-
ArtykułyKapuściński, Kryminalna Warszawa, Poznańska Nagroda Literacka. Za nami weekend pełen nagródKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyMagiczna strona Zielonej Górycorbeau0
-
ArtykułyPałac Rzeczypospolitej otwarty dla publiczności. Zobaczysz w nim skarby polskiej literaturyAnna Sierant2
-
Artykuły„Cztery żywioły magii” – weź udział w quizie i wygraj książkęLubimyCzytać55
Biblioteczka
2024-01-08
2024-01-08
Ottessy Moshfegh gabinet obrzydliwości otwierający się na hasło z piosenki Demi Lovato. Uwalone zaproszenie stanowi najwyższą zachętę. Przenosimy się w czasy średniowieczne, ale bez stylizacji językowej. Archaizacją jest tutaj brud – brud sam w sobie oraz brud zachowań i obyczajów. Ohyda, którą Moshfegh z konsekwencją i proktologiczną zawziętością eksploruje w każdym wycinku swojej twórczości. W „Lapvonie” poszukuje sacrum w profanum, medytuje nad deprawacją struktur władzy i stęchlizną systemów wiary. Wprawdzie agnus gubi „g” i staje się anus dei, ale to w nim właśnie kryje się sekret świata, nawet jeśli obraz ten wydaje się obrazoburczy. W kontekście Marka-odmieńca: cierpienie nie uszlachetnia.
Ujmująca czułość do człowieka wyziera z tego łajna.
Ottessy Moshfegh gabinet obrzydliwości otwierający się na hasło z piosenki Demi Lovato. Uwalone zaproszenie stanowi najwyższą zachętę. Przenosimy się w czasy średniowieczne, ale bez stylizacji językowej. Archaizacją jest tutaj brud – brud sam w sobie oraz brud zachowań i obyczajów. Ohyda, którą Moshfegh z konsekwencją i proktologiczną zawziętością eksploruje w każdym...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-29
Pasywny opór brudem kontra aktywna niezgoda na to, jak postrzega nas świat bardzo daleki od miejsca znanego w języku Szekspira, Williama jako „heaven”. Mieko Kawakami rozważania o moralności rozpisuje na głosy nękanych, doświadczających przemocy nastolatków. Brzmią oni nadzwyczaj dojrzale, przez co odrobinę nieautentycznie. Pomimo z empatią i zrozumieniem odtwarzanego małoletniego bólu oraz intrygujących refleksji, a może z powodu własnej „geriatryczności”, była to dla mnie do tej pory najmniej angażująca powieść autorki.
Pasywny opór brudem kontra aktywna niezgoda na to, jak postrzega nas świat bardzo daleki od miejsca znanego w języku Szekspira, Williama jako „heaven”. Mieko Kawakami rozważania o moralności rozpisuje na głosy nękanych, doświadczających przemocy nastolatków. Brzmią oni nadzwyczaj dojrzale, przez co odrobinę nieautentycznie. Pomimo z empatią i zrozumieniem odtwarzanego...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-29
W ogóle:
„Yellowface” w swojej budowie czerpie garściami z innych gatunków; to trochę real crime bez oczywistej crime i thriller literacki, który czyni świat wydawniczy równie ekscytującym (nareszcie!) co opowieści o introwertycznych detektywach, genialnych hakerach czy teraz nieobliczalnej AI (tu z koniecznym – 😜). Od pierwszej strony jest „klimacik” i aura tajemnicy, nawet jeśli rozwiązanie zagadki było dość oczywiste. A to wszystko w kontekście rasy, literatury (tu zwłaszcza pytanie: co tworzy autora? Pomysł czy wykonanie?), galopującego rynku, social mediów i można by wymieniać dalej. Sprawnie napisane, nie do końca przekonujące i głębokie, odrobinę sztampowe, ale zajmujące.
W szczególe:
Tło rodzinne June, choć zostało niezbyt udanie zarysowane, jest dla mnie wystarczające, nie potrzebuję więcej. Jednak nie przestaje mnie zastanawiać, dlaczego nie pociągnięto bardziej „backstory” Atheny. Nie chodzi o to, że przywłaszczała sobie cudze historie (co z kolei mogłoby być przyczynkiem do dyskusji, czemu przechodzi to w fiction, a już nie non–), jest tylko wspomniane, że była Chinką, a jej pogrzeb odbył się w koreańskiej świątyni? Czy nie doszło do jakiegoś podrasowania życiorysu, czy to kolejny kamyk do ogródka z tabliczką: biali ludzie nie potrafią odróżnić jednej osoby pochodzenia „azjatyckiego” (🥴) od drugiej? I jeszcze taka frapująca kwestia – to wydawca zadecydował, że książkę June wyda pod jej hippisowskim drugim imieniem o także „azjatyckich” konotacjach, jednocześnie podając tym jej głowę na przysłowiowej tacy. Gdyby zostało to wydane pod jej prawdziwym nazwiskiem, jak jej debiut, inny byłby wydźwięk, jak i pewnie całe „Yellowface”, odejmując już nawet kwestię kradzieży własności intelektualnej. Dzięki iskrzącemu cynizmowi wydawcy oraz samej June mamy za to materiał do niewymagającej rozrywki.
W ogóle:
„Yellowface” w swojej budowie czerpie garściami z innych gatunków; to trochę real crime bez oczywistej crime i thriller literacki, który czyni świat wydawniczy równie ekscytującym (nareszcie!) co opowieści o introwertycznych detektywach, genialnych hakerach czy teraz nieobliczalnej AI (tu z koniecznym – 😜). Od pierwszej strony jest „klimacik” i aura tajemnicy,...
2023-12-28
Konflikt izraelsko-palestyński w konwencji „Poszukiwaczy zaginionej Arki”. Prostota i naiwność obrazków, jak już wielu czytelników zauważyło – iście „tintinowskich”, kontrastuje smacznie ze złożonością charakterów postaci i rzeczywistości, w jakiej zostali obsadzeni. Rutu Modan zwalcza ekstremizm ekscentryzmem. Nagradzam własną statuetką „Przyszłość przeszłości”.
Konflikt izraelsko-palestyński w konwencji „Poszukiwaczy zaginionej Arki”. Prostota i naiwność obrazków, jak już wielu czytelników zauważyło – iście „tintinowskich”, kontrastuje smacznie ze złożonością charakterów postaci i rzeczywistości, w jakiej zostali obsadzeni. Rutu Modan zwalcza ekstremizm ekscentryzmem. Nagradzam własną statuetką „Przyszłość przeszłości”.
Pokaż mimo to2023-12-28
Kapusta z grochem z bardzo odległej epoki. Ingrediencje: agresja seksualna tudzież gwałt, grooming, s e k s przed ślubem, małoletnia ciąża. U „Krystyny…” tak samo silną rolę odgrywa kościół, jak i chuć. Mimo to Undset tworzy klimat, od którego trudno się oderwać. Ogromny urok mają jej opisy szmatek (odzienia), rzeczy codziennego użytku i w szczególności – przyrody. W skonfliktowany wewnętrznie sposób to zanurzenie w odległym świecie średniowiecza stanowi minimalnie niepoprawne spa dla mózgu i „reraks”. I choć nie stałam się najgorliwszą entuzjastką samej Krystyny-bohaterki, przeczekam mroki, by spotkać się z nią w kolejnym tomie.
Kapusta z grochem z bardzo odległej epoki. Ingrediencje: agresja seksualna tudzież gwałt, grooming, s e k s przed ślubem, małoletnia ciąża. U „Krystyny…” tak samo silną rolę odgrywa kościół, jak i chuć. Mimo to Undset tworzy klimat, od którego trudno się oderwać. Ogromny urok mają jej opisy szmatek (odzienia), rzeczy codziennego użytku i w szczególności – przyrody. W...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-28
Czego tu nie ma wykrzyknik
Wzmianki o możliwym powinowactwie pojawiają się już od pierwszych stron tej napisanej ponoć w dwutygodniowym czasie gotycko-mydlanej powieści ociekającej szczodrze campem. Sensacja goni sensację, eksces wyprzedza eksces, by opowiedzieć historię o chciwości, purytanizmie, żądzy posiadania, materializmie i telewizji. Strych kryje w sobie to, co zamknięte w brudnym, amerykańskim umyśle i niewidoczne przed światem, a czego fizycznym ucieleśnieniem są schowane na nim dzieci? Oczywiście w kolorze blond, by mit i perwersja wygrały najwyższą nutę i przywołały terror jasności niczym z powstałej wprawdzie później „Wioski przeklętych” Carpentera.
Wszystko, co powyższe powstało na melodię „Take Me Home, Country Roads”, przecież miejsce akcji – wirgińskie Blue Ridge Mountains – zobowiązuje.
Czego tu nie ma wykrzyknik
Wzmianki o możliwym powinowactwie pojawiają się już od pierwszych stron tej napisanej ponoć w dwutygodniowym czasie gotycko-mydlanej powieści ociekającej szczodrze campem. Sensacja goni sensację, eksces wyprzedza eksces, by opowiedzieć historię o chciwości, purytanizmie, żądzy posiadania, materializmie i telewizji. Strych kryje w sobie to, co...
2023-12-28
W nieprzeciętnym kraju przeciętni ludzie i ich przeciętne kłopoty (problemy z tatusiem wszakże łączą ludzkość niewidzialną nicią). Tutaj staję przed wyzwaniem-pytaniem, czy to pozornie prosta historia z ukrytą głębią, w którą nie zdołałam się zanurzyć, czy bardziej zwyczajnie prosta historia jedynie z potencjałem na więcej. I choć rzadko wzdragam się przez lepkimi sprawami, to pojawiające się spółkowanie kolejno z ojcem i z synem niewidocznie mnie skrzywiło.
W nieprzeciętnym kraju przeciętni ludzie i ich przeciętne kłopoty (problemy z tatusiem wszakże łączą ludzkość niewidzialną nicią). Tutaj staję przed wyzwaniem-pytaniem, czy to pozornie prosta historia z ukrytą głębią, w którą nie zdołałam się zanurzyć, czy bardziej zwyczajnie prosta historia jedynie z potencjałem na więcej. I choć rzadko wzdragam się przez lepkimi sprawami,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-27
O traumie opowieść Britney w pełni świadomej swojej roli artystki-naczynia, do której najpierw trzeba nalać, ale gdy już nasiąknie kreatywną cieczą, efekty są piorunujące i niepodrabialne. Leci iskra, mityczne IT, „to coś”. Kiedy sama stwierdza, że duch przez nią przepływa, trudno jej nie wierzyć. Nadmienię tylko, że powyższe stwierdzenia działają nawet lepiej w czasie przeszłym. Odnośnie samej zawartości książki, nie naczynia – szkoda, że więcej miejsca nie poświęciła rzemiosłu lub brudnym zakamarkom samego show-biznesu, ale staram się zrozumieć, co w pierwszej kolejności musiała ulać. Załączam specjalne wyróżnienie dla audiobookowej interpretacji w wykonaniu białej Michelle Williams.
O traumie opowieść Britney w pełni świadomej swojej roli artystki-naczynia, do której najpierw trzeba nalać, ale gdy już nasiąknie kreatywną cieczą, efekty są piorunujące i niepodrabialne. Leci iskra, mityczne IT, „to coś”. Kiedy sama stwierdza, że duch przez nią przepływa, trudno jej nie wierzyć. Nadmienię tylko, że powyższe stwierdzenia działają nawet lepiej w czasie...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-12-27
Niesamowite przypadki Rafała Wilczura. Angażujące zwłaszcza po tym, jak już przełknie się pigułkę prawdy o tym, że koincydencja to także konwencja.
Niesamowite przypadki Rafała Wilczura. Angażujące zwłaszcza po tym, jak już przełknie się pigułkę prawdy o tym, że koincydencja to także konwencja.
Pokaż mimo to2023-12-27
Odpustowe oczko wyłowione z gnoju, choć w rzeczywistości najprawdziwszy klejnot! Objawiony niczym wyjście najady z jeziora. Krótkie to, a pot z czoła przy czytaniu spływa strumieniami. Satysfakcjonujący znój. Muszę przeczytać więcej Zyty.
Odpustowe oczko wyłowione z gnoju, choć w rzeczywistości najprawdziwszy klejnot! Objawiony niczym wyjście najady z jeziora. Krótkie to, a pot z czoła przy czytaniu spływa strumieniami. Satysfakcjonujący znój. Muszę przeczytać więcej Zyty.
Pokaż mimo to2023-12-24
Reportaż–reflektor skierowany na sztuczne, jak zresztą wspomniane we wstępie, województwo, budzące we mnie nieustanną fascynację i zimne dreszcze; miejsce moich protestanckich pielgrzymek do licznych kapliczek (inaczej: maryjne safari). Udanie oświetla czarne plamy, wyciąga z ignorancji. Sprawdziłby się również bez wychodzenia autorek przed szereg – ich głosy wydawały się zupełnie zbędne, nawet jeśli miały służyć tylko za tło. Do kajecika wyrażeń niecodziennych: „Jestem znieładzona”.
Reportaż–reflektor skierowany na sztuczne, jak zresztą wspomniane we wstępie, województwo, budzące we mnie nieustanną fascynację i zimne dreszcze; miejsce moich protestanckich pielgrzymek do licznych kapliczek (inaczej: maryjne safari). Udanie oświetla czarne plamy, wyciąga z ignorancji. Sprawdziłby się również bez wychodzenia autorek przed szereg – ich głosy wydawały się...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-05-30
Krótkie, dobre. Może dobre, bo krótkie? I prawidłowo, że w formie książki, ponieważ nie zgadzam się z opinią, że powinno się te zapiski przytulić do większego opracowania?
Jeśli po mnie też zostałoby zaledwie parę karteczek, byłoby miło, gdyby ktoś z ceremonią włożył je w twardą okładkę.
Krótkie, dobre. Może dobre, bo krótkie? I prawidłowo, że w formie książki, ponieważ nie zgadzam się z opinią, że powinno się te zapiski przytulić do większego opracowania?
Jeśli po mnie też zostałoby zaledwie parę karteczek, byłoby miło, gdyby ktoś z ceremonią włożył je w twardą okładkę.
2023-11-11
Książka w wersji do ucha upłynęła mi jak życie na roli: szybko, ale w odróżnieniu od harujących na niej wiekami chłopek, chłopów i chłopskich dzieci – lekuchno. Zbyt przesadnie nawet, w związku z czym moje refleksje są znikome. Uwaga ożywała szczególnie, gdy to nie Kuciel-Frydryszak, a tytułowe bohaterki za sprawą zachowanych relacji czy konkursowych pamiętników odzywały się własnym głosem. Wyostrzenie występowało również przy fragmentach relacjonujących służbę Polek wiejskich na francuskiej glebie, bo ten epizod był mi niewystarczająco znany.
Nie powiedziałabym, że to faktycznie „doskonały reportaż!”, ale bez wątpienia książka ważna, czy to w kontekście ogólnoradowego procesu rekonstrukcji tożsamościowej czy też herstorii. Upewniła mnie w przekonaniu, że gdybym w minionych czasach miała cień wyboru, wolałabym zostać zakonnicą. O ile w okolicznościach wiejskich byłoby to w ogóle możliwe. Pewnie nie?
Książka w wersji do ucha upłynęła mi jak życie na roli: szybko, ale w odróżnieniu od harujących na niej wiekami chłopek, chłopów i chłopskich dzieci – lekuchno. Zbyt przesadnie nawet, w związku z czym moje refleksje są znikome. Uwaga ożywała szczególnie, gdy to nie Kuciel-Frydryszak, a tytułowe bohaterki za sprawą zachowanych relacji czy konkursowych pamiętników odzywały...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-11
Pop-pańszczyzna! Łatwo wpada, głębią – solidniejszym ukontekstowieniem czy bogatym rysem historycznym – nie grzeszy. Trudno pozbyć się wrażenia, że argumenty są tu podane tak, by pasowały do ukształtowanej z góry tezy. Arbitralność autora gryzie jak sznurek konopny.
Pop-pańszczyzna! Łatwo wpada, głębią – solidniejszym ukontekstowieniem czy bogatym rysem historycznym – nie grzeszy. Trudno pozbyć się wrażenia, że argumenty są tu podane tak, by pasowały do ukształtowanej z góry tezy. Arbitralność autora gryzie jak sznurek konopny.
Pokaż mimo to2023-11-11
Przeciągnięta uwertura (paryska, bien sûr) i nazbyt szybkie zawiązanie akcji. Pomiędzy składniki, które nie łączą się ze sobą, tworząc nieprzemyślaną całość. Załatwmy to szybko – no, nie podobało mi się, Stefan!
Przeciągnięta uwertura (paryska, bien sûr) i nazbyt szybkie zawiązanie akcji. Pomiędzy składniki, które nie łączą się ze sobą, tworząc nieprzemyślaną całość. Załatwmy to szybko – no, nie podobało mi się, Stefan!
Pokaż mimo to2023-11-03
„Dla Rouenny” Sigrid szlifuje swój kunszt.
Występuje bezimiennie, w narracji pierwszoosobowej, nie da się więc ukryć. Kursuje pomiędzy wojennym Wietnamem, czyli życiowym naznaczeniem Rouenny, New Jersey będącym dla obydwu konfrontacją z początkiem, tj. z dzieciństwem, oraz majaczącym gdzieś w oddali, najmniej ważnym, ale inicjującym ją pisarsko Nowym Jorkiem. W tej kilkuwątkowej relacji odczucia związane ze stawania się osobą piszącą, której pierwotny adres nie mieści się w prestiżowej dzielnicy literatów, składają się na opowieść klasową. Z kolei historia Rouenny ofiarowuje rzadki, bo kobiecy element doświadczenia wojny i traumy z nim związanej. Ta zmiana perspektywy oraz realistyczna niemożność uwolnienia się spod ciężaru przeżyć rezonują w powieści najmocniej.
„Dla Rouenny” Sigrid szlifuje swój kunszt.
Występuje bezimiennie, w narracji pierwszoosobowej, nie da się więc ukryć. Kursuje pomiędzy wojennym Wietnamem, czyli życiowym naznaczeniem Rouenny, New Jersey będącym dla obydwu konfrontacją z początkiem, tj. z dzieciństwem, oraz majaczącym gdzieś w oddali, najmniej ważnym, ale inicjującym ją pisarsko Nowym Jorkiem. W tej...
2023-11-03
Jajecznica. Na nowo zaintrygowana pochłaniam znane już z „All The Lovers In The Night” ingrediencje, które upodobała sobie Kawakami: pijące kobiety, ich anatomia, praca w środowisku literackim i umiłowanie książek, niedostatki gospodarcze spychające na dół drabiny społecznej. Tu smak rozlewa się także w stronę ograniczonych wyborów samotnej kobiety w środowisku japońskim. Można by je przenieść na geograficznie niezwiązaną medytację nad biologiczną rolą kobiety (trochę mężczyzny) w ogóle. Długie, niespieszne monologi, aura wyobcowania, niedopowiedzenia. Pożywne.
Jajecznica. Na nowo zaintrygowana pochłaniam znane już z „All The Lovers In The Night” ingrediencje, które upodobała sobie Kawakami: pijące kobiety, ich anatomia, praca w środowisku literackim i umiłowanie książek, niedostatki gospodarcze spychające na dół drabiny społecznej. Tu smak rozlewa się także w stronę ograniczonych wyborów samotnej kobiety w środowisku japońskim....
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-02
Dzieło enigmatyczne, wymykające się z rąk, spod oczu i z powierzchni umysłów czytelniczych. A jednak dokonuje się w nim nadzwyczaj skrupulatna sekcja uczuć przenikających je postaci. Ich narracje przeplatają się, tworząc swoisty manifest życia. Nie mam co do siebie większych złudzeń – temperamentem najbliżej mi do urzędniackiego Otavio, dlatego nie mogłam wyjść z podziwu, że można jak Joana aż tak chcieć Ż Y Ć i jeszcze z taką nieposkromioną pasją o tym pragnieniu-żywiole pisać. Obłęd.
Dzieło enigmatyczne, wymykające się z rąk, spod oczu i z powierzchni umysłów czytelniczych. A jednak dokonuje się w nim nadzwyczaj skrupulatna sekcja uczuć przenikających je postaci. Ich narracje przeplatają się, tworząc swoisty manifest życia. Nie mam co do siebie większych złudzeń – temperamentem najbliżej mi do urzędniackiego Otavio, dlatego nie mogłam wyjść z podziwu,...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-11-02
Przez szmaty do prawdy, czyli do wierniejszego obrazu życia obozowego. I do zmiany perspektywy, bo jak pisze Sulej (autorefleksja o dziele w dziele niezmiennie na plus): „pamięć o Holokauście to wciąż najczęściej pamięć konwencjonalna, męska o śmierci, nie zaś pamięć kobieca o życiu, która zajmuje się ciałem, przedmiotami, wreszcie – strojem; to pamięci męskiej wydaje się niegodne”. Niepotrzebnie zwlekałam z przywdzianiem „Rzeczy osobistych”, a zrobione są solidnie. Podobno tylko, mimo powoływania się na wielogłos źródeł, autorka zamieszcza odwrotnie mało przypisów, ale ciężko mi zweryfikować. Czytałam uchem. Warto będzie wrócić w papierze.
Przez szmaty do prawdy, czyli do wierniejszego obrazu życia obozowego. I do zmiany perspektywy, bo jak pisze Sulej (autorefleksja o dziele w dziele niezmiennie na plus): „pamięć o Holokauście to wciąż najczęściej pamięć konwencjonalna, męska o śmierci, nie zaś pamięć kobieca o życiu, która zajmuje się ciałem, przedmiotami, wreszcie – strojem; to pamięci męskiej wydaje się...
więcej mniej Pokaż mimo to
Mimo całkiem szczerego rozczulenia, które nosiłam w sobie, czytając (dobra – słysząc), jakie znaczenie i wartość Kuang przypisuje profesji tłumacza oraz translatorce w ogóle, nie mogę „Babla” skwitować inaczej niż: ale pompa.
Rozwinąć? Proszę bardzo: dywagacje o „konieczności przemocy” czy też „szkodach” kolonializmu przybijane młotkiem – rozumiemy, Rebeko, nie trzeba w kółko powtarzać; mglista dla mnie, wymęczona cudowność srebra jako element fantastyczny. Do tego papierowe postacie, które służą autorce wyłącznie za tuby do głoszenia oczywistych i podręcznikowych wykładów, i jeden tylko Rami ma odwagę powiedzieć prawdę: „Francuski – najmniej udane dziecko łaciny”.
Mimo całkiem szczerego rozczulenia, które nosiłam w sobie, czytając (dobra – słysząc), jakie znaczenie i wartość Kuang przypisuje profesji tłumacza oraz translatorce w ogóle, nie mogę „Babla” skwitować inaczej niż: ale pompa.
więcej Pokaż mimo toRozwinąć? Proszę bardzo: dywagacje o „konieczności przemocy” czy też „szkodach” kolonializmu przybijane młotkiem – rozumiemy, Rebeko, nie trzeba w...