-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać189
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik11
-
ArtykułyMamy dla was książki. Wygraj egzemplarz „Zaginionego sztetla” Maxa GrossaLubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-05-10
2017-05-01
Podhalem wstrząsa seria wypadków w górach. Początkowo czarna passa wydaje się jedynie ciągiem pechowych zdarzeń, jednak śledczy ostatecznie odkrywają związek między ofiarami. Każe on sądzić, że ktoś morduje turystów na szlakach.
Dochodzenie prowadzi komisarz Forst. Szybko zdaje sobie sprawę z tego, że zabójstwa powiązane są ze sprawą, nad którą pracował z Olgą Szrebską. Zaczyna tropić mordercę, zbierając okruchy informacji, które ten zdaje się z premedytacją zostawiać.
Kiedy zbliża się do rozwiązania sprawy, doganiają go upiory z przeszłości. Wiktor Forst będzie musiał stawić czoła nie tylko człowiekowi, którego ściga, ale także ludziom gotowym zrobić wszystko, by go pogrążyć.
Remigiusz Mróz po raz kolejny przewija się na moim blogu, znany młody pisarz, który podbija serca polskich czytelników kryminału. Od razu po skończeniu Ekspozycji zabrałem się po Przewieszenie jednak czytałem w tym czasie inne książki. W drugim tomie Trylogii z komisarzem Forstem dostajemy kolejną, porządną, dawkę tajemnic, niedomówień i strategii mordercy. Tym razem Mróz podniósł poprzeczkę. W Przewieszeniu nie ma miejsca na słabości bohaterów. Jest tylko akcja. Akcja. Akcja. Akcja.
Znów zacznę od strony graficznej, książka ma przepiękną okładkę. Powiązaną z Ekspozycją. Jednak tym razem jest bardziej mrocznie. Polskie Tatry i samotny człowiek. Zabójca czy może Forst? To zależy tylko od czytelnika i interpretacji powieści. Znów mamy wątek zabójcy, gór i wszystkiego innego co Mróz chciał nam dostarczyć w pierwszym tomie.
Co mnie zachwyciło w powieści to obszerne opisy krajobrazu. Tym razem autor zabiera nas w podróż po polskich Tatrach, a także słowackich. Wielokrotnie komisarz podróżuje szlakami turystycznymi m.in. na Rysy. Oprócz tego końcówka dzieje się na Słowacji, gdzie opisy majestatycznych gór są równie imponujące. Nie mniej jednak wszystko to co działo się na kartach tej powieści mogliśmy sobie łatwo wyobrazić, właśnie dzięki tym opisom.
Poznajemy nowych bohaterów, którzy nie do końca są dobrzy. Dominika Wadryś-Hanses czy inni prokuratorzy nie są zbyt pozytywni i ich nie polubiłem. Jednak mamy także stare twarze Osica, Forst... Forst. Zatrzymajmy się przy nim. W Ekspozycji bardzo go polubiłem, jednak tutaj był troszeczkę irytujący. Nie powiem dlaczego, bo to byłby wielki spoiler dla osób, które nie czytały. Bardzo wyrazisty, interesujący bohater, jednak tutaj nie przypadł mi do gustu. Miłą odmianą był Osica, który zmienił się, według mnie, na lepsze. A teraz czas na najnudniejszy książkowy wątek. Dominika Wadryś-Hansen. Rozdziały pisane z perspektywy prokurator były straszne. Strasznie nudne. Najgorsze co mogło spotkać tę książkę to właśnie ona sama. Problemy rodzinne w jej domu i próby dopieczenia Forstowi były takie denerwujące, że aż nie chciało mi się tego czytać.
Teraz czas na coś bardzo pozytywnego. Rozdziały są pisane z perspektywy komisarza Forsta, Wadryś Hanses, Agaty Osicy i... zabójcy. Możemy poznać Iwo Eliasza, tak ma na imię, a może to jego pseudonim? Pewne jest to, że to Bestia z Giewontu i nadal zabija. Najlepsze rozdziały były od mordercy. Można poznać jego plany, tok myślenia i dowiedzieć się jak działa taki seryjny zabójca, co siedzi mu w głowie i co czuje podczas tego co robi. Interesujące ale też makabryczne, bo Mróz raczy nas wszystkimi smaczkami i szczegółami. Działa na wyobraźnię. Zdecydowanie.
Już od pierwszych stron akcja leci bardzo szybko, jednak w pewnym momencie zwalnia, by potem... jeszcze przyspieszyła! Środek być może był trochę nudnawy, lecz końcówka była genialna. Czytałem to z zapartym tchem, a ostatnie 100 stron minęło mi w niecałą godzinę. Nic dziwnego, akcja, bohaterowie, niebanalny język. Czytało się świetnie! Mróz odwalił kawał dobrej roboty!
Podsumowując Przewieszenie jest genialne jednak ma kilka minusów, rozdziały z perspektywy prokurator i wyłączenie akcji w środku. Poza tym książka jest świetna, ale nie polecam jej wszystkim. Raczej dla osób o mocnych nerwach. Sytuacje związane z zabójcom i Synami Światłości są dość mroczne i drastyczne, w niektórych momentach można się serio przestraszyć i poczuć dreszczyk emocji, ale warto! Końcówka to coś za co mamy ochotę od razu przeczytać kolejny tom. Mam nadzieję, że jak najszybciej dorwę Trawers!
Podhalem wstrząsa seria wypadków w górach. Początkowo czarna passa wydaje się jedynie ciągiem pechowych zdarzeń, jednak śledczy ostatecznie odkrywają związek między ofiarami. Każe on sądzić, że ktoś morduje turystów na szlakach.
Dochodzenie prowadzi komisarz Forst. Szybko zdaje sobie sprawę z tego, że zabójstwa powiązane są ze sprawą, nad którą pracował z Olgą Szrebską....
2017-04-23
Cześć!
Witam w kolejnej już recenzji na moim blogu. Dzisiaj znowu ocenię książkę Remigiusza Mroza, lecz tym razem trochę starszą. Zapraszam na recenzję "Ekspozycji"! :)
Nieuchwytny zabójca.
Mroczna tajemnica z przeszłości.
Zaskakujący finał.
Termin "ekspozycja" ma przynajmniej pięć znaczeń. Podobnie wieloznaczny jest każdy krok mordercy.
Pewnego ranka turyści odkrywają na Giewoncie makabryczny widok – na ramionach krzyża powieszono nagiego mężczyznę. Wszystko wskazuje na to, że zabójca nie zostawił żadnych śladów.
Sprawę prowadzi niecieszący się dobrą opinią komisarz Wiktor Forst. Zanim tamtego ranka stanął na Giewoncie, wydawało mu się, że widział w życiu wszystko. Tropy, jakie odkryje wraz z dziennikarką Olgą Szrebską, doprowadzą go do dawno zapomnianych tajemnic… Winy z przeszłości nie dadzą o sobie zapomnieć. Okrutne zbrodnie muszą zostać odkupione.
Zapewne, jak każdy kto interesuje się książkami, słyszeliście o Remigiuszu Mrozie. Odkąd wydał pierwszą książkę jest o nim naprawdę głośno, i to wcale nie jest przesadzone, bo jego książki stoją na bardzo wysokim poziomie. Za mną było ich kilka, recenzje dwóch najnowszych możecie przeczytać wcześniej na moim blogu, chodzi tu o "Behawiorystę" oraz "Wotum nieufności". O tej książce też musieliście gdzieś słyszeć lub, co bardzo prawdopodobne, sami ją przeczytaliście. "Ekspozycja" to pozycja, która już wcześniej była za mną. Przeczytałem ją dokładnie czwartego czerwca poprzedniego roku i od tej książki zaczęła się moja przygoda z literaturą Remigiusza Mroza. Był to też mój pierwszy kryminał. Dzięki "Ekspozycji" polubiłem takie książki, a Remigiusz Mróz jest zdecydowanie moim ulubionym pisarzem. Z powodu premiery kolejnego tomu postanowiłem odświeżyć sobie całą historię Wiktora Forsta, a przy okazji napisać recenzję. Książka zajęła mi tylko kilka dni, a już na wstępie mogę powiedzieć, że naprawdę warto ją przeczytać!
Zacznę od tego, co widać na pierwszy rzut oka. Przepiękna okładka stworzona przez Wydawnictwo Filia bardzo przykuwa uwagę. Przy okazji idealnie oddaje klimat stworzony przez Remigiusza Mroza, bo właśnie na tej okładce mamy praktycznie wszystko, co dzieje się w książce, góry, człowieka oraz tajemniczą monetę, która także odgrywa w "Ekspozycji" ogromnie ważną rolę. Jak można też zauważyć pozycja jest dość obszerna, w końcu do 480 stron, które zdecydowanie się nie dłużą. Kryminał jest podzielony na cztery oddzielne akty, które opowiadają różne wydarzenia w śledztwie, lecz razem tworzą świetną całość, bo dopiero, gdy poznamy wszystkie cztery rozdziały poznamy tajemnicę Mordercy z Giewontu.
Tępo akcji dziejącej się w "Ekspozycji" jest zawrotne. Cały czas jesteśmy bombardowani nowymi rzeczami, które odkryli Forst ze Szrebską lub kolejnymi morderstwami. Od morderstwa na Giewoncie, gdzie zawiązała się akcja cały czas mieliśmy wzrost napięcia, bo co chwilę działo się coś ważnego. Przerwy na oddech były tylko w krótkich przerwach, gdzie bohaterowie musieli połączyć fakty, których się dowiedzieli w całość, aby wymyślić co mają robić dalej. Akcja jest jednym z największych plusów tej książki, ponieważ Remigiusz Mróz bardzo dobrze ją poprowadził. Aż do ostatnich dwudziestu stron, nie wiedzieliśmy, kto naprawdę jest mordercą i cały czas działo się coś nowego. Zakładam, że bardzo łatwo było się pogubić w tym wszystkim podczas pisania, lecz kiedy czytałem "Ekspozycję" kompletnie tego nie odczułem, ponieważ autor ze wszystkiego idealnie wybrnął, tak, że nie było żadnych dziur w fabule i wszystko zostało idealnie poprowadzone, aż do końca, gdzie i tak nie można było odetchnąć z ulgą, bo nawet na końcu działo się bardzo ważne rzeczy. Co ważne, fabuła nie rozgrywa się jedynie w polskich górach, wszystko działo się dosłownie na kilku kontynentach, co także bardzo mi się podoba. Intryga mordercy sięgała Białorusi czy Ukrainy, a bohaterowi udali się również do Rosji oraz... Stanów Zjednoczonych. Światowość w tej książce także jest bardzo interesująca.
Jeśli chodzi o bohaterów to oni również są świetnie stworzeni. Według mnie sprawiali wrażenie, nie postaci książkowych, a prawdziwych ludzi. Zacznę od Wiktora Forsta, który był naprawdę barwnym człowiekiem. Jeszcze wcześniej nie spotkałem się z taką interesującą osobą, jaką jest komisarz. Dość ekscentryczny, sarkastyczny, ale naprawdę lojalny i ciekawy. Oprócz podziwu w jego postawę może wprowadzić czytelnika również w osłupienie. Myślę, że sam główny bohater jest dobrym powodem, aby sięgnąć po tę książkę. Jednakże zdecydowanie bardziej polubiłem Olgę Szrebską, którą mogę nazwać jedną z lepiej wykreowanych bohaterek książkowych. Zdecydowanie jej charakter ułatwiał jej pracę w dziennikarstwie. Redaktorka NSI również była interesującą osobą, lecz można powiedzieć, że była lekkim przeciwieństwem Forsta. Olgę bardzo polubiłem za jej charyzmę, oraz oczywiście za dialogi, które Remigiusz Mróz świetnie napisał. Jeśli piszę o bohaterach nie mogę nie wspomnieć o humorze całej książki. Przez te prawie pięćset stron towarzyszy czarny humor Forsta. Poza tym trochę wulgaryzmów, sarkazmu i komizmu słownego. Naprawdę, w niektórych momentach można było się nieźle uśmiać, szczególnie, gdy brał w tym udział Osica.
Jak w innych książkach tego autora śledzimy akcję z kilku perspektyw. W tym przypadku o wydarzeniach dowiadujemy się z oczu Wiktora Forsta, Olgi Szrebskiej oraz tajemniczego starca z kotem Antoniuszem (interesujące imię, nieprawdaż?). Bardzo lubię takie rozwiązania w książkach, ponieważ nie poznajemy tego co się dzieje przez jednego bohatera, a przez kilku, dzięki czemu lepiej możemy poznać fabułę oraz punkt widzenia i myślenia danego charakteru. Muszę przyznać, że jednak mi o wiele ciekawiej czytało się rozdziały pisane z perspektywy Wiktora, bo jednak on miał bardziej interesujące przygody od Olgi, choć przez kilka rozdziałów bardziej zainteresowałem się jej perspektywą.
Pora na zakończenie, które w książce było okropne. Nie okropnie napisane, lecz okropne rzeczy się tam stały. Po wszystkich wydarzeniach, które miały miejsce w książce, autor wyciąga as z rękawa i wyskakuje z takim czymś. Niestety nie napiszę tego, co się tam stało, ponieważ byłby to ogromny spoiler, który zepsułby Wam całą zabawę z czytania książki, ale powiem, że było to coś strasznego, lecz sam Remigiusz Mróz mówił o tym, że kiedy czytelnik po skończeniu jego pozycji, ma ochotę zabić autora, to ta książka jest warta przeczytania. No cóż, w tym przypadku także.
"Ekspozycja" to wspaniały kryminał pełen akcji i humoru. Jeżeli jak ja wcześniej nie czytaliście tego gatunku, jest to dobra książka na rozpoczęcie Waszej przygody z taką literaturą. Jeżeli ktoś jeszcze tego nie przeczytał, w co bardzo wątpię, naprawdę musi to nadrobić, bo ta pozycja, jest jedną z lepszych książek, jakie kiedykolwiek czytałem. Dzięki niej Remigiusz Mróz stał się moim ulubionym polskim autorem. Sam muszę nadrobić jego inne pozycję, bo zdecydowanie zostaję w tyle z innymi seriami.
★★★★★
Wszystko można udowodnić, jeśli ma się odpowiednio dużo kreatywności.
Remigiusz Mróz - "Ekspozycja"
book-dragon-blog.blogspot.com
Cześć!
Witam w kolejnej już recenzji na moim blogu. Dzisiaj znowu ocenię książkę Remigiusza Mroza, lecz tym razem trochę starszą. Zapraszam na recenzję "Ekspozycji"! :)
Nieuchwytny zabójca.
Mroczna tajemnica z przeszłości.
Zaskakujący finał.
Termin "ekspozycja" ma przynajmniej pięć znaczeń. Podobnie wieloznaczny jest każdy krok mordercy.
Pewnego ranka turyści odkrywają...
2016-06-20
2016-12-31
2016-12-31
2016-12-31
2016-12-31
2016-12-15
2016-12-13
2016-11-13
2016-11-13
2016-09-02
Cześć!
Witam w kolejnym poście na moim blogu! Dzisiaj zapraszam na recenzję książki, którą chciałem przeczytać już od dawna, a zabrałem się za nią dopiero teraz. Czyli "Simon oraz inni homo sapiens". Czy ta (nie)zwykła młodzieżówka mi się spodobała? Dowiecie się w poście! Zapraszam! :)
Ukrywający swoją orientację seksualną szesnastoletni Simon Spier uważa, że miejsce dramatów jest na scenie teatralnej. Jednak kiedy napisana przez niego wiadomość mailowa wpada w niepowołane ręce, pojawia się ryzyko, że jego wielki sekret ujrzy nagle światło dzienne. Simon pada ofiarą szantażu: jeśli nie zostanie swatem dla klasowego błazna, Martina, wszyscy dowiedzą się, że jest gejem. A co gorsza, w niebezpieczeństwie znajdzie się także Blue, chłopak, z którym Simon wymienia maile.
W wąskiej grupce przyjaciół Simona pojawiają się coraz częstsze spięcia, korespondencja mailowa z Blue z każdym dniem robi się coraz gorętsza, a spokojne dotąd życie Simona zaczyna się dziwnie komplikować. Niechętny wszelkim zmianom chłopak musi znaleźć sposób na wyjście ze swojego bezpiecznego kokonu, zanim zostanie z niego brutalnie wypchnięty – i to tak, żeby nie zrazić do siebie przyjaciół, uniknąć kompromitacji i nie zepsuć tego, co rodzi się między nim a najcudowniejszym i najbardziej tajemniczym chłopakiem, jakiego dotąd spotkał.
Przezabawna i niezwykle wzruszająca opowieść o dojrzewaniu i wychodzeniu z szafy współczesnego nastolatka – opakowana w historię nieporadnej pierwszej miłości – to zwalający z nóg debiut Becky Albertalli.
Tytuł: Simon oraz inni homo sapiens
Tytuł oryginalny: Simon vs. the Homo Sapiens Agenda
Autor: Becky Albertalli
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Gatunek: Dla młodzieży
Data wydania: 8 czerwca 2016
Liczba stron: 300
Na początku wielki plus, za inną okładkę! Oryginalna bardzo mi się nie podoba, a uważam, że ta, wydawnictwa Papierowy Księżyc wygląda o wiele lepiej. Amerykańska wersja okładkowa trochę kuleje, ale jednak tytuł powinien zostać zachowany oryginalny. Tak, zdecydowanie ten amerykański brzmi lepiej, czasem nie powinno się zmieniać tytułów, a co gorsza tłumaczyć, bo przy niektórych książkach brzmi to okropnie, ale na szczęście w tym przypadku nie jest tragicznie, więc to też plus. Bardzo podoba mi się to, że jest to po części powieść epistolarna, czyli w dużej mierze mamy przeplatane rozdziały, raz perspektywa Simona, a raz wzgląd na korespondencję jego i Blue, uwielbiam takie przeplatania, a maile, czy listy w książkach już w ogóle. Bardzo miło mi się czyta takie "dodatki" w książkach.
Z tyłu książki widnieje informacja, że to pierwsza książka autorstwa Becky, jak na debiut literacki wypada bardzo dobrze, chociaż zawiera kilka błędów, ale w 99,9% książek takie są. Styl autorki bardzo mi się podoba, powieść nie jest pisana jakimś trudnym do zrozumienia językiem (co w niektórych młodzieżówkach można spotkać), tylko zwykłym, można powiedzieć potocznym językiem. Mamy też do czynienia ze slangiem miejskim w Stanach Zjednoczonych co jest wyjaśnione w przypisach. Dla osób, które uczą się angielskiego (jak ja) to fajny dodatek, który można w przyszłości wykorzystać, chociażby na lekcjach języka. Brakowało mi w tej książce większej ilości akcji. Występują wątek szantażu, jednak nie jest on poganiany, jest ale to tyle. Zero stresu i innych rzeczy. Trochę nieprawdopodobne i sztuczne, ale można to przemilczeć.
Bardzo podoba mi się wątek homoseksualny! Jest to moja druga książka, która w całości opowiada o gejach (pierwsza to "Will Grayson, Will Grayson"). Wcześniej w literaturze spotykałem się tylko z wątkami lub postaciami, a było ich naprawdę niewiele. Uwielbiam książki young adult, które poruszają trudne tematy, w tym homoseksualizm, który jest jeszcze nie do końca akceptowany w naszym społeczeństwie. Jeśli wiecie, lub nie ja sam jestem osobą heteroseksualną, ale uważam, że wszyscy ludzie są równi i powinni mieć takie same prawa jak inni ludzie, bo też są ludźmi. Uff, koniec mądrych rzeczy, powrócę do recenzji. Wątek gejowski w tej książce nie był przesłodzony, ani nic w tym stylu, był prawdziwy. Chociaż mam pewne obligacje co do tego, jak Blue i Simon zaczęli ze sobą pisać i dlaczego, bo w książce nie było to do końca wyjaśnione.
Simon oraz Blue są bardzo dobrze wykreowanymi bohaterami, jednak reszta już nie do końca. Polubiłem Abby i to tyle, reszta wydawała się płaska i słaba, wątek teatru też nie przypadł mi do gustu. Było go bardzo wiele, bo ciągle obywały się spotkania i ćwiczenia, ale jednak nie dowiedziałem się co to był za spektakl (albo to pominąłem) i jaką rolę grali tam główni bohaterowie. Zdecydowanie to był słaby wątek.
Podsumowując jako debiut książka jest bardzo dobra, jednak zawiera wiele błędów. Czytało się ją bardzo przyjemnie i szybko. Uważam, że kiedyś do niej powrócę, żeby zobaczyć, czy moje przekonania się zmieniły jednak na ten czas daję jej...
6/10
Do następnego postu!
xx Kacper
book-dragon-blog.blogspot.com
Cześć!
Witam w kolejnym poście na moim blogu! Dzisiaj zapraszam na recenzję książki, którą chciałem przeczytać już od dawna, a zabrałem się za nią dopiero teraz. Czyli "Simon oraz inni homo sapiens". Czy ta (nie)zwykła młodzieżówka mi się spodobała? Dowiecie się w poście! Zapraszam! :)
Ukrywający swoją orientację seksualną szesnastoletni Simon Spier uważa, że miejsce...
2016-08-29
Cześć!
Witam w kolejnej recenzji książki na moim blogu! Dzisiaj jest to specjalna książka, co możecie wywnioskować po ilości karteczek, czyli "Bóg nigdy nie mruga". Już od dawna chciałem to przeczytać, ale zawsze zapominałem wrzucić tę książkę do koszyka. Na wstępie bardzo chcę podziękować Robertowi oraz Kindze, dzięki którym w końcu sięgnąłem po ten felieton. Było warto. Dlaczego? Zapraszam na post!
Pięćdziesiąt wskazówek. Pięćdziesiąt lekcji, w których autorka przeplata własne przeżycia z doświadczeniami ludzi spotkanych na swojej krętej drodze; przywołuje ważne dla siebie postaci, znaczące książki i filmy, inspirujące modlitwy i wypisy z lektur; przypomina o sile psalmów
i prostych sentencji.
Felietony Reginy Brett docenili i pokochali czytelnicy na całym świecie. Przyklejano je na lodówkach, rozsyłano w e-mailach do bliskich. Tematy lekcji, których udzieliło autorce życie, cytowano na tysiącach blogów i przedrukowywano w gazetach.
Książka, którą trzymasz w ręce, stanie się bliska każdemu, kto kiedykolwiek znalazł się na życiowym zakręcie oraz wszystkim szukającym inspiracji. Niech każda z pięćdziesięciu lekcji będzie manifestem – jak bohaterka jednego z esejów, pewna sportowa czapka z prostym hasłem: „Życie jest dobre”. Bo takie jest. Naprawdę.
Tytuł: Bóg nigdy nie mruga
Tytuł oryginalny: God never blinks
Autor: Regina Brett
Wydawnictwo: Insignis
Gatunek: Felieton
Data wydania: 7 listopada 2012
Liczba stron: 320
Skończyłem czytać...: 27-08-2016
Regina Brett jest teraz bardzo znana w blogosferze, dużo o niej słyszałem. Wydała w Polsce już cztery książki - "Bóg nigdy nie mruga", "Jesteś cudem", "Bóg zawsze znajdzie ci pracę" oraz "Twój dziennik", dlaczego dopiero teraz to przeczytałem?! Na początku miałem małe obawy co do tych felietonów, ponieważ uważałem, że są one skierowane do dorosłych czytelników i większość tego co pani Brett chce nam przekazać będzie dla mnie dość niezrozumiałe. NIE SĄ TAKIE! Książka jest z pozoru lekka, bo wszystkie "lekcje" są przedstawione w łatwy sposób, ale jednak trzeba dużo myśleć. Pani Brett podaje wiele przykładów z własnego, lub jej przyjaciół, życia. Podczas czytania miałem wiele myśli typu "Czy ja tak robię?". Ale o tym później! Po wyjściu z seansu "Legionu Samobójców" wszedłem do Świata Książki... i kupiłem jej dwie książki! Teraz przede mną "Jesteś cudem".
Wydawnictwo Insignis pięknie wydało tę książkę! Uwielbiam kolor niebieski i minimalne rysunki a ta książka taka jest! Twarda oprawa i niestandardowy rozmiar dodaje tej książce uroku. Na okładce jest też minimalny rysunek, który uwielbiam! Kocham wydanie "Bóg nigdy nie mruga", pewnie kiedy będę miał wszystkie książki pani Brett będą razem wyglądały przepięknie. Co do środka, nie mam zastrzeżeń. Książka jest bardzo krótka, ma nieco ponad trzysta stron, chociaż czytałem ją tydzień mógłbym to zrobić w jeden dzień, bo czyta się naprawdę szybko, jednak podczas czytania trzeba przemyśleć swoje życie, czynności i sposób myślenia, bo to jest najważniejsze w tej książce.
Cała książka jest zbiorem pięćdziesięciu felietonów, które napisała sama Regina Brett, opowiadają o jej życiu oraz historiach jej przyjaciół. Każda lekcja opowiada o czymś innym i ma dodaną historię, dzięki czemu lepiej możemy zrozumieć co autorka miała na myśli. Jak już wcześniej wspominałem na początku miałem obawy co do tego, czy nie będzie to książka dla starszych i bardziej doświadczonych życiowo oraz emocjonalnie czytelników, ale myślę, że akurat dla mnie jest dobra. Zdecydowanie jest to książka dla czytelników ok. 15+, ale wszystko zależy od dojrzałości człowieka.
Zacznę od tego co mi się nie podobało, bo jest tego zdecydowanie mniej. Niektóre lekcje były zwykle nudne. Historie mnie nużyły, a opowieści Reginy nie podobały mi się, do dotyczy kilku lekcji, ale to bardzo mała część. To tyle. A co mi się spodobało?
Zdecydowanie największym plusem tej książki są mądre, ŻYCIOWE, cytaty. Mam wiele ulubionych, stąd ilość kolorowych karteczek. Mam je też zapisane na końcu książki w rubryce notatki, w sumie nie wiem po co ona była to sobie je tam zapisałem. Uwielbiam powieści, gdzie jest wiele mądrych cytatów wartych zapamiętania. Urzekła mnie też historia życia Reginy Brett, wiele wzlotów i upadków, ale się nie poddała i zmieniła swoje życie na lepsze. W każdej lekcji dowiadujemy się trochę więcej o autorce, o jej chorobie, ciąży, uzależnieniach i teraźniejszym życiu. Bardzo chętnie przeczytałbym autobiografię pani Reginy. Bardzo podoba mi się podejście pani Brett do wiary oraz Boga, nieszablonowy. Jej własny. Uwielbiam to.
Jest to książka do której będę wracał wiele razy, myślę, że ze względu na wiek każdy będzie odbierał tę książkę na inny sposób, za rok przeczytam ją jeszcze raz i zobaczę, czy mój sposób patrzenia na świat się zmienił i czy inaczej spostrzegę to, co zostało napisane w tych felietonach. Dzięki tej książce nieco zmieniłem mój tryb życia, spędzam mniej czasu przed komputerem, nie interesuje mnie opinia innych ludzi i robię nieszablonowe rzeczy, staram się być oryginalny. Dzięki pani Brett moje życie zmieniło się. Zmieniło się na lepsze.
Ocena książki: 10/10
BONUS
Moje ulubione lekcje:
Lekcja 1 - Życie jest niesprawiedliwe, ale i tak jest piękne
Lekcja 2 - Jeśli nie wiesz, co dalej, po prostu zrób następny właściwy krok
Lekcja 5 - Co miesiąc spłacaj zadłużenie na kartach kredytowych
Lekcja 8 - Możesz się rozgniewać na Boga. On to wytrzyma
Lekcja 10 - Bóg nigdy nie daje nam więcej, niż potrafimy udźwignąć
Lekcja 13 - Nie porównuj swojego życia z życiem innych. Nie masz pojęcia, co przyniósł im los
Lekcja 14 - Jeśli musisz utrzymać związek w tajemnicy, nie powinieneś w nim być
Lekcja 23 - Bądź ekscentryczny już dziś. Nie czekaj na starość, by ubierać się na fioletowo
Moje ukochane lekcje, które uwielbiam bardziej od tych
Lekcja 18 - Pisarzem jest ten, kto pisze. Jeśli chcesz być pisarzem, pisz
Lekcja 19 - Nigdy nie jest za późno na szczęśliwe dzieciństwo
Lekcja 20 - Kiedy walczysz o to, co w życiu kochasz, nie przyjmuj odmowy do wiadomości
Moje ulubione cytaty (tego będzie wiele)
Życie jest niesprawiedliwe, ale i tak jest dobre. - str. 18
Zwykle wiemy, jaki powinien być nasz następny krok, ale jest on taki błahy, że umyka nam z pola widzenia. - str. 25
Sekret sukcesu - rodzicielskiego i życiowego - polega na tym, żeby nie liczyć kosztów. - str. 28
Najważniejsza jest zmiana sposobu myślenia, bez tego ani rusz. - str. 44
Musimy być na tyle silni, żeby móc pozwolić sobie na słabość, niezależnie od tego, kto nas zobaczy. - str. 55
Wierzę w słońce, nawet gdy nie świeci. Wierzę w miłość, nawet, gdy jej nie czuję. Wierzę w Boga, nawet gdy milczy. - str. 58
Bóg nie chce, żebyśmy byli tak święci, że aż nieludzcy. - str. 61
Jeśli spotyka cię w życiu wiele trudności, to znaczy, że jesteś stworzony do tego, żeby im podołać. - str. 69
Niektórzy z nas potrafią znieść więcej, inni mniej. - str. 73
Nieważne, co ci się przytrafia, ważne, jak to wykorzystujesz. - str. 89
To wybór, a nie przypadek, decyduje o twoim przeznaczeniu. - str. 89
Znajdź sposób, żeby "nie" zamieniło się w "tak". - str. 129
Witaj każdy ranek z otwartymi ramionami, a każdej nocy ze szczerego serca dziękuj za minione dwadzieścia cztery godziny. - str. 136
Nieważne, jak nazywają cię inni ludzie - sam decydujesz kiedy zareagować. - str. 177
Bóg mnie kocha, bo miłość leży w jego naturze. - str. 207
Faktycznie, można zdobyć wszystko - lecz niekoniecznie wszystko na raz. - str. 225
WSZYSTKO PUBLIKUJĘ NA PRAWACH CYTATU
book-dragon-blog.blogspot.com
Cześć!
Witam w kolejnej recenzji książki na moim blogu! Dzisiaj jest to specjalna książka, co możecie wywnioskować po ilości karteczek, czyli "Bóg nigdy nie mruga". Już od dawna chciałem to przeczytać, ale zawsze zapominałem wrzucić tę książkę do koszyka. Na wstępie bardzo chcę podziękować Robertowi oraz Kindze, dzięki którym w końcu sięgnąłem po ten felieton. Było warto....
2016-08-19
Cześć!
Witam w kolejnym poście na moim blogu! Dzisiaj przygotowałem recenzję książki, którą skończyłem czytać dokładnie przed chwilą. Mowa o "Synie Neptuna". Spodobała mi się? Zapraszam na post!
PERCY MA ZAMĘT W GŁOWIE. Budzi się z długiego snu i nie pamięta zbyt wiele poza własnym imieniem. Nie odzyskuje pamięci nawet wówczas, gdy wilczyca Lupa mówi mu, że jest półbogiem, i uczy go władania magicznym mieczem. Odbywa wędrówkę, podczas której musi pokonać wiele potworów, i w końcu trafia do obozu herosów… ale i tutaj niczego sobie nie przypomina. Pamięta tylko jeszcze jedno imię: Annabeth.
HAZEL POWRÓCIŁA Z TAMTEGO ŚWIATA. W poprzednim życiu starała się być posłuszną córką, choć jej matka wykorzystywała szczególny „dar” córki, by zaspokoić swoją chciwość. Kiedy więc tajemniczy Głos opętał matkę i jej ustami nakazał użyć owego „daru”, by obudzić wielkie zło, Hazel zbyt późno zdobyła się na odwagę, by mu się sprzeciwić. Na skutek jej błędu zagrożone są losy całego świata. Teraz Hazel marzy tylko o tym, by uciec od tego wszystkiego na zaczarowanym koniu, który pojawia się w jej snach.
FRANK JEST NIEZDARĄ. Choć jego babcia twierdzi, że ich przodkowie byli potężnymi bohaterami, a on sam może się stać, kim tylko zechce, Frankowi nie jest łatwo w to uwierzyć. Nie wie nawet, kim jest jego ojciec. Ma nadzieję, że okaże się nim Apollo, bo strzelanie z łuku to jedyne, w czym chłopak jest dobry – choć nie aż tak dobry, by odnosić sukcesy w obozowych manewrach. Wstydzi się swojej niezdarności, zwłaszcza w towarzystwie Hazel, najbliższej przyjaciółki. To właśnie jej postanawia powierzyć swój największy sekret.
Niesamowite przygody młodych bohaterów zaczynają się w „innym obozie” półbogów, a potem przenoszą ich daleko, do krainy, nad którą bogowie nie mają już władzy. Pojawiają się nowi herosi, odżywają straszliwe potwory i rodzą się nowe przerażające istoty, a wszystko to ma związek ze spełnianiem się Przepowiedni o Siedmiorgu.
W pierwszej części cyklu, Zagubiony heros, trójka półbogów, Jason, Piper i Leo trafiają do Obozu Herosów, gdzie poznają mrożącą krew w żyłach przepowiednię:
Podjąć musi herosów siedmioro wyzwanie,
Inaczej pastwą ognia lub burz świat się stanie.
Przysięga tchnieniem ostatnim dochowana będzie,
A wróg w zbrojnym rynsztunku u Wrót Śmierci siędzie.
Kim jest pozostała czwórka herosów z tej przepowiedni? Odpowiedź może leżeć w zupełnie innym obozie, do którego przybywa dziwny rekrut, a okazuje się nim syn Neptuna, boga morza…
W drugiej części cyklu Olimpijscy herosi pojawia się wielu nowych bohaterów, którym przyjdzie się zmierzyć z potężnymi, zagrażającymi światu wrogami. Odnajdziemy tu wszystkie cechy powieści Ricka Riordana, które przysporzyły mu tylu fanów: wartką akcję, patos i humor. Zanurzymy się w świecie już nie tylko greckich bogów i ich współczesnych potomków, ale i bogów rzymskich i ich walecznych legionistów…
Czy ktoś, kto nałogowo czyta książki nie słyszał o Ricku Riordanie? To nazwisko jest znane od wielu lat. Napisał kilka serii książek młodzieżowych, które podbijają światowe listy bestsellerów. A co jest najlepsze? Pisze książki... na podstawie mitologii. Za mną już "Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy", "Kroniki Rodu Kane" oraz pierwszy tom "Olimpijskich Herosów" i jak na razie uwielbiam tego autora! Przede mną jeszcze "Magnus Chase i Bogowie Asgardu" oraz "Apollo i Boskie Próby", ale mam nadzieję, że już niedługo będę mógł to przeczytać! "Syn Neptuna", jest drugim tomem dalszych losów Percy'ego Jacksona, pierwszy tom średnio mi się podobał, ale nie lubię kończyć serii w połowie, więc sięgnąłem po drugi. Jeśli chodzi o szatę graficzną to okładka jest dość słaba, okładka "Zagubionego herosa" podobała mi się o wiele bardziej, jednak wydanie jest to samo, grzbiety oraz rozdziały z perspektywy trójki bohaterów. To bardzo mi się spodobało.
Cała książka to rozwój akcji z pierwszego tomu. Jak już wcześniej wspominałem losy bohaterów są przedstawione z trzech perspektyw - Percy'ego, którego możemy poznać z poprzedniej serii Ricka Riordana, Hazel, nową postać w uniwersum z Obozu Jupiter oraz Franka, którego lubię najbardziej, ale o bohaterach później. Najciekawsze rozdziały były pisane z perspektywy Percy'ego oraz Franka, z Hazel jest odrobinę nudno. Mamy bardzo dużo retrospekcji, które nieco rozpraszają podczas czytania, ale dzięki temu lepiej poznajemy przeszłość bohaterów.
Zacznę od tego co mi się nie podobało, będzie łatwiej. Rozwój akcji jest bardzo powolny. Książkę czytałem około półtora tygodnia co jak na mnie jest bardzo dużo. Przez pierwsze 200 stron praktycznie nic się nie dzieje, tylko opisy, opisy, opisy i przeszłość. Jednak początek rozpoczyna się walką, a lubię takie rozpoczęcia. Potem znów nic się nie dzieje. Po co pisać tak długą książkę, w której przez prawię połowę nie dzieje się nic co zainteresuje czytelnika? Druga kwestia to to, że wydarzenia dzieją się w innym obozie. Z "Percy'ego Jacksona" znamy Obóz Herosów, który mieścił się na Long Island, a tutaj poznajemy Obóz Jupiter, który jest prowadzony przez... Rzymian. To jest okropne, bo bardzo nie lubię historii Rzymu oraz samej ich kultury. Uważam, że Grecy wykonali kawał dobrej roboty tworząc swoją mitologię, a Rzymianie zwykle ją zgapili zmieniając imiona bogów. Przez to też ciężej się czytało, bo kompletnie nie znam ich odpowiedników, na szczęście z tyłu był słowniczek, gdzie wszystko było wyjaśnione.
Co mi się spodobało? Starzy bohaterowie. No dobra, nie było ich aż tak dużo, bo tylko Percy i na końcu kilka znanych twarzy z Obozu Herosów. Lubię, kiedy w nowych seriach autor zawiera postacie z poprzednich serii (jak to robi Cassandra Clare). Jak wcześniej wspominałem nadmiar retrospekcji przeszkadzał, ale spodobały mi się te od Franka, bo ma bardzo ciekawą przeszłość. Zdecydowanie jest moją ulubioną postacią! Największym atutem tej książki jest humor Ricka Riordana, to uwielbiam w jego książkach, wszystkie są śmieszne, sarkastyczne, zakrzywiające rzeczywistość. Lubię też kiedy rzeczywistość miesza się z fantastyką np. Amazonki pracujące w Amazonie czy coś w tym stylu. To jest mega śmieszne!
Podsumowując książkę czytało się przyjemnie, ale w większości powiewała nudą. Co prawda historia była ciekawa, ale byłaby lepsza, gdyby książka miała o 100 stron mniej, wtedy akcja byłaby poprowadzona przez całą książkę. Znalazłem kilka ciekawych fragmentów, cytatów, którymi chciałbym się z Tobą podzielić:
Wojna to obowiązek. Jedyny prawdziwy wybór to zaakceptować to lub nie i wiedzieć, o co się walczy.
Życie jest tak cenne tylko dlatego, że ma swój koniec, synu.
Możesz być kim zechcesz.
Objął jednym ramieniem Hazel,a drugim Franka.
-Chodźmy.Chcę was przedstawić mojej drugiej rodzinie.
http://book-dragon-blog.blogspot.com/
Cześć!
Witam w kolejnym poście na moim blogu! Dzisiaj przygotowałem recenzję książki, którą skończyłem czytać dokładnie przed chwilą. Mowa o "Synie Neptuna". Spodobała mi się? Zapraszam na post!
PERCY MA ZAMĘT W GŁOWIE. Budzi się z długiego snu i nie pamięta zbyt wiele poza własnym imieniem. Nie odzyskuje pamięci nawet wówczas, gdy wilczyca Lupa mówi mu, że jest...
2016-07-27
Życie Jacoba nie zapowiadało się ekscytująco. Pogodził się z myślą, że nigdy nie zostanie odkrywcą i nigdy nie będzie miał wielu przyjaciół. Ważne miejsce w jego życiu zajmował dziadek. To on najbardziej mu imponował i to on opowiadał mu najlepsze historie na dobranoc o pogodnym sierocińcu na walijskiej wysepce, ukrytym przed złem, wojną i potworami… Aż pewnego dnia dziadek Portman umarł w niejasnych okolicznościach. I wtedy wszystko się zaczęło…
Jacob wyrusza na odciętą od świata wyspę, by zgłębić jej tajemnice. Czy zmierzy się z potworami ze swoich snów? Czy osobliwe dzieci ze starych fotografii naprawdę istniały? Co jest bajką, a co prawdą? Co jest faktem, a co urojeniem?
"Osobliwy dom pani Peregrine" to trzymający w napięciu thriller nie tylko dla młodzieży. Rdzeń książki stanowią niezwykłe, dziwne fotografie, od których trudno oderwać wzrok, choć sprawiają, że ciarki chodzą po plecach i zasnąć jakoś trudniej. Całości dopełniają niesamowite zwroty akcji, klimat grozy i postacie… cokolwiek osobliwe.
Może ta książka jest dziwaczna, może jest ekscentryczna, ale uważaj! — pochłonie Cię bez reszty.
Powieść przez 56 tygodni znajdowała się na liście bestsellerów New York Timesa.
Prawa do ekranizacji zostały sprzedane wytwórni 20th Century Fox, a reżyserem filmu ma być Tim Burton, znany m.in. z reżyserii filmów: "Batman", "Alicja w Krainie Czarów" czy "Charlie i fabryka czekolady".
Do przeczytania tej książki zbierałem się już od bardzo dawna, miałem ją w planach już w ubiegłym roku, nawet na liście "MUST HAVE", ale wyszło jak wyszło. Kiedy dowiedziałem się, że niedługo wychodzi film na podstawie powieści przypomniała mi się zasada "Najpierw książka potem film" i kupiłem ją przy okazji wakacji w Karpaczu. Sama książka jest dość osobliwa, jak w tytule. Chociaż ma aż 400 stron czytało się ją bardzo szybko, zajęła mi niespełna trzy dni, bo jest to taki tytuł, który czyta się za jednym tchem. Co z resztą?
Cała książka opowiada historię Jacoba, z pozoru zwykłego nastolatka, który wiedzie życie na Florydzie. Ma bogatych rodziców, wielki dom, ale brak kolegów, prawie całe życie spędza z dziadkiem słuchając jego opowieści. Jego dziadek jest Polakiem, co już mi się spodobało u zagranicznego autora, i przeżył piekło II wojny światowej. Jednak nie tylko... Podczas wojny uciekł do Walii, gdzie przyjęła go niejaka Pani Peregrine, która prowadziła pobliski sierociniec, jednak nie był to zwykły sierociniec, a przytułek dla dzieci z niezwykłymi zdolnościami. Niedługo potem dziadek Jacoba umiera w niejasnych okolicznościach... Jake postanawia udać się na wyspę. Cała książka jest przepełniona starymi zdjęciami osobliwych dzieci, które są odrobinę przerażające... i nieprzerabiane komputerowo. Idealny thriller dla młodzieży, jednak nie wszystko było w nim dobre...
To pierwsza książka tego autora, którą przeczytałem, a najbardziej podobał mi się jej styl. Ransom Riggs jest dość nieznanym mi autorem, bo to jedyna jego książka o jakiej słyszałem, jednak teraz dzięki filmowi będzie bardziej znanym autorem. Kupiłem tę książkę kilka dni temu i już ją przeczytałem. Świetny styl pisania autora i wartka akcja, której nie było aż tak dużo, to same atuty. Nie dzieje się zbyt wiele, ale raczej chęć szybkiego czytania wzbudza ciekawość "co dalej?!", takie pytanie zadawałem sobie podczas czytania. To była chyba jedna z najbardziej wciągających książek jakie czytałem. Jednak myślę, że bardziej spodobałaby mi się rok, czy dwa lata temu.
Bohaterów mamy tak dużo jak co najmniej w "Grze o Tron"! Oprócz tych głównych mamy pełno epizodycznych osobliwych dzieci, których nie sposób spamiętać. Chociaż żaden z nich nie przypadł mi do gustu, mogę jedynie powiedzieć o Jacobie, że był w miarę normalną postacią. Reszta dzieci była zwykle dziwna... Ale nie chodzi tu o ich zdolności a zachowanie, chyba najgorsza z nich była Emma, jednak nie powiem dlaczego, bo byłby to zbyt duży spoiler. Pani Peregrine to jedna wielka porażka, nie była dobra, a okropna. Okay, była dobrą bohaterką, ale była wredna i nastawiała dzieci do własnych przekonań, no nie wiem, może w filmie będzie lepsza. Bohaterowie to niewypał.
Podczas czytania natrafiłem na kilka świetnych cytatów, oto one:
"Kiedyś marzyłem o ucieczce przed zwykłym życiem, ale tak naprawdę moje życie nigdy nie było zwyczajne. Po prostu nie zauważałem jego niezwykłości."
"Po latach jednak niewątpliwie każdy zaczyna myśleć o tym, co by było, gdyby postanowił inaczej"
"Kurczowo czepiamy się naszych fantazji, dopóki cena wiary nie okaże się zbyt wysoka."
Podsumowując "Osobliwy dom pani Peregrine" jest bardzo wciągającą książką, ale bardziej skierowaną do młodszych nastolatków, chociaż dorosłym też by się spodobała. Dobry pomysł na fabułę, jednak niezbyt dobre wykonanie. Czytałeś tę książkę? Podobała Ci się? Napisz w komentarzu!
Życie Jacoba nie zapowiadało się ekscytująco. Pogodził się z myślą, że nigdy nie zostanie odkrywcą i nigdy nie będzie miał wielu przyjaciół. Ważne miejsce w jego życiu zajmował dziadek. To on najbardziej mu imponował i to on opowiadał mu najlepsze historie na dobranoc o pogodnym sierocińcu na walijskiej wysepce, ukrytym przed złem, wojną i potworami… Aż pewnego dnia dziadek...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-07-04
JASON MA PROBLEM. Kiedy budzi się w autobusie pełnym nastolatków jadących na szkolną wycieczkę, nie pamięta niczego. Wszystko wskazuje na to, że ma dziewczynę, Piper, i najlepszego przyjaciela, Leona. Są uczniami Szkoły Dziczy, szkoły z internatem dla „złych dzieciaków”. Co Jason zrobił, że skończył w takiej szkole? I gdzie właściwie jest? Jason nie wie nawet, kim jest. Wie tylko, że to wszystko wygląda bardzo źle.
PIPER MA SWOJĄ TAJEMNICĘ. Jej ojciec, słynny aktor filmowy, przed trzema dniami gdzieś zaginął, a ona miała sen, w którym tata ma jakieś poważne kłopoty. Piper nie potrafi odkryć znaczenia tego snu, nie rozumie też, dlaczego jej chłopak, Jason, nagle jej nie poznaje. Podczas szkolnej wycieczki wybucha dziwna burza, podczas której atakują ich straszne potwory. Piper, Jason i Leo zostają przeniesieni do miejsca zwanego Obozem Herosów. Piper czuje, że musi za wszelką cenę znaleźć odpowiedź na dręczące ją pytania.
LEO MA NIEZWYKŁE ZDOLNOŚCI TECHNICZNE. Kiedy w Obozie Herosów przydzielają mu domek pełen narzędzi i części maszyn, czuje się jak w domu. Ale dzieją się tam również dziwne rzeczy. Wszyscy mówią o ciążącej na domku klątwie i o jakimś chłopaku, który zaginął. Mało tego, jego współtowarzysze twierdzą, że wszyscy – łącznie z nim – są dziećmi jakichś bogów. Czy ma to coś wspólnego z utratą pamięci przez Jasona albo z tym, że Leo wciąż widzi jakieś duchy?
Powitajcie nowych bohaterów i starych znajomych z Obozu Herosów w pierwszym tomie nowej serii „Olimpijscy Herosi”. Jej autor, twórca wielu bestsellerów Rick Riordan, naładował tę książkę niespodziewanymi zwrotami akcji, zagadkami i humorem, tworząc wielką opowieść o niesamowitych przygodach. Kiedy ją przeczytacie, będziecie niecierpliwie wyczekiwać następnego tomu.
Po przeczytaniu całej serii Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy nie mogłem się doczekać kiedy będę mógł sięgnąć po Olimpijskich Herosów. Pierwszy tom przeczytałem w ramach BookAThonu Lato 2k16, który jest organizowany przez Anitę oraz Ewelinę, całość jest na naszej grupie na facebooku - BookAThon Polska. Serdecznie zapraszam! Pierwsze zadanie brzmiało - Wakacje z duchami. Postanowiłem, że podepnę tę książkę pod te wyzwanie, bo w końcu mamy do czynienia z kontynuacją Percy'ego, więc na pewno są tam duchy. Całą książkę przeczytałem dzisiaj, całe 520 stron i jestem zachwycony! Oczywiście nie obeszło się bez zgrzytów, bo niektóre rzeczy nie przypadły mi do gustu. Nie mniej jednak jako rozpoczęcie serii bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że kolejne tomy będą równie dobre, teraz zapraszam do prawidłowej recenzji! :)
Książka jest kontynuacją poprzedniej sagi Ricka Riordana, opowiada o losach półbogów, inaczej herosów, czyli dzieci boga oraz człowieka. Jednak bogowie i cały ich świat jest przeniesiony do współczesnej Ameryki, więcej o tym było w Złodzieju pioruna. Bogowie nadal żyją na Olimpie, jednak jest on umiejscowiony na 600. piętrze Empire State Building, Wielkie Kasyno w Las Vegas to dom Lotosów, a w samej serii mamy wiele innych śmiesznych sytuacji związanych z współczesnym życiem bogów. Jednak wszystkim herosom grozi niebezpieczeństwo, są one cennym łupem dla demonów, które wychodzą z Tartaru - największej otchłani w Hadesie. Aby byli oni bezpieczni powstał Obóz Półkrwi na Long Island, gdzie nastolatkowie uczą się przetrwania, walki i innych rzeczy, które przydadzą im się w przyszłym życiu herosa. Bardzo podobało mi się to, że bohaterowie wyruszają na misję, jak to miało miejsce wcześniej, nowości w Obozie Herosów i inne smaczki w świecie Percy'ego Jacksona.
Zacznijmy od bohaterów, jednego z największych atutów powieści. Wprowadzone są trzy nowe postacie - Leo, Jason i Piper. Jednak w Obozie Herosów mamy stare twarze - Annabeth, Drew, Chejrona, więc w poprzednich tomach nie żegnaliśmy się z nimi na zawsze! Zacznijmy od głównego bohatera, od którego zaczyna się przygoda - Jason. Jason jest nastolatkiem, który ma małą grupkę przyjaciół, jak się później okazuje jest herosem, ale to nie jest wielki spoiler, bo sam opis na to wskazuje. Podoba mi się jego postawa jako przyjaciela, lecz jest zbyt... lekkomyślny? Heroiczny? Z tym miałem u niego problem, był zbyt idealną postacią. Dlatego zbytnio nie przypadł mi do gustu, polubiłem go, ale nie tak bardzo, by moje ulubione fragmenty były z nim związane. Kolejną postacią jest Leo Valdez, kolejny z naszej Trójki. Leo jest jedną z najlepszych postaci literackich wszech czasów! Uwielbiam go! Już od pierwszych stron wiedziałem, że to będzie moja ulubiona postać. Leo także jako heros trafia do Obozu. Jego największy plus to to, że jest zabawny! Tego chyba każdy się spodziewa po książkach Ricka Riordana, że są zabawne. Według mnie Leo wykazał się największą heroicznością i miał najczarniejszą, ale nie złą, przeszłość. Heros to w moich oczach taka mieszanka kilku bohaterów literackich - Rona Weasleya, Percy'ego Jacksona, Freda i Georga Weasleyów i Simona z Darów Anioła. Jego nie da się nie lubić! Teraz czas na najgorszą postać z Zagubionego herosa - Piper! Moje przeczucie znów się sprawdziło, od początku wiedziałem, że jest podejrzana, tj. że nie zapałam do niej sympatią. Niby przyjacielska, dobra, ale mnie zwykle denerwowała. Nie potrafię się wypowiedzieć na jej temat. Po prostu jej nie lubię.
Wszyscy, którzy czytali jego książki pewnie się zgodzą, że Rick Riordan to niekwestionowanie najlepszy autor książek w swoim gatunku. Dużo akcji, tajemnice z przeszłości, a co najważniejsze humor, bo to on króluje w jego książkach. Ci którzy mają już za sobą Zagubionego herosa będą wiedzieli o co chodzi. Wujek Rick wytworzył taką mieszankę wybuchową, wystarczy jeden składnik X, a te książki byłyby nie do przebicia. Tak myślę, że w swoich pozycjach zawiera też morał. Chociaż ta książka jest głównie adresowana to trochę młodszych czytelników 10-12, to myślę, że nawet dorośli świetnie by się bawili podczas czytania. To wszystko wskazuje na genialny styl pisania Riordana. Potrafi zasmucić czytelnika, rozśmieszyć go do łez, zadać trudną zagadkę tajemnic z przeszłości, a to wszystko w jednej książce! Ale to nie znaczy, że jest bez minusów... Grubość książki, nieco ponad pięćset stron, wskazuje na to, że cały czas akcja goni akcję, poganiana akcją, ale jednak tak nie było. Co prawda, akcji w pewnych momentach było bardzo dużo, ale mniej więcej w 3/4 książki, natrafiłem na taki martwy punkt, gdzie nie działo się nic ważnego, co wprowadzało by coś ważnego do akcji. Według mnie lepiej by było, gdyby akcję dobrze rozplanować na całą książkę, aby nie było takich sytuacji, gdzie czytelnik (ja) się nudzi. Oprócz tego momentu, i wstrętnej Piper, książka była idealna.
Podczas czytania natrafiłem na wiele fragmentów wartych zapamiętania, głównie śmiesznych czy mądrych cytatów, napiszę tu moje dwa ulubione:
"No i poczucie humoru jest dobrym sposobem na ukrywanie bólu"
"W tej szacie i sandałach Zeus wyglądał jak rozgniewany hipis"
Dlatego mam dużo fragmentów zaznaczonych kolorowymi karteczkami.
Podsumowując, Zagubiony Heros jest prawie idealnym rozpoczęciem serii, zawiera w sobie żarty, smutek, akcję, tajemnicę... Czego chcieć od książki dla młodzieży? No może wątku miłosnego, ale coś czuję, że w kolejnych tomach coś ciekawego się rozwinie, ale lepiej nie zapeszać. Bohaterowie to coś pięknego, oprócz kilku, bo dostarczają nam sporą dawkę humoru, więc lepiej przygotować się na sporą dawkę śmiechu podczas czytania! Dodatkowo na końcu mamy mały bonus w postaci bogów, którzy wystąpili w tym tomie oraz ich krótki opis, dlatego nawet osoby nie znającej mitologii greckiej mogą sięgnąć po tę pozycję po wcześniejszym zapoznaniu się z Percym Jacksonem bo jest to powiązane. Serdecznie polecam wszystkim fanom dobrych książek i mitologii, naprawdę warto to przeczytać! Świetnie się bawiłem podczas czytania!
Ocena książki: 8/10
Zapraszam na blog: http://book-dragon-blog.blogspot.com/2016/07/zagubiony-heros-recenzja-1_4.html
JASON MA PROBLEM. Kiedy budzi się w autobusie pełnym nastolatków jadących na szkolną wycieczkę, nie pamięta niczego. Wszystko wskazuje na to, że ma dziewczynę, Piper, i najlepszego przyjaciela, Leona. Są uczniami Szkoły Dziczy, szkoły z internatem dla „złych dzieciaków”. Co Jason zrobił, że skończył w takiej szkole? I gdzie właściwie jest? Jason nie wie nawet, kim jest. Wie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-06-22
Carrie White jest inna niż jej rówieśnicy. Nie chodzi na prywatki, nie interesują się nią chłopcy, stanowi obiekt kpin i docinków. Matka - religijna fanatyczka - za wszelką cenę usiłuje uchronić ją przed grzechem. Pewnego razu Carrie się jednak buntuje i idzie na szkolny bal. Gdy tam pada ofiarą okrutnego żartu, rozpętuje się piekło... dziewczyna jest telekinetą o olbrzymiej mocy, której postanawia użyć, by zemścić się na prześladowcach. Ci, którzy ją dręczyli, gorzko tego pożałują.
Carrie jest debiutem cenionego dziś pisarza - Stephena Kinga. Od tej książki zaczęła się jego przygoda z pisaniem książek, już w 1974 roku zdobyła wielki rozgłos i dała Kingowi sławę i tytuł Króla literatury grozy. Na podstawie książki powstały aż trzy ekranizacje! W 1976 powstała wersja kinowa, która stała się klasyką horroru. Szczerze uważam, że jest ona najbardziej trafioną i przerażającą z ekranizacji Carrie. Zobacz choćby na fotosy ze scen z Nocy Zagłady, czy tytułowa bohaterka Cię nie przeraża? Druga ekranizacja miała powstać w 2002 roku, nakręcono nawet pilot serialu, ale nawet nie próbowano zaczynać z kolejnymi odcinkami. Najnowsza Carrie powstała w 2013 roku. Kinowa produkcja, jednak mocno zmieniona, bo akcja dzieje się we współczesnych latach '10. W rolach głównych obsadzono gwiazdy kina typu Julianne Moore czy Chloë Grace Moretz. W przyszłości, być może na Halloween, zrecenzuję najnowszą adaptacje, bo uważam, że... warto!
Moją przygodę z literaturą grozy specjalnie zacząłem od debiutu Kinga. Wcześniej nie tykałem nawet filmów, a co dopiero książek, które miały 'straszyć'. Jednak wokół wszyscy zachwycają się dziełami tego autora, więc postanowiłem sam się przekonać, czy warto, czy jednak nie. Z tego co widziałem Carrie została wydana przez kilka wydawnictw 'Iskry', 'Prima' i 'Prószyński i S-ka'. Każde wydanie ma inną okładka, a wiadomo, że chcę mieć tę najpiękniejszą! Z tego powodu wybrałem się do biblioteki i tam wypożyczyłem książkę, żeby mieć trochę więcej czasu na zastanowienie się, które wydanie wybrać i chyba wezmę filmową wersję, bo inne nie powalają. Niestety.
Książkę przeczytałem w jeden dzień! Chociaż lepszym określeniem byłoby, że ją pochłonąłem w jeden dzień! Bo zdecydowanie wystarczyły 2 godziny żebym poznał całą historię Carrie White. Czyta się bardzo szybko, może ze względu na jej długość, może ze względu na styl pisania Kinga, wtedy był jeszcze niedoświadczonym pisarzem, więc jego pierwsza książka była dość łatwa w odbiorze, co nie zmienia faktu, że przedstawia ciężką historię. Można powiedzieć, że jest to dla nastolatków, lecz w stylu gore. Jeśli nie wiesz czym są filmy/książki/gry typu gore to chodzi głównie o zamysł Piły, czy Oszukać przeznaczenie. Czyli najczęściej horror opiera się na makabrycznych, sadystycznych scenach. Z tego powodu filmy gore są w niektórych krajach zabronione. Nic dziwnego, bo niektóre ujęcia wyglądają jak prawdziwe. To samo możemy powiedzieć o filmie. Wygląda jak dla nastolatków, na początku mamy zwykły schemat: zwykła dziewczyna, taka cicha, spokojna, niczym się nie wyróżnia i nagle super chłopak zaprasza ją na bal. Ile razy już to przerabialiśmy w kinematografii czy literaturze? Aż za dużo. Dlatego King postanowił dodać coś od siebie i wtedy zaczyna się jazda bez trzymanki...
Co mi się podoba to to, że Carrie jest po części książką epistolarną. Stopniowo poznajemy historię Carrie i Margaret White. Zaczyna się od tajemniczych zdarzeń podczas dzieciństwa, czy narodzin tytułowej bohaterki, możemy ją wtedy dogłębnie poznać. Niestety mniej więcej w połowie książki artykuły mówią o 'Nocy Zagłady' i jest tam wielki spoiler! Mówią o tym co się wydarzyło, choć Carrie jeszcze nie poszła na bal. Błagam Cię King, zaspoilerowałeś całą książkę dodatkowo niszcząc ten dreszczyk emocji podczas balu wiosennego czy zdarzeń po. Jednak te wywiady z ofiarami czy informacje o samej Carrie White są jak najbardziej na plus, bo jak już wcześniej wspominałem możemy bardzo dobrze poznać Carrie jak i jej szaloną matkę. Która była serio szalona.
Jeśli chodzi o bohaterów to Stephen King dał z siebie wszystko. Zacznijmy od Margaret White. Matka Carrie jest zagorzałą katoliczką, fanatyczką religijną, która samotnie wychowuje córkę. Kiedyś miała męża, ale on już nie żyje, o czym opowiadają artykuły w gazetach. Jako fanatyczka wychowywała córkę po swojemu, absurdalnie. Dobrym przykładem tego jest pierwsza scena, gdzie Carrie dostaje miesiączki w wieku 17 lat i nawet nie wie co to jest, boi się, że wykrwawi się na śmierć. W taki sposób Margaret uczyła Carrie życia. Codzienne modlitwy, ubrania z lat '60 i kary w schowku. Zdecydowanie jedna z najbardziej 'crazy' bohaterek książkowych ostatnich lat. Jeśli chodzi o samą główną bohaterkę to od początku było mi jej szkoda. To nie była jej wina, że wszyscy się z niej wyśmiewali, można powiedzieć nawet, że to ona była najbardziej poszkodowana po tych wszystkich wydarzeniach.
Jak na debiut literacki Stephena Kinga powieść jest naprawdę dobra, jednak czegoś mi w niej brakowało. Jednym z ważniejszych minusów była długość. Tę historię można by było opisać odrobinę dłuższą, przynajmniej na 300 stron, bo jednak takie krótkie książki nie są zbyt fajne, bo potem czuć taki niedosyt. Jednak Carrie jest bardzo mocną, życiową książką choć jest horrorem. Polecam także przeciwnikom tego gatunku, ponieważ skłania ona do przemyśleń i dla mnie ma drugie dno.
book-dragon-blog.blogspot.com
Carrie White jest inna niż jej rówieśnicy. Nie chodzi na prywatki, nie interesują się nią chłopcy, stanowi obiekt kpin i docinków. Matka - religijna fanatyczka - za wszelką cenę usiłuje uchronić ją przed grzechem. Pewnego razu Carrie się jednak buntuje i idzie na szkolny bal. Gdy tam pada ofiarą okrutnego żartu, rozpętuje się piekło... dziewczyna jest telekinetą o...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-23
Mark jest zwykłym trzynastolatkiem. Ma najlepszą przyjaciółkę o imieniu Jessie i ukochanego psa. Lubi robić zdjęcia i pisać haiku, a także marzy o tym, by kiedyś wspiąć się na pewną górę. Jednak pod jednym bardzo ważnym względem Mark różni się od swoich rówieśników. Jest poważnie chory, na tyle poważnie, że połowę życia spędza w szpitalach, poddawany różnym terapiom. Mimo to nikt nie potrafi powiedzieć, czy chłopak ma szansę na wyzdrowienie. Zmęczony tym wszystkim Mark postanawia spełnić swoje marzenie, choćby to miała być ostatnia rzecz, jakiej uda mu się dokonać...
Po książkę sięgnąłem z powodu wielu pozytywnych opinii na jej temat, a także na nagłośnienie jej wydania. Tematyka chorób jest coraz częściej spotykana w literaturze, aby zgładzić ten temat tabu, jednak nie wszystkie książki podołały. Cała prawda jest stosunkowo krótka, ale nie liczy się przecież ilość a jakość. Na dodatek rozdziały i, uwaga, podrozdziały są spowite ilustracjami, tj. góry z okładki. A cóż to takiego podrozdziały? Po raz pierwszy spotykam się z takim zabiegiem i jestem pozytywnie zaskoczony. Rozdziały połowiczne opowiadają co dzieje się u rodziców i przyjaciółki Marka, kiedy on jest na wyprawie. Już za to autor dostaje wielki plus.
Najważniejsza w lekturze nie jest wyprawa a choroba głównego bohatera i jego walka z rakiem, ostatnio także czytałem takie książki - Oskar i pani Róża, Gwiazd naszych wina - i obie wniosły do mojego życia coś wielkiego, tak jest w przypadku tej książki. Myślę, że autor stara się nas czegoś nauczyć, walki, siły ducha i... prawdziwej przyjaźni, bo właśnie ona i choroba grają pierwsze skrzypce. Relacja Marka i Jessie jest naprawdę zażyła, można powiedzieć, że nie mogą bez siebie żyć, ale jednak Mark postanawia zrobić ten krok i wyruszyć. I wtedy Jessie ma niemały dylemat. Bardzo ważna jest też przyjaźń między człowiekiem a zwierzęciem, Mark i Beau są idealnym przykładem na to, że można żyć razem z psem w wielkiej przyjaźni, a nawet wskazuje na to, że każdy człowiek powinien tak robić, Stąd wątek przyjaźni naprawdę mi się spodobał.
Główny bohater - Mark - bardzo mnie zaskoczył swoją zaciętością i siłą walki, której brakuje niejednym dorosłym. Zwykły trzynastolatek, niewiele młodszy ode mnie, wyruszył w podróż praktycznie przez cały stan, sam, tylko ze swoim psem. Czekało go wiele przeciwności losu, ale jednak podołał, bo wierzył w to, że mu się uda. Jednak czy nie uważacie, że jest to dość egoistyczne z jego strony? Jest nieuleczalnie chory, a to wielki cios dla jego rodziny, to jeszcze ucieka z domu i jedzie nie wiadomo dokąd. To musiało być straszne przeżycie dla jego bliskich, o czym mówią też podrozdziały. Lecz nie mi to oceniać, bo sam nie wiem, co by było gdyby... Jednak z Markiem mogłem się utożsamić, bardzo mi przypomina mnie. Głównie ze względu na wspólne zainteresowania, wiarę w marzenia i miłość do fotografowania i zwierząt. Z tego powodu postanowiłem spróbować własnych sił w pisaniu haiku, efekty tego będziecie mogli zobaczyć już niedługo. Niemniej jednak Mark jest świetnie wykreowaną postacią z silnym charakterem, a że on jest w książce przez cały czas, trzeba podziękować autorowi, za to, że właśnie taki jest. Tego mi brakuje w książkach...
Książka mocno przypominała mi Gwiazd naszych wina, pewnie ze względu na trudny temat i melancholijną, słodko-gorzką historię. Jednak smutny temat i dość przygnębiająca historia robią swoje i w niektórych momentach można uronić łzy.
Podsumowując, to nie jest książka dla każdego, przy niej trzeba pomyśleć, a raczej przemyśleć, nasze dotychczasowe życie i zacząć myśleć w kierunku niektórych rzeczy np. marzeń, bo nie wiadomo ile nam zostało. W tym roku dałem kilku książkom ocenę 10/10, lecz tutaj z czystym sercem mogę dać 11/10. Mam nadzieję, że sięgniecie po tę książkę, bo daje dużo do myślenia. Dan świetnie sobie poradził z tematem, który poruszył i mam nadzieję, że będzie pisał dalej i będę mógł poczytać inne jego pozycje. Naprawdę warto!
Więcej na: book-dragon-blog.blogspot.com
Mark jest zwykłym trzynastolatkiem. Ma najlepszą przyjaciółkę o imieniu Jessie i ukochanego psa. Lubi robić zdjęcia i pisać haiku, a także marzy o tym, by kiedyś wspiąć się na pewną górę. Jednak pod jednym bardzo ważnym względem Mark różni się od swoich rówieśników. Jest poważnie chory, na tyle poważnie, że połowę życia spędza w szpitalach, poddawany różnym terapiom. Mimo...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-05-11
Matthew Quick to amerykański pisarz, rzucił zawód nauczyciela, by napisać książkę. Wielokrotnie doceniany przez New York Times'a. Jest autorem trzech książek młodzieżowych, wydanych w Polsce, oprócz tego napisał bestselerowy Poradnik pozytywnego myślenia, na podstawie którego nakręcono film. Obecnie mieszka w stanie Massachusetts ze swoją żoną - Alicią Bessete.* informacje: lubimyczytac.pl
Głównym bohaterem książki jest Finley McManus, nastolatek, który niewiele mówi. Mieszka z zapracowanym ojcem i dziadkiem, który stracił nogi. Mieszka w Belmont, mieście, gdzie rządzą irlandzkie gangi, mieście, gdzie nigdy nie jest bezpiecznie. Zapomina o rzeczywistości dzięki koszykówce oraz nocnej obserwacji gwiazd z Erin, jego dziewczyną. Pewnego dnia trener drużyny prosi Finleya o dość nietypową przysługę, która obróci jego życie o 180°.
Od dawien, dawna chciałem przeczytać, choć jedną, z książek Matthew Quicka, nareszcie dostałem taką okazję. Normalnie nie kupowałbym aż trzech książek naraz, ale na pewnej księgarni internetowej była nietypowa okazja, bo wybrane tytuły kosztowały tylko 9.90! Z tego powodu zakupiłem wszystkie młodzieżówki tego autora. Miałem dość duże, ogromne, oczekiwania co do Niezbędnika obserwatorów gwiazd. Słyszałem o niej dużo, liczyłem na bombę. I ją dostałem!
Niezbędnik... bardzo przypominał mi Eleonorę i Parka, nie fabułą, światem przedstawionym. Bohaterowie obu tych powieści żyją w złym świecie, już jako młodzi ludzie są wplątani w zamieszki i wciągnięci do świata dorosłych. W książce Rainbow Eleonora miała złą sytuację w rodzinie, mieszkanie, miasto także nie sprzyjały do nastoletniego życia, ale miała jedną osobę - Parka - w którą złożyła nadzieję, nadzieję na lepsze życie. Tak jest w przypadku Finleya, miastem rządzi mafia, ma niepełną rodzinę... Ale w jego życiu pojawia się Numer 21, gwiazda koszykówki, która trafia do tego pełnego sprzeczności miasta, powoli uczy się odnajdywać w Belmont, dzięki Finleyowi, a on, dzięki Russowi, poznaje smaczki życia, które nie kończy się tylko w jego mieście. McManus rozwija swoją pasję - koszykówkę, lecz wie, że nie ma co liczyć na stypendium sportowe, czy ucieczkę do lepszego życia.
Matthew napisał tę książkę idealne. Nie mogę uwierzyć w to, że od pierwszych stron wciągnąłem się w historię, jak w np. Johna Greena. Od początku budowane jest napięcie, prosty, ale niebanalny język jeszcze bardziej wspomagał szybkie, przyjemne czytanie.
Finley nie jest zwykłym bohaterem. Na swój wiek, jest bardzo dojrzałym i inteligentnym człowiekiem, który o życiu wie więcej, niż niektórzy ludzie, dorośli ludzie. Pewnie przez środowisko, w którym się wychował. Nie liczy na coś więcej od życia, ale ma marzenia. Ma nadzieję na lepsze jutro. Ta nadzieja, te marzenia mogą zdziałać w naszym życiu naprawdę dużo. Tak jak powiedział Prezydent Snow Tylko nadzieja jest większa od strachu. Te słowa idealnie oddają ten przypadek. Erin, Russ, oni także wnoszą wiele do Niezbędnika... Numer 21 jest dobrym przykładem na kontrast między Los Angeles a Belmont. Różnica jest ogromna.
Jeśli wczytamy się miedzy wiersze, wyczytamy, że fabuła, bieg historii nie grają dużej roli. Najważniejsze są życiowe prawdy, uczucia... Taka historia może mieć obraz w prawdziwym życiu. Z tego wszystkiego decydujące wątki to akceptacja drugiej osoby, niezależnie od jej rasy, majątku, rodziny, żałoba po zmarłych, tęsknota i ww. nadzieja na lepszą przyszłość.
Podczas czytania miałem skojarzenia z pewną piosenką - [klik]
Historia na miarę Johna Greena. Jedna z najlepszych książek, które w życiu czytałem. Matthew, odwaliłeś kawał dobrej roboty! MUSISZ TO PRZECZYTAĆ! Nadal nie mogę się po tym pozbierać...
Ocena książki: 10/10
Więcej recenzji: http://book-dragon-blog.blogspot.com/
Matthew Quick to amerykański pisarz, rzucił zawód nauczyciela, by napisać książkę. Wielokrotnie doceniany przez New York Times'a. Jest autorem trzech książek młodzieżowych, wydanych w Polsce, oprócz tego napisał bestselerowy Poradnik pozytywnego myślenia, na podstawie którego nakręcono film. Obecnie mieszka w stanie Massachusetts ze swoją żoną - Alicią Bessete.* informacje:...
więcej mniej Pokaż mimo to
Cześć!
Dzisiaj bierzemy na tapetę "Trawers" Remigiusza Mroza. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. :)
Finał bestsellerowej trylogii z komisarzem Forstem autorstwa Remigiusza Mroza, najgorętszego nazwiska polskiego kryminału
Wszystkie pożary zgasły. Zostały tylko zgliszcza.
Grupa uchodźców miała zostać w Kościelisku tylko przez trzy dni. Wójt zakwaterował ich w sali gimnastycznej, czekając, aż rząd znajdzie dla nich stałe miejsce pobytu.
Wszystko zmieniło się, gdy przypadkowy turysta został odnaleziony martwy na szlaku prowadzącym na Czerwone Wierchy.
Odcięto mu opuszki palców, wybito wszystkie zęby, a w ustach umieszczono syryjską monetę. Czy Bestia z Giewontu powróciła? A może to któryś z uchodźców jest winny? Rozpoczyna się nagonka medialna, a wraz z nią śledztwo prowadzone przez Dominikę Wadryś-Hansen.
Tymczasem Wiktor Forst wsiąka coraz bardziej w więzienny świat, zupełnie nieświadomy tego, że na wolności jest ktoś, kto liczy na jego ratunek…
Kiedy czytałem pierwszy raz "Trawers" ubiegłego roku myślałem, że będzie to ostatnia część tej serii, jednak 10 maja wychodzi nowość, "Deniwelacja", czyli kolejny tom. No cóż, nadal nie mogę się otrząsnąć z tego co wydarzyło się w "Przewieszeniu", a co dopiero w "Trawersie". Jeżeli chodzi o opis podoba mi się, że Remigiusz Mróz pomyślał o teraźniejszej sytuacji w Europie i wprowadził wątek z uchodźcami, który był jednym z ciekawszych. Mróz ciekawie wplótł go w całość akcji, przez co wydarzenia się łączyły. Wtedy nie wiedziałem już, które morderstwa były popełnione przez Bestię, a które przez uchodźców. Okładka niezbyt współgra kolorystycznie w poprzednimi tomami, jednak oprócz koloru wszystko jest w tym samym stylu. Jaskrawożółty niezbyt pasuje do szarego oraz czerwonego, prawda?
Jak w poprzednich przypadkach cała książka pisana jest z perspektyw kilku postaci. Zacznę od tej Forsta, spoilerem nie będzie, że siedzi on w więzieniu. Na początku myślałem, że ta sytuacja będzie dość nudnawa, lecz się myliłem. Ciekawe jest, ile rzeczy mógł on zrobić, będąc uziemionym. Druga perspektywa to Osica oraz Dominika Wadryś-Hansen. W tym tomie bardziej przypadły mi do gustu rozdziały pisane jej oczami, niż w poprzednim. Ostatnie dwa są według mnie najciekawsze. Iwo Eliasz, szkoda, że było tego tak mało, ponieważ jego perspektywa jest moją ulubioną. Jak już wspominałem w poprzedniej recenzji bardzo lubię czytać opisy pisane oczami psychopaty jakim była Bestia. Możemy wtedy "wejść do umysłu" tego człowieka, poznać jakie targają nic emocje i dlaczego robi to co robi. Takie rozwiązanie w kryminałach jest zdecydowanie na plus.
Tym razem nie pojawiają się żadne nowe twarze, mamy cały czas starych bohaterów. Jak wcześniej napisałem polubiłem Dominikę Wadryś-Hansen. Pani prokurator z poprzedniego tomu nie przypadła mi do gustu, być może z powodu współpracy z Gercem, by przede wszystkim wsadzić Forsta do więzienia. Nie mam jej tego za złe, w końcu jest to jej praca, ale myślę, że wtedy uległa presji Aleksandra, który się na niego uwziął. Bardzo się cieszę, że w tym tomie nie było go tak dużo, nie przyćmił postaci Dominiki, która w tym tomie wydaje się być dobrze wykreowaną postacią. Osica także przeszedł niemałą zmianę. W "Trawersie" również polubiłem go bardziej niż w poprzednich tomach. Duet w sprawie z uchodźcami był dość interesujący, z powodu różnicy poglądów jak i charakterów bohaterów. W niektórych przypadkach dialogi Osica x Dominika były bardzo śmieszne, niezdarny policjant i dystyngowana pani prokurator do dość intrygujące połączenie, ale zdecydowanie na plus. Największą zmianę przeżył Wiktor Forst, z nim miałem taki problem, że jego nie polubiłem, a wręcz przeciwnie. Komisarz bardzo mnie irytował. "Trawers" był głównie też o problemach byłego policjanta oraz o jego zmianie w więzieniu, ale to było na mały minus. Wcielenie Wiktora uzależnionego od narkotyków nie pasuje mi do tej postaci. Byłem przyzwyczajony do introwertycznego, sarkastycznego człowieka. No cóż, bohaterowie to i tak świetna część całej serii, więc zmiana Forsta nie daje skazy całej serii.
"Trawers" jest dobrą książką, lecz odbiega od poprzednich tomów. Brakuje mu klimatu, który towarzyszył "Ekspozycji" i "Przewieszeniu". Akcja jest świetna, gna i nie ma przerwy, by zastanowić się o co chodzi, co bardzo lubię. Jednak po zakończeniu spodziewałem się czegoś więcej. Liczyłem na większy rozwój niektórych wątków np. Lokatorki i rozwiązaniu większej ilości spraw związanych z Bestią. Mam nadzieję, że kolejne spotkanie z Wiktorem Forstem wypadnie lepiej. :)
★★★★✩
Większość osób nie poruszały suche liczby, empatia ludzka znacznie lepiej sprawdzała się, kiedy obcowało się z tragedią jednego, konkretnego człowieka. W przypadku Forsta było jednak odwrotnie. Przez lata służby w wydziale zabójstw naoglądał się śmierci z bliska, oswoił się z nią. Zawodowa konieczność sprawiła, że odcinał się od osobistych tragedii. Natomiast liczby robiły na nim wrażenie.
Cześć!
więcej Pokaż mimo toDzisiaj bierzemy na tapetę "Trawers" Remigiusza Mroza. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. :)
Finał bestsellerowej trylogii z komisarzem Forstem autorstwa Remigiusza Mroza, najgorętszego nazwiska polskiego kryminału
Wszystkie pożary zgasły. Zostały tylko zgliszcza.
Grupa uchodźców miała zostać w Kościelisku tylko przez trzy dni. Wójt zakwaterował ich w sali...