-
ArtykułyCzytamy w weekend. 24 maja 2024LubimyCzytać312
-
Artykuły„Zabójcza koniunkcja”, czyli Krzysztof Beśka i Stanisław Berg razem po raz siódmyRemigiusz Koziński1
-
ArtykułyCzy to może być zabawna historia?Dominika0
-
ArtykułyAntti Tuomainen: Tworzę poważne historie, które ukrywam pod absurdalnym humoremAnna Sierant4
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2018-07-17
2012-06-05
2021-01-04
Zdecydowanie moja ulubiona książka Astrid Lindgren!
Pierwszy raz miałam okazję przeczytać ją w wieku ok. 10 lat. Żadna książka nie wywarła tak wielkiego wpływu na moje życie jak "Bracia Lwie Serce".
Była to pierwsza powieść, w której spotkałam się z wątkiem dotyczącym walki dobra ze złem, braterską miłością, motywem fantastycznego świata, do którego przenosimy się po śmierci. Tak jak byłam nią oczarowana będąc dzieckiem, tak kilkanaście lat później również poruszyła najwrażliwsze struny mojej duszy.
Zaskakujące dla mnie było, po jej ponownym przeczytaniu jako osoba dorosła stwierdzić, że przez te wszystkie lata zawsze była obecna w mojej podświadomości, ukształtowała mnie, a nie tylko pozostawiła sentyment.
Rozumiem w pełni obawy rodziców przed zaznajomieniem swoich pociech z tą pozycją. Rozumiem, czemu "Bracia..." budzą tak wiele obaw, kontrowersji. Wiedząc, jak na mnie samą mocno wpłynęła, miałabym dziś dylemat, czy dać ją do przeczytania dziecku. Nie zmienia to faktu, że "Bracia Lwie Serce" są dla mnie arcydziełem... i książką życia.
Zdecydowanie moja ulubiona książka Astrid Lindgren!
Pierwszy raz miałam okazję przeczytać ją w wieku ok. 10 lat. Żadna książka nie wywarła tak wielkiego wpływu na moje życie jak "Bracia Lwie Serce".
Była to pierwsza powieść, w której spotkałam się z wątkiem dotyczącym walki dobra ze złem, braterską miłością, motywem fantastycznego świata, do którego przenosimy się po...
2008-01-01
Była to na pewno jedna z moich ulubionych lektur szkolnych. Mimo, że książka opowiada praktycznie tylko o chłopcach, nie zraziła mnie do siebie, a nawet wręcz przeciwnie. Poza ukochanym Nemeczkiem
moim ulubionym bohaterem był...Feri Acz - przywódca Czerwonoskórych.
Może mam słabość do "złych" facetów? ;D
Książkę polecam wszystkim bardzo serdecznie! :)
Była to na pewno jedna z moich ulubionych lektur szkolnych. Mimo, że książka opowiada praktycznie tylko o chłopcach, nie zraziła mnie do siebie, a nawet wręcz przeciwnie. Poza ukochanym Nemeczkiem
moim ulubionym bohaterem był...Feri Acz - przywódca Czerwonoskórych.
Może mam słabość do "złych" facetów? ;D
Książkę polecam wszystkim bardzo serdecznie! :)
2006-01-01
"Dzieci z Bullerbyn" to powieść napisana przez popularną szwedzką pisarkę dziecięcą (moją ulubioną)- Astrid Lindgren. Książka opisuje życie sześciorga dzieci z malutkiej szwedzkiej wioski Bullerbyn.
Wszystkie dzieci mają od siedmiu do dziewięciu lat. Poznajemy ich codzienne, radosne życie, obowiązki domowe, naukę w szkole. Autorka szczególną uwagę zwrócą również na zabawy dzieci: wzajemne płatanie sobie figli. Dziewczyny vs Chłopaki. Zdarza się też, że mali bohaterowie denerwują dorosłych...Nie do końca świadomie. :)
Mimo, że książkę czytałam (nie raz zresztą) kilka lat temu, to nadal żywię do niej spory sentyment. Chyba nikt nie zaprzeczy, Astrid była mistrzynią w pisaniu książek dla dzieci.
"Dzieci z Bullerbyn" polecam bardzo gorąco!
"Dzieci z Bullerbyn" to powieść napisana przez popularną szwedzką pisarkę dziecięcą (moją ulubioną)- Astrid Lindgren. Książka opisuje życie sześciorga dzieci z malutkiej szwedzkiej wioski Bullerbyn.
Wszystkie dzieci mają od siedmiu do dziewięciu lat. Poznajemy ich codzienne, radosne życie, obowiązki domowe, naukę w szkole. Autorka szczególną uwagę zwrócą również na zabawy...
2010-01-01
Cudowna książka opowiadająca nie tylko o przyjaźni, ale również o naturze człowieka. Bo ludzie to marne, kruche istoty zagubione we własnych sprawach, nie zwracające uwagi na rzeczy drobne i piękne.
Mały Książę uczy nas wrażliwości, szacunku do innych, jak i również wytrwałości - szczególnie w przyjaźni.
Drugiej takiej książki nigdzie nie znajdziecie!
Polecam!
Cudowna książka opowiadająca nie tylko o przyjaźni, ale również o naturze człowieka. Bo ludzie to marne, kruche istoty zagubione we własnych sprawach, nie zwracające uwagi na rzeczy drobne i piękne.
Mały Książę uczy nas wrażliwości, szacunku do innych, jak i również wytrwałości - szczególnie w przyjaźni.
Drugiej takiej książki nigdzie nie znajdziecie!
Polecam!
2012-03-22
Paolini wydoroślał: wydorośleli więc i jego książkowi bohaterowie. Autor wyrobił sobie swój własny styl, udoskonalił fabułę wprowadzając wydarzenia, które ogromnie zaskakują czytelnika, co akurat ja uważam
za wspaniałą rzecz. W "Najstarszym" wprowadzony został podział: część książki opowiada o historii Eragona, a część o życiu jego kuzyna, Rorana i kilka fragmentów z przygotowań do bitwy u Vardenów.
Każde z nich przeplata się ze sobą, dzięki temu możemy poznać emocje, myśli i zamiary wielu bohaterów. Na początku było to trochę irytujące, bowiem autor przeskakiwał z bohatera do bohatera w najbardziej emocjonującym momencie i by doczytać dalszych losów jednej z istot trzeba było przebrnąć przez historię innej postaci.
Jeśli chodzi o opisy przyrody - nie mam żadnych zastrzeżeń. Wszystko dopięte na ostatni guzik i przedstawione tak, by czytelnik mógł sobie wszystko dokładnie wyobrazić. Najbardziej zaskakujący był las elfów: idealny, magiczny, pełen tajemnic.
Podsumowując całość: ta część bije o głowę "Eragona"! Jest naprawdę świetna!
Paolini wydoroślał: wydorośleli więc i jego książkowi bohaterowie. Autor wyrobił sobie swój własny styl, udoskonalił fabułę wprowadzając wydarzenia, które ogromnie zaskakują czytelnika, co akurat ja uważam
za wspaniałą rzecz. W "Najstarszym" wprowadzony został podział: część książki opowiada o historii Eragona, a część o życiu jego kuzyna, Rorana i kilka fragmentów z...
2012-04-27
Książka opisuje ostatnie 12 dni życia dziesięcioletniego, chorego na białaczkę chłopca, Oscara. W tym czasie główny bohater "zapoznaje się" z poszczególnymi etapami ludzkiego życia i sam opisuje je w banalny wręcz sposób.
"(...) życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale jedynie pożyczka. I próbuje się na nie zasłużyć."
"Oskar i pani Róża" to dokładniej zbiór listów adresowanych do Boga, w których zawarte są wątki dotyczące bólu i cierpienia, jak i również tego, co w życiu piękne. Książka zawiera prawdy o całej ludzkiej
egzystencji. Mówi o tym, jak powinno się żyć, na co zwracać uwagę, co doceniać, by być szczęśliwym. Jest ona bardzo realistyczna i mówi również o problemach, z którymi spotykamy się na co dzień i trudno
jest nam je przezwyciężyć (choćby myśli o śmierci). Dlatego po przeczytaniu tego dzieła łatwiej jest odpowiedzieć na pytanie: jak żyć? oraz odnaleźć sens naszego istnienia.
Polecam ją każdemu bez względu na wiek, płeć, wyznanie lub przekonania!
Książka opisuje ostatnie 12 dni życia dziesięcioletniego, chorego na białaczkę chłopca, Oscara. W tym czasie główny bohater "zapoznaje się" z poszczególnymi etapami ludzkiego życia i sam opisuje je w banalny wręcz sposób.
"(...) życie to taki dziwny prezent. Na początku się je przecenia: sądzi się, że dostało się życie wieczne. Potem się go nie docenia, uważa się, że jest...
2013-01-05
Wszystko zaczęło się od pozornie banalnego rozkazu...
Król Kierów, niejaki Haffren, z powodu swojej ciężkiej i nieznanej choroby, rozkazuje pierwszemu dowódcy armii, by sprowadził do jego pałacu uzdrowicielkę o imieniu Lijanas. Dla Mordana - "Krwawego Wilka", to nic trudnego. Zakraść się do wrogiego królestwa, wykraść młodą, zdolną kobietę i siłą przyprowadzić ją na dwór królewski Kierów to dla niego bułka z masłem. Ale nawet on nie spodziewał się, że przysporzy mu to więcej problemów, niż mógłby przypuszczać...
Lijanas pochodzi z ludu Nivadów. Jest urodziwą, młodą, wrażliwą, ale przede wszystkim niezwykle odważną i...wygadaną kobietą. Podstępem zostaje porwana przez wrogów i zmuszona wraz z nimi podróżować. Sytuacja ta nie za bardzo się jej podoba, więc dlaczego miała by być posłuszna? Jej życie układało się przecież idealnie - niebawem miała zostać żoną księcia, wystarczyło tylko, że powie mu "TAK". Teraz, gdy wszystko zaczynało się walić, pozostało jej tylko jedno - zwiewać z powrotem do domu! Tylko jak?
Mordan to Kier, nazywany również "Krwawym Wilkiem" (ze względu na mord jaki szerzył wśród wrogich ludów), jest nieokrzesanym, upartym, zarozumiałym, aroganckim mężczyzną. Nie toleruje sprzeciwu, dlatego samo gadanie Lijanas go na początku irytuje, a czasami nawet doprowadza do szału. Pozorna warstwa to jednak nie wszystko...Mordan w głębi duszy zmaga się ze swoją przeszłością, nie potrafi wymazać sobie z pamięci wielu przykrych, upokarzających historii, które miały miejsce w przeszłości. Ze względu na to, kim się urodził, nie było my w życiu łatwo. Te fakty ukrywa jednak głęboko w sercu. Woli bowiem uchodzić za bezlitosną bestię, która budzi w ludziach strach i szacunek.
Tę dwójkę, tworząca z początku niezbyt zgraną i wręcz komiczną parę zaczyna powoli coś łączyć. Lijanas zauważa, że Mordan nie jest taki, jaki się na początku wydawał. Zaś Krwawy Wilk odkrywa, że jego "więzień" nie jest zwykła kobietą, nie tylko ze względu na jej charakter. To kim ta dwójka jest dla siebie, przechodzi ludzkie pojęcie. Ten fakt nawet Mordanowi mrozi krew w żyłach...
Lyyn Raven nie jest znaną w Polsce autorką, a uwierzcie mi zasługuje na uznanie. Sposób, w jaki kreuje książkowe postacie, tworzy nowy świat, klimat i akcję po prostu zachwyca. Bohaterowie mają przeróżne charaktery, jest więc w czym wybierać. Główna para, wokół której rozgrywa się cała akcja, szybko zyskuje sympatię czytelnika.
Kolejnym plusem jest to, że czytelnik ma możliwość poznać sposób myślenia kobiety i mężczyzny. Gdzieniegdzie pojawiają się fragmenty rozmów podrzędnych bohaterów, ale idealnie dopełniające historię.
Sam pomysł na fabułę jest rewelacyjny. Z początku wydaje się czytelnikowi, że będzie to historia o uzdrowicielce i wojowniku, którzy się w sobie zakochują, a potem nie widzą świata poza sobą.
Tutaj mamy małą niespodziankę. Wątek miłosny, nie jest wątkiem głównym, jedynie dodatkowo ubarwia całość. Zakończenie, jak dla mnie, nieprzewidywalne, trzymające w napięciu i bardzo, bardzo wzruszające.
Jedyny minus, to taki, że wszystko wydrukowane jest na białych, rażących w oczy kartkach. No i taki, że książka, mimo że ma ponad 500 stron, jest straaasznie ciężka!
To jednak mały pikuś. Rzadko bowiem spotykam powieści, które mają wszystko co trzeba, czyli: coś co mnie rozbawi do łez, coś co przyprawi mnie o dreszczyk, coś co mnie zaszokuje, coś co mnie wzruszy i coś co zapadnie mi na długo, długo w pamięć. Ta książka ma to wszystko, dlatego też trafia do grona moich ULUBIONYCH. Mam nadzieję, że pojawi się jej kontynuacja. Byłabym w siódmym niebie!
Polecam!
recenzja opublikowana na blogu http://www.magica-mundi.blogspot.com/
Wszystko zaczęło się od pozornie banalnego rozkazu...
Król Kierów, niejaki Haffren, z powodu swojej ciężkiej i nieznanej choroby, rozkazuje pierwszemu dowódcy armii, by sprowadził do jego pałacu uzdrowicielkę o imieniu Lijanas. Dla Mordana - "Krwawego Wilka", to nic trudnego. Zakraść się do wrogiego królestwa, wykraść młodą, zdolną kobietę i siłą przyprowadzić ją na dwór...
2013-05-03
Nigdy nie wiesz, co ci się może przydarzyć i kto czai się za rogiem. Megan Chase przekonała się o tym na własnej skórze.
W dniu 16. urodzin dowiedziała się czegoś, co na zawsze zmieniło jej życie. Po pierwsze jej przyjaciel nie był tym, za kogo go uważała... nie był człowiekiem. Po drugie, jej jedynego przyrodniego braciszka porwali nie ludzie, a mroczne i niebezpieczne istoty z magicznej krainy Nigdynigdy. Dziewczyna za wszelką cenę pragnie sprowadzić go z powrotem do domu, nie zdając sobie sprawy z tego, że ta jedna decyzja zrujnuje jej dotychczasowe życie. Nieodwracalnie.
"Żelazny król" przeleżał u mnie na półce kilka dobrych miesięcy. Gdy już zaczynałam czytać tę powieść, coś ważnego mi wypadało, zwalało mi się na głowę mnóstwo problemów i w taki oto sposób, dopiero tydzień temu przeczytałam tę powieść od deski do deski. Nie żałuję.
Głowna bohaterka Megan Chase to młoda, nieśmiała dziewczyna, początkowo na zabój zakochana w typowym szkolnym "ciachu". Mieszka na odludziu - tzw. bagnach, nie ma przyjaciół, prócz Roba, który od zawsze jest przy niej. W dniu jej 16. urodzin zostaje wyśmiana na oczach całej szkoły, ale to nic w porównaniu z tym, co dzieje się, gdy wraca do domu. Bo to dopiero początek jej problemów. Przyznać jednak muszę, że polubiłam ową bohaterkę, za jej odwagę i oddanie bliskim. Podobała mi się jej wewnętrzna zmiana - szara, bezmyślna dziewczyna dorasta i zaczyna inaczej, poważniej patrzeć na świat. Miejsce słabości zajmuje determinacja, która daje jej siłę do działania.
Jednak mimo wszystko, to śmiertelny wróg Meg podbił moje serce. Mowa o księciu Zimowego Dworu - Ashu. Chłopak o (oczywiście, a jakżeby inaczej) nieprzeciętnej, elfiej urodzie. Bezwzględny, oschły i niezwykle inteligentny. Autorka tak świetnie wykreowała jego charakter, że na pewno będę go pamiętać przez długi, długi czas.
Uwielbiam oryginalne powieści, w których pojawiają się cudowne, magiczne i nielogiczne światy. Takiej książki jak ta od dawna szukałam. Jak mogłam tego wcześniej nie przeczytać!? Julie Kagawa wymieszała Krainę Czarów z Narnią, Lothlórien oraz...Czarnobylem po wybuchu elektrowni jądrowej, i właśnie w ten sposób powstała kraina Nigdynigdy, która jak żadna inna, zapadła mi głęboko, głęboko w pamięć.
Akcja powieści pędzi jak oszalała, dlatego nie ma takiej możliwości, by czytelnik się nudził. Mnóstwo emocjonujących momentów, punktów kulminacyjnych zapierających dech w piersiach i oczywiście genialne zakończenie, które wręcz zmusza do sięgnięcia po kolejną część z serii Żelazny Dwór. Książkę skończyłam czytać w nocy i praktycznie do rana o niej rozmyślałam. Bo poza jej warstwą zewnętrzną, można odszukać się tu bardzo głębokiego i pięknego przesłania.
Na koniec śmiało mogę napisać, że nie mam żadnych zastrzeżeń. Pierwszy raz to przyznaję. Jestem oczarowana, a duszą nadal tkwię w krainie Nigdynigdy. Ale ostrzegano mnie na początku: "Jak zaczniesz to widzieć, nie będziesz już mogła przestać" i racja - nie potrafię.
recenzja opublikowana na http://magica-mundi.blogspot.com/
Nigdy nie wiesz, co ci się może przydarzyć i kto czai się za rogiem. Megan Chase przekonała się o tym na własnej skórze.
W dniu 16. urodzin dowiedziała się czegoś, co na zawsze zmieniło jej życie. Po pierwsze jej przyjaciel nie był tym, za kogo go uważała... nie był człowiekiem. Po drugie, jej jedynego przyrodniego braciszka porwali nie ludzie, a mroczne i niebezpieczne...
2018-07-18
2018-07-18
2016-07-28
2013-07-12
Ludzie wierzą, że gdzieś tam, w innym wymiarze istnieją łagodne anioły i piekielne demony - dwie kompletnie odmienne 'rasy'.
Karou szybko przekonuje się, że granica pomiędzy dobrem, a złem została dawno temu zatarta.
Siedemnastoletnia dziewczyna od dziecka wychowuje się wśród zmutowanych istot - chimer, gdzie "pracuje" dla Dealera Marzeń - Brimstone'a, przynosząc mu przeróżne rodzaje zębów. Nie wie jaki to ma sens. Nie wie nawet kim jest. Nie zna swoich rodziców, ani nazwiska. Stara się prowadzić w miarę normalne życie śmiertelnika. Wszystko zmienia się jednak, gdy w świecie ludzi pojawiają się idealnie piękne anioły z ognistymi skrzydłami i pozostawiane przez nich na drzwiach wypalone ślady dłoni.
Oryginalność. To moje pierwsze skojarzenie jeśli chodzi o tę książkę. Nie spodziewałam się po niej Bóg wie czego. "Ot, jakiś prezent, wypada przeczytać". Sądziłam, że tematyka Aniołów i Demonów jest już dawno przereklamowana i nie miałam zbyt wielkiej ochoty na zapoznanie się z tą lekturą. A książka czekała...i się doczekała. Pierwszy raz czytałam, by anioły miały skrzydła z ognia, a demony potrafiły okazać więcej serca niż oni. Stereotyp obalony!
Jeszcze nie tak dawno myślałam, że bohater płci męskiej musi być bardzo skryty, bym mogła się w nim zatracić. Kolejna niespodzianka dla mnie. Serafinem o wdzięcznym imieniu Akiva jestem zachwycona. Zresztą jego brata i siostrę również baaardzo polubiłam. Ta trójka na pewno ma honorowe miejsce w moim sercu. Czemu? O tym sami musicie się przekonać.
Jeśli chodzi o miejsce akcji - Pragę: nie przepadam za miastami, ani zimną porą roku, więc to dla mnie jedyne "ale". Znacznie bardziej podobał mi się klimat sklepu Dealera Marzeń znajdującego się "Gdzieś tam", w innym wymiarze.
Cóż więcej mogę powiedzieć? Autorka książki bardzo fajnie potrafi budować napięcie i zaskakiwać czytelnika, a ja totalny szok przeżyłam zwłaszcza przy czytaniu ostatnich kartek powieści. Nie spodziewałam się aż takiego zwrotu akcji.
Okładka przyciąga wzrok, to również zaleta. No, oprawa graficzna naprawdę zasługuje na pochwałę. Nie pozostaje mi więc nic innego jak serdecznie polecić wam tę pozycję. Mnie "Córka dymu i kości" po prostu oczarowała.
recenzja opublikowana na http://www.magica-mundi.blogspot.com/
Ludzie wierzą, że gdzieś tam, w innym wymiarze istnieją łagodne anioły i piekielne demony - dwie kompletnie odmienne 'rasy'.
Karou szybko przekonuje się, że granica pomiędzy dobrem, a złem została dawno temu zatarta.
Siedemnastoletnia dziewczyna od dziecka wychowuje się wśród zmutowanych istot - chimer, gdzie "pracuje" dla Dealera Marzeń - Brimstone'a, przynosząc mu...
2015-03-17
Ostatni tom trylogii Dartha Bane'a już dawno za mną, a nadal mam do niego nie mały sentyment (być może dlatego przetrzymywałam tę książkę chyba z pół roku zanim oddałam ją Izabeli). Ciężko zebrać myśli i napisać konkretną recenzję po tak długim okresie od przeczytania tej minipowieści.
Zacznę od plusów (i pewnie na nich skończę). Po pierwsze, ucieszyłam się bardzo, że w ostatniej części pojawiły się nawiązania do dawnych bohaterów (głównie świętej pamięci...), przez co mogłam spokojnie połączyć ze sobą pewne fakty i odnaleźć się w "nowej" fabule. Jeśli już o charakterach mowa, to warto dodać, że nowe postaci w pełni rekompensują nam zmarłych Jedi bądź Sithów - świetnie dopracowani, charakterystyczni, a nawet zróżnicowani rasowo. Moimi ulubienicami stały się Serra i Iktotchi (o nich rozpisywać się nie będę, bo musiałam jeszcze spoilerować). Większości czytelnikom spodoba się na pewno to, że bohaterowie nie są wyidealizowani (choćby takie tyci naiwne babki z jajami: Lucia i Zannah).
Akcja - jak na Karpyshyna przystało - pędzi do przodu jak Smaug do Esgaroth. Tym razem została ona o wiele lepiej dopracowana niż w tomie drugim (na którym tak strasznie ubolewałam). Nie pojawiły się żadne naciągane przebiegi wydarzeń, przypadkowe deski ratunku dla naszych bohaterów... Mamy za to w pełni logiczną i prawdziwie zaskakującą fabułę.
Dwuznaczne, można by rzec - prawie, że otwarte zakończenie to chyba największa zaleta zakończenia trylogii. Rewelacyjne! - tyle i aż tyle mogę na ten temat powiedzieć. Kilka wątków nie zostało do końca wyjaśnione - jak choćby dalsze losy Ciemnego Jedi. Być może jest to zapowiedź przyszłych książek autora, które z wielką chęcią bym przeczytała. A wam Trylogię Dartha Bane'a polecam bardzo gorąco.
Ostatni tom trylogii Dartha Bane'a już dawno za mną, a nadal mam do niego nie mały sentyment (być może dlatego przetrzymywałam tę książkę chyba z pół roku zanim oddałam ją Izabeli). Ciężko zebrać myśli i napisać konkretną recenzję po tak długim okresie od przeczytania tej minipowieści.
Zacznę od plusów (i pewnie na nich skończę). Po pierwsze, ucieszyłam się bardzo, że w...
2024-02-29
Przygodę z "Diuną" rozpoczęłam (wyjątkowo jak na mnie) od obejrzenia ekranizacji. Film zachwycił mnie do tego stopnia, że postanowiłam przyjrzeć się bliżej pustynnej planecie.
Pierwszy tom nie obfituje w wartką akcję czy świetne portrety psychologiczne... tutaj głównym bohaterem jest Diuna. Jeśli liczysz na czystą rozrywkę, możesz się srogo rozczarować.
Jeśli zaś doceniasz powieści z klimatem, oryginalne, takie o których się rozmyśla nocą, dobrze napisane, z bardzo rozbudowanym i rewelacyjnie wykreowanym światem (pełnym politycznych intryg, knowań i nieoczywistości), to czym prędzej bierz się za czytanie.
Pomimo, że ukończenie książki zajęło mi około miesiąca (przyjemności trzeba sobie dawkować), mogę z czystym sumieniem zaliczyć ją do Ulubieńców.
Przygodę z "Diuną" rozpoczęłam (wyjątkowo jak na mnie) od obejrzenia ekranizacji. Film zachwycił mnie do tego stopnia, że postanowiłam przyjrzeć się bliżej pustynnej planecie.
Pierwszy tom nie obfituje w wartką akcję czy świetne portrety psychologiczne... tutaj głównym bohaterem jest Diuna. Jeśli liczysz na czystą rozrywkę, możesz się srogo rozczarować.
Jeśli zaś...
2019
2019
2021-01-25
"Baśnie" to zbór cudownych opowieści Hansa Christiana Andersena, które wzruszają czytelnika (a na pewno mnie) za każdym razem, gdy po nie sięga. Jest to dzieło dla każdego człowieka, bez względu na wiek, który chce nauczyć się wytrwałości, szacunku do innych, łagodności...
Gdy byłam małym przedszkolakiem (a potrafiłam już wtedy czytać) "wtapiałam się" w magiczny świat baśni. Pierwszy raz mogłam poznać niesamowite, fantastyczne stworzenia, choćby elfy. Każdą opowieść brałam dosłownie do siebie, nie byłam w stanie odnaleźć w niej głębszej prawdy, a mimo wszystko już wtedy uczyłam się bycia łagodną, troskliwą dziewczynką. Teraz wszystko ma dla mnie inny, głębszy sens, wszystko zmieniło się z wiekiem.
Weźmy na przykład baśń "Królowa Śniegu". Dawniej była to dla mnie opowieść o wytrwałej, młodej dziewczynce Gerdzie, która była gotowa poświęcić dla Kaja wszystko. Teraz zaś zastanowiłam się nad szczegółami tego utworu. Czarodziejskie zwierciadło - główny powód cierpień Kaja i osób przebywających w jego otoczeniu. Owa rzecz sprawiała, że cały świat, widziany w jego odbiciu był zły i brzydki.
A jak jest z naszym życiem? Czy i my przypadkiem nie nosimy w swoich oczach i sercach tych zalążków bólu. Czy zaślepieni nienawiścią do innych, stereotypami, fałszywymi przekonaniami nie uprzykrzamy sobie i innym życia?
"U Króla Olch" - baśń opowiada głównie o uroczystym balu i (niedoszłych) zaręczynach dwóch księżniczek. Niestety i tu pojawiają się kłopoty. Dwaj młodzi chłopcy, książęta i przyszli mężowie dam
nie chcą się żenić, wolą się wygłupiać, chcą być wolni. Ach, a czy w dzisiejszych czasach i ta historia się nie powtarza. Nie tylko ze strony mężczyzn, ale i kobiet? Wolność!...pojęcie względne. ;/
"Dziewczynka z zapałkami" to na pewno jedna z moich ulubionych baśni. Opowiada o dziecku, które żywcem zamarzło, gdy wszyscy szczęśliwi świętowali nadejście nowego roku. Pytanie...Czy i ta dziewczynka
nie była uradowana, gdy tuż przed śmiercią "spotkała" swoją babcię, która...zabrała ją do nieba? Myślę, że Andersen pisząc tę baśń, oczekiwał że gdy ją przeczytamy, łatwiej będzie się nam pogodzić
ze śmiercią, a może nawet odnaleźć jej pozytywne cechy.
"Calineczka" - maleńka dziewczynka, targana przez los na wszystkie strony, która po dłuższym czasie w końcu znajduje spokój i szczęście. Ale mimo wszystko Calineczka jednak zaznawała cierpienia, ponieważ ze względu na swoją urodę i budowę ciała była wykorzystywana przez innych. A jakże często i my bawimy się ludźmi, zadajemy im ból? Nie potrafimy ich zaakceptować, oceniamy po pozorach? Mówiąc im przykre
rzeczy, sprawiamy, że nabawiają się kompleksów? "Calineczka płakała bardzo, że jest aż tak brzydka, iż chrabąszcz nawet nie chce patrzeć na nią. Ale cóż miała robić? Przecież tak naprawdę była bardzo ładna."
"Brzydkie kaczątko" - jedna z najbardziej znanych baśni. Małe, pozornie brzydkie i bezwartościowe pisklę zostaje odrzucone przez wszystkich, nawet przez swoją własną matkę. Czy i ta sytuacja
nie ma miejsca w naszych czasach? A rodzice, faworyzujący często tylko niektóre z pośród swoich dzieci? Tacy, którzy odrzucają swe potomstwo ze względu na ich ułomność? Chcący im narzucić swoją wizję ich przyszłości? Ileż ich istnieje!
A baśń zatytułowana "Słowik"? O ptaszku, który śpiewał najpiękniej ze wszystkich i potrafił wzruszyć nawet Cesarza, lecz niestety po jakimś czasie został wygnany i zastąpiony sztucznym Słowikiem. Nie przypomina Wam to czegoś? Słowik prawdziwy, żywy, realny i Słowik mechaniczny, nakręcany...Dla mnie jest to coś jak spotkanie na żywo z przyjacielem i "spotkanie" z nim przez internet. Czy i my zbyt często nie podmieniamy w swoim życiu naturalnych Słowików, na te sztuczne? Hmm?
"Krasnoludek" - baśń, w której tytułowy bohater nie mógł się zdecydować z kim zamieszkać: z kupcem, u którego niekoniecznie czuł się szczęśliwy, ale miał za to wszelakie wygody, wyborne jedzenie,
czy z studentem, który żył skromnie, lecz szczęśliwie, ponieważ robił to co kochał - czytał poezję. Czy i my nie stajemy przed podobnym wyborem? Możemy umęczyć się przez całe dzieciństwo i młodość, by
w przyszłości żyć dostatnio, albo poświęcić się tej sprawie, na której nam zależy, która przynosi nam satysfakcję i skromnie istnieć, ale za to być niezwykle szczęśliwym i... spełnionym.
W szkołach uczą nas o nieszczęśliwej miłości Romea i Julii, bo jest to przykład "wspaniałego", związku, uczucia, które przetrwało wszystko. Ale czyż historia "Małej syrenki" nie jest bardziej...
realistyczna? Piękna istota zakochała się w ludzkim księciu, gotowa była poświęcić dla niego wszystko, a tak naprawdę nic w zamian nie otrzymała. Nie było happy endu, nie dla mnie. Sami przecież przyznacie mi rację, że w XXI wieku o wiele częściej mamy do czynienia z nieodwzajemnioną miłością niż miłością zakazaną. Czy warto więc iść w ślady Syrenki, trzymać się zasady "Carpe Diem", żyć chwilą, być szczęśliwym choćby przez krótki czas?
Andersen pisał o tym, z czym możemy się w życiu spotkać. Chciał nas przygotować na najgorsze! Tych najmłodszych uczył nie tylko wrażliwości i współczucia, ale też ŻYCIA! Dorosłym zaś, ukazywał
inny światopogląd. Chciał byśmy doszukiwali się w sobie wad i zmieniali siebie i świat na lepsze.
Należą mu się za to gromkie brawa!
"Baśnie" Hansa Christiana Andersena polecam wszystkim bardzo, bardzo, bardzo gorąco!
Ashera.
"Baśnie" to zbór cudownych opowieści Hansa Christiana Andersena, które wzruszają czytelnika (a na pewno mnie) za każdym razem, gdy po nie sięga. Jest to dzieło dla każdego człowieka, bez względu na wiek, który chce nauczyć się wytrwałości, szacunku do innych, łagodności...
więcej Pokaż mimo toGdy byłam małym przedszkolakiem (a potrafiłam już wtedy czytać) "wtapiałam się" w magiczny świat...