-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać325
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik14
Biblioteczka
2014-05
2014-05
2014-06
2014-06
"Dni Cyberabadu", są zbiorem opowiadań osadzonych w świecie wykreowanym przez McDonalda już w "Rzece Bogów" - Indiach w latach czterdziestych XXI wieku. Wybija się tym samym spośród mnóstwa twórców s-f którzy jako jedyną przyszłą drogę ludzkości widzą triumf kultury Europejskiej i Amerykańskiej przyćmiewających resztę świata. Jest to wizja bardzo namacalna, realistyczna, poruszająca tematy ekonomii, ekologii, demografii, geopolityki, możliwości podziału Indii, a zwracająca również uwagę na to jak ważnym graczem na arenie międzynarodowej może to państwo się stać w przyszłości.
A to tylko otoczka dla poruszenia czegoś istotniejszego. Zetknięcia ludzi i ich obyczajów, kultury oraz wierzeń z technologiami przyszłości - wojen innych niż znamy dzisiaj, rozrywek na innym poziomie, rozwoju człowieka w kontakcie ze sztuczną inteligencją, problemów mogących wyniknąć z modyfikacji genetycznych, choćby doboru płci u nienarodzonych dzieci, czy zamawianiu przez rodziców dzieci genetycznie idealnych. Poznajemy bohaterów z odmiennych warstw społecznych, trudzących się z innymi problemami, przechodzących w czasie tych opowieści czasami kilka etapów życia. Spory plus muszę dać McDonaldowi za umiejętność kreowania bohaterów dziecięcych, będących dla niejednego autora sporym problemem. Każde z tych opowiadań odsłania nam kolejne elementy świata przedstawionego i jedynie czytanie ich w kolejności pozwoli czytelnikowi na jasny odbiór, prowadząc do niesamowitego zakończenia w ostatniej, najdłuższej opowieści. Na koniec dodam, że nie trzeba znać "Rzeki bogów", żeby zabrać się za tę lekturę i zbiór ten nadaje się świetnie na pierwsze spotkanie z twórczością tego pisarza.
"Dom derwiszy" to dla odmiany powieść przenosząca nas do Turcji, a dokładniej do Królowej Miast - Stambułu. Nie jest to tylko przesiadka geograficzna oraz kulturowa, ale także przejście do całkiem innego świata, gdzie zamiast cybernetyki naprzód wysuwa się rozwój nanotechnologii. Tutaj nanotechnologia to nie tylko maszyny poruszające się w rojach nanobotów i potrafiące przybierać różne formy, ale również dużo mniejsze urządzenia, które mogą wpływać na ludzki umysł - działających jak środki pobudzające, zwiększające czasowo umiejętności intelektualne, wpływające po połknięciu na naszą pamięć pozwalając przyswajać konkretne informacje lub mogących zmienić na stałe ludzki umysł. Ten niezwykły pomysł nasuwa na myśl "Kongres Futurologiczny" Lema, a zagłębiając się w powieść możemy dostrzec również nawiązania do "Dzienników gwiazdowych" tegoż samego autora.
Fabuła toczy się wokół sześciu bohaterów, których losy w ciągu paru dni zaczynają się łączyć, chociaż każdy z nich musi przejść całkiem inną drogę - chłopiec cierpiący na rzadką wadę serca, poznający świat głównie dzięki zdalnie sterowanemu robotowi, dziewczyna wkraczająca w świat marketingu i start-upów, trader giełdowy szykujący się do wielkiej kradzieży, grecki naukowiec żyjący cieniami przeszłości, handlarka antykami podążająca za legendą, oraz chłopak, którego życie zaczyna się wywracać do góry nogami po zamachu terrorystycznym w tramwaju. Ta niezwykła mieszanka pozwala czytelnikowi poznać świat stworzony przez McDonalda z różnych perspektyw łączących historię, kulturę muzułmańską, wierzenia mistyczne, ekonomię, geopolitykę, technologię, los mniejszości narodowych i wizję terroryzmu przyszłości. Porywający jest tutaj również opis Stambułu i czuć wręcz jego esencję, a jeśli ktoś odwiedził już kiedyś to miasto, to w Stambule z "Domu derwiszy" się poczuje jak w domu. Całość składa się na wielopoziomową powieść sensacyjną pełną intryg i tajemnic od której ciężko się oderwać i McDonald kolejny raz pokazał, że świetnie sobie radzi przy tworzeniu wielowątkowych powieści.
Jeszcze na koniec pozwolę sobie na komentarz odnoszący się do obydwu utworów. Styl autora nie należy do lekkich, widać, że stara się dobrze wykorzystać każde zdanie, przekazując w swoich tekstach ogrom informacji. Ta niezwykła skrupulatność daje czytelnikowi obraz zapierający dech w piersiach, ale również trudny w odbiorze i wymagający ciągłego skupienia.
Polecam każdemu miłośnikowi s-f poszukującemu literatury ambitnej i wizjonerskiej. Po obydwu tych pozycjach jestem w stanie uwierzyć, że jeszcze za naszego życia ludzkość mogą czekać niezwykłe zmiany.
"Dni Cyberabadu", są zbiorem opowiadań osadzonych w świecie wykreowanym przez McDonalda już w "Rzece Bogów" - Indiach w latach czterdziestych XXI wieku. Wybija się tym samym spośród mnóstwa twórców s-f którzy jako jedyną przyszłą drogę ludzkości widzą triumf kultury Europejskiej i Amerykańskiej przyćmiewających resztę świata. Jest to wizja bardzo namacalna, realistyczna, ...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-06
2014-06
Błyskotliwa i dowcipna satyra, ukazująca nam nie tylko społeczeństwo renesansu, ale będąca również świetnym studium człowieczeństwa. Niezwykle aktualna, po tylu latach wręcz nabierająca wartości, pokazując współczesnemu czytelnikowi jak niewiele się zmienił człowiek przez ostatnie pół milenium. Już sam sposób narracji jest nietypowy, ponieważ cały wywód prowadzi Głupota, będąca tutaj przedstawiona jako potężna bogini panteonu greckiego. Poznajemy też towarzyszące jej służebnice, m.in. Filautię reprezentującą samouwielbienie, pochlebnisię Kolakię, zapominalską Lete, leniwą Mizoponię oraz uwielbiającą rozkosz Hedonę.
Głupota szybko nam udowadnia jakim sposobem jest tak ważną osobistością wśród bóstw, pomimo, że nikt jej otwarcie nie wielbi, nie stawia pomników, ołtarzy ani świątyń. Przez kolejne strony pokazuje czytelnikowi jak ważnym jest spoiwem w relacjach międzyludzkich, jak zależne jest od niej ludzkie życie uczuciowe oraz szczęście, będąc również ważnym budulcem ludzkiego społeczeństwa. Cała książka wręcz ocieka ironią, wzbudza śmiech (albo przynajmniej uśmiech) od pomysłowych paradoksów i parodii, a Erazm daje wiele pokazów swojego mistrzostwa dialektycznego, wiedzy oraz poziomu kulturalnego.
Jest to również krytyka ówczesnego Kościoła, widać, że poglądy autora są bardzo zbliżone do reformatorów takich jak Marcin Luter. Wyśmiewa również scholastyków, którzy dopuszczali się mnóstwa nadinterpretacji Biblii i daje przy tym pokaz swojej wiedzy teologicznej.
Polecam każdemu nieobawiającemu się ambitniejszej lektury, naprawdę warto się zapoznać z tym krótkim dziełem.
Błyskotliwa i dowcipna satyra, ukazująca nam nie tylko społeczeństwo renesansu, ale będąca również świetnym studium człowieczeństwa. Niezwykle aktualna, po tylu latach wręcz nabierająca wartości, pokazując współczesnemu czytelnikowi jak niewiele się zmienił człowiek przez ostatnie pół milenium. Już sam sposób narracji jest nietypowy, ponieważ cały wywód prowadzi Głupota,...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-07
2014-08
2014-11
2014-04
2014-07
2014-04
Jest to moje drugie spotkanie z reportażem Jagielskiego i kolejny raz udało mu się mnie urzec. Z miejsca muszę uprzedzić, że Kaukaz to kraina, na której punkcie mam delikatnie mówiąc hopla i nie mam szans w tym przypadku być w pełni obiektywny. Autor z wyczuciem przenosi czytelnika pomiędzy wydarzenia z obydwu wojen czeczeńskich, przedstawia zarówno ważne figury polityczne jak i zwykłych ludzi, którzy muszą sobie radzić w tych trudnych czasach, a co jakiś czas dostajemy dawkę historii o czeczeńskim narodzie. Bardzo u Jagielskiego cenię upór z jakim stara się w swoich książkach dotrzeć do przywódców i postaci, które odcisnęły szczególne piętno na danym regionie - owocuje to często bardzo barwnymi portretami pozwalającymi lepiej zrozumieć tragizm przedstawionego konfliktu. W "Wieżach z kamienia" jet to w dużej mierze opowieść o Maschadowie i Basajewie, dwóch przywódcach uzależnionych od siebie i będących niewolnikami tej wojny.
Warsztat pisarski również stoi na wysokim poziomie. Opisy militarnych starć, opuszczonych wiosek czy zniszczonego Groznego zapadają na długo w pamięci.
Na spore uznanie zasługuje także zaangażowanie autora, ponieważ w niektórych momentach naprawdę dużo ryzykował żeby stworzyć tak rzetelny obraz konfliktu czeczeńskiego. Z tego zaangażowania autor wyniósł też wiele rozważań nad pracą reportera - choćby o cienkiej granicy pomiędzy staniem na widowni i pokusie zrobienia kroku żeby wejść na scenę, barierze pomiędzy reporterem a tubylcami, czy o dylemacie ile właściwie można siebie poświęcić dla stworzenia pełnej opowieści.
Kawał solidnego reportażu - zdecydowanie polecam.
Jest to moje drugie spotkanie z reportażem Jagielskiego i kolejny raz udało mu się mnie urzec. Z miejsca muszę uprzedzić, że Kaukaz to kraina, na której punkcie mam delikatnie mówiąc hopla i nie mam szans w tym przypadku być w pełni obiektywny. Autor z wyczuciem przenosi czytelnika pomiędzy wydarzenia z obydwu wojen czeczeńskich, przedstawia zarówno ważne figury polityczne...
więcej mniej Pokaż mimo to2014
2014
2014
2014
2014-01
2014
2014-10
Sięgając kolejny raz po literaturę o europejskim teatrze działań wojennych, na dodatek tego samego autora, spodziewałem się, że będę już trochę uodporniony na straszne obrazy wojny. Myliłem się - w czasie lektury gorycz odczuwałem bardziej niż przy "Kompanii Braci" czy "D-Day", szczególnie, że Ambrose dużo częściej czytelnikowi przypomina kim są tytułowi "Obywatele w mundurach". Tymi obywatelami są zwykli chłopcy, którzy w większości ledwo skończyli maturę, a w przypadku żołnierzy niemieckich byli to nawet piętnastolatkowie. Kiedy zwykły ich rówieśnik musi jedynie podjąć decyzję o własnym życiu w przyszłości, oni musieli decydować o życiu innych ludzi, skupiając się głównie na teraźniejszości, często nawet tracąc nadzieję na jakąkolwiek przyszłość. W odróżnieniu od wielu innych opracowań na temat ETDW - zamiast na wielkich dowódcach, skupia się na jednostkach opisując jak wyglądało życie oraz walka zwykłego szeregowca czy oficera. Poprzednie książki Stephena E. Ambrose'a oczywiście też się tym cechowały, jednak tym co uderzyło mnie najbardziej w "Obywatelach", jest ilość detali. Jako czytelnicy jesteśmy ciągnięci przez cały europejski front śledząc walki wśród normandzkich żywopłotów, starcia w miastach, zdobywanie fortów oraz Linię Zygfryda, przedzieranie się żołnierzy przez błoto, śnieg, gęste lasy i forsowanie rzek. Dostajemy tym samym opis najbardziej zatrważających potyczek z tej wojny, które zostały przypłacone życiem wielu żołnierzy.
O generałach również autor wspomina, lecz robi to z umiarem, chcąc w większym stopniu pokazać jak ich rozkazy (niekiedy oderwane od rzeczywistości) odbijały się później na dziesiątkach i setkach tysięcy ludzi. Czasami to były mądre decyzje, a czasami ciarki mnie przechodziły gdy czytałem z jakim fanatyzmem niektórzy z nich potrafili szastać ludzkim życiem. Skrytykowano tu nie tylko błędy dowódców, ale również cały program uzupełnień, który okazał się wielkim błędem i przyczynił się do ogromnych strat wśród źle wyszkolonych, przedwcześnie wysyłanych na front żołnierzach.
Dużo miejsca zostało poświęcone samemu codziennemu życiu zwykłego piechura na froncie. Jak wyglądało ich życie w okopach, o zawieraniu przyjaźni, w jakich warunkach walczyli o przetrwanie cierpiąc na braki w zaopatrzeniu, a także jak wielką zmorą była choroba zwana "stopą okopową". Miłośnicy "Paragrafu 22" z zainteresowaniem zapewne przeczytają rozdział o życiu lotników, w szczególności pilotów bombowców. Czytelnik dowie się również jak wyglądało życie jeńca, zarówno alianckiego jak i niemieckiego, a wśród nich znajdziemy także relacje Kurta Vonneguta. Znalazło się też miejsce na hołd dla medyków starających się nieść życie, ryzykujących czasami dużo bardziej niż zwykli wojacy.
Dzięki mnogości cytatów możemy też lepiej zrozumieć czym się ci chłopcy kierowali, jakie mieli poglądy na wojnę, jaki mieli stosunek do ludzi przeciwko którym walczyli. Wiele uwagi poświęcono także relacjom żołnierzy niemieckich. Wśród nich można przeczytać o zwykłych ludziach, którzy po prostu wykonywali rozkazy i chcieli żeby ta wojna wreszcie się skończyła. Po obydwu stronach konfliktu autor wskazuje nam przykłady okrucieństwa, ale daje nam też wiele promyków nadziei - opisów sytuacji pełnych wyrozumiałości, dobroci, nici porozumienia pomiędzy ludźmi którzy kiedy tylko mogą starają się unikać zabijania. Pod tym względem książka bywa naprawdę kontrastowa ponieważ w jednej chwili bywałem przygnębiony, gdy stronę dalej jakaś anegdota sprawiała, że się uśmiechałem, a czasami nawet głośno śmiałem.
Nie jest to łatwa lektura. Jest nie tylko ciężka w odbiorze przez ilość nazwisk, dat oraz miejsc, ale również przez trudny temat, a wszędobylska śmierć sprawia, że momentami czułem się po prostu struty. Jest to jednak bardzo ważne opracowanie - daje nam wyraziste spojrzenie na wojnę, którą z podręczników znamy często jedynie w postaci suchych komentarzy o stratach w liczbach i nazwiskach dowódców.
Polecam każdej osobie choć trochę zainteresowanej historią. Dla miłośników II Wojny Światowej lektura obowiązkowa.
Sięgając kolejny raz po literaturę o europejskim teatrze działań wojennych, na dodatek tego samego autora, spodziewałem się, że będę już trochę uodporniony na straszne obrazy wojny. Myliłem się - w czasie lektury gorycz odczuwałem bardziej niż przy "Kompanii Braci" czy "D-Day", szczególnie, że Ambrose dużo częściej czytelnikowi przypomina kim są tytułowi "Obywatele w...
więcej Pokaż mimo to