-
ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać206
-
ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
-
ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
-
Artykuły„Spy x Family Code: White“ – adaptacja mangi w kinach już od 26 kwietnia!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2017-03-19
2017-03-16
A teraz pytanie za milion złotych. Uwaga, czytam:
Książka "Krwawy fiolet" Dia'i Reeves jest:
a) zaskakująca
b) przerażająca
c) wciągająca
d) wszystkie możliwości
Telefon do przyjaciela jest nieaktywny, gdyż Twój znajomy został pożarty przez stwora, publiczność też jest poza zasięgiem, a pół na pół odetnie Ci połowę kończyn.
___________________________________________
"Szaleństwo nigdy nie było tak pociągające", głosi hasło na okładce. Trudno mi się z tym hasłem nie zgodzić, gdyż książka ta wciąga od pierwszego rozdziału, właściwie to wciąga już sam opis, a po drodze jeszcze "podziękowania". W sumie to można zacząć nawet od tytułu i okładki (a co będziemy się ograniczać). Ale że "Krwawy fiolet"?! I tu przystanęłam. Nie dość, że krwawy to jeszcze fiolet (kolor tajemnicy, magii, co idealnie oddaje też książkę). Normalna osoba przewróciłaby oczami i się wzdrygnęła, osoba z szaleństwem wytatuowanym na dłoniach z radością przyklaśnie i entuzjastycznie rozpocznie lekturę. No więc mnie można wrzucić do tego drugiego worka.
"- Ładnie tutaj, prawda?
<Podejrzanie ładnie>, zgodził się tatko. <Gdzie są rzeźnie? Ropa wylewająca się z każdej dziury w ziemi? Gdzie ogień i siarka?>"
Książka ta budziła we mnie skrajne emocje. Czasem irytowała, czasem obrzydzała, a czasem zachwycała. Cały czas za to wciągała. Dia miała naprawdę ciekawy pomysł i go zrealizowała, i jak też możemy przeczytać w opisie "autorka daje popis obłędnej wyobraźni opowiadając historię jak z sennego koszmaru (...)", w czym nie ma ani krzty przesady. Niektóre sytuacje są tak absurdalne, jakby wyjęte ze snu, gdzie często nic nie ma sensu. Kreacja głównej bohaterki jest kompletna od początku do końca. Świat w książce stale intryguje, zasypuje nowymi pomysłami. Nie ma tu przycisku STOP. "Sen" po prostu płynie, dając nam co jakiś czas nowe wątki, ale nie traci ani na chwilę na jakości. Szaleństwa. Co może być i plusem, i minusem.
Minusem jest dlatego, że to wszechogarniające szaleństwo, absurd i obłęd mogą w pewnym momencie przytłaczać. Czasem może przydałoby się jakieś zatrzymanie, oddech, zejście z tej karuzeli (tak, by nie zwrócić drugiego śniadania, co jest całkiem możliwe przy tego typu atrakcji). Jednak biorę pod uwagę też to, że jest to debiut autorki (doszły mnie takie słuchy przynajmniej), za co daję dużego plusa i kwalifikuję ten debiut do udanych.
PS. Nie polecam czytać tej książki przy jedzeniu osobom nadwrażliwym.
___________________________________________
- Ta książka jest obłędna.
- Chyba obłąkana raczej.
A teraz pytanie za milion złotych. Uwaga, czytam:
Książka "Krwawy fiolet" Dia'i Reeves jest:
a) zaskakująca
b) przerażająca
c) wciągająca
d) wszystkie możliwości
Telefon do przyjaciela jest nieaktywny, gdyż Twój znajomy został pożarty przez stwora, publiczność też jest poza zasięgiem, a pół na pół odetnie Ci połowę...
2017-03-08
"Noszę twe serce z sobą (noszę je w moim
sercu) nigdy się z nim nie rozstaję (gdzie idę
ty idziesz ze mną; cokolwiek robię samotnie
jest twoim dziełem, kochanie)
i nie znam lęku (...)"
~ Cummings Edward Estlin "***Noszę Twe serce z sobą"
___________________________________________
"Ze wszystkich chorób najgorsze są te, które pozwalają człowiekowi wierzyć, że ma się dobrze".
Przeczytałam tą książkę dwa razy. Raz- zachwycona od palców u stóp do czubka głowy porównaniem "miłości jako choroby" i sama chorując na delirię (a było to chyba niedługo po polskiej premierze książki) oraz drugi- w ostatnich dniach, gdyż książka spodobała mi się na tyle, by do niej powrócić i za nią "zatęskniłam" (ach, znów ta deliria).
Myślę, że lepiej czytało mi się tą książkę, gdy byłam młodsza i takim czytelnikom chyba ta książka jest dedykowana- młodzieży. Niektóre opisy mogą być dla dorosłego czytelnika za ubogie, zbyt ogólne (np. opis pocałunków lub raczej- jego brak), a np. dialog Aleksa z Frankiem wydawać się może wymuszony ("- Wiesz, jak to jest. - Wiem, jak to jest"). Mimo tych szczegółów książkę czyta się bardzo dobrze, z przyjemnością wręcz, pomysł intryguje, fabuła wciąga. Do tego dobre wrażenie robi okładka, która poniekąd łączy się z treścią (ale nie będę tutaj pisać spoilerów ;) ).
___________________________________________
"Właśnie tak czuję się teraz. Zagubiona i odnaleziona, i znów zagubiona, wszystko naraz".
"Delirium" daje nowe spojrzenie na miłość. Miłość- choroba, którą trzeba leczyć. Miłość- choroba, od której się umiera. Choć te porównania często krążą w powietrzu, to Lauren Oliver nakreśliła to wprost, dodała do tego bohaterów, historię i stworzyła świetną książkę. Tak- mimo paru opisów, dialogów, zachowań bohaterów, które mogą drażnić, ta książka jest dla mnie świetna. Być może dlatego, że nie czytałam wcześniej podobnych, a być może dlatego, że to pierwsza taka książka, która wykreowała społeczeństwo, w którym miłość się leczy- nie wiem. Nie wiem też, czy byłabym na tyle odważna, by żyjąc w takim społeczeństwie stawić opór w imię miłości, czy raczej prowadziłabym bezpieczne życie i dała się wyleczyć. Wiem tylko jedno- to książka warta przeczytania.
___________________________________________
"jest nas więcej niż możesz sobie wyobrazić"
"Noszę twe serce z sobą (noszę je w moim
sercu) nigdy się z nim nie rozstaję (gdzie idę
ty idziesz ze mną; cokolwiek robię samotnie
jest twoim dziełem, kochanie)
i nie znam lęku (...)"
~ Cummings Edward Estlin "***Noszę Twe serce z sobą"
___________________________________________
"Ze wszystkich chorób najgorsze są te, które pozwalają człowiekowi wierzyć, że ma się...
"Dzwonię. Odpowiada mi cisza. Głucho mi i ciasno we własnych grzechach."
Gdybym miała namalować "Siedem (...)" jednym kolorem, byłaby to czerwień (choć można dać się zwieść białej okładce). Kolor ten przelewa się przez kartki powieści i jest jak krew, która boli, jest jak tajemnica w czerwonej sukience, jest jak ogień, który pali złymi uczynkami palce- uczynkami (grzechami), które każdy z nas nosi pod duszą.
"- Może zmienisz sukienkę? Na przykład na białą...?"
Ta czerwień mnie teraz "prześladuje". To też kolor-klucz, dzięki któremu zaczęłam porównywać jedną z bohaterek (Kasandrę) z Carrie S. Kinga. Te dwie bohaterki są różne, nie są w żadnym wypadku kopiami, ale wnikliwy czytelnik dostrzeże w nich ten sam obłęd. I jeszcze coś. A nawet może więcej...
Te podobieństwa przyszły do mnie podświadomie, nie czytałam "Carrie" (przyznaję się bez bicia), obejrzałam film i to jakiś czas temu, szczegóły zdążyły mi już poumykać w dziurach pamięci. A jednak. Kassy przypomniała mi Carrie. Psychologicznie. Bo "Siedem (...)" to poza tym książka dosyć psychologiczna. Chcąc nie chcąc czytelnik wnika w głąb siebie i zadaje sobie pytanie "Ile z bohaterów jest we mnie?". Ta książka to lustro, które czasem irytuje. Ta książka to mieszanka dobra ze złem. Czyli mieszanka każdego z nas. Bo o tym mówi ta książka- że każdy z nas jest oddzielnym przepisem na człowieka, że nie ma ludzi całkowicie złych i całkowicie dobrych. Jak siebie doprawimy czy dosłodzimy- proporcje tego przepisu i to, jak będziemy smakować (lub też nie) innym ludziom zależy od nas. Bohaterowie też nam różnie smakują (bądź nie) poprzez całą powieść. Każdy bohater przechodzi w czytelniku poprzez różne smaki- od lubienia przez irytację po żałowanie go (w różnych proporcjach i kombinacjach, a czasem pewnych smaków w danej postaci nie dostrzeżemy- zależy od indywidualnego spojrzenia).
"- Pamiętaj, człowiek powinien być dobry dla ludzi. Powinien mieć otwarte drzwi, aby nie przegapić drugiego serca. (...)
- Chcę być dobra. Zawsze dobra (...)"
"Siedem (...)" to kolejna powieść Kai Kowalewskiej, będąca zbiorem ogromnej liczby cytatów, które można by przepisywać godzinami i robić z nich tapetę. Kaja sprawia, że nawet coś pozornie rzeczywistego staje się od tej rzeczywistości oderwane i lewituje w przestrzeni serca i duszy. Oderwać się od tej książki ciężko, a jeśli już, to robi się to z bólem. W czym tkwi fenomen autorki? Trudno mi tą kwestię zamknąć w ramy i zdefiniować. Tą książkę (jak i inne Kai) trzeba po prostu przeczytać. Także śmiało czytajcie ;). I pamiętajcie- nie nawiedzajcie nikogo w czerwonej sukience/czerwonych snach... ;).
"Dzwonię. Odpowiada mi cisza. Głucho mi i ciasno we własnych grzechach."
Gdybym miała namalować "Siedem (...)" jednym kolorem, byłaby to czerwień (choć można dać się zwieść białej okładce). Kolor ten przelewa się przez kartki powieści i jest jak krew, która boli, jest jak tajemnica w czerwonej sukience, jest jak ogień, który pali złymi uczynkami palce- uczynkami...
"I wiecznie się wzruszam i mięknę (...)
Powiedz mi, powiedz swoje lęki i fobie
Powiedz mi, powiedz"
~happysad "lęki i fobie"
___________________________________________
Jeśli okładka książki to drzwi do innego świata, to te drzwi były białe z metalową klamką. Były lekko uchylone, więc prześlizgnęłam się delikatnie do środka. Wnętrze od progu przyniosło mocny zapach emocji. Przeciąg sprawił, że w otwartych oknach falowały na wietrze słowa. Białe. W wielu kątach przebijały się inne kolory. Drżała muzyka. Ona zaś milczała, siedząc na kanapie i patrząc w jakiś punkt, znany tylko jej. Stanęłam bliżej, tak że mnie zauważyła i odwróciła głowę w moją stronę.
- "Powiem ci, powiem moje lęki i fobie". Usiądź.
Usiadłam więc. Lea spojrzała na mnie raz jeszcze i włączyła mi swoje "Play Listy (...)".
___________________________________________
Białe jest światło, które w pryzmacie rozbija się na tęczę. Białe są ściany, kiedy nikt ich nie używa. Słuchawki bywają białe. I czasem bielą szumi też muzyka.
Lea nie miała pryzmatu, miała tylko tą biel (ścian) i obłęd (w szklankach). A obłęd nigdy nie rodzi się z powietrza. Zawsze wychodzi z jakieś destrukcji, jakiegoś emocjonalnego upadku, podartych uczuć, samotności. I ona też to miała. Wszystko się pokręciło, wszystko było nie tak. To za dużo. Za dużo lęków, wspomnień, ran, upadków. Ucieczka ją uwięziła. Czekała na kolejny mail. Od Echa Serca. A potem kolejny i kolejny. Kolejne słowa i kolejną piosenkę...
Jej lęki miały kolory. Miały też własne "Play Listy"...
____________________________________________
Przesłuchałam oczami każde słowo. Każde było zaskakujące, mocne, poruszające, dotykające, piękne, genialne. Bo takie są właśnie "Play Listy (...)". To książka, przez którą zarywa się noce, drapią poranki i boli dzień. To książka, do której chce się wracać raz za razem, przesiąknąć każde słowo, każdą myśl, nauczyć jej się sercem na pamięć. To książka, która zachwyca pięknem słów, emocji, uczuć, ale i boli.
Myślę, że wciąż tam jestem. Tam- w świecie Lei. Dotykam białej okładki, jak drzwi, przez które zostałam wyrzucona po przeczytaniu. A może jest inaczej, może siedzę po drugiej stronie i drapię w nie od środka, od Lei, od lęków, od wzruszeń? Nie mogę chyba powrócić. "Play Listy (...)" wgryzły mi się w Duszę. Postrzępiły ją, przetarły, przeżarły. Przeczytałam i siedziałam, tkwiąc w zawieszeniu. Powrócę. Ale do List (po raz kolejny). Tym razem nie po cichu. Tym razem włączę też Play (koniecznie).
"I wiecznie się wzruszam i mięknę (...)
Powiedz mi, powiedz swoje lęki i fobie
Powiedz mi, powiedz"
~happysad "lęki i fobie"
___________________________________________
Jeśli okładka książki to drzwi do innego świata, to te drzwi były białe z metalową klamką. Były lekko uchylone, więc prześlizgnęłam się delikatnie do środka. Wnętrze od progu przyniosło mocny zapach...
"dusza- całokształt dyspozycji psychicznych, uczuciowych i intelektualnych człowieka składających się na jego osobowość; w religii i filozofii: niematerialny i nieśmiertelny pierwiastek w człowieku, ożywiający ciało i opuszczający je w chwili śmierci"
~ Słownik Języka Polskiego PWN (dwie pierwsze z podanych definicji)
___________________________________________
Jeśli dusza to coś materialnego, a książka jest historią w dużej mierze fikcyjną, to czy Dusza może stać się nagle rzeczywista i materialna, może mieć las, jezioro i mieszkańców? Opowieść "Kto zamieszkał w naszej Duszy?" pokazuje nam, że owszem. Całość okraszona jest ciekawą, przyjemną (mimo wszystko) historią, ukazującą świat, który kryje się w każdym z nas. Świat naszych emocji i zakłóceń z nimi związanych. Świat, nad którym kontrolę czasem przejmuje nieproszony gość... Ale od początku ;).
"Trzymanie wszystkiego w sobie sprawia, że to wszystko narasta, pęcznieje, aż pewnego dnia pęknie."
Pomysł na książkę zauroczył mnie od pierwszego przeczytania opisu i byłam jej ciekawa niemiłosiernie. Gdy do mnie dotarła, to tkwiłam akurat w innym fikcyjnym świecie, więc czas do czytania nowej pozycji trenował moją cierpliwość. A był to trener strasznie wymagający, bez chwili na przerwę, długa rozgrzewka, a potem jeszcze kilka serii rozdziałów.
Przez książkę X (kto śledzi moje opinie, ten zgadnie tytuł) przebrnęłam, ochłonęłam po niej chwilę i wzięłam mój nowy książkowy nabytek w ręce. Jeszcze raz spojrzałam na opis. Kiedy przeczytałam w nim, że to opowieść dla dzieci i dorosłych, to na myśl przyszedł mi od razu "Mały Książę", do którego też powróciłam jako dorosła czytelniczka. Nieświadomie zaczęłam porównywać te dwie książki, choć czułam też, że się nie da- te pozycje to dwie różne bajki, w przenośni i dosłownie. "Kto zamieszkał w naszej Duszy?" również jednak, nadaje się faktycznie i dla młodszego, i starszego czytelnika, gdyż napisana jest w miarę prostym, zrozumiałym językiem, ale niesie głębszy sens i przesłanie. Nawet napisałabym, że mimo tego prostego języka, jest lepszą propozycją dla osoby dorosłej, gdyż wtedy można dostrzec analogię zmyślonej historii do rzeczywistości, która w opisanym przykładzie (nie napiszę jakim, żeby nie spoilerować) bywa często podobna.
___________________________________________
"Samotność, to niepokojąca cisza, która wypełnia wszystko wokół. (...) To taki rodzaj ciszy, gdzie słyszysz tylko swój wewnętrzny krzyk."
Zachwycił mnie pomysł (tak, musiałam to napisać po raz drugi i tak- wiem, że się powtarzam). Już po przeczytaniu mogłam wciąż powiedzieć, że idea na tą książkę jest świetna. Znam temat niestety z autopsji i takie ujęcie tematu bardzo mi się spodobało. Doszukiwałam się w książce "znajomych elementów" i je znalazłam. Ta książka w pewien sposób przełamuje tabu (bo temat opisany w książce, myślę, to wciąż temat, o którym mówi się za mało). Autor we wstępnych słowach do czytelnika przyznaje, że to miała być z początku forma autoterapii i w takim wypadku mam nadzieję, że taka to forma pomogła ;).
___________________________________________
Minusy? Myślę, że gdyby świeciło tylko Słońce, to nikt nie mógł by docenić piękna nocy i na odwrót. Tak więc i w tym przypadku nie jest do końca różowo i są rzeczy, których można się przyczepić (nie złośliwie, ale oka też na to już przymknąć się nie da). Przeczytałam na stronie autora w jednym poście, że książka została wydana samodzielnie, bez profesjonalnej korekty i redakcji. To widać niestety drogi autorze ;). Sama nie jestem humanistką, staram się pisać poprawnie, ale jesteśmy wszyscy ludźmi i pomylić się zdarzy. Stąd właśnie potrzeba kolejnej, profesjonalnej pary oczu, które wyłapią wszelkie niedociągnięcia ;).
Mimo małej objętości książki zabrakło mi też podziału na rozdziały (piszę to z uśmiechem tutaj), gdyż zatrzymać się w czytaniu było ciężko ;). Pomysł wciąga. I czyta się przyjemnie. Mimo, że to opowieść bajkowa i trudno tu doszukiwać się wyszukanych metafor, czy cytatów z pięknym językiem i wyszukanym doborem słów.
___________________________________________
Za redakcję (czy raczej jej brak) ocena w dół (bo to jednak, mimo wszystko, wpływa też na odbiór). Tak to nie wykluczyłabym 7 ;).
"dusza- całokształt dyspozycji psychicznych, uczuciowych i intelektualnych człowieka składających się na jego osobowość; w religii i filozofii: niematerialny i nieśmiertelny pierwiastek w człowieku, ożywiający ciało i opuszczający je w chwili śmierci"
więcej Pokaż mimo to~ Słownik Języka Polskiego PWN (dwie pierwsze z podanych definicji)
___________________________________________
Jeśli...