Rutu Modan (hebr. רותו מודן) ur. 1966, izraelska ilustratorka i autorka komiksów. Siostra aktorki i pisarki, Dany Modan.
Ukończyła z wyróżnieniem Akademię Sztuk Pięknych i Wzornictwa Bezalel w Jerozolimie. Po studiach zaczęła regularnie tworzyć komiksy i opowieści rysunkowe do czołowych izraelskich gazet codziennych, została także współredaktorką izraelskiego wydania magazynu "MAD". Jest współzałożycielką Actus Tragicus: kolektywu niezależnych artystów komiksowych i wydawnictwa. Jej pierwsza, bestsellerowa w Izraelu, powieść graficzna "Nobody Said it Was Going to Be Fun" powstała we współpracy z popularnym izraelskim pisarzem Etgarem Keretem.
Modan pracuje także jako ilustratorka czasopism i książek w Izraelu oraz za granicą, m.in. dla "New York Timesa", "New Yorkera" i "La Monde". Otrzymała cztery nagrody Muzeum Izraela w Jerozolimie za Najlepsze Ilustracje Książki dla Dzieci, nagrodę dla Młodego Artysty Roku od Izraelskiego Ministerstwa Kultury, znalazła się na liście honorowej Międzynarodowej Rady ds. Książki dla Młodych w kategorii Ilustracja Książki Dziecięcej, a w 2005 roku została wyróżniona przez Fundację na rzecz Wybitnych Osiągnięć Kultury Izraela (IcExcellence). Była również nominowana do Nagrody im. Goscinny'ego na Festiwalu Komiksu w Angouleme oraz do nagród Eisnera i Ignatza.
Obecnie Rutu Modan wykłada sztukę komiksu i ilustracji na Akademii Sztuk Pięknych i Wzornictwa Bezalel. Mieszka z rodziną w Tel Awiwie.http://modan.blogs.nytimes.com/
To nie tak, że mi się „Tunele” nie podobały. W ostatecznym rozrachunku nie jest to komiks gorszy od „Zaduszek”, a możliwe, że z racji bardziej rozbudowanej fabuły i mocno uniwersalnej wymowy, będzie z czasem punktował. Ja po prostu nie czuję konwencji, która sytuuje się gdzieś między „Tintinem”, a „Indiana Jonesem”. Nadal trudno pomylić styl rysunków Modan z jakimś innym twórcą, choć mam wrażenie, że tym razem poszło to bardziej w kierunku karykatury. Również postacie stają się bardziej tendencyjne - jakby każdy z nich miał uosabiać jedną nadrzędną cechę. To stopniowe obdzieranie postaci z wielowymiarowości spina się zresztą z cechami przygodówki dla dzieciaków, w którą opakowano całość. Oczywiście nie one są grupą docelową, a ta opowieść zdecydowanie chce być czymś więcej, ale decyzja o wyborze gatunku robi swoje. Już w „Zaduszkach” nikt się nie przejmował prawdopodobieństwem fabuły, a przerysowanie bohaterów było spore, tu dostajemy rozwinięcie tych tendencji.
Wracając do tego co najistotniejsze – Modan jak zawsze stara się nie epatować okrucieństwem rzeczywistości Biskiego Wschodu, mimo że ono gdzieś w tle istnieje. „W „Tunelach” jest o konflikcie na różnych poziomach i jest to zrobione ciekawie, bo mimo pacyfistycznego wydźwięku i ciekawego posłowia, symbolika Arki Przymierza, dążenia do jej znalezienia i efekt poszukiwań nadal zostawiają dużo przestrzeni do interpretacji. Prawdziwego świata jednak tu nie ma, bo ubrano to w bajkę dla dorosłych i ten fakt trochę uwiera. Mam wrażenie, że dostaje się Żydom bardziej niż Palestyńczykom, ale raczej na zasadzie „patrzcie jakie te ich cechy są żałosne i śmieszne”, niż „patrzcie jak oni mordują i wysiedlają kolejne tereny z ludnością cywilną”. Może za dużo wymagam, może to nie rola Modan, ale jak dla mnie konwencja zmiękcza sedno.
PopKulturowy Kociołek:
https://popkulturowykociolek.pl/recenzja-komiksu-rany-wylotowe/
Album Rany wylotowe w bardzo dużym uproszczeniu można określić mianem ciekawego spojrzenia na współczesny Izrael i wstrząsające nim wewnętrzne kłopoty. Każdy, kto miał wcześniej do czynienia z pracami autorki, zdaje sobie jednak sprawę, że tematykę tą scenarzystka perfekcyjnie wykorzystuje do pokazania zwykłych ludzi i ich złożonych relacji (wszystko to podane w mocno emocjonalnej otoczce).
Głównym bohaterem historii jest młody dwudziestokilkuletni taksówkarz Kobi. Pewnego dnia kontaktuje się z nim młoda żołnierka informując go, że jego ojciec (z którym nie miał on już od dawna kontaktu) prawdopodobnie stał się ofiarą zamachu bombowego. Kobietą tą jest Numi, która w jakiś sposób była związana z jego ojcem. Szybko pojawiają się inne pytania. Autorka wykorzystuje te niedopowiedzenia jako intrygujący punkt wyjścia do dalszej o wiele bardziej złożonej historii. Opowieści poruszającej wątek rodzinnego dramatu, sporów na tle etnicznym/kulturowym czy szerzącej się przemocy mającej wpływ na życie zwykłych ludzi.
Przedstawiona tutaj historia jest naprawdę mocno intrygująca i mocno nieprzewidywalna. Jeśli miałbym określić gatunek, z jakim mamy tu do czynienia, to jest to coś na pograniczu dramatu psychologicznego, obyczajówki i melodramatu. Opowieść toczy się w szybkim tempie, napędzana serią drobnych, ale wstrząsających/zaskakujących wydarzeń. Nie należy jednak oczekiwać od scenariusza mocnych zwrotów akcji, które wgniotłyby nas w fotel podczas lektury. Autorka pod tym względem jest bardzo powściągliwa i woli serwować odbiorcy małe, ale znaczące „momenty” fabularne....