Czerwona prokurator. Opowieść o przemocy, władzy i korupcji w Chinach Xiao Rundcrantz 7,4
ocenił(a) na 75 lata temu „Jesteśmy łagodni dla tych, którzy przyznają się do winy i surowi dla tych, którzy zaprzeczają” - oto naczelne motto chińskiego wymiaru sprawiedliwości. Afisze z takim sloganem wisiały, a może nadal wiszą, w każdym chińskim więzieniu, a w szczególności pokojach przesłuchań, gdzie „czerwoni prokuratorzy” egzekwowali surowe prawa komunistycznego państwa. Ale aby zrozumieć, co slogan ten oznaczał w praktyce, warto sięgnąć po wspomnienia Xiao Rundcrantz, Chinki, która w wieku niespełna osiemnastu lat zaczęła pracę w chińskim wymiarze sprawiedliwości jako prokurator. Jej kariera, oraz wielu innych osób opisanych w książce, wymyka się naszym standardom - nie do pomyślenia jest bowiem, aby w europejskich uwarunkowaniach powierzyć tak odpowiedzialną rolę młodej dziewczynie, w dodatku bez gruntownej wiedzy i wieloletniego doświadczenia. Mówimy przecież o funkcji społecznej, w której kompetencji jest decydowanie o ludzkim życiu!
Takich zderzeń odmiennych standardów z pewnością w tej książce jest o wiele więcej, co sprawia, że „Czerwona prokurator” to bardzo interesująca pozycja. Autorka posługuje się bardzo prostym i konkretnym językiem, a więc kolejne strony pochłania się niemal błyskawicznie. Książka naprawdę wciąga, aczkolwiek od razu trzeba zaznaczyć, że brak w niej jakiejś głębszej analizy chińskiej rzeczywistości. Wiadomo, korupcja, przemoc, wyzysk, niesprawiedliwość – na to wszystko autorka wskazuje w swoich wspomnieniach i podaje na to konkretne przykłady, ale na tym właściwie kończy. Nie próbuje stawiać diagnozy, nie szuka odpowiedzi na pytanie „dlaczego tacy jesteśmy?”. Z tego też powodu czytelnik właściwie ani na chwilę nie musi intelektualnie „przystanąć” podczas lektury, chyba że każe mu to uczynić jego wewnętrzna wrażliwość.
Szczerze powiedziawszy postać autorki jakoś nie budzi mojej sympatii. Nie można zaprzeczyć, że jest to dziewczyna wessana przez system, która ma liczne wątpliwości odnośnie zasad jego funkcjonowania. Zderza się z zastaną rzeczywistością, ale nie jest to typ altruistycznej buntowniczki. Jeśli podejmuje walkę z otoczeniem, to tylko w reakcji na własną sytuację i zawiedzione oczekiwania. Jej wola zmiany stosunków społecznych nie wykracza poza to. Prezentowana tutaj postawa znana jest z każdego systemu opresji, w którym ktoś przecież musi być trybikiem w wielkiej machnie. „Jeśli nie będę to ja, to z pewnością będzie to ktoś inny. Dlaczego zatem mam zrezygnować i oddać lepsze życie?”. Nie należy oczywiście tego poglądu traktować jako zarzutu wobec Xiao. To tylko stwierdzenie faktu, który wyniknął z konkretnych uwarunkowań chińskiego społeczeństwa. Wystarczy poczytać fragmenty dotyczące wychowania przyszłej prokurator przez jej rodziców, aby zrozumieć przyczyny takiej postawy. Co więcej, oddać trzeba, że w tej konkretnej osobowości ukształtowała się wrażliwość zdolna do dostrzeżenia wad otaczającego ją świata. Wrażliwość ta ostatecznie wygrała, czego dowodem jest emigracja autorki do Szwecji. Wcześniej jednak przez wiele lat służyła interesom partii. Tak, to skomplikowane meandry ludzkich wyborów, o których czasami decydują naprawdę drobne zdarzenia z przeszłości. Pierwsze wrażenie, traumatyczne przeżycia, wpływ kogoś wyjątkowego – nieraz tylko tyle wystarczy, aby w człowieku obudziło się coś, co nazywamy sumieniem. Sądzę, że budzi się ono tylko w tych, którzy potrafią zadać samemu sobie pytanie „dlaczego?”.
Jeśli chodzi o realia chińskiego wymiaru sprawiedliwości, to nie sądzę, aby celowe było streszczanie historii przedstawionych w książce. Najlepiej po prostu ją przeczytać. Natomiast chciałem na marginesie poruszyć coś, co w sumie jest największą korzyścią, jaką odniosłem z lektury. Otóż na kilku kartach książki Xiao przedstawia swoje wspomnienia z okresu, gdy została oddelegowana na wieś w celu „ograniczania przyrostu naturalnego”. Chodzi oczywiście o realizację słynnej doktryny jednego dziecka, która miała zapobiec problemowi przeludnienia kraju. W teorii mamy do czynienia z logicznym aktem wewnętrznej polityki Chin. Przypuszczam jednak, że, podobnie jak ja, nikt tak naprawdę nie zadał sobie trudu, aby zrozumieć, na czym właściwie ta polityka polegała w praktyce i co ona realnie oznaczała! I tutaj przychodzi nam z pomocą Xiao Runderantz, której wspomnienia w tym zakresie są niczym grom z jasnego nieba. Gdy czyta się opisy akcji „grupy roboczej” wymierzone w „przestępców”, tj. wielodzietne rodziny, po prostu brakuje słów. Wysokie grzywny nakładane za „ponadnormatywne dzieci” to w sumie najłagodniejszy przejaw restrykcyjnej polityki jednego dziecka. Co bowiem powiedzieć o przymusowej aborcji w ósmym miesiącu ciąży?! Albo o przymusowej sterylizacji kobiet? Albo wreszcie o karnym wysadzeniu w powietrze wieloletniego dorobku rodziny za to, że posiadała ona liczbę dzieci niezgodną z polityką partii? Historie te po prostu nie mieszczą się w głowie! Uwzględnijmy fakt, że mówimy o kraju zamieszkałym przez ponad miliard ludzi, a zrozumiemy skalę ludzkiego cierpienia, gdy naturalne popędy i wiekowe przyzwyczajenia stoją w sprzeczności z założeniami odgórnej inżynierii społecznej. Ale czy samo założenie należy potępić? Oto jest dylemat. Problem ten pokazuje, jak skomplikowana jest nasza rzeczywistość i jak bardzo ogólne hasło trzeba napełnić konkretną treścią, aby w pełni poznać daną sprawę.
„Czerwona prokurator” to na pewno pozycja, która pozwala nieco lepiej zrozumieć Chiny. Oczywiście pokazuje tamtejsze społeczeństwo w wyjątkowo negatywnym świetle, co na pewno nie jest jego rzeczywistym obrazem. Opisane w książce procedery korupcji i naginania prawa mogą bowiem wystąpić w każdym innym kraju na świecie, ale w Chinach są one szczególnie drastyczne z racji kulturowych. Chińskie podejście do zagadnienia wspólny jest bowiem o wiele mocniej przesiąknięte poczuciem nadrzędności całości na jednostką i daleko mu do europejskiego pluralizmu i kultu indywidualności. To także odmienna kultura prawna, która w Europie służy jednostce, podczas gdy w Chinach jest narzędziem państwa. Te dwa skrajnie odmienne sposoby postrzegania praworządności muszą tłumaczyć, dlaczego nasze wzajemne porozumienie jest tak trudne.