-
ArtykułyNie żyje Alice Munro – pisarka, noblistka i mistrzyni krótkiej formyEwa Cieślik3
-
ArtykułyPierwszy zwiastun drugiego sezonu „Władcy Pierścieni: Pierścieni Władzy” i nie tylkoLubimyCzytać3
-
ArtykułyKocia Szajka na ratunek Reksiowi, czyli o ósmym tomie przygód futrzastych bohaterówAnna Sierant2
-
ArtykułyAutorka „Girl in Pieces” odwiedzi Polskę! Kathleen Glasgow na Targach Książki i Mediów VIVELO 2024LubimyCzytać1
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownikaPrzeczytałam tą książkę już trzeci raz (pierwszy raz jak miałam chyba 15 lat) i jest to jedna z moich ulubionych książek. Od początku do samego końca trzyma w napięciu. Nie odczuwa się znużenia czytając ją, wręcz nie można się od niej oderwać. Jednak nie jest to typowy horror. Pomysł na książkę może i nie jest nowy ale jak zwykle w przypadku Kinga jest on podany w nowy i porywający sposób. Gorąco polecam wszystkim, a szczególnie tym co nie znają twórczości Stephena Kinga. :)
Przeczytałam tą książkę już trzeci raz (pierwszy raz jak miałam chyba 15 lat) i jest to jedna z moich ulubionych książek. Od początku do samego końca trzyma w napięciu. Nie odczuwa się znużenia czytając ją, wręcz nie można się od niej oderwać. Jednak nie jest to typowy horror. Pomysł na książkę może i nie jest nowy ale jak zwykle w przypadku Kinga jest on podany w nowy i...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-04-16
„Powiedz komuś” to kolejna książeczka, którą miałam okazje czytać z moją Karolcią. Jest ona polecana jako lektura do pierwszej klasy, ale przede wszystkim poleciła nam ją pani pedagog, z ośrodka dla dzieci z autyzmem.
Czasem ciężko jest nam rozmawiać z dziećmi na niektóre tematy, nie wiemy jak im wytłumaczyć pewne sprawy, a to ważne by one wiedziały, że o wszystkim można mówić, a przede wszystkim, by przyszły do nas, gdyby działa im się krzywda.
„Powiedz komuś” to książeczka niewielkich rozmiarów, bardzo przejrzysta, która ma pokazać i nauczyć, jak szanować własne ciało. Jak nie pozwolić by działa się krzywda, jak odmówić, jak wyraźnie mówić nie. My w domu co jakiś czas do niej wracamy, i Karolinka sama mówi co wolno a co nie, co ma zrobić, gdyby ... No właśnie ciężko nam myśleć o tym gdyby, ale czasem warto porozmawiać i pokazać dziecku, warto zapobiegać.
Obrazki bardzo sugestywne, treści mało, ale za to wprost traktującej. Myślę, że to bardzo ciekawa i mądra książka, tylko uważam że ma jedna wadę - cenę. Za tak cieniutką, w miękkiej okładce 20 zł to lekka przesada. No ale cóż, książka polecana, przez szkołę i ośrodki więc na dziecku się nie oszczędza.
No ale podsumowując polecam, szczególnie dzieciom chorym :)
„Powiedz komuś” to kolejna książeczka, którą miałam okazje czytać z moją Karolcią. Jest ona polecana jako lektura do pierwszej klasy, ale przede wszystkim poleciła nam ją pani pedagog, z ośrodka dla dzieci z autyzmem.
Czasem ciężko jest nam rozmawiać z dziećmi na niektóre tematy, nie wiemy jak im wytłumaczyć pewne sprawy, a to ważne by one wiedziały, że o wszystkim można...
2011-12-14
Gdyby ktoś mi zadał pytanie czy lubię opowiadania, w pierwszej chwili odpowiedziałabym, że nie bardzo. Ale tak sobie właśnie uświadomiłam, że lubię opowiadania, lubię tę króciutką formę, której większość osób mówi zdecydowanie nie. Ja mogę powiedzieć że tak, lubię je w wykonaniu Murakamiego, Edgara Allana Poe, Mastertona, a teraz także Pana Mariusza Zielke.
„Wyspa dla dwojga. I inne historie o miłości i zbrodni” to zbiór czterech opowiadań o miłości, ale nie takiej tkliwej i rozczulającej, tylko prawdziwej, takiej jaka jest ona naprawdę. Bo nikt z ręką na sercu przecież nie powie, że jego miłość, jego uczucie, zawsze było słodkie i piękne, że nigdy nie pojawiła się na nim rysa. Nikt nie powie, że istnieje coś takiego jak idealna miłość, która tylko uskrzydla.
„Serge jest przedsiębiorcą o ponurej przeszłości, którego pokrętny los nauczył czym jest miłość i ten sam los próbował mu ją odebrać. Zimna Anna skrywa tajemnicę mroczniejszą niż myśli więziennego strażnika Jonasza. Jan na bezludnej wyspie odkrywa miłość do żony i posępne sekrety ich związku. Słodka Mi kusi krwawego dyktatora Mambako, ale ten ukojenie znajduje dopiero w muzyce.”
To opis wszystkich czterech historii, jaki możemy znaleźć na okładce. I po części oddaje on to co możemy znaleźć w środku, ale tylko po części, bo przedstawia on nam tylko osoby, których dotyczyć będą te historie. Natomiast nic nam nie mówi, o wrażeniach jakie one nas wywołają. A nie są to zwykłe historie i nie zawsze kończą się one happy endem.
Czytając pierwszą z tych niesamowitych historii, przyszło mi do głowy porównanie z Murakamim, bardzo podobny styl opisywania czegoś tak pięknego jak miłość. Bo z jednej strony uczucie, jedno z piękniejszych jakie możemy doświadczyć, a z drugiej strony niesamowity brutalizm. Chociaż największe wrażenie zrobiła na mnie ostatnia historia „Dyktator i diva”, w którym jest największa dawka emocji, które pokazuje jak władza i namiętności rządzą naszym życiem. Jak jesteśmy w stanie poświęcać dobro innych by zaspokoić własne pragnienia, własne żądze. Jak władza i pokusy są w stanie nas zmienić, i wydobyć na światło dzienne, prawdziwe zwierze.
Polecam „Wyspę dla dwojga” wszystkim tym, którzy mają ochotę na prawdziwą miłość, na prawdziwe uczucie, bez zbędnego słodzenia. Polecam wszystkim tym, którzy uwielbiają Murakamiego, bo my mamy teraz swojego :) Pan Mariusz Zielke stworzył niekonwencjonalne opowiadania, w których nigdy nie wiemy, co za chwilę się stanie, a potem żałujemy, że to już koniec.Jestem pod dużym wrażeniem !!!!
Gdyby ktoś mi zadał pytanie czy lubię opowiadania, w pierwszej chwili odpowiedziałabym, że nie bardzo. Ale tak sobie właśnie uświadomiłam, że lubię opowiadania, lubię tę króciutką formę, której większość osób mówi zdecydowanie nie. Ja mogę powiedzieć że tak, lubię je w wykonaniu Murakamiego, Edgara Allana Poe, Mastertona, a teraz także Pana Mariusza Zielke.
„Wyspa dla...
2012-05-25
Życie jest jak ulotna chwila, kruche, delikatne, i czasem tak szybko się kończy. Nikt nie wie, kiedy przyjdzie na niego czas, kiedy przyjdzie mu się pożegnać ze światem, z bliskimi. A jednak są ludzie którzy ryzykują życiem dla innych, są ludzie, którzy służą ojczyźnie, wiedząc, że jutro mogą nie wrócić do domu. A jednak ...
Grace Bennet na pierwszy rzut oka miała wszystko, przystojnego męża, trójkę wspaniałych i prawie dorosłych dzieci, znajomych na całym świecie. A jednak ostatnimi czasy nie była szczęśliwa, jej mąż pnąc się po szczeblach kariery, co raz więcej czasu spędzał po za domem, co raz bardziej się oddalając od niej. A sama Grace, która właśnie miała skończyć czterdzieści lat, czuła, że w jej życiu czegoś brakuje, brakuje pasji, jakiejś siły, która scalała rodzinę.
Grace przez całe swoje małżeństwo starała się być idealną żoną, dbała o co raz to nowe miejsca zamieszkania, była wręcz specjalistką od ciągłych przeprowadzek. Sama wychowywała dzieci i sama musiała się o wszystko martwić, bo chociaż pisała do męża najpierw listy, później meile, to jednak często zanim przyszła odpowiedź, słowa wsparcia od Steve, to trzeba było już dawno działać. Przez dwadzieścia lat robiła wszystko by ich małżeństwo było idealne, dbała o dzieci, pomagała innym rodzinom marynarskim, wspierała żony, których mężowie wychodzi w morze. Ale przyszedł w końcu czas, że zapragnęła czegoś dla siebie, chciała w końcu mieć prawdziwy dom, sąsiadów i pracę, chciała czuć, że życie nie kręci się tylko wokół męża.
Dla Steve to był pierwszy rejs, kiedy czuł, że wszystko jest nie tak, że pierwszy raz nie rozumie żony i jej uporu, pierwszy raz miał mieć na pokładzie syna, no i nie wiedzieć kiedy zgubił swój talizman. Do tego ten wybuch na lotniskowcu i zewsząd otaczające go zimno i ciemność.
Dla Grece i jej dzieci to największy koszmar jaki mógł ich spotkać, to ciągłe czekanie co będzie dalej. Niepewność czy jeszcze kiedykolwiek zobaczą męża i ojca, czy jeszcze dostaną szansę by wszystko naprawić.
Trudne jest życie żony marynarza, te ciągłe rozstania, podróże, przeprowadzki. Wszystkie problemy, które trzeba rozwiązywać samemu, zajmowanie się domem i cieknącymi kranami. Do tego ciągłe życie w strachu, że tym razem już nigdy więcej nie zobaczy się ukochanego, że to ich pożegnanie było tym ostatnim. No i dzieci, nie tylko trzeba się nimi zajmować, ale przede wszystkim nauczyć je żyć bez ojca. Trzeba być matką i ojcem jednocześnie.
Ale z tego wszystkiego chyba najgorszych jest strach i ciągłe oczekiwania. Bo nigdy nie wiadomo co się wydarzy, nigdy też nie wiadomo, czy małżeństwo przetrwa próbę czasu, czy małżonkowie nie znajdą sobie kogoś innego, czy nie zechcą normalnego życia. Susan Wiggs w swojej najnowszej książce ukazuje nam właśnie takie życie, przedstawia historię, w której na pierwszy rzut oka mamy idealną rodzinę, do której jednak z czasem wkrada się szara rzeczywistość. Poznajemy wszystkie strony bycia zarówno oficerem, jak i bycie żoną oficera. Bo z jeden strony można by pozazdrościć Grece, nie tylko wspaniałego, oddanego męża, ale tego, że mogła zwiedzić cały świat, poznać wielu ciekawych ludzi, a z drugiej cały czas musiała się z kimś żegnać, musiała nauczyć się, że może liczyć tylko na siebie, że nigdy nie zagrzeje na dłużej miejsca. I chyba tego najbardziej jej brakowało, domu, prawdziwego, tylko jej.
„A między nami ocean ...” to przepiękna historia wielkiej miłości i jeszcze większej samotności. Historia, która porusza do głębi, i daje nadzieję na lepsze jutro. To historia o silnych i oddanych mężczyznach i jeszcze silniejszych kobietach!
Często nie zdajemy sobie sprawy z tego jakimi jesteśmy szczęściarzami, do póki czegoś nie stracimy, dlatego warto czasem dwa razy się zastanowić, warto poświęcić się dla kogoś, bo możemy nie dostać już drugiej szansy od życia. Warto pamiętać, że „Sposób, w jaki spędzasz każdy kolejny dzień, kiedyś zsumuje się na sposób, w jaki spędziłaś życie.” !!!
Polecam, świetna książka, niesamowita historia !!!
Życie jest jak ulotna chwila, kruche, delikatne, i czasem tak szybko się kończy. Nikt nie wie, kiedy przyjdzie na niego czas, kiedy przyjdzie mu się pożegnać ze światem, z bliskimi. A jednak są ludzie którzy ryzykują życiem dla innych, są ludzie, którzy służą ojczyźnie, wiedząc, że jutro mogą nie wrócić do domu. A jednak ...
Grace Bennet na pierwszy rzut oka miała...
Ostatnimi czasy panowała moda na wampiry. Na stronach księgarni, na blogach, wszędzie można je było spotkać. Na moim blogu też, a jakże, jednak za namową kolegi, postanowiłam się z nimi jeszcze bliżej zapoznać, za pomocą najbardziej chyba znanej wampirycznej książce, zaliczanej do klasyki literatury – „Drakuli” Brama Stokera.
Z okładki możemy wyczytać, że :"Dracula" to ponadczasowa historia najsłynniejszego wampira w dziejach literatury światowej. Stworzona przez Brama Stokera postać demonicznego transylwańskiego księcia Vlada Draculi, który żywiąc się ludzką krwią zachowuje wieczne życie, oraz emanujący z kart książki nastrój grozy i niesamowitość sprawiają, że od wielu pokoleń powieść zdobywa coraz to nowych czytelników.
Bram Stoker stworzył niesamowite dzieło, rzadko mi się zdarza czytać klasyki, jednak ta pozycja, jest genialna. Na wstępie, za nim zostaniemy wciągnięci w wir wydarzeń, autor wprowadza nas w ten mroczny świat, pełen bestii, stopniowo budując napięcie. Jednak ani się obejrzymy, gdy książka nas całkowicie pochłonie i mimo, że napisana została w XIX wieku, że jest to powieść epistolarna, to czytanie jej nie sprawi nam żadnych trudności.
Ja z całą pewnością popełniłam błąd, zaczynając ją czytać o zmroku. Bo chodź może, we współczesnych książkach o wampirach, jest więcej przelewu krwi i brutalności, to jednak autor stworzył niesamowity klimat, mroczny, tajemniczy, pełen grozy.
Jednak „Drakula” to nie tylko książka o wampirach, demonach, to przede wszystkim obraz wiktoriańskiej Anglii. Stoker pokazuje nam jak wyglądała i zachowywała się idealna wiktoriańska kobieta, jak ważne było zachowywanie powściągliwości w uczuciach i zachowaniu, jak ważna była etykieta. Jak ważne było podjęcie walki ze złem.
Polecam „Drakulę” Brama Stokera wszystkim tym, którzy mają ochotę na nietypową powieść, na odrobinę odmiany, oraz wszystkim fanom epoki wiktoriańskiej.
Ostatnimi czasy panowała moda na wampiry. Na stronach księgarni, na blogach, wszędzie można je było spotkać. Na moim blogu też, a jakże, jednak za namową kolegi, postanowiłam się z nimi jeszcze bliżej zapoznać, za pomocą najbardziej chyba znanej wampirycznej książce, zaliczanej do klasyki literatury – „Drakuli” Brama Stokera.
Z okładki możemy wyczytać, że :"Dracula" to...
Ben nigdy nie zapomni tego widoku, kiedy jego siostra wraz z koleżanką, nagle znalazły się na środku ulicy, i w które wjechał pędzący autobus. A przecież to on był straszy, to on miał się nimi opiekować w drodze do szkoły. Czy naprawdę musiał iść do tego sklepu po cukierki? Czy gdyby tego nie zrobił, to jego siostra nie leżałaby teraz w śpiączce, a jej koleżanka by żyła?
Jack, od kiedy założył własną firmę, co raz mniej czasu poświęcał rodzinie, co raz rzadziej bywał w domu, i jedyne co go interesowało, to to by jego firma w końcu stanęła na nogi. Przelotny romans z sekretarką jeszcze bardziej pogorszył sprawę, gdyż Alison nie umiała pogodzić się ze zdrada. Czy gdyby Jack więcej czasu poświęcał rodzinie, to nie doszło by do tego wypadku, czy nadal odwoził by dzieci do szkoły? A Alison, czy gdyby wybaczyła mężowi, to zmieniłaby bieg zdarzeń?
Każde z nich obwinia się o to co się stało, jednak najgorzej z poczuciem winy radzi sobie dwunastoletni Ben, który nie chce już dłużej żyć, który nie widzi dalszego sensu istnienia. Zostaje zawieszony w próżni, bo z jednej strony jego siostra przeżyła a z drugiej tak jakby umarła.
Lekarze nie dają żadnych szans na wybudzenie się Frankie ze śpiączki, jednak jej matka się nie poddaje i znajduje dość kontrowersyjny ośrodek, Instytut Perlmana, prowadzony przez doktor Elizabeth Chase, wybitnego neurologa i biochemika, w którym nie jedno dziecko wyszło z bardzo głębokiego snu. Dlaczego kontrowersyjny? Bo czy normalne jest by golić dzieciom główki, rozbierać je do naga, i podłączać do ich ciała tysiące kabelków, nawet w te najbardziej intymne miejsca. Czy na pewno nie narusza się ich praw, rażąc je prądem, oślepiając światłem, ogłuszając głośna muzyką? Dotykając, masując i co tam jeszcze możliwe. Ale z drugiej strony część tych dzieci odzyskuje świadomość, jedne w większym stopniu, inne w mniejszym, niestety zdarza się też, że dziecko umiera.
Jack i Alison mają trudną decyzję do podjęcia, mogą patrzeć na dziecko pogrążone w śpiączce, przez najbliższe parę lat, wnieść wniosek o odłączenie jej od aparatury, bądź umieścić ją w ośrodku, i czekać czy się uda. Decyzja trudna i nie ma tak naprawdę tej jednej dobrej.
„Między życiem a śmiercią, w wąskim przejściu na tamtą stronę, istnieje miejsce dostępne dla tych, którzy jeszcze nie umarli, ale już nie żyją.”
Autor stworzył naprawdę dobre dzieło, książkę, która nie tylko wzbudza wiele emocji, ale też pozwala nam się zastanowić i samemu zdecydować, czy można eksperymentować na dzieciach, na ludziach, czy na pewno wiemy co dzieje się z ludźmi w śpiączce. Czy mamy prawo podejmować pewne decyzje, czy zawsze działamy w dobrej wierze.
Polecam tą książkę każdemu, nie jest to lekka lektura ale z całą pewnością warta przeczytania !!!!
Ben nigdy nie zapomni tego widoku, kiedy jego siostra wraz z koleżanką, nagle znalazły się na środku ulicy, i w które wjechał pędzący autobus. A przecież to on był straszy, to on miał się nimi opiekować w drodze do szkoły. Czy naprawdę musiał iść do tego sklepu po cukierki? Czy gdyby tego nie zrobił, to jego siostra nie leżałaby teraz w śpiączce, a jej koleżanka by...
więcej mniej Pokaż mimo to
Bardzo byłam ciekawa tej książki, jak i autorki. Anja Snellman, pochodząca z Finlandii, to jedna z najwybitniejszych skandynawskich pisarek, feministka, która jak sama pisze, najbardziej interesuje się seksualnością kobiet. W swoich książkach podejmuje tematy związane z sytuacjami marginalnymi i skrajnymi, wobec których czasem staje człowiek.
Czy wiesz, skąd Twoja córka ma pieniądze?
Czy wiesz, z kim się przyjaźni?
Czy wiesz, co robi, gdy jest poza domem?
Matka Jasmin nie wiedziała.
Jasmin to zwykła nastolatka, niczym nie wyróżniająca się uczennica, która ma słabe relacje z matką, rozwiedzioną ginekolożką. Uwielbia zwierzęta, jeździ konno, należy do grupy cheerleaderek, zaczyna się pomału interesować płcią przeciwną. Ot czternastoletnia dziewczynka, która zaczyna wchodzi w wiek dojrzewania. I wszystko byłoby dobrze, gdyby nie poznała Lindy, z która to spędza co raz więcej czasu i która to lubi imprezy zakrapiane alkoholem, wypady po centrach handlowych. Lindzie nie obce są też wieczory spędzane przy filmach pornograficznych. Kiedy kasa się kończy wpadają na pomysł podjęcia pracy w „Świecie maskotek” – sklepie ze zwierzętami, gdzie codziennie sprzątają klatki i mogą się pobawić z gryzoniami. Jednak i ta kasa tez szybko się rozpływa i gdy nadarza się okazja dorobić to szybko z niej korzystają. Pomału wchodzą w świat seks biznesu.
Czy można było coś zrobić by uchronić dwie dziewczynki przed prostytucja? Dlaczego matka Jasmin tak mało poświęcała jej czasu? I czy możemy ja oceniać, w końcu chciała dobrze, chciała zarabiać, by nic nie zabrakło jej córeczce, by miała wszystko o czym zamarzy.
Książka stawia wiele pytań, ale też ukazuje jak działa podziemny świat prostytucji i pornografii dziecięcej. Jak nie wiele trzeba by stracić dziecko a jak trudno coś udowodnić i znaleźć dowody, że doszło do przestępstwa. Narracja przebiega dwutorowo: Jasmin, która dość beznamiętnie opowiada o swojej drodze na dno i z pozycji jej matki. A na sam koniec mamy parę informacji od autorki o rozwoju pornografii na świecie.
Nie wiem czego się spodziewałam po tej książce ale mnie zaskoczyła. Chyba najbardziej takie suche podejście do tematu, brak emocji. Z jednej strony to dobre bo sami możemy ocenić, i autorka w żaden sposób nami nie kieruje, nie mówi po czyjej stornie leży wina.
Z ta pozycją cały czas kojarzą mi się dwa filmy „Handel” i „Lilia 4-ever”. Ten drugi w szczególności polecam wszystkim którzy czytali książkę, jak i tym którzy jeszcze tego nie zrobili.
„Mamo, posłuchaj, czasem oswojone ptaki zaczynają wariować. Obijają się o szyby, strącają pranie ze sznura, wlatują w cierniste krzewy, aż fruwa pierze. Po tych wybuchach nastaje zupełna cisza. W końcu ostatnie piórko spływa spokojnie na ziemię. Słychać, jak trawa rośnie. A potem życie toczy się dalej, jak gdyby nigdy nic.”
Bardzo byłam ciekawa tej książki, jak i autorki. Anja Snellman, pochodząca z Finlandii, to jedna z najwybitniejszych skandynawskich pisarek, feministka, która jak sama pisze, najbardziej interesuje się seksualnością kobiet. W swoich książkach podejmuje tematy związane z sytuacjami marginalnymi i skrajnymi, wobec których czasem staje człowiek.
Czy wiesz, skąd Twoja córka...
2014-12-03
Hello Kitty – któż jej nie zna, mała przesympatyczna kotka, która wkradła się w serca wielu dzieci, szczególności małych dziewczynek. Ale nie tylko dzieci ją znają, bo i dorosłym jest ona znana, mi głównie z dużej ilości gadżetów z wizerunkiem Hello Kitty. Ale jak się okazuje, to nie tylko marka, przygody małej Kitty mogą bawić ale też i uczyć.
Hello Kitty wraz z siostrą bliźniaczką Mimmy właśnie idą do trzeciej klasy, ale obie bardzo się boją. To ich pierwszy dzień w nowej szkole i w różnych klasach. Jednak siostry najbardziej boją się tego czy znajdą tam nowych przyjaciół. Na szczęście każda z nich zna już jedną osobę, i tak Hello Kitty spotyka się z Dear Danielem i wkrótce poznaje Tammy i Fifi. Cała czwórka postanawia założyć klub przyjaciół, jednak czy to jest możliwe, gdy każdy lubi coś innego?
Hello Kitty i przyjaciele to nowa seria dla dzieci w wieku od 6 do 9 lat. Jest ona idealna do nauki czytania ze względu na duże literki i przejrzystość, ale nie tylko. Przygody przyjaciół bardzo wciągają, pozwalają się dobrze bawić ale i uczyć. Książeczka pokazuje jak ważna jest przyjaźń ale i tolerancja, że każdy z nas jest inny i nie jest to przeszkodą ale zaletą, że wspólna zabawa może łączyć i najważniejsze, że zawsze trzeba sobie pomagać.
Książka też pobudza wyobraźnię, każda strona zawiera czarno-białą ilustrację, którą koloruje treść. Ale to też nie wszystko, oprócz przygody na końcu książeczki znajdują się projekty i zabawy w które dzieci mogą bawić się razem z przyjaciółmi, oraz wstęp do następnej historii.
W każdej z sześciu książeczek znajduje się również tajemnicze angielskie słówko do rozszyfrowania a całość pozwoli na odblokowanie gry na stronie Hello Kitty.
Polecam! To niezwykła seria która zaczaruje każde dziecięce serduszko!
Hello Kitty – któż jej nie zna, mała przesympatyczna kotka, która wkradła się w serca wielu dzieci, szczególności małych dziewczynek. Ale nie tylko dzieci ją znają, bo i dorosłym jest ona znana, mi głównie z dużej ilości gadżetów z wizerunkiem Hello Kitty. Ale jak się okazuje, to nie tylko marka, przygody małej Kitty mogą bawić ale też i uczyć.
Hello Kitty wraz z siostrą...
Fantastyczna książka i fantastyczne zdjęcia. Fotografie są naprawdę na bardzo wysokim poziomie i najwyższej jakości, aż czasami trudno mi było oderwać od nich wzrok i czytać dalej.
Martyna przedstawiła historie 8 kobiet, ale jedna z nich najmniej do całości pasowała (według mnie) i najmniej mi się podobała. Wenezuela i świat „sztucznych” kobiet, prawdziwa fabryka piękności. Trochę to jakby oderwane od rzeczywistości. Ale oprócz samych kobiet, wspaniale zostały w książce przedstawione narodowości i ich kultura, to jak ludzie radzą sobie w codziennym życiu, jaka jest pozycja kobiet, dlaczego godzą się na pewne rzeczy. Najciekawsza była dla mnie ostatnia historia o 14 – letniej Raisiua (Namibia, wioska plemienia Himba), wydanej wbrew swojej woli za mąż, oraz opis Namibii, gdzie występuje prawdziwe zderzenie trzech światów i gdzie pojęcie tolerancji nabiera nowego znaczenia.
Polecam bardzo tę książkę wszystkim ciekawym świata. A ja czekam już na kolejną, bo ruszyła druga edycja „Kobiety na krańcu świata” i mam nadzieję, że będzie równie ciekawa i fascynująca.
Fantastyczna książka i fantastyczne zdjęcia. Fotografie są naprawdę na bardzo wysokim poziomie i najwyższej jakości, aż czasami trudno mi było oderwać od nich wzrok i czytać dalej.
Martyna przedstawiła historie 8 kobiet, ale jedna z nich najmniej do całości pasowała (według mnie) i najmniej mi się podobała. Wenezuela i świat „sztucznych” kobiet, prawdziwa fabryka...
2012-04-04
To był bardzo trafny wybór, strzał w dziesiątkę !!! Bajka bardzo się spodobała i to nie tylko Karolince, Dawidek też się przysiadł i słuchał niesamowitych przygód Martynki, jej braciszka oraz znajomych dzieci. Książka składa się z ośmiu opowiadań ale głównie trzy były czytane na okrągło, a już to z fretką w roli głównej, pobiło wszystkie na głowę.
To właściwie było pierwsza historyjka "Martynka - przygoda od środy", kiedy to w ogródku dziadków zadomowiły się dzikie króliki. Zniszczyły nie tylko grządki z sałatą i kwiatami, ale też nie pozwalały rosnąć drzewkom, niszcząc im korzenie. Dziadek wraz z Martynką udają się do sąsiadów po fretkę - "Miga", bo każdy wie, że króliki boją się fretek (ja nie wiedziałam, ale to nic ;)). I tak rozpoczyna się przygoda od środy aż do piątku, bo po wypędzeniu królików, Martynka zabiera Miga do domu, a tam ... no właśnie tam Mig postanawia trochę nabroić :)
Kolejna bajka wybrana przez dzieci, to Martyna spadła z roweru. Na szczęście był z nią nieustraszony Pufek, który szybko wezwał pomoc. Ale i tak dziewczynka trafiła do szpitala, gdzie się okazało, że nóżka jest załamana. Jednak pomimo smutku, Martynka poznaje w szpitalu wiele dzieci, z którymi zaczyna dzielić smutki ale też i radości. Bo w szpitalu wcale nie musi być smutno i źle. Myślę, że ta bajka najbardziej trafiła do dzieciaczków, które same właśnie trafiły do szpitala i nie bardzo wiedziały co dalej. Ale podobnie jak w książce i u nich był klaun i malowanie buzi, i same się przekonały, że nie jest tak źle :)
Bajka ma jeszcze sześć innych opowiadań, do moich ulubionych należy to o osiołku Wesołku. Wszystkich opisywać nie będę, ale zapewniam, że to przepiękna książeczka, warta swojej ceny. A ja muszę pomyśleć o dalszych częściach Martynki !!!!
To był bardzo trafny wybór, strzał w dziesiątkę !!! Bajka bardzo się spodobała i to nie tylko Karolince, Dawidek też się przysiadł i słuchał niesamowitych przygód Martynki, jej braciszka oraz znajomych dzieci. Książka składa się z ośmiu opowiadań ale głównie trzy były czytane na okrągło, a już to z fretką w roli głównej, pobiło wszystkie na głowę.
To właściwie było...
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Agnieszki i zaliczam je do tych z gruntu bardzo udanych. Jak sama autorka pisze, tworzy ona książki „zabawne, które mają przynieść czytelnikowi uśmiech i chwilę odpoczynku” i właśnie ta taka jest. Ci którzy pokochali Chmielewską za „Lesia” pokochają panią Krawczyk za „Mizerę, Mareczka, Adelę i Martę”.
Tak, właśnie ta czwórka bohaterów ma przyjemność pracować w pewnym wydawnictwie, które nie do końca jest nastawione na jakość, za to wydaje wszystko i dużo, byle tylko był zysk. Bajki dla dzieci, encyklopedie, poradniki, kryminały – a co tam, nawet jeśli książka to wielki gniot, nic nie szkodzi, redaktorzy, trochę ją przerobią i jakoś to będzie. Gorzej jeśli w nadesłanym maszynopisie brakuje środka a autor zaginął w niewyjaśnionych okolicznościach. Mareczek i Adela mają nie lada problem, środek wprawdzie można dopisać samemu, ale co zrobić z zaginionym, do tego policja węszy i wypytuje, Mizera przebiera się za wielką czerwona mysz, zbliża się termin oddania prac na konkurs książki kryminalnej, a trzeba jeśli znaleźć Kusibaba, który nie wiadomo czy jest kobietą czy mężczyzną.
To i o wiele więcej można znaleźć w książce pani Agnieszki. Zabawnych sytuacji zdecydowanie nie brakuje, bohaterowie są wprost przecudowni, nie brakuje im pomysłów i poczucia humoru. Do tego „Encyklopedia absurdów Adeli” pięknie dopełnia całości. A właściwie nie tylko encyklopedia, bo same powiedzonka Adeli, zbijały mnie z nóg:
„Zrobił nas w słonia"
"Bał się jak diabeł święconej wołgi"
"Nie zasypiał gruszek w popielcu"
Ta książka to dla mnie prawdziwe mistrzostwo, i z pewnością do niej jeszcze powrócę, a już na pewno zapoznam się z innymi książkami tej autorki. Polecam ją wszystkim, którzy lubią absurdalne sytuacje, trochę ciapowatych ale za to pomysłowych bohaterów. „Morderstwo niedoskonałe” to idealna książka na jesienne pochmurne dni, to taki kryminał na wesoło :)
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Pani Agnieszki i zaliczam je do tych z gruntu bardzo udanych. Jak sama autorka pisze, tworzy ona książki „zabawne, które mają przynieść czytelnikowi uśmiech i chwilę odpoczynku” i właśnie ta taka jest. Ci którzy pokochali Chmielewską za „Lesia” pokochają panią Krawczyk za „Mizerę, Mareczka, Adelę i Martę”.
Tak, właśnie ta czwórka...
2014-07-27
Wierzycie w przesądy - w kominiarza, w czarnego kota? Ja do tej pory wierzyłam w pecha, jakiego przynosi czarny kot, do czasu kiedy całkiem niedawno stało się coś odwrotnego i kiedy to taki mały śliczny czarny kotek dla odmiany przyniósł mi dobre wieści.
Piotr Tylewski lubi bawić się, szczególnie w towarzystwie pięknych kobiet. Podchodzi do życia na luzie, gdyż do tej pory nie szczególnie musiał się wysilać, mając wszystko czego pragnął. Razem z ojcem prowadzi rodzinny biznes, a w wolnym czasie oddaje się przyjemnością, do czasu kiedy dostaje wiadomość, że jego babcia nie żyje, a wszystko co miała przepisała właśnie jemu. Piotr nie jest tym szczególnie zdziwiony, od dawna wiedział że tak będzie, a jednak nie wszystko od pory będzie po jego myśli.
Jadąc na odczytanie testamentu, Piotr przejeżdża czarnego kota. Niestety zbyt duża prędkość i pewność siebie spowodowały, że nie było już możliwości zapobiec nieszczęściu. I chociaż mężczyzna nie wierzy w pecha, to od tego dnia nie dane jest mu spokojnie spać. Co noc śnią mu się wielkie oczy kota wpatrzone w niego. Od tego dnia zaczynają się też wielkie zmiany w jego życiu – najpierw płonie rodzinny tartak, później okazuje się, że Piotr został ojcem, do tego spadek, który miał być łatwym zyskiem, okazuje się przeszkodą.
Babka Piotra zostawiła mały haczyk na wnuka a wszystkiego miała dopilnować jej sąsiadka – Bernadetta.
Co z tego wyniknie, czy Piotr zmieni swoje życie?
Miałam duże przeczucie co do tej pozycji, i chociaż nie ocenia się książki po okładce, to ta wyjątkowo mnie przyciągała. Pani Bożena Witkowska, bo tak naprawdę nazywa się autorka, z zawodu położna, dzieciństwo i młodość spędziła na Mazurach i to tam właśnie umieściła część akcji. I to był bardzo dobry pomysł, ja uwielbiam wprost takie klimaty.
Pani Bożena stworzyła książkę o trudnych wyborach, o zmianach które czekają każdego z nas. Życie potrafi zaskakiwać, i to w najmniej oczekiwanych momentach. I tak właśnie było w przypadku Piotra, który z dnia na dzień musiał dorosnąć. I chociaż wcześniej był odpowiedzialny to jednak bardzo lekko podchodził do niektórych spraw. Dopiero dziecko uświadomiło mu pewne rzeczy.
Autora postawiła na naturalność, z jej stron bije taka ciepła aura, a sama książka momentami zabawna, bywa też wzruszająca. To bardzo ciekawa powieść obyczajowa, napisana prostym językiem, bez zbędnego przedłużania i słodzenia. A sami bohaterowie – Piotr, który niesamowicie się zmienia, a Bernadetta, jej nie da się nie lubić.
„Nie zabija się czarnego kota” Boni Wit to świetna książka na lato, polecam!!! Warto!!!!
Wierzycie w przesądy - w kominiarza, w czarnego kota? Ja do tej pory wierzyłam w pecha, jakiego przynosi czarny kot, do czasu kiedy całkiem niedawno stało się coś odwrotnego i kiedy to taki mały śliczny czarny kotek dla odmiany przyniósł mi dobre wieści.
Piotr Tylewski lubi bawić się, szczególnie w towarzystwie pięknych kobiet. Podchodzi do życia na luzie, gdyż do tej pory...
2013-02-01
No i ostatnia część za mną, nie wiem jak to się stało, że już po, ale jest mi smutno, że już więcej nie spotkam słodkiej i niewinnej Anastazji, oraz niesamowicie przystojnego, bogatego i kontrolującego wszystko pana Ch. Greya. Szkoda mi, że nie ma kolejnej i jeszcze jednej części, chociaż może ….
Anastazja w całym swoim życiu nie myślała, że właśnie tak ułoży się jej życie, że na jej drodze stanie niesamowicie seksowy, niemożliwe bogaty i wyjątkowo skomplikowany mężczyzna. W końcu kim ona jest? Taka zwykła, szara myszka, niczym się nie wyróżniająca z tłumu. A jednak ich przypadkowe spotkanie, i wybuch wielkiej namiętności spowodował, że Ana już nie jest panną Steel, a została panią Grey! I chociaż, już trochę przeżyła, to nadal ma wiele obaw, nadal nie wiem jak dalej potoczy się jej życie u boku męża.
Christian Grey jest trudnym człowiekiem, czasem zachowuje się jak mały chłopiec, a czasem jak apodyktyczny „dupek”, bywają też momenty, że romantyzm bije od niego na mile. Życie z nim nie jest proste, nigdy nie wiadomo, co mu chodzi po głowie i tylko oczy zdradzają w jakim jest nastroju. Jednak Ana wierzy, że uda jej się odnaleźć prawdziwego Christiana, a z drugiej strony ma nadzieję, że Pan i Władca nie odejdzie na zawsze, szczególnie w pewnych momentach.
Był ślub, potem podróż poślubna a teraz przyszedł czas na normalne życie, jednak nie dane będzie im zaznać spokoju. Były szef Anastazji ma wielkie plany względem ich życia, była uległa również daje o sobie znać, do tego Ana przez swoją nie uwagę zapomina o pewnych terminach, co przyczyni się do kolejnego niezaplanowanego wydarzenia. A przecież nie od dziś wiadomo że pan Grey nie lubi niespodzianek.
Zaczynając trzecią część miałam pewne obawy, czy autorka da radę, by się nie powtarzać, czy jest w stanie wymyślić coś nowego. Byłam bardzo ciekawa jak potoczą się dalsze losy Christiana i Anastazji, czy przypadkiem nie będzie jednak za słodko. Na szczęście moje obawy się nie potwierdziły, książka wciąga, i nie pozwala się nudzić. Podoba mi się tor jakim poszła pani James, nie było za słodko, chociaż skończyło się Happy Endem, nie zabrakło pikantnych momentów, oraz rozwoju głównych bohaterów.
Anastazja i Christan z każdą kolejną częścią bardzo się zmieniają. Ana w końcu zaczyna wierzyć w siebie, w swoje możliwości, zaczyna przyzwyczajać się do bycia panią Grey, do życia w luksusie, do wydawania poleceń, do tego by spławiać natrętne wielbicielki męża. Za to Christian zaczyna wierzyć, że nie jest złym człowiekiem, że nie wszystko w życiu można zaplanować.
„Nowe oblicze Greya” to trzecia i niezwykle dobra kontynuacja historii Anastazji i Christiana. Autorce należą się też duże brawa za zakończenie, za mały powrót i spojrzenie innymi oczami na historię wielkiej namiętności. Jestem pod wielkim wrażeniem!!!
Polecam!!!
No i ostatnia część za mną, nie wiem jak to się stało, że już po, ale jest mi smutno, że już więcej nie spotkam słodkiej i niewinnej Anastazji, oraz niesamowicie przystojnego, bogatego i kontrolującego wszystko pana Ch. Greya. Szkoda mi, że nie ma kolejnej i jeszcze jednej części, chociaż może ….
Anastazja w całym swoim życiu nie myślała, że właśnie tak ułoży się jej...
Swoja przygodę z literaturą skandynawską zaczęłam od Mankella, później był Larsson, aż przyszedł czas na Kallentofta, który okrzyknięty został nowym królem skandynawskiej powieści kryminalnej. Co jest w nim takiego, co jest w książkach tego autora, że tak szybko trafiają na pierwsze miejsca list bestsellerów?
Luty, najzimniejszy od lat, słupek rtęci wskazuje grubo poniżej dwudziestu stopni Celsjusza. Najlepiej byłoby w ogóle nie wychodzić z domu, tylko zaszyć się w tych ciepłych, domowych pieleszach i poczekać na ocieplenie. Jednak życie nie jest takie proste, a w każdym bądź razie nie dla Malin Fors, która dostaje wezwanie do brutalnego morderstwa. Choć słowo brutalne to za mało powiedziane, to co policjantka zastaje na miejscu popełnienia przestępstwa, wprost nie mieści się w głowie. Mężczyzna, całkiem nagi, powieszony w taki mróz na gałęzi dębu. Do tego jego ciało jest całe okaleczone. Czym sobie zasłużył na taką śmierć, kto aż tak bardzo go nienawidził, by zadać mu taki ból. A w końcu, kto normalny byłby zdolny do popełnienia takiej zbrodni. Komisarz Malin Fors z policji w Linkopingu ma nie łatwe zadanie, i choć znalazła już nie jednego mordercę, choć rozwiązała już wiele zagadek kryminalnych, to tym razem przyjdzie jej się zmierzyć z naprawdę trudnym zadaniem, ze sprawą, która prowadzi do mrocznych zakątków ludzkiej duszy.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością Monsa Kallentofta i z całą pewnością nie ostatnie. Wystarczyło parę pierwszych stron, bym przepadła na dobre i choć początkowo miałam mały problem z językiem, żeby wczuć się w styl autora, to ani się obejrzałam, kiedy książka mnie wprost pochłonęła. „Ofiara w środku zimy” to nie jest zwykły kryminał, gdyż oprócz świetnej intrygi kryminalnej, autor przedstawił nam też obraz społeczeństwa, stosunki międzyludzkie, które nadają tej książce głębszego znaczenia – to prawdziwe studium ludzkiej samotności.
Mons Kallentoft stworzył niesamowita książkę, i choć z reguły w tego typu książkach, łatwo domyślić się kto i dlaczego, tak tu autor stopniowo odkrywa przed nami tajemnicę, tak, że do samego końca nie wiemy kto zabił, a później dlaczego, a samo zakończenie jest naprawdę mocne. Z książki wręcz czuć chłód i brutalność. Bohaterowie są ciekawie i dokładnie nakreśleni, a głos z zaświatów, który śledzi poczynania pani komisarz i wygłasza własne spostrzeżenia – jest bardzo trafiony. Nie wiem czego spodziewałam się po tej książce, ale jestem zaskoczona i cieszę się, że ją przeczytałam. „Ofiara w środku zimy” to naprawdę dobrze skonstruowany kryminał, w którym znajdziemy mroczne tajemnice, wyalienowanie, okrucieństwo ludzkie i samotność.
Na uwagę zasługuje tez samo wydanie książki, w twardej oprawie, szyte a nie klejone. I okładka bardzo sugestywna, świetnie oddająca klimat książki. Tylko nie wiem po co, ktoś umieścił na okładce uwagę, żeby nie zawracać sobie głowy Larrsonem, bo Kallentofy jest lepszy. Jak dla mnie obaj pisarze są naprawdę dobrzy, każdy z nich jest inny i każdy na swój sposób naprawdę dobry.
Swoja przygodę z literaturą skandynawską zaczęłam od Mankella, później był Larsson, aż przyszedł czas na Kallentofta, który okrzyknięty został nowym królem skandynawskiej powieści kryminalnej. Co jest w nim takiego, co jest w książkach tego autora, że tak szybko trafiają na pierwsze miejsca list bestsellerów?
Luty, najzimniejszy od lat, słupek rtęci wskazuje grubo poniżej ...
Kiedy najlepiej wejść do polityki?, wtedy gdy panuje chaos. Można dużo zyskać, wystarczy odpowiedni plan, ludzie i dar przekonywania. Ale też sprzęt szpiegowski i człowiek, który jest geniuszem, jeśli chodzi o języki afrykańskie, ale który za późno orientuje się o co w tym wszystkim chodzi.
Jeśli ktoś lubi książki szpiegowskie, to koniecznie musi przeczytać tę pozycję. Można tu znaleźć korupcję, zamach stanu, wiele odmian języków afrykańskich, kongijskich watażków i wiele więcej. Można też przekonać się, że w polityce wszystkie chwyty są dozwolone i że nikomu nie można ufać.
Książka jest niezła i mimo, że wszystko o czym czytamy to zwykła fikcja literacka, to autor przedstawił wszystkie wydarzenia bardzo realnie (problemy rasowe i polityczne). Język jakim pisze jest początkowo monotonny ale nie nudny i nawet nie wiem, w którym momencie wsiąkłam totalnie.
Kiedy najlepiej wejść do polityki?, wtedy gdy panuje chaos. Można dużo zyskać, wystarczy odpowiedni plan, ludzie i dar przekonywania. Ale też sprzęt szpiegowski i człowiek, który jest geniuszem, jeśli chodzi o języki afrykańskie, ale który za późno orientuje się o co w tym wszystkim chodzi.
Jeśli ktoś lubi książki szpiegowskie, to koniecznie musi przeczytać tę pozycję....
2012-12-30
Są książki i książki, jedne prawie wszystkim się podobają, inne prawie nikomu, jednak kiedy następuje bumm na daną pozycję, to opinie są bardzo zbliżone. Jednak nie w tym przypadku, książka zbiera wiele opinii i tak jedni ją kochają, inni nienawidzą. Ja cieszę się, że miałam okazję sama się przekonać, jak to jest z Greyem.
Anastasia Steele właśnie kończy studia, jednak nim otrzyma dyplom musi jeszcze przeprowadzić pewien wywiad, bardzo ważny wywiad. Tak naprawdę to nie jej zadanie, ale przyjaciółka potrafi być przekonująca, a osoba z którą Ana ma rozmawiać to prawdziwy rekin biznesu i sponsor jej uczelni. Christian Grey to jeden z najbogatszych ludzi, chociaż ma dopiero dwadzieścia siedem lat, odnosi niebywałe sukcesy na wielu polach, do tego jest nieziemsko przystojny. Ten dość krótki wywiad wiele zmieni w życiu zarówno Any, jak i jego.
Anastasia nie wie, jak bardzo ten facet będzie miał na nią wpływ, jak bardzo będzie ją przyciągał. Ta niewinna dziewczyna, która nigdy tak naprawdę nie miała faceta, stanie się zabawką w rękach mężczyzny uwielbiającego sprawować nad wszystkim kontrolę, który na pierwszy rzut oka wydaje się być człowiekiem godnym zaufania, jednak skrywającym w sobie prawdziwego domena.
Ana jest zafascynowana Christianem, jakby ktoś rzucić na nią urok, jednak czy podpisze tajemniczą i dość nietypową umowę? Czy Christian będzie w stanie zarazić ją swoją fascynacją?
Wiele zarzucono tej książce, że wzorowana na „Zmierzchu”, że kiepski język, że zwykłe romansidło. Jednak czy wszystkie zarzuty są prawdziwe, czy może co niektórzy bali się przyznać, że książka może się podobać, że może wciągnąć, i wręcz uzależniać. I co do języka, to czasami też mi przeszkadzał, nie był najlepszy, ale nie był też zły (niektóre powtarzające się sformułowania czasem wkurzały). Tak naprawdę to wszystko kwestia tłumaczenia. Czy wzorowana na „Zmierzchu” - tego nie wiem, tam wprawdzie bohaterka była też była zauroczona głównym bohaterem, jednak w którym romansie tego nie ma. Czy Ricardo nie był zafascynowany, na zabój zakochany w „niegrzecznej dziewczynce”?
Dla mnie to jedna z tych książek, które czyta się do samego rana, które spędzają sen z powiek, które wciągają i nie pozwalają na ich odłożenie. Książka nasycona seksem, wyuzdaniem, książka, która pobudza wyobraźnie, i całkiem sporo emocji. Polubiłam Anastasię, choć zarzuca się jej naiwność, to nie jest ona taka do końca, jest postacią złożoną i z każdym kolejnym rozdziałem zmienia się. Tak samo jak zmienia się Christian, przeżywając swoje „pierwsze razy”.
„Pięćdziesiąt twarzy Greya” to nie jest zwykła, typowa książka. Ostatnio na rynku wydawniczym pojawia się co raz więcej książek z wątkiem erotycznym, i ta z całą pewnością jest warta przeczytania, poznania! Ja w każdym bądź razie cieszę się, że mam na półce drugą jej część, i że długo nie będę musiała czekać na kolejną - trzecią.
Polecam, warto samemu się przekonać, i nie zniechęcać opiniami innych!
Są książki i książki, jedne prawie wszystkim się podobają, inne prawie nikomu, jednak kiedy następuje bumm na daną pozycję, to opinie są bardzo zbliżone. Jednak nie w tym przypadku, książka zbiera wiele opinii i tak jedni ją kochają, inni nienawidzą. Ja cieszę się, że miałam okazję sama się przekonać, jak to jest z Greyem.
Anastasia Steele właśnie kończy studia, jednak nim...
Któż nie słyszał o tej książce, o tej niezwykłej i pięknej historii miłosnej. Wielokrotnie w telewizji leciała ekranizacja powieści, której niestety nigdy nie widziałam. Jednak na każdą książkę czy film musi być odpowiedni czas, nic na siłę. Ja zabrałam się za czytanie dzięki recenzji na blogu Mola książkowego. Historia Scarlett wciągnęła mnie od samego początku, jednak były takie momenty kiedy miałam ochotę rzucić książkę w kąt i nigdy jej nie skończyć – na szczęście ciekawość zwyciężyła.
Scarlett O'Hara to zdecydowanie ciekawa i nieprzeciętna postać, od samego początku, gdy ją poznajemy, wie czego chce i dąży do szczęścia choćby po trupach. Biorąc pod uwagę czasy w których przyszło jej żyć, to była niesamowicie odważna i dumna (czego jej szczerze zazdrościłam). Niestety miała też parę cech przez które mnie irytowała i jej egoizm sprawił, że prawie porzuciłam czytanie. Inne postacie też były ciekawie i takie wyraziste i najbardziej polubiłam słodką Melę, od której emanowała sama dobroć i czasem naiwność (choć wydaje mi się że taka naiwna to ona nie była). Potrafiła zjednać sobie wszystkich ludzi i postawić na swoim w całkowicie inny sposób niż Scarlett. Co zaś się tyczy mężczyzn, to kapitan Rhett Butler zauroczył mnie od samego początku i tylko wzdychanie mi pozostało ehh.
Po za wątkiem miłosnym autorka wspaniale opisała czasy wojny, ludzi wiecznie zapatrzonych wstecz i nie potrafiących odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wszystkim którzy jeszcze nie mieli okazji czytać tej pięknej i niesamowitej powieści bardzo bardzo polecam a sama czekam by wreszcie obejrzeć ekranizację.
Któż nie słyszał o tej książce, o tej niezwykłej i pięknej historii miłosnej. Wielokrotnie w telewizji leciała ekranizacja powieści, której niestety nigdy nie widziałam. Jednak na każdą książkę czy film musi być odpowiedni czas, nic na siłę. Ja zabrałam się za czytanie dzięki recenzji na blogu Mola książkowego. Historia Scarlett wciągnęła mnie od samego początku, jednak...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-02-17
„Zajrzyj do mrocznego świata, w którym tkane są losy ludzi”
Jak to jest, że jedne książki nas przyciągają, jak tylko je zobaczymy, a inne nie? Ciekawy opis, przyciągająca okładka, ale przede wszystkim fabuła musi zwrócić moją uwagę. I tak właśnie było w tym przypadku, jak tylko zobaczyłam zapowiedzi tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, że muszę poznać ten nowy tajemniczy świat, świat, którym rządzi Gilldia a który zależy od jednej pięknej i mądrej Prządki.
Wyobraźcie sobie świat, który składa się z cieniutkich włókien, które przędą Kądzielniczki. To one odpowiedzialne są za to, co dzieje się na świecie, kierują pogodą, dostarczają żywność, stwarzają nowe obszary. Pracują dzień w dzień by świat był idealny, by nie było wojen, głodu, nienawiści, by każdy człowiek znał swoje miejsce i wiedział co ma robić. Jednak ich praca nie jest taka piękna, jak na pierwszy rzut oka mogła by się wydawać, wiedzieli coś o tym rodzice Adelice.
Adelice już jako mała dziewczynka wykazywała dziwne zdolności, ale jak tylko rodzice się zorientowali o jej darze, postanowili zrobić wszystko, by prawda nigdy nie wyszła na jaw. Gildia mówiła, że najlepsze co może spotkać dziewczynę, to praca Kądzielniczki, że stanowią one prawdziwą elitę, że mają wszystko o czym można marzyć, jednak nie wspomina o samotności, zepsuciu, o konieczności „spruwania” ludzkiego życia.
Niestety Gildii nie da się tak łatwo oszukać i dar Adelice szybko wychodzi na jaw, a jej ojciec ginie podczas próby ukrycia córki. Dziewczyna trafia do więzienia by następnie dostać luksusowy apartament. Zaczyna zdawać sobie sprawę, że jej talent to coś więcej, że ma coś, czego potrzebuje Gildia, a czego nie ma nikt inny. Wie też, że właśnie trafiła do świata pełnego intryg, nienawiści, do świata, w którym musi szybko znaleźć sprzymierzeńców, by przeżyć i na zawsze pozostać sobą. Jednak czy jej się to uda?
Jak tylko zaczęłam czytać tą książkę, to pierwsza rzecz, która mnie w niej urzekła, to język, bardzo plastyczny, barwny i lekki, dzięki czemu nie tylko szybko książkę się czytało, ale przede wszystkim poruszał on bardzo wyobraźnię. Ale nie tylko język zrobił na mnie wrażenie, bo sam pomysł na książkę okazał się po prostu świetny! Autorka wykazała się dużą oryginalnością, stwarzając świat od podstaw, nie wzorując się na innych książkach, stworzyła świat, który wydaje się być niby rzeczywisty, a jakby wirtualny. Jest wprost niesamowity, delikatny, a jednak nie pozbawiony brutalności.
Na uwagę zasługują też bohaterowie, nieposkromiona i łatwo wpadająca w kłopoty Adelice, oraz dwóch strażników, którzy zrobią wszystko, by dziewczyna przeżyła. I jeśli ktoś spodziewa się tu dużo lukrowatej miłości, to jej na pewno nie znajdzie. Autorka stworzyła wątek pierwszego zauroczenia, niewinnych pocałunków, jednak nie wysuwa się on na pierwszy plan, stanowi delikatne tło do wydarzeń.
„Przędza” Gennifer Albin to świetna książka, w której świat Arrasu, utkany z delikatnej przędzy jest brutalny, niesprawiedliwy, i przede wszystkim kłamliwy. Nikt nie może być pewien jutra ani tego, że nadal będzie tym kim jest. W końcu w każdej chwili może zostać przemapowany, a jego bliscy mogą tak po prostu zniknąć z tkaniny. Autorka wykorzystała swój pomysł bardzo dobrze, oczarowała mnie, językiem, pomysłem, i teraz nie pozostaje mi nic innego, jak z wielką niecierpliwością czekać na kolejny tom!!!
Polecam z czystym sumieniem, jest to książka, która robi naprawdę duże wrażenie powiewem świeżości. To książka, w której nic nie jest pewne, a świat w którym obracają się bohaterowie jest pełen intryg, zawiści, nienawiści, pełen kobiet, które walczą nie tylko o władzę!!!!
„Zajrzyj do mrocznego świata, w którym tkane są losy ludzi”
Jak to jest, że jedne książki nas przyciągają, jak tylko je zobaczymy, a inne nie? Ciekawy opis, przyciągająca okładka, ale przede wszystkim fabuła musi zwrócić moją uwagę. I tak właśnie było w tym przypadku, jak tylko zobaczyłam zapowiedzi tej książki, wiedziałam, że muszę ją przeczytać, że muszę poznać ten nowy...
Był czas, że gdzie się nie obejrzałam, na jaki blog nie zajrzałam, tam wszędzie pojawiały się Natalie, a każda kolejna przeczytana recenzja tylko wzbudzała moją ciekawość, co w tej książce jest takiego niezwykłego. Teraz i ja w końcu poznałam Natalie i nie tylko zaspokoiłam swoja ciekawość ale i bajecznie się ubawiłam.
Natalli5 – Anna, Natalia, Nata, Magda i Natka – dowiadują się o swoim istnieniu i pokrewieństwie dopiero u notariusza. Ich „ukochany” tatuś nie do końca żył zgodnie z prawem, jak i z własnymi żonami, a żeby mu łatwiej było, żeby nie mylić dzieci i nie zaliczyć wpadki, każdą z córek nazwał Natalia. Teraz gdy sam popełnił samobójstwo, jego córki nie tylko muszą się pogodzić z faktem, że przez całe życie były oszukiwane, ale też nauczyć się ze sobą żyć, bowiem w spadku otrzymały przepiękny pałacyk i kolejną tajemnicę. Na domiar wszystkiego, jakby i tak mało miały niespodzianek, policja nie daje im spokoju, gdyż całe to samobójstwo, nie do końca jest pewne. Niektóre poszlaki wskazują na to, jakby jednak popełnione zostało morderstwo.
To moja pierwsza przeczytana książka tej autorki i z całą pewnością nie ostatnia. Mam wielką nadzieję zresztą, że inne są napisane z równie dużym poczuciem humoru, bo dawno już się nie ubawiłam tak, jak podczas czytania tej lektury.
Dla mnie ta książka to prawdziwe mistrzostwo, bohaterki przecudowne na swój sposób, aż nie sposób ich nie polubić. A sytuacji wręcz komicznych co nie miara. Te ich ciągłe kłótnie i nagła wyjątkowa zgodność w obecności komisarza Potockiego, a już mijanie się z prawdą to zdecydowanie każda z nich musiała odziedziczyć :) Jednak najbardziej mnie rozbawiło stwierdzenie właśnie pana komisarza, że jak on miał by takie córki, to też by się zastrzelił.
„Natalii5” to dla mnie najlepsza książka, jaką ostatnio czytałam, zdecydowanie poprawiła mi humor, pozwoliła całkowicie oderwać się od rzeczywistości i choć na trochę od własnej zwykłej rodzinki.
Polecam wszystkim tym, którzy nie mieli jeszcze okazji poznać tych pięć Natalii, którzy mają ochotę na dobrą rozrywkę z wątkiem kryminalnym. Z tą książką nuda nie grozi :D Ja z pewnością jeszcze kiedyś powrócę do zwariowanego świata siostrzyczek !
Był czas, że gdzie się nie obejrzałam, na jaki blog nie zajrzałam, tam wszędzie pojawiały się Natalie, a każda kolejna przeczytana recenzja tylko wzbudzała moją ciekawość, co w tej książce jest takiego niezwykłego. Teraz i ja w końcu poznałam Natalie i nie tylko zaspokoiłam swoja ciekawość ale i bajecznie się ubawiłam.
więcej Pokaż mimo toNatalli5 – Anna, Natalia, Nata, Magda i Natka –...