-
ArtykułySztuczna inteligencja już opanowuje branżę księgarską. Najwięksi wydawcy świata korzystają z AIKonrad Wrzesiński3
-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus9
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz3
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
Biblioteczka
2024-05-27
2024-01-26
Bardzo doceniam ogrom wiedzy autora, aczkolwiek muszę przyznać, że niekiedy czułam się nieco przytłoczona ilością danych, wzorów i obszernych opisów.
Mniej więcej połowę rozdziałów pochłonęłam z ogromną przyjemnością - podpasowały mi tematy i przystępny sposób ich przekazania. Do nich też od czasu do czasu raz jeszcze zaglądnę.
Tak czy inaczej - polecam!
Bardzo doceniam ogrom wiedzy autora, aczkolwiek muszę przyznać, że niekiedy czułam się nieco przytłoczona ilością danych, wzorów i obszernych opisów.
Mniej więcej połowę rozdziałów pochłonęłam z ogromną przyjemnością - podpasowały mi tematy i przystępny sposób ich przekazania. Do nich też od czasu do czasu raz jeszcze zaglądnę.
Tak czy inaczej - polecam!
2012-12-31
Sonea powoli oswaja się z faktem, że Akkarin nie jest zwykłym magiem. W dodatku dziewczyna zaczyna go rozumieć, a w końcu nawet postanawia mu pomóc...w czym? A to już tajemnica.
Kyralia stoi w obliczu wojny. Okazuje się bowiem, że grupa Czarnych Magów zwana Ichanimi, wrogo nastawiona do Gildii, pragnie zemścić się, a przy okazji przywrócić sobie szacunek króla Sachaki.
Jedno jest pewne - Gildia jest zbyt słaba, by stawić im czoła.
Jak zakończy się ta historia? Przekonajcie się sami.
Sonea, pomimo trudnej sytuacji w jakiej się znalazła, stara się nie tracić głowy. Przez te kilka lat nauczyła się radzić sobie z problemami. Wyrosła, spoważniała i zmądrzała, ale nic nie mogła poradzić na to, że się zakochała. Ta kobieta jest niewątpliwie jednym z moich ulubionych
bohaterów. Nie jest idealna, ma swoje słabości, ale po prostu da się ją lubić i przyjemnie czyta się o jej przygodach.
Kolejną ważną postacią jest Akkarin - Wielki Mistrz. O jego tajemnicy dowiaduje się zbyt wiele ludzi przez co jego życie odwraca się do góry nogami. Akkarin jest skrytym, tajemniczym,
ale i pociągającym mężczyzną. Dzięki temu, czego doświadczył w przeszłości jest jedną z osób, które mniej więcej wiedzą, jak powstrzymać wrogów.
Akcja, podobnie jak w poprzednich częściach, niezwykle zawiła, ciekawa, a nawet w pewnych momentach - szokująca! Praktycznie wszystkie wątki zostały idealnie dopracowane, z wyjątkiem historii Takana, bowiem jego losy po bitwie z Ichanimi w Imardinie pozostają nieznane, a szkoda. W ostatniej części, dużą rolę odgrywają również Złodzieje, co mnie niesamowicie cieszyło. Czemu? -Bo wśród nich byli naprawdę fajni bohaterowie.
Okładka rewelacyjna. Zastanawiałam się jednak ostatnio, kto tak naprawdę na niej jest. Kto w ogóle jest na okładkach całej trylogii? Jacy bohaterowie?
Na koniec niestety muszę coś wspomnieć o zakończeniu, które moim zdaniem jest zbyt wstrząsające i psuje klimat książki. Przez to, co autorka zrobiła z zakończeniem trylogii, całkowicie straciła moje uznanie. Ktoś kto ma wrażliwe serducho i w dodatku słabe nerwy (między innymi ja) będzie chodził przybity minimum przez tydzień. To jedyny minus...ale bardzo poważny. Więcej nie będę mówić.
Co, jak co, ale Trylogia Czarnego Maga jest dla twardych. ;P
Sonea powoli oswaja się z faktem, że Akkarin nie jest zwykłym magiem. W dodatku dziewczyna zaczyna go rozumieć, a w końcu nawet postanawia mu pomóc...w czym? A to już tajemnica.
Kyralia stoi w obliczu wojny. Okazuje się bowiem, że grupa Czarnych Magów zwana Ichanimi, wrogo nastawiona do Gildii, pragnie zemścić się, a przy okazji przywrócić sobie szacunek króla...
2013-01-05
Wszystko zaczęło się od pozornie banalnego rozkazu...
Król Kierów, niejaki Haffren, z powodu swojej ciężkiej i nieznanej choroby, rozkazuje pierwszemu dowódcy armii, by sprowadził do jego pałacu uzdrowicielkę o imieniu Lijanas. Dla Mordana - "Krwawego Wilka", to nic trudnego. Zakraść się do wrogiego królestwa, wykraść młodą, zdolną kobietę i siłą przyprowadzić ją na dwór królewski Kierów to dla niego bułka z masłem. Ale nawet on nie spodziewał się, że przysporzy mu to więcej problemów, niż mógłby przypuszczać...
Lijanas pochodzi z ludu Nivadów. Jest urodziwą, młodą, wrażliwą, ale przede wszystkim niezwykle odważną i...wygadaną kobietą. Podstępem zostaje porwana przez wrogów i zmuszona wraz z nimi podróżować. Sytuacja ta nie za bardzo się jej podoba, więc dlaczego miała by być posłuszna? Jej życie układało się przecież idealnie - niebawem miała zostać żoną księcia, wystarczyło tylko, że powie mu "TAK". Teraz, gdy wszystko zaczynało się walić, pozostało jej tylko jedno - zwiewać z powrotem do domu! Tylko jak?
Mordan to Kier, nazywany również "Krwawym Wilkiem" (ze względu na mord jaki szerzył wśród wrogich ludów), jest nieokrzesanym, upartym, zarozumiałym, aroganckim mężczyzną. Nie toleruje sprzeciwu, dlatego samo gadanie Lijanas go na początku irytuje, a czasami nawet doprowadza do szału. Pozorna warstwa to jednak nie wszystko...Mordan w głębi duszy zmaga się ze swoją przeszłością, nie potrafi wymazać sobie z pamięci wielu przykrych, upokarzających historii, które miały miejsce w przeszłości. Ze względu na to, kim się urodził, nie było my w życiu łatwo. Te fakty ukrywa jednak głęboko w sercu. Woli bowiem uchodzić za bezlitosną bestię, która budzi w ludziach strach i szacunek.
Tę dwójkę, tworząca z początku niezbyt zgraną i wręcz komiczną parę zaczyna powoli coś łączyć. Lijanas zauważa, że Mordan nie jest taki, jaki się na początku wydawał. Zaś Krwawy Wilk odkrywa, że jego "więzień" nie jest zwykła kobietą, nie tylko ze względu na jej charakter. To kim ta dwójka jest dla siebie, przechodzi ludzkie pojęcie. Ten fakt nawet Mordanowi mrozi krew w żyłach...
Lyyn Raven nie jest znaną w Polsce autorką, a uwierzcie mi zasługuje na uznanie. Sposób, w jaki kreuje książkowe postacie, tworzy nowy świat, klimat i akcję po prostu zachwyca. Bohaterowie mają przeróżne charaktery, jest więc w czym wybierać. Główna para, wokół której rozgrywa się cała akcja, szybko zyskuje sympatię czytelnika.
Kolejnym plusem jest to, że czytelnik ma możliwość poznać sposób myślenia kobiety i mężczyzny. Gdzieniegdzie pojawiają się fragmenty rozmów podrzędnych bohaterów, ale idealnie dopełniające historię.
Sam pomysł na fabułę jest rewelacyjny. Z początku wydaje się czytelnikowi, że będzie to historia o uzdrowicielce i wojowniku, którzy się w sobie zakochują, a potem nie widzą świata poza sobą.
Tutaj mamy małą niespodziankę. Wątek miłosny, nie jest wątkiem głównym, jedynie dodatkowo ubarwia całość. Zakończenie, jak dla mnie, nieprzewidywalne, trzymające w napięciu i bardzo, bardzo wzruszające.
Jedyny minus, to taki, że wszystko wydrukowane jest na białych, rażących w oczy kartkach. No i taki, że książka, mimo że ma ponad 500 stron, jest straaasznie ciężka!
To jednak mały pikuś. Rzadko bowiem spotykam powieści, które mają wszystko co trzeba, czyli: coś co mnie rozbawi do łez, coś co przyprawi mnie o dreszczyk, coś co mnie zaszokuje, coś co mnie wzruszy i coś co zapadnie mi na długo, długo w pamięć. Ta książka ma to wszystko, dlatego też trafia do grona moich ULUBIONYCH. Mam nadzieję, że pojawi się jej kontynuacja. Byłabym w siódmym niebie!
Polecam!
recenzja opublikowana na blogu http://www.magica-mundi.blogspot.com/
Wszystko zaczęło się od pozornie banalnego rozkazu...
Król Kierów, niejaki Haffren, z powodu swojej ciężkiej i nieznanej choroby, rozkazuje pierwszemu dowódcy armii, by sprowadził do jego pałacu uzdrowicielkę o imieniu Lijanas. Dla Mordana - "Krwawego Wilka", to nic trudnego. Zakraść się do wrogiego królestwa, wykraść młodą, zdolną kobietę i siłą przyprowadzić ją na dwór...
2013-05-03
Nigdy nie wiesz, co ci się może przydarzyć i kto czai się za rogiem. Megan Chase przekonała się o tym na własnej skórze.
W dniu 16. urodzin dowiedziała się czegoś, co na zawsze zmieniło jej życie. Po pierwsze jej przyjaciel nie był tym, za kogo go uważała... nie był człowiekiem. Po drugie, jej jedynego przyrodniego braciszka porwali nie ludzie, a mroczne i niebezpieczne istoty z magicznej krainy Nigdynigdy. Dziewczyna za wszelką cenę pragnie sprowadzić go z powrotem do domu, nie zdając sobie sprawy z tego, że ta jedna decyzja zrujnuje jej dotychczasowe życie. Nieodwracalnie.
"Żelazny król" przeleżał u mnie na półce kilka dobrych miesięcy. Gdy już zaczynałam czytać tę powieść, coś ważnego mi wypadało, zwalało mi się na głowę mnóstwo problemów i w taki oto sposób, dopiero tydzień temu przeczytałam tę powieść od deski do deski. Nie żałuję.
Głowna bohaterka Megan Chase to młoda, nieśmiała dziewczyna, początkowo na zabój zakochana w typowym szkolnym "ciachu". Mieszka na odludziu - tzw. bagnach, nie ma przyjaciół, prócz Roba, który od zawsze jest przy niej. W dniu jej 16. urodzin zostaje wyśmiana na oczach całej szkoły, ale to nic w porównaniu z tym, co dzieje się, gdy wraca do domu. Bo to dopiero początek jej problemów. Przyznać jednak muszę, że polubiłam ową bohaterkę, za jej odwagę i oddanie bliskim. Podobała mi się jej wewnętrzna zmiana - szara, bezmyślna dziewczyna dorasta i zaczyna inaczej, poważniej patrzeć na świat. Miejsce słabości zajmuje determinacja, która daje jej siłę do działania.
Jednak mimo wszystko, to śmiertelny wróg Meg podbił moje serce. Mowa o księciu Zimowego Dworu - Ashu. Chłopak o (oczywiście, a jakżeby inaczej) nieprzeciętnej, elfiej urodzie. Bezwzględny, oschły i niezwykle inteligentny. Autorka tak świetnie wykreowała jego charakter, że na pewno będę go pamiętać przez długi, długi czas.
Uwielbiam oryginalne powieści, w których pojawiają się cudowne, magiczne i nielogiczne światy. Takiej książki jak ta od dawna szukałam. Jak mogłam tego wcześniej nie przeczytać!? Julie Kagawa wymieszała Krainę Czarów z Narnią, Lothlórien oraz...Czarnobylem po wybuchu elektrowni jądrowej, i właśnie w ten sposób powstała kraina Nigdynigdy, która jak żadna inna, zapadła mi głęboko, głęboko w pamięć.
Akcja powieści pędzi jak oszalała, dlatego nie ma takiej możliwości, by czytelnik się nudził. Mnóstwo emocjonujących momentów, punktów kulminacyjnych zapierających dech w piersiach i oczywiście genialne zakończenie, które wręcz zmusza do sięgnięcia po kolejną część z serii Żelazny Dwór. Książkę skończyłam czytać w nocy i praktycznie do rana o niej rozmyślałam. Bo poza jej warstwą zewnętrzną, można odszukać się tu bardzo głębokiego i pięknego przesłania.
Na koniec śmiało mogę napisać, że nie mam żadnych zastrzeżeń. Pierwszy raz to przyznaję. Jestem oczarowana, a duszą nadal tkwię w krainie Nigdynigdy. Ale ostrzegano mnie na początku: "Jak zaczniesz to widzieć, nie będziesz już mogła przestać" i racja - nie potrafię.
recenzja opublikowana na http://magica-mundi.blogspot.com/
Nigdy nie wiesz, co ci się może przydarzyć i kto czai się za rogiem. Megan Chase przekonała się o tym na własnej skórze.
W dniu 16. urodzin dowiedziała się czegoś, co na zawsze zmieniło jej życie. Po pierwsze jej przyjaciel nie był tym, za kogo go uważała... nie był człowiekiem. Po drugie, jej jedynego przyrodniego braciszka porwali nie ludzie, a mroczne i niebezpieczne...
2013-07-12
Ludzie wierzą, że gdzieś tam, w innym wymiarze istnieją łagodne anioły i piekielne demony - dwie kompletnie odmienne 'rasy'.
Karou szybko przekonuje się, że granica pomiędzy dobrem, a złem została dawno temu zatarta.
Siedemnastoletnia dziewczyna od dziecka wychowuje się wśród zmutowanych istot - chimer, gdzie "pracuje" dla Dealera Marzeń - Brimstone'a, przynosząc mu przeróżne rodzaje zębów. Nie wie jaki to ma sens. Nie wie nawet kim jest. Nie zna swoich rodziców, ani nazwiska. Stara się prowadzić w miarę normalne życie śmiertelnika. Wszystko zmienia się jednak, gdy w świecie ludzi pojawiają się idealnie piękne anioły z ognistymi skrzydłami i pozostawiane przez nich na drzwiach wypalone ślady dłoni.
Oryginalność. To moje pierwsze skojarzenie jeśli chodzi o tę książkę. Nie spodziewałam się po niej Bóg wie czego. "Ot, jakiś prezent, wypada przeczytać". Sądziłam, że tematyka Aniołów i Demonów jest już dawno przereklamowana i nie miałam zbyt wielkiej ochoty na zapoznanie się z tą lekturą. A książka czekała...i się doczekała. Pierwszy raz czytałam, by anioły miały skrzydła z ognia, a demony potrafiły okazać więcej serca niż oni. Stereotyp obalony!
Jeszcze nie tak dawno myślałam, że bohater płci męskiej musi być bardzo skryty, bym mogła się w nim zatracić. Kolejna niespodzianka dla mnie. Serafinem o wdzięcznym imieniu Akiva jestem zachwycona. Zresztą jego brata i siostrę również baaardzo polubiłam. Ta trójka na pewno ma honorowe miejsce w moim sercu. Czemu? O tym sami musicie się przekonać.
Jeśli chodzi o miejsce akcji - Pragę: nie przepadam za miastami, ani zimną porą roku, więc to dla mnie jedyne "ale". Znacznie bardziej podobał mi się klimat sklepu Dealera Marzeń znajdującego się "Gdzieś tam", w innym wymiarze.
Cóż więcej mogę powiedzieć? Autorka książki bardzo fajnie potrafi budować napięcie i zaskakiwać czytelnika, a ja totalny szok przeżyłam zwłaszcza przy czytaniu ostatnich kartek powieści. Nie spodziewałam się aż takiego zwrotu akcji.
Okładka przyciąga wzrok, to również zaleta. No, oprawa graficzna naprawdę zasługuje na pochwałę. Nie pozostaje mi więc nic innego jak serdecznie polecić wam tę pozycję. Mnie "Córka dymu i kości" po prostu oczarowała.
recenzja opublikowana na http://www.magica-mundi.blogspot.com/
Ludzie wierzą, że gdzieś tam, w innym wymiarze istnieją łagodne anioły i piekielne demony - dwie kompletnie odmienne 'rasy'.
Karou szybko przekonuje się, że granica pomiędzy dobrem, a złem została dawno temu zatarta.
Siedemnastoletnia dziewczyna od dziecka wychowuje się wśród zmutowanych istot - chimer, gdzie "pracuje" dla Dealera Marzeń - Brimstone'a, przynosząc mu...
2014-06-23
Nazywa się Maxine Kiss, ale nie dajcie się zwieść pozorom. Ta dziewczyna nie ma nic wspólnego z typowymi nastolatkami XXI wieku. Tak naprawdę ma również niewiele wspólnego z... człowieczeństwem. Jej ciało za dnia pokrywają tatuaże - niezniszczalna zbroja, gotowa ochronić ją przed każdą bronią. Nocą ciemne kształty ożywają i stają się jej strażnikami - niepokonanymi demonami, Chłopcami, przyjaciółmi, jedyną rodziną. Zadaniem Maxine jest zwalczanie
pasożytów z umysłów śmiertelników. Zwalczanie pewnej odmiany demonów,
które żywią się bólem i cierpieniem. Zabijanie ich było dla niej bułką z masłem... do czasu, gdy zaczęła odkrywać nową prawdę o sobie i istotach, które ją otaczają. Od tamtego momentu wszystko się zmieniło.
Przed sięgnięciem po książkę zastanawiałam się, dlaczego ma ona tak niską ocenę na różnych portalach czytelniczych. Co mają jej do zarzucenia czytelnicy? Pomysł przecież świetny! Ostatnia Łowczyni Demonów odziedzicza po śmierci matki ciemne tatuaże, które - paradoksalnie - również są demonami. Z nieznanego powodu od tysięcy lat bronią one swoich właścicielek zabijając swoich pobratymców. Już samo to jest dla czytelnika sporą zagadką.
Autorka nie postawiła sobie nisko poprzeczki. Postanowiła, że wymyśli
coś oryginalnego, co zaciekawi czytelnika. Przykład? - ZOMBIE. Tutaj nie są to żywe trupy, a ludzie opętani przez demony. Nasz świat nie jest jedynym światem żywych istot, a do innych można w pewien sposób przeniknąć. Główna bohaterka jest dorosłą, pewną siebie kobietą, której nie w głowie trójkąciki miłosne. Ma swojego faceta, który wcale nie jest śmiertelnikiem (NIE CZYTAJCIE DURNYCH PRZYPISÓW NA OKŁADCE!), kocha go i nie ma zamiaru go zdradzać.
Kolejna rzecz, która mi się spodobała, to brak długaśnych monologów (które można spotkać np. w HP), kiedy to wróg pod koniec powieści wyjaśnia głównemu bohaterowi cały sposób i powód swego działania. Tutaj tego nie ma. Akcja jest wartka, dlatego trzeba trochę pomyśleć nad tym, co się czyta i jaki to ma sens. Nie dostaniecie tu niczego podanego prosto jak na talerzu. Dlatego też nieuważni czytelnicy mogą się szybko pogubić.
Jest jednak jeden minus tej książki. Bohaterów w niej nie brakuje, ale tylko niewielka ich część jest dobrze dopracowana. Maxine wykreowana została świetnie, jeszcze lepiej jej Ochroniarze-Demony, czyli Zee, Raw, Aaz, Dek i Mal. Małe czarne jak smoła istoty, z ostrymi kolcami, czerwonymi jak rubiny oczami, gorące jak wulkan, najniebezpieczniejsza broń we wszechświecie, a za razem świetni przyjaciele uwielbiający stare piosenki, pluszowe misie, kije i czapki bejsbolowe. Tak niezwykli, tak cudowni i tajemniczy, że
pokochałam ich od pierwszych stron. Gdyby reszta bohaterów była równie
dobrze dopracowana, byłabym na maxa zachwycona. Mimo tej jednej wady
- polecam gorąco :)
opublikowane na http://magica-mundi.blogspot.com/
Nazywa się Maxine Kiss, ale nie dajcie się zwieść pozorom. Ta dziewczyna nie ma nic wspólnego z typowymi nastolatkami XXI wieku. Tak naprawdę ma również niewiele wspólnego z... człowieczeństwem. Jej ciało za dnia pokrywają tatuaże - niezniszczalna zbroja, gotowa ochronić ją przed każdą bronią. Nocą ciemne kształty ożywają i stają się jej strażnikami - niepokonanymi...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-06-03
Mam wrażenie, że ta książka przeszła bez echa, nawet pomimo ekranizacji - a wielka szkoda. Zdecydowanie zasłużyła na większy hype niż 'Zmierzch" tejże autorki.
Pomimo sporych rozmiarów, ciężko się nudzić przy tej książce. Planeta Ziemia, nad którą pieczę sprawują przybysze z kosmosu - zwane 'duszami', wydaje się być istnym rajem. Bardzo ciekawy pomysł na - de facto - inwazję obcych. Pomimo całej tej sielanki nie należy zapominać, że owi 'wybawiciele' wymordowali przecież niemal cały ludzki gatunek.
Kolejny plus - bohaterowie powieści byli wystarczająco zróżnicowani - jest w czym wybierać. Moją ulubienicą była Wagabunda/Wanda, niezwykle ciekawa duszyczka. Jej relację z żywicielką mogłabym nazwać 'konfliktem wewnętrznym' (xD).
Książka pomimo swojej lekkiej formy -daje do myślenia (nad tym czym właściwie jest raj na ziemi, jak bardzo destrukcyjnym gatunkiem jest ludzkość, gdzie są granice dobra i zła i komu właściwie o tym decydować). Chyba właśnie dlatego trafiła do nielicznego grona moich ulubieńców.
"Intruza" polecam w zasadzie każdemu czytelnikowi.
Mam wrażenie, że ta książka przeszła bez echa, nawet pomimo ekranizacji - a wielka szkoda. Zdecydowanie zasłużyła na większy hype niż 'Zmierzch" tejże autorki.
Pomimo sporych rozmiarów, ciężko się nudzić przy tej książce. Planeta Ziemia, nad którą pieczę sprawują przybysze z kosmosu - zwane 'duszami', wydaje się być istnym rajem. Bardzo ciekawy pomysł na - de facto -...
2012-02-03
Fabuła wydaje się być banalna? Grupa znajomych, za sprawą 'zbugowanej' gry, przenosi się do średniowiecza i tam przeżywa niesamowite przygody?
Niesamowite i przyjemne?- owszem, pomijając czyhającą za rogiem wojnę, skrytobójców i całą masę innych życiowych... niedogodności. Już od pierwszych rozdziałów książki czuć ten lekko przygnębiający i zarazem fascynujący średniowieczny klimat. Niesamowicie cenię tę książkę za: wartką, wciągającą akcję, świetne zwroty akcji, niezliczone punkty kulminacyjne i oczywiście bohaterów (ludzi, których wyidealizowane wyobrażenia o epoce średniowiecza zostają skonfrontowane z 'rzeczywistością'). Zakończenie wbija w fotel/kanapę/łóżko... Pomimo upływu lat - nadal świetnie pamiętam emocje, które we mnie wzbudziło.
Fabuła wydaje się być banalna? Grupa znajomych, za sprawą 'zbugowanej' gry, przenosi się do średniowiecza i tam przeżywa niesamowite przygody?
Niesamowite i przyjemne?- owszem, pomijając czyhającą za rogiem wojnę, skrytobójców i całą masę innych życiowych... niedogodności. Już od pierwszych rozdziałów książki czuć ten lekko przygnębiający i zarazem fascynujący...
2013-06-09
Każdy z nas przynajmniej raz w życiu zastanawiał się, jak będzie wyglądał świat za 50, 100... i więcej lat. Jedni od razu myślą o nowoczesnych urządzeniach, latających samochodach, robotach, które zastąpią ludzi w pracy. Jak wyobraził sobie świat Paolo Bacigalupi?
W jego wizji jest to jedna wielka Przegrana. Wszystko zniszczone przez ludzką chciwość, gdzie cenniejszy od człowieka jest kawałek złomu. Na takiej Ziemi urodził się Nailer, nasz główny bohater. Od rana do wieczora pracuje w lekkiej ekipie, wydobywającej z wraków miedziane kable. Dzięki swojemu niskiemu wzrostowi bezproblemowo przeciska się w tunelach zniszczonych tankowców, ale zdaje sobie sprawę z tego, że kiedyś urośnie i prędzej czy później wyleci z ekipy. Jego przyszłość nie wygląda za ciekawie, aż do momentu, gdy podczas sztormu na skałach rozbija się drogi kliper. Takiego łupu nie mógł pozostawić na pastwę losu, ale nie spodziewał się, że na pokładzie pozostała jedna żywa osoba - piękna, bogata dziewczyna, dla której niebawem będzie musiał zaryzykować życie.
Pierwszy raz spotykam się z taką dystopijną wizją przyszłości. Technika znacznie ruszyła do przodu (zmodyfikowano nawet ludzkie DNA i połączono je ze zwierzęcym), ale wykorzystywana jest tylko tam, gdzie żyją bogacze. Tacy jak Neiler mogą jedynie pomarzyć o luksusach. Autor idealnie pokazał kontrast pomiędzy życiem człowieka z dużym portfelem i życiem kogoś, kto ledwo zarabia na jedzenie. Gdyby się przypatrzyć temu problemowi bliżej, okazuje się, że tak naprawdę obecna sytuacja na świecie niewiele się różni od tej opisywanej w Złomiarzu. Może zamiarem Bacigalupi`ego było zmuszenie nas, do głębszego zastanowienia się nad tym kłopotem ludzkości?
Ktoś kto ma chorobę morską i dodatkowo bardzo bujną wyobraźnię początkowo może czuć obrzydzenie do opisywanych w powieści rejsów. W moim przypadku właśnie tak było i dosć ciężko przebrnęłam przez akcję, która miała miejsce na oceanie. Za to jestem pełna podziwu dla opisów wyglądu i funkcjonowania tankowców i szybko mknących kliperów.
Jeśli chodzi o bohaterów - są interesujący, pochodzą z różnych szczebli hierarchii społecznej, ale brakowało mi tu jednak "wglądu" w ich psychikę i motywy postępowania. Jedynym wyjątkiem jest Neiler, chłopak bez matki, z ojcem alkoholikiem i narkomanem. Musiał szybko dorosnąć i mając kilkanaście lat, zachowywał się już jak dojrzały mężczyzna.
Najbardziej ubolewam jednak nad niezbyt wciągającą akcją, a to wiąże się z jeszcze innym problemem. Mowa o braku celu głównego bohatera. Żył, znalazł skarb i córkę bogacza, ale sam nie wiedział co ma z tym wszystkim zrobić. W połowie książki brał jakiś nieznaczny cel, ale to mnie już nie usatysfakcjonowało.
Na koniec jednak pochwalę książkę za cudną okładkę, która idealnie oddaje klimat powieści. Dodatkowo w tekście od czasu do czasu możemy znaleźć takie słowa jak: bogactwo, świadectwo i niewolnictwo, a w nich literę "t" z zawiniętym ogonkiem. Nad tym też warto się zastanowić.
Złomiarz niewątpliwie jest oryginalną powieścią i głównie to w niej cenię. Mimo kilku jej wad, polecam miłośnikom antyutopii i sci-fi. Dzięki takim książkom uświadamiamy sobie, do czego prowadzi pogoń za bogactwem i nowoczesną technologią. A jeśli coś zmusza cię do refleksji, drogi czytelniku, musisz to przeczytać. :)
recenzja opublikowana na magica-mundi.blogspot.com
Każdy z nas przynajmniej raz w życiu zastanawiał się, jak będzie wyglądał świat za 50, 100... i więcej lat. Jedni od razu myślą o nowoczesnych urządzeniach, latających samochodach, robotach, które zastąpią ludzi w pracy. Jak wyobraził sobie świat Paolo Bacigalupi?
W jego wizji jest to jedna wielka Przegrana. Wszystko zniszczone przez ludzką chciwość, gdzie cenniejszy od...
2013-12-09
Z okładki spogląda na ciebie szeroko otwarte oko, dookoła panuje mrok... Zaczynasz czytać. Morderstwo. Autor już na początku wprowadza cię do swojego brutalnego świata. Czytasz dalej, poznajesz Toma Lincolna, jednego z dziesięciu uczestników programu "Oko Kaina". Ma prawie czterdziestkę na karku, jest bezrobotny, spłukany...i tak jak wszyscy, skrywają jakiś sekret. Zapłacono mu za to, by go ujawnił podczas trwania reality-show. Jesteś świadkiem jak ta podekscytowana dziesiątka wybrańców wyrusza autokarem na plan filmowy do Las Vegas. Szybko jednak kończy się ich szczęśliwa podróż. Wszyscy zostają uprowadzeni, a nieznany "Ktoś" wciąga ich do swojej gry, w której to on dyktuje zasady. Zaczyna się krwawe show...
Początek pełen tajemnic i zagadek, czytelnik zaczyna główkować nad tym, po co tyle tych informacji. Ciężko przez niego przebrnąć, ale jeszcze ciężej jest odłożyć książkę i się poddać. Ta gra wciąga również nas, jakbyśmy byli jej kolejnymi uczestnikami. Gdy już się przebrnie przez te kilkanaście stron, zaczyna się prawdziwy dramat (na szczęście nie nasz) -niewyjaśnione morderstwa, zagadki, rozpacz bohaterów. No lepiej być nie mogło!
Ogromną zaletą tej powieści są perfekcyjnie wykreowane postacie - tu
brawa dla autora! Dziesięciu uczestników - dziesięć różnych charakterów - dziesięć tajemnic. Ciężko o nich zapomnieć, ciężko pomylić z innymi. Każdy z nich ma inne podejście do życia, ale łączy ich strach i chęć przeżycia. Poza Tomem, który jest tu głównym bohaterem, bardzo polubiłam Elizabeth - dojrzałą kobietę, maltretowaną przez swojego męża, dla której największym skarbem są jej dzieci. Innym może się spodobać pani Keren - z zawodu chirurg z opanowaniem we krwi, Cameron - wielki miłośnik morskich wypraw, albo słodka Pearl - modelka i gwiazdka filmów porno... Do wyboru do koloru.
Kolejnym plusem jest lekki styl pisania pana Patricka. Przyjemnie i szybko się czyta tę historię, plastyczny język ułatwia wczucie się w akcje, a utrudnia rozstanie się z książką. Krótkie rozdziały nie męczą czytelnika, w dodatku zazwyczaj kończą się w bardzo emocjonujących momentach i nie idzie się oderwać od lektury. Zaskakujące jest również to, jak dobrze autor potrafił zrozumieć kobiecą psychikę. Poruszając pewne babskie kwestie naprawdę zasłużył sobie u mnie na sporego plusa.
Widać, że Bauwen bardzo solidnie pracował na zakończeniem, bo jest ono w pewnym sensie zaskakujące (choć kilku rzeczy możne się domyślić). Nie ma tu żadnych niedomówień. Doczepić się mogę tylko do tego, że pewne wydarzenia wydawały mi się mało realne, wręcz nierzeczywiste, ale książka nie traci przez to na wartości.
Kryminał? Thriller? Sensacja? A może Horror? Tak naprawdę Oko Kaina
zawiera po trochu z każdego gatunku. Nigdy nie czytałam powieści
detektywistycznych (itp.), więc przyznaję szczerze, że lepszego początku z tego typu literaturą nie mogłam sobie wymarzyć. Po thrillery i horrory pewnie też sięgnę, z myślą, że będą one tak dobre jak ten. Nie pozostaje mi nic innego jak polecić wam tę fascynującą lekturę. Z ciekawości warto dać się wciągnąć w tę brutalną grę, którą oferuje nam Oko Kaina.
recenzja opublikowana na http://magica-mundi.blogspot.com/
Z okładki spogląda na ciebie szeroko otwarte oko, dookoła panuje mrok... Zaczynasz czytać. Morderstwo. Autor już na początku wprowadza cię do swojego brutalnego świata. Czytasz dalej, poznajesz Toma Lincolna, jednego z dziesięciu uczestników programu "Oko Kaina". Ma prawie czterdziestkę na karku, jest bezrobotny, spłukany...i tak jak wszyscy, skrywają jakiś sekret....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-05-17
Istnieją takie książki, którymi człowiek albo się zachwyca, albo ich szczerze nienawidzi. Niedawno spotkałam się właśnie z taką powieścią. Dla większości czytelników przebrnięcie przez nią było męką i stratą czasu. Dla nielicznych -arcydziełem. Mowa o książce "Cierpienia młodego Wertera", która od bardzo dawna gościła na naszej domowej półce...nietkniętą. Postanowiłam wyrobić sobie o niej swoje własne zdanie. Co z tego wynikło?
Jest to krótka historia młodego mężczyzny, którą poznajemy czytając jego listy do przyjaciela i pewnej damy. Werter jest poetą, marzycielem i zarazem człowiekiem potrafiącym dostrzegać piękno świata. Jednak jego światopogląd zaczyna ulegać zmianie od momentu, gdy poznaje młodą Lottę. Zauroczony jej delikatnością, kobiecą
wrażliwością i poświęceniem dla rodziny, zaczyna spędzać z nią coraz więcej czasu. W pewnym momencie przyjaźń przeradza się w namiętność... niestety jednostronną. Lota bowiem jest już zaręczona z innym mężczyzną.
Werter to postać wielowymiarowa. Marzyciel i realista. Raz optymista, innym razem pesymista. Poznajemy go jako człowieka pełnego życia, czerpiącego radość z najmniejszych detali. Następnie przechodzimy wraz z nim etapy zakochania: od zauroczenia, po namiętność, aż po nieszczęśliwą miłość. Wiem, że czytelnicy go nie lubią (zwłaszcza część męska) i uważają go za człowieka o niezdrowych zmysłach. Owszem, przyznaję, że czasami jego poglądy były dość dziwne, np. uważał, zły humor za grzech (ponieważ zarażamy nim inne osoby, sprawiając im przykrość), a sam potem go popełniał. Jednak mimo wszystko dawno nie spotkałam się w książce z tak głębokim wglądem w psychikę bohatera cierpiącego z powodu niespełnionej miłości. Być może dlatego potrafiłam się z Werterem szybko utożsamić i pokochać
go za jego wrażliwość.
Kolejną rzeczą, która mnie zaskoczyła i zachwyciła jest styl autora. Niesamowicie barwny, obrazowy - cudownie poetycki. Rozkoszowałam się pięknym językiem jakim posługuję się Goethe i nawet czytanie opisów przyrody sprawiało mi ogromną przyjemność. W listach głównego bohatera zamieszczone jest wiele bardzo mądrych refleksji na przeróżne tematy, począwszy od życia, piękna świata, miłości, a skończywszy na bólu, cierpieniu. Kolejna ogromna zaleta powieści to sposób w jaki została tu przedstawiona płeć piękna - opisy kobiety
niczym rodem z "Sonetów do Laury" Petrarki.
Niewiele jest takich książek, które potrafią przeniknąć w głąb mojej duszy, a "Cierpienia młodego Wertera" na pewno się do nich zaliczają. Nie dziwię się więc Napoleonowi Bonaparte, że ta historia należała do grona jego ulubionych, bo na mnie również zrobiła spore wrażenie. Niejednokrotnie uroniłam przy niej łzę i niejednokrotnie pogrążyłam się w głębokiej refleksji. Przed jej przeczytaniem zastanawiałam się, co w niej jest takiego, że wzbudzała tyle emocji wśród czytelników, że nawet doprowadziła do masowych samobójstw. Teraz już wiem - jest przepiękną, wartościową książką, zmuszającą do innego spojrzenia na
świat i człowieka. Jest po prostu fenomenalna. Polecam wrażliwym czytelnikom, dla których Werter nie będzie obłąkanym szaleńcem do szaleństwa zakochanym w Locie.
P.S.: Nie czytajcie opisów z okładek tej książki, bo są to jedne wielkie SPOILERY!
recenzja opublikowana na http://magica-mundi.blogspot.com/
Istnieją takie książki, którymi człowiek albo się zachwyca, albo ich szczerze nienawidzi. Niedawno spotkałam się właśnie z taką powieścią. Dla większości czytelników przebrnięcie przez nią było męką i stratą czasu. Dla nielicznych -arcydziełem. Mowa o książce "Cierpienia młodego Wertera", która od bardzo dawna gościła na naszej domowej półce...nietkniętą. Postanowiłam...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-13
Nie należy oceniać książki po okładce, więc po zapoznaniu się z opisem, zaczynam czytać. Szybko poznaję niejakiego Victora Menescu - najbliższego współpracownika owego wielkiego Nicolae Ceausescu (rumuńskiego polityka komunistycznego) i jego historię. Jak się okazuje Victor przez przypadek z bycia pionkiem wzrasta do rangi jednego z najważniejszych ludzi w kraju. Staje się doradcą rumuńskiego dyktatora, pomysłodawcą reżimu, zapalonym komunistą, człowiekiem nieobliczalnym...
Victor to bohater fikcyjny, choć nie wpadłabym na to, gdybym wcześniej nie zapoznała się z historią Rumuni, tak świetnie jest dopracowany, tak realistyczny. O tym człowieku nie znalazłam (na szczęście!) żadnych informacji. Postać ta stała się uosobieniem cech i motywów, które kierowały dyktatorem Rumunii w czasie jego rządów. Głównym celem Victora jest bowiem przekształcenie Rumunów w stado bezmyślnych zwierzątek, nieustannie kontrolowanych przez partię (przypomina Wam to "Rok 1984"? Jak najbardziej trafne skojarzenie). By osiągnąć cel, posługuje się on Nicolaem Ceausescu. Dyktator szybko staje się zabawką w jego ręku i karmiony słodkimi słówkami spełnia nieświadomie każdą jego wolę.
Poza świetnie dopracowanym głównym bohaterem, bardzo spodobało mi się wytłumaczenie działania ideologii komunistycznej. Jeśli kogoś interesują motywy jakimi mógł kierować się Stalin, Lenin czy inni im podobni, bardzo polecam tę książkę. Mam wrażenie, że Kazimierz Dymel świetnie zrozumiał, o co w tej polityce chodzi...
Okładka również o czymś świadczy. Seksualnych orgii jest tu co niemiara. Opis na tyle książki głosi, że "(...)fantastyczne seksualne tęsknoty i obłąkańcze marzenia bohatera, należą do najśmielszych w literaturze, nie tylko polskiej". No cóż, od wydania powieści minęło kilkadziesiąt lat i "zbereźne" momenty zapisane w książce nie zrobią na współczesnym czytelniku większego wrażenie. Po tym względem "Pięćdziesiąt twarzy Greya" na pewno stoi wyżej w rankingu niż "Wielki Nicolae".
Jeśli zaś chodzi o głębsze uczucia przedstawione w powieści (które cechują nawet zapalonego komunistę Victora) - uważam, że ich przedstawienie nie powinno budzić większych zastrzeżeń. Tematy takie jak miłość, oddanie drugiej osobie, cierpienie z powodu zdrady jak najbardziej ubarwiają całą historię i nadają jej smaczku.
Na koniec wspomnę o zakończeniu, które o dziwo mnie zaskoczyło. Nie spodziewałam się, że życie bohatera podąży w takim, a nie innym kierunku. Gdy skończyłam czytać, od razu do głowy wpadła mi pewna myśl - "Jak dobrze, że Victor to tylko postać fikcyjna. Ktoś taki jak on, mógłby śmiało zniszczyć życie setek tysięcy, a nawet milionów ludzi."
Nie należy oceniać książki po okładce, więc po zapoznaniu się z opisem, zaczynam czytać. Szybko poznaję niejakiego Victora Menescu - najbliższego współpracownika owego wielkiego Nicolae Ceausescu (rumuńskiego polityka komunistycznego) i jego historię. Jak się okazuje Victor przez przypadek z bycia pionkiem wzrasta do rangi jednego z najważniejszych ludzi w kraju. Staje się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-09-22
Jest to moja pierwsza przeczytana książka Ericy Spindler i już na wstępie przyznaję, że na pewno sięgnę po inne jej powieści. "Opętanie" może nie było arcydziełem, ale pochłonęłam je w jeden dzień i świetnie się przy nim bawiłam.
Jest to historia pewnej artystki - Miry, której pasją jest tworzenie witraży. Młoda kobieta wiele przeszła, straciła podczas huraganu Katrina swojego męża, a na dodatek ojciec zmarłego ma do niej żal i obwinia ją o śmierć syna. Żeby tego było mało, ktoś nagle niszczy jej witraże w pobliskim kościele, znajomy ksiądz zostaje zamordowany, w jej mieszkaniu ma miejsce włamanie, a sama kobieta odczuwa obecność swojego męża: czuje zapach jego balsamu po goleniu, słyszy go przez telefon albo znajduje wgłębienie w poduszce na jego łóżku. To wszystko sprawia, że Mira znów traci kontrolę nad swoimi emocjami...
Historia wydaje się całkiem ciekawa, choć do najoryginalniejszych nie należy. Żeby nudno nie było, pojawia się również postać detektywa (Spencera Malone) i jego współpracowniczki, z którą mężczyzna niekoniecznie dobrze się dogaduje. O ile on jest całkiem sympatycznym, bystrym facetem, o tyle nie miałam pojęcia, co w roli detektywa robi jego koleżanka... Jeśli chodzi o samą Mirę - świetnie wykreowana postać, którą da się lubić - nie udaje bohaterki, gdy pojawia się niebezpieczeństwo, nie próbuje na siłę rozwiązywać zagadek, pragnie jedynie odzyskać równowagę w życiu, która ponownie zostaje zachwiana przez tajemnicze morderstwa. Taka z niej naturalnie zachowująca się kobieta po przejściach.
Narracja trzecioosobowa idealnie tu pasuje. Dzięki niej mamy możliwość obserwowania całej sytuacji z punktu widzenia głównej bohaterki, detektywa i od czasu do czasu... mordercy. Przyznaję się bez bicia, że to na wątki z tą ostatnią postacią czekałam z największą niecierpliwością, na nich bowiem opierałam swoje teorie na temat "tego złego" i dopasowywałam je do życia Miry.
W książce pojawia się również smaczny wątek miłosny, wpleciony w całość, niezakłócający biegu wydarzeń, wręcz przeciwnie - dodatkowo dopełniający go i nakręcający całą akcję. Dzięki niemu autorka nieźle zagrała na emocjach czytelnika i mniej uważnym na pewno namieszała w głowach. Dodatkowo muszę pochwalić liczne dialogi, cudowne, krótkie rozdziały, dzięki którym wręcz połknęłam całą zawartość kryminału. Zakończenie nie do końca mnie zaskoczyło, domyśliłam się w pewnym momencie, kto może być zabójcą, ale z drugiej strony ciągle, w podświadomości nie potrafiłam odrzucić innych typów.
"Opętanie" to przyjemna i okrutnie wciągająca historia, którą czyta się w mgnieniu oka i która pobudza ochotę na inne tego typu powieści. Jestem zszokowana cudownym, lekkim językiem pani Spindler. Niewątpliwie niebawem sięgnę po kolejne jej książki i mam nadzieję, że zagwarantują mi one równie przyjemny czas.
Jest to moja pierwsza przeczytana książka Ericy Spindler i już na wstępie przyznaję, że na pewno sięgnę po inne jej powieści. "Opętanie" może nie było arcydziełem, ale pochłonęłam je w jeden dzień i świetnie się przy nim bawiłam.
Jest to historia pewnej artystki - Miry, której pasją jest tworzenie witraży. Młoda kobieta wiele przeszła, straciła podczas huraganu Katrina...
2015-02-16
Prawdziwy fan "Avatara" zgrzeszyłby przechodząc obok tej książki obojętnie. Jako, że zaliczam się do tego zacnego grona, jak tylko dostrzegłam okładkę przewodnika - od razu złapałam ją do ręki i ruszyłam w kierunku kasy. Choć wydaje się to dość śmieszne, dodatkowo zachęciło mnie ostrzeżenie: "Niniejszy dokument został rozpowszechniony bez wiedzy i zgody ZPZ. Każdemu, kto go posiada, grozi kara pozbawienia wolności lub bardziej surowy wyrok."
Książka podzielona jest na kilka rozdziałów: przedmowy na temat upadku naszej Ziemi i możliwości jej odnowienia dzięki zasobom Pandory (przewodnik wygląda jakby był pisany przez autora z przyszłości), krótkiego opisu położenia planety we Wszechświecie i jej geologi, następnie przedstawiono fizjologię i kulturę ludu Na'vi. Jednak najciekawsze były dla mnie flora i fauna tego niezwykłego świata, w którym jestem na zabój zakochana. Dodatkowo możemy poczytać o technologi ziemskiej na Pandorze, uzbrojeniu żołnierzy, kilku zakazanych dokumentach. Na samym końcu znajduje się mini słowniczek, dzięki któremu podszkolimy swój Na'vi.
Książka była moim małym marzeniem głównie dlatego, że zawiera w sobie opisy zwierząt i roślin zamieszkujących Pandorę, z dodatkowymi, barwnymi ilustracjami. Dzięki niej dowiedziałam się ciekawych informacji o gatunkach, które nie występują w filmie, np. aeromeduzach (posiadających przy ciele balon wypełniony wodorem, dzięki czemu podniebny łowca unosi się w powietrzu), procakach (które podczas polowań wystrzeliwują swoją głowę, zakończoną ostrym szpikulcem, w stronę ofiary), binarnym promyku (roślinie z prostym układem nerwowym, wyczuwającą zagrożenie i stres żywych organizmów) i wielu, wielu innych. Żałuję jednak, że nie znalazłam ani jednej informacji na temat Eywy i Drzewa Dusz, które przecież stanowią podstawę wiary Na'vi i wpływają na ekosystem planety.
Spodobały mi się również materiały na temat kultury i sposobu funkcjonowania Na'vi, np. ich zwyczajów godowych oraz postrzegania miłości. Co ciekawe to Eywa (ich bogini, Matka Natura) decyduje o doborze partnera (na całe życie!), ilości potomstwa (bogini dba o równowagę) i innych kluczowych sprawach. Sam opis rytuału godowego też mnie zaciekawił... tylko proszę - bez skojarzeń. Poza tym autorzy zwracają uwagę na to, co związane jest z codziennością Na'vi: hamaki do spania (mają one szczególne, wręcz symboliczne znaczenie dla mieszkańców Pandory), sposób przygotowania i podania posiłków, wychowanie potomstwa, muzyka, broń itp. W tym rozdziale zabrakło mi informacji na temat hierarchii w społeczeństwie i roli poszczególnych grup. Trochę szkoda, że i to zagadnienie nie zostało poruszone w książce.
Dział na temat uzbrojenia i technologii jest stworzony głównie z myślą o czytelnikach płci męskiej, aczkolwiek nie zaprzeczę, że i mi się spodobał - głównie jeśli chodzi o opis promu kosmicznego napędzanego energią powstałą z połączenia materii i antymaterii. Słowniczek to dodatkowa zaleta przewodnika, od czasu do czasu do niego zaglądam, by nauczyć się kilku nowych słów. Trochę żałuję, że książka jest tak krótka, w dodatku niektóre rzeczy zostały przedstawione ogólnikowo, gdy spokojnie można o nich było napisać wiele innych, ciekawych informacji (z bólem stwierdzam że na internetowej stronie "Avatara" są czasami obszerniejsze wiadomości).
Jednak mimo wszystko czuję się jak najbardziej usatysfakcjonowana lekturą i ani trochę nie żałuję jej zakupu. W dodatku - w dowolnym czasie mogę ją otworzyć i napatrzeć się choćby na cudowne ilustracje, jakby żywcem wyjęte z mojej ukochanej Pandory.
Prawdziwy fan "Avatara" zgrzeszyłby przechodząc obok tej książki obojętnie. Jako, że zaliczam się do tego zacnego grona, jak tylko dostrzegłam okładkę przewodnika - od razu złapałam ją do ręki i ruszyłam w kierunku kasy. Choć wydaje się to dość śmieszne, dodatkowo zachęciło mnie ostrzeżenie: "Niniejszy dokument został rozpowszechniony bez wiedzy i zgody ZPZ. Każdemu, kto go...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2015-12-15
Nie wszyscy znają serię Star Wars, nie wszyscy muszą ją ubóstwiać. Są jednak tacy, którzy polubili to uniwersum dzięki rozbudowanym postaciom i niezliczonym, pięknym światom. Ja przynależę do drugiej z tych grup. Po obejrzeniu wszystkich filmów, po zakupieniu za grosze powyższej książki, postanowiłam poszerzyć swoją wiedzę o świecie z Gwiezdnych Wojen i zabrałam się za czytanie o poczynaniach jednego z bardziej charakterystycznych "złych" Sithów - Maulu...
Obeznanym z filmami o wiele łatwiej będzie odnaleźć się w wartkiej akcji, którą już na początku serwuje nam autor. Jednak i ci - nie do końca świadomi tego, co właśnie trzymają w rękach, będą mieli sporą przyjemność z zapoznawania się z lekturą.
Maul jako uczeń tajemniczego Lorda Sidiousa wyrusza w podróż z kolejnym zleceniem. Musi odzyskać skradziony holocron, jednak na jego drodze stają odwieczni wrogowie Sithów - Jedi, którzy za wszelką cenę chcą zniszczyć jego plany.
Zacznę może od bohaterów, których (jak to już w SW) jest od groma, ale skupię się tylko na dwójce. Po pierwsze - Maul, który w filmie został po prostu poniżony (bo ukazany jak jakieś podlotek-słabeusz) tutaj w końcu pokazuje na co go stać. Żeby kolorowo nie było, nie wszystko idzie mu jak z płatka - co bardzo niecierpliwych czytelników (jak mnie np.) może irytować. Jego przeciwniczka - Jedi, wyjątkowo przypadła mi do gustu. Darsha - dziewczyna z charakterem, nie do końca świadoma w jakim niebezpieczeństwie się znalazła, pomagając pewnemu handlarzowi. Jednak o dziwo daje sobie radę i kilkakrotnie krzyżuje plany zadufanemu w sobie Maulowi.
Wartka akcja to coś co lubię najbardziej w książkach z serii SW. Rzadko kiedy mnie pod tym względem zawodzą, a powyższa na pewno tego nie zrobiła. Akcja pędzi jak struś pędziwiatr, nie ma mowy o nudzie. Fabuła skupia się głównie na jednym wątku, nie rozwidla się - z jednej strony to plus, z drugiej strony książka wydaje się przez to uboższa i jakoś tak... za szybko się kończy.
Warto zwrócić jeszcze uwagę na ukazanie stolicy galaktyki - Coruscant. W filmie pokazana jest głównie od tej lepszej, kolorowej, wręcz bajkowej strony. W książce zaś czytelnik ma możliwość odwiedzenia slumsów i innych mrocznych zakamarków planety, gdzie obowiązują brutalne prawa natury...
Podsumowując - powyższa książka jest ciekawym uzupełnieniem wiedzy dla fanów SW, może posłużyć czytelnikowi jako odskocznia od rzeczywistości, dzięki której pozna nowe światy i bohaterów. Nie jest to jednak bardzo ambitna lektura, raczej taka na jeden wieczór, o której być może szybko się zapomni. Niemniej jednak - polecam. :)
Nie wszyscy znają serię Star Wars, nie wszyscy muszą ją ubóstwiać. Są jednak tacy, którzy polubili to uniwersum dzięki rozbudowanym postaciom i niezliczonym, pięknym światom. Ja przynależę do drugiej z tych grup. Po obejrzeniu wszystkich filmów, po zakupieniu za grosze powyższej książki, postanowiłam poszerzyć swoją wiedzę o świecie z Gwiezdnych Wojen i zabrałam się za...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2019
Pierwsza połowa książki niemiłosiernie mnie wynudziła, w drugiej zaś akcja ruszyła z kopyta i to finalnie przekonało mnie do kontynuowania tej serii.
Świat wykreowany przez autora ma potencjał, niestety nie jest wystarczająco dobrze opisany. Liczba miejsc, pojęć dot. magii, profesji itd. jest tak ogromna, że łatwo idzie się w tym wszystkim pogubić. Nie pomaga fakt, że autor niczego nie tłumaczy - zakłada wręcz, że czytelnik domyśli się czym są dane zjawiska, istoty, jak wygląda hierarchia danych grup społecznych itd.
Bohaterów da się lubić, choć ich kreacja jest daleka od ideału. Raczej nie znajdę wśród nich swojego ponadczasowego ulubieńca, ale z chęcią poczytam o ich dalszych przygodach.
Pierwsza połowa książki niemiłosiernie mnie wynudziła, w drugiej zaś akcja ruszyła z kopyta i to finalnie przekonało mnie do kontynuowania tej serii.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toŚwiat wykreowany przez autora ma potencjał, niestety nie jest wystarczająco dobrze opisany. Liczba miejsc, pojęć dot. magii, profesji itd. jest tak ogromna, że łatwo idzie się w tym wszystkim pogubić. Nie pomaga fakt, że...