-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2024-04-02
2015-12-31
"Afgańska perła" to fantastyczna, interesująca i mądra powieść, która zabiera czytelnika do arabskiego świata - innej kultury, zwyczajów, tradycji i przekonań. Dawno już nie sięgałam po lektury dotyczące świata Islamu, toteż z prawdziwą przyjemnością poznałam losy dwóch afgańskich kobiet.
Nadia Hashimi zabiera nas w podróż do kraju, gdzie wojna i przemoc naznaczają ludzkie życie. I właśnie w takim otoczeniu poznajemy historię Rahimy i Szekiby. Obie pochodzą z tej samej rodziny, ale dzielą je pokolenia. Szekiba żyła na przełomie XIX i XX w. i była praprababką Rahimy. Pomimo, że upłynął już ponad wiek od tamtego czasu to w kulturze, tradycji i przekonaniach Afgńczyków niewiele się zmieniło. Los wnuczki naznaczony został przeznaczeniem, od którego pragnęła się wyzwolić, podobnie jak przed stu laty uczyniła to jej przodkini.
Czy kobieta w kulturze arabskiej może zmienić swoje przeznaczenie?
Zaaranżowane małżeństwo w wieku trzynastu lat, życie w haremie, poniżanie i wykorzystywanie, przemoc, intrygi, różnice w traktowaniu chłopców i dziewcząt - o tym wszystkim przeczytamy w "Afgańskiej perle". Ale znajdziemy tu również ogromną odwagę, determinację i gorące pragnienie odmiany swojego losu. Czy zakończone sukcesem?... - o tym przeczytacie w książce.
"Arabska perła" to wzruszająca i ciekawa historia o zerwaniu z przeszłością, dążeniu do wolności na przekór wszystkim i wszystkiemu. To emocjonująca powieść, której akcja biegnie równolegle dwoma torami: życie Rahimy na początku XXI wieku zestawione z historią Szekiby na przełomie XIX i XX stulecia w tym samym Afganistanie dawniej zarządzanym przez króla Habibullaha, a obecnie doświadczanym przez wewnętrzną wojnę i zamieszki. Wydarzenia intrygują od pierwszych stron, dosłownie wpadamy w ich wir i chcemy więcej i więcej. Nie jest to pierwsza powieść z trudną historią Afganistanu w tle jaką miałam przyjemność przeczytać. Moim zdaniem "Arabska perła" w niczym nie ustępuje powieściom Khaleda Hosseiniego, więc jeśli polubiliście "Chłopca z latawcem", "Tysiąc wspaniałych słońc" lub "I góry odpowiedziały echem" to również powieść Nadii Hashimi przypadnie Wam do gustu. Emocji i wzruszeń na pewno nie zabraknie.
Chętnie poznałabym kolejne powieści autorki, która tak intrygująco potrafi pisać o arabskim świecie.
"Afgańska perła" to fantastyczna, interesująca i mądra powieść, która zabiera czytelnika do arabskiego świata - innej kultury, zwyczajów, tradycji i przekonań. Dawno już nie sięgałam po lektury dotyczące świata Islamu, toteż z prawdziwą przyjemnością poznałam losy dwóch afgańskich kobiet.
Nadia Hashimi zabiera nas w podróż do kraju, gdzie wojna i przemoc naznaczają...
2023-09-29
TAJNA MISJA
Alan Hlad to amerykański pisarz, którego pióro poznałam dzięki wyjątkowej powieści "Światło nad ciemnościami". Ta przepiękna historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z czasów Wielkiej Wojny mocno zapadła mi w pamięć. Dlatego kiedy w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl pojawiła się kolejna powieść autora, nie wahałam się nawet przez chwilę.
"Agentka" to oparta na faktach historia bibliotekarzy - kolaborantów działających w Europie podczas II wojny światowej. Ludzie Ci wyszkoleni w szpiegostwie, specjaliści od mikrofilmów zostają rozlokowani po całej Europie do współpracy ze specjalnym oddziałem IDC ( potem OSS). Ich celem jest gromadzenie książek, gazet i czasopism na potrzeby instytucji wojskowych. Przenosząc różne dzieła literackie, artykuły i dokumenty na mikrofilmy pozyskują wiele ważnych informacji natury wojskowej i strategicznej. Jednocześnie w znacznej mierze przyczyniają się do ocalenia dorobku narodowego wielu okupowanych krajów. A impulsem do podjęcia kroków w tej sprawie jest masowe niszczenie przez nazistów ksiąg, dzieł i dokumentów o znaczeniu historycznym i państwowym.
Maria Alves jest amerykańską bibliotekarką, która świetnie radzi sobie z fotografowaniem bibliotecznych zasobów. Jest wykształconą kobietą władającą sześcioma językami zdeterminowaną by służyć krajom walczącym z hitlerowskimi Niemcami. Aby zasilić szeregi elitarnej jednostki IDC - Komitetu do spraw Nabywania Zagranicznych Publikacji - decyduje się na desperackie kroki, zdarza jej się naginać zasady, ale wszystko to w słusznej sprawie. Możemy śmiało powiedzieć, że w tym wypadku cel uświęca środki i po półrocznym szkoleniu w Stanach Zjednoczonych kobieta zostaje wysłana do Lizbony...
Równolegle Tiago Soares - portugalski księgarz z narażeniem życia pomaga przede wszystkim żydowskim uchodźcom uciekającym przed represjami z krajów okupowanych przez hitlerowców. Lizbona jako stolica neutralnego państwa europejskiego jest ich ostatnim przystankiem w drodze za ocean - do Stanów Zjednoczonych, Kanady, czy krajów Ameryki Łacińskiej. Pewnego dnia w ciekawych okolicznościach ścieżki Marii i Tiago przecinają się. Czy bohaterowie będą mogli pomóc sobie wzajemnie w trudnej wojennej misji przeczytacie w książce, do której z ogromną przyjemnością Was odsyłam.
Alan Hlad stworzył przepiękną opowieść, w której fikcja literacka przeplata się płynnie z faktami historycznymi. Wplecione wydarzenia z II wojny światowej należą do tych mniej powszechnych, mniej znanych, a mimo to fascynują, zachęcają do pogłębiania wiedzy i pozwalają spojrzeć na te czasy z zupełnie innej perspektywy. Bogate tło historyczne, ciekawe zwroty akcji, umiejętnie budowane napięcie rozbudzają apetyt na więcej.
Autor stworzył genialne sylwetki bohaterów - ludzi odważnych i zdeterminowanych, walczących z poświęceniem przy użyciu własnego sprytu, wiedzy i inteligencji. Ich pewność siebie jest godna pozazdroszczenia. Warto zauważyć, że walczyć można różnymi metodami, nie tylko z bronią wręcz. Taka działalność przynosi wymierne efekty i przyczynia się do zwycięstwa.
Wprowadzenie wątku miłosnego do fabuły opartej na prawdziwych wydarzeniach nie zawsze dobrze się udaje. Czasem wypada sztucznie i nieprawdziwie. W przypadku tej powieści połączenie tych dwóch plaszczyzn bardzo dobrze się udało. Dzięki temu historia staje się pełniejsza, łatwiejsza w odbiorze i bardziej emocjonująca.
Odpowiada mi bardzo styl pisania autora. Powieść jest idealnie dopracowana, dokładnie przemyślana, akcja biegnie wartko, a zainteresowanie nie słabnie. Trudno znaleźć tu jakieś minusy. Wyeliminowałabym jedynie powtórzenia niektórych zdarzeń i nie zostawiłabym tylu niedopowiedzeń. Choć z drugiej strony... Niech działa nasza wyobraźnia.
"Agentka" to druga powieść Alana Hlada jaką miałam przyjemność przeczytać. Podobnie jak "Światło nad ciemnościami" i ta książka równie mocno zapadła mi w pamięć. Jestem zauroczona i na pewno zdecyduję się na kolejne opowieści, którymi autor zechce podzielić się z czytelnikami. Naprawdę jest na co czekać!
TAJNA MISJA
Alan Hlad to amerykański pisarz, którego pióro poznałam dzięki wyjątkowej powieści "Światło nad ciemnościami". Ta przepiękna historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z czasów Wielkiej Wojny mocno zapadła mi w pamięć. Dlatego kiedy w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl pojawiła się kolejna powieść autora, nie wahałam się nawet przez chwilę.
"Agentka"...
2023-08-31
Z MIŁOŚCI DO ZIÓŁ
Kiedy mam ochotę na krótki, klimatyczny wypad na Mazury, to sięgam po książki Katarzyny Enerlich. Każda powieść autorki to przepiękna nastrojowa historia, dzięki której poznajemy bliżej kulturę, religię i zwyczaje mieszkańców tego wyjątkowego zakątka naszego kraju. Mozaika kultur, skomplikowane dzieje i ludowa tradycja przenikają z kart książek Katarzyny Enerlich - prawdziwej miłośniczki mazurskiej prowincji.
Tym razem zdecydowałam się na "Akuszerkę z Sensburga", która od pewnego czasu czekała na półce mojej domowej biblioteczki. Powieść rozpoczyna cykl o tym samym tytule i już teraz mogę zdradzić, że jest to zapowiedź naprawdę wyjątkowych zdarzeń.
Wojnowo to niewielka wioska nad jeziorem Duś gdzie przed laty mieszkali starowiercy, zwani też staroobrzędowcami lub filiponami. Przybyli oni na Mazury z ziemi suwalsko-sejneńskiej, a także z głębi Rosji w latach dwudziestych XIX w. Dzieje tej ludności nierozerwalnie związane są z klasztorem w Wojnowie, którego początki sięgają 1836 r. I właśnie niewielkiej społeczności starowierców Katarzyna Enerlich poświęciła swoją opowieść.
Stanisława mieszka w Puszczy Białej, w Mystkówcu Starym koło Pniewa. Los nie jest dla niej łaskawy. W tym samym dniu traci męża i rodzi dziecko, nagle zostaje młodą wdową i matką. Odtąd na barkach Stasi spoczywa uprawa roli i zajmowanie się gospodarstwem. Musi zadbać o siebie i swoją córeczkę Mariannę. Pomaga jej w tym miejscowa zielarka i akuszerka Wypyska, od której kobieta uczy się odbierania porodów, dzięki niej dowiaduje się jak wykorzystać zioła na leczenie różnych dolegliwości przygotowując napary i mikstury na bazie naturalnych składników. Dzięki zdobytej wiedzy, wrodzonym zdolnościom i rozwijanym umiejętnościom Stasia trafia do Wojnowa, do klasztoru, w którym Galina - jedna z zakonnic także zajmuje się ludową medycyną. Od tego czasu życie bohaterki wkracza na zupełnie nowe tory...
Powieść wciągnęła mnie w wir wydarzeń i przyznaję, że spędziłam z nią bardzo miłe chwile. Katarzyna Enerlich z najmniejszymi detalami kreśli obraz i tworzy klimat malowniczej prowincji, która staje się nam bliska niczym mała ojczyzna. Miałam kiedyś okazję odwiedzić Wojnowo i muszę przyznać, że miejsce to robi ogromne wrażenie. Można się tam udać spływając rzeką Krutynią z miejscowości Krutyń do Ukty. Widok klasztoru i małego cmentarza ze starymi mogiłami starowierców na cyplu pozostaje w pamięci na długo. Jeśli jednak nie mamy możliwości aby odwiedzić Wojnowo, to warto sięgnąć właśnie po "Akuszerkę z Sensburga". Dzięki tej historii można poznać dość dokładnie to wyjątkowe miejsce.
Opowieść jest nostalgiczna i sentymentalna. Splata ze sobą losy dwóch kobiet - młodej wdowy i zakonnicy, które łączy pasja i miłość do ziół. Jak to zwykle bywa w książkach autorki wydarzenia są nieprzewidywalne, mają w sobie pewną nutę tajemniczości, jakiejś tęsknoty i zadumy nad czasem, którego już nie ma, nad codziennością, która odeszła do historii.
Autorka posługuje się pięknym, eleganckim językiem, stylizowanym na początek XX wieku. Znajdziemy w nim gwarę ludową, ale również elementy poetyckie i opisowe, które oddają koloryt tamtych czasów. Bogactwo smaków i zapachów niemalże przenika ze stron książki oddziałując na naszą wyobraźnię.
"Akuszerka z Sensburga" to opowieść, która otula spokojem, pozwala niespiesznie płynąć z nurtem kolejnych zdarzeń i delektować się pięknem opisywanych miejsc. To książka wyjątkowa, która sięga do historii mazurskiej ziemi i stanowi przedsmak tego, co wydarzy się w kolejnych częściach. Jestem zauroczona tą powieścią i mam nadzieję, że "Ziele Marianny" dostarczy mi tyle samo wrażeń i emocji.
Z MIŁOŚCI DO ZIÓŁ
Kiedy mam ochotę na krótki, klimatyczny wypad na Mazury, to sięgam po książki Katarzyny Enerlich. Każda powieść autorki to przepiękna nastrojowa historia, dzięki której poznajemy bliżej kulturę, religię i zwyczaje mieszkańców tego wyjątkowego zakątka naszego kraju. Mozaika kultur, skomplikowane dzieje i ludowa tradycja przenikają z kart książek Katarzyny...
2012-07-27
To prawda, że każdy ma jakieś swoje jedno, niepowtarzalne lato, o którym nie może lub po prostu nie chce zapomnieć...
W przypadku Penny John - głównej bohaterki powieści Catrin Collier były to niezapomniane cztery letnie miesiące spędzone w Stanach Zjednoczonych. Dziewczyna udała się ze swojej rodzinnej Walii za ocean wraz ze swą najlepszą przyjaciółką - Kate na zorganizowany wyjazd studencki. Przyjaciółki chciały spełnić swoje marzenie - zobaczyć Amerykę, a przy okazji zarobić trochę pieniędzy na następny rok studiów i w ten sposób połączyć przyjemne z pożytecznym.
Jak to często bywa wyidealizowany Nowy Jork z marzeń różnił się od tego rzeczywistego. Nie jest tu łatwo o dobrze płatną pracę, a koszty utrzymania są bardzo wysokie.
Pomimo tego dziewczętom udało się odnaleźć swoje szczęście za oceanem. W Nowym Jorku spotkały, niby to przypadkiem, młodego Amerykanina - Bobbiego Brosnę, z którym poznały się przypadkiem w Londynie, gdy odbierały swoje wizy wyjazdowe. Zauroczony i zaintrygowany Penny chłopak bardzo chciał pomóc jej i Kate w znalezieniu pracy i zaaklimatyzowaniu się w nowym miejscu i namówił do tego pomysłu również swego najlepszego przyjaciela - Sandiego.
Młodzi ludzie zaprzyjaźnili się ze sobą i postanowili wspólnie przeżyć wspaniałe wakacje pracując jednocześnie na swoje utrzymanie. Ich sielanka zakończyła się na kilka dni przed końcem wakacji, kiedy to tragiczne w skutkach wydarzenia jednej nocy w krótkiej chwili odmieniły na zawsze życie przyjaciół. W jaki sposób poradzili sobie z piętnem przeszłości? Jak zmieniło się ich życie? Czy potrafili zapomnieć o tamtym lecie sprzed dziewiętnastu lat?
Lektura "Amerykańskiego lata" dostarcza czytelnikowi ogromnej przyjemności. Piękne nadmorskie krajobrazy, letnie miasteczka i beztroskie życie na Cape Cod owiane ciepłym wiatrem, nastrojową muzyką, żartami, śmiechem, śpiewem i romantyczną miłością wprowadzają czytelnika w niepowtarzalny klimat Ameryki, która jednak ma również swoje drugie, mniej sympatyczne oblicze. Catrin Collier wzrusza nas i bawi swoją opowieścią, a ciekawa historia Penny, Kate, Bobbiego i Sandiego nie pozwala na odłożenie jej na później. Zakończenie powieści zaskoczyło mnie w stu procentach, ale czy nie na tym min. polega magia dobrej książki? Myślę, ze to jest kolejny argument przemawiający za tym, aby w wolnej chwili sięgnąć właśnie po tę powieść.
To prawda, że każdy ma jakieś swoje jedno, niepowtarzalne lato, o którym nie może lub po prostu nie chce zapomnieć...
W przypadku Penny John - głównej bohaterki powieści Catrin Collier były to niezapomniane cztery letnie miesiące spędzone w Stanach Zjednoczonych. Dziewczyna udała się ze swojej rodzinnej Walii za ocean wraz ze swą najlepszą przyjaciółką - Kate na...
2017-01-14
Przepiękna magiczna opowieść o szlachetnych ludziach, którzy są gotowi uchylić drzwi swojego serca i wyciągnąć pomocną dłoń do potrzebującego. Utrzymana w świątecznym nastroju pomaga uwierzyć w dobro i w ANIOŁA, który gdzieś tam czuwa nad każdym z nas i pojawia się w trudnych chwilach.
18-letnia Michalina niespodziewanie znalazła się na życiowym zakręcie. Po śmierci ukochanej babci dziewczyna znalazła się w trudnej sytuacji. Zwątpiła w sens wszystkiego i nie widzi dla siebie żadnych perspektyw. Tuła się po Warszawie nie mając gdzie spać, ani co jeść. Przypadkiem trafia pod okna świątecznie udekorowanej kwiaciarni, aby choć trochę ogrzać się przy wystawionym na dworze piecyku. Zaintrygowana Gabrysia - właścicielka sklepiku nie pozwala jej odejść częstując gorącą herbatą, a potem wciskając w dłonie swoją ciepłą puchową kurtkę. Ten jeden, konkretny, grudniowy wieczór odmieni na zawsze życie Michaliny i stanie się początkiem wielu interesujących zdarzeń. Dzięki temu nasza bohaterka pozna inne osoby dobrego serca, których, jak się okazuje, wcale nie brakuje. Osiemdziesięcioletnia Petronela - zasadnicza i nieznosząca sprzeciwu samotna kobieta starej daty zyskała przyjaciółkę i towarzyszkę codzienności. Konstanty - przystojny, młody adwokat o empatycznej naturze miał się o kogo zatroszczyć, a Michalina uwierzyła, że obcy ludzie mogą stać się prawdziwą rodziną.
Wszyscy oni to sympatyczni, ciepli i serdeczni ludzie, których nie da się nie lubić. Nawet specyficzny w swoim zachowaniu klient kwiaciarni - Pan Kochanieńki wzbudza sympatię i życzliwość. Czego nie da się powiedzieć o jędzowatej Wandeczce - prawdziwej zołzie, która zatruła życie Michaliny żeniąc się z jej ojcem. Tę kobietę ma się ochotę utopić, udusić lub w inny sposób unieszkodliwić.
Obok pozytywnych emocji mamy i te negatywne, obok przysłowiowej sielanki mamy ludzkie dramaty, obok postaci pozytywnych jest prawdziwy czarny charakter, a obok tętniącej życiem, ciągle pędzącej Warszawy, w której każdy jest anonimowy mamy urokliwe małe Malownicze, gdzie czas biegnie wolniej i wszyscy się znają.
Nawet nie macie pojęcia jak się ucieszyłam, gdy na Wigilię bohaterowie trafili do Malowniczego. Tak, tak, do tego niesamowitego miejsca, gdzie radość i życzliwość potrafią skruszyć najtwardsze serca. Do miasteczka, które ma swojego własnego anioła, do miejsca, gdzie dzieją się prawdziwe cuda.
Po tego rodzaju optymistycznych opowieściach z klimatem, nasyconych miłością do bliźniego, serdecznością i bezinteresownością człowiek nabiera wiary w ludzi, w dobro i co najważniejsze... sam chce się dzielić, woli dawać niż brać - a to w dzisiejszych czasach niestety coraz rzadziej spotykana cecha.
Uwielbiam powieści Pani Magdaleny. Dla mnie są one jedyne i niepowtarzalne - dojrzałe, mądre i wzruszające, a do tego niosą w sobie taki ogromny ładunek pozytywnej energii, że chce się je czytać bez końca.
Żałuję tylko, że nie sięgnęłam po tę powieść przed świętami, bo wówczas zapewne wypróbowałabym któryś z kilku przepisów, jakimi autorka podzieliła się z czytelnikami na końcu książki.
Wszystkich którzy jeszcze nie zdążyli, albo nie mięli okazji sięgnąć po "Anioła do wynajęcia" bardzo serdecznie zachęcam do lektury. Polecam też pozostałe powieści autorki, które dostarczą miłych i niezapomnianych wrażeń.
Przepiękna magiczna opowieść o szlachetnych ludziach, którzy są gotowi uchylić drzwi swojego serca i wyciągnąć pomocną dłoń do potrzebującego. Utrzymana w świątecznym nastroju pomaga uwierzyć w dobro i w ANIOŁA, który gdzieś tam czuwa nad każdym z nas i pojawia się w trudnych chwilach.
18-letnia Michalina niespodziewanie znalazła się na życiowym zakręcie. Po śmierci...
2012-04-12
„Antykwariusz” Juliana Sancheza to kolejna niezwykle ciekawa i intrygująca powieść posadowiona w niepowtarzalnym klimacie Barcelony. Jak dowiadujemy się z informacji zawartej na okładce autor książki przez 14 lat przechowywał swoje dzieło w szufladzie nim zdecydował się na jego wydanie. Być może skłonił go sam temat powieści poruszający delikatny temat mistycznego Kamienia Boga - ważnego symbolu nie tylko dla chrześcijaństwa, ale również dla judaizmu, na którym ponoć zostały wyryte hebrajskie litery ujawniające prawdziwe imię Stwórcy.
Znany i ceniony w kręgach antykwariuszy Artur Aiguader, prawdziwy koneser i znawca sztuki, antyków i starodruków ginie w tajemniczy sposób w swoim antykwariacie starając się poznać historię nowego cennego nabytku, którego stał się szczęśliwym posiadaczem. Wszystko wskazuje na to, że było to zabójstwo. Na wieść o śmierci Artura jego przybrany syn – pisarz Enrique Alonso przyjeżdża do Barcelony aby poznać tajemnicę śmierci ojca, pozałatwiać stosowne formalności, ale przede wszystkim spełnić wolę ojca jaką Artur przekazał mu w swoim ostatnim liście - rozwiązać zagadkę średniowiecznego manuskryptu, nad którą antykwariusz pracował tuż przed śmiercią.
Niebawem do Enrique dołącza jego była żona Bety, osoba bliska zmarłemu, która w trosce o męża postanawia mu pomóc w załatwianiu spraw. Oboje na własną rękę starają się dotrzeć do prawdy. Jednak rozwikłanie zagadki zabójstwa antykwariusza wcale nie jest łatwe, wymaga dużo wiedzy, sprytu, ostrożności oraz ogromnej determinacji. Średniowieczny manuskrypt – cenny „biały kruk”, którego rozszyfrowanie wymaga specjalistycznej wiedzy z zakresu filologii, a który może mieć związek z zabójstwem, staje się przyczyną kolejnych tragedii.
Jak sobie poradzą z tą tajemnicą zdeterminowani bohaterowie, co znajduje się w starym diariuszu i na czym tak bardzo zależało mordercy, który zdolny był zabić dla osiągnięcia celu możemy przeczytać na kolejnych stronach powieści. To naprawdę rewelacyjna książka dla wszystkich miłośników „Cienia Wiatru” Carlosa Ruiza Zafona – światek antykwariatów Barcelony w połączeniu z klimatem starych ksiąg oraz „Katedry w Barcelonie” Ildefonso Falconesa – uroki średniowiecznej Barcelony, piękna katedra, która odgrywa znaczącą rolę w historii miasta oraz wspomnienia czasów inkwizycji i życia obok siebie Żydów i chrześcijan. Ale myślę, że pozostali czytelnicy również znajdą w „Antykwariuszu” coś, co ich zainteresuje.
Choć sama nie jestem miłośniczką historii kryminalnych, wątek sensacyjny dodaje powieści zagadkowości i uroku. Co prawda na krótko przed wyjaśnieniem całej historii czytelnik może już odgadnąć rozwiązanie, nie czyni to jednak książki mniej ciekawą czy nudną. Powieść trzyma w napięciu do ostatnich stron i aż żal, że trzeba się z nią rozstać. Szczerze polecam.
„Antykwariusz” Juliana Sancheza to kolejna niezwykle ciekawa i intrygująca powieść posadowiona w niepowtarzalnym klimacie Barcelony. Jak dowiadujemy się z informacji zawartej na okładce autor książki przez 14 lat przechowywał swoje dzieło w szufladzie nim zdecydował się na jego wydanie. Być może skłonił go sam temat powieści poruszający delikatny temat mistycznego Kamienia...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-27
Dzisiaj chcę Wam przekazać słów kilka na temat "Apteki marzeń" Nataszy Sochy. Bardzo byłam ciekawa tej opowieści i przyznaję, że spełniła ona moje oczekiwania. Jest to smutna i niezwykle przejmująca historia, która niesie nadzieję i pozwala uwierzyć w cuda... W książce zostały opisane prawdziwe wydarzenia, a chore dzieci na onkologicznym oddziale szpitalnym to nie fikcja literacka, ale rzeczywisty niestety świat, w którym nadzieja umiera ostatnia.
Zagłębiając się w lekturze poznajemy dwie dziewczynki dotknięte okrutną i bezlitosną chorobą nowotworową, która nie uznaje kompromisu. U Oli w wieku trzech lat stwierdzono neuroblastomę i od tego momentu życie dzicka oraz całej jego rodziny naznaczone jest ciągłymi pobytami w szpitalu, bolesnymi zabiegami i nieustanną walką o każdy kolejny dzień. Nowotwór nie daje za wygraną, a każda kolejna chemia niesie za sobą ogromne ryzyko. Karolina to żywiołowa piętnastolatka, u której zdiagnozowano chłoniaka. Życie dziewczyny staje na głowie, chemia zwala ją z nóg, ale ogromna siła woli i determinacja pozwala przetrwać najgorsze chwile. Wsparcie najbliższych, a przede wszystkim dopiero co poznanego przyrodniego brata jest dla niej dodatkową motywacją do walki. To Karolina pragnie pomóc spełniać marzenia chorych dzieci i wypuszczać do nieba czerwone baloniki z życzeniami. To ona jeździ po szpitalach i z pomocą życzliwych osób stara się nieść radość w cierpieniu. To ona walczy ze słabością wlasnego ciała czekając na przeszczep. I wreszcie to ona oddaje swoje marzenie małej Oli, która od trzech lat nie może pokonać choroby.
Pani Natasza podzieliła się ze swoimi czytelnikami przepiękną przejmującą opowieścią, która chwyta za serce. Bo cóż może być gorszego od dziecka naznaczonego przez nowotwór - młody organizm u progu życia niszczony dzień po dniu przez zmutowane komórki, które nie chcą się poddać. Gdy rak dotyka dziecko, razem z nim choruje cała rodzina. Nagle zmieniają się priorytety, walka o każdy dzień staje się codziennością, a zwykła proza życia to teraz rzadkie święto. Autorka sporo miejsca poświęca przeszczepowi szpiku, który sprawdza się nie tylko przy białaczce, ale jest pożądany w leczeniu także innych typów nowotworów. A rodzajów tego paskudztwa jest cała masa. Pani Natasza zwraca też uwagę na pozytywne nastawienie i determinację do ciężkiej, morderczej walki, która daje jednak realną szansę na zwycięstwo. Jesteśmy zasypywani medyczną terminologią, nazwami związków chemicznych biorących udział w leczeniu i to właśnie dzięki temu możemy lepiej poznać cały ten skomplikowany mechanizm działania lekarzy, którzy są zdecydowani walczyć o dosłownie każdego pacjenta.
Historia Oli jest oparta na autentycznych wydarzeniach, a postać Karoliny łączy w sobie kilkoro dzielnych i niesamowitych dzieci gotowych do działania i zrobienia czegoś dobrego dla innych. A trzeba Wam wiedzieć, że radość, uśmiech i pozytywne emocje działają jak cudowne lekarstwo i są trudnym przeciwnikiem dla upartego i bezwzględnego raka. Ktoś kiedyś powiedział, że jeśli pacjent chce żyć, to nawet najgorsza choroba jest bezsilna.
W historiach opartych na faktach nigdy nie oceniam samej opowieści. Z tym co wydarzyło się naprawdę nie można dyskutować. Tutaj liczą się emocje i wpływ opisanych zdarzeń na odbiorcę. Ale wiedzcie, że książkę bardzo dobrze się czyta, a kibicowanie młodym bohaterom w zmaganiach z ciężką chorobą wywołuje morze emocji.
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji sięgnąć po "Aptekę marzeń" to koniecznie postarajcie się o tę powieść. Warto po nią sięgnąć, aby poznać historię małej, ale bardzo dzielnej Oli oraz uświadomić sobie, jak wiele może zrobić każdy z nas dla drugiego człowieka ofiarując mu trochę radości, a czasem nawet zdrowe i szczęśliwe życie.
Dzisiaj chcę Wam przekazać słów kilka na temat "Apteki marzeń" Nataszy Sochy. Bardzo byłam ciekawa tej opowieści i przyznaję, że spełniła ona moje oczekiwania. Jest to smutna i niezwykle przejmująca historia, która niesie nadzieję i pozwala uwierzyć w cuda... W książce zostały opisane prawdziwe wydarzenia, a chore dzieci na onkologicznym oddziale szpitalnym to nie fikcja...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-11-25
Przed dwoma laty czytałam pierwszą część sagi o kobietach z ulicy Grodzkiej w Krakowie. Pamiętam, że opowieść o nikczemnym aptekarzu Franciszku Bernacie i jego córce Wiktorii zauroczyła mnie od pierwszej strony. Kiedy tylko pojawiła się "Obca" będąca prequelem tej przepięknej historii wiedziałam, że będę musiała zdobyć tę książkę. I udało się... Dzięki klubowi recenzenta serwisu nakanapie.pl przez ostatnie trzy wieczory mogłam delektować się cudowną opowieścią o odważnych i przedsiębiorczych kobietach, które los doprowadził do powołania do życia Apteki pod Złotym Modrzewiem przy ulicy Grodzkiej. Tej samej, którą potem przejął w posiadanie po swoich przodkiniach Franciszek Bernat.
Lucyna Olejniczak przenosi nas w lata 30-te XIX wieku. Wówczas w Małopolsce zbiera tragiczne żniwo epidemia cholery, którą przywlekli za sobą rosyjscy żołnierze. Bratkowice to jedna z tych zakażonych wiosek, której mieszkańcy zostali odcięci od reszty świata i skazani na wymarcie z głodu, bądź z powodu zarazy. Agnieszka - brzemienna żona cieśli, który przegrał walkę z chorobą postanawia uciec ze wsi, aby ratować życie swoje i nienarodzonego dziecka. Po wielu perypetiach dociera do klasztoru, w którym znajduje schronienie i tu przychodzi na świat jej córeczka Magda. Los dziewczynki od urodzenia wydaje się być przesądzony, a tymczasem matka przełożona ma wobec swojej wychowanki zupełnie inny plan...
Powieść dosłownie mnie zahipnotyzowała, wsiąknęłam zupełnie w opisywane wydarzenia i nawet się nie spostrzegłam, kiedy przewróciłam ostatnią 716 stronę. Autorka wspaniale nakreśliła klimat Krakowa połowy XIX wieku ukazując życie ludzi z wyższych sfer, kupców, ale także biednych dzieci w przytułkach. Echa burzliwych czasów przypadających na lata po powstaniu listopadowym, a potem wiosny ludów mają wpływ na losy bohaterów i stanowią ciekawe tło historyczne opisywanej epoki. Kraków tętni życiem, mieszkańcy walczą na barykadach i próbują przeciwstawić się uciskowi zaborców.
"Obca" to powieść kontrastów. Z jednej strony dysproporcje społeczne, z drugiej postępy w medycynie, która tak bardzo pociąga Magdę. Kuracje w uzdrowiskach, ale też zielarstwo i ludowe wierzenia, podania oraz zabobony. Bogactwo, bale i luksusy, a z drugiej strony biedne sieroty w przytułkach. Pierwsze porywy serca, ale także pozory w uczuciach i wyrachowanie.
Lucyna Olejniczak posiada rzadką umiejętność wiernego i bardzo wiarygodnego kreślenia powieściowej rzeczywistości. Fabuła opisywana jest z najdrobniejszymi detalami, co pozwala dokładnie oddać charakter epoki. Jeśli mamy sklep z materiałami to odnajdujemy nawiązania do ówczesnej mody, stylizacji, fasonów. Jeśli akcja przenosi się do klasztoru to wiemy dokładnie jak wyglądają pomieszczenia, kuchnia, szkółka, infirmeria, ale także ogród, uprawa ziół i warzyw. Asystujemy przy przyrządzaniu potraw, czy mieszanek leczniczych według najstarszych receptur. Jeśli mamy do czynienia z chorobami to poznajemy objawy, metody leczenia ale również odnajdujemy nawiązania do postępów w światowej medycynie. Na pewno wszystko to wymagało od autorki wiele pracy i zaangażowania i powinniśmy to docenić. Jedyne czego mi trochę zabrakło to XIX w. stylizacji językowej, która oczywiście jest, ale odczuwam tu pewien niedosyt. Myślę, że można byłoby jeszcze bardziej skupić się właśnie na tym aspekcie.
"Obca" urzekła mnie i oczarowała. Czytałam ją z wypiekami na twarzy. Uwielbiam mądre powieści, w których można odnaleźć ducha epoki, gdzie wydarzenia poprowadzone są w kontekście faktów historycznych, a bohaterowie stają się naszymi bardzo dobrymi znajomymi. Powieść podzielona została na części, które odpowiadają poszczególnym etapom, okresom z życia matki i córki - Agnieszki i Magdy. Myślę, że to był bardzo dobry pomysł, aby zapobiec monotonii, szczególnie gdy historia liczy sobie tak wiele stron. Ani przez moment lektura mnie nie znużyła i cieszę się, że autorka planuje jeszcze jeden tom tej ciekawej sagi. Już nie mogę się doczekać na kolejne intrygujące wydarzenia.
Jeśli czytaliście sagę o kobietach z ulicy Grodzkiej to koniecznie sięgnijcie po "Obcą", która będzie idealnym przypomnieniem i uzupełnieniem. Jeżeli natomiast macie tę sagę w planach, to polecam zacząć właśnie od "Obcej", a wtedy zachowacie pełną chronologię wszystkich zdarzeń. Jedno jest pewne - po tę przepiękną opowieść w kolorze sepii naprawdę trzeba sięgnąć. Dla mnie jest to lektura obowiązkowa.
Przed dwoma laty czytałam pierwszą część sagi o kobietach z ulicy Grodzkiej w Krakowie. Pamiętam, że opowieść o nikczemnym aptekarzu Franciszku Bernacie i jego córce Wiktorii zauroczyła mnie od pierwszej strony. Kiedy tylko pojawiła się "Obca" będąca prequelem tej przepięknej historii wiedziałam, że będę musiała zdobyć tę książkę. I udało się... Dzięki klubowi recenzenta...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-18
Jeśli macie ochotę na miłą zabawę, przyjemny rekaks i dobrą książkę to zachęcam do sięgnięcia po powieść Magdaleny Witkiewicz i Nataszy Sochy "Awaria małżeńska". Ta przezabawna komedia pomyłek dostarcza radości, odpręża i generuje niekontrolowane wybuchy śmiechu, dlatego dla bezpieczeństwa własnego i otoczenia rozważcie lekturę w samotności. Uwierzcie mi, że poza towarzystwem bohaterów nic więcej nie będzie Wam potrzebne.
Jeden nieprzewidziany wypadek, który może wydarzyć się niemal wszędzie i każdemu, uruchamia lawinę zdarzeń i generuje całą gamę przeróżnych sytuacji. Wyobraźcie sobie, że nagle i niespodziewanie Wasz mąż i ojciec Waszych dzieci musi przejąć wszystkie Wasze domowe zadania i obowiązki, zorganizować codzienność i sprostać wymaganiom rodziny oraz nadal wykonywać swoje zadania zawodowe. Zapewne niejeden mężczyzna poradziłby sobie z takim ambarasem, ale część mężów i ojców stanęłoby przed ogromnym wyzwaniem podobnie, jak miało to miejsce w przypadku powieściowych bohaterów...
W takiej sytuacji znalazł się Sebastian - mąż Eweliny i tato kilkulatków: Emilki i Bruna. Dotąd mężczyzna nie angażował się zbytnio w życie rodziny, zajmowała go przede wszystkim praca i własne przyjemności. Kiedy żona na skutek gwałtownego hamowania autobusu trafia do szpitala z poważnym złamaniem, postawiony przed faktem opieki nad dziećmi, dopilnowania spraw i obowiązków szkolno-przedszkolnych oraz ogólnej logistyki domowej musi nauczyć się rodzinnego życia od podstaw.
Drugim "wybrańcem" jest Mateusz - mąż Justyny, ojciec nastoletniej Olgi i kilkuletniego Kacpra. On również staje przed faktem godzenia codziennych obowiązków z pracą, tak, jak to do tej pory świetnie robiła jego żona. Justyna jest drugą poszkodowaną w tym samym wypadku i przez ponad trzy tygodnie będzie musiała pozostać w szpitalu. A Mateusz... będzie musiał sprostać codzienności.
Mamy tu do czynienia z przezabawnymi sytuacjami, a męska nieporadność życiowa bohaterów jest po prostu rozbrajająca. Dżesika - specjalistka od ptaszków, pani "ornitolog" jest genialnym przykładem na tę nieudolność. Ale nie dajcie się zwieść pozorom... "Awaria małżeńska" to także opowieść, która zwraca uwagę na gorzką prawdę o życiu, o pewnym modelu rodziny charakterystycznym w naszej kulturze i dopasowanym do męskiej i kobiecej mentalności. Liczne przejaskrawienia oraz napiętnowanie niektórych postaw i zachowań sprawiają, że wymowa tej historii mocniej zapada nam w pamięć, skłania do refleksji i przemyśleń.
Na szczęście model rodziny przedstawiony w powieści odchodzi powoli w przeszłość, a mężowie i partnerzy coraz bardziej interesują się życiem swoich dzieci. Partnerstwo wypiera dawne zwyczaje i przyzwyczajenia. A dla wszystkich Pań niech te słowa będą kluczowe i warte zapamiętania:
" Życie to nie wyścig, w którym gonimy idealną wersję siebie. To również wpadki, błędy i drobne pomyłki. Warto pamiętać o jednym, nadmiar słodyczy potrafi w końcu zemdlić. Nadmiar doskonałości również."
Magdalena Witkiewicz i Natasza Socha stworzyły moim zdaniem niemal perfekcyjny duet. Inteligentne dialogi, cięte riposty słowne, komizm sytuacji i genialne pomysły na ubarwienie fabuły to elementy, które idealnie współgrają ze sobą tworząc interesującą, zabawną historię. Cieszę się, że wreszcie udało mi się po nią sięgnąć. Polecam serdecznie.
Jeśli macie ochotę na miłą zabawę, przyjemny rekaks i dobrą książkę to zachęcam do sięgnięcia po powieść Magdaleny Witkiewicz i Nataszy Sochy "Awaria małżeńska". Ta przezabawna komedia pomyłek dostarcza radości, odpręża i generuje niekontrolowane wybuchy śmiechu, dlatego dla bezpieczeństwa własnego i otoczenia rozważcie lekturę w samotności. Uwierzcie mi, że poza...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-10-16
"Bajarz z Marrakeszu" to niezwykle ciekawa propozycja przede wszystkim dla wielbicieli kultury orientu oraz tych, którzy gustują w nastrojowych opowieściach z klimatem przypominających "Baśnie Tysiąca i Jednej Nocy".
Hasan jest etatowym opowiadaczem historii. Przejął tę umiejętność i tradycję od swojego ojca. Mężczyznę można spotkać na słynnym placu Dżama al-Fna’ w Marrakeszu, gdzie krzyżuje się wiele dróg i spotyka się mnóstwo ludzi. To tutaj snując niesamowite opowieści Hasan skupia on wokół siebie słuchaczy. Historia opowiadana przez bajarza za każdym razem jest inna, w każdej jego opowieści mają swój udział zebrani ludzie i to oni zazwyczaj kierują rozwojem wydarzeń, które Hasan umiejętnie komentuje i dopowiada.
"Usiądź proszę, dołącz do słuchaczy. Ziemia może wydać ci się twarda, ale ja rozłożę przed tobą magiczny dywan słów, a ten wkrótce uniesie cię daleko stąd. Pozwól, że naleję ci miętowej herbaty, poczęstunek jest częścią opowieści. Wszystko musi się odbyć zgodnie ze zwyczajem. Jeżeli nie zadbałbym o twoją wygodę, jak mógłbym oczekiwać, że wysłuchasz tego, co mam ci do powiedzenia? Opowieść jest jak taniec. Potrzebuje co najmniej dwojga ludzi, aby zaistnieć: jednego, który opowiada i drugiego, który słucha".
Tym razem opowiadana historia dotyczy dwojga zagranicznych turystów - mężczyzny i kobiety i ich tajemniczego zniknięcia pewnej nocy. Bohaterowie Ci noszą znamiona romantycznych kochanków, pozostających jakby na granicy światów. Piękno i jasność bijąca od kobiety przyciąga wzrok, a mężczyzna, nazwany jej mężem, a przedstawiony jako opiekun ma spełniać określone zadanie.
Obok wątku głównego dotyczącego rozwiązania zagadki czytelnik poznaje mentalność i tradycję ludu berberyjskiego, z którego wywodzi się Hasan i jego dwaj bracia. Poznajemy ich dzieciństwo i osobowości. Każdy z chłopców wybiera w życiu odmienną drogę - podczas gdy Hasan zostaje bajarzem, jego młodszy brat Ahmed chce osiągnąć bogactwo otwierając własną firmę w Fezie, a najmłodszy Mustafa wciąż poszukuje szczęścia, które staje się dla niego wartością największą. Ale ile będzie go kosztowało to upragnione szczęście?...
"Bajarz z Marrakeszu" to książka której się nie czyta - tą powieścią się delektuje. Od pierwszych akapitów przenosimy się zupełnie w odmienny świat, magiczny, zmysłowy i tajemniczy. Wczuwamy się w tamtejsze zapachy, smaki i dźwięki. Niespieszna narracja pozwala rozkoszować się hipnotyzującą wręcz opowieścią, która niczym biblijna przypowieść pozwala na lepsze zrozumienie prawdy. Mamy wrażenie, że oto znajdujemy się na placu Dżama al-Fna’ i razem z innymi słuchaczami bierzemy udział w tym swoistym misterium.
Zaskakujące zakończenie nie jest jednoznaczne i zmusza czytelnika do stworzenia własnej wersji wydarzeń, tak, jak to czynią osoby biorące udział w tej opowieści. Dzięki temu możemy wykreować własne wyobrażenie o tamtych wydarzeniach i wynieść z nich osobistą naukę.
"Bajarz z Marrakeszu" to książka inna niż wszystkie, to powieść do której z przyjemnością się wraca, to historia będąca prawdziwą ucztą dla ducha. Ustawiłabym ją na półce lektur obowiązkowych bez względu na wiek, płeć czy przekonania. Polecam serdecznie.
"Bajarz z Marrakeszu" to niezwykle ciekawa propozycja przede wszystkim dla wielbicieli kultury orientu oraz tych, którzy gustują w nastrojowych opowieściach z klimatem przypominających "Baśnie Tysiąca i Jednej Nocy".
Hasan jest etatowym opowiadaczem historii. Przejął tę umiejętność i tradycję od swojego ojca. Mężczyznę można spotkać na słynnym placu Dżama al-Fna’ w...
2018-12-30
Na koniec 2018 roku sięgnęłam po dość nietypową lekturę, która bardzo mnie zainteresowała i utwierdziła w ogromnej sympatii do niezwykłego człowieka. "Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek." to wywiad - rzeka, czy raczej wyjątkowa rozmowa o medycynie, nauce, życiu, rozterkach i uczuciach pary nadzwyczajnych lekarzy zajmujących się tzw. patologią ciąży i szeroko pojętą ginekologią i położnictwem - Marzeny i Romualda Dębskich.
Niestety 20 grudnia 1918 r. po kilkudniowej walce o życie w szpitalu odszedł na wieczny dyżur prof. Dębski przeżywszy 62 lata. Niesamowity człowiek, autorytet i niekwestionowany specjalista od powikłań w okresie ciąży i porodu. Życzliwy, ciepły lekarz o wszechstronnej wiedzy, mający na uwadze przede wszystkim dobro i bezpieczeństwo kobiety oraz jej dziecka. Człowiek otwarty, bezpośredni, zawsze chętny do udzielania wyjaśnień, przygotowany chyba na każdą ewentualność.
To on, początkowo jeszcze jako docent, opiekował się mną i moimi dziećmi od poczęcia aż do rozwiązania. I to właśnie profesor, ginekolog - położnik, jako pierwszy zalecił mi noszenie rajstop przeciw żylakowych, kiedy jeszcze nawet nie miałam śladów żadnej tego rodzaju dolegliwości. Mam dla profesora wiele uznania i jestem mu ogromnie wdzięczna za to, że trzymał rękę na pulsie wtedy, kiedy mogło się wiele wydarzyć. Ani nigdy wcześniej, ani też później nie trafiłam na takiego lekarza, doskonałego profesjonalistę, dobrego psychologa, prawdziwego przyjaciela kobiet.
Zasmuciła mnie śmierć człowieka, który tak wiele zrobił dla dzieci i ich matek. I chyba to właśnie spowodowało, że zdecydowałam się sięgnąć po wywiad, który z małżeństwem Dębskich przeprowadziła Małgorzata Rigamonti.
Nie jestem lekarzem, a moje wykształcenie nie ma nic wspólnego z medycyną, a mimo to lektura tej książki sprawiła mi wiele radości. Sporo w niej specjalistycznej wiedzy, medycznych terminów, ale wszystko podane jest w bardzo przystępny i zrozumiały sposób. Żaden laik nie powinien poczuć się znużony. Bo taki właśnie był profesor i taka jest jego żona - nie rzucają medycznymi sloganami tylko tłumaczą i obrazowo wyjaśniają trudniejsze kwestie. Wywiad ukazuje blaski i cienie lekarskiej profesji, sporo w nim emocji, wewnętrznych przemyśleń, wśród których na pierwszym planie jest zawsze dobro kobiety i jej dziecka. Tajemnice życia płodowego, trudne przypadki, operacje wykonywane w łonie matki, wybieranie tzw. "mniejszego zła" - taka jest codzienność profesora i jego żony. W rozmowie znajdziemy też fragmenty poświęcone prywatnemu życiu państwa Dębskich, ich rodzinie i przyjaciołom. W wywiadzie przeczytamy również o nagonce medialnej związanej z aborcją i wielu innych sytuacjach, jakie miały miejsce w praktyce lekarskiej Marzeny i Romualda Dębskich.
Cieszę się, że wiedziona impulsem chwili sięgnęłam po ten wywiad. Naprawdę warto było spędzić ten czas z profesorem i jego żoną. Książkę "Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek" polecam szczególnie wszystkim pacjentkom, które miały przyjemność poznać profesora, jego żonę lub zetknęły się z atmosferą oddziału kliniki na Bielanach w Warszawie.
Na koniec 2018 roku sięgnęłam po dość nietypową lekturę, która bardzo mnie zainteresowała i utwierdziła w ogromnej sympatii do niezwykłego człowieka. "Bez znieczulenia. Jak powstaje człowiek." to wywiad - rzeka, czy raczej wyjątkowa rozmowa o medycynie, nauce, życiu, rozterkach i uczuciach pary nadzwyczajnych lekarzy zajmujących się tzw. patologią ciąży i szeroko pojętą...
więcej mniej Pokaż mimo to2012-04-17
„Bezpieczna przystań” to zajmująca, ale chwilami również wstrząsająca opowieść o kobiecie, która pod przybranym nazwiskiem ucieka od przeszłości i od rzekomo zakochanego w niej męża detektywa – psychopaty, który jest uzależniony od alkoholu. Erin pragnie samotnie rozpocząć nowe życie pod przybranym nazwiskiem, jako Katie Feldman, z dala od koszmaru, jaki zgotował jej mąż Kevin, ale bezustannie towarzyszy jej strach i przekonanie, że pewnego dnia mężczyzna ją odnajdzie. Katie poznajemy w chwili, gdy znajduje swoją tytułową „bezpieczną przystań” w małym miasteczku Southport na południu Stanów Zjednoczonych w Karolinie Północnej. Tu wynajmuje położony na uboczu mały domek, podejmuje pracę jako kelnerka w nadmorskim barze i żyje w ciągłym strachu o to co przyniosą kolejne dni. Kobieta ma świadomość, że mąż będzie jej szukał do skutku wykorzystując przy tym swoją intuicję detektywa i zawodowe kontakty w policji.
W Southport Katie poznaje Alexa – właściciela miejscowego sklepu, w którym robi codzienne zakupy, samotnego ojca dwójki dzieci. Kobieta zaprzyjaźnia się z nim i jego rodziną, wyznaje mu też prawdę o sobie i swojej przeszłości. Uczucie, które łączy Katie i Alexa powoduje, że nasza bohaterka zaczyna powoli normalnie żyć, zdobywa zaufanie dzieci, a Alex odnajduje w niej kobietę, z którą, po śmierci swej ukochanej żony Carly, chce spędzić resztę swoich dni. Jednak życie nigdy nie jest sielanką, a przeszłość często odciska swoje piętno na teraźniejszości. Jak więc łatwo można się domyślić pewnego dnia Kevin zjawia się w Southport, aby odnaleźć żonę i przywieźć ją do domu. Co wydarzy się wówczas i jak zakończy się ta poruszająca historia opowie sam Nicholas Sparks na stronach swojej książki.
Dla mnie to kolejna arcyciekawa powieść tego autora, którą przeczytałam „jednym tchem”. Niezwykle ważki temat podjęty przez Nicholasa Sparksa został pokazany z całą swoją brutalnością.
Czytając książkę przyjdzie nam się zastanowić jak musi się czuć kobieta poniżana, więziona we własnym domu, traktowana przez mężczyznę jak rzecz, zabawka, na której w przypływie złości można się wyżyć. Nie dość, że mąż psychopata, uzależniony od alkoholu, to jeszcze detektyw, pracownik policji, któremu wszystko uchodzi bezkarnie. Na szczęście do czasu…
Nie mogłam sobie wyobrazić jak to możliwe, aby ktoś, kto tak dużo pije, mógł wsiadać za kierownicę i przemierzać autostradami całe Stany Zjednoczone z północy na południe, sącząc alkohol przez słomkę z plastikowego kubka i mając jego zapas na siedzeniu, pod ręką. Było to dla mnie tak przerażające i niepojęte, że wręcz niewiarygodne. A z drugiej strony dobrze wiemy, że niestety w naszym "cywilizowanym" świecie takie sytuacje się zdarzają.
I na koniec jeszcze drobna refleksja. Jeśli ktoś czytał „Anioła Stróża” to na pewno pamięta psa Śpiewaka, którego główna bohaterka otrzymała w prezencie od jej zmarłego męża, aby zwierzę strzegło ją w razie potrzeby i było jej przyjacielem. W „Bezpiecznej przystani” Katie zatrzymując się w Southport jest bardzo samotna, unika kontaktów z ludźmi i jedyną jej przyjaciółką zostaje kobieta o imieniu Jo mieszkająca w sąsiednim domku. Ona staje się swego rodzaju opiekunką - Aniołem Stróżem Katie, podobnie jak pies we wspomnianej wcześniej powieści. Ale kim naprawdę jest Jo?…
Książka dostarcza naprawdę wielu skrajnych wrażeń, ale dzięki temu trzyma w napięciu do ostatnich stron, jej lektura skłania do refleksji i pozwala przyjemnie spędzić czas przenosząc nas w odległe miejsce na południu Stanów Zjednoczonych. Polecam ją zarówno wszystkim miłośnikom powieści Nicholasa Sparksa, jak również tym, których zainteresował temat podjęty przez autora. Przy lekturze jego książek nie sposób się nudzić.
„Bezpieczna przystań” to zajmująca, ale chwilami również wstrząsająca opowieść o kobiecie, która pod przybranym nazwiskiem ucieka od przeszłości i od rzekomo zakochanego w niej męża detektywa – psychopaty, który jest uzależniony od alkoholu. Erin pragnie samotnie rozpocząć nowe życie pod przybranym nazwiskiem, jako Katie Feldman, z dala od koszmaru, jaki zgotował jej mąż...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-09
Kiedy w połowie 2014 roku sięgnęłam po debiutancką powieść Kathleen Grissom pt. "Dom służących" nie miałam pojęcia, że w przyszłości pojawi się kontynuacja tej opowieści. To na prośbę czytelników autorka zdecydowała się napisać dalszy ciąg historii o służących związanych z jedną z plantacji w Virginii na południu Stanów Zjednoczonych. W ten sposób powstał "Blask wolności" - równie interesująca, ujmująca i refleksyjna historia, która dostarcza mnóstwa emocji i zmusza do własnych przemyśleń.
Przenosimy się w lata 30-te XIX wieku do Filadelfii położonej na północno - wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Tutaj w jednym z bogatszych domów zamieszkuje James Burton - miejscowy jubiler, rysownik, człowiek zamożny i wykształcony. Bohater to jednak nikt inny jak Jamie Pyke, biały syn murzyńskiej niewolnicy i okrutnego właściciela plantacji. Poznaliśmy go jako małego chłopca, który musiał uciekać z posiadłości "Wysokie Dęby" w obawie przed sprzedażą do niewoli i postanowił zmierzać ku wolności.
Wydaje się, że po ponad dwudziestu latach czasy niewolnictwa pozwoli odchodzą w przeszłość, a liberalna północ Stanów Zjednoczonych traktuje czarnych jak wolnych ludzi, którzy mogą w pełni stanowić o sobie. Tymczasem prawda jest taka, że miejscowa społeczność nadal nie akceptuje Murzynów i kolorowych, do których czują wstręt i obrzydzenie. W takim trudnym czasie skomplikowana przeszłość Jamesa upomina się o niego, a porwanie czarnego chłopca o imieniu Pan do niewoli na plantację oraz dług i obietnica złożona jego ojcu Henremu zmusza bohatera do podjęcia ogromnego ryzyka wyprawy na południe, gdzie w rozległych posiadłościach wciąż pracują czarni niewolnicy nadzorowani przez okrutnych i bezdusznych zarządców.
Jakie konsekwencje będzie miała ta ryzykowna wyprawa? Czy James odnajdzie uprowadzonego chłopca? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na niego w Virginii?
Blask wolności... Wolność, która powinna świecić jasnym blaskiem, nieść nadzieję na lepsze życie bez wyzysku, okrucieństwa i bólu w rzeczywistości może zagwarantować jedynie ciągły strach, niepewność jutra, ukrywanie się i życie w nieprawdzie w imię własnego bezpieczeństwa.
Powieść Kathleen Grissom dostarcza wiele emocji, trzyma w napięciu do ostatniej strony. Dobrze skomponowana, dynamiczna i ekspresyjna sprawia, że stajemy się niemymi świadkami wydarzeń, w których być może wcale nie chcielibyśmy brać udziału. Okrucieństwo, bestialstwo, prześladowania, złe traktowanie - na takie zachowania musimy być przygotowani sięgając po tę książkę. Z drugiej strony znajdziemy tu prawdziwą przyjaźń, miłość, bezinteresowną dobroć, oddanie i bezgraniczne zaufanie i lojalność. Nadzieja towarzysząca bohaterom, ich determinacja i wola walki jest godna podziwu.
Autorka pisze prostym, wyrazistym i plastycznym językiem. Wiernie oddaje opisywaną rzeczywistość i potrafi wczuć się w opisywane wydarzenia. Problemy społeczne i czerpanie z historii niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych są adekwatne do pierwszej połowy XIX wieku. Kathleen Grissom narrację powieści oddaje poszczególnym bohaterom i dzięki temu poznajemy punkt widzenia min. dorosłego białego mężczyzny, dwunastoletniego czarnego chłopca, czy Murzynki - niewolnicy. W ten sposób mamy możliwość szerszego spojrzenia na sytuację.
"Blask wolności" to chyba jeszcze lepsza powieść od "Domu służących". Jest to zdecydowanie moja ulubiona historia. Mogę ją z przyjemnością polecić osobom lubiącym powieści obyczajowe z rozbudowaną warstwą społeczną lub historyczną oraz czytelnikom gustującym w sagach rodzinnych.
Na zakończenie muszę niestety zwrócić uwagę na rażące błędy korektorskie, mnóstwo literówek, braki przyimków, zaimków, co znacznie obniżało komfort czytania. Chwilami miałam wrażenie jakby tekst był tłumaczony przez jakiegoś automatycznego translatera. Szkoda, że zabrakło profesjonalizmu i dokładności na tym etapie wydania powieści.
Kiedy w połowie 2014 roku sięgnęłam po debiutancką powieść Kathleen Grissom pt. "Dom służących" nie miałam pojęcia, że w przyszłości pojawi się kontynuacja tej opowieści. To na prośbę czytelników autorka zdecydowała się napisać dalszy ciąg historii o służących związanych z jedną z plantacji w Virginii na południu Stanów Zjednoczonych. W ten sposób powstał "Blask...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-12-10
"Noc przyszła cicho, zagarniając pod swoją czarną pelerynę ostatnie siwe pasma zmierzchu"... i razem z taką właśnie nocą po raz kolejny przeniosłam się do niewielkiego miasteczka u podnóży Sudetów, gdzie czekali na mnie dobrze znani i lubiani bohaterowie. To oni sprawili, że kolejny tomik poświęcony Malowniczemu i zatytułowany "Bo nadal cię kocham" w przepiękny sposób wprowadza nas, czytelników, w atmosferę przedświątecznych przygotowań. Jednakże szykowanie się na Boże Narodzenie to nie tylko przygotowywanie potraw, ozdabianie domów, pakowanie prezentów i wyczekiwanie pierwszej gwiazdki, ale również pokora, godzenie się z tym, co nas spotkało, wybaczanie innym, ale także samemu sobie. Bo święta to magiczny czas cudów, wiary, nadziei i miłości.
Leontyna Majewska to prawdziwa dobra dusza Malowniczego. Mimo sędziwego już wieku nikt nie nazwałby jej staruszką. Wciąż młoda duchem, życzliwa ludziom i pielęgnująca przedwojenną tradycję z pasją prowadzi swój Kuferek, czyli sklepik z osobliwymi, wiekowymi sprzętami. Są wśród nich prawdziwe antyki, ale też zwyczajne przedmioty użytkowe z dawnych lat, które dawno powinny odejść na zasłużoną emeryturę. Leontyna od bardzo długiego już czasu ofiarowuje im nowe życie szukając odpowiednich nabywców. Jednakże tej jesieni bohaterkę ogarnia prawdziwa niemoc, sklepik stoi zaniedbany, wręcz opuszczony, a kobieta popada w obojętność i melancholię. A to wszystko za sprawą pewnego listu w błękitnej kopercie, który burzy spokój i zmusza do rozliczenia się z przeszłością. Niespodziewane odnalezienie Ewy - przyjaciółki z dziecinnych lat daje bohaterce siłę i odwagę do działania, tym bardziej, że zbliżają się święta - czas nadziei i pojednania. Czy młodzieńcze uczucie może przetrwać z górą siedemdziesiąt lat?...
Uwielbiam Malownicze, jego klimat, magię i niesamowitych bohaterów, którzy są wizytówką tego jedynego w swoim rodzaju miasteczka. Tym razem to Leontyna zaprasza nas do swojego tajemniczego świata, odkrywa kolejny fragment wojennej przeszłości, która przed laty była jej udziałem i nakłania do refleksji nad istotą życia. Wrażliwa i serdeczna, przez długie lata boryka się ze swoją samotnością, tęsknotą i wspomnieniami, chociaż otacza ją wielu życzliwych ludzi. Mimo, że jest to kobieta "starej daty", niepokorna i z charakterem, mogłaby być naszą babcią lub prababcią, to możemy w niej odnaleźć wiele własnych cech, a jej zmagania z przeszłością są dla nas wskazówką do tego, aby nigdy nie rezygnować z siebie i własnego szczęścia. Jeśli my się o nie nie zatroszczymy, to nikt za nas tego nie uczyni. W Malowniczem odwiedzamy też Madeleine, która nadal prowadzi swoją księgarnię. Jej rodzina to już nie tylko Michał, Ania, Marcysia i Franio, ale także mała, "charakterna" Zofia Marianna, która na swój niemowlęcy sposób potrafi podporządkować sobie wszystkich domowników.
Magdalena Kordel jest dla mnie prawdziwą czarodziejką. Jej powieści niosą radość, dobro i nadzieję, a stworzona na potrzeby powieści fikcyjna rzeczywistość bardzo szybko staje się dla nas miejscem idealnym i fascynującym, do którego chcemy wracać po wielokroć. Bardzo podoba mi się łączenie planów powieściowych różnych cykli poprzez ich bohaterów. Majka z Uroczyska, albo jej córka Marysia zawsze przewija się gdzieś w tle, a teraz dołączyli do Malowniczego również bohaterowie Miasteczka. W ten sposób wszyscy znani i lubiani stają się jedną wielką rodziną, a my możemy ich wszystkich odwiedzić w tym świątecznym czasie. Tak sobie myślę, że połączenie "Córki wiatrów" z Malowniczem i Miasteczkiem na przykład za sprawą przodków pomylonej Agaty to byłoby dopiero wyzwanie. Ale ten pomysł zostawiam już pod rozwagę mojej ulubionej autorce, która zapewne jeszcze nie raz nas zaskoczy.
Jeśli szukacie klimatycznej świątecznej opowieści pełnej ciepła, dystansu i humoru, z której można wynieść coś dla siebie, to powieść Magdaleny Kordel "Bo nadal cię kocham" musicie przeczytać.
"Noc przyszła cicho, zagarniając pod swoją czarną pelerynę ostatnie siwe pasma zmierzchu"... i razem z taką właśnie nocą po raz kolejny przeniosłam się do niewielkiego miasteczka u podnóży Sudetów, gdzie czekali na mnie dobrze znani i lubiani bohaterowie. To oni sprawili, że kolejny tomik poświęcony Malowniczemu i zatytułowany "Bo nadal cię kocham" w przepiękny sposób...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-07-03
Był sobie pies... Jeśli macie lub mieliście kiedyś psiego przyjaciela to przemówi on do Was w zupełnie niespotykany sposób ze stron powieści W. Bruce'a Camerona. Jeżeli natomiast dotąd nie posiadaliście psiaka, to istnieje duża szansa, że po lekturze tej powieści zapragniecie, aby Wasza rodzina powiększyła się o sympatycznego czworonoga.
Bailey - ciekawy świata golden retriever pierwsze tygodnie swojego życia spędził w towarzystwie mamy i trójki rodzeństwa. Jego burzliwe dzieciństwo nabrało jasnych kolorów, gdy trafił do domu chłopca o imieniu Ethan. Od tej pory bezgraniczna wierność, bezwarunkowa miłość i przywiązanie stały się sensem życia Baileya, który nie odstępował swojego nowego pana, zawsze gotowy bronić go, pocieszać, zabawiać i rozśmieszać. A Ethan... wiele zawdzięczał psiemu przyjacielowi, mógł na niego liczyć w każdej sytuacji.
Pisząc powieść z punktu widzenia psa W.Bruce Cameron wyszedł poza utarte schematy i sprawił czytelnikom prawdziwą niespodziankę. Na pewno niełatwo było wczuć się w psychikę zwierzęcia i tak ciekawie namalować słowami pieskie pojmowanie świata ze wszystkimi odczuciami, rozterkami, radościami i smutkami czworonoga. Historia Baileya intryguje, wzrusza i jest pełna niespodzianek. Napisana lekko i z humorem wzbudza same miłe uczucia. Pozwala lepiej zrozumieć psią psychikę, a niektóre "dziwne" zachowania przestają być takie dziwaczne.
Mniej więcej w połowie książki, kiedy wydawałoby się, że historia dobiega końca, autor wykorzystuje kolejny trik (nie zdradzę jaki), aby z jednej strony zaskoczyć czytelnika, z drugiej pociągnąć dalej tę osobliwą i jedyną w swoim rodzaju opowieść. Bo trzeba Wam wiedzieć, że "WSZYSTKIE PSY IDĄ DO NIEBA... CHYBA ŻE MAJĄ NIEDOKOŃCZONE SPRAWY NA ZIEMI".
W tej niekonwencjonalnej powieści autorowi udało się pokazać zwierzęcy punkt widzenia w bardzo autentyczny i wiarygodny sposób. Czytając historię Baileya zadajemy sobie sprawę, że ten nasz ludzki świat jest naprawdę pomerdany.
Pozostaję pod dużym wrażeniem tej opowieści. Teraz przyszedł odpowiedni moment na obejrzenie ekranizacji. Z radością przeżyję tę historię jeszcze raz i porównam moje wyobrażenie z pomysłem reżysera.
A na koniec dodam jeszcze, że jeśli ktoś z Was zwątpił w przyjaźń drugiego człowieka, to może być pewien, że psia wierność i oddanie nigdy nie zawiedzie.
Powieść "Był sobie pies" to historia uniwersalna - i dla małych i dla dużych czytelników, którzy lubią się uśmiechnąć, wzruszyć i przeżyć ciekawą przygodę. Serdecznie polecam.
Był sobie pies... Jeśli macie lub mieliście kiedyś psiego przyjaciela to przemówi on do Was w zupełnie niespotykany sposób ze stron powieści W. Bruce'a Camerona. Jeżeli natomiast dotąd nie posiadaliście psiaka, to istnieje duża szansa, że po lekturze tej powieści zapragniecie, aby Wasza rodzina powiększyła się o sympatycznego czworonoga.
Bailey - ciekawy świata golden...
2023-10-19
KOMEDIA, ROMANS I KRYMINAŁ W JEDNYM
Od samego początku, czyli od książki "Milion nowych chwil" jestem wierną czytelniczką powieści amerykańskiej pisarki Katherine Center. Uwielbiam styl pisania autorki, jej sposób prowadzenia wydarzeń i przede wszystkim różnorodność fabuły. Każda z przeczytanych książek jest inna, ale równie emocjonująca i ciekawa. Jak dotąd wciąż jestem zaskakiwana pomysłowością autorki, więc z przyjemnością i bez zastanowienia sięgam po każdą kolejną jej książkę.
Wraz z bohaterami powieści "Będę twoim bodyguardem" przenosimy się do Houston w Teksasie, gdzie ma swoją siedzibę pewna wyjątkowa agencja ochrony. Zatrudnieni w niej ludzie są zgraną ekipą i naprawdę znają się na swojej pracy. Jedną ze specjalistek ochrony osobistej jest Hannah Brooks - niepozorna, kobieca i... trudna do rozszyfrowania. Jej kolejne zadanie to ochrona popularnego aktora filmowego Jacka Stapletona przed stalkerką - miłośniczką Corgi. Zlecenie jest o tyle niezwykłe, że Hannah musi zamieszkać na ranczu wraz z rodziną aktora i wcielić się w rolę jego dziewczyny. Problem ze stalkerką oraz zatrudnienie ochrony ma pozostać tajemnicą, co wymaga od obojga bohaterów pełnego zaangażowania, sprytu oraz profesjonalizmu.
Czy uda się zachować tę sprawę w sekrecie przeczytacie w książce. Nadmienię tylko, że poznacie rodzinną tajemnicę Stapletonów, dowiecie się z kim Hannah rywalizuje w swojej pracy, będziecie świadkami kulisów gry aktorskiej i zobaczycie w akcji specjalistkę od ochrony osobistej.
Katherine Center pisała tę opowieść w czasie lockdownu i historia ta stała się dla niej swego rodzaju odskocznią i panaceum na wszelkie zawirowania oraz niedogodności związane z pandemią. Myślę, że właśnie dlatego opowieść jest tak pozytywnie zakręcona. Mamy tu całą gamę przeróżnych emocji, które towarzyszą bohaterom w ich niecodziennym zadaniu. Radość i szczęście przeplata się ze smutkiem, bólem i rozczarowaniem. Profesjonalizm i chłodne podejście do tematu kontrastuje z uczuciami, które nijak nie chcą się podporządkować rozumowi. Rodzinne ciepło, dobroć i serdeczność próbują mierzyć się z samotnością, obojętnością i zwątpieniem.
Powieść jest bardzo różnorodna. Momenty smutne i wzruszające przeplatają się z sytuacjami humorystycznymi. Czytając niektóre fragmenty możemy dosłownie parskać śmiechem, w innych sytuacjach oczy robią się wilgotne, a w jeszcze następnych ciarki przechodzą nam po plecach. Znajdziemy tu też pewne kwestie zmuszające do głębszych przemyśleń. Warto zapamiętać, że dając miłość innym, dajemy ją także samym sobie. I "nawet jeśli nie możemy zatrzymać czegoś na zawsze, to nie znaczy, że nie jest tego warte. Nic nie trwa wiecznie. Ważne jest to, jaki zostawia w nas ślad." Takich zdań jest więcej i warto się nad nimi chwilę zastanowić.
"Będę twoim bodyguardem" to relaksująca lektura niekoniecznie na lato. Komedia, romans i kryminał w jednym. Ciekawe sylwetki bohaterów. Nietuzinkowy pomysł na fabułę. Proste i jednocześnie zabawne dialogi. Czy można oczekiwać więcej? Zapewne tak, jednak moim zdaniem każdy, kto poszukuje lekkiej, łatwej i przyjemnej romantycznej opowieści na poprawę nastroju powinien sięgnąć właśnie po tę powieść.
KOMEDIA, ROMANS I KRYMINAŁ W JEDNYM
Od samego początku, czyli od książki "Milion nowych chwil" jestem wierną czytelniczką powieści amerykańskiej pisarki Katherine Center. Uwielbiam styl pisania autorki, jej sposób prowadzenia wydarzeń i przede wszystkim różnorodność fabuły. Każda z przeczytanych książek jest inna, ale równie emocjonująca i ciekawa. Jak dotąd wciąż jestem...
2016-02-17
"Chata" to piękna, wartościowa i głęboka w swojej wymowie opowieść, którą z powodzeniem można zaliczyć do lektur z rodzaju INNE NIŻ WSZYSTKIE. Mnie takie książki zazwyczaj bardzo przypadają do gustu, ponieważ potrafią mnie zaskoczyć i przekonać, że czytam coś zupełnie nowego.
Początkowo historia opowiadana przez W.P. Younga zapowiada się dość zwyczajnie. Mackenzie Allen Phillips to ojciec rodziny, który musi zmagać się z trudną przeszłością. Niekochany i bity przez ojca w dzieciństwie szybko się usamodzielnił. Stworzył szczęśliwą rodzinę z Nanette i wspólnie doczekali się pięciorga dzieci. Niestety pewnego feralnego weekendu przed laty jego najmłodsza córeczka Missy została porwana przez seryjnego zabójcę dzieci i dziewczynki nigdy nie odnaleziono. Mack, podobnie jak cała jego rodzina zmaga się z traumą po tym wydarzeniu. Przez lata jego serce ogarnia Wielki Smutek, a swoją złość, ból i frustracje mężczyzna wyładowuje na Bogu, którego obwinia za to, co go spotkało. Pewnego zimowego wieczoru bohater otrzymuje dość osobliwy list z propozycją spotkania, które miałoby się odbyć w starej chacie, gdzie przez laty odnalazł z policją ślady krwi i sukieneczkę Missy. Mężczyzna nie wie co sądzić o tej wiadomości, nie zna nadawcy, a lakoniczny podpis "Tata" niewiele mu mówi zważywszy, że jego ojciec zmarł kilka lat wcześniej. Pomimo tej dość niedorzecznej sytuacji Mackenzie decyduje się odbyć podróż do oddalonego o setki mil miejsca. Dotarcie na miejsce zajmuje mu sporo czasu, a chata ukryta pośród leśnej głuszy wydaje się być jeszcze bardziej zrujnowana i opuszczona. Wewnątrz jest pusto i głucho, nikt na Macka nie czeka. Sfrustrowany mężczyzna uświadamia sobie, że ktoś zakpił sobie z niego i postanawia niezwłocznie wrócić do domu...
I w tym miejscu kończy się zwyczajna opowieść, a rozpoczyna niesamowita przygoda z Tatą, Jezusem, i Soraju w roli głównej. Okazuje się, że to właśnie Oni czekają na Mackenziego, aby pomóc mężczyźnie zmierzyć się z Wielkim Smutkiem i zwątpieniem.
"Chata" to ciekawa i emocjonująca opowieść o relacjach człowieka z Bogiem, napisana w niezwykle prosty i przystępny sposób trafia głęboko do serca i sumienia. Autor wykazał się dużą odwagą pisząc o cienkiej granicy pomiędzy światem ziemskim i boską wiecznością. Próbuje dać odpowiedź na pytania, które od wieków nurtują człowieka, a na które nierzadko nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Opowieść tchnie obiektywizmem i skierowana jest do każdego z nas bez względu na kolor skóry, wyznanie i przekonania. Ta historia jest jasna, czytelna, zrozumiała i niepowtarzalna. Budzi emocje, skłania do zastanowienia, a czasami nawet odmienia życie. Ale czy tak się stanie zależy już tylko od nas samych. Naprawdę warto po nią sięgnąć. Polecam.
"Chata" to piękna, wartościowa i głęboka w swojej wymowie opowieść, którą z powodzeniem można zaliczyć do lektur z rodzaju INNE NIŻ WSZYSTKIE. Mnie takie książki zazwyczaj bardzo przypadają do gustu, ponieważ potrafią mnie zaskoczyć i przekonać, że czytam coś zupełnie nowego.
Początkowo historia opowiadana przez W.P. Younga zapowiada się dość zwyczajnie. Mackenzie Allen...
NIESPEŁNIONA OBIETNICA
Przeczytałam już kilka powieści Kristin Harmel i muszę przyznać, że jak dotąd na żadnej się nie zawiodłam. Uwielbiam obrazowy styl pisania aurorki, jej ciekawe pomysły, intrygującą fabułę, przekaz emocji i mistrzowskie wręcz łączenie ze sobą odległych płaszczyzn czasowych, które pozostają w równowadze i w konsekwencji tworzą złożoną, ale bardzo spójną i przemyślaną opowieść. Każda przeczytana przeze mnie książka autorki okazywała się inna, niepowtarzalna i wyjątkowa, a jedną cechą łączącą te wszystkie historie, jest przeszłość osnuta wokół wydarzeń naznaczonych przez II wojnę światową. Krótko mówiąc powieści Kristin Harmel to nieprzeciętne książki z górnej półki, które usatysfakcjonują nawet najbardziej wymagających czytelników.
"A gdy znów się spotkamy" to historia Emily, dziennikarki, która po śmierci babci Margaret Emerson otrzymuje pocztą tajemniczą przesyłkę opatrzoną anonimowym listem nawiązującym do przeszłości. W ten sposób kobieta staje się właścicielką pewnego wyjątkowego i bardzo osobistego obrazu przedstawiającego Margaret z czasów, gdy była młodą dziewczyną. Emily jest mocno zaintrygowana tym bardziej, że babcia nigdy nie opowiadała o swojej młodości, ani o mężczyźnie, który był ojcem jej jedynego syna Victora. Kobieta postanawia rozwikłać tajemnicę przeszłości swojej rodziny i dowiedzieć się czegoś o swoim biologicznym dziadku, który był jedyną miłością Margaret. Otrzymany obraz ma jej ułatwić to trudne zadanie. Ojciec również służy Emily swoją pomocą, choć z uwagi na mocno skomplikowane relacje kobieta nie jest skłonna do współpracy. Wspólna podróż za ocean, do Monachium, jest ogromną szansą dla Victora i Emily na odbudowanie więzi, ale może również pomóc otworzyć szczelnie dotąd zamknięte drzwi do przeszłości.
Czy ojciec i córka wykorzystają tę okazję? Jakie niespodzianki kryje przeszłość bohaterów?
"A gdy znów się spotkamy" to przepiękna, wzruszająca opowieść wielowątkowa, której lektura to czysta przyjemność. Jestem zauroczona. Kristin Harmel stworzyła inteligentną i bardzo prawdziwą historię, która przystaje do rzeczywistości, jaka nastała po II wojnie światowej. Autorka podjęła kolejny frapujący temat, ukazując wojenne czasy poprzez pracę niemieckich jeńców - żołnierzy wziętych do niewoli i wysłanych za ocean, między innymi na Florydę, do pracy na farmie przy uprawie trzciny cukrowej. Mamy też reminiscencje walk na froncie, w Afryce, które odciskają głębokie piętno na psychice żołnierzy niemieckich walczących często wbrew sobie i swoim przekonaniom. Muszę przyznać, że zainteresowała mnie bardzo ta tematyka i postanowiłam dowiedzieć się więcej.
Książka jest ciekawym patchworkiem smutków i radości oplecionym nutą nostalgii. Akcja biegnie dwutorowo, płaszczyzny przeplatają się ze sobą tworząc bardzo wyrazisty obraz powieściowej rzeczywistości. Mroczny i smutny okres II wojny światowej obfitujący w wydarzenia będące istotą całej opowieści idealnie równoważą i uzupełniają obecne zdarzenia prowadzące do rozwikłania tajemnic rodziny. Wojenna rzeczywistość to nie tylko ciemność, strach, niepewność i śmierć, ale też życie pomimo wszystko, praca, drobne radości, miłość i nadzieja, które docenia się bardziej i odczuwa mocniej. A teraźniejszość to przede wszystkim konsekwencje pewnych wyborów, nie zawsze właściwych, które mają wpływ na kolejne lata, na przyszłość.
Powołani do życia bohaterowie to osoby z trudną przeszłością, mający za sobą bolesne doświadczenia i osobiste dramaty. To prawdziwi ludzie z krwi i kości mierzący się z własnymi demonami, poszukujący szczęścia, potrzebujący rozgrzeszenia i wybaczenia. Są bardzo autentyczni w swoim postępowaniu i wiarygodni w odczuwaniu emocji.
Kristin Harmel należy do grona moich ulubionych pisarek. Cieszę się, że mam jeszcze kilka jej powieści do przeczytania, bo są one dla mnie zawsze prawdziwą ucztą czytelniczą. Książkę "A gdy znów się spotkamy" wypatrzyłam w klubie recenzenta i otrzymałam ją od serwisu nakanapie.pl. Muszę przyznać, że był to naprawdę bardzo dobry wybór!
NIESPEŁNIONA OBIETNICA
więcej Pokaż mimo toPrzeczytałam już kilka powieści Kristin Harmel i muszę przyznać, że jak dotąd na żadnej się nie zawiodłam. Uwielbiam obrazowy styl pisania aurorki, jej ciekawe pomysły, intrygującą fabułę, przekaz emocji i mistrzowskie wręcz łączenie ze sobą odległych płaszczyzn czasowych, które pozostają w równowadze i w konsekwencji tworzą złożoną, ale bardzo...