Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach: , ,

Do ok 80 strony nudna jak flaki z olejem... Męczyłam się strasznie podczas lektury. Na szczęście później akcja zaczęła się rozkręcać i tak się wciągnęłam, że pochłonęłam ją na jeden raz!

Do ok 80 strony nudna jak flaki z olejem... Męczyłam się strasznie podczas lektury. Na szczęście później akcja zaczęła się rozkręcać i tak się wciągnęłam, że pochłonęłam ją na jeden raz!

Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Znacie to uczucie, kiedy jak najszybciej chcecie przeczytać książkę, ale jednocześnie macie ochotę dawkować sobie tę przyjemność tak, by trwała jak najdłużej? Jeśli tak, to już wiecie co czułam podczas lektury drugiej części serii o łowiskach. Gdyby jednak nie przekonał Was ten argument wystarczająco, to dodam jeszcze, że rzadko się zdarza, aby drugi tom był lepszy od pierwszego - a ten jest! Dlatego premiera trzeciego, będzie dla mnie dniem wyjątkowo oczekiwanym!
A cóż takiego zaserwowała nam autorka tym razem? Przede wszystkim miejsce, którego opis jest tak niezwykły, że cały czas miałam wrażenie jakbym tam była. Łowiska odczuwamy wszystkimi zmysłami. Nigdy nie lubiłam opisów przyrody, jednak tutaj tworzą całą atmosferę. A ta jest niezwykła - mroczna, tajemnicza, niebezpieczna. Jednocześnie odpycha i przyciąga. Nie można się jej oprzeć. Czujemy, że w powietrzu czai się coś złego, ale kuszenie jest tak intensywne, że nie możemy mu się przeciwstawić.
Cała historia wciąga nas od pierwszych stron. Jeśli zaczniemy, jesteśmy straceni, za nic nie będziemy w stanie się oderwać. Wielkim atutem jest niebanalna fabuła, intrygująca tajemnica i nietypowy wątek miłosny, który zauroczy nawet przeciwników epizodów romansowych w powieściach. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak z pozornie prostej fabuły i znanego schematu, autorka stworzyła coś tak niebanalnego! Z pewnością ogromna w tym zasługa otoczki: sekrety, rodzinne tajemnice, mrok łowisk i trójka bohaterów, którzy stanowią centrum całej akcji - ich wzajemne relacje wciąż się zmieniają zaskakując czytelnika. Mamy kilka pikantnych scen, ale podobnie jak w części pierwszej, zostały pokazane z wyczuciem. Nie ma co się nastawiać na Pana Greya. I całe szczęście, bo Paweł i Robert to nieporównywalnie ciekawsze postaci! Obydwaj są tak intrygujący, że przez całą lekturę nie mogłam wytypować swojego faworyta. Paweł jest mroczny, tajemniczy i nieprzewidywalny. Majce ciężko jest go rozgryźć mimo związku, który ich łączy. To taki typ, który pociąga wiele kobiet. Robert natomiast to idealny materiał na męża - spokojny opanowany, troskliwy. Ktoś, na kim można polegać w każdej sytuacji. Obydwaj zostali świetnie opisani i mimo różnic budzą sympatię czytelnika. Kojarzą mi się nieco z braćmi z serialu "Pamiętniki wampirów". Trochę inaczej sprawa wypada z Majką. Mnie osobiście odrobinę irytowała. Nie wiem z czego to wynika, być może wypada ona blado przy wyjątkowo charakternych braciach. Bohaterka jest dość nijaka, czasem wręcz wkurzająca, a z nią samą także decyzje, które podejmuje.
"Mroki łowisk" trudno jest podciągnąć pod jeden konkretny gatunek. Wydawałoby się, że to kolejne babskie czytadło o trudnym związku. Lektura lekka, łatwa i przyjemna. Nic bardziej mylnego! Przyjemność odbioru co prawda jest, i to ogromna, ale trzeba naszykować się, że wkroczymy na bardzo mroczny teren, a historia, która się z nim wiąże, przyprawia o gęsią skórkę... Dla mnie, fanki powieści grozy, jest to ogromna niespodzianka! Nie znajdziecie tu słodkich scen, które czasem przyprawiają czytelników o mdłości. W tej chwili powieści Anny Kasiuk są dla mnie numerem jeden wśród "kobiecej literatury obyczajowej". Czego możemy się jeszcze spodziewać? Zaskakujących zwrotów akcji - wydarzenia oraz uczucia bohaterów, zmieniają się jak w kalejdoskopie. Przygotujcie się na wzruszenia i osobiste dramaty postaci, które poruszą wrażliwą stronę duszy nawet największych twardzieli.
Tak bardzo chciałabym się tam znaleźć... Jeśli istnieje takie miejsce, dajcie znać!
Jak można było się spodziewać, pisarka kończy powieść w najmniej oczekiwanym momencie. Chciałabym móc dorwać się do kolejnego tomu, ale niestety, jeszcze przyjdzie mi trochę poczekać! Jestem pewna, że wbije mnie w fotel. Autorka bowiem, wbrew wszelkim zasadom, drugim tomem przebiła pierwszy, który już wtedy wysoko postawił poprzeczkę! Z niecierpliwością czekam na zakończenie tej niezwykłej historii i jeszcze raz gratuluję Pani Annie wyjątkowej wyobraźni i talentu do budowania niepowtarzalnej atmosfery w powieści.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Znacie to uczucie, kiedy jak najszybciej chcecie przeczytać książkę, ale jednocześnie macie ochotę dawkować sobie tę przyjemność tak, by trwała jak najdłużej? Jeśli tak, to już wiecie co czułam podczas lektury drugiej części serii o łowiskach. Gdyby jednak nie przekonał Was ten argument wystarczająco, to dodam jeszcze, że rzadko się...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Wielokrotnie podkreślałam, że mamy świetnych polskich autorów kryminałów. Każde kolejne odkrycie, tylko mnie utwierdza w tym przekonaniu. Jak możecie się łatwo domyślić, pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Rogali uważam za wyjątkowo udane.
Czym wyróżnia się ta powieść na tle innych kryminałów? Mamy tu zbrodnię, śledztwo i rozwiązywanie zagadki, ale także bardzo ważny wątek społeczny. Życie bohaterów zostało opisane równie ciekawie, co sprawa kryminalna. Autorka poruszyła istotną kwestię, która co jakiś czas zostaje podjęta w mediach, jednak w literaturze nie została jeszcze wyeksploatowana. Sprawa dotyczy publikacji zdjęć dzieci na portalach społecznościowych. Rodzice uwielbiają chwalić się swoimi pociechami. Nie ma w tym nic złego, o ile zachowamy zdrowy rozsądek i zdamy sobie sprawę z zagrożeń płynących z takich działań. Są osoby, które nie upubliczniły ani jednego zdjęcia dziecka, ale i takie, które robią to nawet kilka razy dziennie. Niestety, w internecie nic nie ginie, musimy być świadomi tego, że na fotografie trafią niepowołane osoby. Tak właśnie było w przypadku głównych bohaterek. Kto i dlaczego postanowił je za to ukarać, na te pytania nie uzyskamy szybko odpowiedzi. Autorka bowiem tak sprytnie poprowadziła akcję, że nawet najwięksi fani kryminałów będą musieli dobrze pogłówkować! To ogromna zaleta powieści. Do samego końca nie byłam pewna kto jest winny. Po drodze moje typy wciąż się zmieniały - jednym słowem, dałam się wodzić za nos.
Chciałabym jeszcze odnieść się ogólnie do zakończeń w powieściach kryminalnych. Po pierwsze nie lubię kiedy morderca prawie w ogóle nie pojawia się w książce. Nie mamy wtedy okazji żeby wzbudzić w sobie jakiekolwiek uczucia w stosunku do jego postaci. Kiedy na końcu okazuje się, że to właśnie on jest winny, nie robi to na nas specjalnego wrażenia. Częściej obstawiamy bohaterów pierwszoplanowych niż tych, którzy pojawiają się sporadycznie lub praktycznie w ogóle. Na szczęście stosunkowo rzadko spotykam się z takim zabiegiem. Nie lubię również kiedy morderca ujawnia się zbyt szybko. Chyba, że to celowy zabieg, aby na przykład poznać jego punkt widzenia. Tutaj podciągnąć muszę niestety także te powieści, w których sami odgadujemy kto zabija. Jeśli stanie się to zbyt szybko, to albo jesteśmy w tym dobrzy i minęliśmy się z powołaniem, albo autor nie bardzo się starał przy tworzeniu całej intrygi.
Autorka "Dobrej matki" trzyma nas w niepewności do samego końca! Naprawdę trudno zgadnąć kto zabija i jaki ma motyw. W tej kwestii absolutnie do niczego nie można się przyczepić. Sporo takich mocnych stron odnajdziemy w powieści. Przede wszystkim czyta się ją bardzo dobrze. Akcja cały czas posuwa się płynnie do przodu, nie ma przestojów, wciąż coś się dzieje. Naprawdę trudno się oderwać! Kolejną mocną stroną są bohaterowie. Realistyczni, którzy tak jak my mają swoje słabości. Nie da się ich nie polubić, są naprawdę sympatyczni. Również psychologia postaci jest na najwyższym poziomie.
Nie znam się na prowadzeniu śledztwa, swoją wiedzę czerpię jedynie z kryminałów, jednak zwróciłam uwagę, że tutaj wszystko wydaje się wyjątkowo realistyczne. Policjanci powoli, krok po kroku, odkrywają kolejne wskazówki. Nie wpadają nagle w cudowny sposób na rozwiązanie, ale spędzają kolejne godziny na mozolnej pracy, aby dotrzeć do prawdy. W celu znalezienia winnego zostawiają wszystko, wraz z życiem prywatnym. Mam nadzieję, że w rzeczywistości policjanci są równie ambitni...
Podczas lektury miałam nieodparte wrażenie, że coś ważnego ominęłam. Zastanawiały mnie wtrącenia, których nijak nie mogłam dopasować do fabuły. Okazało się, że miałam rację. "Dobra matka" to druga część cyklu, czego wcześniej nie sprawdziłam. Nie przeszkadza to w żaden sposób w odbiorze, spokojnie można od niej zacząć. Niemniej zamierzam jak najszybciej zabrać się za "Zapłatę". Teraz jestem spokojna, książki Małgorzaty Rogali można brać w ciemno!
Na sam koniec zostawiłam coś, co mnie wyjątkowo zirytowało w powieści, a mianowicie jej zakończenie! Coś takiego powinno być karalne... Zanim pojawi się kolejna część, zdążę zapomnieć co wydarzyło się w finałowej scenie "Dobrej matki". To niestety częsty zabieg, który stosują ostatnio pisarze. Rozumiem, że z jednej strony ma on zachęcić do kupna kontynuacji, ale mnie osobiście wyjątkowo irytuje... Nie ujmuje to oczywiście całości, ale pozostawia lekki niesmak. Mimo wszystko, jestem pewna, że kolejna książka trafi na moją półkę od razu po premierze. Takich twórców trzeba promować, bo udowadniają oni, że polscy pisarze są piekielnie zdolni i w niczym nie ustępują promowanym kolegom z innych krajów.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Wielokrotnie podkreślałam, że mamy świetnych polskich autorów kryminałów. Każde kolejne odkrycie, tylko mnie utwierdza w tym przekonaniu. Jak możecie się łatwo domyślić, pierwsze spotkanie z twórczością Małgorzaty Rogali uważam za wyjątkowo udane.
Czym wyróżnia się ta powieść na tle innych kryminałów? Mamy tu zbrodnię, śledztwo i...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Po udanym "Jednym wieczorze w Paradise", którym autorka debiutowała na rynku wydawniczym, z niecierpliwością czekałam na jej kolejną powieść. Z jednej strony byłam pewna, że pozytywnie nas zaskoczy, z drugiej jednak pamiętałam, że poprzeczkę ustawiła sobie naprawdę wysoko. Teraz już wiem, że drugą książką utorowała sobie miejsce w pierwszym rzędzie, wśród topowych polskich autorek.
Część z Was może kojarzyć Magdę jako autorkę poczytnego bloga Przegląd czytelniczy. Sama często sięgałam po daną książkę, sugerując się zamieszczanymi tam recenzjami. Dobrze opracowane teksty oraz lekkie pióro sprawiają, że zagląda tam coraz więcej osób. Jest to o tyle istotne, że warsztat, który opanowała Magda podczas tworzenia swoich tekstów, znalazł odzwierciedlenie w jej powieściach. Jestem przekonana, że w wydawnictwie chcieliby mieć tylko takich autorów.
Przejdźmy zatem do samej książki. I tutaj muszę zacząć od najistotniejszej kwestii, a mianowicie emocji! Przechodzą one na czytelnika, oplatają go i nie opuszczają jeszcze długo po skończonej lekturze! Nie wyobrażam sobie, że można by było przeczytać "Stan nie! błogosławiony", po czym odłożyć go i zapomnieć. To jedna z tych powieści, które zostają z nami na dłużej, skłaniają do refleksji oraz zmuszają do zajęcia stanowiska w istotnej kwestii, nad którą prawdopodobnie nie zastanawiamy się na co dzień. To będzie doskonała pozycja dla wszelkich klubów dyskusyjnych. Podejmuje wiele ciekawych tematów, do których każdy z nas może odnieść się zupełnie inaczej.
Mimo iż w powieści dominuje kwestia macierzyństwa, poleciłabym ją nie tylko rodzicom. Chociaż prawdopodobnie ci będą przeżywali ją najbardziej, odnosząc się do swoich własnych sytuacji i doświadczeń. To idealna propozycja dla tych, którzy lubią mądre, skłaniające do refleksji, świetnie napisane powieści. Zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Jeśli jednak liczycie na lekką, łatwą i przyjemną historię, to szukajcie gdzie indziej. W tej książce jest jak w życiu, wszystko układa się pięknie, jednak nigdy nie wiemy, kiedy staniemy na rozdrożu i będziemy musieli wybrać kierunek, w którym podążymy.
Zatrzymajmy się na chwilę przy bohaterach. To naprawdę mocny element powieści. Świetnie scharakteryzowani, zarówno ci dobrzy, jak i źli. Autorka wyjątkowo skupiła się na psychologii postaci, dzięki temu jeszcze łatwiej jest nam przeżywać wszystko wraz z nimi. Osobiście jestem zachwycona główną bohaterką, ponieważ mamy bardzo podobne poglądy na różne sprawy. Chociaż patrząc na jej relację z matką stwierdzam, że chyba nie mam w sobie aż takich pokładów cierpliwości, spokoju i opanowania jak Pola. A stworzenie takiego charakterku jaki ma jej rodzicielka, to też nie lada wyczyn. Chociaż w tym kraju niestety można trafić na podobnych ludzi... Aby jeszcze bardziej zagłębić się w tę trudną relację matka - córka, Magda zastosowała ciekawy zabieg "powieści w powieści". Główna bohaterka pisze książkę, która jest dla niej swoistą terapią. Ukazuje jak bardzo toksyczny może być układ dwóch osób, które powinny być dla siebie najważniejsze. Ale mamy też pozytywnych bohaterów, takich jak mąż Poli, Jakub, czy jego babcia, Aniela. Udowadniają nam, że może istnieć idealne małżeństwo, a obca osoba ma szansę stać się bliższa sercu niż własna matka.
"Stan nie! błogosławiony" dopracowany jest w najdrobniejszym szczególe, także jeśli chodzi o zagłębienie się w tematykę ciąży, badań prenatalnych, czy chorób genetycznych. Z jednej strony Magda, jako matka dwójki dzieci, miała łatwiej, bo część zagadnień znała z autopsji. Z drugiej jednak strony, niektóre problemy, przed którymi postawiła bohaterkę, musiały i w niej wywołać niemałe emocje. Aborcja, której temat również został podjęty, jest od pewnego czasu dosyć popularnym zagadnieniem w naszym kraju. Tym bardziej książka wywoła zapewne wiele dyskusji.
Oprócz wspomnianych wcześniej wątków - chorób genetycznych, trudnych relacji z matką, czy też podejmowania ważnych decyzji - udało mi się wychwycić jeszcze jedną istotną kwestię. To pytanie, które co jakiś czas przewija się w mediach: czy każdy musi być rodzicem? Mam wrażenie, że wciąż funkcjonuje społeczny przymus zakładania rodziny. Ja osobiście uważam, że nie każdy musi nadawać się na rodzica i jeśli sam zdaje sobie z tego sprawę, to tym lepiej dla niego. Jedni odnajdują swoje szczęście w pracy, inni w pasjach, a jeszcze inni w dzieciach. Ważne, aby samemu decydować o tym, co jest dla nas najlepsze.
Bardzo mnie cieszy, że Magda tworzy już kolejne powieści, bo to jedna z tych autorek, której książki można brać w ciemno!

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Po udanym "Jednym wieczorze w Paradise", którym autorka debiutowała na rynku wydawniczym, z niecierpliwością czekałam na jej kolejną powieść. Z jednej strony byłam pewna, że pozytywnie nas zaskoczy, z drugiej jednak pamiętałam, że poprzeczkę ustawiła sobie naprawdę wysoko. Teraz już wiem, że drugą książką utorowała sobie miejsce w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Dawid Waszak to młody autor, który, jak sam twierdzi, "ma w duszy rocka". Nie mogło być inaczej, skoro urodził się w Jarocinie, mieście kojarzonym głównie z jednym - dobrą muzyką. W tej chwili na swoim koncie ma trzy książki, w tym "Czerwień obłędu", której akcja dzieje się w jego rodzinnej miejscowości. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Czy udane?
Zacznijmy od tego, że jest to powieść na jeden wieczór. Całość mieści się na zaledwie 176 stronach. Jako czytelnik wolę bardziej opasłe tomy, twórca natomiast musi wykazać się dużym talentem, aby usatysfakcjonować czytelnika tak krótką formą. W tym wypadku wszystko zostało maksymalnie skondensowane. Dużo treści, akcji i przemyśleń głównego bohatera. Rzecz dzieje się szybko, nie ma momentów na głębszą refleksję. Dorian doznaje wizji, które zapoczątkowują cały ciąg zdarzeń. Wydawałoby się, że to coś, czego moglibyśmy mu pozazdrościć. W końcu można dzięki nim uniknąć wypadku lub innych przeciwności losu. Ale czy rzeczywiście? Okazuje się, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wizje panoszą się w umyśle bohatera sprawiając, że traci rozeznanie co jest rzeczywistością, a co wytworem jego wyobraźni.
Książka wciągnęła mnie od samego początku. Cały czas coś się dzieje, a czytelnik nie może się doczekać co będzie dalej. Akcja pędzi do przodu w błyskawicznym tempie. Dla jednych będzie to zaletą, dla innych wadą. Ja nie jestem fanką długich opisów i thriller musi być dla mnie zwięzły, konkretny, z szybkimi zwrotami akcji. Całość napisana została lekkim, przystępnym językiem - można by wręcz rzec, potocznym. Dzięki temu bardziej możemy skupić się na tym, co chce nam przekazać główny bohater. Traktujemy go jak znajomego, który opowiada nam swoją historię. Zarówno ilość stron, jak i styl pisania sprawia, że spokojnie możemy podsunąć "Czerwień obłędu" komuś, kto nie czyta zbyt wiele.
Skupmy się przez chwilę na Dorianie. Od początku nie mamy problemu, aby się z nim identyfikować. Życie, które prowadzi, mogłoby należeć do wielu z nas. Rodzina, praca, pasje, większe bądź mniejsze problemy... Brzmi znajomo, prawda? To, że bohater jest jednocześnie narratorem, sprawia, że czujemy jakbyśmy czytali czyjś pamiętnik. Możemy zagłębić się w psychikę bohatera, poznać jego myśli, uczucia, a także rozterki. I tutaj pojawia się pierwsza rysa. Moim zdaniem objętość książki nie pozwala skupić się w wystarczający sposób na tych zagadnieniach. Akcja jest ważna, dobrze, że szybko posuwa się naprzód, ale to, co dzieje się w umyśle Doriana, jest równie ważne, o ile nie istotniejsze! Po skończonej lekturze czułam spory niedosyt. Niestety, mamy tu do czynienia z niewykorzystanym potencjałem. Ciekawi bohaterowie, o których chętnie poczytałabym więcej, doskonały pomysł na fabułę, która również mogłaby się rozwinąć, a także zakończenie, które niestety totalnie mnie rozczarowało. Sądzę, że książka zyskałaby wiele gdyby była o połowę grubsza. Mimo wszystko, uważam, że warto było spędzić z nią czas i nie wykluczam ponownego spotkania z twórczością Dawida Waszaka.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Dawid Waszak to młody autor, który, jak sam twierdzi, "ma w duszy rocka". Nie mogło być inaczej, skoro urodził się w Jarocinie, mieście kojarzonym głównie z jednym - dobrą muzyką. W tej chwili na swoim koncie ma trzy książki, w tym "Czerwień obłędu", której akcja dzieje się w jego rodzinnej miejscowości. To moje pierwsze spotkanie z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Druga książka w dorobku Gosi Falkowskiej, to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier! Czas, który minął od wydania pierwszej, "Mąż potrzebny na już", dłużył mi się niemiłosiernie. Miałam wrażenie, że autorka każe nam czekać latami, dopieszczając w tym czasie swoją powieść, która - co było oczywiste - nie mogła być zła! I teraz prawdziwe wyzwanie przede mną, jak zachęcić Was do przeczytania książki, od której sama nie mogłam się oderwać, nie wywołując w Was jednocześnie cukrzycy?! :)
Książki Gosi to taki antydepresant, powinno się je mieć zawsze pod ręką, aby w kryzysowych sytuacjach móc po nie sięgnąć. Bawią do łez, powodują niekontrolowane wybuchy śmiechu (po raz kolejny ostrzegam przed czytaniem w miejscach publicznych!), a czasem wzruszają do łez. Są ciepłe, mądre i mają fenomenalne bohaterki! Nie jest łatwo wpleść do komedii poważne wątki, a tutaj autorce udało się to znakomicie. To co ma bawić - bawi, to, co ma skłonić do refleksji - skłania. W kwestii humoru postawiłabym Gosię tuż obok Alka Rogozińskiego, to dwójka autorów, którzy ostatnio wybitnie dbają, aby mój nastrój był lepszy niż wskazywałaby na to pogoda za oknem.
Jak tylko rozpoczęłam lekturę, poczułam jakbym spotkała się z dawno niewidzianymi przyjaciółkami. Naprawdę za nimi tęskniłam! Początkowo bałam się, że minęło zbyt wiele czasu i będę miała problem z przypomnieniem sobie niektórych szczegółów, ale okazało się, że autorka pomyślała i o tym! Na początku mamy krótką charakterystykę, do której możemy w każdej chwili wrócić, gdybyśmy mieli problem z rozróżnieniem bohaterek. Później w fabułę wplecione zostają wspomnienia, które też naprowadzają czytelnika.
W pierwszej części prym wiodła Berka i jej poszukiwanie męża, w drugiej do głosu dojdzie... Zosia! Jeśli ktoś czytał debiutancką powieść Gosi, to wie, że Zosia... nie należy do najbystrzejszych osób. Jest za to przekonana o własnej doskonałości, pięknie i... jest całkiem urocza w tym samozachwycie. Tym razem okaże się, że los nie będzie dla niej łaskawy. Wszystko za sprawą kary, która moim zdaniem była strzałem w dziesiątkę. Autorka wpadła na świetny pomysł i zrealizowała go w stu procentach. To były najbardziej wyczekiwane przeze mnie fragmenty powieści. Nie martwcie się, nie zdradzę zbyt wiele. Musicie być jednak przygotowani na wewnętrzną przemianę bohaterki. Czeka Was wiele zaskakujących momentów, w końcu to Zosia! I koniecznie naszykujcie coś do notowania - powiedzenia wyżej wymienionej panny są warte tego, aby je uwiecznić i przekazać potomnym.
Przygotujcie się na wiele fantastycznych przygód i scen, które na stałe zostaną Wam w pamięci. Trzeba być wyjątkowo pozytywną osoba, aby napisać taką książkę! Pełną humoru, ciepłą i przede wszystkim taką, która zostaje z nami na dłużej. Już tęsknię za bohaterkami! Czasem żałuję, że sama nie mogę się do nich wkręcić chociaż na jeden wieczór. To prawdziwe postaci z krwi i kości. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czytam historie osób, które doskonale znam.
"Gorzej być (nie) może" to powieść, która przypadnie do gustu wszystkim osobom z poczuciem humoru. Przede wszystkim kobietom, choćby ze względu na płeć głównych bohaterek, jestem jednak pewna, że także panowie bawiliby się świetnie podczas lektury. Ta książka to doskonały pomysł na prezent. Lekka, łatwa i przyjemna, ale nie banalna. Jest mądra i skłania do refleksji, nie wprowadzając jednak czytelnika w ponury nastrój. Bardzo optymistyczna, w sam raz na wyjazd lub szare, zimowe wieczory.
Aby nie było tak słodko, powinnam się do czegoś przyczepić. Myślałam, myślałam i wymyśliłam... W tej części Zosia przyćmiła trochę pozostałe bohaterki. Co nie powinno nikogo dziwić, jeśli miał już okazje ją poznać. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach da dziewczynom szansę.
Jeśli miałabym wybierać jedną z przyjaciółek, na której historię czekałam najbardziej, to z pewnością byłaby to właśnie Zosia. Autorka będzie miała niełatwe zadanie, aby kolejne części były jeszcze zabawniejsze. Jedno jest jednak pewne - to seria, która powinna znaleźć się na Waszych półkach. U mnie zajmują honorowe miejsce. Polecajcie ją dalej, radością trzeba się dzielić!

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Druga książka w dorobku Gosi Falkowskiej, to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier! Czas, który minął od wydania pierwszej, "Mąż potrzebny na już", dłużył mi się niemiłosiernie. Miałam wrażenie, że autorka każe nam czekać latami, dopieszczając w tym czasie swoją powieść, która - co było oczywiste - nie mogła być zła! I...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Są takie książki, które zalewają emocjami. Po skończonej lekturze powrót do codzienności wydaje się praktycznie niemożliwy. W głowie kłębi się tyle myśli, tak wiele kwestii okazuje się wartych przemyślenia... Jesteśmy wypaleni psychicznie, a jednocześnie chcemy więcej! Takie powieści działają jak narkotyk - jak tylko zaczniemy czytać, pochłoną nas bez reszty.
To książki, o których najtrudniej pisać, bo niektórych odczuć nie da się ubrać w słowa, trzeba to przeżyć samemu. Najchętniej ograniczyłabym swoją recenzję do jednego zdania - to jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam od bardzo dawna! Ale wiadomo, że to moje subiektywne odczucia. Postaram się Was jednak przekonać, że warto mieć tę pozycję na swojej półce!
Co skłoniło mnie do sięgnięcia po nią? Nazwisko autorki. Czytałam jej poprzednią powieść i chociaż nie powaliła mnie na kolana, to wyjątkowo zapadła w pamięć. W tym przypadku nie zapoznałam się nawet z opisem. Kiedy książka do mnie przyszła, zachwyciła mnie jej niezwykła okładka. Wygląda, jakby została pokryta kroplami deszczu. Jest przepiękna i doskonale współgra z fabułą.
Zacznijmy od gatunku, bo tutaj widziałam pewne kontrowersje w opiniach czytelników. Nie jest to typowy thriller, ani kryminał. Sama przed lekturą nie nastawiałam się w żaden sposób, może dlatego tak bardzo byłam zachwycona. Jak dla mnie jest to powieść obyczajowa z wątkiem kryminalnym i doskonale rozbudowaną warstwą psychologiczną. Chociaż sporo się dzieje, nie uświadczymy tu akcji rodem z książek sensacyjnych. Mimo to, nie można się oderwać! Z każdą kolejną stroną wciągamy się coraz bardziej, identyfikując się z bohaterami i wraz z nimi przeżywając wszelkie rozterki. A tych nie brakuje. Jak to często bywa w życiu, nikt nie staje się nagle piękny, bogaty i szczęśliwy. Także tutaj autorka ukazuje dylematy moralne i decyzje, które wpływają na nasz los, a czasem i na los innych osób. Podoba mi się, że prawie do końca nie wiemy, jak wszystko się skończy - czy będzie happy end, czy wręcz przeciwnie, życie bohaterów runie jak domek z kart...
Konstrukcja powieści nie jest tradycyjna. Na początku dowiadujemy się, że zaginęła młoda kobieta. Nie wiemy o niej zbyt wiele, jednak akcja szybko przenosi się w przeszłość, kiedy to poznajemy całą historię. Powoli wszystkie elementy łamigłówki zaczynają się uzupełniać, prowadząc do zaskakującego finału! Muszę tutaj wspomnieć, że życie Ingi zostało opisane w wyjątkowy sposób. Z jednej strony widzimy ją podczas codziennych czynności, prowadzącą zwyczajne życie, które sami widzimy na co dzień. Z drugiej strony, punkt zwrotny wprowadzony przez autorkę, sprawia, że akcja nabiera tempa, a my z niecierpliwością czekamy na jej rozwój. Książka aż kipi od emocji! Po skończonej lekturze ciężko dojść do siebie, tyle myśli kłębi się w głowie.
Dobrym zabiegiem było skupienie się na dwójce głównych bohaterów. Niby mamy kilka osób na drugim planie, ale stanowią one raczej tło. Nie powiem, zostali tak samo dobrze scharakteryzowani, jak ci najważniejsi, ale pojawiają się sporadycznie, wtedy, kiedy wymaga tego akcja. Wielokrotnie wspominałam, że zbyt wiele postaci sprawia, że zamiast skupić się na akcji, zastanawiam się, kiedy ten ktoś się pojawił i skąd go kojarzę. Tutaj ten problem nie istnieje. Tak naprawdę ważna jest dwójka bohaterów i dzięki temu, na nich skupiamy się najbardziej. Psychologia postaci to piekielnie mocna strona powieści!
"Kiedy będziemy deszczem" to książka jednocześnie piękna i smutna. To pierwsze określenia, które przyszły mi na myśl po skończonej lekturze. To, że jest taka "życiowa", stanowi ogromny atut. Czytamy o codziennym życiu bohaterki, jej troskach, dylematach, sprawach zupełnie przyziemnych i myślimy: "skąd ja to znam?!". Sporo w powieści refleksji i mądrości, które każdy będzie mógł odnieść do własnego życia. I chociaż nie ukrywam, cała historia wypala emocjonalnie, to warto po nią sięgnąć, bo z pewnością zostanie z nami na dłużej...
Język powieści również sprzyja lekturze. Nie skupiamy się na nim, a tym samym nie odciąga nas od samej fabuły. Autorce wyjątkowo dobrze idzie opisywanie uczuć, a moim zdaniem to naprawdę trudna sztuka! Również klimat małego miasteczka, który udało jej się stworzyć, doskonale buduje atmosferę grozy. Wydarzenia zaczynają się komplikować, wiemy, że zaraz wydarzy się coś złego, ulice spływają deszczem, a napięcie sięga zenitu. W takiej atmosferze dochodzi do wydarzeń opisanych na początku powieści.
Jeśli zagłębimy się w biografię autorki, zobaczymy, że część elementów przeniosła do książki ze swojego życia. Nie wiadomo do końca, czy relacje między bohaterami też powstały na bazie jej doświadczeń, to już chyba pozostanie słodką tajemnicą pisarki. Wiemy natomiast, że przygotowała się doskonale w kwestii szkolenia psów. Wątek ten ma spore znaczenie dla całej akcji i został opisany w sposób naprawdę imponujący! Widać, że autorka zrobiła ogromny postęp od czasu powstania pierwszej powieści.
Z niecierpliwością czekam na jej kolejną książkę, chociaż poprzeczkę postawiła sobie naprawdę wysoko! Mam nadzieję, że udało mi się zachęcić Was do lektury i powieść zajmie szczególne miejsce na Waszej półce, tak, jak miało to miejsce u mnie.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Są takie książki, które zalewają emocjami. Po skończonej lekturze powrót do codzienności wydaje się praktycznie niemożliwy. W głowie kłębi się tyle myśli, tak wiele kwestii okazuje się wartych przemyślenia... Jesteśmy wypaleni psychicznie, a jednocześnie chcemy więcej! Takie powieści działają jak narkotyk - jak tylko zaczniemy czytać,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Czy istnieje zbrodnia doskonała? Patrząc na statystyki policyjne, można by dojść do wniosku, że owszem – istnieje. Nigdy jednak nie mamy 100% pewności, że to właśnie geniusz mordercy, a nie nieudolność organów ścigania, świadczy o sukcesie całego przedsięwzięcia. A co jeśli taki delikwent jest przekonany o swojej perfekcji i nie zamierza przejmować się detalami? Teoretycznie powinno to jedynie ułatwić sprawę policji. No chyba, że to jednak sprawca ma rację…
Hanna Greń, w swojej drugiej powieści, wiele uwagi poświęciła bohaterom oraz ich psychice. Doskonale wcieliła się zarówno w rolę tych złych (a mowa tu nie tylko o mordercy), jak i dobrych. Postacie są wiarygodne, świetnie scharakteryzowane, a ich zachowanie wzbudza wiele emocji w czytelniku. W większości to sympatyczni policjanci, którzy na co dzień oprócz „wielkich spraw”, zmagają się ze zwyczajnymi problemami, które i nam nie są obce. Nie brakuje im również poczucia humoru. Autorka stworzyła wiele zabawnych sytuacji, chwilowo odciągając uwagę od głównego wątku. Moją faworytką jest Petra, która mimo wielu przeciwności losu, nie traci pogody ducha. Zena również nie pozostaje w tyle, to wyjątkowo bojowa kobieta, która potrafi poradzić sobie w każdej sytuacji – a jedna z nich będzie wyjątkowo zabawna!
Doskonałym pomysłem autorki było wskazanie mordercy nieco wcześniej niż na końcu książki. Dzięki temu zabiegowi możemy poznać również jego przemyślenia tuż po tym, jak zostaje zdemaskowany. Już wcześniej mamy możliwość na bieżąco śledzić jego czyny oraz myśli. Nie jest łatwo wcielić się w rolę kogoś tak bezwzględnego, jednak Pani Hanna doskonale poradziła sobie z tym wyzwaniem. To naprawdę duży atut powieści.
Po lekturze od razu nasunęło mi się skojarzenie z serią kryminalną o Lipowie autorstwa Kasi Puzyńskiej, którą to serię kocham całym sercem. Nie jest to jedynie kwestia gatunku, ale i pewnych szczegółów, takich jak bohaterowie – policjanci z komisariatu w mniejszej miejscowości, ich problemy i rozterki w życiu prywatnym, a także spora dawka humoru. Natomiast całość zwieńczona ciekawą sprawą, którą trudno rozwikłać czytelnikowi. Jednym słowem – kilka godzin dobrej zabawy z wyjątkowymi bohaterami, do których chce się wrócić.
Mam jedynie dwie uwagi, niemające specjalnego wpływu na ogólny odbiór powieści. Patrząc na nasze realia, policjanci, których stworzyła autorka są zbyt dobrzy. Nie chodzi tu o ich charakter, a o wyniki w pracy. Doskonale wyciągają wnioski z kolejnych wskazówek, w szybkim tempie zbliżając się do rozwiązania całej sprawy. A taka Petra powinna gościć na każdym posterunku w Polsce, gwarantując błyskawiczne ujęcie dowolnego przestępcy. Druga kwestia, która mnie osobiście zaskoczyła to ilość fabuły, jaką zdradziła autorka z pierwszej części. Niestety swoją przygodę z twórczością Pani Hanny zaczęłam właśnie od „Cynamonowych dziewczyn”, ale z przyjemnością sięgnę również po „Cień sprzedawcy snów”. Szkoda, że tak wiele będę już wiedziała… Ale i tak jestem pewna, że warto!
Cieszę się, że polskie kryminalistki rosną w siłę. Z niecierpliwością czekam na kolejną powieść autorki, bo stworzyła bohaterów, za którymi człowiek tęskni, jak tylko skończy czytać ostatnie zdanie. Mam nadzieję, że Pani Hanna nie każe nam długo czekać.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Czy istnieje zbrodnia doskonała? Patrząc na statystyki policyjne, można by dojść do wniosku, że owszem – istnieje. Nigdy jednak nie mamy 100% pewności, że to właśnie geniusz mordercy, a nie nieudolność organów ścigania, świadczy o sukcesie całego przedsięwzięcia. A co jeśli taki delikwent jest przekonany o swojej perfekcji i nie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Każdy z nas chce być jak najlepszym rodzicem.Ale jaka jest definicja dobrego rodzica? Już będąc w ciąży, kobiety zewsząd słyszą dobre rady: "to rób tak", "tego nie rób w żadnym wypadku"...! Kiedy dziecko przychodzi na świat najczęściej kierujemy się własnym instynktem. Niestety, są takie sytuacje, które nas zaskakują. I nie ma w tym nic dziwnego, zwłaszcza przy pierwszym potomku. Są osoby, które w kryzysowych sytuacjach biegną po pomoc do wujka Google (duży procent młodych matek i ojców - tak, mnie tez się zdarzało...) albo szukają odpowiedzi w poradnikach, których sporo można znaleźć w księgarniach. Tylko jak oddzielić dobre rady od tych gorszych? Ja zawsze starałam się sprawdzić, kto wypowiada się na dany temat. Istnieje spora szansa, że specjalista posiada większą wiedzę niż matka kilkorga dzieci, która jest pewna, że nic jej już nie zaskoczy... ;)
Doktor Gueguen skupiła się na zachowaniu dzieci i ich emocjach. W poradniku znajdziemy również informacje o tym, jaki wpływ na malucha ma nasze postępowanie. Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak drobne incydenty mogą oddziaływać na dziecko i jego rozwój. Jak bardzo musimy uważać co mówimy, co robimy i zanim coś nam się wymsknie, powinniśmy zastanowić się nad konsekwencjami. Sporo miejsca autorka poświeciła pojęciu empatii oraz przemocy, która wciąż ma miejsce w wielu rodzinach, nie tylko tych patologicznych, a w niektórych krajach istnieje wręcz przyzwolenie na karanie dzieci.
Przyznaję, że rozdziały dotyczące rozwoju mózgu są nieco skomplikowane, zwłaszcza dla tych, dla których biologia nie jest chlebem powszednim. Są one jednak bardzo istotne w kontekście całego tematu podjętego przez autorkę. Okazuje się mianowicie, że niektóre zachowania dzieci nie wynikają ze złego wychowania lub zwykłej złośliwości dziecka, ale z tego, że ich mózg jest na takim, a nie innym etapie rozwoju. Maluchy maja problem z radzeniem sobie z nadmiarem emocji, których tak wiele doświadczają w pierwszym okresie życia.
Po przeczytaniu poradnika znalazłam w sobie dużo większe pokłady cierpliwości niż miałam kiedyś. Staram się nie podnosić głosu i wszystko spokojnie tłumaczyć. Poza tym zrobiłam wykład najbliższej rodzinie, skupiając się na najistotniejszych wątkach podjętych przez autorkę. Ba! Nawet znajomych zamęczałam ciekawostkami, które zaserwowała nam doktor Gueguen. Jak już wspominałam w jednej z wcześniejszych recenzji, kiedyś wzbraniałam się przed wszelkimi poradnikami, ale doszłam do wniosku, że czasem można dowiedzieć się naprawdę ciekawych rzeczy. Wiadomo, że nie wszystkie fakty nam się przydadzą, ale warto przefiltrować całą treść i wybrać to, co da się przełożyć na nasze życie rodzinne.
Co jeszcze znajdziecie w książce dr Gueguen? Porady, które przydadzą się już w pierwszych miesiącach życia dziecka. Wskazówki jak połączyć życie rodzinne z zawodowym, jak dbać o wzajemne relacje rodzic - dziecko, oraz co robić aby obydwie strony były szczęśliwe, w końcu szczęśliwi rodzice, to szczęśliwe dziecko (zazwyczaj...). Dalej autorka skupiła się na potrzebach dziecka, czyli mamy podane na tacy wszystko to, co dziecko chciałoby nam przekazać, ale jeszcze nie potrafi. Bardzo ważnym rozdziałem jest ten dotyczący naśladowania. Widać to już u bardzo małych dzieci, musimy niesamowicie uważać na to co mówimy i robimy, bo później możemy tylko sobie pogrozić palcem! Autorka, jak już wcześniej wspomniałam, poświęca sporo miejsca zagadnieniom dotyczącym mózgu i funkcjom poszczególnych jego części. Każda z nich rozwija się w swoim tempie i odpowiada za inne funkcje małego człowieka. Dlatego kiedy jeden element jest już dojrzały, inny może dopiero raczkować.
Jednym z najważniejszych i najlepiej opisanych zagadnień jest pojęcie stresu i jego wpływ na rozwijający się mózg. Nie ma tu na szczęście żadnych teorii o "bezstresowym wychowaniu", ale dużo mądrych wskazówek jak eliminować niepotrzebny stres. Przeczytamy również o szczęściu, o tym co je powoduje i jak wielkie ma znaczenie w prawidłowym rozwoju maluchów. Poznamy kilka wskazówek na temat czerpania radości z drobnych rzeczy, tych które otaczają nas na co dzień. Na sam koniec autorka zostawiła chyba najtrudniejszy temat - przemocy - zarówno tej fizycznej, jak i psychicznej. Spora część rozdziału dotyczy zachowań, z których czasem nawet nie zdajemy sobie sprawy, a które mogą mieć duży wpływ na rozwój dziecka. Są to zdania, często wypowiadane w gniewie, klapsy, które niestety nadal są często stosowane jako forma kary w wielu domach, a czasem poszturchiwanie, które może wydawać się zupełnie niewinne.
Wszystko co mówimy i robimy musi być w pełni świadomym działaniem, dlatego warto zagłębić się w to, co przekazuje dr Gueguen. Możemy zobaczyć nie tylko nasze błędy, ale także uświadomić sobie, że nie zawsze zachowanie dziecka wynika z jego złej woli. Przeczytajcie, a dowiecie się jak działa mózg naszych małych człowieczków i jaki sami możemy mieć wpływ na jego rozwój.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Każdy z nas chce być jak najlepszym rodzicem.Ale jaka jest definicja dobrego rodzica? Już będąc w ciąży, kobiety zewsząd słyszą dobre rady: "to rób tak", "tego nie rób w żadnym wypadku"...! Kiedy dziecko przychodzi na świat najczęściej kierujemy się własnym instynktem. Niestety, są takie sytuacje, które nas zaskakują. I nie ma w tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Książka Lisy Scottoline ukazała się pod patronatem klubu wyd. Prószyński - Kobiety to czytają. Muszę przyznać, że była dla mnie totalnym zaskoczeniem!
Tak jak w przypadku większości pozostałych powieści klubowych, trudno podciągnąć ją pod jeden gatunek literacki. Nie jestem nawet pewna, czy nazwałabym ją powieścią dla kobiet. Mamy tu trochę kryminału, obyczaju, dramatu, a nawet thrillera. Jednak, podobnie jak w powieściach Jodi Picoult, czy Diane Chamberlain - mistrzyń takiej literatury, tak i tutaj najważniejszym motywem staje się zachowanie bohaterów, którzy muszą podjąć niezwykle trudną decyzję, znajdując się w dramatycznej dla nich sytuacji.
Co mnie zaskoczyło? Scottoline pisze książki ciekawe, które jednak nie porywają czytelnika. Nastawiłam się, że tak będzie i w tym przypadku. Powieść zaczyna się w dramatycznym momencie, który zaważy na losach całej rodziny, nie tylko uczestników zdarzenia. Później zaczynają się rozważania, jaką decyzję podjąć - bohaterowie cierpią, a my spodziewamy się jednego z dwóch możliwych rozwiązań, gdzie żadne z nich nie gwarantuje happy endu. Gdyby tak się stało, mielibyśmy przeciętną powieść, która oscylowałaby wokół uczuć bohaterów. Mniej więcej w połowie książki zaczynają się zwroty akcji, które były dla mnie totalnym zaskoczeniem. Cała intryga okazała się ostatecznie nieco naciągana, ale czytało się to z wypiekami na twarzy. Moim zdaniem to jedna z lepszych powieści w dorobku autorki.
Dobrze skonstruowani bohaterowie, którzy wywoływali we mnie sporo emocji - zarówno pozytywnych, jak i negatywnych - ciekawe postacie drugoplanowe, do tego wartka akcja, prosty język, wraz z dobrze wyjaśnionymi zawiłościami prawnymi. Scottoline w ciekawy sposób ukazała relacje międzypokoleniowe panujące w rodzinie. Widzimy jak praca rodziców wpływa na zachowanie dorastającego młodego człowieka. Autorka pokazała również jak łatwo stracić to, co w życiu najważniejsze, czyli tych, których kochamy. Jednak warstwa emocjonalna, która przewija się przez całą powieść, doskonale komponuje się również z akcją, której nie brakuje. Cała intryga została świetnie skonstruowana i przemyślana w najdrobniejszym szczególe.
Mam nadzieję, że Lisa utrzyma ten poziom i niebawem w klubie pojawi się kolejna powieść jej autorstwa - równie dobra, albo jeszcze lepsza. Na razie Scottoline zajmuje zaszczytne 3. miejsce na podium wśród moich ulubionych autorek klubowych.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Książka Lisy Scottoline ukazała się pod patronatem klubu wyd. Prószyński - Kobiety to czytają. Muszę przyznać, że była dla mnie totalnym zaskoczeniem!
Tak jak w przypadku większości pozostałych powieści klubowych, trudno podciągnąć ją pod jeden gatunek literacki. Nie jestem nawet pewna, czy nazwałabym ją powieścią dla kobiet. Mamy tu...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Katarzyna Kebernik stworzyła powieść pełną kontrastów. Bohater to młody, zbuntowany nastolatek, który spędza wolny czas trenując zapasy i bijąc się z kibicami wrogich drużyn. Szkoła nie jest jego ulubionym miejscem i najchętniej w ogóle zrezygnowałby z przebywania w jej murach. To zwykła strata czasu. No chyba, że... warto się tam pojawić dla kogoś! Dziewczyna o idealnym głosie staje się jego obsesją. Gdyby tylko mógł, zamknąłby ją w domu i wsłuchiwał się w nieziemskie dźwięki, które z siebie wydaje. I tu poznajemy drugie oblicze Kostka - wrażliwą na muzykę duszę, niezwykłą wyobraźnię i talent do tworzenia utworów. Jego życiowym celem jest stworzenie idealnej kompozycji, takiej, której nie dałoby się już udoskonalić. Rzeczywistość, w jakiej żyje bohater, miesza się z sennymi wizjami. Wszystko wzajemnie się przeplata, wprowadzając nas do niezwykłego świata, który stworzył umysł Kostka.
Jestem pod ogromnym wrażeniem nieograniczonej wyobraźni autorki. Zgrabnie prowadzi nas przez zakamarki ludzkiej świadomości. Stajemy się świadkami niezwykłych podróży i spotkań, których doświadcza bohater. Sam Kostek nie jest typem człowieka dającego się lubić. Wyobcowany, antypatyczny, momentami wręcz chamski. Nie interesuje go, czy swoim zachowaniem kogoś skrzywdzi. Niewiele jest osób, mających dla niego jakiekolwiek znaczenie. Ponieważ należy do dwóch skrajnie różnych światów, ciężko jest mu się do końca wpasować do któregokolwiek z nich. Kibole, z którymi umawia się na ustawki po meczach, jego zamiłowanie do muzyki traktują jak dziwactwo. Martwią się jednocześnie, że odciągnie go to od wspólnych wypadów. Dla kolegów z klasy jest typowym bad boyem, zbuntowanym nastolatkiem, który spędza czas z szemranym towarzystwem. Trudno jest zadowolić kogokolwiek, jeśli ma się podobne zainteresowania...
Nie jestem pewna, które życie Kostka bardziej przypadło mi do gustu. Ponieważ jego zainteresowania są skrajnie różne od moich, postanowiłam zupełnie obiektywnie spojrzeć na dwa światy przedstawione przez autorkę. Na samym początku poznajemy ciemną stronę bohatera. Dominuje prosty i dosadny język, konkretne opisy - bez owijania w bawełnę, oraz postaci, które mają jeden cel w życiu - pokazać, że ich drużyna ma kibiców gotowych na wszystko. Stopniowo autorka wprowadza nas w ten drugi świat - oniryczny, jak z sennego koszmaru (którym po części jest). Również tutaj Kostek jest pewny siebie, wie czego chce i dąży do obranego wcześniej celu.
Język jest bardzo zróżnicowany, od prostego slangu ulicznego, poprzez wzniosłe dyskusje o muzyce i jej nieograniczonych możliwościach. Widać, że temat ten jest bliski autorce, bo wykazała się sporą wiedzą w jego zakresie. Przed każdym rozdziałem przeczytamy krótki wiersz. Widać, że jest to mocna strona Katarzyny Kebernik - wcześniej została już nagrodzona za swoją twórczość poetycką.
Nie jestem pewna do jakiego odbiorcy została skierowana powieść. Z jednej strony bohaterem jest nastolatek, który jednak nijak pasuje do obrazu przeciętnego młodzieńca w jego wieku. Starsi czytelnicy mogą bardziej docenić wyobraźnię autorki i alternatywny świat, który stworzyła, Nie jestem natomiast pewna, czy przypadnie im do gustu codzienne życie Kostka. Na pewno nie jest to powieść akcji, nie ma co się nastawiać na dzikie przygody nastoletniego bohatera, który musi się wyszumieć. "Wściekłego" docenią jednak ci, którzy po skończonej lekturze lubią przemyśleć sobie wszystko jeszcze raz i zastanowić się nad tym, co było najistotniejsze w przekazie autorki.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Katarzyna Kebernik stworzyła powieść pełną kontrastów. Bohater to młody, zbuntowany nastolatek, który spędza wolny czas trenując zapasy i bijąc się z kibicami wrogich drużyn. Szkoła nie jest jego ulubionym miejscem i najchętniej w ogóle zrezygnowałby z przebywania w jej murach. To zwykła strata czasu. No chyba, że... warto się tam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Będąc dzieckiem uwielbiałam dinozaury! Miałam pokaźną kolekcję figurek, albumy z naklejkami i inne gadżety, które zajmowały honorowe miejsce w moim pokoju. znałam wszystkie gatunki i godzinami oglądałam film "Jurassic Park". Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy w kinie, byłam absolutnie zafascynowana tymi olbrzymimi gadami. Po latach z sentymentem spoglądam na dinozaury, kiedy więc zobaczyłam, że w księgarniach ukazało się wznowienie kultowej już książki Crichtona, nie wahałam się ani chwili. To właśnie na jej podstawie Spielberg nakręcił swoje dzieło, które na stałe wpisało się w historię kinematografii.
Już na początku zaskoczyło mnie kilka rzeczy. Po pierwsze - pamiętałam nazwy dinozaurów i potrafiłam zwizualizować sobie konkretnego gada (nie do końca gada jak wyjaśnia to Crichton). Poczułam się jakbym wróciła do dzieciństwa. I tu własnie pojawia się drugie zaskoczenie. Filmu Spielberga nie przypominałam sobie od dawna, ale nastawiłam się na świetną zabawę z tymi niezwykłymi zwierzętami. Nie chcę za dużo zdradzić, ale nie było tak kolorowo. Jest sporo brutalnych scen, które z powodzeniem mogliby wykorzystać twórcy horrorów. Właściwie trafiamy na nie już na początku powieści. Jako wielbicielka klimatów grozy nie miałabym nic przeciwko, ale nastawiłam się na ciekawe przygody ludzi i tych niezwykłych prehistorycznych stworzeń. Zdecydowanie muszę wrócić do filmu. Albo został on mocno wygładzony na potrzeby młodszych odbiorców, albo wyrzuciłam z pamięci wszystkie brutalne sceny.
"Park Jurajski" to kolejna książka, przy której nie mogę być do końca obiektywna. Chyba nadal gdzieś siedzi we mnie mała fanka dinozaurów. Całość pochłonęłam bardzo szybko, nie mogłam się oderwać. Książka podzielona jest na krótkie rozdziały, nie trzeba wiec przerywać w ważnym momencie. Tempo akcji jest dość równe, chociaż najwięcej dzieje się oczywiście po przybyciu na wyspę. Napisana została przystępnym językiem, pomijając zagadnienia z dziedziny genetyki, które dla mnie brzmiały kosmicznie.
Cała teoria przywrócenia dinozaurów wydaje się nieprawdopodobna, jednak biorąc pod uwagę niesamowite postępy w nauce, kto wie co zdarzy się za kilka czy kilkadziesiąt lat... Mam nadzieję, że pozostaniemy jednak przy wersjach pluszowych. :)
Żeby nie było zbyt słodko, mimo mojego zachwytu nad światem stworzonym przez Crichtona, jest jedna rzecz, która zaważyła na ostatecznej ocenie. Wspomniałam już kiedyś, że zdarza mi się gubić w akcji, jeśli autor wprowadzi zbyt dużą liczbę bohaterów. Tutaj niestety tak było. Pomijając główne postaci, które zostały dosyć dobrze scharakteryzowane już na samym początku, pozostali pracownicy wyspy nieustannie mi się mylili. Akcja często skakała z miejsca na miejsce i nie zawsze mogłam się połapać o kim mowa. Ale prawdopodobnie tylko ja miałam takie odczucia.
Książkę polecam wszystkim, którzy lubią wciągające historie przygodowo - fantastyczne. No i oczywiście wszystkim fanom filmów, tutaj na pewno dowiecie się o wiele więcej. Sama czekam z niecierpliwością na kontynuację - "Zaginiony świat", która mam nadzieję niebawem się ukaże.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Będąc dzieckiem uwielbiałam dinozaury! Miałam pokaźną kolekcję figurek, albumy z naklejkami i inne gadżety, które zajmowały honorowe miejsce w moim pokoju. znałam wszystkie gatunki i godzinami oglądałam film "Jurassic Park". Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy w kinie, byłam absolutnie zafascynowana tymi olbrzymimi gadami. Po latach z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Kiedyś omijałam poradniki szerokim łukiem przekonana, że niczego ciekawego się z nich nie dowiem. Przełamałam się będąc w ciąży i trafiłam na naprawdę ciekawe pozycje. Teraz czas podszkolić się z obsługi dzieci. ;) "Umiejętności społeczne twojego dziecka" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły i chyba zmienię zdanie o poradnikach.
Zasiadając do lektury wiedziałam, że informacje zawarte w książce mogą mi się przydać dopiero za kilka lat. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że autorka stworzyła świetny przewodnik po relacjach międzyludzkich nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych. Opisała sytuacje zarówno z życia codziennego, jak i z wyjątkowych momentów, do których nie zawsze jesteśmy odpowiednio przygotowani.
Całość podzielona jest na kilka działów. Na początku dowiadujemy się jak zrobić dobre pierwsze wrażenie. Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak drobny element może wszystko popsuć. Nie martwcie się jednak, autorka nie skupiła się na suchych faktach. Cały poradnik ma formę nauki przez zabawę. Dzieci mają swoje dzienniczki, w których zapisują najważniejsze informacje oraz swoje własne przemyślenia. Każdy rozdział zawiera lekcje i wskazówki dla rodziców. Odgrywanie scenek to wyjątkowo przyjemna forma nauki. Dalej zadania będą nieco bardziej rozbudowane, a dzieci będą musiały wykorzystać w prawdziwym życiu to, czego się nauczyły. Aby całość uatrakcyjnić autorka wzbogaciła lekcje zwyczajami oraz anegdotami z własnego życia.
Czego dowiemy się w kolejnych rozdziałach? O tym jak bezpiecznie i mądrze korzystać z internetu, o zasadach netykiety, mediach społecznościowych. Dalej uczymy się prowadzić rozmowę, zarówno z bliskimi nam osobami, jak i tymi, które poznajemy po raz pierwszy. Autorka uczy jak poprawnie przeprowadzić rozmowy telefoniczne, które w ostatnich czasach stały się dużo bardziej swobodne. Poznajemy sekrety bycia dobrym przyjacielem, autorka uczy również jak wybrnąć z niezręcznych sytuacji towarzyskich. W rozdziale o życzliwości i wdzięczności wydawałoby się, że wszystko jest oczywiste, okazuje się jednak, że nie do końca. To lekcja wyjątkowo przyjemna, bo dzieci urządzają przyjęcie i zapraszają na nie gości. Dalej poznajemy podstawowe zasady savoir vivre'u, dotyczące zachowania się przy stole kiedy zostajemy zaproszeni na obiad. Autorka uczy dalej jak poprawnie się wysławiać - będzie trochę o slangu, kłamaniu, przeklinaniu i ogólnym zachowaniu w miejscach publicznych. Ostatnie dwie lekcje uczą samodzielności i radzenia sobie z porażkami, które na pewno jeszcze przed każdym z nas.
Kiedy wzięłam do ręki książkę po raz pierwszy i przeczytałam spis treści, stwierdziłam, że czeka mnie opis rzeczy zupełnie oczywistych, których jesteśmy wszyscy w pełni świadomi. W trakcie lektury przekonałam się jak często zapominamy o wielu istotnych elementach w naszych codziennych kontaktach z innymi ludźmi. Z czasem nabieramy złych nawyków, których coraz trudniej jest się pozbyć. Jeśli chcecie nauczyć dzieci radzenia sobie w codziennych sytuacjach oraz kontaktach z innymi ludźmi, a przy okazji samemu odświeżyć sobie kilka informacji, to naprawdę polecam Wam ten poradnik. Jestem pewna, że najmłodsi będą zadowoleni z tak przyjemnej formy nauki.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Kiedyś omijałam poradniki szerokim łukiem przekonana, że niczego ciekawego się z nich nie dowiem. Przełamałam się będąc w ciąży i trafiłam na naprawdę ciekawe pozycje. Teraz czas podszkolić się z obsługi dzieci. ;) "Umiejętności społeczne twojego dziecka" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły i chyba zmienię zdanie o poradnikach....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Pewnie wspominałam kiedyś, że mam duże wymagania w stosunku do powieści grozy. Zawsze przed lekturą wolę nastawić się na lekki zawód. Ostatnio jednak coraz częściej jestem miło zaskakiwana. Duży w tym udział mają polscy pisarze. Dokładnie tak było w tym przypadku. Ta książka to jedno wielkie, pozytywne zaskoczenie!
Kiedy po nią sięgałam, bazowałam jedynie na opisie z tylnej okładki. Zapowiadało się ciekawie, ale jak wiadomo, pomysł i realizację dzieli czasem przepaść. Często spotykam się z uprzedzeniami w stosunku do polskich autorów kryminałów, czy horrorów. No bo jak to zabójstwa albo potwory w naszym pięknym kraju? Na pewno będzie to mało realistyczne lub nawet śmieszne. Szkoda czasu, lepiej sięgnąć po kryminały skandynawskie, a horrory amerykańskie, tam takie rzeczy się zdarzają. A ja wbrew tym wszystkim opiniom, coraz częściej daję szansę naszym rodzimym autorom, jak niejednokrotnie miałam okazję się przekonać, ich wyobraźnia nie zna granic, a świat który tworzą jest jeszcze bardziej przerażający, bo na co dzień widujemy go za oknem.
Makary Karo na miejsce akcji powieści wybrał warmiński ośrodek wczasowy otoczony lasami. Właściwie, nazywając rzeczy po imieniu, ruiny ośrodka. Tam właśnie trafia grupa przyjaciół, która spotkała się po wielu latach, chcąc odbudować łączące ich więzi. Schemat wydaje się nieco oklepany, skojarzył mi się głównie z filmami, gdzie kilkoro nastolatków chcąc poszaleć, trafia na odludzie a tam atakują ich krwiożercze bestie/morderca/sami się eliminują. I tutaj okazało się, że byłam w błędzie. Autor tak rozwinął fabułę, że w żadnym wypadku nie możemy jej nazwać oklepaną.
Co najbardziej mnie zachwyciło? Klimat powieści! Niewątpliwie duży wpływ miało tu samo umiejscowienie akcji. Ośrodek Perła PRL-u, który czasy świetności ma dawno za sobą, pobudza naszą wyobraźnie. Zniszczone domki letniskowe i kilku podejrzanych turystów potęgują napięcie. Wiemy, że za moment coś się wydarzy. I tak też się dzieje, jeden z uczestników wyprawy znika w lesie w tajemniczych okolicznościach, a pozostali próbując go szukać, dokonują coraz bardziej przerażających odkryć. W lesie czai się zło i nikt nie chce im pomóc. Są zdani na siebie, bezbronni, a licho nie śpi...
Cała okolica została doskonale opisana, nie tylko ośrodek, ale i miejsca, których na razie nie mogę Wam zdradzić, aby nie psuć zabawy tym, którzy sięgną po książkę. Zapewniam Was jednak, że po lekturze zastanowicie się dwa razy, zanim postanowicie wybrać się na jakieś odludzie wśród lasów i jezior. Nigdy nie wiadomo co się w nich czai. I tutaj umiejscowienie akcji w Polsce jest dla mnie dużym atutem. Wszystko wydaje się bardziej prawdopodobne. Mimo nieprawdopodobnego zła, które czai się na grupę przyjaciół.
Warto wspomnieć również o bohaterach. To szóstka przyjaciół z Warszawy, która spotyka się po latach, aby wrócić do tego co było miedzy nimi. Z biegiem czasu okazuje się jednak, że nigdy nie było zbyt różowo. Wszystkie pretensje skumulowały się jedynie, aby w najmniej odpowiednim momencie ujrzeć światło dzienne. Te wzajemne zatargi nie ułatwiają współpracy przy poszukiwaniach kolegi. A będą musieli stawić czoła nie tylko siłom zła, ale i ludziom, którym stanęli na drodze.
Czy zakończenie było zaskakujące? Ciężko stwierdzić, ponieważ autor wodził czytelnika za nos. Już wydawało się, że wszystko jasne, za moment jednak okazywało się, że wcale nie. Ostatecznie mogę stwierdzić, że jestem usatysfakcjonowana. Na pewno książka zajmie honorowe miejsce na półce z horrorami i z czystym sumieniem będę ją polecać znajomym. Mam nadzieję, że autor niebawem zaskoczy czytelników nową powieścią - ja na pewno będę jej wypatrywać.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Pewnie wspominałam kiedyś, że mam duże wymagania w stosunku do powieści grozy. Zawsze przed lekturą wolę nastawić się na lekki zawód. Ostatnio jednak coraz częściej jestem miło zaskakiwana. Duży w tym udział mają polscy pisarze. Dokładnie tak było w tym przypadku. Ta książka to jedno wielkie, pozytywne zaskoczenie!
Kiedy po nią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Sięgając po książkę Pani Wandy, wiedziałam mniej więcej czego oczekiwać. Recenzowana przeze mnie wcześniej "Lardżelka" to lekka lektura, idealna na pochmurne dni i... pochmurny nastrój! "Niebieskie sandały" stanowią kontynuację "Zielonych kaloszy". Tym razem zaczęłam przygodę z główną bohaterką nietypowo, bo od drugiej części. Ale zupełnie nie przeszkadzało to w odbiorze całości. Powieść stanowi bowiem zgrabnie zbudowaną całość. Owszem, czasem byłam ciekawa co działo się przed, być może kiedyś będę miała okazję się przekonać.
Główna bohaterka, kobieta po pięćdziesiątce, trafia do Egiptu i... z miejsca kradnie serca tamtejszym mężczyznom. Będzie się to wiązało z wieloma zabawnymi sytuacjami. Autorka niezwykle dokładnie pokazała zderzenie dwóch zupełnie odmiennych kultur. Z jednej strony mamy wyzwoloną kobietę, która najchętniej robiłaby to, na co ma ochotę, z drugiej jednak strony musi choć trochę dopasować się do zasad panujących w miejscu, do którego trafiła. Jestem zachwycona szczegółowo opisanym życiem w Egipcie. Ich codzienne sprawy, ciekawostki kulinarne, specyficzne traktowanie płci przeciwnej - wszystko to sprawiło, że książkę czytało się jednym tchem. Po co komu przewodniki turystyczne, czy literatura podróżnicza, kiedy przed wyjazdem do Egiptu wystarczy sięgnąć po książkę Pani Wandy?! "Niebieskie sandały" to również doskonała lektura na zbliżające się mroźne zimowe wieczory! Opisy egipskich plaż sprawią, że od razu zrobi nam się cieplej!
Właściwie mam tylko jedno zastrzeżenie. Dotyczy ono objętości powieści. Kiedy przeczytałam ostatnie zdanie miałam wrażenie, że czegoś mi jeszcze brakuje. Historia kończy się nagle i niespodziewanie, a czytelnik czuje niedosyt. To dobra lektura na jeden, dwa wieczory. Szkoda, bo chętnie spędziłabym więcej czasu w towarzystwie bohaterki. Mam nadzieję, że Pani Wanda obdaruje nas kolejną historią, być może z jakiegoś innego egzotycznego miejsca...

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Sięgając po książkę Pani Wandy, wiedziałam mniej więcej czego oczekiwać. Recenzowana przeze mnie wcześniej "Lardżelka" to lekka lektura, idealna na pochmurne dni i... pochmurny nastrój! "Niebieskie sandały" stanowią kontynuację "Zielonych kaloszy". Tym razem zaczęłam przygodę z główną bohaterką nietypowo, bo od drugiej części. Ale...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Co się dzieje, kiedy grupa młodych ludzi ma wolną chatę (pokaźnych rozmiarów), wódkę, dragi i zero pomysłów na zabicie wolnego czasu? Może się okazać, że na nudę nie będą narzekać, a zabijanie stanie się jedną z nieplanowanych rozrywek!
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Andrzeja Wardziaka, a że powieści grozy biorę w ciemno, także i tym razem nie wahałam się ani chwili. Skończyło się zachwytem czy rozczarowaniem? Teraz, kiedy mogę przeanalizować wszystko na spokojnie myślę, że ocena mieści się gdzieś pośrodku skali. Nigdy nie ukrywałam, że mam ogromne oczekiwania w stosunku do horrorów, tym trudniej mnie ostatnio zadowolić. Ale śmiało mogę stwierdzić, że jest nieźle.
Zacznijmy od plusów. Na samym początku muszę wspomnieć o okładce, chociaż podobno nie powinniśmy na jej podstawie oceniać książki... Autor projektu wykonał świetną robotę! Przyciąga uwagę potencjalnego czytelnika, nawiązuje do fabuły i wywołuje dreszcze. Widząc ją w księgarni, z pewnością nie przeszłabym obojętnie!
W przypadku tej książki ważny jest odbiorca. Nie wiem do jakiej grupy autor kierował powieść, ale ja, będąc nastolatką, byłabym nią zachwycona. Nie chodzi tylko o młody wiek bohaterów, chociaż pewnie ma to również swój wpływ, ale ogólnie o całą fabułę. Horror nie należy do gatunku ciężkich, raczej jest to mocniejsza powieść z dreszczykiem. Chociaż nie powiem, ze dwa momenty zrobiły na mnie spore wrażenie... Zachęcam do czytania jej w odpowiednich warunkach - nocą, najlepiej w jakimś domu na odludziu - dreszcze gwarantowane! Ogromny plus za klimat! Powieści o nawiedzonych domach należą chyba do moich ulubionych. Może nie do końca mamy tutaj do czynienia z typowym nawiedzeniem, ale kilka duchów plącze się w tę i z powrotem. Sama budowla robi niesamowite wrażenie - ogromna, ponura i niezwykle majestatyczna, schowana wśród drzew, na zupełnym odludziu, z mrocznym jeziorem, które również odgrywa tu znaczącą rolę. Jeśli dodamy do tego mgłę i burzę, mamy idealne warunki do straszenia młodych imprezowiczów! Coś jeszcze? Może "Blair Witch Project" na odstresowanie...?
Schemat jest oklepany, nie ma co do tego wątpliwości, ale dobry horror jest w stanie sam się obronić. Autor miał świetny pomysł na jednego z bohaterów - Tymka. Wszystkie zdarzenia z nim związane przyprawiają o dreszcze. Widać tu pewien powiew świeżości. Niestety losy reszty bohaterów zostały potraktowane po macoszemu i daremnie doszukiwać się w nich oryginalności.
Motyw z telefonami bardzo przypadł mi do gustu. W dobie wszechobecnej technologii, taka wizja wydaje się wyjątkowo przerażająca. Ciekawy jest również wątek policjanta. To był świetny zabieg i naprawdę dałam się na końcu zaskoczyć!
Niestety było też kilka słabszych elementów. Rozwiązania niektórych wątków są zbyt krótkie. Całość wyjaśnia się na ostatnich stronach i czuję przez to lekki niedosyt. Zakończenie wydaje się pisane na szybko. Jest nagłe, krótkie i niewyczerpujące tematu (chociaż zaskakujące, nie powiem...).
Pewnie nie tylko mnie "Siódma dusza" skojarzyła się z filmami, bazującymi na podobnym schemacie. Grupa ludzi wyjeżdża na odludzie i muszą walczyć o życie z tajemniczym mordercą/siłami zła czy innym lichem. W tym przypadku dużo daje historia wujka, chociaż jest ona bardzo okrojona, jej rozwinięcie na pewno wiele wniosłoby do fabuły.
Książkę polecam młodym (i nie tylko!) fanom powieści grozy. A w szczególności tym, którzy cenią sobie oryginalne rozwiązania i mroczny klimat. Spójrzcie na okładkę, czyż nie jest przerażająca..?!

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Co się dzieje, kiedy grupa młodych ludzi ma wolną chatę (pokaźnych rozmiarów), wódkę, dragi i zero pomysłów na zabicie wolnego czasu? Może się okazać, że na nudę nie będą narzekać, a zabijanie stanie się jedną z nieplanowanych rozrywek!
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Andrzeja Wardziaka, a że powieści grozy biorę w ciemno,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Czego możemy się spodziewać słysząc hasło literatura kobieca? Najczęściej romansu dwojga ludzi, randek, kilku westchnień i szczęśliwego zakończenia. Byłby to jednak krzywdzący opis, ponieważ płeć piękna żądna jest również innych emocji. Wystarczy spojrzeć na twórczość Jodi Picoult czy Diane Chamberlain, moich ulubionych pisarek zagranicznych. Ich powieści również zaliczane są do nurtu literatury kobiecej, a dzieje się tam więcej niż w przeciętnej powieści sensacyjnej.
"Lewy brzeg" mógł być zwyczajną powieścią obyczajową o życiu każdej z nas. Praca, dom, codzienne obowiązki i problemy rodzinne. Kto tego nie zna? Ale w tą codzienną monotonię bohaterki wkrada się tajemniczy mężczyzna. Czyli będzie romans - myślimy. A jednak nie do końca! Autorka postanowiła zaskoczyć czytelników serwując opowieść, w którą wkrada się tajemnica i bohater z mroczną i nieodgadnioną przeszłością. Taką literaturę kobiecą to ja lubię!
Na początek - czego możemy się spodziewać? Będzie uczucie, przystojny bohater z mroczną przyszłością i niebezpiecznym zajęciem, oraz trochę erotyki, ale przyjemnej w odbiorze, bez przesadnego epatowania. Do tego wszystkiego możemy dodać jeszcze cudowne miejsce na odludziu opisane prze autorkę, oraz... klątwę!
Jeszcze taka mała dygresja, która nasunęła mi się podczas lektury. Jak bardzo niektóre książki potrafią na nas wpłynąć. Podczas jednej ze scen bohaterka przygryza wargę, moja reakcja była natychmiastowa - tylko nie to! "Pięćdziesiąt twarzy Greya" będzie mnie prześladowało do końca życia! ;)
Nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała dla równowagi znaleźć również jakichś minusów. Mam wrażenie, że zachowanie Majki po poznaniu Pawła jest dość nietypowe. Oczywiście nigdy nie wiemy jak sami zachowalibyśmy się w danej sytuacji, ale tutaj coś mi nie pasowało. Na początku boi się go, podejrzewa, że ją śledzi i ma wobec niej złe zamiary, po czym mija chwila i ufa mu całkowicie, prosząc go o pomoc w dosyć poważnej sprawie. Zastanowiło mnie wtedy jedno - czy Majka nie ma żadnych znajomych poza swoją bliską przyjaciółką? Myślę, że w takiej sytuacji nawet dalszy znajomy byłby lepszy niż potencjalny wróg. Niemniej całe wydarzenie ma wpływ na dalsze losy bohaterów, dlatego prawdopodobnie autorka zdecydowała się na taki rozwój wydarzeń.
Powieść Anny Kasiuk to pierwszy tom serii Łowiska, w związku z tym nie dowiemy się wszystkiego, musimy uzbroić się w cierpliwość i poczekać na ciąg dalszy. A zdradzę Wam, że książka kończy się w takim momencie, że sama nie mogę się już doczekać kontynuacji.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Czego możemy się spodziewać słysząc hasło literatura kobieca? Najczęściej romansu dwojga ludzi, randek, kilku westchnień i szczęśliwego zakończenia. Byłby to jednak krzywdzący opis, ponieważ płeć piękna żądna jest również innych emocji. Wystarczy spojrzeć na twórczość Jodi Picoult czy Diane Chamberlain, moich ulubionych pisarek...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Katarzynę Berenikę Miszczuk pokochałam za diabelską trylogię z Wiktorią Biankowską w roli głównej. Niezwykle zabawne perypetie młodej dziewczyny, która toczy wewnętrzną (i nie tylko) walkę między dobrem i złem, umiliły mi czas podczas kilku wieczorów. Na pewno jeszcze do nich wrócę! Na razie książki zajmują honorowe miejsce na półce. Kiedy na rynku pojawiła się "Druga szansa" nawiązująca tematyką i klimatem do powieści grozy, od razu po nią sięgnęłam. Historia okazała się ciekawa, ale czegoś mi brakowało. Prawdopodobnie, jak na wielbicielkę horrorów przystało, miałam względem niej większe oczekiwania.
"Pustułka" to kryminalny debiut autorki. Nie spodziewałam się takiej nagłej zmiany gatunku, pisarze zazwyczaj trzymają się tego, w czym czują się najlepsi. Tym razem nie znajdziemy żadnego wątku nadprzyrodzonego. Jest za to wyspa, a na niej odcięci od świata ludzie. Wśród nich znajduje się morderca... Kto nim jest? Okazuje się, że każdy z bohaterów ma motyw. Autorka zadbała o to by wszyscy nienawidzili wszystkich i trudno było zgadnąć kto jest prawdziwym czarnym charakterem.
Zacznijmy od schematu powieści. Po przeczytaniu opisu z tyłu książki, na usta cisnęły mi się słowa: Ale to już było! Przypomnijmy sobie choćby jedną z najsłynniejszych książek Agathy Christie "I nie było już nikogo" (znaną również pod tytułem "Dziesięciu Murzynków") czy "Zamieć śnieżna i woń migdałów" Camilli Lackberg. Pojawiło się również kilka filmów, gdzie odcięta od świata grupa ludzi szuka mordercy, który ich po kolei eliminuje . Tutaj wymienić możemy m.in. polską produkcję "Show", serial "Wyspa Harpera" czy serię "Cube" - akcja dzieje się w nieco innej scenerii, jednak bohaterowie również są odcięci od świata i nie mają pojęcia kto jest zamieszany w kolejne morderstwa.
Mimo, że powieść czyta się szybko, czegoś w niej jednak brakuje. Być może chodzi o napięcie, charakterystyczne dla większości kryminałów. Akcja toczy się powoli, nie wiemy kto zginie jako następny, ale możemy się spodziewać, że coś takiego na pewno nastąpi. Bohaterowie są tacy... nijacy. Kasia zrobiła wyraźny podział na tych sympatycznych i tych antypatycznych (których jest zdecydowanie więcej). Ciężko jest się utożsamiać z jakąkolwiek postacią, ponieważ wszyscy zostali scharakteryzowani dosyć pobieżnie. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ bohaterowie diabelskiej trylogii byli wspaniale przedstawieni, do dziś wspominam ich z uśmiechem.
Zaskoczyła mnie jeszcze jedna rzecz - udało mi się bezbłędnie obstawić mordercę. Jest to niezwykłe ponieważ kryminały zawsze zaskakują mnie swoim zakończeniem. Zwykle obstawiam kilku potencjalnych kandydatów, a i tak okazuje się, że byłam w błędzie. Być może powinnam się cieszyć, że tym razem rozwiązałam zagadkę z szybkością godną samego Sherlocka Holmesa! Ciekawa jestem, czy ktoś jest już po lekturze i jakie były Wasze odczucia związane z zakończeniem całej historii.
Ostatnio czytam dużo kryminałów, dlatego coraz więcej wymagam od reprezentantów tego gatunku. "Pustułka" to pierwszy krok autorki w stronę tej tematyki, dlatego moja ocena nie będzie zbyt surowa. Poza tym uwielbiam ją i nie mogę być do końca obiektywna. Jestem za to bardzo ciekawa w którą stronę pójdzie Kasia przy kolejnej powieści. Co by to nie było, na pewno wpadnie w moje ręce. A ja po raz kolejny ucieszyłam się, że mamy tylu młodych, zdolnych pisarzy w kraju.

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Katarzynę Berenikę Miszczuk pokochałam za diabelską trylogię z Wiktorią Biankowską w roli głównej. Niezwykle zabawne perypetie młodej dziewczyny, która toczy wewnętrzną (i nie tylko) walkę między dobrem i złem, umiliły mi czas podczas kilku wieczorów. Na pewno jeszcze do nich wrócę! Na razie książki zajmują honorowe miejsce na półce....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Pratchett to autor bardzo specyficzny. Albo się go pokocha za oryginalną twórczość, albo w żadnym wypadku nie sięgnie po kolejną książkę. Ja swoją przygodę z serią Świat Dysku rozpoczęłam od tytułu "Trzy wiedźmy", który do tej pory uważam za jeden z lepszych. Po powieść autora sięgam od czasu do czasu, zawsze kiedy szukam czegoś lekkiego na poprawę humoru. Ale nie wyobrażam sobie maratonu ze wszystkimi tomami, zwłaszcza, że trochę ich jest... Jeżeli dobrze kojarzę to około 40. Niestety, Pratchett zmarł w marcu i bardzo żałuję, że kiedyś nie pozostanie mi już żaden tytuł, którego bym nie znała.
Dla tych, którym twórczość autora jest zupełnie obca nakreślę mniej więcej obraz Świata Dysku. Po wszechświecie płynie wielki żółw, A'Tuin, na skorupie którego stoją cztery słonie. To ich grzbiety podtrzymują świat w kształcie dysku. A co tam się dzieje... Znajdziemy chyba wszystkie możliwe postaci znane już ludzkości oraz wiele stworzonych przez autora. Kolejne tomy skupiają się wokół różnych wątków. Mamy kilka części o czarownicach z Lancre, które należą do moich ulubionych, a także kilka o Rincewindzie, o Śmierci, o Straży Miejskiej i inne. To, co jest niezmienne u Pratchetta to duża dawka humoru. Jest to jednak humor bardzo specyficzny i pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. Ja z każdą kolejną książką cenię go coraz bardziej.
"Panowie i damy" przedstawiają nam niezwykłą rasę elfów, ale zanim wkroczą one do akcji, mamy małe zamieszanie w świecie wiedźm. Najmłodsza z nich wychodzi za mąż, ale ma w związku z tym wiele wątpliwości, najstarsza szykuje się na śmierć, do tego pojawiają się samozwańcze młodociane czarownice, które narobią strasznego bałaganu. Jak to często u Pratchetta bywa - jeden wielki chaos i zamieszanie. Przede wszystkim jednak ogromna dawka dobrego, chociaż czasem absurdalnego humoru.
Najlepiej przetestować którąś z powieści autora. Jeśli pokochacie jedną, pokochacie i pozostałe. Szczególnie polecam na szare, smutne i depresyjne jesienne dni. Nie znajdziecie lepszego środka na poprawę humoru! No może przyda się jeszcze kubek gorącej czekolady i ciepły koc...

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Pratchett to autor bardzo specyficzny. Albo się go pokocha za oryginalną twórczość, albo w żadnym wypadku nie sięgnie po kolejną książkę. Ja swoją przygodę z serią Świat Dysku rozpoczęłam od tytułu "Trzy wiedźmy", który do tej pory uważam za jeden z lepszych. Po powieść autora sięgam od czasu do czasu, zawsze kiedy szukam czegoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: , ,

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Sięgając po tę książkę czułam się jakbym szła na spotkanie ze starymi przyjaciółmi. No może nie tak bardzo starymi, w końcu od lektury "Trzydziestej pierwszej" nie minęło wiele czasu, jednak odliczałam dni i godziny do premiery czwartej już części sagi o Lipowie. To pokaźne tomiszcze towarzyszyło mi podczas wakacyjnego wyjazdu. Było co nosić, bo Kasia zapewniła nam aż 744 strony świetnej akcji!
Czego możemy oczekiwać tym razem? Jest moja ulubiona Klementyna Kopp, niezwykle barwna postać. Pojawia się wielu nowych bohaterów, jednak i tym razem autorka świetnie nakreśliła ich sylwetki. Nie ma obawy, że ktoś będzie nam się mylił z kimś innym. Podobnie jak w poprzednich tomach, mamy akcję osadzoną współcześnie oraz wspomnienia wydarzeń z przeszłości. Tym razem cofamy się do zamierzchłych czasów, oraz tych sprzed kilkudziesięciu lat. Te odległe dzieje przenoszą nas w zupełnie inny świat. Oczywiście wszystko jest ze sobą powiązane, ale jak to zwykle u Kasi bywa, nie jest łatwo rozwikłać zagadki. Nawet policjanci z Lipowa będą musieli solidnie się namęczyć. Sama prawie do końca miałam kilku podejrzanych. Tutaj jednak nic nie jest takie oczywiste, a autorka lubi się z nami bawić w kotka i myszkę...
Temat szachów, który ma duże znaczenie dla całej powieści, jest mi zupełnie obcy. Nigdy nie grałam, nie znam również reguł, dlatego wszystkie opisy były nieco skomplikowane. Postanowiłam jednak nie zagłębiać się, a jedynie przyjmować wszystko tak, jak przedstawiła to autorka. Chociaż wątek z zamierzchłych czasów czytałam z wypiekami na twarzy! Rozgrywki opisane przez Kasię niosły za sobą emocje godne finału Mistrzostw Świata w piłce nożnej. A jak pokazują rozgrywających partie szachów w telewizji to zawsze ziewam z nudów!
Ciężko napisać coś nowego, nie chcę się powtarzać, ale ci, którzy czytali poprzednie części, na pewno nie rozczarują się kolejną. Chciałam tylko wspomnieć o... zakończeniu. Kasia postanowiła się nad nami poznęcać i zostawiła kilka spraw niewyjaśnionych. Skończyłam czytać z otwartą buzią i złamanym sercem. Nie wiem jak w spokoju doczekam do premiery kolejnego tomu! Przecież już, natychmiast muszę wiedzieć co będzie dalej. Niestety, przyjdzie nam poczekać do końca roku. Ale na takie książki warto czekać! Tym, którzy nie mieli okazji zapoznać się z twórczością autorki, serdecznie polecam poprzednie części. Wiem, że kilka osób po przeczytaniu moich recenzji poszło po nie do księgarni. Jest mi niezmiernie miło, że udało mi się Was zachęcić. W końcu warto promować młodych, zdolnych, polskich autorów!

www.czytelniazinnejbajki.blogspot.com

Sięgając po tę książkę czułam się jakbym szła na spotkanie ze starymi przyjaciółmi. No może nie tak bardzo starymi, w końcu od lektury "Trzydziestej pierwszej" nie minęło wiele czasu, jednak odliczałam dni i godziny do premiery czwartej już części sagi o Lipowie. To pokaźne tomiszcze towarzyszyło mi podczas wakacyjnego wyjazdu. Było co...

więcej Pokaż mimo to