-
ArtykułyNie jestem prorokiem. Rozmowa z Nealem Shustermanem, autorem „Kosiarzy” i „Podzielonych”Magdalena Adamus2
-
ArtykułyEdyta Świętek, „Lato o smaku miłości”: Kocham małomiasteczkowy klimatBarbaraDorosz2
-
ArtykułyWystarczająco szalonychybarecenzent0
-
ArtykułyPyrkon przygotował ogrom atrakcji dla fanów literatury! Co dzieje się w Strefie Literackiej?LubimyCzytać1
Biblioteczka
2014-09-08
2014-04-04
Laura Walsh w powieści "Wstyd" opisuje swoje skomplikowane i pogmatwane życie pragnąc, aby jej historia dostarczyła czytelnikowi tematu do zastanowienia i przemyślenia, a osobom borykającym się z podobnymi problemami chce uświadomić do czego może ich doprowadzić brak konsekwencji i nie zatrzymanie się w porę.
Niektórzy ludzie sami poszukują mocnych wrażeń i „adrenaliny”, lubią sytuacje ryzykowne, mogące stanowić wyzwanie, z którym można, albo trzeba sobie poradzić. Laura już jako dziecko przejawiała skłonności do tego typu zachowań chcąc być zawsze w centrum uwagi. Czuła się zazdrosna o młodszą siostrę i pragnęła za wszelką cenę zwrócić na siebie uwagę. Sytuacje stresowe pobudzały ją do działania i w pewien sposób uspokajały i zaspokajały jej ambicję. Powoli i systematycznie chorobliwe zachowania Laury wymykały się spod kontroli. Szkoda tylko, że rodzice w porę nie zauważyli problemu i nie zgłosili się z córką do psychologa. I tak z roku na rok dziewczyna pogrążała się w coraz większej pustce. Początkowo przysłowiowego "kopa", który pobudzał ja do satysfakcjonującego życia, dostawała w momentach stresowych, ale z czasem stres przestał wystarczać. Pojawiły się tabletki, leki przeciwbólowe, które zażywane w coraz większych dawkach wywoływały pożądany efekt. Potem do medykamentów dołączył alkohol, który wzmagał, bądź czasami zastępował ich działanie. Laura systematycznie i z pełną świadomością pogrążała się w coraz większych problemach. Do uzależnienia od leków dołączył alkoholizm - nałogi, których nie potrafiła i nie chciała się pozbyć. Wszelkie próby podjęcia terapii kończyły się fiaskiem, a kobieta popadała w coraz większe uzależnienie, które prowadziło ja w przepaść.
Co spowodowało, że pewnego dnia Laura zdecydowała jednak zawalczyć o siebie i swoją rodzinę?
Dla mnie najbardziej przerażające w historii Laury było systematyczne i świadome dążenie do autodestrukcji i samozagłady. Dziewczyna przez tak wiele lat wyrządzała sobie krzywdę zdając sobie sprawę z konsekwencji własnych poczynań. Potem, gdy było już za późno, odrzucała od siebie prawdę o uzależnieniu, tak jak to robi większość ludzi pozostających w nałogach. I w ten sposób znalazła się na równi pochyłej prowadzącej już tylko w jednym kierunku... do śmierci.
Autorka napisała swoją książkę ku przestrodze i w takim kontekście należy ją czytać. Nie jest to łatwa lektura, ale warto się z nią zmierzyć nawet wtedy, gdy podobne problemy nas nie dotyczą.
"Nie napisałam tej książki, aby uzyskać rozgrzeszenie...
Mam też nadzieję, że moja książka nie jest przesiąknięta wyrzutami sumienia. Nie było to moim celem...
Chciałam zrozumieć własną przeszłość, ale wiem, że nie mogę jej zmienić. Mogę jedynie wziąć odpowiedzialność za własne czyny i pokazać, że dzięki temu byłam w stanie zapewnić lepszą przyszłość sobie i bliskim. Każdy może tego dokonać i jeśli choć jednej osobie uda się to osiągnąć po przeczytaniu tej książki, uznam, że moje wysiłki nie poszły na marne."
Polecam.
Laura Walsh w powieści "Wstyd" opisuje swoje skomplikowane i pogmatwane życie pragnąc, aby jej historia dostarczyła czytelnikowi tematu do zastanowienia i przemyślenia, a osobom borykającym się z podobnymi problemami chce uświadomić do czego może ich doprowadzić brak konsekwencji i nie zatrzymanie się w porę.
Niektórzy ludzie sami poszukują mocnych wrażeń i „adrenaliny”,...
2014-03-08
Ciekawa okładka i zastanawiający tytuł zachęca aby sięgnąć po tę interesującą powieść, która zaciekawi miłośników indyjskich klimatów, pasjonatów gór (i to nie byle jakich) oraz fanów powieści obyczajowych z historią w tle.
Anuradha Roy umiejscowiła akcję swojej książki w niezwykle ciekawym zakątku - w malutkim miasteczku Ranikhet u podnóża Himalajów zwanych czasem właśnie "dachem świata". To tutaj przybywa z Hajdarabadu młoda kobieta Maya, aby rozpocząć nowe życie po stracie ukochanego męża Michaela. Mężczyzna był himalaistą, brał udział w wielu górskich wyprawach, wspinał się na wiele szczytów i właśnie z jednej z takich wypraw nie powrócił. Kobieta nie potrafi pogodzić się z tragedią w ich wspólnym domu. Postanawia wyjechać daleko, prawie pod nepalską granicę, aby tam, w otoczeniu gór, w których zginął Michael, być bliżej ukochanego i jednocześnie nauczyć się żyć bez niego.
Dzięki pomocy znajomego duchownego Maya zatrudnia się w miejscowej szkole, uczy dzieci i korzysta z gościny Diwana Sahiba - starszego mężczyzny, który za czasów Indii Brytyjskich był znanym politykiem, a dziś jest ekscentrycznym staruszkiem, wielbicielem trunków i pisarzem. Jej życie biegnie dość monotonnie, codzienne dni umilają jej pogawędki z gospodarzem oraz bliższa znajomość z jedną ze swoich uczennic - wiejską nastolatką Charu, która zamieszkuje z wujem i babką w sąsiedniej chacie.
Niespodziewany przyjazd Veera - kuzyna Diwana Sahiba wnosi w życie Mai element niepewności. Od tego czasu życie kobiety ulega zmianie, a ból po stracie męża przestaje być aż tak dotkliwy.
Maya coraz bardziej przywiązuje się do Diwana Sahiba, staje się jego oddaną opiekunka w chorobie i ostatnich chwilach życia. Dobro młodziutkiej Charu leży jej głęboko na sercu, a jej uczucia do Veera ewoluują od zauroczenia w kierunku miłości.
Jakie niespodzianki zgotuje bohaterom przyszłość? Jakie tajemnice skrzętnie skrywa w swoim sercu Diwan Sahib? Kim okaże się Veer?
Powieść została napisana z dużą dbałością o szczegóły. Autorka umiejętnie wplotła przemiany polityczne w Indiach w codzienne życie bohaterów. Historia nie nudzi, ale staje się interesującym dopełnieniem fabuły. Należy zaznaczyć, że nie jest to typowa indyjska powieść z religią, kulturą i obyczajami w roli głównej do jakich zdążyliśmy się przyzwyczaić. Interesujące zakończenie nie pozbawione elementu zaskoczenia to prawdziwa "wisienka na torcie". Jedyne czego troszkę mi zabrakło, to klimatu Himalajów, którego jak dla mnie było zbyt mało. Pozostaję pod dużym wrażeniem tej powieści, która wykracza poza ramy zwykłej literatury obyczajowej i polecam ją z pełnym przekonaniem.
Ciekawa okładka i zastanawiający tytuł zachęca aby sięgnąć po tę interesującą powieść, która zaciekawi miłośników indyjskich klimatów, pasjonatów gór (i to nie byle jakich) oraz fanów powieści obyczajowych z historią w tle.
Anuradha Roy umiejscowiła akcję swojej książki w niezwykle ciekawym zakątku - w malutkim miasteczku Ranikhet u podnóża Himalajów zwanych czasem właśnie...
2014-08-04
Za oknem 34 °C w cieniu, w domu niewiele mniej, a ja postanowiłam się ochłodzić sięgając po książkę w zimowym klimacie. Wybrałam "Czar miłości" Dorothei Benton Frank - pozycję, która już od dość dawna stała na półce mojej biblioteczki i cierpliwie czekała na swoją kolej.
I oto bardzo szybko przeniosłam się do Charlestonu w Karolinie Południowej, gdzie stałam się świadkiem przygotowań do Świąt Bożego Narodzenia. W swoim rodzinnym domu mieszka mocno starsza już kobieta o imieniu Teodora. Bohaterka opowiada nam co nieco o swoim 93-letnim życiu i zwierza się ze zmartwień i trosk dotyczących jej rodziny. Szybko okazuje się, że jej najbliżsi od dosyć długiego czasu nie potrafią się ze sobą porozumieć. Ich osobiste problemy narastają i odbijają się na dzieciach. Nawet stwarzanie pozorów przy okazji szczególnych sytuacji, czy momentów życiowych sprawia im trudność. Trudno temu zaradzić, ponieważ rodzinie brak autorytetu - osoby, która wytknęłaby błędy i naprowadziła na właściwe postępowanie. Święta zapasem i Starsza Pani zamartwia się jak też będą one wyglądały. Przy okazji wspomina okres przygotowań w swoim dawnym domu, gdzie obowiązywały pewne zasady, a niektóre czynności stały się prawdziwym bożonarodzeniowym rytuałem. Pragnęłaby wskrzesić chociaż niektóre z tych tradycji, ale nie wie jak ma się do tego zabrać. Nie chce się wtrącać w życie córki, wnucząt i prawnucząt i jest przekonana, że rodzina raczej by jej nie posłuchała.
W tej patowej, wydawałoby się, sytuacji Teodorze przychodzi z pomocą jej dawna przyjaciółka Pearl. Nie jest to zwykła osoba, ale prawdziwy gość z zaświatów - kobieta pełniła przed laty funkcję gospodyni w tym domu, kiedy bohaterka była jeszcze małą dziewczynką. Można sobie wyobrazić jak będzie wyglądało Boże Narodzenie z udziałem anioła. Ale co tak naprawdę wydarzy się w Wigilię i pierwszy dzień Świąt w rodzinie Teodory niech pozostanie niespodzianką i zachęci Was do przeczytania tej ciepłej i niewymagającej książki.
Autorka w bardzo sympatyczny sposób podzieliła się z czytelnikami różnymi niesamowitymi pomysłami, magia i czary naznaczone ręką Opatrzności dodały tej historii wiele uroku, choć niektórym mogą wydać się naiwne i banalne. Ale czyż okres świąteczny i koniec roku nie powinny mieć w sobie właśnie odrobiny magii i niesamowitości. Polecam tę opowieść jako środek na poprawę nastroju szczególnie w okresie Bożego Narodzenia. I pamiętajcie, że gdzieś tam nad nami czuwają nasi bliscy, którzy mimo, że odeszli, to wciąż się nami opiekują. :)
Za oknem 34 °C w cieniu, w domu niewiele mniej, a ja postanowiłam się ochłodzić sięgając po książkę w zimowym klimacie. Wybrałam "Czar miłości" Dorothei Benton Frank - pozycję, która już od dość dawna stała na półce mojej biblioteczki i cierpliwie czekała na swoją kolej.
I oto bardzo szybko przeniosłam się do Charlestonu w Karolinie Południowej, gdzie stałam się świadkiem...
2014-01-12
Rzadko się zdarza, żebym zasiadłszy do książki przeczytała ją "od deski do deski" bez przerwy. A tak było w przypadku tej powieści...
Chętnie przeniosłam się do Kansas City II połowy XIX wieku, aby poznać losy Lydii Gray - młodej kobiety, która jako szesnastolatka zastała wydana za mąż za dużo starszego od niej mężczyznę - Floyda, wdowca z czwórką dzieci, który był bezwzględnym i okrutnym człowiekiem. Małżeństwo to było kontraktem, który miał przynieść korzyści finansowe obu rodzinom. Przez dwanaście lat Lydia musiała znosić bezduszność i humory męża, aż do czasu, kiedy w wypadku powozu Floyd zginął, a ojciec dziewczyny - Zachary Rockford, został śmiertelnie ranny. Pomimo osobistej tragedii Lydia odczuła przede wszystkim ulgę, że jej koszmar się skończył. Pragnęła jak najszybciej opuścić posiadłość męża i rozpocząć życie na własny rachunek. Zapisy testamentowe obu mężczyzn zostały tak sporządzone, że to właśnie Lydia dziedziczyła cały majątek. Pasierbowie, nie chcąc pogodzić się z zaistniałą sytuacją, postanowili uczynić wszystko, aby unieważnić testament i wydziedziczyć macochę. Bezwzględność i okrucieństwo przejęli po ojcu i nie cofnęli się przed niczym, aby tylko osiągnąć swój cel. W obawie o swoje bezpieczeństwo Lydia postanowiła w tajemnicy opuścić Kansas City zostawiając prawnikowi stosowne pełnomocnictwa. Przeniosła się na Alaskę, gdzie w miejscowości Sitka mieszkała jej ciotka Zerelda Rockford.
Od tej pory stajemy się świadkami życia w odległym zakątku świata, który w 1867 roku został odsprzedany przez cara Rosji Stanom Zjednoczonym Ameryki. Na ten odludny jeszcze niedawno teren przybywało coraz więcej ludności białej rasy (głównie Rosjan i Amerykanów), a dla mieszkających tam rdzennych Indian tworzono rezerwaty. Surowe piękno Alaski towarzyszy bohaterom w ich codziennych zmaganiach.
Życie Lydii w Sitce wreszcie było szczęśliwe, u boku ciotki powoli odzyskiwała wiarę w ludzi, a uczynny i zaradny Kjell Lindquist stał się dla niej nie tylko przyjacielem. Nadal jednak głęboko w duszy bała się, że pewnego dnia demony przeszłości upomną się o spadek. Jej niepewność jeszcze wzrosła, gdy okazało się, że Lydia spodziewa się dziecka swego zmarłego męża.
Jak ułoży się życie Lydii na Alasce? Czy słusznie obawiała się pasierbów? Jakie niespodzianki przygotował jej los?
"Preludium brzasku" to wzruszająca, przepełniona goryczą i okraszona chwilami szczęścia opowieść o silnej i dzielnej kobiecie, która na przekór losowi postanowiła wziąć życie we własne ręce. Jest gotowa na wiele, aby zadbać o siebie i swoje dziecko. Ważnym elementem tej powieści jest głęboka wiara w Boga i przekonanie, że zawierzenie swoich trosk Opatrzności pozwala przezwyciężyć wszelkie trudności i niepowodzenia.
Akcja powieści przebiega dwutorowo. Z jednej strony poznajemy zamysły i matactwa Gray'ów, z drugiej zaś towarzyszymy Lydii w jej nowym życiu. Tempo akcji jest wartkie, bohaterowie bardzo realistyczni, fabuła ciekawa, a zatem "Preludium brzasku" czyta się z prawdziwą przyjemnością. Lektura zachęca również do sięgnięcia po kolejną część Pieśni Alaski wydanej pod tytułem "Refren poranka". Polecam.
Rzadko się zdarza, żebym zasiadłszy do książki przeczytała ją "od deski do deski" bez przerwy. A tak było w przypadku tej powieści...
Chętnie przeniosłam się do Kansas City II połowy XIX wieku, aby poznać losy Lydii Gray - młodej kobiety, która jako szesnastolatka zastała wydana za mąż za dużo starszego od niej mężczyznę - Floyda, wdowca z czwórką dzieci, który był...
2014-01-16
Mogę śmiało zapewnić, że druga część serii "Pieśń Alaski" jest równie ciekawa i zajmująca co poprzednia. Tracie Peterson potrafi wspaniale podsycać zainteresowanie czytelnika od pierwszej do ostatniej strony.
W niewielkiej Sitce na Alasce nadal mieszka rodzina Lindquistów wraz z Zereldą i Genevieve. Lydia i Kjell doczekali się dwóch wspaniałych córek, a syn Dalton, którego Evie - jego przyrodnia siostra - przywiozła zrozpaczonej matce, ma już dziewiętnaście lat i wyrósł na mądrego i wrażliwego człowieka. Wychowywany w głębokiej wierze, z dala od bezwzględnych i okrutnych Gray'ów wydaje się być uodporniony na matactwa i zakusy złych ludzi. Kiedy Dalton dowiaduje się od matki prawdy o swoim urodzeniu oraz poznaje niechlubne tajemnice swego biologicznego ojca i przyrodnich braci zaczyna odczuwać ochotę spotkania się z rodziną w Kansas City. Śmierć Thomasa Gladstona - męża Evie wydaje się być dla chłopaka doskonałą okazją do wyruszenia wraz z siostrą w podróż na południe. Lydia obawia się o bezpieczeństwo syna, ale wie, że konfrontacja z przyrodnim rodzeństwem jest nieunikniona.
Jak przebiegnie spotkanie Daltona z rodzeństwem? Czy ulegnie ich namowom i machlojkom? Czy będzie chciał porzucić Alaskę dla cywilizowanego Kansas City?
W Sitce także sporo się dzieje. Do miasteczka przyjeżdża nowy gubernator wraz z całym zapleczem ludzi, którzy dla niego pracują. Wśród przyjezdnych jest Rodzina Robbinsów. Ich córka Phoebe poznaje Daltona w dość niezwykłych okolicznościach. Chłopak nie jest jeszcze gotowy na porywy serca, ale nie może przestać myśleć o pięknej dziewczynie, podobnie jak jego przyjaciel Juri.
Autorka w bardzo ciekawy sposób wprowadziła do fabuły dawne wydarzenia. Dzięki temu z łatwością odnajdujemy się w opisywanej rzeczywistości, bez sztucznych przeskoków dowiadujemy się o tym co działo się w części pierwszej. Tracie Peterson naprawdę zmusza czytelnika do myślenia i zastanowienia wskazując mu odpowiednie wartości. Na pierwszym planie stawia wybaczanie, które niestety wielu ludziom sprawia trudności, czasem wydaje się wręcz niemożliwe. Nawiązania do Biblii mimo, że dosyć często stosowane, wcale nie dają wrażenia przesytu, raczej ubogacają powieść. Jedyne co mi troszkę przeszkadzało to zbyt wyidealizowani bohaterowie, którzy momentami balansują na granicy fikcji.
Lekturę tej książki polecam miłośnikom powieści obyczajowych z piękną przyrodą i niezwykłą Alaską w tle. Sama natomiast z niecierpliwością czekam na trzecią część trylogii, która już niebawem pojawi się na rynku wydawniczym.
Mogę śmiało zapewnić, że druga część serii "Pieśń Alaski" jest równie ciekawa i zajmująca co poprzednia. Tracie Peterson potrafi wspaniale podsycać zainteresowanie czytelnika od pierwszej do ostatniej strony.
W niewielkiej Sitce na Alasce nadal mieszka rodzina Lindquistów wraz z Zereldą i Genevieve. Lydia i Kjell doczekali się dwóch wspaniałych córek, a syn Dalton, którego...
2014-03-30
Miło było po raz trzeci spotkać się z rodziną Lindquistów w gościnnej Sitce na Alasce.
Czas biegnie nieubłaganie, ciotka Zee zmarła przed kilkoma laty, Dalton z Phoebe mają szczęśliwą rodzinę i czwórkę rozkosznych dzieci, a dwudziestoczteroletnia Britta - córka Lydii i Kjella powróciła z podróży po Europie aby w domowym zaciszu podjąć najważniejsze decyzje swojego życia i zmierzyć się z przeszłością - pierwszą młodzieńczą miłością, od której przez te wszystkie lata nie mogła się uwolnić. Mężczyzna jej serca - Juri Bielikow to przyjaciel Daltona, z którym dorastała i którego już w dzieciństwie wybrała na bohatera swoich marzeń i snów. Po powrocie na Alaskę Britta dowiaduje się, że Juri wyjechał do pracy w bliżej nieokreślone miejsce, ma wiele własnych problemów, nieszczęśliwe małżeństwo, utracił wiarę w Boga i sens życia. Kiedy pewnego dnia żona Juriego umiera niespodziewanie w połogu Britta w porozumieniu ze swoja rodziną decyduje się zaopiekować dziećmi ukochanego mężczyzny do czasu, aż ten powróci do domu. Opieka nad trzyletnią Laurą i nowo narodzoną Darią jest dla niej prawdziwym błogosławieństwem i pozwala mieć nadzieję na spotkanie z Jurim.
Jakie decyzje podejmie Britta? Czy spotkanie z Jurim będzie spełnieniem jej dziecięcych marzeń? Jakie niespodzianki czekają bohaterów Sitki?
Powieść dostarcza wielu emocji, podobnie jak dwie poprzednie części. Niespodzianki, jakie los przygotował Lindquistom są dalekie od sielanki. Rodzinie przyjdzie zmierzyć się z trudnymi wydarzeniami, a i dawna przeszłość związana z pierwszym małżeństwem Lydii i jej bezwzględnymi i okrutnymi pasierbami nie pozwoli o sobie zapomnieć. W tej powieści, podobnie jak w całej trylogii odnaleźć możemy wiele nawiązań do Biblii. Historia opisana przez Tracie Peterson tchnie nadzieją i ufnością w Boga. Nieustanna pomoc i opieka Najwyższego towarzyszy człowiekowi przez całe życie od narodzin aż do śmierci.
Żal, że to ostatnia już część tej ciepłej i wzruszającej sagi rodzinnej przepełnionej wiarą, nadzieją i miłością. Mam nadzieję, że wkrótce pojawią się w polskim przekładzie kolejne powieści autorki. Napisała ich ponad osiemdziesiąt, więc naprawdę jest w czym wybierać. :)
Polecam.
Miło było po raz trzeci spotkać się z rodziną Lindquistów w gościnnej Sitce na Alasce.
Czas biegnie nieubłaganie, ciotka Zee zmarła przed kilkoma laty, Dalton z Phoebe mają szczęśliwą rodzinę i czwórkę rozkosznych dzieci, a dwudziestoczteroletnia Britta - córka Lydii i Kjella powróciła z podróży po Europie aby w domowym zaciszu podjąć najważniejsze decyzje swojego życia i...
2014-11-07
"Koniec świata" to moje pierwsze spotkanie z powieścią Pani Izabelli Frączyk. Książka napisana lekkim, wręcz swobodnym językiem z elementami slangu młodzieżowego może zaciekawić miłośników historii obyczajowych i fanów rodzimej literatury.
Marylka Limanowska to przedsiębiorcza i porywcza kobieta po trzydziestce. Pracuje w agencji reklamowej, ma własny dom z ogródkiem i nieźle radzi sobie w życiu. Bohaterka zajmuje się swoim dorastającym bratankiem Kubą, którego ojciec przebywa w szpitalu po urazie kręgosłupa. Marylka prawie cały swój wolny czas poświęca na zawodowe przedsięwzięcia. Jedno z takich priorytetowych zleceń związane jest z weekendowym wyjazdem do Sopotu i okazuje się być brzemienne w skutkach. W rezultacie doprowadza do zmiany pracy i sporej rewolucji w życiu bohaterki. Życie bowiem przygotowało Marylce nie lada niespodziankę.
Tytuł powieści nawiązuje do przewidywanego przez Majów końca świata, który miał nastąpić 21.12.2012 roku i wątek ten często przewija się w powieści. Sytuacje z tym związane wywołują uśmiech na twarzy, tym bardziej, że wspomnianą apokalipsę udało nam się przeżyć. Bohaterka wplątuje się w różne zabawne intrygi, które również dostarczają dużej dawki humoru. Dzięki temu książkę miło i szybko się czyta. Trudno Marylki nie lubić i nie kibicować jej decyzjom. Jednak jak dla mnie historia opisana przez autorkę jest zbyt płytka i przewidywalna. Można ją potraktować jako lekką opowiastkę przed zaśnięciem bez doszukiwania się głębszego sensu, czy znaczenia.
"Koniec świata" to moje pierwsze spotkanie z powieścią Pani Izabelli Frączyk. Książka napisana lekkim, wręcz swobodnym językiem z elementami slangu młodzieżowego może zaciekawić miłośników historii obyczajowych i fanów rodzimej literatury.
Marylka Limanowska to przedsiębiorcza i porywcza kobieta po trzydziestce. Pracuje w agencji reklamowej, ma własny dom z ogródkiem i...
2014-07-16
Głośno było ostatnio o Krymie i tamtejszym konflikcie Ukraińsko - Rosyjskim. O te tereny od kilku stuleci toczono walki i boje, ale także od wieków było to reprezentacyjne miejsce wypoczynku elit z całej Europy. Druga część trylogii Doroty Ponińskiej wspaniale wpasowuje się w te klimaty, tyle tylko, że opowiada o II połowie XIX wieku i ówczesnych wojnach krymskich pomiędzy Rosją i Turcją.
Powieść "Podróż po miłość. Maria" opowiada dalsze losy Emilii Konarskiej, która po stracie męża postanawia rozpocząć nowe życie z dala od stambulskiego haremu, teściów, polityki i wojny. Kobieta przenosi się na Krym do małej nadmorskiej miejscowości o wdzięcznej nazwie Teodozja i tu prowadzi pensjonat dla gości. Tutaj też przychodzi na świat jej córka Marynia - ostatni "podarunek" od ukochanego Zakira.
Autorka prowadzi powieść dwiema płaszczyznami. Z ust Emilii - dojrzałej już kobiety i matki dowiadujemy się jak to się stało, że po śmierci męża pojawiła się na Krymie z dala od Stambułu, gdzie pod opieką dziadków wychowywał się jej ukochany syn Kemal. Ale w krótkim czasie na plan pierwszy wysuwa się druga płaszczyzna - opowieść dorastającej Marii, która zaczyna poszukiwać swojej tożsamości i własnego miejsca w życiu. Stajemy się świadkami jej młodzieńczych rozterek, uczestniczymy w kształtowaniu pasji malarskiej podsycanej przez przyjaciela rodziny - Iwana Ajwazowskiego, towarzyszymy młodej bohaterce w podróży do Stambułu, Petersburga, czy Paryża. Przyglądamy się jej życiowym decyzjom i razem z Marynią cieszymy się, śmiejemy i smucimy.
Całość pięknie osadzona została w historii XIX w. Europy, odniesiona do ruchów wyzwoleńczych i niepodległościowych na terenach dawnej Polski i Litwy oraz bojów pomiędzy Turkami, Tatarami i Rosjanami o Krym i okoliczne tereny. Podobnie jak w pierwszym tomie autorka bardzo umiejętnie połączyła wątki historyczne z powieściową fabułą i literacką fikcją. Dzięki temu opowieść jest ciekawa, wiarygodna i realistyczna. Relacje Marysi przeplatane opowieściami Emilii wspaniale się uzupełniają i dają rzetelny obraz wydarzeń.
Nie pozostaje mi zatem nic innego, jak tylko serdecznie polecić lekturę "Podróży po Miłość" wszystkim czytelnikom gustującym w powieściach historyczno - obyczajowych z klimatem. Sama natomiast z niecierpliwością oczekuję trzeciego tomu tej historii mając nadzieję na równie ciekawe doznania i przeżycia.
Głośno było ostatnio o Krymie i tamtejszym konflikcie Ukraińsko - Rosyjskim. O te tereny od kilku stuleci toczono walki i boje, ale także od wieków było to reprezentacyjne miejsce wypoczynku elit z całej Europy. Druga część trylogii Doroty Ponińskiej wspaniale wpasowuje się w te klimaty, tyle tylko, że opowiada o II połowie XIX wieku i ówczesnych wojnach krymskich pomiędzy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-12-05
Kinga Rusin napisała swoją pierwszą książkę razem ze swoją dobrą znajomą - psychoterapeutką Małgorzatą Ohme. Jest to obszerny dialog pomiędzy obu paniami dotyczący natury człowieka, związków partnerskich, czyli ogólnie rzecz ujmując - życia i jego problemów.
Kiedy pod koniec 2010 roku książka ukazała się na rynku wydawniczym było o niej głośno, pojawiło się wiele spekulacji i domysłów. Nie jest to w żadnym wypadku sensacyjna spowiedź pacjentki przed psychoterapeutą, chociaż Pani Rusin traktowała tę książkę jako formę terapii. Wstępem do konkretnego tematu rozmowy są maile, jakie Kinga Rusin otrzymywała od internautów odkąd założyła swoją stronę internetową. Każdy z przytoczonych listów jest obszernie komentowany przez obie autorki książki. Kinga patrzy na problemy innych osób przez pryzmat swoich doświadczeń, natomiast Małgorzata próbuje podejść do tematu bardziej profesjonalnie z racji wykonywanego zawodu, ale jej rozważania są przekazane w dość prosty i przystępny sposób.
Forma książki zaciekawiła mnie i zaintrygowała, ale po skończonej lekturze jestem trochę rozczarowana. Ciężko mi się czytało ten obszerny dialog, mimo, że został przeprowadzony na wysokim poziomie. Niby istotne tematy, a do mnie jakby nie przemówiły, myślę, że ze względu na sam sposób przekazu. Duży plus dla Kingi za klasę i powściągliwość oraz za to, że "zagrała na nosie" wszystkim osobom żądnym ploteczek i sensacji. Jeśli lubicie czytać długie rozmowy - wywiady z pogranicza psychologii, jeśli nie przerażają Was życiowe porady oraz chcecie dowiedzieć się "Co z tym życiem" u Kingi Rusin, to sięgnijcie po tę książkę i oceńcie sami.
Kinga Rusin napisała swoją pierwszą książkę razem ze swoją dobrą znajomą - psychoterapeutką Małgorzatą Ohme. Jest to obszerny dialog pomiędzy obu paniami dotyczący natury człowieka, związków partnerskich, czyli ogólnie rzecz ujmując - życia i jego problemów.
Kiedy pod koniec 2010 roku książka ukazała się na rynku wydawniczym było o niej głośno, pojawiło się wiele...
2014-07-06
Sporo już czasu upłynęło od mojej ostatniej wizyty w Różanach. Bardzo chętnie powróciłam do tego urokliwego miejsca i poznanych wcześniej bohaterów. I choć tym razem historia Zosi, jej najbliższych, Krzysztofa, Marianny i Eryka nie tyle dotyczy samych Różan i dworku Boruckich, ale dalszych losów samych bohaterów, to z prawdziwą przyjemnością towarzyszyłam bohaterom w ich smutkach i radościach.
Już od pierwszych stron powieści w życiu Zosi dużo się dzieje, a jeszcze więcej zmienia. Dziewczyna dojrzewa pod wpływem trudnych przeżyć i wreszcie z nieco naiwnej i łatwowiernej osóbki przeradza się w mądrą i rozważną kobietę. Los niestety nie jest dla bohaterki łaskawy, umiera Pani Zuzanna - jej ukochana niania, zaraz potem ojciec żegna się z życiem, a Zosia trafia na oddział położniczy krakowskiego szpitala, gdzie dowiaduje się, że straciła dziecko. To niekończące się pasmo nieszczęść dopełnia jeszcze rozstanie z mężczyzną, z którym planowała wspólne życie.
Trudno nie dorosnąć po takich tragediach, kiedy w bardzo krótkim czasie zostaje się samym na świecie. Ale jeszcze trudniej w takiej sytuacji uwierzyć w sens życia. Na szczęście Zosia ma jeszcze oddanych przyjaciół, którzy naprawdę ją kochają i to dzięki nim bohaterka będzie się starała pokonać chorobę swej duszy.
Czy jej się to uda? Jakie niespodzianki przygotuje Zosi los?
"Wiosna w Różanach" to także opowieść o Mariannie - dobrej przyjaciółce mieszkającej po sąsiedzku w Różanach. Jej życie dalekie jest od marzeń, a samotność często zagląda przez okna.
Czy Marianna odnajdzie swoje szczęście?
"Wiosna w Różanach" to wreszcie wzruszająca historia Zuzanny opowiedziana przez bohaterkę na kartkach jej notatników, które po swojej śmierci pozostawiła Zosi w testamencie. Niania opowiada w nich o swoim dawnym życiu i wydarzeniach z młodości. W pamiętnikach tych zawarte zostały pewne wskazówki, dzięki którym Zosia próbuje odnaleźć spokój duszy i odzyskać wiarę w przyszłość. Zapiski poprzeplatane zostały ciekawymi przepisami na smakowite polskie dania, których używały nasze babcie.
Historie tych trzech kobiet - Marianny, Zuzanny i Zosi - są z pozoru różne, oddalone w czasie, ale wspaniale się uzupełniają, zaplatają i prowadzą do dość zaskakującego finału.
Autorka wspaniale oddała specyfikę, klimat i nastrój zarówno obecnych czasów, jak i wczesnych lat powojennych połowy XX wieku.
A Różany?...
Różany to magiczne miejsce, które leczy zranione serca, koi duszę i przyciąga szczęście. Chętnie sama wypróbowałabym ich działanie, bo pamiętajcie, że w tym miejscu można się zakochać. Polecam.
Jeszcze raz dziękuję Pani Bognie za tę przepiękną książkę.
Sporo już czasu upłynęło od mojej ostatniej wizyty w Różanach. Bardzo chętnie powróciłam do tego urokliwego miejsca i poznanych wcześniej bohaterów. I choć tym razem historia Zosi, jej najbliższych, Krzysztofa, Marianny i Eryka nie tyle dotyczy samych Różan i dworku Boruckich, ale dalszych losów samych bohaterów, to z prawdziwą przyjemnością towarzyszyłam bohaterom w ich...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-01-03
"Przepis na szczęście" to ciepła i smakowita pozycja wśród książek Pani Katarzyny Michalak. Obfituje przede wszystkim w wiele ciekawych przepisów kulinarnych, które autorka wykorzystuje w swojej kuchni, ale czytelniczki (bo jest to typowo kobieca literatura) mają okazję poznać także dalsze dzieje bohaterek niektórych powieści Pani Kasi.
Całość została podzielona na cztery części odpowiadające porom roku i każda została zadedykowana konkretnej bohaterce. Możemy więc ponownie odwiedzić Lilianę i Alusia w Nadziei, Bogusię i mieszkańców Pogodnej, Danusię i jej Wiśniowy Dworek oraz Ewę przygotowującą Wigilię w Poziomce.
Moim zdaniem jest to bardzo trafny zabieg ze strony autorki. Cztery krótkie opowiadania pozwoliły na wyjaśnienie pewnych niedopowiedzianych wątków i zakończenie historii. Z prawdziwą przyjemnością wróciłam do poznanych wcześniej bohaterek i miejsc drogich ich sercom.
Jeśli i Wy chcecie ponownie zagościć u Liliany, Bogusi, Danusi i Ewy oraz dowiedzieć się jaki jest przepis na szczęście to koniecznie sięgnijcie po tę książkę.
"Przepis na szczęście" to ciepła i smakowita pozycja wśród książek Pani Katarzyny Michalak. Obfituje przede wszystkim w wiele ciekawych przepisów kulinarnych, które autorka wykorzystuje w swojej kuchni, ale czytelniczki (bo jest to typowo kobieca literatura) mają okazję poznać także dalsze dzieje bohaterek niektórych powieści Pani Kasi.
Całość została podzielona na cztery...
2014-01-09
Na wstępie zaznaczam, że "Pokój żeńsko-męski na chwałę patriarchatu" to lektura dla dorosłych czytelników.
Kilka dni temu trafiła w moje ręce druga część historii Barbary Patryckiej - kobiety sukcesu, która z szarej, zdesperowanej myszki stała się sławną gwiazdą i wspięła na same szczyty. Jej program telewizyjny osiągnął wysoki próg oglądalności, do kliniki ustawiają się kolejki pacjentów na terapię, a i artykuły w "Wyuzdanym Magazynie dla Pań" cieszą się dużą poczytnością. W tej sytuacji ta wyzwolona i niezależna kobieta decyduje się na małżeństwo z jednym ze swoich partnerów - mężczyzny, który jak dotąd w stu procentach akceptował jej dotychczasowe życie, pracę i "powołanie".
Jak zmieni się życie Barbary Ogr? Czy nadal będzie spełniała swoją misję? Jak jej związek wpłynie na pracę w klinice, telewizji i czasopiśmie?
Historia utrzymana w konwencji groteskowo-humorystycznej z seksem w roli głównej. Mamy tu okazję przyjrzeć się jak to "punkt widzenia zmienia się w zależności od punktu siedzenia" - to co imponowało w wolnym związku, niekoniecznie musi się podobać w małżeńskim stanie. Próba zachowania swojej osobowości i własnych przekonań staje się nagle bardzo trudna do realizacji. Zdecydowanie na plus zapisuję dużo łagodniejsze słownictwo, jakim posługuje się bohaterka książki. Mniej jest tych niecenzuralnych słów, które tak rażą na początku pierwszej części. Próba napiętnowania niektórych zachowań społecznych i pęd do sukcesu za wszelką cenę przekazane w dość prowokacyjny sposób mają skłonić do zastanowienia. Ale czy na pewno?
Na wstępie zaznaczam, że "Pokój żeńsko-męski na chwałę patriarchatu" to lektura dla dorosłych czytelników.
Kilka dni temu trafiła w moje ręce druga część historii Barbary Patryckiej - kobiety sukcesu, która z szarej, zdesperowanej myszki stała się sławną gwiazdą i wspięła na same szczyty. Jej program telewizyjny osiągnął wysoki próg oglądalności, do kliniki ustawiają się...
2014-01-10
"Nie pogardzaj drugim człowiekiem, dopóki nie poznasz jego historii. Może się bowiem okazać, że znalazł się na dnie przez nieszczęście, chorobę lub ludzką podłość, zaś dla ciebie Los - jako lekcję pokory - szykuje podobną niespodziankę."
To bardzo wymowne przesłanie we wstępie do powieści zapowiada naprawdę mądrą i ekscytującą lekturę...
Młoda, trzydziestoletnia Kinga Król znalazła się na marginesie życia. Trafiła na ulicę po tym jak została okrutnie skrzywdzona przez otaczających ją ludzi. Nierozumiana przez rodziców, wykorzystana przez mężczyzn popełniła czyny, za które musi słono płacić. Nie mogąc pogodzić się z przeszłością i samą sobą kobieta pragnie zakończyć życie. Wigilijna noc wydaje się być bardzo dobrym czasem na podjęcie tego desperackiego kroku. W samobójczej próbie przeszkodził jej bezdomny kot oraz... kobieta, przez którą kiedyś Kinga cierpiała.
Joanna Reszka jest dziennikarką. Pisze artykuły do gazet brukowych, a przed kilku laty miała romans z mężem Kingi. Znalazłszy dziewczynę skrytą wraz z kotem w osiedlowym śmietniku postanawia zaprosić ją na Wigilię i zaopiekować się bezdomną w czasie Świąt. Kobiety wyjaśniają sobie dawne sprawy, Joanna postanawia za wszelką cenę pomóc Kindze w powrocie do normalności. Ale czy jej intencje są naprawdę szczere?
Z rozmów między bohaterkami dowiadujemy się wiele o Joannie, kulisach jej romansu i samotnego życia. Ale poznajemy też przede wszystkim szczegóły z życia Kingi, która ukończyła studia, miała dobrą pracę, męża i mieszkanie. Na skutek zbiegu nieszczęśliwych zdarzeń oraz ludzkiej podłości kobiecie zgotowano prawdziwy koszmar, z którego trudno się wyzwolić.
Czy Kindze uda się wyzwolić od tragicznej przeszłości? Czy Joanna naprawdę okaże się jej przyjaciółką?
Autorka podjęła w tej powieści niełatwy i kontrowersyjny temat. Udowodniła, że potrafi wspaniale przekazać trudne problemy i bolesne emocje. Ludzki dramat, który zgotowali najbliżsi to koszmar w największym wymiarze. Po takiej tragedii trudno jeszcze mieć nadzieję. A jednak...
Bardzo wymowny przekaz tej powieści ściska mocno duszę człowieka i zmusza do przemyśleń. Na pewno warto po nią sięgnąć, ponieważ tego rodzaju nieszczęścia mogą się przydarzyć każdej z nas. Polecam.
"Nie pogardzaj drugim człowiekiem, dopóki nie poznasz jego historii. Może się bowiem okazać, że znalazł się na dnie przez nieszczęście, chorobę lub ludzką podłość, zaś dla ciebie Los - jako lekcję pokory - szykuje podobną niespodziankę."
To bardzo wymowne przesłanie we wstępie do powieści zapowiada naprawdę mądrą i ekscytującą lekturę...
Młoda, trzydziestoletnia Kinga...
2014-01-18
Do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie przepiękny cytat zamieszczony na okładce, w którym miłość - najważniejsze uczucie - porównane zostało do zamku z piasku. Spotkałam się też z wieloma bardzo pozytywnymi opiniami na temat tej powieści i zastanawiałam, czy nie są to opinie na wyrost. Sama podeszłam więc do lektury z dość sceptycznym nastawieniem. Szybko jednak moje wątpliwości się rozwiały, a "Zamek z piasku" okazał fantastyczną pozycją na polskim rynku czytelniczym.
Fabuła powieści niby dość typowa - Weronika i Marek - małżonkowie zakochani w sobie bez pamięci. Do pełni szczęścia brakuje im tylko dziecka, o które od pewnego czasu usilnie się starają. Niestety ONA przez kolejne miesiące nie zachodzi w ciążę, pomimo, że od strony zdrowotnej wszystko jest w porządku. ON nie chce dopuścić do siebie myśli, że wina może leżeć po jego stronie. Kiedy wreszcie decyduje się na badania, lekarze nie dają większych szans. Właśnie ta przemożna potrzeba posiadania potomka, która z czasem zamienia się u Weroniki niemalże w obsesję, z dnia na dzień burzy sielankę ich codziennego, poukładanego życia. Pojawiają się problemy i nieporozumienia, których wcześniej nie było i do gry wchodzi TEN TRZECI - Kuba - przypadkowy mężczyzna poznany na plaży.
W czym więc tkwi wyjątkowość tej książki?
Powieść Magdaleny Witkiewicz jest niesamowicie prawdziwa. Historia opowiedziana przez autorkę mogła się wydarzyć wszędzie, powiem więcej, na pewno wydarzyła się niejednokrotnie, tylko pytanie, czy jej bohaterowie wyciągnęli z niej odpowiednią naukę. Rozmowy Weroniki z Kubą i ich korespondencja mailowa są intrygujące i głębokie. Z jednej strony bardzo wartościowe pod względem psychologicznym, ale prowadzące w wiadomym kierunku...
Kobieta pragnie zrozumienia i czułości, mężczyzna nie chce być traktowany instrumentalnie i ucieka przed problemami - jakże typowe zachowania, a przedstawione w tak ciekawy i ujmujący sposób. Do tego przesłanie, z którego każdy musi samodzielnie wyciągnąć wnioski.
"Zamek z piasku" to powieść dla każdej z nas bez względu na wiek, czy przekonania - kawałek dobrej polskiej literatury. Polecam.
Do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie przepiękny cytat zamieszczony na okładce, w którym miłość - najważniejsze uczucie - porównane zostało do zamku z piasku. Spotkałam się też z wieloma bardzo pozytywnymi opiniami na temat tej powieści i zastanawiałam, czy nie są to opinie na wyrost. Sama podeszłam więc do lektury z dość sceptycznym nastawieniem. Szybko jednak moje...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-02-13
Muszę przyznać , że ostatnio mam szczęście do naprawdę dobrej i ciekawej polskiej literatury. Powieść Moniki Oleksy od pierwszych swoich stron wciągnęła mnie niczym magnes. Zaintrygowała mnie postać Marty – głównej bohaterki, która część swojego dzieciństwa spędziła w domu dziecka. Dziś jest zwyczajną, skromną dziewczyną, nauczycielką języka angielskiego i wiedzie spokojne życie samotnej kobiety. Pomimo, że ma wokół siebie garstkę oddanych przyjaciół, nie spotkała jeszcze tego jedynego mężczyzny, który byłby prawdziwym księciem, a nie żabą (jak mawiała jej zmarła przed laty babcia). Od jakiegoś czasu spotyka w parku nieznajomego mężczyznę przepełnionego smutkiem. I ten właśnie smutny „ktoś” zaczyna ją intrygować…
Niebawem pewne smutne okoliczności i nieprzewidziane zdarzenia sprawiają, że Marta poznaje tożsamość nieznajomego. Okazuje się, że Piotr Domański jest lekarzem i przed rokiem stracił swoją ukochaną żonę Marię. Do tej pory nie umie bez niej żyć, nie potrafi pogodzić się z jej śmiercią, a co najgorsze nie chce zaopiekować się swoim rodzonym synkiem – 2-letnim Miłoszkiem, gdyż dziecko za bardzo przypomina matkę. Chłopczyk przebywa w domu dziecka i opiekują się nim siostry zakonne.
Pojawienie się Piotra zmienia diametralnie życie Marty. Marta natomiast, niczym dobry anioł zesłany na pomoc przez niebiosa, ma niesamowity wpływ na Piotra, który dzięki niej akceptuje powoli życie bez Marii i uczy się na nowo kochać swojego synka.
Czy znajdzie się w jego życiu miejsce także dla Marty?
Przyznam, że podczas lektury w pewnym momencie poczułam przesyt tą miłością i dobrocią, która powoli zaczęła zatracać swój realizm. Poczułam się jak w bajce. Jednak autorka poprowadziła wydarzenia w takim kierunku, żeby nie znudzić czytelnika. Z niecierpliwością czekałam na finał tej historii, który, mimo, iż dał się przewidzieć, nie zmienił mojego pozytywnego nastawienia.
To co zdecydowanie urzekło mnie w tej powieści to piękny, poetycki język, mnóstwo barw i kolorów, plastyczne opisy i porównania oraz emocje, które chwilami wyciskają łzy. Zwyczajni bohaterowie zmagający się z życiem, swoimi rozterkami i wątpliwościami, nad którymi czuwa czujne oko opatrzności sprawiają, że książka przestaje być zwyczajna. Motyw przyjaciółki z przeszłości, która z tupetem pragnie wkroczyć w życie bohaterów jest dość popularny i często spotykany, ale dodaje książce elementu niepewności. Spodobał mi się również motyw kasztana jako małego talizmanu przynoszącego szczęście i dodającego odwagi – może dlatego, że sama także mam do nich słabość.
Jeśli szukacie niewymagającej, ciepłej powieści obyczajowej na jeden – dwa wieczory to „Miłość w kasztanie zaklęta” świetnie się do tego nadaje. Polecam.
Muszę przyznać , że ostatnio mam szczęście do naprawdę dobrej i ciekawej polskiej literatury. Powieść Moniki Oleksy od pierwszych swoich stron wciągnęła mnie niczym magnes. Zaintrygowała mnie postać Marty – głównej bohaterki, która część swojego dzieciństwa spędziła w domu dziecka. Dziś jest zwyczajną, skromną dziewczyną, nauczycielką języka angielskiego i wiedzie spokojne...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-02
Kolejne spotkanie z powieścią Pani Katarzyny i znów ten sam baśniowy klimat, romantyczny nastrój oraz zagubiona, niezdecydowana i naiwna dziewczyna skrzywdzona przez życie...
Kamila Nowodworska pomimo młodego wieku jest już kobietą po przejściach. Przed ośmiu laty została tragicznie naznaczona przez los utratą matki i odejściem ukochanego Jakuba. Podźwignęła się z żałoby dzięki cioci, która od tej pory zastępowała jej matkę, ale niestety przez te wszystkie lata nie potrafiła się pogodzić z odejściem mężczyzny kochając go wciąż i nienawidząc. Jej skrajna naiwność i łatwowierność w wieku 24 lat w zestawieniu z nieufnością do świata i osobników płci męskiej chwilami zatracała swój realizm. Bo oto pewnego dnia, w dobie ogólnie panującego bezrobocia, z dnia na dzień zostaje zatrudniona w firmie jako księgowa, gdzie ma nadzorować remont starej wilii z różanym ogrodem. Wraz z angażem i wysoką pensją bohaterka dostaje do swojej dyspozycji nowe auto, zakwaterowanie i "puchate" konto wypełnione gotówką. Do tego jeszcze przystojny szef - mężczyzna bez zobowiązań i pewna intryga, która szybko wychodzi na jaw i ściąga za sobą przeszłość...
Na początku lektury zastanawiałam się, czy autorka nie powiela przypadkiem wcześniejszych scenariuszy, ale z czasem na tyle wciągnęły mnie losy Kamili, że przestałam o tym myśleć. Niemniej spodziewałam się po tej powieści czegoś więcej. Mdłe, nic nie znaczące zakończenie i mało ambitna pod względem literackim bohaterka wprowadza niedosyt. Jeśli natomiast potraktujemy "Ogród Kamili" jako wstęp do całej kwiatowej serii to zaczynamy się zastanawiać, co też wydarzy się dalej, skoro potrzebne było aż tak obszerne wprowadzenie.
Na osłodę dla mnie pozostaje ciągle ten sam niezmienny ciepły styl, barwny język oraz umiejętność wciągnięcia czytelnika w rozgrywane wydarzenia. Do tego różany ogród i krótkie opisy niektórych odmian tych pięknych kwiatów nastrajają bardzo pozytywnie i przywodzą na myśl inne powieści o podobnym "różanym" klimacie
Na pewno sięgnę po kolejną powieść autorki pozostając jej wierną czytelniczką i jednocześnie mając nadzieję, że kolejne spotkanie z rzeczywistością wykreowaną przez Pani Katarzynę dostarczy mi więcej ciekawych wrażeń.
Kolejne spotkanie z powieścią Pani Katarzyny i znów ten sam baśniowy klimat, romantyczny nastrój oraz zagubiona, niezdecydowana i naiwna dziewczyna skrzywdzona przez życie...
Kamila Nowodworska pomimo młodego wieku jest już kobietą po przejściach. Przed ośmiu laty została tragicznie naznaczona przez los utratą matki i odejściem ukochanego Jakuba. Podźwignęła się z żałoby...
2014-04-06
Ach te sielskie Mazury...
W kolejnej części Prowincji pełnej... Pani Kasi Enerlich ponownie gościmy w okolicach Mrągowa w domu Ludmiły, Martina, Zosi. Mamy niepowtarzalną okazję raz jeszcze powrócić do przedwojennej historii Prus Wschodnich i tajemniczego Sensburga z kamienicą pełną szeptów.
Po rozwodzie z Martinem dobiegająca już czterdziestki Ludmiła stara się ułożyć sobie życie na własną rękę i pozostawić za sobą przeszłość. Kobieta ma jednak świadomość, że przeszłość ta, a wraz z nią były mąż będą wciąż obecne w jej życiu za sprawą córeczki Zosi. Dlatego postanawia za wszelką cenę poprawić swoje stosunki z Martinem tak, aby nie żyli w nienawiści i rozpamiętywaniu tego co ich poróżniło, ale odłożyli żale na bok i mogli zostać przyjaciółmi.
Czy Ludmile uda się zrealizować ten trudny plan? Czy można przyjaźnić się z byłym mężem (żoną) bez pretensji oto co było kiedyś?
W otoczeniu Ludmiły wciąż przebywa Wojtek - naukowiec entomolog, którego poznaliśmy w poprzedniej części - "Prowincji pełnej słońca" i staje się coraz ważniejszą częścią jej życia. Bohaterka pisze książkę, poznaje nowych ludzi, odkrywa kolejne tajemnice z przeszłości i zabiera czytelnika w kolejne ciekawe miejsca na Mazurach jak uroczy dworek w Jełmuniu. W fabułę umiejętnie wplecione zostały przepisy kulinarne z kuchni staropolskiej i nie tylko. Ludmiła zachęca do poszukiwania smaków w prostych potrawach, które wyczarowuje z plonów matki ziemi. Nie należy obawiać się tutaj nudnych fragmentów książki kucharskiej, gdyż skład i smak potraw jest częścią opowieści.
Pani Katarzyna Enerlich pisze pięknym, poetyckim językiem, który nastraja pozytywnie i fantastycznie współgra z opowiadaną historią. Każdą książkę Pani Kasi czyta się jak baśń, w której dużo jest uroku, życiowej mądrości, prawdy i oczywistych, wydawałoby się, spraw, o których tak często zdarza się nam zapominać w obecnych czasach. Serdecznie polecam lekturę wszystkich części "Prowincji pełnej...", która na pewno dostarczy wielu miłych wrażeń i zachęci do odwiedzenia tej części naszego kraju. Serdecznie polecam.
Ach te sielskie Mazury...
W kolejnej części Prowincji pełnej... Pani Kasi Enerlich ponownie gościmy w okolicach Mrągowa w domu Ludmiły, Martina, Zosi. Mamy niepowtarzalną okazję raz jeszcze powrócić do przedwojennej historii Prus Wschodnich i tajemniczego Sensburga z kamienicą pełną szeptów.
Po rozwodzie z Martinem dobiegająca już czterdziestki Ludmiła stara się ułożyć...
2014-04-21
Tytuł tej powieści od razu skojarzył mi się z przeczytaną jakiś czas temu "Szkołą dla mężów" autorstwa Wendy Holden. Zastanawiałam się, czy znajdę w niej jakieś podobieństwa do angielskiej powieści, a może będzie wręcz przeciwnie...
Po lekturze "Zamku z piasku" Pani Magdaleny Witkiewicz miałam pewne wyobrażenia, czego mogę się spodziewać. Ale tym razem autorce udało się naprawdę mnie zaskoczyć.
"Szkoła Żon" to tak naprawdę ekskluzywny pensjonat na Mazurach, położony nad jeziorem, w otoczeniu lasu, w którym kobiety (nie tylko żony) mogą spędzić urlop, wakacje, wczasy oddając się przeróżnym przyjemnościom. Ideą tego 3-tygodniowego pobytu jest to, aby "uczennice" uwierzyły w siebie, poznały swoją wartość i zmieniły sposób patrzenia na świat i na mężczyzn. Kobiety mają wyjechać stąd zrelaksowane i piękniejsze zarówno na ciele, jak i na duszy.
Poznajemy bliżej cztery bohaterki, które odwiedzają to miejsce z zupełnie różnych powodów. Jadnak cel pobytu pozostaje ciągle ten sam - wszystko czego tu doświadczają jest dla nich, dla ich dobrego samopoczucia, przełamania stereotypów i własnych zahamowań.
Czy pobyt w "Szkole żon" rzeczywiście odniesie skutek? Czy bohaterki ulegną wewnętrznej przemianie? Czy zyskają pewność siebie?
Powieść obfituje w wiele naprawdę śmiałych scen erotycznych, które początkowo jakoś mi nie pasowały do stylu autorki. Ale muszę przyznać, że zostały one opisane z wrażliwością, nie przekraczając granicy dobrego smaku. Zresztą w miarę poznawania kolejnych wydarzeń erotyzm przestaje razić i staje się integralną częścią całej historii. Powieść nabiera coraz więcej cech stylowych autorki.
"Szkoła żon" to niezwykle odważna, ale i przepełniona optymizmem książka, której zadaniem jest wzmocnić wiarę płci pięknej we własne możliwości. Bo to od nas tak naprawdę zależy jak będzie wyglądało nasze życie i co z nim uczynimy.
A co z podobieństwem do powieści Wendy Holden...?
Oczywiście możnaby się go doszukiwać i odnaleźć wspólne elementy - szkoła z dala od domu, zajęcia grupowe i indywidualne, aspekt psychologiczny. Ale "Szkoła żon" to raczej "Szkoła dla kobiet", w której tematem przewodnim nie jest ratowanie małżeństw i terapia prowadząca w tym kierunku, a raczej zaakceptowanie siebie, dostrzeżenie własnej wartości, piękna ukrytego w każdej z nas, bez względu na to czy mamy lat naście, dzieścia, czy siąt.
Polecam.
Tytuł tej powieści od razu skojarzył mi się z przeczytaną jakiś czas temu "Szkołą dla mężów" autorstwa Wendy Holden. Zastanawiałam się, czy znajdę w niej jakieś podobieństwa do angielskiej powieści, a może będzie wręcz przeciwnie...
Po lekturze "Zamku z piasku" Pani Magdaleny Witkiewicz miałam pewne wyobrażenia, czego mogę się spodziewać. Ale tym razem autorce udało się...
2014-04-24
Zainteresowana dalszymi losami bohaterek "Szkoły żon" sięgnęłam po kontynuację tej powieści. "Pensjonat Marzeń" okazał się ciekawą lekturą, choć mniej drapieżną i odważną od poprzedniczki.
Dalsze losy bohaterek - "absolwentek" "Szkoły żon" oraz nowe pomysły na rozszerzenie działalności tego coraz bardziej popularnego (jak się okazuje) przedsięwzięcia wzbudzają prawdziwe zainteresowanie. Mamy szansę przekonać się jaki wpływ na każdą z kobiet wywarł pobyt na Mazurach, z czego są zadowolone, a czego żałują. Uczestniczymy w życiu prywatnym naszych bohaterek i przekonujemy się z jakim skutkiem realizują swoje postanowienia i w jaki sposób wprowadzają zmiany w swoim życiu.
Poznajemy również nowy pomysł Eweliny - właścicielki pensjonatu i mamy szansę uczestniczyć w organizowaniu bliźniaczego przedsięwzięcia na Kaszubach. Tu naprawdę wiele się dzieje...
Pojawiają się nowi bohaterowie, którzy idealnie współgrają z poznanymi wcześniej postaciami. Erotyki jakby trochę mniej, za to więcej zmysłowości, a wszystko w tym samym dobrym smaku. Więcej też życiowych problemów, z jakimi na codzień zmagają się bohaterowie i bardziej rozwinięta strona obyczajowa czynią tę powieść delikatniejszą i subtelniejszą. Tak, to książka o kobietach i dla kobiet, choć i niejeden mężczyzna mógłby wyciągnąć z niej ciekawe wnioski dla siebie.
Jeśli chcecie dowiedzieć się co nowego u Julki, Jagody, Marty, Misi i Eweliny, czy spełnią swoje marzenia, to sięgnijcie po "Pensjonat Marzeń", który dostarczy ciekawej lektury przy filiżance gorącej kawy. Polecam.
Zainteresowana dalszymi losami bohaterek "Szkoły żon" sięgnęłam po kontynuację tej powieści. "Pensjonat Marzeń" okazał się ciekawą lekturą, choć mniej drapieżną i odważną od poprzedniczki.
Dalsze losy bohaterek - "absolwentek" "Szkoły żon" oraz nowe pomysły na rozszerzenie działalności tego coraz bardziej popularnego (jak się okazuje) przedsięwzięcia wzbudzają prawdziwe...
"Miejsce przy stole" to kolejna powieść z cyklu "Historie Prawdziwe" wydana przez wydawnictwo Hachette. Autorka od wielu lat prowadzi wraz z mężem Brucem rodzinę zastępczą. Państwo Harrisonowie posiadają trzech własnych synów i trzy adoptowane córki, ale przez ich dom przewinęło się wiele dzieci z różnymi problemami i każde zostawiło po sobie jakiś ślad. Kathy opowiada smutne, tragiczne historie swoich podopiecznych, często maluchów, których życie zostało napiętnowane przemocą, bólem i strachem. Jesteśmy świadkami wielu, często nieprzyjemnych, sytuacji, towarzyszymy Kathy w jej codziennych dniach, które obfitują w różne nieprzewidziane zdarzenia.
Autorka dzieli się z czytelnikami swoimi przeżyciami, emocjami, wątpliwościami, ale próbuje także pokazać specyfikę systemu opieki społecznej, który, jak dobrze wiemy, nie jest doskonały i to bez względu na to czy dotyczy Polski, czy opisywanych w książce Stanów Zjednoczonych, czy też jakiegoś innego miejsca na świecie. Niestety nie wszyscy pracownicy systemu pomocy są ludźmi z powołania, dochodzą do tego także ograniczenia prawne i w rzeczywistości rodziny zastępcze w wielu kwestiach są zdane wyłącznie na siebie.
Historie dzieci są wstrząsające i dramatyczne. Trauma, jakiej doświadczyły od najbliższych im osób, odciska tak głębokie piętno na ich psychice, że zaburzenia stają się nieodwracalne. I to właśnie przyszłość tych najciężej skrzywdzonych dzieci jest najbardziej niepewna, a i opieka nad nimi wymaga wiele poświęcenia i wewnętrznej odwagi, której wielu rodzinom po prostu brakuje.
Powieść Kathy Harrison wywarła na mnie duże wrażenie i jestem pełna uznania dla autorki za to, że poświęciła życie swoje i własnej rodziny dla potrzebujących opieki i oparcia skrzywdzonych dzieci. Pomimo wielu kryzysów i momentów zwątpienia autorka może być dumna ze swojej pracy i poświęcenia, bo dzięki niej i jej rodzinie w życiu tych małych istotek choć na pewien czas zaświeciło słońce. Przyznaję, że czytając historię Sary wzruszyłam się do łez, podobnie wzruszył mnie opóźniony w rozwoju Dany - dzieci, którym w brutalny sposób odebrano normalność.
Jedyne, czego w tej powieści było dla mnie za dużo, to opisów funkcjonowania systemu opieki, które często powtarzały się w nawiązaniu do sytuacji konkretnego dziecka. Skupiłabym się bardziej na przeżyciach dzieci i wydarzeniach z nimi związanych, niż na powtórnych opisach modelu działania samej instytucji. Myślę, że wówczas książka byłaby jeszcze ciekawsza. Przyznaję, że odbierałam tę powieść przez pryzmat książek Cathy Glass, której książki w taki właśnie sposób zostały napisane.
Polecam.
"Miejsce przy stole" to kolejna powieść z cyklu "Historie Prawdziwe" wydana przez wydawnictwo Hachette. Autorka od wielu lat prowadzi wraz z mężem Brucem rodzinę zastępczą. Państwo Harrisonowie posiadają trzech własnych synów i trzy adoptowane córki, ale przez ich dom przewinęło się wiele dzieci z różnymi problemami i każde zostawiło po sobie jakiś ślad. Kathy opowiada...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to