-
ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński2
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać247
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Biblioteczka
2024-03-30
2024-02-26
2024-01-23
2024-02-12
2024-03-08
2024-03-13
2024-01-31
2024-03-02
2024-01-31
2024-02-21
2024-02-22
2024-02-12
"Jak sprzedać nawiedzony dom"... no właśnie, jak? Grady Hendrix podpowiada.
Louise wraca po latach do domu na pogrzeb rodziców, którzy zginęli w tragicznym wypadku. Wraz z bratem planuje sprzedać rodzinną posiadłość, którą otrzymali w spadku. Dom wypełniony lalkami oraz wspomnieniami z dzieciństwa niczym ożywiony golem zmusza Louise i Marka do walki z demonami i nie przepracowaną traumą.
Już nie raz na tym profilu wspominałam jak bardzo lubię Hendrixa za zabawę formą. Horror w jego wykonaniu nigdy nie jest tym czym mógłyby być. Zawsze jest to drugie dno ukryte pod płaszczem zrobionym z makabry i groteski. I ja to uwielbiam.
Historia buduje się powoli. Autor skupia się na dokładnym przedstawieniu sytuacji rodzinnej bohaterki i jej relacji z bratem. W sumie cała powieść jest ściśle związana z ich próbą odnowienia więzi.
Fabuła nabiera dynamizmu mniej więcej w połowie książki. Mi to zupełnie nie przeszkadzało. Im bliżej końca tym więcej się dzieje. Ale taki to już jest ten Hendrix. Klasyczne rozwiązania nabierają nowej formy. Absurd i komizm niektórych sytuacji zapadają w pamięć. (Wiewiórcza szopka !?) I naprawdę czułam ten zagęszczający się klimat. "(...) było tam za dużo wpatrzonych w nią mrugających oczu, które wysysały cały tlen i obserwowały każdy jej ruch." Czułam oddech lalek na swoim karku. 😅 Te zimne małe rączki, które próbują pochwycić nasze ubrania, martwe spojrzenie i mrok napierający z kątów nawiedzonego domostwa. Tych momentów nie jest jakoś dużo, ale jak już są to cierpnie skóra.
Jedyny rozdział, który miałam ochotę pominąć to opowieść Marka o tym co działo się gdy zaczął studiować i cały ten performance lalkowy. Najbardziej mi się dłużył i czytałam bez większego entuzjazmu.
Pupkin (pacynka z dzieciństwa Louise i Marka) oficjalnie dołącza do grona przerażających lalek, których nigdy nie chciałabym zobaczyć z bliska.
Tak bardzo spodobała mi się historia Louise, że "Jak sprzedać nawiedzony dom" trafiła na podium mojego Hendrixowego rankingu.
"Jak sprzedać nawiedzony dom"... no właśnie, jak? Grady Hendrix podpowiada.
Louise wraca po latach do domu na pogrzeb rodziców, którzy zginęli w tragicznym wypadku. Wraz z bratem planuje sprzedać rodzinną posiadłość, którą otrzymali w spadku. Dom wypełniony lalkami oraz wspomnieniami z dzieciństwa niczym ożywiony golem zmusza Louise i Marka do walki z demonami i nie...
2024-02-25
2024-02-10
2024-02-16
W Arizonie roku 1848 roku można zginąć na tysiąc sposobów. Jest to miejsce pełne brudu, krwi, przerażenia i bezprawia. Jedynym argumentem jest siła, a obroną rewolwer. Jednak nie zawsze jest on w stanie wygrać z wściekłością i brutalnością przeciwnika.
Elena zostaje porwana wraz z siostrą do obozu niewolników prowadzonych przez przerażające las hermanas del diablo {siostry diabła}. Dziewczynie udaje się uciec, trafia na Mariona Bella i Johna Harta, poganiaczy mustangów. Elena jest ciężko ranna i rządna krwi oprawców.
Zawsze kiedy sięgam po książki Jacka Ketchuma wiem, że lektura ta zostawi po sobie niezapomniane wrażenie. Tak było w przypadku "Rudego", "Dziewczyny z sąsiedztwa" czy "Poza sezonem". Tym razem dostałam western połączony z horrorem. I wyszło wstrząsająco brutalnie z klimatem galopujących mustangów i nieznośnego gorąca.
Historia jest nam przedstawiona z dwóch perspektyw - Mariona Bella opowiadającego o swoich przeżyciach z wypraw na mustangi i miasteczku, które powstało niemal w jeden dzień. Oraz Eleny, Meksykanki, której udało się uciec od sióstr Velenzura.
Te opisy. Jakże one są bogate w emocje i trafiają wprost pod powieki, rysując niecodzienne, brutalne obrazy. I plastyczne, płynne i jakże dosadne. Ta książka nie jest gruba, więc akcja rozgrywa się szybko i nie pozostawia czytelnikowi chwili na oddech. Końcówka spowodowała u mnie ból serca i ogólną słabość. Jazda bez trzymanki.
Czekam na "Przebudzenie" zapowiedziane na końcu książki. To będzie dobra rzecz. Tak jak "Przeprawa". 🐎
{Współpraca z @skarpawarszawska }
W Arizonie roku 1848 roku można zginąć na tysiąc sposobów. Jest to miejsce pełne brudu, krwi, przerażenia i bezprawia. Jedynym argumentem jest siła, a obroną rewolwer. Jednak nie zawsze jest on w stanie wygrać z wściekłością i brutalnością przeciwnika.
Elena zostaje porwana wraz z siostrą do obozu niewolników prowadzonych przez przerażające las hermanas del diablo {siostry...
2024-02-02
Natasza Ladowska pseudonim Lady zaczyna trzeci rok nauki magii praktycznej Collegium Magicae przy Grodzkiej. Zabawa z okazji rozpoczęcia roku akademickiego okazuje się klapą, a na dodatek współlokatora dziewczyny ginie w niewytłumaczalnych okolicznościach. Lady wraz z Agnieszką, Dobromirem i Bartkiem próbują odkryć tajemnicę zaginięcia Olki Czerwieńskiej. Niestety rozwiązanie zagadki odsłania niewygodną prawdę, co niesie ze sobą ogromne niebezpieczeństwo.
Po raz kolejny przenosimy się na Magiczny Uniwersytet Jagielloński. I tym razem dostajemy go więcej. Po raz kolejny mamy do czynienia z Lady, Agnieszką, Dobromirem i Bartkiem, którzy wplątują się w niemałe kłopoty.
"Czarodziejkę z ulicy Grodzkiej" powinniśmy czytać po pierwszym opowiadaniu znajdującym się we wcześniejszym tomie przygód Lady. I ta kolejność ma swoje uzasadnienie. Na pewno pozwoli nam lepiej poznać ekipę, oraz zrozumieć nawiązania do poprzedniej historii. A jest ich sporo.
W "Czarodziejce z ulicy Reymonta" akcja goniła akcję, historia przez formę opowiadań była skompresowana i dynamiczna. Teraz dostaliśmy powieść i w tej części mamy czas, by skupić się na bohaterach. Dobromir już wcześniej zdobył moje serce, teraz apeluje o osobną powieść o nim! Jest najlepiej zbudowanym bohaterem, Lady ma swoje zalety, ale w tym tomie irytowała mnie przeogromnie. 😅 Wolę tę wersję Lady z trzeciego opowiadania z "Czarodziejki z ulicy Reymonta".
Jednak to co najbardziej podoba mi się w historiach Magdaleny Kubasiewicz to magia. Rzucenie zaklęć, iluzji, tarcz, walka żywiołami, cała ta otoczka związana z mocami postaci. Autorka nie stawia na proste rozwiązania, zawsze dzieje się coś, czego nie przewidział ani bohater ani czytelnik.
#urbanfantasy z wątkiem kryminalnym, z tajemnicą do rozwiązania - jest czymś co uwielbiam.
Oczywiście polecanko. ( ꈍᴗꈍ)
{ Współpraca z @wydawnictwosqn ❤️ }
Natasza Ladowska pseudonim Lady zaczyna trzeci rok nauki magii praktycznej Collegium Magicae przy Grodzkiej. Zabawa z okazji rozpoczęcia roku akademickiego okazuje się klapą, a na dodatek współlokatora dziewczyny ginie w niewytłumaczalnych okolicznościach. Lady wraz z Agnieszką, Dobromirem i Bartkiem próbują odkryć tajemnicę zaginięcia Olki Czerwieńskiej. Niestety...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-07
2024-01-19
"W starych lasach mieszają się ze sobą światy żywych i umarłych. Tak mówiła babcia. Tak mówiły inne stare kobiety ze wsi. Przysięgały na Matkę Boską i Jezusa, że mówią prawdę(...)Tłukły mi do głowy, że poskręcane korzenie głęboko w lesie tworzą podziemne królestwo gdzie człowieka czeka zguba. Stare lasy nie boją się siekier ani drwali. "
"Kołatanie" to wieś wypełniona dawnymi wierzeniami, zabobonami oraz przesądami przekazywanymi z dziada pradziada. To też wieś gdzie chrześcijaństwo jest mocno zakorzenione, a modlitwa jest lekiem na wszystko. To też miejsce gdzie pali się gromnice by odegnać zło, gdzie stawia się spodek z mlekiem dla opiekunów domostwa. I chodzi co niedzielę do kościoła, by wzmacniać więź z Bogiem. To stamtąd ucieka się do wielkiego miasta by zacząć żyć. To tam każdy zna każdego, a mieszczuch nie ma prawa głosu. To tam zbrodnia w rodzinie, pijaństwo itp. jest czymś od czego odwraca się wzrok.
Czytało mi się naprawdę dobrze, całą sobą chłonęłam klimat. Zamarzyło mi się gorące lato, chłód jeziora, zapach rosy nad ranem, dźwięki budzącej się do życia łąki... Tą książką z pewnością można się delektować. Można również ją porzucić po pierwszym rozdziale nie czując tego 'czegoś'. Mnie trafiła prosto w serce.
Fabuła jest prowadzona dwutorowo - mamy Piotrka, który pokazuje nam świat lat dziewięćdziesiątych XX wieku. Oraz dusze Bronka, która wraca wspomnieniami do czasów wojny, tych powojennych i komunistycznych. I bardzo podobało mi się to przeplatanie wątków.
"Przeszłość należała do tajemnej krainy mroku, do której niebezpiecznie było zaglądać. Każde uchylenie drzwi niosło w sobie niebezpieczeństwo wypuszczenia bolesnych obrazów i wspomnień, które mogłyby kąsać i jątrzyć rany."
Dużo rozważań na temat tego w jaki sposób przeżywamy swoje życie, a jak mogło by to wyglądać, gdybyśmy skupiali się na SWOIM życiu, a nie żyli życiem innych.
Jedynyn minusem jest dla mnie zakończenie. W moim odczuciu jest jakieś takie... niepełne? Dwa razy czytałam ostatnie 4 rozdziały. I wciąż czuję te niewypowiedziane słowa. A może tak miało być, a ja się po prostu czepiam?
Naprawdę dobrze spędzony czas. 🖤✨
"W starych lasach mieszają się ze sobą światy żywych i umarłych. Tak mówiła babcia. Tak mówiły inne stare kobiety ze wsi. Przysięgały na Matkę Boską i Jezusa, że mówią prawdę(...)Tłukły mi do głowy, że poskręcane korzenie głęboko w lesie tworzą podziemne królestwo gdzie człowieka czeka zguba. Stare lasy nie boją się siekier ani drwali. "
więcej Pokaż mimo to"Kołatanie" to wieś wypełniona...