-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik253
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2020-11-19
2019-08-29
Kolejna powieść Małeckiego, znów utrzymana w jego bardzo indywidualnym stylu. Podobnie jak chociażby w 'Śladach' stykamy się z życiem kilku bohaterów, których losy niespodziewanie się łączą. Autor klasycznie przedstawia je z zaburzoną chronologią i wymieszane ze sobą. Znów w fabule nie ma nic niezwykłego. Widzimy zwykłe życie - nagie i bezbronne. W połączeniu z piórem Małeckiego, który jednym trafnym słowem potrafi ująć do głębi, taka forma działa doskonale. Niemniej jednak w tej powieści wyjątkowo brakuje mi wątku, który się wybija, który mógłby na dłużej zapaść w pamięć. Z dziełami tego autora mam bowiem właśnie tak, że czytając je, przeżywam coś niesamowitego, ale po skończonej lekturze emocje wyparowują i w kolejnym tygodniu nie pamiętam już dokładnie o czym był dany tekst.
W "Nikt nie idzie" ciekawymi wątkami są na pewno niewypowiedziane traumy - rany, które wydają się zaleczone lub zapomniane, a które cały czas pobrzmiewają w zachowaniach bohaterów. Całe życie Igora zdaje się odnosić do Japonii, która w dzieciństwie "pochłonęła" jego brata. U Mazurów w powietrzu cały czas unosi się latanie, a u Lipińskich instrumenty muzyczne.
Wszystko to jednak tylko podkreśla typowy dla prozy Małeckiego determinizm życia. Jego wizję, w której od pewnych zdarzeń nie ma ucieczki. Dla fanów Małeckiego to kolejna powieść, która nie powinna ich zawieść.
Kolejna powieść Małeckiego, znów utrzymana w jego bardzo indywidualnym stylu. Podobnie jak chociażby w 'Śladach' stykamy się z życiem kilku bohaterów, których losy niespodziewanie się łączą. Autor klasycznie przedstawia je z zaburzoną chronologią i wymieszane ze sobą. Znów w fabule nie ma nic niezwykłego. Widzimy zwykłe życie - nagie i bezbronne. W połączeniu z piórem...
więcej mniej Pokaż mimo to
Książka niejako rozbita na dwie części. Pierwszą stanowi rozmowa ojca z córką, w której przeplatają się kwestie współczesne, jak i historia islamu. Uśmiech na twarzy wywołuje postać dziewczynki, która niekiedy jest rozbrajająco naiwna, a niekiedy prześciga ojca w rozumowaniu. Taki już urok dzieci :-) Mimo języka, który może nieco irytować dorosłych, tak naprawdę ta część przemyca nam wiele ważnych i ciekawych informacji o islamie. Pozwala choć trochę zrozumieć go w kontekście historycznym, jak i współczesnym.
Z drugą częścią książki mam problem. Język nagle staje się inny, bowiem jest to zbiór tekstów, napisanych bądź wygłaszanych przez autora do dorosłych odbiorców. Ten język bardziej mi odpowiada. Treść jednak nudzi się po przeczytaniu drugiego z serii kilkunastu tekstów. Wszystkie one zdają się mówić o tym samym. Pewne fakty są odmieniane przez wszystkie przypadki. Po piątym tekście czyta się to już niemal mechanicznie, bo i tak wiadomo co będzie dalej.
Drugą część warto przeczytać, jeżeli mamy nadmiar czasu. Jeżeli potrzebujemy tylko szybkiego wprowadzenia do islamu, wystarczy poprzestać na pierwszej części.
Książka niejako rozbita na dwie części. Pierwszą stanowi rozmowa ojca z córką, w której przeplatają się kwestie współczesne, jak i historia islamu. Uśmiech na twarzy wywołuje postać dziewczynki, która niekiedy jest rozbrajająco naiwna, a niekiedy prześciga ojca w rozumowaniu. Taki już urok dzieci :-) Mimo języka, który może nieco irytować dorosłych, tak naprawdę ta część...
więcej mniej Pokaż mimo to
Autor nie pisze zachowawczo ani nie gryzie się w język. Wulgarna ekspresja z początku nieco mnie odstraszała. Można się zastanawiać, czy jest ona konieczna, czy nie dało się inaczej, ale może po prostu lepiej się pogodzić i skupić na warstwie merytorycznej. Tekst zdecydowanie nie daje kompleksowego spojrzenia na Egipt. Po lekturze dalej nie wiemy nic o wielu fundamentalnych kwestiach. Nie można mieć tego autorowi za złe. To jego subiektywny wybór tematów. W ten sposób tekst nie uderza dydaktyzmem, a mimo wszystko w prezentowanych zdarzeniach i scenach znajdujemy wiele subtelności, które odsłaniają przed nami interesujące wątki niejako poboczne.
Książkę poleciłbym jednak przede wszystkim osobom, które o kulturze arabskiej, muzułmańskiej i egipskiej coś wiedzą. Wtedy lektura ta jest spojrzeniem na niewidoczne z wierzchu kwestie. W przeciwnym wypadku może to być opis kilku kuriozalnych obyczajów i tradycji, które tylko zwiększą nasze zdziwienie i niezrozumienie względem tej kultury.
Autor nie pisze zachowawczo ani nie gryzie się w język. Wulgarna ekspresja z początku nieco mnie odstraszała. Można się zastanawiać, czy jest ona konieczna, czy nie dało się inaczej, ale może po prostu lepiej się pogodzić i skupić na warstwie merytorycznej. Tekst zdecydowanie nie daje kompleksowego spojrzenia na Egipt. Po lekturze dalej nie wiemy nic o wielu fundamentalnych...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-03
2019-02
2019-07-22
2019-05
Autor w dużej mierze pisze o tym, o czym wszyscy wiemy. Na kartach książki przewijają się treści, które słyszymy za każdym razem, kiedy media pragną powiedzieć nam coś o Rosji. Szukałem książki, która odczaruje ten nieco stronniczy obraz tego kraju, a nawet sięgając po wątki wciąż obecne w mediach, będzie starała się zgłębić je na tyle, aby nie były one irracjonalnymi faktami, ale konsekwencją pewnych procesów. Książkę czyta się w miarę przyjemnie. Daje ona pewien ogląd na historię i rzeczywistość współczesnej Moskwy, ale jeżeli szukasz czegoś, co szybko pozwoli dowiedzieć się czegoś więcej o tym kraju, to myślę, że są lepsze pozycje na rynku.
Autor w dużej mierze pisze o tym, o czym wszyscy wiemy. Na kartach książki przewijają się treści, które słyszymy za każdym razem, kiedy media pragną powiedzieć nam coś o Rosji. Szukałem książki, która odczaruje ten nieco stronniczy obraz tego kraju, a nawet sięgając po wątki wciąż obecne w mediach, będzie starała się zgłębić je na tyle, aby nie były one irracjonalnymi...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06
Co prawda budowany przez autorkę obraz nie nosi znamion całościowego pejzażu Pitera. Jest to bardziej rzut okna na pewne aspekty - humorystyczne, imponujące, a często też tragiczne. Wybór tematów jest jednak dość ciekawy, a sposób przedstawienia zasługuje na pochwałę - autorka żongluje faktami z różnych porządków, budowa Petersburga splata się z rzeczywistością teatralną Krystiana Lupy, a w punkcie składania paczek dla więźniów pobrzmiewają słowa poezji Achmatowej.
"Petersburg. Miasto snu" polecam każdemu, kto wybiera się do Petersburga oraz każdemu, kto w Petersburgu był i czuje pewien niedosyt w rozumieniu tego miasta.
Co prawda budowany przez autorkę obraz nie nosi znamion całościowego pejzażu Pitera. Jest to bardziej rzut okna na pewne aspekty - humorystyczne, imponujące, a często też tragiczne. Wybór tematów jest jednak dość ciekawy, a sposób przedstawienia zasługuje na pochwałę - autorka żongluje faktami z różnych porządków, budowa Petersburga splata się z rzeczywistością teatralną...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-06
Cały czas nie mogę wyjść z podziwu względem pracy badawczej, jaką dokonała autorka, aby napisać ten tekst. Myślę, że jest to nieprzecenione i nieporównywalne z niczym na polskim rynku wydawniczym źródło wiedzy o Petersburgu. Autorka łączy ogólne wątki historyczne i kulturowe Petersburga z polskimi smaczkami. Nie popada w żadną ze skrajności, stąd pozycja jest ciekawa zarówno dla tych, którzy szukają poloników, jak i turystów, którzy na kilka dni chcą zapomnieć o Polsce. "Petersburg po polsku" można czytać "od deski do deski", ale sprawdzi się także w terenie jako przewodnik. Chodząc po Piterze warto podążać ścieżkami wyznaczonymi przez autorkę.
Cały czas nie mogę wyjść z podziwu względem pracy badawczej, jaką dokonała autorka, aby napisać ten tekst. Myślę, że jest to nieprzecenione i nieporównywalne z niczym na polskim rynku wydawniczym źródło wiedzy o Petersburgu. Autorka łączy ogólne wątki historyczne i kulturowe Petersburga z polskimi smaczkami. Nie popada w żadną ze skrajności, stąd pozycja jest ciekawa...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-12-15
Nigdy nie uważałem się za osobę, która w literaturze szuka jednoznaczności. Wprost przeciwnie! Zawsze zachwycała mnie rozmyślna wieloznaczność i podejście do czytelnika w stylu wędka - nie ryba. Ale w tej książce chciałoby się, aby jej teza w końcu wybrzmiała - i tak przewracając kolejne strony, czekając na ten moment, dochodzimy do ostatniej strony.
Tekst ma formę zbioru faktów (i myślę, że to dobre określenie tego, co zostaje nam zaserwowane) na tematy niekiedy ściśle, a niekiedy luźno związane z przekleństwami. Zabiera nas na wycieczkę po badaniach psychologicznych, wśród których wyróżnić można kilka tematów, z grubsza oddających układ nadany przez kolejne rozdziały - budowa mózgu, cierpienie, zespół Tourette'a, kultura pracy, "a jak to będzie u małp", różnice płciowe i różnice między językami. Celowo wśród tych tematów nie wskazuje niczego bezpośrednio związanego z przeklinaniem, bo i w ich omówieniach niekiedy autorka się od tego oddala.
Niemniej jednak, pomijając chaotyczną formę tej książki, jestem przekonany, że może ona nawet odmienić nasz pogląd na przeklinanie. Mój obróciła o co najmniej kilkadziesiąt stopni!
Nigdy nie uważałem się za osobę, która w literaturze szuka jednoznaczności. Wprost przeciwnie! Zawsze zachwycała mnie rozmyślna wieloznaczność i podejście do czytelnika w stylu wędka - nie ryba. Ale w tej książce chciałoby się, aby jej teza w końcu wybrzmiała - i tak przewracając kolejne strony, czekając na ten moment, dochodzimy do ostatniej strony.
Tekst ma formę zbioru...
Mam wrażenie, że autorka demonizuje weganizm, prezentując go w taki sposób, jaki przynajmniej z mojej polskiej perspektywy, jest dość skrajny i stanowiący tylko jedną z możliwych form jego praktykowania. Ponadto jako coś zupełnie typowego przedstawia stawianie weganizmu na ostrzu noża w niemalże każdej relacji społecznej. Dzieli ona bowiem społeczeństwo na dwie grupy - wegan oraz tych pozostających w karnizmie (to termin ukuty przez Melanie Joy), czyli zdaniem autorki nieuświadomionych, żyjących w "matriksie", w którym wychowuje się ich od dziecka. Karnizm jest zawieszoną gdzieś w powietrzu ideologią, która sprawia, że jedzenie mięsa niektórych zwierząt jest czymś zupełnie naturalnym i normalnym, podczas gdy dla innych zwierząt mamy ogromną empatię i nie wyobrażamy sobie traktowania ich jako posiłku. Joy redukuje zatem weganizm do ideologii praktykowanej w wyniku świadomości (a nawet doświadczeń) związanych z cierpieniem zwierząt. W ten sposób weganie, którzy stosują dietę roślinną z innych powodów, np. żywieniowych czy ekologicznych, raczej poczują się w tej publikacji wykluczeni.
Książkę czyta się dość trudno. Napisana jest takim psychologiczno-poradnikowym stylem i przesycona wieloma terminami wprowadzanymi przez autorkę. Choć właśnie jako poradnik dotyczący skutecznego współżycia w relacjach (głównie związkach) targanych przez różnice w postawach, pewnie można uznać ją za ciekawą. Niemniej pozostaje niedosyt związany z podtytułem książki. Często kwestia weganizmu jest zepchnięta do ostatniego akapitu na dany temat. Można odnieść wrażenie, że Joy napisała książkę na temat komunikacji i wyłącznie doprawiła ją tematem weganizmu.
Myślę, że niewiele osób borykających się w Polsce z problemami interpersonalnymi na polu weganizmu znajdzie w tej lekturze receptę, czy chociaż inspirację, na skuteczną komunikację. Być może warto ją przeczytać, jeżeli kogoś interesuje psychologiczne spojrzenie na współżycie w związkach.
Mam wrażenie, że autorka demonizuje weganizm, prezentując go w taki sposób, jaki przynajmniej z mojej polskiej perspektywy, jest dość skrajny i stanowiący tylko jedną z możliwych form jego praktykowania. Ponadto jako coś zupełnie typowego przedstawia stawianie weganizmu na ostrzu noża w niemalże każdej relacji społecznej. Dzieli ona bowiem społeczeństwo na dwie grupy -...
więcej Pokaż mimo to