-
ArtykułyAtlas chmur, ptaków i wysp odległychSylwia Stano2
-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński9
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać385
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik4
Biblioteczka
2023-05-23
2018-03-22
Z końcem lutego na półki księgarń trafił osobliwy poradnik amerykańskiej aktorki, producentki i bizneswoman - Kate Hudson. "Pretty Happy. Przepis na pokochanie siebie" to niesamowita książka skierowana do każdej z nas. A wiecie dlaczego?... Otóż każda z nas w pierwszej kolejności powinna pokochać samą siebie, zaakceptować własne ułomności i dążyć do dobrego samopoczucia na co dzień, a w drugiej kolejności otworzyć się na nowe wyzwania.
Zwróćcie uwagę Drogie Czytelniczki jak wiele kobiet cierpi z powodu niedowartościowania, stagnacji, rutyny. Co więcej... większość z tych pań zgadza się na taki stan rzeczy i nie chce, bądź nie potrafi nic zmienić. A tymczasem...
Kate Hudson w napisanym przez siebie poradniku oferuje nam gotowy plan na zmiany. Pokazuje jak zawalczyć o siebie, swoje zdrowie, szczęście i dobre samopoczucie. Poczucie humoru oraz dystans do siebie i otoczenia są tu niezwykle pomocne. A przeciwności, w które obfituje życie, mają motywować do działania, a nie jak to często bywa, powodować strach i niepewność.
Zmienianie siebie to pewien proces, który wymaga czasu i dyscypliny, sporej dawki silnej woli, która pozwoli wytrwać w podjętych zobowiązaniach.
Poradnik "Pretty happy" ma pełnić rolę drogowskazu, ma pomóc zmienić dotychczasowe życie. Należy jednak pamiętać, że dążenie do perfekcji to nie do końca dobra droga. O wiele cenniejsze jest zadowolenie z samej siebie, które poprawia nastrój, wyzwala w nas radość i szczęście. Połączenie sfery ciała i umysłu, bądź ciała i ducha to podstawa dobrego samopoczucia i sukcesu w pokochaniu siebie. Sporo miejsca autorka poświęca właściwemu odżywianiu i aktywności fizycznej, która wyzwala endorfiny i jest podstawą dobrego samopoczucia.
W zaplanowaniu tego wymagającego przedsięwzięcia, które jest dość długim procesem ma nam pomóc stworzenie tzw. zeszytu myśli, który ma posłużyć do zapisywania własnych spostrzeżeń, przemyśleń, uczuć i obaw. Forma tych notatek jest całkowicie dowolna, ważne, aby pomogły nam one w uporządkowaniu własnych przemyśleń - lęków i wątpliwości z jednej oraz radości z drugiej strony. Taki zeszyt myśli jest dołączony do poradnika i tworzy z nim całość.
Ten niezwyczajny, pięknie wydany przez Wydawnictwo Kobiece poradnik ma pomóc każdej z nas odnaleźć szczęście, które nie jest tylko symbolicznym i abstrakcyjnym pojęciem, ale doświadczeniem i celem samym w sobie. A jego osiągnięcie warunkuje właściwe podejście i systematyczna praca nad sobą, której efekt pozytywnie zaskakuje.
"Pretty Happy" to wspaniała propozycja dla kobiet w każdym wieku i na każdą okazję. Przekonajcie się same. Polecam.
Z końcem lutego na półki księgarń trafił osobliwy poradnik amerykańskiej aktorki, producentki i bizneswoman - Kate Hudson. "Pretty Happy. Przepis na pokochanie siebie" to niesamowita książka skierowana do każdej z nas. A wiecie dlaczego?... Otóż każda z nas w pierwszej kolejności powinna pokochać samą siebie, zaakceptować własne ułomności i dążyć do dobrego samopoczucia na...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-31
"Dwadzieścia minut do szczęścia" Katarzyny Mak to całkiem udany debiut literacki. Książka nie jest zbyt wymagająca, ale czyta się ją miło, szybko i z zainteresowaniem. Piękna okładka przedstawiająca młodą dziewczynę z koniem od pierwszej chwili zdobyła moje uznanie. A jak było z samą opowieścią?...
Michalina kończy studia i zostaje jej jeszcze do zaliczenia praktyka w gospodarstwie rolnym. Trafia na kilkuset hektarowe ranczo, gdzie hoduje się zwierzęta min. krowy i konie. Dziewczyna z racji swojej nieposkromionej natury, wrodzonemu uporowi i impulsywności, a czasem także niezdarności często popada w kłopoty, bądź uczestniczy w dziwnych sytuacjach. Jej pierwsze spotkanie z Mikołajem - właścicielem gospodarstwa również nie należy do najprzyjemniejszych, ale rzadki talent do pakowania się w kłopoty zupełnie rozbraja mężczyznę, który jest w stanie wiele wybaczyć swojej praktykantce. Romans z szefem wydaje się być kolejną rzeczą, jakiej dziewczyna powinna się wystrzegać, a jednak... Życie osobiste Michaliny również się rozsypuje i z dnia na dzień bohaterka znajduje się na przysłowiowym zakręcie. Co zrobi młoda studentka bez pieniędzy, bez pracy i jak uda jej się dokończyć studia przeczytacie w książce, do lektury której Was zachęcam. Dlaczego?...
"Dwadzieścia minut do szczęścia" to niespełna dwustu stronicowa książeczka, w której sporo się dzieje. Akcja biegnie dość wartko zważywszy na fakt, że jest to opowieść romantyczno - obyczajowa. Specyficzny charakter głównej bohaterki i jej talent do komplikowania sobie życia intryguje i zastanawia, co też jeszcze spotka tę trochę pogubioną dziewczynę. Mikołaj - bogaty mężczyzna z zasadami, szef, właściciel, może trochę zbyt namolny i przez to mało wiarygodny zdobył jednak moją sympatię. Mateusz - były chłopak Michaliny chyba najmniej przypadł mi do gustu, wydał mi się jakiś taki nijaki, ale z racji odgrywanej roli pasuje do całej historii. Doceniam, że autorka starała się poruszyć ważne kwestie ponadczasowe, także bolesne traumy z przeszłości, aby nadać nieco głębszą wymowę swojej książce. Jednakże zostały one jedynie zaakcentowane, choć można było poświęcić im więcej miejsca i uwagi.
Pomysł na powieść uważam za bardzo trafiony i nieprzerysowany, chociaż opiera się na dość popularnym motywie księcia i Kopciuszka. Niestety potencjał tej opowieści nie został wyczerpany. Niektórym wątkom poświęciłbym zdecydowanie więcej miejsca, zadbałabym też o większą szczegółowość. Zabrakło mi również opisów miejsc, oddania piękna przyrody, czy choćby wyglądu gospodarstwa, gdzie Misia trafiła na praktykę. Tak krótką, acz wielowątkową opowieść można było rozwinąć o kolejne przynajmniej dwieście stron i wyczerpać te wszystkie zasygnalizowane kwestie.
Podoba mi się styl i język, jakim autorka posługuje się w swojej książce napisanej bardzo zwięźle i w bardzo prosty sposób. Jestem ciekawa kolejnej opowieści pani Katarzyny Mak, bo jestem przekonana, że potencjał pisarski drzemiący w debiucie może zostać wykorzystany w kolejnej historii. Z niecierpliwością będę wypatrywała następnego tytułu.
"Dwadzieścia minut do szczęścia" Katarzyny Mak to całkiem udany debiut literacki. Książka nie jest zbyt wymagająca, ale czyta się ją miło, szybko i z zainteresowaniem. Piękna okładka przedstawiająca młodą dziewczynę z koniem od pierwszej chwili zdobyła moje uznanie. A jak było z samą opowieścią?...
Michalina kończy studia i zostaje jej jeszcze do zaliczenia praktyka w...
2018-06-17
Po tym jak przeczytałam "Najtwardszą stal" Scarlett Cole niezwłocznie sięgnęłam po drugą część cyklu "Tatuaże" zatytułowaną "Rozdarte serce", którą od tygodnia możecie dostać już w księgarniach. Już na wstępie przyznaję, że lektura tej powieści to czysta przyjemność.
Po tym jak w pierwszej części poznaliśmy Harper i Trenta - dwa poranione serca, które znalazły drogę do siebie nawzajem przyszła pora na kolejną parę bohaterów - Cujo i Dreę - kompletnie odmienne osobowości, różniące się od siebie niczym ogień i woda, nie szczędzące sobie złośliwości przy każdym spotkaniu.
Brody Matthews, wśród przyjaciół znany jako Cujo to utalentowany tatuażysta, najbliższy przyjaciel Trenta, playboy żyjący dniem dzisiejszym. Opuszczony przez matkę w wieku ośmiu lat wychowywał się wraz z braćmi pod czujnym okiem ojca, który zastępował im oboje rodziców. Trudne doświadczenia z przeszłości mają wpływ na jego obecne stosunki z kobietami. Cujo boi się związków, nie potrafi zaufać kobietom na tyle, aby stworzyć z nimi trwałą relację.
Andrea Caron nazywana po prostu Dreą to kobieta z charakterem. Sfrustrowana i rozgoryczona swoją sytuacją rodzinną - opieką nad śmiertelnie chorą matką i utrzymaniem domu, stara się jakoś wiązać "koniec z końcem". Nie jest jej łatwo, gdy bank odmawia kredytu, a koszty opieki nad chorą wciąż rosną. Drea jest przemęczona, nie ma czasu dla siebie, a mimo to postanawia zająć się przygotowaniem imprezy zaręczynowej dla swoich przyjaciół - Harper i Trenta. Co więcej, robi to razem z Brodym, który działa na nią niczym "płachta na byka". Wspólne przedsięwzięcie to prawdziwe wyzwanie dla bohaterów, którzy będą musieli dojść do porozumienia i nauczyć się trudnej sztuki kompromisu.
Zupełnie nieoczekiwanie okazuje się, że przeciwieństwa rzeczywiście się przyciągają, działanie w zespole przynosi efekty, a wspólny wróg jednoczy i dzięki temu Drea i Cujo stają przed kolejnym, zupełnie nowym wyzwaniem...
"Rozdarte serce" w moim przekonaniu jest jeszcze lepsze od pierwszej części cyklu, choć i "Najtwardszej stali" nie można było wiele zarzucić. Warto zaznaczyć, że nie trzeba ich czytać w kolejności, chociaż mnie tak jest zawsze wygodniej. Akcja biegnie szybciej, jeszcze więcej się dzieje, wątek kryminalny jest bardziej rozbudowany co podnosi poziom napięcia i wzmaga emocje, a zakończenie... cóż... przeczytajcie sami.
Znajdziecie tu prawdziwą, szczerą przyjaźń, niespodziewaną, gorącą miłość, subtelne, erotyczne przyciąganie, trudne rodzinne tajemnice, ale też rozczarowanie, niepewność, smutek i ból. Lektura trzyma w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, kibicujemy bohaterom przeżywając wraz z nimi radości i smutki. Wątek psychologiczno-kryminalny wprowadza urozmaicenie do części romantyczno-obyczajowej dzięki czemu powieść wymyka się nieco poza ramy zwyczajnego, schematycznego romansu. Bardzo odpowiada mi styl pisarski pani Cole - umiejętne równoważenie części opisowej i dialogów, język nacechowany emocjami oraz wprawne budowanie napięcia i podsycanie zainteresowania. Ogromny plus za seks i erotykę podaną w sposób kulturalny, subtelny i taktowny, bez wulgaryzmów i udziwnień.
Lektura tej powieści dostarczyła mi wielu dobrych wrażeń i wcale nie chciałam opuszczać intrygującego świata bohaterów. Chętnie sięgnęłabym po kolejną część tego czterotomowego cyklu, ale będę musiała uzbroić się w cierpliwość mając nadzieję na kolejne niezapomniane emocje.
Zachęcam do sięgnięcia po tę nietuzinkową historię. Jeśli lubicie powieści np. Abbi Glines, to cykl "Tatuaże" jest specjalnie dla Was. Zacznijcie swoją przygodę z opowieściami Scarlett Cole od "Najtwardszej stali", a na pewno nie będziecie żałować! Polecam serdecznie i jednocześnie dziękuję Bisiness and culture za egzemplarz książki do recenzji.
Po tym jak przeczytałam "Najtwardszą stal" Scarlett Cole niezwłocznie sięgnęłam po drugą część cyklu "Tatuaże" zatytułowaną "Rozdarte serce", którą od tygodnia możecie dostać już w księgarniach. Już na wstępie przyznaję, że lektura tej powieści to czysta przyjemność.
Po tym jak w pierwszej części poznaliśmy Harper i Trenta - dwa poranione serca, które znalazły drogę do...
2019-04-10
"Powieść Renaty L. Górskiej "Gdy ucicha ocean" pozwoliła mi zapoznać się ze świetnym piórem autorki. Już po lekturze tej jednej historii mogę śmiało powiedzieć, że jeszcze na pewno nie raz sięgnę po książki pani Górskiej, która być może poszerzy grono moich ulubionych pisarzy.
Autorka zabrała nas do niewielkiego miasteczka położonego nad samym Atlantykiem w departamencie Finistere w Bretanii. To tutaj trafiła Nadia - Polka, którą los rzucił najpierw do Niemiec, a teraz do Francji. Kobieta zostawiła za sobą smutną przeszłość i odważyła się poszukać swojego miejsca na ziemi za granicą, z dala od interesownej rodziny i zdradzającego byłego męża. Kolejnym etapem jej ścieżki zawodowej było wizytowanie bretońskich i lombardzkich hoteli sieci Statio, którym zarzucano coraz więcej uchybień. Niestety przyjazd Nadii i przeprowadzana inspekcja nie wszystkim się podobała i stawała się coraz bardziej niewygodna dla pracowników firmy. Postarano się więc o wyeliminowanie kłopotliwej i niemile widzianej "koleżanki".
Czy mieszkańcy Bretanii okażą Nadii swoją gościnność i jakie niespodzianki zgotuje jej los?
"Gdy ucicha ocean" to przepiękna opowieść przesycona zapachem oceanu i przepełniona szumem fal, gdzie dumni mieszkańcy gotowi są okazać serce ludziom w potrzebie. To słowem malowane urokliwe krajobrazy skalistego wybrzeża, czarujących piaszczystych plaż, małych rybackich domków i ukrytych pośród klifów zatoczek skrywających wiele tajemnic. To stare legendy, które mieszkańcy przekazują sobie z pokolenia na pokolenie. To smakowite regionalne dania i francuskie wina, których aromaty dosłownie przenikają z kart powieści. To wreszcie ciekawe, zaskakujące wydarzenia, gdzie niepokój, napięcie i niepewność podsycają zainteresowanie. Takim klimatom i nastrojom muszą sprostać bohaterowie powieści oraz zaproszeni do ich zwyczajnej codzienności czytelnicy.
"Gdy ucicha ocean" to powieść społeczno - obyczajowa, w której autorka wiele miejsca poświęca ważnym problemom ogólnoludzkim. Poszukiwanie swojego miejsca na ziemi to temat ponadczasowy, do którego w pewnym okresie dorasta każdy z nas. W powieści jest też miejsce dla bardzo aktualnego problemu uchodźców, czy handlu narkotykami i wciąganiu w ten proceder nieletnich. To trudne, często niedostatecznie nagłaśniane kwestie, które w tej książce zostały odpowiednio zaakcentowane.
Pani Renata pisze barwnym, malowniczym językiem, który w pełni oddaje piękno Bretanii. Wiele miejsca poświęca opisom miejsc, żywiołów, ale także samych postaci - ich cechom zewnętrznym, ubiorowi. Wszystko jest jednak bardzo wyważone i dobrze przemyślane. Nie przytlacza i nie nudzi. Nie wszyscy bohaterowie przekonali mnie co do swojego autentyzmu. Niektórzy mężczyźni, szczególnie ciemne charaktery wydały mi się nieco przerysowane. Zabrakło mi trochę wyrazistości i indywidualizmu w kreowaniu postaci.
Historia ma swój niepowtarzalny klimat. Gdybym miała wyszukać powieść jej podobną, to przychodzi mi na myśl "Irlandzki sweter" Nicole R. Dickson, w której możemy delektować się pięknem irlandzkich krajobrazów.
"Gdy ucicha ocean" to książka, która niczym przewodnik turystyczny zaprasza czytelników na francuskie wybrzeże. Nie na południe, gdzie popularne kurorty nad Morzem Śródziemnym nie mogą opędzić się od turystów, ale na północ, nad Atlantyk, gdzie z uwagi na krótsze lato i kapryśną aurę nie wszyscy chcą tak chętnie wypoczywać. Po lekturze tej powieści Bretania na pewno zyska sobie wielu sympatyków chętnych do odwiedzenia tego niepowtarzalnego regionu. Polecam zarówno lekturę powieści, jak i wycieczkę nad francuski Atlantyk.
"Powieść Renaty L. Górskiej "Gdy ucicha ocean" pozwoliła mi zapoznać się ze świetnym piórem autorki. Już po lekturze tej jednej historii mogę śmiało powiedzieć, że jeszcze na pewno nie raz sięgnę po książki pani Górskiej, która być może poszerzy grono moich ulubionych pisarzy.
Autorka zabrała nas do niewielkiego miasteczka położonego nad samym Atlantykiem w departamencie...
2019-01-09
Kiedy w połowie 2014 roku sięgnęłam po debiutancką powieść Kathleen Grissom pt. "Dom służących" nie miałam pojęcia, że w przyszłości pojawi się kontynuacja tej opowieści. To na prośbę czytelników autorka zdecydowała się napisać dalszy ciąg historii o służących związanych z jedną z plantacji w Virginii na południu Stanów Zjednoczonych. W ten sposób powstał "Blask wolności" - równie interesująca, ujmująca i refleksyjna historia, która dostarcza mnóstwa emocji i zmusza do własnych przemyśleń.
Przenosimy się w lata 30-te XIX wieku do Filadelfii położonej na północno - wschodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych. Tutaj w jednym z bogatszych domów zamieszkuje James Burton - miejscowy jubiler, rysownik, człowiek zamożny i wykształcony. Bohater to jednak nikt inny jak Jamie Pyke, biały syn murzyńskiej niewolnicy i okrutnego właściciela plantacji. Poznaliśmy go jako małego chłopca, który musiał uciekać z posiadłości "Wysokie Dęby" w obawie przed sprzedażą do niewoli i postanowił zmierzać ku wolności.
Wydaje się, że po ponad dwudziestu latach czasy niewolnictwa pozwoli odchodzą w przeszłość, a liberalna północ Stanów Zjednoczonych traktuje czarnych jak wolnych ludzi, którzy mogą w pełni stanowić o sobie. Tymczasem prawda jest taka, że miejscowa społeczność nadal nie akceptuje Murzynów i kolorowych, do których czują wstręt i obrzydzenie. W takim trudnym czasie skomplikowana przeszłość Jamesa upomina się o niego, a porwanie czarnego chłopca o imieniu Pan do niewoli na plantację oraz dług i obietnica złożona jego ojcu Henremu zmusza bohatera do podjęcia ogromnego ryzyka wyprawy na południe, gdzie w rozległych posiadłościach wciąż pracują czarni niewolnicy nadzorowani przez okrutnych i bezdusznych zarządców.
Jakie konsekwencje będzie miała ta ryzykowna wyprawa? Czy James odnajdzie uprowadzonego chłopca? Jakie niebezpieczeństwa czyhają na niego w Virginii?
Blask wolności... Wolność, która powinna świecić jasnym blaskiem, nieść nadzieję na lepsze życie bez wyzysku, okrucieństwa i bólu w rzeczywistości może zagwarantować jedynie ciągły strach, niepewność jutra, ukrywanie się i życie w nieprawdzie w imię własnego bezpieczeństwa.
Powieść Kathleen Grissom dostarcza wiele emocji, trzyma w napięciu do ostatniej strony. Dobrze skomponowana, dynamiczna i ekspresyjna sprawia, że stajemy się niemymi świadkami wydarzeń, w których być może wcale nie chcielibyśmy brać udziału. Okrucieństwo, bestialstwo, prześladowania, złe traktowanie - na takie zachowania musimy być przygotowani sięgając po tę książkę. Z drugiej strony znajdziemy tu prawdziwą przyjaźń, miłość, bezinteresowną dobroć, oddanie i bezgraniczne zaufanie i lojalność. Nadzieja towarzysząca bohaterom, ich determinacja i wola walki jest godna podziwu.
Autorka pisze prostym, wyrazistym i plastycznym językiem. Wiernie oddaje opisywaną rzeczywistość i potrafi wczuć się w opisywane wydarzenia. Problemy społeczne i czerpanie z historii niewolnictwa w Stanach Zjednoczonych są adekwatne do pierwszej połowy XIX wieku. Kathleen Grissom narrację powieści oddaje poszczególnym bohaterom i dzięki temu poznajemy punkt widzenia min. dorosłego białego mężczyzny, dwunastoletniego czarnego chłopca, czy Murzynki - niewolnicy. W ten sposób mamy możliwość szerszego spojrzenia na sytuację.
"Blask wolności" to chyba jeszcze lepsza powieść od "Domu służących". Jest to zdecydowanie moja ulubiona historia. Mogę ją z przyjemnością polecić osobom lubiącym powieści obyczajowe z rozbudowaną warstwą społeczną lub historyczną oraz czytelnikom gustującym w sagach rodzinnych.
Na zakończenie muszę niestety zwrócić uwagę na rażące błędy korektorskie, mnóstwo literówek, braki przyimków, zaimków, co znacznie obniżało komfort czytania. Chwilami miałam wrażenie jakby tekst był tłumaczony przez jakiegoś automatycznego translatera. Szkoda, że zabrakło profesjonalizmu i dokładności na tym etapie wydania powieści.
Kiedy w połowie 2014 roku sięgnęłam po debiutancką powieść Kathleen Grissom pt. "Dom służących" nie miałam pojęcia, że w przyszłości pojawi się kontynuacja tej opowieści. To na prośbę czytelników autorka zdecydowała się napisać dalszy ciąg historii o służących związanych z jedną z plantacji w Virginii na południu Stanów Zjednoczonych. W ten sposób powstał "Blask...
więcej mniej Pokaż mimo to
PROZA ŻYCIA
"Stokrotki w deszczu" Anny Gratkowskiej to jedna z tych pozycji, na które polowałam od bardzo dawna. Urzekła mnie okładka, tytuł zaintrygował i postanowiłam poznać jej wnętrze. Paradoksalnie im trudniej było mi książkę zdobyć, tym bardziej chciałam ją przeczytać. I teraz wreszcie się udało... Tylko żałuję, że moje wyobrażenia tak bardzo rozminęły się z rzeczywistością. Nie za bardzo było na co czekać, gdyż historia okazała się sporym rozczarowaniem.
"Stokrotki w deszczu" to debiutancka książka Anny Gratkowskiej, a ja uwielbiam debiuty, bo zawsze mam nadzieję na jakiś rodzaj zaskoczenia. I tym razem również zostałam zaskoczona, tylko nie tak, jak tego oczekiwałam. Zapraszając nas do domu pewnego młodego małżeństwa autorka starała się pokazać ich codzienność, blaski i cienie wspólnego życia, które nie jest wolne od przeróżnych problemów. Trudności ze znalezieniem pracy, brak własnego "M", kłopoty finansowe i zdrowotne, konflikty z rodzicami i teściami - to wszystko sprawia, że pomiędzy Jurka i jego żonę wkrada się brak zaufania, a tym samym pojawia się pierwszy kryzys w ich młodym stażem związku. Co prawda bohaterowie są otoczeni przez grono przyjaciół, jednak jak się okazuje nie wszyscy im dobrze życzą.
Jest mi przykro, że nie odnalazłam uroku tej opowieści, choć wiązałam z nią spore nadzieje. Historii brakuje głębi, dopracowania postaci, rozbudowania wątków i dokładnego przemyślenia tematu. Nie wiem, co jeszcze poszło nie tak, ale zmęczyłam się bardzo czytając te raptem 230 stron. Główna bohaterka zupełnie nie przypadła mi do gustu - nudna, rozmemłana, mało zaradna. Jej dylematy i biadolenie momentami mnie załamywały. Zdecydowanie bardziej polubiłam Ankę o barwnej, nieco szalonej osobowości.
Niestety ani język, ani styl także mi się nie podobały. Jakaś taka toporna ta opowieść, bez polotu, bez finezji. Wątki potraktowane skrótowo, co sprawia, że w ogólnym odbiorze historia jest mało interesująca. Z jednej strony mocno przystaje do realiów dzisiejszego świata, jednak młodzi ludzie krótko po ślubie nie zachowują się jak małżeństwo z wieloletnim stażem, do którego zdążyła wkraść się rutyna i przyzwyczajenie. Coś tu zdecydowanie nie zagrało.
Zakończenie okazało się jakieś takie zbyt banalne, przewidywalne i bez wyrazu, chociaż potwierdza ono znaną maksymę, że miłość zwycięży wszystko. W tym miejscu pojawia się nadzieja i optymizm, które w moim przekonaniu są głównym przesłaniem tej opowieści.
Nie lubię pisać niepochlebnych opinii, zawsze staram się skupiać swoją uwagę na tym, co dobre i wartościowe. Jednak tym razem bardzo mało było tych plusów. Nie chciałabym, aby moja ocena okazała się krzywdząca. Mimo to uważam, że konstruktywna krytyka powinna wyjść na dobre zarówno książce, jak i autorce. Dlatego sami musicie podjąć decyzję, czy warto tej historii poświęcić swój czas i uwagę.
PROZA ŻYCIA
więcej Pokaż mimo to"Stokrotki w deszczu" Anny Gratkowskiej to jedna z tych pozycji, na które polowałam od bardzo dawna. Urzekła mnie okładka, tytuł zaintrygował i postanowiłam poznać jej wnętrze. Paradoksalnie im trudniej było mi książkę zdobyć, tym bardziej chciałam ją przeczytać. I teraz wreszcie się udało... Tylko żałuję, że moje wyobrażenia tak bardzo rozminęły się z...