-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj „Chłopaka, który okradał domy. I dziewczynę, która skradła jego serce“LubimyCzytać1
-
ArtykułyCały ocean atrakcji. Festiwal Fantastyki Pyrkon właśnie opublikował pełny program imprezyLubimyCzytać1
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę Julii Biel „Times New Romans”LubimyCzytać4
-
ArtykułySpotkaj Terry’ego Hayesa. Autor kultowego „Pielgrzyma” już w maju odwiedzi PolskęLubimyCzytać2
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2023-05-23
2020-06-29
Czytałem tę powieść chyba dwa razy przedtem, widziałem także film, a mimo to coś mnie namówiło do ponownej lektury, i nie żałuję. Dobrze jest sobie od czasu do czasu przypomnieć, jak wspaniałym pisarzem jest (był, odszedł kilka lat temu) Bradbury, jak pięknie jest utkana jego proza i ilu doznań doświadcza się przy jej lekturze. Oto pisarz artysta, nie rzemieślnik, choć powieść tylko (aż?) fantastyczna. Treści polityczne są tu oczywiste - to nasze lenistwo, nasze wygodnictwo sprowadza na nas największe nieszczęścia, natomiast główne przesłanie dotyczy jednak braku prawdziwych relacji ludzi z ludźmi i ludzi z samymi sobą. I tego, że taki świat jest straszny. Upiorny.
Już po napisaniu tej opinii sprawdziłem wszystkie polskie wydania tej powieści i ze zdumieniem zauważyłem, że istnieją już trzy różne tłumaczenia. Czytałem najstarsze, Adama Kaski, bardzo zresztą dobre, czemu więc powstały kolejne? Zresztą tak czy inaczej trzeba będzie zajrzeć do najnowszego, Mag-owego, bo i seria Artefakty, i przede wszystkim nazwisko wspaniałego tłumacza, Wojciecha Szypuły, do tego obliguje.
Czytałem tę powieść chyba dwa razy przedtem, widziałem także film, a mimo to coś mnie namówiło do ponownej lektury, i nie żałuję. Dobrze jest sobie od czasu do czasu przypomnieć, jak wspaniałym pisarzem jest (był, odszedł kilka lat temu) Bradbury, jak pięknie jest utkana jego proza i ilu doznań doświadcza się przy jej lekturze. Oto pisarz artysta, nie rzemieślnik, choć...
więcej mniej Pokaż mimo to2024-04-17
Hemingway jest w literaturze, nie tylko amerykańskiej, postacią szczególną, chyba z nikim innym nieporównywalną (chyba że Remarque...). Po pierwsze - nie pisał za biurkiem, nosiło go po świecie, ciągnęło go tam, gdzie energia rozsadzała rzeczywistość. I taka jest jego proza, naładowana napięciem po kokardę, wstrząsana wewnętrznym ciśnieniem nieustannie.
Po drugie - to nie autor powieści sensacyjnych, ta energia i napięcie umieszczone jest pod spodem, nie wyrażane explicite, buzuje pod powierzchnią pozornie lekkich i pozbawionych głębszego znaczenia dialogów, i tym większa jest siła rażenia hemingwayowskiej prozy.
Po trzecie - ta siła nie ma służyć rozrywce czytelników, jest użyta po to, żebyśmy przeżywali, najmocniej jak się da, wszystkie nasze odsunięte na bok uczucia, rany, zaniechania, winy, czyny "niezamierzone" i "przypadkowe". Hemingway nie bierze jeńców, detonuje bombę i nie patrzy, kogo rozerwało, a kto tylko stracił rękę.
Po czwarte - to pisarz świadomy swego zawodu i używający środków przyciągających czytelników świadomie, niewolny od literackich mód i zwracania uwagi na wyniki sprzedaży. W jakimś sensie pisał romanse, męskie i skomplikowane, o wielu dnach, ale romanse (mam na myśli pewien typ konstrukcji tekstu w jego prozie). Sądzę, że to go czyni bardziej ludzkim, o ile nie stanowi (a u niego nie stanowiło) głównego motoru twórczości.
Po piąte - (pewnie odstraszy to większość czytelniczek, a dziś to czytelniczki czytają, czytelników niedobitki stanowią światową mniejszość) Hemingway, tak jak Remarque, jest autorem męskiej prozy. Pisze o mężczyznach, o męskim rozumieniu i przeżywaniu świata, o męskich emocjach i męskim przyjmowaniu zwycięstw i klęsk. Nie jak Remarque, który pokazuje niedoścignione ideały męskiego ducha, Hemingway pozwala nam spotkać tych, którzy zmagają się z życiem i często przegrywają. Każdy trochę przegrywa, a ci, którzy sądzą, że tylko wygrywają, i tak niczego nie czytają.
Kto się nie boi, niech czyta. Nie wyjdzie z tej lektury taki sam, jak przed nią.
Hemingway jest w literaturze, nie tylko amerykańskiej, postacią szczególną, chyba z nikim innym nieporównywalną (chyba że Remarque...). Po pierwsze - nie pisał za biurkiem, nosiło go po świecie, ciągnęło go tam, gdzie energia rozsadzała rzeczywistość. I taka jest jego proza, naładowana napięciem po kokardę, wstrząsana wewnętrznym ciśnieniem nieustannie.
Po drugie - to nie...
Na szczęście są na świecie pisarze wrażliwi na wybuchowe piękno najzwyklejszych elementów ludzkiego życia, są piewcy każdej chwili, z których to chwil poskładany jest nasz los, są poeci kromki chleba, przelotnych zmarszczeń czoła i dotknięć dłoni, które się nie wydarzyły, choć mogły się wydarzyć. Hrabal oczywiście, ale i Svěrák, i Modiano, Huelle, Makine, i parę innych nazwisk można tu przytoczyć. Taki jest też Keret, tyle że Keret jest jedynym i niepowtarzalnym mistrzem niezwykłości zwykłego. Nikt nie pisze jak on, z nikim nie da się go porównać, a lektura jego opowiadań to nieustające święto. Z przerwami na zamyślenie po każdym tekście.
Jestem dumny, że Etgar Keret ma teraz także polskie obywatelstwo. To dla nas wielki zaszczyt.
PS. Poprzednie wydania zbiorów opowiadań Kereta zdobiły wspaniałe, nieprzeciętnie kolorowe okładki, tak dobrze pasujące do kolorowej treści tych książek. Teraz WAB w nowych wydaniach "upgrade'owało" okładki do czegoś matowego, wyblakłego, co przypomina podręczniki programowania w językach wychodzących z użycia. Dobrze, że jeszcze da się znaleźć poprzednie, radośniejsze wydania.
Na szczęście są na świecie pisarze wrażliwi na wybuchowe piękno najzwyklejszych elementów ludzkiego życia, są piewcy każdej chwili, z których to chwil poskładany jest nasz los, są poeci kromki chleba, przelotnych zmarszczeń czoła i dotknięć dłoni, które się nie wydarzyły, choć mogły się wydarzyć. Hrabal oczywiście, ale i Svěrák, i Modiano, Huelle, Makine, i parę innych...
więcej mniej Pokaż mimo to1965-05-01
Nie przypuszczałem, że 10 dam tej książce gwiazdek. Młodzi ludzie napisali rzecz tak prawdziwą, tak nieudawaną, tak nie przykrajaną do formatu "literatury podróżniczej", że aż boję się przypuszczać, co napiszą za jakiś czas.
Może Kapuściński nie jest jedyny. Oby.
To opowieść o pewnym miejscu na świecie i o spotkaniu z tym miejscem. Dużo tu faktów i informacji, ale rozpuszczonych w opowieści o dotykaniu świata.
Może czytając tę książkę powinniśmy sobie zadawać pytanie: "Czy jesteś gotowy do wyjazdu na Wyspy Owcze?". Każdy z nas ma jakieś swoje osobiste Wyspy Owcze...
Nie przypuszczałem, że 10 dam tej książce gwiazdek. Młodzi ludzie napisali rzecz tak prawdziwą, tak nieudawaną, tak nie przykrajaną do formatu "literatury podróżniczej", że aż boję się przypuszczać, co napiszą za jakiś czas.
Może Kapuściński nie jest jedyny. Oby.
To opowieść o pewnym miejscu na świecie i o spotkaniu z tym miejscem. Dużo tu faktów i informacji, ale...
Choćbym chciał, nie mogę dać Niziurskiemu mniej niż 10 gwiazdek, i nie mogę za każdym razem nie zastanawiać się, czy gdyby poświęcił się był ten autor poważnej twórczości dla dorosłych, też stworzyłby tak genialne powieści? I natychmiast temu zaprzeczam - każdy ma swoją ścieżkę na Ziemi, mają ją także geniusze - temu przypadła w udziale literatura dla młodzieży, która mimo upływu wielu lat i mimo zasadniczej zmiany otaczających nas realiów nie zestarzała się ani na jotę!!! I mnie, pięćdziesięciolatkowi, nadal ma dużo do powiedzenia nie tyko o moim chłopięctwie, ale i o świecie dorosłym. O wy, którzy Niziurskiego nie czytacie, jakież straty ponosicie, jakich doznań się pozbawiacie, ile dobrego was omija!
Choćbym chciał, nie mogę dać Niziurskiemu mniej niż 10 gwiazdek, i nie mogę za każdym razem nie zastanawiać się, czy gdyby poświęcił się był ten autor poważnej twórczości dla dorosłych, też stworzyłby tak genialne powieści? I natychmiast temu zaprzeczam - każdy ma swoją ścieżkę na Ziemi, mają ją także geniusze - temu przypadła w udziale literatura dla młodzieży, która mimo...
więcej mniej Pokaż mimo to
To właściwie nawet nie jest powieść, ani też memuar czy relacja z podróży - to impresja, poetycko-prozatorskie zapatrzenie na to, co autora najsilniej rozświetla od wewnątrz, kameralny koncert na przeżywanie miejsca (Afryki), przeżywanie dorastania i przeżywanie obecności i nieobecności ojca.
Spodziewałem się niezwykłego sięgając po tę książeczkę (dziękuję z całego serca za podarek!), nie sądziłem jednak, że dotykam jednej z najpiękniejszych, najważniejszych książek mojego życia. Ta maleńka orkiestra zagrała na wszystkich, odkrytych i ukrytych, strunach mojego jestestwa, wydobyła ze mnie fale najróżniejszych emocji, a najsilniejszą był zachwyt. Ten zachwyt nadal trwa, trwać będzie tak długo, jak długo będę zdolny czuć wiatr, słońce i ziemię pod stopami.
To właściwie nawet nie jest powieść, ani też memuar czy relacja z podróży - to impresja, poetycko-prozatorskie zapatrzenie na to, co autora najsilniej rozświetla od wewnątrz, kameralny koncert na przeżywanie miejsca (Afryki), przeżywanie dorastania i przeżywanie obecności i nieobecności ojca.
Spodziewałem się niezwykłego sięgając po tę książeczkę (dziękuję z całego serca za...
2023-12-31
Jaume Cabré jest absolutnym geniuszem literackim, a kto słowom tym zaprzeczyć się odważy, tego wyzwę na ubitą ziemię i orężem pokonam!
A poważnie, to Jaume Cabré jest genialnym pisarzem, i nic na to poradzić nie można. I nie trzeba. Konieczna jest bowiem w artyście płonąca żywym ogniem iskra boża, żeby ów potrafił wziąć temat w istocie swej banalny - fundamentalny, tak, na pewno, ale znany, widoczny gołym okiem, i przedstawić tak, żeby w czytelniku każdy nerw drgał, i żeby to drganie nie skończyło się wraz z zamknięciem książki.
Tak pisze Cabré. Jeśli nie zostanie uhonorowany Noblem, to będzie to ujma dla Nobla, nie dla Cabrégo.
Agonia dźwięków nie muzyki dotyczy, ta jest w niej rekwizytem. Dotyczy odwiecznego konfliktu pomiędzy zasadami i emocjami, pomiędzy "chcę" i "czuję", a "trzeba", "należy", "wszyscy tak musimy". a także zawsze aktualnego pytania o niebezpieczeństwa duchowości, która jakże łatwo przechodzi w zaprzeczenie siebie samej, zwłaszcza, gdy ściśnie ją gorset niewzruszonej pewności "uduchowionej" osoby co do jej intencji i osiągnięć.
Na stronie 214 znajdujemy zdanie: "Diabeł to prawda nieskażona ludzkimi wątpliwościami". Wydawałoby się, że to rozstrzyga stanowisko autora w tym sporze, że wiemy, co on potępia, a co wychwala. Czy rzeczywiście? Jak przystało na wielką literaturę, odpowiedzi musimy znaleźć sami, albo je sobie dopisać, albo pogodzić się z tym, że nie istnieją, bo istnieć nie mogą.
Równie wybitne jest tłumaczenie Anny Sawickiej, która stała się nieoficjalną ambasadorką kultury katalońskiej w Polsce. Dziękujemy!
Jaume Cabré jest absolutnym geniuszem literackim, a kto słowom tym zaprzeczyć się odważy, tego wyzwę na ubitą ziemię i orężem pokonam!
A poważnie, to Jaume Cabré jest genialnym pisarzem, i nic na to poradzić nie można. I nie trzeba. Konieczna jest bowiem w artyście płonąca żywym ogniem iskra boża, żeby ów potrafił wziąć temat w istocie swej banalny - fundamentalny, tak, na...
Jak dobre, stare wino - każdy łyk rozjaśnia umysł i przynosi rozkosz zmysłom.
Jak dobre, stare wino - każdy łyk rozjaśnia umysł i przynosi rozkosz zmysłom.
Pokaż mimo to
Gawędy o literatach i ludziach bliskich literaturze, głównie w przedwojennej Polsce, w tym bardzo dużo o samym autorze, do czego zresztą przyznaje się on w tekście książki. Niby nic wielkiego, a pióro wspaniałego pisarza jak zawsze wspaniałe, lekkie, uwodzące najwyższej próby stylistyką, polotem, a także życzliwością nawet wobec nielubianych przezeń postaci.
Znów ten sam wniosek - Iwaszkiewicza zawsze warto. A że się szmacił w podsowieckiej Polsce, to nie nasz problem, tylko historyków. Ot co!
Gawędy o literatach i ludziach bliskich literaturze, głównie w przedwojennej Polsce, w tym bardzo dużo o samym autorze, do czego zresztą przyznaje się on w tekście książki. Niby nic wielkiego, a pióro wspaniałego pisarza jak zawsze wspaniałe, lekkie, uwodzące najwyższej próby stylistyką, polotem, a także życzliwością nawet wobec nielubianych przezeń postaci.
Znów ten sam...
Moja żona kochana, dla której Ania to skarb i arcydzieło, namówiła mnie do zajrzenia na Zielone Wzgórze (którego zresztą nie ma, w oryginale chodzi o dom z zielonymi kalenicami), i była to wizyta bardzo poruszająca. Powieść napisana jest bardzo serdecznie, i napisana jest mądrze, co chwila przypominając czytelnikowi, że Piękno, Dobroć, Fantazja, Miłość, Przyjaźń i Wdzięczność to najważniejsze elementy ludzkiego życia. Ostatnie rozdziały pisane były najwyraźniej szybko i przez to płytko, ale uroku to całej powieści nie ujmuje. Kolejnych części pewnie nie przeczytam, mnie, mężczyźnie, wystarczy ten jeden, że by Anię poznać i docenić.
Moja żona kochana, dla której Ania to skarb i arcydzieło, namówiła mnie do zajrzenia na Zielone Wzgórze (którego zresztą nie ma, w oryginale chodzi o dom z zielonymi kalenicami), i była to wizyta bardzo poruszająca. Powieść napisana jest bardzo serdecznie, i napisana jest mądrze, co chwila przypominając czytelnikowi, że Piękno, Dobroć, Fantazja, Miłość, Przyjaźń i...
więcej mniej Pokaż mimo to2023-01-31
Ani trochę nie dziwi nagroda Goncourtów dla tej powieści, nieco zaskakuje ogromny nakład, w jakim ją sprzedano - może jednak Francuzi chętniej niż my czytają literaturę wymagającą jednak nieco skupienia i odczytywania treści nie wprost podawanych (chociaż Le Tellier pana Musso nie pobił w rankingach sprzedaży, daleko mu do całkiem niezłego zresztą, ale stricte rozrywkowego kolegi).
Anomalia jest powieścią zdumiewającą, zachwycającą, szarpiącą nasze rozumienie granic między gatunkami literackimi, zmuszającą do przeżywania i do rozmyślania o coraz to nowych sprawach co kilka stron, wytrącającą z równowagi, tu bolesną, tam prześmiewczą, ówdzie filozoficzną czy nawet paranaukową.
Autor zużył na nią kilkadziesiąt pomysłów, z których każdy mógł być zaczątkiem osobnej powieści. Autor pokazał czytelnikowi po kawałku życia tak wielu i tak różnych osób, że nie ma czytelnika, który nie musiałby podczas lektury zmierzyć się z własnymi traumami. Autor uraczył nas stylami tylu gatunków literackich (kryminał, sensacja, science-fiction, powieść psychologiczna, romans, powieść polityczna, a może i jeszcze inne), że każdy czytelnik przechodzi przez "to lubię" i "tego nie lubię, ale, cholera, i tak mi się podoba".
Autor jest pisarzem na miarę francuskich noblistów ostatnich lat (Le Clezio, Modiano, Ernaux), nawet gdyby już niczego nie napisał. A napisze. Napisze Pan, Panie Autorze, prawda?
Ani trochę nie dziwi nagroda Goncourtów dla tej powieści, nieco zaskakuje ogromny nakład, w jakim ją sprzedano - może jednak Francuzi chętniej niż my czytają literaturę wymagającą jednak nieco skupienia i odczytywania treści nie wprost podawanych (chociaż Le Tellier pana Musso nie pobił w rankingach sprzedaży, daleko mu do całkiem niezłego zresztą, ale stricte rozrywkowego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Każdy Hrabal dostałby ode mnie 25 gwiazdek na 10 możliwych - także ten Hrabal, ten smutny pean na cześć miłości najprostszej i najmniej poddającej się rozumowym dywagacjom, miłości do zwierząt. I na cześć (a może przeciwko? U Hrabala to zwykle to samo) rozpaczy, która jakże często stapia się z miłością w jedno przeogromne uczucie.
To o tym, że doświadczamy i miłości, i rozpaczy. A nie o tym, jak się niektórym wydaje, jak to stary Czech zabijał koty.
Każdy Hrabal dostałby ode mnie 25 gwiazdek na 10 możliwych - także ten Hrabal, ten smutny pean na cześć miłości najprostszej i najmniej poddającej się rozumowym dywagacjom, miłości do zwierząt. I na cześć (a może przeciwko? U Hrabala to zwykle to samo) rozpaczy, która jakże często stapia się z miłością w jedno przeogromne uczucie.
To o tym, że doświadczamy i miłości, i...
Ostatnio ciągle trafiam na przesunięcia geograficzne - Czech pisze o Rumunii, Rumun o Hiszpanii, a ten oto Bułgar - o Stanach Zjednoczonych. Dla mnie Bułgaria jest setki razy ciekawsza od tychże Stanów, niemniej jednak już przestaję narzekać, bo powieść dobra, a nawet bardzo dobra. Pokazuje obrazki z amerykańskiego życia, kilka także z Bułgarii lat niedawno minionych, ale nie to jest jej największą zaletą. Karabaszliew napisał traktat prozą o tym, że zduszenie jakiejś części swoich pragnień powoduje, że i pozostałe zostają zduszone, a to, co dla nas najważniejsze, wcześniej czy później umrze z braku powietrza. I zostało to pokazane bardzo plastycznie, sugestywnie i dobitnie.
Użyłem słowa "traktat" mając na myśli wagę przesłania, nie zaś wyrafinowanie języka i hermetyczność stylu - tego tu nie ma. "Książkowe Klimaty" publikują zawsze książki ważne i dobre, często wybitne, ale nie trudne, nie takie, które od czytelnika wymagają wysiłku (takiej prozy trzeba szukać w Pograniczu, PIWie, w Karakterze, czasem w WAB, na pewno w Biurze Literackim). No i objętość - kartki są zadrukowywane stosunkowo dużą czcionką przy sporych marginesach i dużym odstępie między wierszami, zatem 400 stron w Klimatach byłoby dwustu pięćdziesięcioma gdzie indziej. Po co to? Czy po to, żeby mieć wrażenie, że książki z "Klimatów" szybko się czytają? Nie wiem. I żeby było jasne - to nie zarzut, to raczej zagadka.
Ostatnio ciągle trafiam na przesunięcia geograficzne - Czech pisze o Rumunii, Rumun o Hiszpanii, a ten oto Bułgar - o Stanach Zjednoczonych. Dla mnie Bułgaria jest setki razy ciekawsza od tychże Stanów, niemniej jednak już przestaję narzekać, bo powieść dobra, a nawet bardzo dobra. Pokazuje obrazki z amerykańskiego życia, kilka także z Bułgarii lat niedawno minionych, ale...
więcej Pokaż mimo to