową jakość.

Punktem wyjścia fabuły jest moment, w którym ziemianin o oryginalnym imieniu Rinah wyrusza na Paradyzję pod pretekstem napisania książki o planecie. Jego główną misją jest jednak ocena sytuacji na planecie i podjęcie śledztwa dotyczącego zaginionego przed dziesięciu laty ziemianina, który podejrzewał, że Paradyzja może łamać prawa człowieka. Co z tego wyniknie? Czego dowie się Rinah?

Niesamowita dystopia wydana po oraz pierwszy w roku „Orwellowskim” jest tak świeża i interesująca, że aż trudno uwierzyć, że powstała trzydzieści lat temu. Ta dwustu stronicowa książeczka zawiera w sobie bogactwo i głębie znaczeń, które do dziś nie straciły ze swojej aktualności, a i sama opowieść w niej zawarta jest wciągająca i pochłania od pierwszych stron. Zajdel stworzył klaustrofobiczny świat, w którym zamknął miliony ludzi nie znających innej rzeczywistości poza tą, jako oferuje im Paradyzja. Ciągła indoktrynacja i infiltracja. Ale też walka o odrobinę wolności w postaci specjalnego języka, który wymyślili Paradyzjańczycy by móc się komunikować w nieograniczony sposób. Zajdel zresztą doskonale wyciągnął wszelkie konsekwencje z tak wykreowanej rzeczywistości.

Pisarz tworząc w latach 80′ Paradyzje w swojej opowieści odnosi się do panującego w tamtym czasie ustroju i choć miał ograniczone pole manewru starał się do niego nawiązać i skrytykować. Ale choć książka jak wspominałem ma już trzydzieści lat to jej ponadczasowość sprawia, że jest na różnych poziomach ciągle aktualna i co istotne dla czytelnika niezwykle interesująca poza nawet warstwą społeczno-polityczną. To kawał dobrego SF, które nadaje się do sfilmowana, chociażby w cyberpunkowej otoczce czy jakiekolwiek innej podobnej do tej w jakich prezentowane są dzieła Philipa K. Dicka, którego literaturę stawiam na równi z prozą Janusza Zajdla i podobnie sobie cenie.

Paradyzja jest doskonałą powieścią SF opowiadającą o wyprawie w kosmos i poznawaniu innej planety, która kryje w sobie niebezpieczeństwo i wielką tajemnice. Ma też w sobie wymiar filozoficzno-społeczny i naukowy. Zajdel zawarł w swojej książce trochę fizyki, ale nie obawiajcie się nie znajdziecie tu kilkustronicowych wykładów. Wszystko jest tu wyważone i podane w odpowiednich proporcjach.

O książce można by wiele pisać i na pewno bardziej szczegółowo niż ja to zrobiłem, ale myślę, że najlepiej, jak sami zapoznacie się z tą opowieścią, która spokojnie może stać obok współczesnych książek fantastycznych będących dystopiami itp. Poza tym naprawdę warto zapoznać się z twórczością Janusza A. Zajdla, co sam będę sukcesywnie czynił w najbliższym czasie. Polecam!

https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2015/12/15/janusz-a-zajdel-paradyzja/

Z literaturą Janusza A. Zajdla miałem przyjemność zapoznać się przed kilku laty i choć potem nasze drogi się rozmijały to jednak nazwisko pisarza i niektóre teksty, jakie przeczytałem, zostały we mnie domagały się by wrócić do nich oraz zapoznać się z tymi, które jeszcze nie poznałem.


Tak o to rozpoczynam na nowo przygodę z literaturą tego genialnego pisarza. A zaczynam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia dotyczy "Zagadki Salamandry" i drugiego tomu "Zagadki Zegara Maltańskiego"

Nazwisko Horsta jeszcze do nie dawna nie było u nas praktycznie znane i pewnie tylko osoby będące na bieżąco z literaturą zagraniczną wydawaną poza naszymi granicami słyszały o tym norweskim pisarzu.

Teraz już mamy u nas jego trzy kryminały z serii o komisarzu Wistingu i jego córce (Jaskiniowca, Poza sezonem i Psy gończe) i myślę zwiększającą się grupę wielbicieli jego pisarskich dokonań. Po klimatycznych kryminałach dla dorosłych wydawnictwo Smak Słowa przygotowało coś dla młodszego czytelnika autorstwa Horsta. Są to mini powieści z serii Clue opowiadające perypetie grupy nastolatków zmuszonych do podjęcia na własną rękę śledztw kryminalnych. Do rąk czytelnika trafiły w tym roku dwie powieści, po nowym zaś pojawią się dwie kolejne zamykające serię.

Na każdą powieść składają się odrębne wątki dotyczące jakieś sprawy kryminalnej oraz jeden będący spoiwem całej serii. Miejscem akcji jest Pensjonat leżący nad Zatoką Okrętów oraz jego okolice. Główną bohaterką, z której perspektywy narrator opowiada historię jest Cecilia córka właściciela Pensjonatu. Towarzyszyć jej będzie najlepsza przyjaciółka Une ze swym psem Egonem oraz Leo, który niedawno wprowadził się do Pensjonatu wraz ze swoją matką, która tam podjęła pracę zastępując zmarłą przed rokiem matkę Cecili.

Pierwszy tom otwiera scena, w której Cecilia znajduję nad wodą zwłoki mężczyzny. Tam też poznaje 13 letniego Leo, który właśnie się wprowadził ze swoją matką do Pensjonatu. Policja uznaje, że śmierć mężczyzny to tragiczny wypadek polegający na tym, że łódź, którą płynął mężczyzna rozbiła się niefortunnie o skały. Cecilia ma jednak przeczucie, że przyczyna śmierci mężczyzny może mieć całkiem inny powód. jej przypuszczenia wzięły się z tego, że gdy znalazła zwłoki były przy nich świeże ślady stóp. Ktoś widział trupa, lecz nie zawiadomił policji. Trójka nastolatków szybko tworzy zgraną grupę i w jakiś naturalny sposób rozpoczyna swoje własne śledztwo. Obeznany w elektronice i oprogramowaniu Leo od początku staje się specem od fotografii i tropienia śladów w internecie. Głównym miejscem ogniskującym wydarzenia jest Pensjonat, do którego trafiają różne osoby mogące być podejrzane w sprawie Zagadki Salamandry, której nazwa wzięła się od tatuażu znajdującego się na ramieniu martwego mężczyzny.

W Zagadce Salamandry oprócz prowadzonego przez nastolatków śledztwa ujawnia się inny wątek, który podejrzewam będzie spajać całą 4 tomową serię. Chodzi tu o to zagadkową śmierć matki Cecili, która miała miejsce przed rokiem. Matka Cecili podobnie jak mężczyzna z wytatuowaną salamandrą została znaleziona w wodzie. Nikt nie wie, co się wydarzyło i co było bezpośrednio przyczyną śmierci. czy Cecilia zrozumie tamte wydarzenia i odkryje co przytrafiło się jej matce? Mam nadzieje, że dowiem się po nowym roku.

Cała opinia dotycząca dwóch tomów znajduje się na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2015/12/10/jorn-lier-horst-zagadka-salamandry-oraz-zagadka-zegara-maltanskiego/

Opinia dotyczy "Zagadki Salamandry" i drugiego tomu "Zagadki Zegara Maltańskiego"

Nazwisko Horsta jeszcze do nie dawna nie było u nas praktycznie znane i pewnie tylko osoby będące na bieżąco z literaturą zagraniczną wydawaną poza naszymi granicami słyszały o tym norweskim pisarzu.

Teraz już mamy u nas jego trzy kryminały z serii o komisarzu Wistingu i jego córce...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Opinia dotyczy "Zagadki Salamandry" i drugiego tomu "Zagadki Zegara Maltańskiego"

Nazwisko Horsta jeszcze do nie dawna nie było u nas praktycznie znane i pewnie tylko osoby będące na bieżąco z literaturą zagraniczną wydawaną poza naszymi granicami słyszały o tym norweskim pisarzu.

Teraz już mamy u nas jego trzy kryminały z serii o komisarzu Wistingu i jego córce (Jaskiniowca, Poza sezonem i Psy gończe) i myślę zwiększającą się grupę wielbicieli jego pisarskich dokonań. Po klimatycznych kryminałach dla dorosłych wydawnictwo Smak Słowa przygotowało coś dla młodszego czytelnika autorstwa Horsta. Są to mini powieści z serii Clue opowiadające perypetie grupy nastolatków zmuszonych do podjęcia na własną rękę śledztw kryminalnych. Do rąk czytelnika trafiły w tym roku dwie powieści, po nowym zaś pojawią się dwie kolejne zamykające serię.

Na każdą powieść składają się odrębne wątki dotyczące jakieś sprawy kryminalnej oraz jeden będący spoiwem całej serii. Miejscem akcji jest Pensjonat leżący nad Zatoką Okrętów oraz jego okolice. Główną bohaterką, z której perspektywy narrator opowiada historię jest Cecilia córka właściciela Pensjonatu. Towarzyszyć jej będzie najlepsza przyjaciółka Une ze swym psem Egonem oraz Leo, który niedawno wprowadził się do Pensjonatu wraz ze swoją matką, która tam podjęła pracę zastępując zmarłą przed rokiem matkę Cecili.

Pierwszy tom otwiera scena, w której Cecilia znajduję nad wodą zwłoki mężczyzny. Tam też poznaje 13 letniego Leo, który właśnie się wprowadził ze swoją matką do Pensjonatu. Policja uznaje, że śmierć mężczyzny to tragiczny wypadek polegający na tym, że łódź, którą płynął mężczyzna rozbiła się niefortunnie o skały. Cecilia ma jednak przeczucie, że przyczyna śmierci mężczyzny może mieć całkiem inny powód. jej przypuszczenia wzięły się z tego, że gdy znalazła zwłoki były przy nich świeże ślady stóp. Ktoś widział trupa, lecz nie zawiadomił policji. Trójka nastolatków szybko tworzy zgraną grupę i w jakiś naturalny sposób rozpoczyna swoje własne śledztwo. Obeznany w elektronice i oprogramowaniu Leo od początku staje się specem od fotografii i tropienia śladów w internecie. Głównym miejscem ogniskującym wydarzenia jest Pensjonat, do którego trafiają różne osoby mogące być podejrzane w sprawie Zagadki Salamandry, której nazwa wzięła się od tatuażu znajdującego się na ramieniu martwego mężczyzny.

W Zagadce Salamandry oprócz prowadzonego przez nastolatków śledztwa ujawnia się inny wątek, który podejrzewam będzie spajać całą 4 tomową serię. Chodzi tu o to zagadkową śmierć matki Cecili, która miała miejsce przed rokiem. Matka Cecili podobnie jak mężczyzna z wytatuowaną salamandrą została znaleziona w wodzie. Nikt nie wie, co się wydarzyło i co było bezpośrednio przyczyną śmierci. czy Cecilia zrozumie tamte wydarzenia i odkryje co przytrafiło się jej matce? Mam nadzieje, że dowiem się po nowym roku.

Cała opinia dotycząca dwóch tomów znajduje się na moim blogu: https://ksiazkizklimatem.wordpress.com/2015/12/10/jorn-lier-horst-zagadka-salamandry-oraz-zagadka-zegara-maltanskiego/

Opinia dotyczy "Zagadki Salamandry" i drugiego tomu "Zagadki Zegara Maltańskiego"

Nazwisko Horsta jeszcze do nie dawna nie było u nas praktycznie znane i pewnie tylko osoby będące na bieżąco z literaturą zagraniczną wydawaną poza naszymi granicami słyszały o tym norweskim pisarzu.

Teraz już mamy u nas jego trzy kryminały z serii o komisarzu Wistingu i jego córce...

więcej Pokaż mimo to