Chyba pisarki książek typu "Igrzyska śmierci" czy "Delirium" dostały szablon według, którego miały stworzyć niepowtarzalną powieść.
Nie powiem, że mi się nie podobała, jednak tak samo jak pojawiły masowo książki o wampirach i zombi tak teraz temat modnym jest zmierzający do "przyszłości".
Jak wygląda nasza przyszłość wedle ks. "Przędza"?
Po totalnej wojnie na ziemi zostajemy przeniesieni na tkaninę, która pod pieczą wyspecjalizowanych kobiet będzie decydować, gdzie będziemy pracować, ile będziemy mieli dzieci, a jeżeli się zbuntujemy zostaniemy spruci... tak bo jesteśmy niteczką, która burzy jedność tkaniny. A jeżeli się okaże, że mamy niezwykłe zdolności do tkania przyszłości, zostaniemy przeniesione do miejsca z którego się nie wydostaniemy i gdzie małżeństwo, dom i dzieci nie są dla nas dostępne.
To tak w skrócie...ktoś chce przeczytać? Proszę bardzo nie przeszkadzam choć nie ukrywam, że spodziewałam się czegoś nowego, świeżego sięgając po tą książkę.
Z niechęcią muszę przyznać, iż znalazłam tę książkę przez okładkę - gdyby nie jej holograficzność, którą uwielbiam, jestem pewna, że nigdy nie dowiedziałabym się o jej istnieniu. Gdy czytałam, że posiada pewna nawiązania do Igrzysk stwierdziłam, iż to musi być ciekawe. Dużo się nie pomyliłam - może nie jest bardzo podobna do trylogii Igrzysk Śmierci, ale na pewno jedno się zgadza - światem rządzi totalitarna organizacja. Gdy skończyłam tę książkę byłam zdruzgotana - PRZECIEŻ ONA NIE MOGŁA SIĘ TAK SKOŃCZYĆ - jednak okazało się, że ma kolejne części, które zwyczajnie nie zostały w Polsce wydane.