-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik243
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2015-12-07
2008-06-20
2010-08-30
2013-04-24
Przeczytałam autobiograficzną wstrząsającą historie- Jacqueline Pascarl - Gillespie "Kiedyś byłam księżną" i dalszą kontynuację losów autorki "Ponieważ byłam księżną". Jej losy z moimi bardzo dziwnie się przeplatały, chociaż daleko mi do księżnej ani nigdy takich aspiracji nie miałam, ale ona też nie była zainteresowana aby być tą księżną, którą została na krótki czas. Bardzo poruszyła mnie jej historia. Młodsza ode mnie dokładnie o dziesięć lat, ale dzieci rodziłyśmy mniej więcej w tym samym czasie, moje córki urodziłam w 1981- Kasie i 1983 - Iwonę, ona 1983 - syna Iddina a 1985 - córkę Shah. Jack po czterech latach, kiedy przeżywała kryzys swojego małżeństwa i opuściła kraj męża wraz ze swoimi dziećmi do swojego rodzinnego kraju Australii a później w 1992 przeżywała koszmar wprowadzenia swoich dzieci przez męża, bez możliwości żadnego kontaktu latami, ja żyłam sobie spokojnie, szczęśliwa, że mam moje najukochańsze córeczki obok siebie, one dawały mi tyle siły, światła. Zawsze żyłam przede wszystkim dla nich, tak bardzo lubiłam patrzeć na nie, jakie są mądre, piękne, taka byłam z nich dumna, kiedy wychodziły z domu, zawsze jak byłam w domu i mogłam, wyglądałam przez okno dokąd nie zniknęły mi z oczu. Wtedy nie pomyślałam, że może być inaczej. A gdzieś w innej części świata inna matka przeżywała swoją tragedie. Jednak Jack po czternastu długich latach walki o odzyskanie swoich dzieci, udało się. Doczekała się spotkania i ujrzenia swoich dzieci. Już jako dorosłe osoby udało im się skontaktować z matką w 2006. Wtedy niestety w moim życiu nastąpiła największa tragedia i przeżywałam największy koszmar po tym jak Kasia odeszła na zawsze w 2005. Czytając opis spotkania na lotnisku Jack ze swoją córką Shah, ryczałam na cały regulator i dalej wyję i ryczę , one ryczały ze szczęścia, ja z rozpaczy, z tęsknoty i chyba z zazdrości, że one miały taką możliwość, że warto było czekać nawet te czternaście lat i żyć nadzieją, aby usłyszeć te pełne tęsknoty Maaaaammmmuuuuśśśś!!!! w uszach słyszę ten wibrujący dźwięk głosu, tak chciałabym to usłyszeć z ust mojego dziecka. Wyobrażam sobie, czuję to, widzę je, jak przylepiły się do siebie i szlochały ze szczęścia, całe mokre od łez, zmieniając tylko strony przytulania, tak na zmianę, kiedy już kości bolały z emocji i przeżyć. Mogłabym na to czekać nawet milion, trylion lat... Niestety, za mojego życia na ziemi nie mogę na to liczyć, choćbym i sto lat żyła... Za taką chwilę oddałabym wszystkie skarby świata . Czuję tylko tą wszechogarniającą, dogłębną pustkę, nie mogę powiedzieć mojej córeczce Kasieńce, jak bardzo ją kocham, jak tęsknię za nią, jak bardzo mi jej brakuje. Czuję twoją śliczną główkę, kiedy położyłaś mi się na kolanach w szpitalu kiedy byłaś już osłabiona,[...] pełna wiary, że przy mnie jesteś bezpieczna i nic ci się nie stanie, o czym cię zapewniałam, zaufałaś mi a ja zawiodłam... zawiodła.. zawiodłam jako matka.. nigdy nie będę mogła Cię przytulić, pocieszyć.. Moje córki to największy dar od życia który dostałam, tylko dlaczego musiałam się tym darem podzielić????????? Kocham Cię córeńko przeogromnie, nieskończenie, nic i nigdy tego nie zmieni!!!
Przeczytałam autobiograficzną wstrząsającą historie- Jacqueline Pascarl - Gillespie "Kiedyś byłam księżną" i dalszą kontynuację losów autorki "Ponieważ byłam księżną". Jej losy z moimi bardzo dziwnie się przeplatały, chociaż daleko mi do księżnej ani nigdy takich aspiracji nie miałam, ale ona też nie była zainteresowana aby być tą księżną, którą została na krótki czas....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-02-16
Jestem pod ogromnym wrażeniem po przeczytaniu książki „Marzyłam o Afryce” Kuki Gallmann, którą napisała pod wpływem swoich przeżyć. Dawno nie natrafiłam na tak poruszającą mnie biografię, mimo tylu, które przeczytałam wciągu ostatnich kilku lat. Autorka już w dzieciństwie zainspirowana opowieściami swojego ojca o Afryce, wiedziała, że kiedyś musi tam być. Kiedy zdecydowała się opuścić Włochy w 1972, po długim trwającym 3 lata leczeniu urazów po tragicznym wypadku w którym uczestniczyła, z którego ledwo uszła z życiem i zamieszkać wraz z rodziną w Kenii, nie przestraszyła się ani nieprzyjaznego klimatu ani środowiska pełnego dzikich, egzotycznych zwierząt i dzikiej roślinności. Od samego początku wiedziała, że jest to miejsce dla niej, w którym będzie ich dom. Stworzyli wraz z mężem ciepły dom w sercu Afryki w Kenii, w otoczeniu przyrody i dzikich zwierząt, udało im się przeżyć parę cudownych lat i poczuć smak szczęścia. Kiedy spełniało się ich kolejne marzenie, a przede wszystkim marzenie jej męża Paula, spodziewali się dziecka w 1980, Paulo ginie w wypadku samochodowym na 5 miesięcy przed urodzeniem Svevy. Ta tragedia nie załamała jej jednak , ani przez chwilę nie poddała się, biorąc na siebie odpowiedzialność za siebie, dzieci i problemy, które musiała samotnie udźwignąć. Swojego postanowienia nie zmieniła zostając na ziemi, którą pokochali oboje. Wiedziała, że postępuje zgodnie z życzeniem męża, zostając właśnie tu, w miejscu, które nazywali swoim domem. Jednak to nie był koniec jej bólu i rozpaczy po stracie męża, prawie dokładnie trzy lata później w 1983, umiera jej siedemnastoletni , ukochany syn Emanuel, który swoją życiową pasję – zbierania, obserwacji i hodowli węży – przepłacił życiem. Jej świat się zawalił z łomotem.
I właśnie chyba dlatego czytając tą książkę tak mną wstrząsnęło, ponieważ jak nikt inny, rozumiem jej ból , rozpacz i cierpienie. Straciłam również swoje dziecko, moją ukochaną córeczkę , moją 24 letnią Kasieńkę, mój klejnot najcenniejszy, mój świat również się zawalił, tylko 22 lata później w 2005. Moja córeńka również miała tak wiele pasji, ciekawa świata, pełna planów, marzeń, mając tyle lat, wydaje się być nieśmiertelnym, a jednak dosięgła ją choroba, zaatakowała znienacka z taką siłą, nie dając jej żadnych szans na przeżycie. Kończyła studia – filologię angielską, wybitna studentka, za swoje osiągnięcia została wysłana na roczne stypendium do Anglii. Moje córki to przecież moje najcenniejsze klejnoty, które posiadałam, obie były całym moim życiem, byłam taka z nich dumna, nie posiadałam się z radości, kiedy widziałam je obie tak doskonale sobie radzące i dogadujące się. To ja uczyłam się od nich, tak wiele razy, patrząc na nie lub słuchając ich, zadawałam pytania – A skąd ty to wiesz? Gdzie się tego nauczyłaś? Były doskonałymi samoukami. Kasia zawsze była wzorem dla swojej młodszej siostry, była jej guru i zawsze podążała jej śladami. Kasia mogła być bardzo dobrą dziennikarką, ponieważ potrafiła znakomicie i błyskawicznie nawiązywać kontakt ze wszystkimi, ze starym i młodym, mądrymi i inteligentnymi, ilekroć widzę jakiś ciekawy program, wywiad czy artykuł, zawsze widzę moje dziecka, miała takie lekkie pióro, mogła spokojnie książki pisać. Pisząc jakieś opracowania zawsze miała problem, że jak miała umieścić na 5 stronach to wychodziło jej 7 i był problem co usunąć, bo było jej szkoda tego co wymyślila. Tyle marzeń i planów niestety nigdy już się nie spełni. Tymi moimi najcenniejszymi klejnotami niestety musiałam się podzielić , na życie anielskie i ziemskie. I tak trwam teraz między niebem a ziemią. Moje serce roztarte, nie wiem gdzie moje miejsca.
Pani Kuki potrafiła tak opisać słowami i przekazać nam czytelnikom, wszystkie swoje myśli, doznania i odczucia, które wtedy przeżyła i dlatego jestem jej za to bardzo wdzięczna, ponieważ sama nie potrafiłam i nie potrafię tego dokonać. Czytając to co napisała po śmierci swojego syna, to tak jakby znała moje myśli i przeżycia tych najtragiczniejszych chwil, dni, czasu, które obydwom nam było dane poczuć na własnej skórze, kiedy nasze dzieci odchodziły. Każde jej słowo, wyraża również mój ból, rozpacz, cierpienie. Żałuję bardzo, czasu, którego nie poświęciłam więcej mojemu dziecku, chyba jestem nawet zazdrosna o czas, który Kuki po śmierci swojego syna, spędziła przy nim, tą całą noc. Ja chyba nie chciałam tego zaakceptować, że moje dziecko nie żyje i zostawiłam ją wtedy samą tam gdzieś … Powinnam wtedy zostać przy niej , powinnam, powinnam.. to było przecież moim matczynym obowiązkiem, mogłabym chociaż jeszcze trochę pobyć z nią, potrzymać ją w ramionach.. już potem nie miałam i nie mam takiej możliwości. Dla mnie przecież również czas się zatrzymał. Później nastąpił już tylko najkoszmarniejszy okres moje życia. Moje myśli były czarne, moje sny były czarne, nawet kiedy udało mi się zasnąć, szybko budząc się, wiedziałam, że moje dziecka nie ma, nigdzie jej nie ma, nie wiedziałam co mam robić, czym się zająć, o czym myśleć, przecież jej nie ma, mojego dziecka nie ma. Czas tylko pozwala oswoić się z bólem, z którym musimy nauczyć się żyć.
Podziwiam autorkę, że potrafiła tak dobrze przekazać swoje i moje uczucia i mimo tragedii jakie przeżyła, potrafiła przemienić swój ból, cierpienie w coś pożytecznego i uczynić tak wiele dla Afryki, przyrody, natury i jej mieszkańców. Potrafiła również zaszczepić miłość do Afryki, do walki o naturalne środowisko swojej córce Sveva Gallmann . Obie stały się wspaniałymi ambasadorami Kenii na świecie. Ich Fundacja „The Gallmann Memorial Foundation” założona przez Kuki Gallmann w roku 1984, ku pamięci swoich ukochanych mężczyzn – męża Paula i syna Emanuela, których w tak krótkim czasie straciła, działa i naprawdę tak wiele robi dla ochrony przyrody, utrzymania naturalnego środowiska, walczą z tak wszechobecnym kłusownictwem a także dla samych mieszkańców Kenii, ucząc ich, że można żyć inaczej, organizując im zawody sportowe, zachęcając i ucząc mieszkanki , jak mogą wykorzystać swoje umiejętności manualne i fizyczne. Pani Kuki Gallmann może i na pewno jest dumna ze swojej córki Svevy. Ich - ojciec i brat Svevy, mąż i syn – Kuki, również na pewno patrząc na nich z góry, pękają z dumy, to oni dali siłę i przekazali tą moc nadzwyczajną, moc z niebios, aby się nie poddawać, mimo tego, że wydaje się, że nie da się podołać wyzwaniom. Obie panie Gallmann stały się dla mnie inspiracją, chciałabym choć trochę mieć ich siłę i moc i móc zrobić coś dla innych. Żałuję, że nie mogę zrobić tyle ku pamięci mojej Kasi, ile zrobiła Kuki dla swojego Ema.
Jestem pod ogromnym wrażeniem po przeczytaniu książki „Marzyłam o Afryce” Kuki Gallmann, którą napisała pod wpływem swoich przeżyć. Dawno nie natrafiłam na tak poruszającą mnie biografię, mimo tylu, które przeczytałam wciągu ostatnich kilku lat. Autorka już w dzieciństwie zainspirowana opowieściami swojego ojca o Afryce, wiedziała, że kiedyś musi tam być. Kiedy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2012-10-26
2015-05-19
2013-08-31
Bardzo ciekawie i dostępnej formie opowiedziane losy pani Karoliny w czasie wojny wywiezionej z rodziną jak tysiące polaków na Sybir. Aż trudno pojąć, że człowiek potrafi tyle przeżyć, takie piekło syberyjskie a w końcu dostosować się do tych nieludzkich warunków, podejmować próby przetrwania i radzenia sobie z przeżyciem. Choć już przeczytałam relacje i wspomnienia paru innych ludzi, którzy również przeżyli ten syberyjski koszmar a później tą wędrówkę powrotów, tutaj autorka tak ładnie opisała zorganizowane przez Aliantów obozy przejściowe dla polaków w Azji i Afryce, że jestem zaskoczona i zdziwiona, że tak wszystko nawet to dość dobrze działało w czasie wojny. Bardzo dobrze zostały przygotowane i zorganizowane obozy, kolonie dla Polaków w Afryce, Kenii, że ludzie mogli spokojnie żyć z daleka od okrucieństwa wojny i przeczekać do zakończenia. Jestem wdzięczna pani Kaczorowskiej za podzielenie się wspomnieniami a autorce pani Walentynowicz za pięknie ujęte w słowa, od których nie mogłam się oderwać i żałując, że to już koniec..
Bardzo ciekawie i dostępnej formie opowiedziane losy pani Karoliny w czasie wojny wywiezionej z rodziną jak tysiące polaków na Sybir. Aż trudno pojąć, że człowiek potrafi tyle przeżyć, takie piekło syberyjskie a w końcu dostosować się do tych nieludzkich warunków, podejmować próby przetrwania i radzenia sobie z przeżyciem. Choć już przeczytałam relacje i wspomnienia paru...
więcej mniej Pokaż mimo to2009-04-01
2012-04-04
Podziwiam mądrość i dojrzałość Isabell jak również tej kochającej się rodziny. Dane im było przeżyć ten rok aby przygotować się na odejście ukochanego dziecka. Wywołało to we mnie tyle wspomnień i łez, przemyśleń, zabrakło nam tego czasu, gdy odchodziła moja ukochana córeńka, tyle słów nie wypowiedzianych, milości nieokazanej, jak bardzo ważna była w naszym życiu, ile dla nas znaczyła, jak bardzo jej brak, zabrakło czasu na pożegnanie ...
Podziwiam mądrość i dojrzałość Isabell jak również tej kochającej się rodziny. Dane im było przeżyć ten rok aby przygotować się na odejście ukochanego dziecka. Wywołało to we mnie tyle wspomnień i łez, przemyśleń, zabrakło nam tego czasu, gdy odchodziła moja ukochana córeńka, tyle słów nie wypowiedzianych, milości nieokazanej, jak bardzo ważna była w naszym życiu, ile dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-31
2014-08-21
Jak przewrotne mogą być losy ludzkie ... Bardzo ciekawie opisane losy młodej dziewczyny i jej rodziny, okazuje wszystko można w życiu przeżyć, ważne przede wszystkim jak można sobie poradzić z trudnościami jakie spotykamy na swojej drodze. Okazuje się, że życie nie może być zbyt piękne, a takie było autorki w pewnym momencie w Iraku, piękne dzieciństwo, kochający rodzice, prezenty, podróże, lecz gdy jest zbyt dobrze, to należy się bać, aby zbyt szybko się nie skończyło. Autorka po pięknym okresie dzieciństwa, przeżyła koszmar po porzuceniu przez ojca, zostawieniu na pastwę losy - wśród nieprzyjaznego środowiska arabskiego kobietom, matki i trzech małych dziewczynek, równocześnie w tym okresie w Iraku rozgrywały się działania wojenne. Nie łatwe też było życie w komunistycznej Czechosłowacji, które przyszło jej wieść po opuszczeniu Iraku. Dopiero we Włoszech autorce udało się odnaleźć swoje miejsce.
Jak przewrotne mogą być losy ludzkie ... Bardzo ciekawie opisane losy młodej dziewczyny i jej rodziny, okazuje wszystko można w życiu przeżyć, ważne przede wszystkim jak można sobie poradzić z trudnościami jakie spotykamy na swojej drodze. Okazuje się, że życie nie może być zbyt piękne, a takie było autorki w pewnym momencie w Iraku, piękne dzieciństwo, kochający rodzice,...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-02
Bardzo solidnie i wiarygodnie opisana historia porwania autorki przez piratów somalijskich. Sytuacja w której za nic nie chcielibyśmy się znaleźć. Okazuje się, że są takie miejsca na świecie jak Somalia, państwo bezprawia, gdzie porwania dla okupu nie są niczym nadzwyczajnym i dla niektórych jest to sposobem na życie.
Bardzo solidnie i wiarygodnie opisana historia porwania autorki przez piratów somalijskich. Sytuacja w której za nic nie chcielibyśmy się znaleźć. Okazuje się, że są takie miejsca na świecie jak Somalia, państwo bezprawia, gdzie porwania dla okupu nie są niczym nadzwyczajnym i dla niektórych jest to sposobem na życie.
Pokaż mimo to2013-07-04
2012-12-19
.. autor pyta mamę - czy my jesteśmy w piekle a o tym nie wiemy? Czytając tą książkę, zastanawiam się, jakie piekło musieli przeżywać, ci wszyscy ludzie, wyrwani ze swoich cieplych domow i deportowani na na ta nieprzyjazna ziemie pustych az po horyzont stepow, te matki z małymi dziećmi, które czuły się odpowiedzialne za los i przeżycie swoich dzieci. Z jaką determinacją musieli walczyć o swoje życie i przetrwanie na tej nieludzkiej i nieprzyjaznej ziemi, cierpiąc głód, brud, zimą ogromne mrozy, latem upały.
Naprawdę książka godna polecenia, kawałek naszej historii przekazany w sposób bardzo ciekawy i przekonywujący, oczami malego chlopca . Czyta sie z zapartym tchem.
.. autor pyta mamę - czy my jesteśmy w piekle a o tym nie wiemy? Czytając tą książkę, zastanawiam się, jakie piekło musieli przeżywać, ci wszyscy ludzie, wyrwani ze swoich cieplych domow i deportowani na na ta nieprzyjazna ziemie pustych az po horyzont stepow, te matki z małymi dziećmi, które czuły się odpowiedzialne za los i przeżycie swoich dzieci. Z jaką determinacją...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-07-15
Choć wydawałoby się, że to nie dla mnie ta pozycja, bo przecież nie mam żadnych nałogów, nic bardziej mylnego, okazało się, że właśnie tu odnalazłam to czego od dawna szukam. Od dawna, odkąd szukam w książkach jakiegoś wyjaśnienia sensu naszego istnienia na ziemi, to właśnie pan Henryk chyba najbardziej przywraca mi wiarę w Boga. Przeczytałam tą historię jego życia z ogromnym zainteresowaniem i uwagą, nie chcąc pominąć żadnego zdania ani słowa. Nikt bardziej mnie nie przekonał w działaniu i istnieniu Boga w naszym życiu. Bóg wybiera wszystkich, ale nie wszyscy wybierają Boga. Muszę zakupić sobie tą książkę i mieć ją w zasięgu, aby wracać do niej w chwilach zwątpienia. Dziękuję panie Henryku.
Choć wydawałoby się, że to nie dla mnie ta pozycja, bo przecież nie mam żadnych nałogów, nic bardziej mylnego, okazało się, że właśnie tu odnalazłam to czego od dawna szukam. Od dawna, odkąd szukam w książkach jakiegoś wyjaśnienia sensu naszego istnienia na ziemi, to właśnie pan Henryk chyba najbardziej przywraca mi wiarę w Boga. Przeczytałam tą historię jego życia z...
więcej Pokaż mimo to