-
ArtykułyKalendarz wydarzeń literackich: czerwiec 2024Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyWyzwanie czytelnicze Lubimyczytać. Temat na czerwiec 2024Anna Sierant1140
-
ArtykułyCzytamy w długi weekend. 31 maja 2024LubimyCzytać366
-
ArtykułyLubisz czytać? A ile wiesz o literackich nagrodach? [QUIZ]Konrad Wrzesiński21
Biblioteczka
2023-08-02
2022-12-18
Jakie są nasze myśli? Jak w ogóle myślimy? Raczej krótkimi formami, pojedynczymi zdaniami, urwanymi, szybko uciekającymi, nieskładnymi. Lec miał myśli nieuczesane i zebrał je w tomiku.
Każda refleksja poety jest wielowarstwowa i ma jakieś ukryte przesłanie odnoszące się do wyobraźni, ale i wiedzy. Te króciutkie zdania wymagają od czytelnika elastyczności umysłu i łączenia kropek, bo najczęściej mają drugie, a nawet trzecie dno i wcale nie tak łatwo je odkryć.
Lec łączy zaskakujące elementy, pozornie niepasujące, a jednak budujące w głowie plastyczną wizję poglądów poety. Używa części ciała, żeby mówić o emocjach, np. zębów: szczękać nimi – bać się, ale też gryźć, czy tracić. Wykorzystuje też inne symbole tj. głowa czy serce. Lec pisze o kręgosłupie? Ma pewnie na myśli także kręgosłup moralny.
🤔 Czym jest człowieczeństwo?
W ogóle wszystkich części ciała i wszystkiego autor umie użyć do tworzenia wielowarstwowych przenośni opisujących świat. Bywają gorzkie, smutne i przygnębiające, ale trudno odmówić im trafności czy swady.
Poeta często poruszał kwestie człowieczeństwa, horyzontów mentalnych, moralności, wolności, polityki czy ustroju. Myśli nieuczesane wydano po raz pierwszy pod koniec lat ‘50. Udało się to nawet pomimo tego, że jest w tym tomiku mnóstwo komentarzy satyrycznych dotyczących ówczesnej polityki, może przez ówczesną „odwilż”. Smutne jest to, że one nadal są aktualne. Zmieniło się w Polsce tak wiele, a jednocześnie nic się nie zmieniło.
🤔 O sobie samym
Wszystko, co piszemy, świadczy przede wszystkim o nas samych, mniej o tym, o czym piszemy. Tak samo jest w tym przypadku. Z tych strzępków myśli Leca wyłania się obraz człowieka raczej pesymistycznie nastawionego do świata. Widać to szczególnie pod koniec, gdy już nabraliśmy trochę praktyki w czytaniu wielowątkowych refleksji i łatwiej nam przenikać od razu do drugiego dna.
Myśli nieuczesane mogą być książką do medytacji. Na każdej stronie znajdzie się przynajmniej jedna, która zatrzyma na dłużej i przyniesie jakieś interesujące myśli do rozważań. Jest to cenne i wyjątkowe oraz zdecydowanie zachęcające do zapoznania się bliżej z tym tomikiem i powrotów do treści.
Jakie są nasze myśli? Jak w ogóle myślimy? Raczej krótkimi formami, pojedynczymi zdaniami, urwanymi, szybko uciekającymi, nieskładnymi. Lec miał myśli nieuczesane i zebrał je w tomiku.
Każda refleksja poety jest wielowarstwowa i ma jakieś ukryte przesłanie odnoszące się do wyobraźni, ale i wiedzy. Te króciutkie zdania wymagają od czytelnika elastyczności umysłu i łączenia...
2022-10-02
Barańczak jest jednym z niewielu poetów, którzy do mnie trafiają właściwie w całości. O jego wierszach dowiedziałam się z Instagrama, więc po coś się jednak te internety przydają. W zbiorczym wydaniu jego twórczości, wydanym w 1990 roku przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą są jego poezje wybrane.
Ale przede wszystkim jest jeden mój najulubieńszy wiersz pt. “Jeżeli porcelana to wyłącznie taka”. Barańczak mówi w nim o stracie, zmianach, końcach. Przypomina, że nic w tym życiu nie jest na zawsze, chociaż w dzisiejszych czasach dość łatwo ulec wrażeniu absolutnego bezpieczeństwa.
❄ Metafizyczna polityka
Co ciekawe, ten niewielki-wielki zbiorek jest poprzedzony interesującym wstępem samego autora. Opisuje w nim m.in. podział na poezję “polityczną” i “metafizyczną”, i że jego przydzielają do tej pierwszej szufladki. A on się nie zgadza z tym podziałem jako sztucznym i sugeruje, że w jego “politycznych” wierszach jest dużo “metafizyki”, a sama poezja jest wyrazem uniwersalnego protestu przeciwko ”potędze pustych abstrakcji”.
Wiersze Barańczaka faktycznie są wielowarstwowe i pod tymi dotyczącymi krzątania się w codzienności, opisuje elementy metafizyczne, życie, śmierć, ludzi, ich cele, słabości i plany.
❄ Poezja o zwykłym życiu
Sporo jest wierszy o rzeczach prozaicznych: śniegu, pogodzie, zimie, kolejkach, tandecie, aresztowaniu i znalezionej przez milicję “tajemniczej” kartki na zakupy. Pisze głównie o życiu w PRL, ale i życiu po emigracji do Stanów Zjednoczonych, do których wyjechał na początku lat ‘80 i zdecydował w nich zostać.
Widać zresztą tę zmianę zamieszkania w tym tomiku. Nie wiem, czy wszystkie wiersze są ułożone chronologicznie, ale większa część tak. Wraz z inną codziennością zmienia się to, co pisze. Czasami uderzają go różnice pomiędzy dwoma krajami, jak dwoma zupełnie innymi światami. To poczucie zmiany jest w jego poezji bardzo wyraźne.
Lubię taką formę. Barańczak buduję poezję z elementów codzienności. Każe doceniać wszystko, nawet ten brudny śnieg i inne rzeczy, których zwykle nie zauważamy. Taka poezja sprawia, że mocniej zaciskam ręce na kierownicy rzeczywistości.
Barańczak jest jednym z niewielu poetów, którzy do mnie trafiają właściwie w całości. O jego wierszach dowiedziałam się z Instagrama, więc po coś się jednak te internety przydają. W zbiorczym wydaniu jego twórczości, wydanym w 1990 roku przez Ludową Spółdzielnię Wydawniczą są jego poezje wybrane.
Ale przede wszystkim jest jeden mój najulubieńszy wiersz pt. “Jeżeli...
2021-08-08
Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w pomyśle, że można stworzyć Nowe wiersze sławnych poetów.
Jak tytuł sugeruje, książka ta zawiera wiersze, ale nie napisane przez sławnych poetów, a pastisze stylizowane na ich twórczość. Mówią o dzisiejszym życiu, technologii, social mediach, zakupach, czyli o zwykłej codzienności współczesnego człowieka, której Mickiewicz, czy Słowacki nie mogli poznać. Niewiarygodne, że wszystkie napisał tylko jeden człowiek!
Wejść w ich buty
Szanuję bardzo Uzdańskiego za wysiłek włożony w analizę stylu wszystkich tych autorów. Jednocześnie zazdroszczę, bo gdyby wena była w postaci wodnej, to autor musiał mieć jej całe jeziora, a może i morza, żeby podejść do przeróżnych tematów w taki sposób.
Nie jestem jakimś wielkim specjalistą od poezji, ale na tyle, na ile się orientuję, to autor zadbał o połączenie wszystkich klocków tej układanki. Dobierani przez niego protoplaści są idealnie dopasowani do poszczególnych wierszy. Lub może wiersze zostały napisane z myślą o konkretnym autorze?
Na przykład Jeremi Przybora w piórze Uzdańskiego pisze o tęsknocie do ukochanej (czyżby sugerował tu Osiecką?). Mickiewicz/Uzdański w rozważania o przyszłości ludzkości wplata charakterystyczne opisy przyrody, a Szymborska/Uzdański zaskakuje perspektywą podejścia do tematu swojego pastiszu.
Szkoda, że nie ma do tej książki żadnego posłowia, wstępu, czegokolwiek, co by nieco więcej mówiło o samym autorze, jak i o tym, skąd wziął się pomysł i jak wyglądał proces twórczy. Ten króciutki wstęp, który poprzedza wiersze, mi nie wystarczył. Chcę więcej.
Spojrzenie na poezję
Można też traktować ten tomik jako dobre narzędzie do nauki czytania i rozumienia poezji w ogóle. Nowe wiersze sławnych poetów świetnie pokazują różnice pomiędzy stylami klasyków. Do tego tematyka dotyczy spraw współczesnych, więc ciekawi i intryguje. Mamy wrażenie, że te pastisze są o nas samych, ostatecznie o naszych znajomych. Nie ma nudy.
Do czytania zachęciło mnie kilka wierszy, opublikowanych na Instagramie. Obiecywały ciekawą podróż przez przeróżnych twórców znanych z lektur szkolnych, czy innych okoliczności. Później dowiedziałam się, że jest na Facebooku cały fanpage z niektórymi wierszami z tej książki.
Szymborska, Mickiewicz, Różewicz, Bukowski, Lipska, Leśmian, Kochanowski, Konopnicka… Aleja gwiazd! I to wszystko wykluło się w głowie Uzdańskiego. Nowe wiersze sławnych poetów są bardzo dobre. Pomysł jest genialny i na pewno będę wracać, a może w przyszłości powstaną kolejne? Będę czytać!
Od pierwszego wejrzenia zakochałam się w pomyśle, że można stworzyć Nowe wiersze sławnych poetów.
Jak tytuł sugeruje, książka ta zawiera wiersze, ale nie napisane przez sławnych poetów, a pastisze stylizowane na ich twórczość. Mówią o dzisiejszym życiu, technologii, social mediach, zakupach, czyli o zwykłej codzienności współczesnego człowieka, której Mickiewicz, czy...
2021-06-27
Szczeliny istnienia to jedna z najbardziej oryginalnych książek, jakie przeczytałam w 2021 roku. Jolanta Brach-Czaina pisze filozofię niepozorną, ale niezwykle potężną. Swoje rozważania wkłada pomiędzy plastyczne opisy życia w jego przeróżnych przejawach. Od urodzin (i opisu cielenia się zwierząt), po śmierć (i cytaty z książki do sekcji zwłok).
Wszystkiemu, co nas w życiu spotyka, można nadać jakiś głębszy sens, jeśli się nad tym zastanowić. Autorka przekonuje, że jest on nawet w nudnej codzienności i zwykłym krzątaniu się, zmywaniu naczyń, czy odkurzaniu.
Wyjęte z codzienności przykłady obrazujące tę filozofię sprawiają, że może być to książka zrozumiała dla każdego. W przeciwieństwie do innych (większości?) pozycji na ten temat, nie wymaga bardzo dużo skupienia do jej zrozumienia, jedynie trochę chęci.
W sam raz
Szczeliny istnienia są napisane językiem nieco poetyckim, ale nie za bardzo. Wszystko w tej książce jest w sam raz. (No może jedynie poza wewnętrznymi marginesami wydania z 2018 roku, które są za małe i sprawiają, że nie czyta się tej edycji zbyt wygodnie). Ale sama treść: miodzio, nawet, jeśli czyta się ją dość długo.
Bo to nie jest książka na raz. Nie jest to nawet książka na kilka razy. Dobrze jest ją posmakować, przeczytać fragment, odłożyć, przemyśleć. A potem wrócić i przeczytać jeszcze raz. Warto też pozaznaczać ciekawsze fragmenty, żeby później szybko móc do nich powrócić. Bo Szczeliny istnienia można też traktować jako przypomnienie instant o tym, co ważne w życiu. Słowa autorki mogą być natychmiastowym zaczepieniem w teraźniejszości i uświadomieniem sobie, że wszystko może mieć wartość. Także jedzenie cierpkich wiśni, zmywanie podłogi, czy cierpienie.
Życie jest płaskie…
Brach-Czaina porównuje życie do czegoś płaskiego, jak na przykład blat stołu. Jest on ważny, ponieważ ma swoje zadania, ale zasadniczo w większości jest płaski, więc nudny. Jedynie od czasu do czasu zdarzają się w nim szczeliny. I to właśnie te uszczerbki nadają mu charakteru i przerywają tę zwykłość, nudną i jednostajną codzienność. One nie tyle nadają życiu sens (choć też), co umożliwiają odniesienie i porównanie, zatrzymanie się i spojrzenie na wszystko na nowo, z perspektywy szczeliny.
Autorka chce wyrwać nas z zamyślenia i marazmu. Dwutorowy przerywany wątek daje wytchnienie. Raz jest poważnie, a raz inaczej.
Plasterek na momenty słabości
Takiej książki filozoficznej jeszcze nie czytałam i jest to ciekawe doświadczenie. Bo to książka o życiu. Tej krótkiej chwili, która jest nam dana. I jeszcze krótszych momentach, szczelinach istnienia, kiedy to nudne życie staje się naprawdę interesujące.
Moim zdaniem Szczeliny istnienia to must read, dla wszystkich, którzy poszukują sensu w życiu. Tych, którzy zatracili się i zgubili gdzieś w odmóżdżającej codzienności, ale wciąż są świadomi, że to proces możliwy do odwrócenia. I chcą go odwrócić.
Ta książka to plasterek na momenty słabości, gdy wszystko w życiu wydaje się takie same.
Szczeliny istnienia to jedna z najbardziej oryginalnych książek, jakie przeczytałam w 2021 roku. Jolanta Brach-Czaina pisze filozofię niepozorną, ale niezwykle potężną. Swoje rozważania wkłada pomiędzy plastyczne opisy życia w jego przeróżnych przejawach. Od urodzin (i opisu cielenia się zwierząt), po śmierć (i cytaty z książki do sekcji zwłok).
Wszystkiemu, co nas w życiu...
2020-10-04
Ta książka uświadomiła mi, jak mało wiem o Wisławie Szymborskiej, jednej z niewielu Polskich Noblistek. Nagrodę tę dostała w 1996 roku, czyli już ponad 20 lat temu… Zmarła w 2012 roku, ale żyje nadal w wierszach wybranych do lektur szkolnych. Ale na pewno żyje też we mnie, ponieważ jej poezja do mnie trafia, a nie o każdej twórczości mogę to powiedzieć.
Błysk rewolwru ukazał mi w pełnym świetle moją ignorancję i wzbudził potrzebę douczenia się, poznania lepiej tej niezwykłej osoby, która w wieku pięćdziesięciu lat pisała zabawne liściki do swojej koleżanki, udając zakochanego w niej spotykanego często parkingowego. Ów parkingowy był człowiekiem prostym, więc liściki są stylizowane na jego język. Przeurocze.
Bardziej album niż antologia
Błysk rewolwru to nie jest typowy zbiór wierszy, cokolwiek to w sumie znaczy, ale typowe to wydawnictwo na pewno nie jest, bo znajdziemy tu także inną twórczość, np. Słownik wyrazów obelżywych, czy wspomniane wyżej liściki. Świetna jest graficzna forma przedstawienia tych niepublikowanych wcześniej odprysków kreatywności tej poetki. Możemy zobaczyć jej pismo odręczne, zdjęcia z młodości, a nawet dziecinne rysunki.
Nie da się tej książki przeczytać na raz, trzeba ją smakować, postawić na półce i do niej wracać.
Szymborska pokazuje się ze strony, której nie tylko nie znałam, ale i się nie spodziewałam. Na pewno kiedyś będę chciała przeczytać jej biografię i więcej jej twórczości. Myślę, że czeka mnie tam wiele niespodzianek.
Ta książka uświadomiła mi, jak mało wiem o Wisławie Szymborskiej, jednej z niewielu Polskich Noblistek. Nagrodę tę dostała w 1996 roku, czyli już ponad 20 lat temu… Zmarła w 2012 roku, ale żyje nadal w wierszach wybranych do lektur szkolnych. Ale na pewno żyje też we mnie, ponieważ jej poezja do mnie trafia, a nie o każdej twórczości mogę to powiedzieć.
Błysk rewolwru...
2020-07-08
Ten miniaturowy zbiór, to moje pierwsze przypadkowe zetknięcie z poezją Iwaszkiewicza. Póki się rodzi świat to tomik wydany w 1994 roku w 100 rocznicę urodzin autora. Tytuł tchnie optymizmem, ale wybrane wiersze, już takie optymistyczne nie są. Często mówią o końcu, zawodach, smutku, starości, niedopasowaniu do świata, tęsknocie…
Wiersze te pochodzą z dwóch źródeł, z serii Dzieł (“Czytelnik” 1977) oraz ze zbioru wydanego już pośmiertnie (“Czytelnik” 1986). Poprzedzone są wstępem, którego autor, Andrzej K. Waśkiewicz próbuje, zinterpretować nie tylko twórczość Iwaszkiewicza, ale i samego poetę gdzieś ustawić, porównać, oswoić.
Nie wiem, czy są to najlepsze jego wiersze. Kilka mi się bardzo podobało, kilka mniej, a część przeleciałam tylko wzrokiem. Na pewno jednak mnie zachęciły do dalszego poznawania jego twórczości.
Ten miniaturowy zbiór, to moje pierwsze przypadkowe zetknięcie z poezją Iwaszkiewicza. Póki się rodzi świat to tomik wydany w 1994 roku w 100 rocznicę urodzin autora. Tytuł tchnie optymizmem, ale wybrane wiersze, już takie optymistyczne nie są. Często mówią o końcu, zawodach, smutku, starości, niedopasowaniu do świata, tęsknocie…
Wiersze te pochodzą z dwóch źródeł, z...
2019-03-10
Jak pisać o smutku i depresji? Wielu autorów sięga po poezję, Bronka Nowicka sięgnęła po prozę, ale połączyła ją z poezją. Wyszło ciekawie i nawet nie grafomańsko, co jest trudną sztuką przy takim stylu.
Nakarmić kamień, to zbiór bardzo krótkich poetyckich opowiadań, napisanych z perspektywy dziecka, które musi radzić sobie z niezbyt przyjemną rzeczywistością i smutkiem. Być może to już nawet coś więcej niż smutek. Tak czy owak, dziecko to nie ma łatwo.
Bohaterka opisuje codzienne wydarzenia, spotkania oraz rozmowy i odkrywa w nich zaskakujące szczegóły, zapachy, dźwięki i smaki. Życie widziane z perspektywy smutku jest inne, ograniczone właśnie do tych małych spotkań ze szczegółami. Poza tym, to świat dziecka niejako zamkniętego w świecie dorosłych, którzy mają własne problemy. Dziecko musi radzić sobie samo.
Autorka stara się poruszyć czytelnika i opisać emocje, jakie wiążą się z ciągłym odczuwaniem smutku. Przyznam, że ze mną jej się to udało. Delikatne opisy i porównania, trafne spostrzeżenia ubrane w ładne zdania to coś, co mnie przekonuje.
Mimo wszystko proza poetycka to specyficzny styl, nie każdemu się spodoba. Wystarczy jednak przeczytać jeden tekst (wszystkie są krótkie), żeby zdecydować, czy warto przejść przez całość niedługiej zresztą książki.
Ja ze swojej strony polecam. Czasami warto przeczytać coś zupełnie innego, od tego co się czyta zwykle, a Nakarmić kamień jest zdecydowanie inne.
Jak pisać o smutku i depresji? Wielu autorów sięga po poezję, Bronka Nowicka sięgnęła po prozę, ale połączyła ją z poezją. Wyszło ciekawie i nawet nie grafomańsko, co jest trudną sztuką przy takim stylu.
Nakarmić kamień, to zbiór bardzo krótkich poetyckich opowiadań, napisanych z perspektywy dziecka, które musi radzić sobie z niezbyt przyjemną rzeczywistością i smutkiem....
2018-12-09
Tuwima przedstawiać nie trzeba. Niewielu jednak wie, że może i pisał o urokach alkoholizacji i kreował swój wizerunek na takiego, który za kołnierz nie wylewa, ale to nie do końca była prawda. Może i trochę pił, ale się nie upijał. Nie przeszkadzało mu to jednak w stworzeniu wielu wierszy na ten temat, zebranych w tomiku pt. Nalej mi wina!
Nalej mi wina! jest zbiorem różnych tekstów, które mniej lub bardziej związane są z przyjmowaniem wysokoprocentowych trunków. Są tam dwa felietony, oraz sporo wierszy. Felietony miały być ponoć częścią książki, do której napisania Tuwim się przygotowywał, i są o historii zabaw karnawałowych oraz o okrzykach toastowych. Ponoć miały być one częścią wielkiego dzieła, które autor chciał stworzyć – dziejów pijaństwa w Polsce. Ten projekt nigdy się nie zrealizował.
NIE TYLKO TEKSTY
Pomiędzy poszczególnymi utworami wydawcy umieścili sporo przedruków reklam, oraz innych grafik i zdjęć. Zawierają one ciekawostki związane z alkoholem i dopełniają obraz pijaństwa w dwudziestoleciu międzywojennym.
Interesujące jest także posłowie. Jego autor, Tadeusz Januszewski, wyjaśnia okoliczności powstania tomiku – to w jaki sposób wybrano utwory oraz krótko streszcza podejście Tuwima do alkoholu w ogóle. Dowiadujemy się z niego właśnie tego, że słynny poeta, raczej właśnie wylewał za kołnierz i upił się tylko dwa razy w życiu. Później nie pozwoliły mu na to: małżonka, zdrowie oraz on sam.
PO CO KOMU WIERSZE O ALKOHOLU?
Po lekturze mam mieszane uczucia. Z jednej strony tomik był fajną odmianą od tego, co przeważnie czytam. Plus to przecież Tuwim, jeden z mistrzów słowa! Z drugiej strony już chyba zapomniałam po co czyta się takie książki i w jaki sposób czerpać z nich przyjemność. Wzięłam i przeczytałam na raz, zamiast bawić się w rozkoszowanie poszczególnymi wierszami. No trudno, może następnym razem się uda…
Natomiast jedną rzecz chciałabym zapamiętać. Mianowicie to, jak Tuwim pisze o alkoholu – że jest świetny, ale nie dla każdego. “Dla jednych trutką, a dla innych karmą, jednym błogosławi innym przyszłość wróży marną.” To akurat nie Tuwim i nie o alkoholu, ale pasuje jak ulał właśnie dlatego, że Tuwim stwierdza dokładnie to samo, choć innymi słowami.
Tuwima przedstawiać nie trzeba. Niewielu jednak wie, że może i pisał o urokach alkoholizacji i kreował swój wizerunek na takiego, który za kołnierz nie wylewa, ale to nie do końca była prawda. Może i trochę pił, ale się nie upijał. Nie przeszkadzało mu to jednak w stworzeniu wielu wierszy na ten temat, zebranych w tomiku pt. Nalej mi wina!
Nalej mi wina! jest zbiorem...
1995
2002
2017-04-08
Grzebałkowska pisze tak, że jest w stanie zainteresować dowolnym tematem. Na przykład po jej książce o Beksińskich zafascynowała mnie historia tej rodziny. Liczyłam na to samo także w przypadku książki Komeda: osobiste życie jazzu i nie zawiodłam się.
Muzykę tego rodzaju lubiłam już wcześniej. Zupełnym przypadkiem dostałam kiedyś bilet do filharmonii na Trio Jagodzińskiego. Po tym koncercie zaczęłam zupełnie inaczej patrzyć na jazz i wiedziałam, że historia Komedy może nieść ze sobą kilka interesujących informacji. Szczególnie, że to właśnie on jest twórcą kilku kultowych ścieżek dźwiękowych, np. do „Dziecka Rosemary”. Napisał też muzykę do mojej ukochanej piosenki “Nim wstanie dzień” śpiewanej przez Edmunda Fettinga (link do Spotify, sł. A. Osiecka).
🎵 Nie tylko jazz
Zakładałam także, że na kanwie życia Krzysztofa “Komedy” Trzcińskiego Grzebałkowska opowie mi także więcej o okolicznościach i ówczesnym życiu w Polsce. I słusznie zakładałam. Autorka całkiem głęboko weszła w losy jazzu za PRL, ale nie tylko. W książce oprócz muzyki przebija się także ogólnie problem istnienia kultury w socjalistycznym państwie.
Grzebałkowska opisuje nie tylko kwestię samego tworzenia kultury, ale też sytuacji twórców i ich możliwości rozwoju, np. poza granicami Polski. W ogóle z tymi wyjazdami to trudna sytuacja była, bo każdy wyjazd oddzielnie akceptowała (lub nie) komunistyczna władza, więc bywało nerwowo.
Zresztą nie tylko z wyjazdami był problem. Także z organizacją imprez (“przecież obrazoburcze”, “nikt nie rozumie tej muzyki”), a nawet z pozyskaniem odpowiednich instrumentów. Muzycy radzili sobie jak mogli, pożyczali, dosztukowywali, naprawiali. Nowych nie szło kupić, chyba że sprowadzić zza granicy. Ale to też łatwe nie było.
🎵 Mnóstwo anegdot
Komeda: osobiste życie jazzu ma wiele ciekawych momentów i wszelakich anegdot. Autorka pisze o ludziach kultury i sztuki, m.in. Tyrmandzie, Polańskim, Hłasce i innych. Jeszcze bardziej znielubiłam Hłaskę jako człowieka. Nawiasem mówiąc, to ja bardzo szanuję podejście Grzebałkowskiej do swoich bohaterów i jej umiejętność powstrzymania się od oceniania oraz delikatność przy opisywaniu kontrowersyjnych sytuacji.
Owszem, Grzebałkowska traktuje swoich bohaterów niezwykle subtelnie, ale szczerze. Opowiada o losach różnych ludzi i nagle: tu ktoś kogoś zdradził, tam ktoś uderzył kobietę w twarz, a tam kobieta była chamska, pijana zachowywała się agresywnie. W ogóle sporo jest tutaj anegdot o pijaństwie. Nic zresztą dziwnego, PRL pijaństwem stał. Pił prawie każdy.
Mimo, że książka nieco straszy rozmiarami okazuje się, że jest przemyślana i mimo tego, że temat wydaje się niszowy, naprawdę dobrze się ją czyta. Fantastyczne jest to, że postać Krzysztofa “Komedy” Trzcińskiego jest kanwą dla szerszego obrazu Polski w tamtych smutnych czasach. To fascynująca historia.
Grzebałkowska pisze tak, że jest w stanie zainteresować dowolnym tematem. Na przykład po jej książce o Beksińskich zafascynowała mnie historia tej rodziny. Liczyłam na to samo także w przypadku książki Komeda: osobiste życie jazzu i nie zawiodłam się.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMuzykę tego rodzaju lubiłam już wcześniej. Zupełnym przypadkiem dostałam kiedyś bilet do filharmonii na Trio...