-
Artykuły[QUIZ] Te fakty o pisarzach znają tylko literaccy eksperciKonrad Wrzesiński6
-
ArtykułyWznowienie, na które warto było czekaćInegrette0
-
ArtykułyDzień Bibliotekarza i Bibliotek – poznajcie 5 bibliotecznych ciekawostekAnna Sierant23
-
Artykuły„Kuchnia książek” to list, który wysyłam do trzydziestoletniej siebie – wywiad z Kim Jee HyeAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-01-31
2024-03-02
2024-02-12
2024-02-25
2024-02-10
2024-02-16
W Arizonie roku 1848 roku można zginąć na tysiąc sposobów. Jest to miejsce pełne brudu, krwi, przerażenia i bezprawia. Jedynym argumentem jest siła, a obroną rewolwer. Jednak nie zawsze jest on w stanie wygrać z wściekłością i brutalnością przeciwnika.
Elena zostaje porwana wraz z siostrą do obozu niewolników prowadzonych przez przerażające las hermanas del diablo {siostry diabła}. Dziewczynie udaje się uciec, trafia na Mariona Bella i Johna Harta, poganiaczy mustangów. Elena jest ciężko ranna i rządna krwi oprawców.
Zawsze kiedy sięgam po książki Jacka Ketchuma wiem, że lektura ta zostawi po sobie niezapomniane wrażenie. Tak było w przypadku "Rudego", "Dziewczyny z sąsiedztwa" czy "Poza sezonem". Tym razem dostałam western połączony z horrorem. I wyszło wstrząsająco brutalnie z klimatem galopujących mustangów i nieznośnego gorąca.
Historia jest nam przedstawiona z dwóch perspektyw - Mariona Bella opowiadającego o swoich przeżyciach z wypraw na mustangi i miasteczku, które powstało niemal w jeden dzień. Oraz Eleny, Meksykanki, której udało się uciec od sióstr Velenzura.
Te opisy. Jakże one są bogate w emocje i trafiają wprost pod powieki, rysując niecodzienne, brutalne obrazy. I plastyczne, płynne i jakże dosadne. Ta książka nie jest gruba, więc akcja rozgrywa się szybko i nie pozostawia czytelnikowi chwili na oddech. Końcówka spowodowała u mnie ból serca i ogólną słabość. Jazda bez trzymanki.
Czekam na "Przebudzenie" zapowiedziane na końcu książki. To będzie dobra rzecz. Tak jak "Przeprawa". 🐎
{Współpraca z @skarpawarszawska }
W Arizonie roku 1848 roku można zginąć na tysiąc sposobów. Jest to miejsce pełne brudu, krwi, przerażenia i bezprawia. Jedynym argumentem jest siła, a obroną rewolwer. Jednak nie zawsze jest on w stanie wygrać z wściekłością i brutalnością przeciwnika.
Elena zostaje porwana wraz z siostrą do obozu niewolników prowadzonych przez przerażające las hermanas del diablo {siostry...
2024-02-02
Natasza Ladowska pseudonim Lady zaczyna trzeci rok nauki magii praktycznej Collegium Magicae przy Grodzkiej. Zabawa z okazji rozpoczęcia roku akademickiego okazuje się klapą, a na dodatek współlokatora dziewczyny ginie w niewytłumaczalnych okolicznościach. Lady wraz z Agnieszką, Dobromirem i Bartkiem próbują odkryć tajemnicę zaginięcia Olki Czerwieńskiej. Niestety rozwiązanie zagadki odsłania niewygodną prawdę, co niesie ze sobą ogromne niebezpieczeństwo.
Po raz kolejny przenosimy się na Magiczny Uniwersytet Jagielloński. I tym razem dostajemy go więcej. Po raz kolejny mamy do czynienia z Lady, Agnieszką, Dobromirem i Bartkiem, którzy wplątują się w niemałe kłopoty.
"Czarodziejkę z ulicy Grodzkiej" powinniśmy czytać po pierwszym opowiadaniu znajdującym się we wcześniejszym tomie przygód Lady. I ta kolejność ma swoje uzasadnienie. Na pewno pozwoli nam lepiej poznać ekipę, oraz zrozumieć nawiązania do poprzedniej historii. A jest ich sporo.
W "Czarodziejce z ulicy Reymonta" akcja goniła akcję, historia przez formę opowiadań była skompresowana i dynamiczna. Teraz dostaliśmy powieść i w tej części mamy czas, by skupić się na bohaterach. Dobromir już wcześniej zdobył moje serce, teraz apeluje o osobną powieść o nim! Jest najlepiej zbudowanym bohaterem, Lady ma swoje zalety, ale w tym tomie irytowała mnie przeogromnie. 😅 Wolę tę wersję Lady z trzeciego opowiadania z "Czarodziejki z ulicy Reymonta".
Jednak to co najbardziej podoba mi się w historiach Magdaleny Kubasiewicz to magia. Rzucenie zaklęć, iluzji, tarcz, walka żywiołami, cała ta otoczka związana z mocami postaci. Autorka nie stawia na proste rozwiązania, zawsze dzieje się coś, czego nie przewidział ani bohater ani czytelnik.
#urbanfantasy z wątkiem kryminalnym, z tajemnicą do rozwiązania - jest czymś co uwielbiam.
Oczywiście polecanko. ( ꈍᴗꈍ)
{ Współpraca z @wydawnictwosqn ❤️ }
Natasza Ladowska pseudonim Lady zaczyna trzeci rok nauki magii praktycznej Collegium Magicae przy Grodzkiej. Zabawa z okazji rozpoczęcia roku akademickiego okazuje się klapą, a na dodatek współlokatora dziewczyny ginie w niewytłumaczalnych okolicznościach. Lady wraz z Agnieszką, Dobromirem i Bartkiem próbują odkryć tajemnicę zaginięcia Olki Czerwieńskiej. Niestety...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-01-07
2024-01-15
Lubię fantastykę w której od początku dużo się dzieje. Taką, w której świat budowany jest płynnie, a autor nie skąpi na opisach, czy wyjaśnieniach. Z wyraźnymi postaciami, które łatwo zapisują się w pamięci.
I to wszystko znajdziecie w "Bogobójczyni".
Autorka serwuje nam wieloosobową narrację, co w sumie wpłynęło pozytywnie na odbiór. Mamy bóstwo bez świątyni (Skediego), dziewczynkę, która straciła wszystko (Inarę), kobietę, która tępi bogów niczym szkodniki (Kissen) oraz byłego rycerza, który poprzysiągł po raz ostatni pomóc swojemu królowi (Elogast). Cała trójka wybiera się do wymarłego miasta bogów, gdzie liczą znaleźć odpowiedzi i rozwiązania na nurtujące ich problemy.
Bogowie są nielegalni, a oddawanie im czci zakazane. Ich świątynie zostały zniszczone.
I ten wątek okazał się najciekawszy. W trakcie wyprawy bohaterów mnogość bóstw i pomniejszych bożków może przyprawić o zawrót głowy. Pojawia się też motyw starej wojny między bóstwami, która podzieliła ludzi. I taki obraz świata kupił mnie totalnie.
Ale przyznam, że początkowo miałam problem by wgryźć się w historię przez Kissen - Bogobójczyni. Wykwalifikowany zabójca na zlecenie, który ma swojego ulubionego konia, jest ponury, humorzasty i stroni od ludzi - vibe nieco podobny do Wieśka, nieprawdaż?😅 Ale to by było tyle, nie czułam tego zapowiadanego 'wiedźmińskiego' klimatu.
Jednakże lektura okazała się przyjemna, czułam, że jestem uczestnikiem wyprawy do upadłego miasta, polubiłam Inare z jej bogiem niewinnych kłamstw. "Bogobójczyni" jest pierwszym tomem trylogii i z chęcią poznam dalszy ciąg tej przygody. Debiut obiecujący i liczę na to, że historia rozwinie się w coś nieszablonowego.
Swoją drogą jedzenie i opisywanie dań w tej książce powinno otrzymać osobną nagrodę. Serio. ( ꈍᴗꈍ)
{Współpraca z @wydawnictwojaguar }
Lubię fantastykę w której od początku dużo się dzieje. Taką, w której świat budowany jest płynnie, a autor nie skąpi na opisach, czy wyjaśnieniach. Z wyraźnymi postaciami, które łatwo zapisują się w pamięci.
I to wszystko znajdziecie w "Bogobójczyni".
Autorka serwuje nam wieloosobową narrację, co w sumie wpłynęło pozytywnie na odbiór. Mamy bóstwo bez świątyni (Skediego),...
2023-11-02
Czy można wierzyć listom od nieznajomego, które niemal przepowiadają przyszłość? Co zrobić kiedy anonimowych wiadomości przybywa, a kruk któremu postanowiliśmy pomóc, okazuje się być zmiennokształtnym? Jak uratować zaklętą mamie i zaginioną ciocię?
Jedno jest pewne. Nie wolno ufać obcym ludziom we mgle.
Miasteczko Brume otacza mgła, która chroni mieszkańców przed potworami. Kryje w sobie różnej maści stworzenia. Pożeraczy dusz - naprawdę okropne, okropne stwory, których nie chcielibyście spotkać.
Ogromne smoki. Zmiennokształtnych władających piorunami. Ogniki. Czyścicieli. A to tylko garstka.
W tej mgle spotkacie również strażników pociągów - wielkie, tysiącletnie automaty o ludzkim wyglądzie. Strzegą pociągów kursujących między Aerlandią a innymi miejscami poza mgłą. I ten wytwór wyobraźni autorki podbił moje serce. Zresztą nie tylko on.
Podczas lektury czułam się jak we śnie. Baśniowy klimat, świat w którym niezwykłe sytuacje to norma, kupił mnie totalnie.
Podobne emocje wywołała we mnie lektura "Ruchomego zamku Hauru". Tam magia wypełniała każda kartkę, każda literkę. I tu jest podobnie. "Książę znikąd" to lektura dla młodszego czytelnika, ale ja, jako osoba mająca te 30+ naprawdę dobrze się bawiłam. Poczułam silną więź z bohaterami, z szeroko otwartymi oczami przyglądałam się światu i chłonęłam jego niezwykłość.
Autorka sięgnęła po wiele znanych motywów literackich, ale naprawdę umiejętnie połączyła je w całość. Choć były momenty, że miałam ciężko nadążyć za bohaterami. 🤭 Bo dzieje się naprawdę wiele. Wyprawa Rody po lekarstwo dla mamy przerodziła się w epicką wręcz przygodę. Podobały mi się miejsca do których zawędrowała dziewczynka, wręcz można było dostać zawrotów głowy od magii, która je wypełnienia. Chciałabym móc powiedzieć o nich więcej, ale za dużo bym zdradziła. 🤫
Musicie przekonać się sami, co tak niezwykłego kryję "Książę znikąd".🖤✨
Jeśli lubicie baśniowe klimaty, historie o rodzących się wielkich przyjaźniach i walkach z potworami to nie poczujecie się rozczarowani sięgając po tę książkę. Ja bawiłam się znakomicie. 🥰
Czy można wierzyć listom od nieznajomego, które niemal przepowiadają przyszłość? Co zrobić kiedy anonimowych wiadomości przybywa, a kruk któremu postanowiliśmy pomóc, okazuje się być zmiennokształtnym? Jak uratować zaklętą mamie i zaginioną ciocię?
Jedno jest pewne. Nie wolno ufać obcym ludziom we mgle.
Miasteczko Brume otacza mgła, która chroni mieszkańców przed...
2023-11-03
2023-11-03
Ślub zawsze wiąże się z mnóstwem nerwów. Organizacja może doprowadzić wręcz do szału. A jeśli dodać do tego aroganckiego półdemona i kończący się świat?
Ci którzy przeczytali pierwsze dwa tomy serii 'Między światami' wiedzą, że Agata Filipiak to synonim słowa 'kłopoty'.
Ci którzy tej serii jeszcze nie znają i nie wiedzą kim jest główna bohaterka - ostrzegam. Ta dziewczyna zajdzie wam za skórę.
"Z magią jej do twarzy " jest genialnym dopełnieniem całości. Wiele wątków w końcu otrzymało wyjaśnienia. Agata nadal ma obsesję na punkcie ratowania świata. Nadal nie płynie w niej ani jedna kropla magii. Wciąż jest tą postrzeloną, gadatliwą kobietą, która nie boi się narazić życia dla bliskich. I wychodzi za mąż.
Czujecie tę katastrofę w powietrzu? Nie?
Dawid i Agata. To dopiero wrzący wulkan emocji! Tą dwójka spopieli wszystko na swojej drodze. Owszem, mój ulubiony półdemon wraca. I mataczy, krętaczy i sieje zniszczenie. A Agata wciąż nie może wywalić go ze swojej głowy. Ich relacja przypomina walkę w kręgu, nigdy nie wiesz kto zaatakuje pierwszy.
Finał przygód Agaty Filipiak jest mniej zadziorny, więcej w nim smutku, rozterek i brzemiennych w skutkach decyzji, niż w przypadku poprzednich tomów. Jednak nadal wywala nas z fotela swoim chaosem, akcją i przygodą. Nie usiądziecie spokojnie. To zaręczam. Nie przystajemy ani na moment, by zastanowić się jak duże zniszczenia zostawiamy za sobą. Pędzimy ku szczęściu i po raz kolejny razem z Agatą rozwalamy system. I czekamy aż spokój ogarnie zgliszcza. Szkoda tylko pana weterynarza. 🥲
Seria "Między światami" to historia o kimś zupełnie zwyczajnym, który nie raz uratował świat. Kto nie raz walczył z demonami i innymi stworami bez względu na wszystko. I wyszedł z tego zwycięsko.
Ta seria okazała się dla mnie totalnym zaskoczeniem i mocno zakorzeniła w sercu.
Kolejna książka w mojej topce roku. Bezapelacyjnie. 🥺
Ślub zawsze wiąże się z mnóstwem nerwów. Organizacja może doprowadzić wręcz do szału. A jeśli dodać do tego aroganckiego półdemona i kończący się świat?
Ci którzy przeczytali pierwsze dwa tomy serii 'Między światami' wiedzą, że Agata Filipiak to synonim słowa 'kłopoty'.
Ci którzy tej serii jeszcze nie znają i nie wiedzą kim jest główna bohaterka - ostrzegam. Ta dziewczyna...
2023-09-15
Masz ochotę ruszyć w pogoń za wampirami gór Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej?
Chcesz poznać dzikie, groźne krainy pełne mrocznych tradycji, zamków, miast i miasteczek, gdzie wiara ścierała się z zabobonem?
Chcesz odświeżyć wiedzę o kultowych dziełach literackich gdzie krwi0pijcy odegrali ważną rolę?
To sięgnij po "W górach przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw, Sudetów, Karpat i Bałkanów".🧛
Ilość informacji jaką pojawia się w książce przyprawia o zawrót głowy. Może niekoniecznie jest to historia w 100% o samych wampirach, bo autor pokusił się o wyrysowanie w naszej wyobraźni bardzo dokładnej lokalizacji i tła historycznego. Momentami dokładność ta może być aż nadto przytłaczająca i działać usypiająco, jednak warto pokusić się o tę lekturę.
Ja książkę wysłuchałam w audiobooku i była to decyzja jakże pomyślna dla mych z wolna opadających powiek, bo lektorka wyjątkowo żywo opowiadała historie o krwi0pijcach gór Europy.
Jako przeciętna czytelniczka przede wszystkim nastawiona na przygodę, nie dostałam jej. Ale otrzymałam coś lepszego - ogrom wiedzy i ciekawostek wyjętych z ludowych podań. (Tak dużo, że momentami gubiłam się w tym o czym tak naprawdę słucham. 😆)
Jestem zadowolona z lektury, choć słuchając tej historii miałam wrażenie, że rozdziałów jest dwa razy więcej niż w rzeczywistości.😅
Masz ochotę ruszyć w pogoń za wampirami gór Europy Środkowej i Południowo-Wschodniej?
Chcesz poznać dzikie, groźne krainy pełne mrocznych tradycji, zamków, miast i miasteczek, gdzie wiara ścierała się z zabobonem?
Chcesz odświeżyć wiedzę o kultowych dziełach literackich gdzie krwi0pijcy odegrali ważną rolę?
To sięgnij po "W górach przeklętych. Wampiry Alp, Rudaw, Sudetów,...
2023-09-19
Kto ma ochotę na grozę w azjatyckim klimacie z duchami wychylającymi się z każdego zakamarka?
Nie wiecie co to weird fiction? To tutaj go posmakujecie. Pozostawi was z tłustym posmakiem w ustach. I ochotą na więcej.
Ta książka wręcz emanuje oparami paliwa, ulewnym tropikalnym deszczem i tłuszczem z jedzenia. Wibruje od dźwięków samochodów, klaksonów i głosów ludzkich. Razi w oczy neonowym błyskiem. Masz wrażenie, że zapach potu, nocy i zbr0dni wisi w powietrzu? Czy zegarek pokazuje 3.40? To godzina duchów? Chłodne powietrze muska twoje ramiona, a ręce zaciskają się na książce. Pora zwiewać czy brnąć w tę historię?
Zdecydowanie poznawać dalej.
Podczas lektury miałam wrażenie, że gdzieś w tle leci mroczna muzyka niczym z Blade Runnera.
Pierwsze opowiadanie to istny majstersztyk. Pod względem budowy, pomysłu i klimatu. Ale dalej nie jest wcale gorzej! Każde opowiadanie przynosiło inny rodzaj odurzenia niesamowitością. Do moich ulubionych - oprócz tego otwierającego zbiór - należą jeszcze "Raz-dwa, Raz-dwa", "O mały włos" i "Zjedz mnie i wypij". Pozostawiły mnie z największym dyskomfortem i poczuciem, że rzeczywistość uległa poważnemu zniekształceniu.
Zapytacie kim jest Wujaszek Han. Oj, tego wam nie zdradzę! Musicie przekonać się sami. Powiem wam tylko tyle, że dwa razy zastanówcie się zanim wejdziecie z nim w jakiekolwiek układ. Bo raz danego słowa nie da się cofnąć.
Moje serce westchnęło z zadowoleniem po tej lekturze. Takiej książki właśnie potrzebowałam!
"Brudne sprawki Wujaszka Hana" trafiają do topki tego roku. 🏆 Zdecydowanie. ( ꈍᴗꈍ)
Kto ma ochotę na grozę w azjatyckim klimacie z duchami wychylającymi się z każdego zakamarka?
Nie wiecie co to weird fiction? To tutaj go posmakujecie. Pozostawi was z tłustym posmakiem w ustach. I ochotą na więcej.
Ta książka wręcz emanuje oparami paliwa, ulewnym tropikalnym deszczem i tłuszczem z jedzenia. Wibruje od dźwięków samochodów, klaksonów i głosów ludzkich. Razi...
2023-10-09
W0jskowa szkoła i smoki. Przecież to genialne połączenie. Cóż tu mogło pójść źle? Jak dla mnie zdecydowanie za dużo. I ogólnie nie czytało mi się źle, ale(!) historia okazała się dla mnie zbyt mało angażująca. Nie podobał mi się ani język ani tempo historii. Niektóre wydarzenia dzieją się zbyt szybko. Albo dzieją się i brakuje im wytłumaczenia - dlaczego bohaterka postąpiła tak a nie inaczej, skąd wie niektóre rzeczy. I przykra sprawa, ale w ogóle nie poczułam sympatii do Violet. Była dziwnie bezosobowa, jak kukiełka odgrywająca konkretną rolę.
Brakowało mi emocji. We wszystkim. Czy to w relacji między smokiem a Violet. Czy w przebiegu starć, treningów, nawet pierwszego widoku smoków. Spodziewałam się spektakularnych opisów, które żywcem porwą mnie do książki! Nic takiego się nie stało.
Może przeczytałam już tak dużo książek w podobnym klimacie, że nic mnie nie rusza? 👀
Oczywiście znalazło się parę scen które mi się podobały i wywołały uśmiech na twarzy. Najwięcej dotyczyło treningów Czwartego skrzydła. A moją ulubioną postacią stał się... smok Tairn. Tak, bo ani Violet ani Xaden nie wybili się niczym szczególnym na tle innych.
#fourthwing to przede wszystkim #romantasy .Jest też tak reklamowane, więc wiedziałam na co się pisze. Jednak... czemu fabuła jest tak do bólu przewidywalna!?
Sam romans, niby slow burn, niby to enemis to lovers... tylko gdzie to jest? Zero pasji, zero ekspresji no i oczywiście brak emocji.
Tą książka nie przekonała mnie do siebie ani bohaterami, ani światem, ani zwrotami akcji, ani polityką, której jednak trochę jest... no smutek.
Czuje się trochę tak jakbym czytała inne #czwarteskrzydło niż wszyscy. Możliwe, że jestem jedną z tych nielicznych osób których ta książka nie porwała. 🤷 Historia działa na utartym schemacie. Powiela mnóstwo rozwiązań fabularnych znanych mi z innych serii książkowych. Niestety nie znalazłam w niej nic świeżego i nowatorskiego. Biedne smoki zostały zepchnięte nawet nie na drugi, a trzeci plan. Kurcze to już "Wojna Lotosowa" Kristofa i relacja Yukiko i Tygrysa Gromu wywołała we mnie więcej emocji!
A jednak książka znalazła rzeszę fanów na całym świecie - ja z pewnością nie należę do tej grupy. 👀
Wydanie książki to inna para kaloszy. Wydawnictwo zrobiło niesamowitą magię z promocją - książka praktycznie sama wskoczyła mi do koszyka. Barwione brzegi, złoto oraz czerń i biel, ta połyskująca okładka... cudo wręcz. No właśnie wszystko piękne, tylko szkoda, że środek już tak bardzo mnie nie zachwycił. Jak już wspomniałam wcześniej - przeczytałam mnóstwo książek utrzymanych w podobnym klimacie - niestety ta nie wyróżniła się niczym szczególnym. Niby potencjał jest, ale historia nie przemówiła do mnie.
W0jskowa szkoła i smoki. Przecież to genialne połączenie. Cóż tu mogło pójść źle? Jak dla mnie zdecydowanie za dużo. I ogólnie nie czytało mi się źle, ale(!) historia okazała się dla mnie zbyt mało angażująca. Nie podobał mi się ani język ani tempo historii. Niektóre wydarzenia dzieją się zbyt szybko. Albo dzieją się i brakuje im wytłumaczenia - dlaczego bohaterka postąpiła...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-08-22
Gdzieś w ciemności majaczy baszta zrujnowanego zamku. Chłód nocy wdziera się pod twoje ubranie. Za plecami słyszysz szelest oznajmiający, że nie jesteś sam. Cichy pomruk dzikiego zwierzęcia elektryzuje powietrze. Ciemne, puste okna zamczyska nachylają się w twoją stronę i wyglądają niczym dziury w uzębieniu wielkiej bestii. Metaliczny zapach mąci twoje zmysły. Przerażenie rodzi gulę w gardle. Wiesz, że nie możesz uciec. W tej ciemności czai się pradawne zło.
Czytając Draculę czułam się aktywnym uczestnikiem zdarzeń, z chciwością i żarłocznością wczytywałam się w dzienniki towarzyszy niedoli, by odkryć zagadkę tajemniczego jegomościa w wielkim czarnym kapeluszu, o szkarłatnych ustach i wyjątkowo ostrych zębach.
To polowanie między południem a zachodem słońca podziałało ożywczo na mój umysł otępiony lejącym się żarem z nieba. Zimny dreszcz strachu usztywnił ramiona i przyspieszył rytm i tak już galopującego serca.
No cóż tu dużo mówić - tą lekturę trzeba znać! Wyśmienity klasyk.
"Dracula" jest z rodzaju tych książek, które możesz czytać i czytać wciąż na nowo, a lektura ta nigdy ci się nie znudzi. Szczególnie kocham początek tej książki - podróż Jonathana Harkera do Transylwanii. W sumie... to kocham wszystko! Ten niepowtarzalny klimat, determinacje bohaterów w osiągnięciu celu, ich przyjaźń, szaleńczy pościg do "(...)diabelskiej nory, gdzie nawet blask księżyca ożywa w straszliwie kształty, a z drobinek kurzu unoszonych na wietrze wylęgają krwiożercze potwory(...)"
Miałam wrażenie, że znam tę historię, oglądałam filmy, czytałam mnóstwo książek odwołujących się do pierwowzoru stworzonego przez Brama Stokera.
Jednak nie da się opisać uczucia, kiedy zanurzasz się w te pamiętniki, listy, wycinki z gazet i poznajesz NAPRAWDĘ tę opowieść, która powstała tak dawno temu. Nieśmiertelność tej historii dmucha ci prosto w twarz.
Gdzieś w ciemności majaczy baszta zrujnowanego zamku. Chłód nocy wdziera się pod twoje ubranie. Za plecami słyszysz szelest oznajmiający, że nie jesteś sam. Cichy pomruk dzikiego zwierzęcia elektryzuje powietrze. Ciemne, puste okna zamczyska nachylają się w twoją stronę i wyglądają niczym dziury w uzębieniu wielkiej bestii. Metaliczny zapach mąci twoje zmysły. Przerażenie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-07-05
2023-06-04
O tym, że #margaretrogerson umie w tworzenie światów wiedziałam po przeczytaniu "Magii cierni". Z niecierpliwością czekałam na lekturę 'Wespertyny', bo czułam że ta historia dostarczy mi nie lada rozrywki. I nie pomyliłam się! 🤩
Artemizja żyje w świecie w którym zmarli, jeśli nie odprawiono nad nimi odpowiednich obrządków, wracają pod postacią upiorów. Tym zajmują się Szare Siostry. I Artemizja chce zostać jedną z nich. Niestety klasztor, w którym dziewczyna przyjmuje nauki, zostaje zaatakowany przez Umarłych i Artemizja stoi przed trudnym zadaniem - by ochronić siostry musi użyć świętej relikwii. Młoda adeptka uwalnia przy tym potężnego demona Piątego Rzędu i ... zaczyna się cały galimatias.
W tej książce zagrało wszystko. 😎
🔸Artemizja - bohaterka z wielkim bagażem doświadczeń. Dziewczyna skrzywdzona, wycofana społecznie ale jednocześnie bardzo odważna, poniekąd nieustraszona.
🔸Przedstawienie świata - mega plastyczne oddanie reali ponurych, nawiedzanych przez Upiory miasteczek. System klasyfikacji duchów, Szare Siostry, ich posługa i klasztory.
🔸Bohaterowie drugoplanowi - każdy otrzymał coś na tyle charakterystycznego, że pozwoliło mi to zapamiętać wszystkich towarzyszy przygód młodej Wespertyny.
🔸No i wisienka na torcie - Artemizja i jej taki trochę pasażer na gapę. Upiór Piątego Rzędu. Razem stworzyli świetny duet, ich dialogi czytało mi się najlepiej i przyznam, że ten bohater, mimo braku materialnego ciała, zabierał całą moją uwagę. 🤭🖤
'Wespertyna' to świetna młodzieżówka pozbawiona wątku romantycznego. Wciągająca historia, która pobudza znudzone serducho. 🖤👻
Mam nadzieję, że autorka nie powiedziała ostatniego słowa i jeszcze kiedyś będę miała okazję poczytać o nowych przygodach Wespertyny. 🙏
O tym, że #margaretrogerson umie w tworzenie światów wiedziałam po przeczytaniu "Magii cierni". Z niecierpliwością czekałam na lekturę 'Wespertyny', bo czułam że ta historia dostarczy mi nie lada rozrywki. I nie pomyliłam się! 🤩
Artemizja żyje w świecie w którym zmarli, jeśli nie odprawiono nad nimi odpowiednich obrządków, wracają pod postacią upiorów. Tym zajmują się...
2023-05-10
2023-04-12
"Jak sprzedać nawiedzony dom"... no właśnie, jak? Grady Hendrix podpowiada.
Louise wraca po latach do domu na pogrzeb rodziców, którzy zginęli w tragicznym wypadku. Wraz z bratem planuje sprzedać rodzinną posiadłość, którą otrzymali w spadku. Dom wypełniony lalkami oraz wspomnieniami z dzieciństwa niczym ożywiony golem zmusza Louise i Marka do walki z demonami i nie przepracowaną traumą.
Już nie raz na tym profilu wspominałam jak bardzo lubię Hendrixa za zabawę formą. Horror w jego wykonaniu nigdy nie jest tym czym mógłyby być. Zawsze jest to drugie dno ukryte pod płaszczem zrobionym z makabry i groteski. I ja to uwielbiam.
Historia buduje się powoli. Autor skupia się na dokładnym przedstawieniu sytuacji rodzinnej bohaterki i jej relacji z bratem. W sumie cała powieść jest ściśle związana z ich próbą odnowienia więzi.
Fabuła nabiera dynamizmu mniej więcej w połowie książki. Mi to zupełnie nie przeszkadzało. Im bliżej końca tym więcej się dzieje. Ale taki to już jest ten Hendrix. Klasyczne rozwiązania nabierają nowej formy. Absurd i komizm niektórych sytuacji zapadają w pamięć. (Wiewiórcza szopka !?) I naprawdę czułam ten zagęszczający się klimat. "(...) było tam za dużo wpatrzonych w nią mrugających oczu, które wysysały cały tlen i obserwowały każdy jej ruch." Czułam oddech lalek na swoim karku. 😅 Te zimne małe rączki, które próbują pochwycić nasze ubrania, martwe spojrzenie i mrok napierający z kątów nawiedzonego domostwa. Tych momentów nie jest jakoś dużo, ale jak już są to cierpnie skóra.
Jedyny rozdział, który miałam ochotę pominąć to opowieść Marka o tym co działo się gdy zaczął studiować i cały ten performance lalkowy. Najbardziej mi się dłużył i czytałam bez większego entuzjazmu.
Pupkin (pacynka z dzieciństwa Louise i Marka) oficjalnie dołącza do grona przerażających lalek, których nigdy nie chciałabym zobaczyć z bliska.
Tak bardzo spodobała mi się historia Louise, że "Jak sprzedać nawiedzony dom" trafiła na podium mojego Hendrixowego rankingu.
"Jak sprzedać nawiedzony dom"... no właśnie, jak? Grady Hendrix podpowiada.
więcej Pokaż mimo toLouise wraca po latach do domu na pogrzeb rodziców, którzy zginęli w tragicznym wypadku. Wraz z bratem planuje sprzedać rodzinną posiadłość, którą otrzymali w spadku. Dom wypełniony lalkami oraz wspomnieniami z dzieciństwa niczym ożywiony golem zmusza Louise i Marka do walki z demonami i nie...