-
ArtykułyPremiera „Tylko my dwoje”. Weź udział w konkursie i wygraj bilety do kina!LubimyCzytać2
-
ArtykułyKolejna powieść Remigiusza Mroza trafi na ekrany. Pora na „Langera”Konrad Wrzesiński2
-
ArtykułyDrapieżnicy z Wall Street. Premiera książki „Cienie przeszłości” Marka MarcinowskiegoBarbaraDorosz4
-
ArtykułyWeź udział w akcji recenzenckiej i wygraj książkę „Nie pytaj” Marii Biernackiej-DrabikLubimyCzytać3
Porównanie z Twoją biblioteczką
Wróć do biblioteczki użytkownika2020-01
2023-05
Okładka przedstawia kwiat i jego płatki, utrzymana w kolorystyce czerwieni, odcieniu nieco ciemniejszego, ale i jasnych - beżu, brązu. Satynowa w dotyku z wytłuszczonymi napisami. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich ujrzycie okładkę poprzedniego tomu "Bez przebaczenia", którą ja czytałam bardzo dawno temu, jeszcze w starym wydaniu, z inną okładką [RECENZJA TUTAJ], a na drugim kilka zdań o autorce. Stronice są kremowe, czcionka duża, nasze oczy się nie męczą. Literówek brak, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Mamy tutaj spojrzenie z kilku perspektyw, bowiem obserwujemy dokładnie nie jedną relację...
Moje kolejne spotkanie z autorką, które przebiegło... idealnie. Nie spodziewałam się, że pokocham tę historię całą sobą, ale w sumie, co się dziwić, jak pierwsza część czytana lata temu również mocno mnie zachwyciła... Miałam co prawda czytać coś innego, ale zupełnie zapomniałam, że kupiłam ją pod koniec zeszłego roku i kurczę, poczułam przyciąganie. To był dzień na tę właśnie książkę. I jak zaczęłam, tak odłożyłam ją dopiero, jak doczytałam do samego końca. Dilerka emocji, bo tak nazywają pisarkę, ma niebywale lekki i przystępny styl, który już od pierwszych zdań wciąga czytelników do swojego świata, do świata bohaterów i nie pozwala wyjść chociażby na moment. Sprawia, że żyjemy tym, co postacie i czujemy w stu procentach to, co oni. Jestem zachwycona, bo mimo iż przeczytałam ją szybko, to dostałam książkę tej mojej autorki, w której zaczytywałam się lata temu i przeżywałam tak bardzo. Musicie bowiem wiedzieć, że przy lekturach Agnieszki, po raz pierwszy zaczęłam czuć emocje bohaterów, przy jej pozycjach zaczęłam płakać, wzruszałam się... Darzę ją ogromnym sentymentem i to specjalnie dla niej, lata temu, pojechałam na swoje pierwsze targi książki do Krakowa, by móc zrobić sobie z nią zdjęcie i zdobyć podpis na książce. To były emocje! Do tej pory to pamiętam! I jak co roku, jestem wierna niczym pies i stoję w kolejkach, raz dłuższych, raz krótszych, ale jak tylko jestem na targach, to wizyta u Agi obowiązkowa.
ZDECYDOWANIE polecam sięgnąć po tę książkę jak i pierwszy tom, jeśli nie czytaliście jeszcze - na pewno będziecie zadowoleni z lekkiego i przyjemnego pióra, spodziewam się, że tak jak, będzie tak zafascynowani opowieścią, że z trudem będziecie się od niej odrywać...
Mamy tutaj wielu bohaterów, a część z nich, po tylu latach (dokładnie ośmiu!!!) pamiętam. Pamiętam Paulinę, pamiętam Piotra... nie tylko ich. Gdy tylko pojawiła się o nich wzmianka, w moim sercu coś zadrżało - jestem wzruszona... Fajnie było znów coś przeczytać, gdzie oni byli bohaterami. Pojawił się również wątek Kuby i Oli - super. Jednak najważniejsi tutaj byli - Jacek i Weronika...
Postacie z krwi i kości, którym niczego nie brakuje, może jedynie szczęścia... Obydwoje dźwigają ogromny bagaż emocjonalny, przeszłość iść po prostu rozgniata. Sprawia, że ciężej im się oddycha, że wszystko jest dla nich zdecydowanie trudniejsze... Było mi ich szkoda, ale przejęłam ich uczucia i wszystko to, co oni przeżywali, to i ja z nimi. I nie raz pojawiły się łzy w moich oczach, serce dosłownie pękało w pół. Brakowało mi tego. Takich postaci, którzy zrobią ze mnie miazgę. Nawet teraz, kilka dni po skończeniu lektury, gdy piszę recenzję, na samą myśl łzy pojawiają się w moich oczach. Po prostu bohaterowie to kolejny punkt, przez który MUSICIE sięgnąć po tę historię. Na pewno się nie zawiedziecie.
Trzeci, zarazem najważniejszy powód, dla którego warto zaznajomić się z recenzowaną dziś powieścią, to EMOCJE. Nie brakuje ich tutaj. Bohaterowie - każdy z nich - przeżywa swoje piekło. A my to piekło razem z nimi odczuwamy. Można odczuć tutaj całą paletę emocji, tych mocniejszych i tych lżejszych. Szczęśliwych chwil, smutnych, zatrważających... Tak bardzo za tym tęskniłam! Tęskniłam za wejściem do świata i problemów bohaterów w sto procent, by to, co mnie otacza uleciało i został świat wykreowany przez autora książki. Tłumiłam w sobie łzy, niekiedy spływały one po policzku. Przyśpieszone bicie serca, strach... To wszystko było żywe. A obrazy z przeszłości Jacka? Dosłownie mnie... powaliły na kolana. Tak mi było przykro, źle, smutno... Tak bardzo mu współczułam... Bo to, co przeżył było piekłem... Dlatego tak bardzo poczułam tę historię całą sobą...
Warto też sięgnąć po tę książkę ze względu na tematy, jakich podejmuje się pisarka. Nie tylko miłość, przyjaźń, relacje międzyludzkie. Mamy również traumę, PTSD czyli Zespół Stresu Pourazowego... To było nie lada wyzwanie, a poradziła sobie z nim świetnie. Bardzo dobrze poprowadzona historia, której niczego nie brakuje, dopracowana pod każdym szczegółem. Fajnie, że temat został zgłębiony, a nie potraktowany po macoszemu. "Bez pożegnania" ma wiele wartościowych fragmentów, o których warto pamiętać.
Na plus dodatkowo umieszczona PLAYLISTA, każdy rozdział miał swoją piosenkę. Nie wiem, jak Wy, ale ja podczas czytania książek Agi, włączam i zapętlam dopóki nie przejdę do następnego. Świetne kawałki, których słucham do dzisiaj i które kojarzą mi się z wydarzeniami z książki.
Reasumując uważam, że jest to książka, które spełniła moje wszelkie oczekiwania, jakie mam. Dostałam świetną akcję, dobrze przemyślaną fabułę, której nie brakuje nic. Bohaterów z krwi i kości i całą masę emocji, które odczuwałam. Jest to moim zdaniem jedna z najlepszych historii pisarki i tak się cieszę, że chociaż na chwilę mogłam wrócić do przepięknego Wrocławia... Tak spodobało mi się to miasto, że ciągle mogłabym tam jeździć i przebywać na łonie natury, połykać wzrokiem piękną infrastrukturę, budynki, te kolory... Dla mnie ideał. Bardzo polecam Wam tę pozycję! Bardzo, bardzo!
Okładka przedstawia kwiat i jego płatki, utrzymana w kolorystyce czerwieni, odcieniu nieco ciemniejszego, ale i jasnych - beżu, brązu. Satynowa w dotyku z wytłuszczonymi napisami. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich ujrzycie okładkę poprzedniego tomu "Bez przebaczenia", którą ja czytałam bardzo dawno temu,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-03
Zaczynając od okładki, muszę przyznać, że kolorystycznie jest zbliżona do poprzedniej powieści Adriany, "Zagubieni". Dominują ciemniejsze kolory. Widzimy twarz dziewczyny, która może być naszą Izabelą. Tym razem lektura będzie mieć skrzydełka, a ja z tego powodu jestem szczęśliwa. Uwielbiam, gdy powieści je mają, bo dzięki nim są odporniejsze na uszkodzenia mechaniczne i tak dalej. Na jednym z nich znajduje się kilka słów o autorce oraz jej zdjęcie, a na drugim polecajki. Ogromnie się cieszę i jestem dumna, że miałam przyjemność patronowania jej, bo to, co zawiera w środku jest naprawdę godne uwagi niejednego Czytelnika...
Jest to moje kolejne spotkanie z autorką. Cały czas bacznie obserwuje poczynania mojej koleżanki i za każdym razem jestem jeszcze bardziej zadowolona. Za każdym razem zaskakuje mnie jeszcze mocniej i nie mogę wyjść z podziwu, że spod jej pióra, wszystkie te historie wychodzą takie realne, takie prawdziwe, takie, w których czuć wszystko to, co przeżywają bohaterowie...
Warsztat, jakim posługuje się autorka jest naprawdę pełny, zbudowany. Czyta się lekko, przyjemnie, nie ma tutaj trudnych, elokwentnych wyrażeń, jednak z drugiej strony to, o czym pisze jest niezwykle smutne, przerażające chwilami, że tak może wyglądać nasze życie...
Czy to wystarczy, byście już mogli sięgnąć po jej nową powieść?
Bohaterowie są wykreowani na prawdziwych, doświadczonych przez życie ludzi. Dzięki temu, myśląc o nich, mnie przynajmniej nasuwało się kilka podobnych im ludzi z mojego życia. Nie czułam bariery, by odczytać ich emocje. Nie czułam sztuczności, nie są oni nijacy i bezosobowi. Mają swoje charaktery...
Izabela to dziewczyna, która doświadcza bólu po rozstaniu z ukochanym mężczyzną, którego stara się wyrzucić ze swojej głowy i serca. Jednak przychodzi jej to z niemałym trudem... Wyjeżdża do swojej pierwszej pracy, chcąc zapomnieć. Ale czy się jej uda? Czy zapomni o swoim przystojnym kochanku? Polubiłam ją i cieszę się, że mogłam poznać ją i... jej dobre serce, które wyłania się w relacjach z Adamem.
Cała recenzja na blogu :)
Zaczynając od okładki, muszę przyznać, że kolorystycznie jest zbliżona do poprzedniej powieści Adriany, "Zagubieni". Dominują ciemniejsze kolory. Widzimy twarz dziewczyny, która może być naszą Izabelą. Tym razem lektura będzie mieć skrzydełka, a ja z tego powodu jestem szczęśliwa. Uwielbiam, gdy powieści je mają, bo dzięki nim są odporniejsze na uszkodzenia mechaniczne i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Problematyką są w głównej mierze.. uczucia. Uczucia, ich chaos. Oraz trudne tematy, czyli alkohol i sytuacje, które doświadczają nam ekstremalnych doznań, które nie koniecznie są zawsze bezpieczne, a od tych dwóch czynników łatwo można się uzależnić. Ale nie zabraknie tutaj relacji damsko-damskich, rodzinnych, damsko-męskich. Powieść ukazuje życie młodych ludzi, jak wypełniają sobie czas i jak widać powiedzenie naszych rodziców, lub starszych osób, że "młode to problemów nie ma" niekoniecznie jest prawdą. Bo jak widać, każdy z nas bohaterów boryka się z jakimś innym problemem, bądź mroczną częścią samego siebie. Tym mnie uwiodła zdecydowanie pisarka. Uważam, że jest to seria godna uwagi większości osób.
Cała recenzja dostępna na: http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Problematyką są w głównej mierze.. uczucia. Uczucia, ich chaos. Oraz trudne tematy, czyli alkohol i sytuacje, które doświadczają nam ekstremalnych doznań, które nie koniecznie są zawsze bezpieczne, a od tych dwóch czynników łatwo można się uzależnić. Ale nie zabraknie tutaj relacji damsko-damskich, rodzinnych, damsko-męskich. Powieść ukazuje życie młodych ludzi, jak...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-10
est to moje pierwsze spotkanie z autorką, uważam, że bardzo udane. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, więc jakoś szczególnie się nie nastawiałam. Po prostu zaczęłam czytać i... przepadłam. Lekkie pióro, przystępne sprawia, że czyta się bardzo szybko. Nie wiadomo kiedy te strony ulatują, aż tu nagle doczytujemy do ostatniej kropki. Wiecie... Mam bardzo dużo przemyśleń, co do tej lektury... Bardzo... Takich książek powinno być o wiele więcej. Dużo się dzieje na świecie, wypadki, pożary (tak jak w tym przypadku). Ludzie tracą wszystko. Część siebie. Przestają widzieć sens w czymkolwiek, a już w szczególności w dalszym życiu. A ta książka pokazuje, że warto zawalczyć o siebie. Bo jeżeli przeżyliśmy, to nie przypadek. Mamy pewną misję do wykonania na tym świecie, że mamy po co i dla kogo żyć. Autorka zrobiła na mnie ogromne wrażenie tą historią. Należą się jej OGROMNE BRAWA.
Ava - główna bohaterka... Młoda dziewczyna, która przeżyła piekło. Można powiedzieć, że dosłownie. Uratowała się w pożarze, jednak nie wyszła z tego bez szwanku. Poparzona, zniekształcona... Nie mogła patrzeć na siebie w lustrze. Nie chciała wrócić do szkoły. Nie chciała nic... Jednak widząc usilne staranie ciotki i wujka, złamała się. Obiecała dwa tygodnie próby, które, gdybyście wiedzieli, były okropne. Samo jej nastawienie początkowo było hm... specyficzne. Jednak nie ma co się dziwić. Ja chyba nie byłabym w stanie na taki krok... W szkole poznaje Piper, dziewczynę również poszkodowaną, tym razem na wózku, była ofiarą wypadku samochodowego. Również z specyficznym charakterem, dlatego troszkę inaczej ich traktują. Ale z drugiej strony, poszkodowane przez los, NADAL są NASTOLATKAMI. Próbują żyć jak inni, co okazuje się nie takie proste, jakby się wydawało... Wiele upokarzających sytuacji, brzydkich słów, tak bardzo nieodpowiednio użytych... Ale wiadomo, tacy są ludzie. Nie myślą o innych, tylko o sobie. Podoba mi się kreacja tych bohaterów, dzięki nim, a raczej dzięki głównej bohaterce poczułam wiele.
Cała recenzja na blogu ;)
est to moje pierwsze spotkanie z autorką, uważam, że bardzo udane. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, więc jakoś szczególnie się nie nastawiałam. Po prostu zaczęłam czytać i... przepadłam. Lekkie pióro, przystępne sprawia, że czyta się bardzo szybko. Nie wiadomo kiedy te strony ulatują, aż tu nagle doczytujemy do ostatniej kropki. Wiecie... Mam bardzo dużo przemyśleń, co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Guillaume Musso – pisarz francuski, absolwent ekonomii, z zawodu nauczyciel. Jego powieści sprzedane w nakładzie 20 milionów egzemplarzy, przetłumaczone na 36 różnych języków - robią wrażenie. Dodatkowo jego niektóre powieści zostały zekranizowane. Czego chcieć więcej, prócz kolejnych fenomenalnych powieści? Więcej recenzji dostępnych w zakładce Recenzja A-Z.
Guillaume Musso - Będziesz tam?
Eliott Cooper jest darzony szacunkiem, dość znanym chirurgiem, który zmaga się z chorobą, której wie, że nie wygra. Nie, że ta bitwa jest już przez niego przegrana. Istnieje na świecie osoba, która daje mu radość w ostatnich chwilach życia, a jest to Angie jego córka. Jego największym marzeniem jest jeszcze raz, ostatni raz - spotkanie swojej kobiety - Ileny. Trzydzieści lat temu zrobił jeden zły krok, co spowodowało, że jego ukochana zmarła śmiercią tragiczną wykonując swoją pracę. Gdy Elliott otrzymuje dziesięć pigułek w prezencie, które umożliwiają mu cofnięcie się w czasie. Albo inaczej, wraca do przeszłości w swoim wieku, gdy ma lat sześćdziesiąt i spotyka samego siebie o połowę at młodszego. Czy dostanie tą szansę i spotka się z Ileną? Czy postara się zmienić bieg wydarzeń i uratować od śmierci ukochaną?
Zaczynając jak zwykle od okładki, bardzo mi się ona podoba. Widzimy kobietę, jej oczy - widać, że pomalowane tuszem do rzęs. Kwiat róży najprawdopodobniej trzymany w dłoniach zakrywa usta kobiety. Widzimy jej smutny wzrok i nie wiem jak Was, ale mnie częściowo oplotła melancholia. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ponieważ biorę na ślepo powieści Musso jakie tylko dostępne są w bibliotece i których nie czytałam. Urzekła mnie ta okładka i nic na to nie poradzę.
Z kolei jest to Wydawnictwo Albatros, które drukuje książki ze skrzydełkami, a tak piękna książka nie może się zniszczyć, a na pewno nie za szybko! Na jednym ze skrzydełek opis książki, a na drugiej notka biograficzna o autorze.
Na pięknych białych kartkach dużą, wyraźną czcionką bez żadnego błędu w druku czytamy powieść. Oczywiście odstępy między wierszami oraz marginesy - jak najbardziej pozytywnie - tak jak zawsze na szóstkę z plusem.
I zapewne każda kolejna recenzja książki Pana Musso zaczyna się bardzo podobnie - otóż mogłabym wzdychać i wzdychać w stronę autora. I już od razu przestroga dla tych, którzy jeszcze do tej pory nie sięgnęli po nic tego autora - że chyba "nakopię Wam do rozumu" Moi Drodzy, bo tak wspaniałych książek po prostu nie wolno omijać! Wspaniały kunszt pisarski, który widać już po kilku pierwszych zdaniach. Rewelacyjne pióro, które zaczarowuje nas od samego początku i trzyma w nastroju danym książki do samego końca, a nawet i dłużej. Czytając tę książkę w grudniu, do tej pory czuję ten uścisk nieznanego mi dotąd uczucia. Bo to nie jest do końca żal, współczucie, smutek czy rozczarowanie/ szok. To jakby wszystko w jedno połączyć i z tego wychodzić coś nie do opisania, co obejmuje całą mnie i sprawia, że odczuwam wszystko raz po raz, od nowa. Każda kolejna książka pisarza pochłania mnie i zachwyca coraz bardziej. Nie mogę wyjść z podziwu jak tak fantastyczne książki czasami są omijane przez Czytelników. Tak nie można! Przynajmniej jedna powinna należeć do kanonu lektur. Na przykład ta. Z motywem lekarza. Zamiast na przykład... Ludzi bezdomnych.
Oczywiście to tylko moja sugestia. :) Uważam, że styl pisarza, który porywa czytelnika jest jednym z kluczowych zalet tej powieści jak i wszystkich pozostałych, które istnieją na rynku polskim.
Postacie, a w sumie tutaj mamy ich całkiem niewiele. Możemy wymienić ich na palcach u jednej ręki: Elliott, Ilena, Matt, Angie... Są również tacy już mniej ważni, ale występują na naprawdę bardzo krótko, więc nawet nie warto o nich wspominać. Przynajmniej ja tak uważam - bo Ci wymienieni powyżej są ważniejsi. Zdecydowanie. Otóż zacznę może od końca?
Angie jest córką Elliotta. Na początku był zdołowany, zszokowany, może wszystko na raz, bo nie spodziewał się dziecka. Jedna noc, która sprawiła, że na świecie pojawiła się osoba, która była jego światłem życia. Polubiłam tę bohaterkę. Była nieco starsza, ale nie zbyt wiele. Uważam, że to bardzo pozytywna bohaterka i widząc ją w urywkach wspomnień z dzieciństwa musiała być słodką dziewczynką.
Z kolei Matt to przyjaciel Elliotta i Ileny. Jednak tę postać widzimy jakby w dwóch czasoprzestrzeniach. Jako trzydziestolatka, oraz jako sześćdziesięciolatka. Oczywiście mamy też tam rok różnicy, ale przeważają głównie te dwa momenty w teraźniejszości i przeszłości. Również spodobała mi się kreacja tego bohatera, wyróżniał się, a ja od początku poczułam, że coś w nim jest innego od pozostałych.
Ilena i Elliott, tyle się znali, ale przez wzgląd na własną pracę i wielką miłość nie tylko do siebie, ale również do zawodów, które wykonywali - nieświadomie się rozstali na zawsze. Uważam, że trochę powinni z tą praca zastopować i zastanowić się nad życiem wspólnym, a nie ciągłą pracą. Ale nie każdego można upominać i nie zawsze da się to wykonać.
Reasumując uważam, że bohaterowie tej powieści są świetnie skrojeni i rety, chcę więcej!
Ta pozycja Pana Musso jest dość specyficzna. Różni się od pozostałych tym, że może wprowadzać zamęt. I ja, jako wielka fanatyczka tegoż autora kilkukrotnie się gubiłam, ale co w tym dziwnego? Każdy ma do tego prawo. Dlatego już na wstępie chciałabym Was poinformować o przeskokach w czasie i dokładnie musicie czytać adnotacje nad rozdziałem by się nie pogubić. Patrzyć na lata, bohatera... Bo bez tego ani róż. Jak zwykle przed każdym rozdziałem pojawia się cytat kogoś sławnego, lub słynna sentencja, złota myśl. Uważam, że są to przydatne myśli, ponieważ często można ich używać w wypracowaniach, o ile spasuje Wam temat do tej właśnie sentencji.
Podoba mi się również to, że mimo przeskoków w czasie, czułam to, co czuli bohaterowie. Stawałam się zmaterializowana w ich świecie i doskonale rozumiałam ich czyny czy intencje. Momentami chciałam zmienić to, co nadciągało, chciałam znaleźć inne wyjście, może lepsze...? Ale nie da się znaleźć nagle w dwóch różnych miejscach, przecież to nie możliwe. Tym bardziej jedna osoba, w dwóch różnych wiekach, w sensie że jedna ma 30, a druga 60 lat i to ta sama osoba. A może jednak?
Mimo wszystko odczuwałam to, co bohaterowie, a to najważniejsze. I jak wspominałam gdzieś powyżej, nie mogę wyzbyć się tego dziwnego uczucia.
Tempo akcji jak zwykle zasługuje na uznanie, nie zatrzymuje się, non stop biegnie dalej, przed siebie. Uważam, że to również kolejna z zalet tej powieści, którą koniecznie musicie przeczytać, innej opcji nie ma. Magia słowa nie dopuszcza innej myśli niż takiej, że wszyscy, którzy przeczytali tę recenzję, muszę ją koniecznie przeczytać.
Reasumując, jest to wspaniała powieść, prawie arcydzieło, które powinno być nieco bardziej słynniejsze w polskiej blogosferze i nie tylko polskiej. Jest to wspaniała pozycja, która opisuje podróże w czasie, spotkania z samym sobą, prawdziwą miłość, a nawet kilka jej odcieni, nie tylko w stosunku kobieta-mężczyzna. Jest to historia o prawdziwej przyjaźni, tej jednej na całe życie.
Wielowątkowa, wspaniała pozycja, zasługująca na same najlepsze oceny. Książka widziana nie tylko z jednej perspektywy sprawia, że poznajemy kilka punktów widzenia na dany temat. To również jest zaletą lektury.
Każda z powieści Pana Musso zasługuje na uznania, bo ma w sobie coś z prawdziwego życia mimo iż zdarzenia w niej częściowo są nierealne. Sprawiają te sytuacje to, że człowiek chociaż na moment zatrzymuje się i myśli nad swoim życiem, postępowaniem. Uważam, że to udana kolejna magiczna historia, którą warto poznać. No chyba, że jest tutaj ktoś, kto czytał te pozycję? Czekam na Wasze zdanie na temat tej lektury, jestem ciekawa, co Was w niej urzekło, no chyba, że jeszcze nie mieliście okazji jej dorwać, a macie w planach? Piszcie śmiało!
Guillaume Musso – pisarz francuski, absolwent ekonomii, z zawodu nauczyciel. Jego powieści sprzedane w nakładzie 20 milionów egzemplarzy, przetłumaczone na 36 różnych języków - robią wrażenie. Dodatkowo jego niektóre powieści zostały zekranizowane. Czego chcieć więcej, prócz kolejnych fenomenalnych powieści? Więcej recenzji dostępnych w zakładce Recenzja A-Z.
Guillaume...
Dwoje młodych ludzi przez całkowity przypadek spotyka się na imprezie. Jednak mijają się bez słowa. Następnego dnia do pokoju dziewczyny w akademiku zjawia się on. Znów. Jest całkowicie zaskoczona, ale również mocno zdenerwowana. Poznajcie Grace, która bardzo się denerwuje i krępuje będąc sam na sam z jakimkolwiek chłopakiem. Zaczyna pleść trzy po trzy, bez sensu i nawet nie na temat. Logan zostaje obrzucony na samym wstępie wieloma informacjami, całkiem nieprzydatnymi. Pomylił budynki kampusu, ale za to poznał mega rozgadaną dziewczynę. Co z tego wyjdzie? Sprawdźcie sami. ;)
Zaczynając jak zwykle od okładki nie jest jakaś specyficznie piękna. Widzimy cześć twarzy chłopaka i dziewczyny. Ona uśmiechnięta z zamkniętymi oczami. Co może symbolizować tytuł? Może mieć wiele znaczeń, jednak tym razem przed lekturą się nad tym nie zastanawiałam, tylko wzięłam się za czytanie i wiecie co? Po raz pierwszy tego nie żałuję. Że nie analizowałam.
Chcę wspomnieć, że posiada ta książka skrzydełka, na których znajdziemy kilka bardzo zachęcających opinii. I w sumie czytałam je z pewną dozą sceptycyzmu, nie wierząc, że książka może okazać się tak rewelacyjna.
Wydanie jest również ładne - brak błędów, literówek, odstępy między wierszami oraz marginesy zostały zachowane, a czcionka jest dopasowana idealnie do wzroku czytelnika.
Jest to moje kolejne pierwsze spotkanie z autorką. Kolejne, bo w ostatnim czasie również podczytywałam nieznanych mi autorów powieści. Muszę przyznać, że Elle Kennedy mnie totalnie zaskoczyła. Nie zakładałam żadnej poprzeczki - bo powiedziałam sobie - zero oczekiwań. Z jednej strony był to dobry zabieg, bo książka dosłownie zbiła mnie z nóg. Z drugiej zaś strony jestem ciekawa, czy gdybym postawiła jej tę poprzeczkę troszkę wyżej niż zwykle, to czy by podołała? Okaże się to przy drugim podejściu, tym razem do Układu. Mam nadzieję, że po raz kolejny zostanę potraktowana tak jak tutaj. Styl pisarki ma w sobie wszystko, co potrzebuje by być ideałem, naprawdę. Powieść sprawiła, że po pierwszych kilku stronach byłam tak ciekawa dalszych losów bohaterów, że nie mogłam odłożyć jej na bok. Po prostu nie mogłam i czytałam, czytałam, czytałam, aż doczytałam ostatnią stronę. Pisarka ma w swoim stylu coś, co przyciąga, może swego rodzaju hipnotyzuje czytelnika i nie pozwala oderwać czytelnika od lektury, a to nie wszystko, co nam zaserwowała.
Może przejdę do emocji tym razem. Co się działo w tej książce! A może lepiej by zacząć wymieniać, co się tutaj NIE DZIAŁO. Co to były za emocje! Od tej wielkiej guli w gardle, w którym też momencie serce łamało się na kilka części. Prawie łzy smutku się pojawiły... Nie ogarniałam, że tak napiszę, co się ze mną dzieje. Nie spodziewałam się tego po tej książce, naprawdę. Tym bardziej, że po chwilach załamania i szoku nie myślałam nawet, że będę płakać, ale ze ŚMIECHU! Ta powieść jest tak naładowana emocjami, uczuciami, że nie da się czytać jej będąc twardym jak kamień. Nawet mój brat pytał czy się dobrze czuję i czemu płaczę i się śmieje jednocześnie... Tak, tylko ja tak potrafię. :D Uważam, że to jedna z najlepszych lektur 2016 roku, bo jeszcze wtedy w ostatnich dniach grudnia ją czytałam. Cieszę się, że Elle rozkochała mnie w swojej powieści i sprawiła, że poczułam tak szeroki wachlarz uczuć. To nie zdarza się za często, a jednak jej się to udało. I czemu nie chce część z Was ufać nowym autorom? Jak widać, że warto!
Z kolei główni bohaterowie są wielkim plusem tej pozycji. Zarówno Grace jak i Logan. Mają swoje charakterki, ciętych ripost, odzywek, sarkazmów nie brakuje i uwierzcie mi - na pewno spędzicie i kilka chwil walcząc ze łzami śmiechu. Tak bardzo się cieszę, że mogłam poznać tę uroczą dwójkę. Tak bardzo się od siebie różnią. Mówią, że przeciwieństwa się przyciągają, jednak nie zawsze się to ma dobrze w praktyce. Tym razem tak było. Przyciągali się jak magnes do siebie. To było piękne, ale zarazem zabójczo śmieszne i tragiczne. Ponieważ Logan jest takim dupkiem chwilami, że ja się dziwię, jak Grace mogła z nim wytrzymywać. Rozumiem, że są klamki i parapety, ale żeby być aż takim matołem, to ja naprawdę jestem w szoku. Studia jeszcze przede mną, na które i tak nie mam zamiaru iść, to ponoć wtedy są te najpiękniejsze lata życia. Imprezy i te sprawy... Nie wiem, czy faktycznie tak to się ma w rzeczywistości, jednak mimo wszystko to, co przedstawiła autorka w książce momentami zdawało mi się nie możliwe. Ale może ja jestem taka bardziej aspołeczna i otoczona książkami, że nie interesuje mnie życie moich kolegów z rocznika, czy tych starszych, którzy studiują. Jest mi dobrze tak jak mam teraz. Ale reasumując pokochałam Grace jak siostrę, a Logana jak brata i będzie mi ich bardzo brakować.
Jak wspominałam wcześniej sporo się działo w tej książce, bo między innymi o tym opowiadają te uczucia. Akcja gnała przed siebie, ciągle działo się coś nieoczekiwanego i przyznam szczerze, że momentami chciałam pozabijać bohaterów za to, co robią, mówią czy też planują/myślą. Akcja pędzi na łeb, na szyję i nie ma opcji takiej, by odłożyć książkę na dłuższy moment. Po prostu nie ma takiej opcji. Jest tak interesująca, że każdą jedną stronę połyka się i z wielkim zainteresowaniem, podnieceniem czeka się na dalszy ciąg tego, co nieuchronne przed nami. Jest to książka, która wywołała we mnie wszystko, co możliwe się dało i zaliczam ją do tych moich Perełek. Bo jeżeli potrafi wywołać we mnie głęboko usadzone uczucia, to jest warta uwagi każdego czytelnika, który jest w stanie się na nią pokusić. Od razu Wam powiem, że jeżeli po nią nie sięgnięcie, to będzie grzech i to wielki i nie wiem, czy któryś z czytelników, który to czytał Wam wybaczy. Musicie się wtedy bardzo żarliwie modlić...
Ale tak na serio, to jest to lektura na kilka godzin, która sprawi, że będziecie chcieli jeszcze więcej. Nie dość, że jest to historia studentów, to dodatkowo porusza wiele aspektów, które aż szerzą się w dzisiejszych czasach. Między innymi jak wygląda prawdziwa przyjaźń? Czy zależy ona od czasu, kiedy znamy tą drugą osobą, odkąd się z nią przyjaźnimy? Ja wiem, że z tego może być niezłe pole do dyskusji, bo nie zawsze to czas jest tym wyznacznikiem. Sama wiem to z autopsji i patrząc po moich znajomych ze szkoły. Z kolei chodzi mi o lekkie prowadzenie się w pewnym etapie naszego życia. Oczywiście nie każdy zbacza na złą drogę, ale dobrze wiemy, że część z młodzieży czy już nawet dorosłych ludzi napotyka coś, kogoś co wszystko zmienia. W końcu miłość, która może nie poradna, ale jednak kwitnie. Której się nie docenia, którą się traci jest później ciężko odzyskać. Nic nie jest proste i łatwe i nikt nie mówił, że będzie inaczej.
Reasumując, chcę Wam przekazać, że ta książka to coś więcej niż tylko zlepek liter. Owszem, może nie podejmuje nie wiadomo jak bardzo trudnych tematów, ale swoją niby lekką tematyką rozkochała mnie całkowicie. Sprawiła, że wszystkie emocje, które zazwyczaj przy powieściach siedzą głęboko ukryte nie pojawiają się ani na moment. Tym razem było inaczej i chcę Wam zagwarantować, że nie pożałujecie jeśli sięgniecie po nią. Na Lubimy czytać ma prawie osiem gwiazdek, a to bardzo dobra ocena - przynajmniej się się tak wydaje. Jak widzicie na zdjęciu u mnie przeskoczyła całkowicie skalę. ZDECYDOWANIE POLECAM!!!
Dwoje młodych ludzi przez całkowity przypadek spotyka się na imprezie. Jednak mijają się bez słowa. Następnego dnia do pokoju dziewczyny w akademiku zjawia się on. Znów. Jest całkowicie zaskoczona, ale również mocno zdenerwowana. Poznajcie Grace, która bardzo się denerwuje i krępuje będąc sam na sam z jakimkolwiek chłopakiem. Zaczyna pleść trzy po trzy, bez sensu i nawet...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
aczynając od okładki... No jestem zakochana. Ciesze się, że finalnie została ta jako właściwa okładka, bo nie wiedząc czemu podoba mi się bardzo, bardzo. Zdaje sobie sprawę z tego, że mój egzemplarz będzie się różnił od tych przeznaczonych do sprzedaży. ;) Ten, który ja mam jest przed ostateczną korektą, więc nie zdziwię się jeśli będzie mieć jeszcze skrzydełka no i oczywiście listę patronów medialnych. Już żałuję, że nie należę do tego grona. W moim egzemplarzu strony są białe, czcionka jest dość duża ułatwiająca szybsze czytanie, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Było kilka błędów, ale wiadomo - jest to egzemplarz przed ostateczną korektą. ;) Już nie mogę doczekać się finalnej wersji... 💗
Przechodząc do autorki, Augusty Docher... Cóż mam napisać? Jest jedną z tych moich najulubieńszych polskich autorek! Uwielbiam jej pióro, które mnie za każdym razem potrafi oczarować. Już po samym stylu, jakim posługuje się autorka widać, że jest lekkie, przyjemne, ale i doświadczone. Pani Augusta wie, kiedy należy nami wstrząsnąć, wie, kiedy nas zaskoczyć i wie, kiedy zagrać na naszych uczuciach na tyle, by nie móc się otrząsnąć. Z każdym kolejnym spotkaniem z piórem Docher dochodzę do wniosku, że jest jeszcze lepiej, że jestem jeszcze bardziej zachwycona tym, co dostaje. Czy kiedyś przestanie mnie zaskakiwać? To się okaże. Niemniej jednak gwarantuje Wam, że gdy tylko zaczniecie pochłaniać pierwsze strony tej powieści - ciężko będzie się Wam oderwać. Ja czytałam jak zaczarowana, pod magicznym wpływem Pani Augusty. Nie miałam jakichkolwiek blokad podczas czytania, wręcz przeciwnie. Chwilami mój wzrok się gubił, nie nadążał bo już chciałam przewrócić stronę na następną, by dowiedzieć się, co takiego dalej czeka bohaterów. Dla mnie jest to genialnie napisana powieść, jestem pewna, że będzie cieszyć się dużym rozgłosem i będzie często czytana przez Was. :)
Niespodzianki - to element podstawowy w tej powieści. Chwila nieuwagi i już spada na nas i na bohaterów coś jak grom z jasnego nieba i nie jesteśmy w stanie dobrze się podnieść po jednym upadku, a los ponownie rzuca nam kłodę. Czytając te lekturę siedziałam na zewnątrz, na drewnianej, rozlatującej się już ze starości ławce, ale jednak - odczuwałam, jakby to i ja się zapadała i w sumie niewiele mi brakło bym tak jak bohaterowie upadła i nie mogła się podnieść. Chwilami aż mnie paraliżowało ze zdziwienia to, co uknuła pisarka. W głowie mi się to nie mieściło! Ale co za tym idzie... Były EMOCJE. Czyli element, bez którego ta powieść byłaby kolejną, zwykłą historią. Autorka przelała na papier mnóstwo emocji, odczuć - które i my czujemy na własnej skórze. Niejednokrotnie nie mogłam wyjść ze zdziwienia. Gdzieś tam pod koniec powieści szczęka mi opadła i musiałam ją zbierać, to i tak duże, że żadna mucha i inne stworzenie nie wpadło mi do buzi, gdy miałam ją otwartą. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak mogłam się nie zorientować? Jak ona to zrobiła? Jedno wielkie NIEDOWIERZANIE. Ale czułam smutek, czułam głęboką gorycz, ale i radość, kiełkującą przyjaźń czy miłość. To była piękna przygoda z emocjami, jakie nie każdy autor potrafi przekazać nam, czytelnikom poprzez swoich bohaterów. Dlatego jak dla mnie jest to książka rewelacyjna!
Cala recenzja na blogu ;)
aczynając od okładki... No jestem zakochana. Ciesze się, że finalnie została ta jako właściwa okładka, bo nie wiedząc czemu podoba mi się bardzo, bardzo. Zdaje sobie sprawę z tego, że mój egzemplarz będzie się różnił od tych przeznaczonych do sprzedaży. ;) Ten, który ja mam jest przed ostateczną korektą, więc nie zdziwię się jeśli będzie mieć jeszcze skrzydełka no i...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Zamordowano Jacksona Paige'a. Jednak na miejscu zbrodni znalazła się również morderczyni, która wykrzyczała, że to ona zabiła znanego celebrytę, szanowanego przez całe społeczeństwo. Jak się okazało, morderczynią jest szesnastoletnia Martha Honeydew. Trafiła do celi śmierci. Cel jest siedem, każda na jeden dzień do dnia domniemanej egzekucji. Nie ma sędziów. Jest za to program telewizyjny Sprawiedliwością Jest Śmierć, w którym ludzie oglądając go, mogą głosować za tym, by Martha żyła bądź miała umrzeć. Wszystko zależy od publiczności. Jest to dość nietypowa, a zarazem głośna sprawa, ponieważ bohaterka jest pierwszą, niepełnoletnią bohaterką, która ma zginąć w celi śmierci. Jakie okażą się wyniki egzekucji? Jak będzie wyglądał ostatni tydzień Marthy w celach śmierci?
Jak pisałam na wstępie, okładka zwróciła moją uwagę. Jest dość specyficzna, a poza tym zawiera w sobie moje ulubione kolory - niebieski, czarny, biały. Wyraziste oko w samym centrum ma swoje odniesienie do książki, a dokładniej do programu Sprawiedliwością Jest Śmierć. Dostałam egzemplarz przed korektą, więc jest on bez skrzydełek. Ale po moim delikatnym obchodzeniu się z nią, zabieraniu jej ze sobą do szkolnego plecaka - nie zniszczyła się, co oznacza, że i bez skrzydełek okładka może być trwała. Co do samego wydania jestem zadowolona, bowiem nie natknęłam się na żadnego rodzaju błędy (literówki, czy w druku). Czcionka jest duża, ułatwiająca czytanie, a odstępy między wierszami i marginesy zostały zachowane.
Przechodząc do autorki... Nie spodziewałam się, że ta książka aż tak przypadnie mi do gustu. Lubię niecodzienne historie, coś nowego, gdzie nie można tego nigdzie znaleźć. Ale czegoś takiego? Nie spodziewałabym się. Musze przyznać, że Kerry Drewery zrobiła coś niemal niemożliwego. Swą powieścią na tyle mnie zaciekawiła, że pochłaniałam ją w naprawdę szybkim czasie. Plastyczny język sprawił, że wszystko widziałam dokładnie po zamknięciu oczu. Autorka trafiła w dziesiątkę, bo tak niecodzienna fabuła ma bardzo dużą szansę, by stać się naprawdę hitem, bestsellerem na długi czas. Nie miałam żadnych problemów podczas lektury, a więc jest to duży plus dla autorki. Jak zaczęłam czytać, nie mogłam skończyć. Nie wiem, jak pisarka wpadła na tak świetny pomysł na fabułę, ale muszę przyznać, że naprawdę jej się to udało. Pisarka wie, jak zaskoczyć czytelników i nie od razu mówi nam prawdę. Nie mówi nam wszystkiego. Co jakiś czas obdarza nas nowymi informacjami, skutecznie trzymając nas w napięciu, bo wiemy, co czeka Marthę, ale wiemy również, że coś jest nie tak. Jestem jak najbardziej zadowolona z tej lektury, a pióro pisarki jest sporym atutem tej lektury.
Z kolei bohaterowie to kolejny wielki plus. Nie są oni płacy, papierowi i tacy nijacy. Martha, nasza główna bohaterka wyróżnia się z tłumu mimo, iż nie powinna. Pochodzi z biednej rodziny, ojca nie poznała, a matka została zabita. Jednak gdy dokonuje morderstwa na znanej osobie i trafia do Celi, wzbudza tym wielkie zainteresowanie swoją osobą. Wszyscy uważają ją za winną, a program? Program jest tylko siłą napędową, by móc głosować na nią, by umarła siódmego dnia od pojmania. Sporo myśli poznajemy naszej postaci, ponieważ jest ona narratorką powieści, ale nie jedyną. Poznamy również osoby z przeszłości, wydarzenia te dobre i te mniej, jednak oczywiście w odstępach czasowych i w maleńkich dawkach. Martha jest specyficzną szesnastolatką, którą... polubiłam, To, co przeżyła i to, co nią kierowało uważam za normalne i cóż - będzie mi jej brakować, bardzo. Kolejnym bohaterem, a raczej bohaterką jest Eve. Eve to doradca, coś jak adwokat Marthy. To kobieta, która ma więcej wspólnego z celami śmierci, niż moglibyście się spodziewać. Każdy ma mroczne sekrety, ale takiej sprawy, nie spodziewalibyście się, po Pani doradcy z urzędu. Jest bardzo miłą, sympatyczna kobietą, która również jest narratorem w tej powieści i odgrywa sporą rolę w tym wszystkim. Ją też bardzo polubiłam, za jej upór, dążenie do celu, nie poddanie się, gdy było to już niemal tak blisko. Jak widzicie postacie szokują, ale to tylko sprawia, że powieść jest jeszcze bardziej interesująca, co jest dużym plusem książki. Zdecydowanie polecam po raz kolejny już. :]
Fabuła, akcja. To chyba trochę nudne, nie uważacie? Same plusy, żadnych minusów... Tak, bo ta powieść jest idealna, niczego w niej nie brakuje. No może jedynie zakończenie, o którym nieco później. Fabuła jak już wspominałam, jest na tyle oryginalna, że drugiej takiej nie sposób znaleźć. Ponadto mogę Wam zagwarantować, że książka zaczaruje Was od pierwszej strony, tak jak i mnie. Przez swoją odmienność na pewno mocno zaznaczy się w świecie książek i mam nadzieję w Waszym, czytelników. Ciągle w większości książek motywy się powtarzają, tutaj tak nie jest. Nie znajdziecie nic podobnego w innych lekturach, bynajmniej ja się nie doszukałam. Akcja w tej historii również jest bardzo dynamiczna. Przecież to tylko siedem dni, tydzień, to tylko 168 godzin. A akcja w tak krótkim czasie mknie jak szalona, bo przecież każda godzina dnia jest na wagę złota. Publiczność ciągle głosuje, nie ma czasu na myślenie. Wystarczy zdecydować, czy Martha powinna umrzeć, czy też nie i wysyłać smsy z odpowiednią treścią cały czas. Należy to wykonywać niczym robot. Jestem przekonana, że podczas lektury nie będziecie się nudzić.
Czytając tę lekturę, obawiałam się wielu rzeczy. Że coś w trakcie pójdzie nie tak, że coś jednak autorka może popsuć i zniszczy tym samym moją ocenę... Jednak nie. Historia ta jest idealna, bezbłędna. Niczego w niej nie brakuje, prócz porządnego zakończenia. Otóż jest ono otwarte i kurczę, chcę kontynuacji teraz, zaraz. Tak nie mogło się to skończyć! Podobne odczucia miałam podczas czytania książki Victorii Scott - Kamień i sól. Otwarte zakończenia nieco mnie denerwują, bo gdy chcę poznać koniec - albo muszę czekać bardzo długo na kontynuację, albo w ogóle go nie dostanę. Mam nadzieję, że Cela 7 doczeka się kontynuacji w miarę szybko, liczę na to.
Wiele emocji od złości po te przyjemniejsze emocje wspominane przez główną bohaterkę sprawiają, że książka nie jest pozbawiona emocji. Wręcz przeciwnie. Czytelnik wręcz nie może doczekać się tego, co jest na kolejnej stronie. Czytając rozdział po rozdziale, przechodząc z jednej celi do drugiej, odczuwa napięcie, które rośnie - gdy zbliżamy się do końca. Czeka na Was wiele elementów zaskoczenia, które sprawią, że albo odetchniecie z ulga, albo jeszcze bardziej dotknie Was zdenerwowanie i napięcie. A uczucia podczas lektury są najważniejsze, prawda?
Reasumując, chciałam Wam po stokroć polecić tę powieść, ponieważ ma w sobie coś, czego często innym książkom brakuje. Jest na tyle ORYGINALNA, że nie znajdziecie żadnej podobnej do niej. Bohaterowie są realistyczni, jakby żywcem wyciągnięci z naszego życia i przeniesieni do świata wykreowanego przez Kerry Drewery. Uważam, że jest napisana dość prostym językiem, ale niesamowicie wciągającym, pozwalając nam jednocześnie na totalne wpadnięcie w sidła Celi 7 i spędzenia kilku bardzo przyjemnych (lub nie) chwil, towarzysząc głównej bohaterce i pozostałym postaciom, które odgrywają w powieści ważną rolę. Jestem zaskoczona, ale i zadowolona z tego, co dostałam. Pragnę więcej tak oryginalnych książek!
Zamordowano Jacksona Paige'a. Jednak na miejscu zbrodni znalazła się również morderczyni, która wykrzyczała, że to ona zabiła znanego celebrytę, szanowanego przez całe społeczeństwo. Jak się okazało, morderczynią jest szesnastoletnia Martha Honeydew. Trafiła do celi śmierci. Cel jest siedem, każda na jeden dzień do dnia domniemanej egzekucji. Nie ma sędziów. Jest za to...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
- O czym jest powieść? Strikte detektywistyczna, kryminał, podchody. Autor pozwolił nam wejść do Nowego Jorku, spostrzec tą samą ławkę, na której leżeli bohaterowie. Chociaż akcja nie trwa zbyt długo, to i tak ta zabawa w ucieczkę, oraz mówiąc kolokwialnie rozkminiając co się stało, i jak znaleźli się razem w parku przypięci do kajdanek jest genialnym pomysłem na książkę. A jeszcze dodatkowo nic nie pamiętają.. Ale czy na pewno?
- Książka o akceptacji siebie, przeszłości, bólu, o którym tak bardzo chcielibyśmy zapomnieć. O walce z samym sobą, trudnych wyborach, nawet takich, które decydują o naszym życiu.
- O spontanicznych decyzjach, o ich konsekwencjach, które różnie mogą wpłynąć na to, co ich czeka.
- O tym i wielu, wielu innych wartościach, aspektach jest Central Park. Wydaje mi się, że jest to jeden z najlepszych kryminałów, jakie miałam okazję przeczytać w swoim dotychczasowym życiu. Autor przekonał mnie, że warto było tyle czekać, by w końcu poznać TAKĄ Perełkę.
http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
- O czym jest powieść? Strikte detektywistyczna, kryminał, podchody. Autor pozwolił nam wejść do Nowego Jorku, spostrzec tą samą ławkę, na której leżeli bohaterowie. Chociaż akcja nie trwa zbyt długo, to i tak ta zabawa w ucieczkę, oraz mówiąc kolokwialnie rozkminiając co się stało, i jak znaleźli się razem w parku przypięci do kajdanek jest genialnym pomysłem na książkę....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Książka podzielona jest na rozdziały, czyli poszczególne etapy życia naszej Joanny. Przy każdym rozdziale znajduje się cytat, sentencja np. Jana Twardowskiego i wielu innych. Rozdział zawiera również podrozdziały, które zatytułowane są miejscami związanymi z życiem bohaterki, a zarazem autorki. I nie tylko miejscami. Mamy białe strony, czarną wyraźną czcionkę. Odstępy między wierszami są zachowane, tak jak i marginesy. Wznowienie posiada dużą, czytelną czcionkę, kremowe kartki, a co najważniejsze nie posiada literówek. Atutem tej książki są zdjęcia na końcu powieści, nawet te świeże, bo ze Światowych Dni Młodzieży, z Krakowa. To, co autorka zafundowała mi swoją prawdziwą historią, przerosło moje oczekiwania. Zabierając się za lekturę nie spodziewałam się, że ta opowieść dotknie mnie aż TAK BARDZO. Jest to historia prawdziwa, bez żadnych kłamstw i fikcji. Gdy zaczęłam pochłaniać kolejne strony, moje policzki robiły się różowe, a mnie ta ciekawość kierowała na kolejną stronę. Takim sposobem, jak zaczęłam tę lekturę, to nie mogłam się powstrzymać i czytałam dalej. Skutek był taki, że brat dostał kolację godzinę później niż zwykle. W pewnym momencie byłam tak wzruszona, że czułam napływające do oczu łzy. Czułam, że ta opowieść trwale zapisze się w mojej głowie na bardzo długi czas. Chwilami aż zazdrościłam pisarce TAKIEJ miłości. Pełnej oddania, odwagi, przyjaźni i ogólnie samego Seja, który jest specyficznym człowiekiem. Bo przecież kto w naszych czasach, a raczej jaki mężczyzna pisze do swojej ukochanej listy? Listy papierowe? Bo ja to takich nie znam. A przydali by się tacy, oj przydali... :)
Historia opowiada jak już zdążyliście się domyśleć o tym, co przeżyła sama autorka - autobiografia. Historia dwójki młodych ludzi, którzy walczyli o swą miłość razem z wojną. Ojciec Leon miał rację. Nie da się spojrzeć na tę książkę oczami recenzenta. Tylko oczami zakochanej kobiety czy zwykłego człowieka. Nadzieja, rozłąka, wojna to o tym poczytacie wraz z odwagą na czele w tej lekturze.
Gorąco Was zapraszam do poznania tej historii, która warta jest uwagi każdego z czytelników. Myślę, że na dłuższy czas utkwi Wam w pamięci, a Wy nie będziecie rozczarowani.
Ja zdecydowanie polecam każdemu. Jedna z niewielu wspaniałych PEREŁEK.
Książka podzielona jest na rozdziały, czyli poszczególne etapy życia naszej Joanny. Przy każdym rozdziale znajduje się cytat, sentencja np. Jana Twardowskiego i wielu innych. Rozdział zawiera również podrozdziały, które zatytułowane są miejscami związanymi z życiem bohaterki, a zarazem autorki. I nie tylko miejscami. Mamy białe strony, czarną wyraźną czcionkę. Odstępy...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Historia rodziny, która stara się przetrwać we współczesnej Syrii ogarniętej wojną domową, opowiedziana oczami czternastoletniego Adama, chłopca o niezwykłym umyśle, który przejawia symptomy zespołu Aspergera i synestezji. Pozwala mu to na przekazanie szczerej i bezpośredniej relacji z tego, jak otaczający go świat rozpada się na jego oczach. - opis książki pochodzi ze strony empik.com
Zaczynając od okładki - tym razem wzbudziła we mnie ona spore zainteresowanie. Burza kolorów, jakieś ruiny i chłopiec. Wszystko komponuje się z tytułem, ale jak tak naprawdę odniesie się to do całości? Tego byłam bardzo ciekawa. Byłam zaintrygowana tym, jakie znaczenie mają dla głównego bohatera te wszystkie kolory. Wiedziałam, że nie będzie to zwyczajna lektura, podświadomie czułam, że to będzie coś trudnego, ciężkiego, ale i niezwykle zapadającego w pamięć.
Okładka posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę. Na jednym z nich przeczytamy słów kilka o autorce, a na drugim trzy opinie, które tylko troszeczkę przybliżą nam fenomen tej powieści. Czcionka jest duża, dojrzałam tylko jeden błąd w druku, ale tylko jeden więc przymykam na niego oko. Odstępy między wierszami oraz marginesy zostały zachowane. Książka podzielona na rozdziały, a te rozdziały dodatkowo posiadają po jednym kolorze...
Historia rodziny, która stara się przetrwać we współczesnej Syrii ogarniętej wojną domową, opowiedziana oczami czternastoletniego Adama, chłopca o niezwykłym umyśle, który przejawia symptomy zespołu Aspergera i synestezji. Pozwala mu to na przekazanie szczerej i bezpośredniej relacji z tego, jak otaczający go świat rozpada się na jego oczach. - opis książki pochodzi ze...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2022-01
Miałam przyjemność objąć swoim patronatem medialnym kolejną książkę Adriany i czuje się niesamowicie wyróżniona i dumna. Jestem też szczęśliwa, bo trafiła mi się istna perełka... Dlatego Ado, jeszcze raz dziękuję ci bardzo za zaufanie, za powierzenie mi swojego kolejnego dziecka. Wiedz, że trzymam nieustannie za Ciebie kciuki i wierzę, że ta historia podbije serce niejednego czytelnika...
Moje kolejne spotkanie z piórem Adriany - mogłabym powiedzieć, że znam jej pióro doskonale, jednak nie byłoby to prawdą. Z każdą kolejną napisaną powieścią, jej warsztat jest jeszcze lepszy i po raz kolejny potrafi mnie zaskoczyć. Tym razem ujęła mnie szczegółowością tak trudnego zresztą czasu trwania akcji, na jaki się pokusiła. Zrobiła ogromny research, co wymagało wiele czasu, skupienia i wytrwałości. Bowiem nie tak łatwo jest znaleźć informacje na temat życia, jakie kiedyś toczyli ludzie... Druga wojna światowa jest naprawdę trudnym tematem do ogarnięcia i cieszę się, bo podołała swojemu zadaniu. Postawiła sama sobie poprzeczkę bardzo wysoko, a ja wierzyłam, że się uda. Nie sądziłam jednak, że aż tak przeżyję tę powieść... Czyta się szybko, ze względu na to, że akcja jest tak interesująca i ciekawa, że wciągnęłam się od razu do świata bohaterów i nie potrafiłam oderwać. Adriana ma już tak wyczute pióro, że potrafi nim czarować. Tak było również w tym przypadku. Niemal od razu weszłam do świata bohaterów i... przejęłam ich emocje. A to było już bardzo niebezpieczne... Dlaczego?
A temu niebezpieczne, gdyż każdą emocję, jaką czuli nasi bohaterowie, odczuwałam i ja. Czułam chwile radości, czułam również chwile bezbrzeżnego smutku, okrucieństwa. Rozgoryczenie na zmianę z żalem i goryczą dławiło mnie. Moje serce w niektórych scenach po prostu pękało. A to, co miało miejsce... Mianowicie sama wojna... Naprawdę cierpiałam z tymi bohaterami. Szczerze im współczułam, chciałam dla nich jak najlepiej, jednak takich momentów nikt nie chciałby przeżyć, a tutejsi bohaterowie musieli się z tym zmierzyć. I niestety ten czas ich zaznaczył, nazbyt wyraźnie...
Właśnie dlatego to bardzo niebezpieczna dla nas, bo możecie przejąć wiele smutnych chwil i czuć się przytłoczonymi. Ja, momentami musiałam wziąć kilka głębokich wdechów żeby to jakoś ogarnąć, przebrnąć, chociaż trochę zrozumieć. Jednak to wszystko bolało, przytłaczało i powodowało wzruszenie, dziwne uciskanie w klatce piersiowej, a dławienie w gardle ze strachu, smutku wciąż starałam się przełknąć...
Mamy tutaj wielu bohaterów, ale wszystko tak naprawdę zaczyna się od Anny i jej ojca, Petera. Umiera najbliższa im osoba - żona i matka, a oni się przenoszą, ze względu na zmianę stanowiska pracy mężczyzny. Przyjeżdżają do obcego miejsca, gdzie nikogo nie znają i muszą nauczyć się żyć od nowa, z nowymi zadaniami i rolami... Od razu oboje przypadli mi do gustu, przez całą powieść trzymałam za nich mocno kciuki, by los był dla nich łaskawy, jednak nie zawsze tak było...
Mamy również Karla - szczerego chłopaka, pracowitego, który dałby wiele za najbliższych. Jest jeszcze Debora - z pochodzenia żydówka, która pragnie normalnego życia, pragnie szczęścia, miłości, rodziny... Dla nich jak i pozostałych bohaterów tej książki przewidziany jest los, którego niekoniecznie byśmy się spodziewali... Nie życzylibyśmy im tego... Jednak wspierają się jak tylko mogą i pomagają sobie nawzajem póki jest taka możliwość. Czy miałam ulubionego bohatera? Ciężko stwierdzić, bo wielu z nich tutaj występujących polubiłam i było mi ogromnie przykro czytając o licznych tragediach, jakie ich napotykały... Ta książka jest tak naładowana przykrymi momentami, bo zresztą sama wojna nie była miłym doświadczeniem...
Cały czas od momentu jej skończenia myślę o niej, przeżywam. Przeżywam to jeszcze raz, to, co czuli bohaterowie, jakie okrucieństwa spadały na nich tak niespodziewanie. Przyszło im żyć w czasach, o których każdy chciałby zapomnieć... I uwierzcie mi, że mimo tak wielu przykrych wydarzeń, książka niezwykle absorbuje czytelnika i nie pozwala o sobie zapomnieć. Jest zdecydowanie inną w dorobku autorki, bowiem jest ona oparta na historycznych wydarzeniach, ale nie jest to strikte powieść historyczna. Mamy tutaj elementy powieści obyczajowej, nawet lekko romansu. Czas akcji zaczyna się niewiele przed wybuchem pierwszej wojny światowej, więc sam fakt powinien utwierdzić Was w przekonaniu, że jeśli macie gorsze chwile w życiu - poczekajcie z jej lekturą. Żeby Was po prostu jeszcze mocniej nie dobiła... Nie znajdziecie tu wielu scen przepełnionych szczęściem, radością, a wręcz przeciwnie - bólem i niezrozumieniem...
Reasumując uważam, że jest to książka zdecydowanie warta uwagi. Powraca do przykrych wydarzeń, jakie miały miejsce nie aż tak bardzo dawno temu. Pokazuje nam, jak kiedyś wyglądało życie ludzi, jak musieli sobie radzić i jak ważne było utrzymywanie dobrych stosunków. Każda stronica tej powieści jest wyjątkowa i wzbudza wiele emocji, ale również pokazuje nam między wersami, co było i jest tak naprawdę najważniejsze w życiu. Zdecydowanie mocno Wam polecam i uważam, że jest jedną z najlepszych, jakie dotąd czytałam, a i również jest jedną z najlepszych z dorobku autorki. Wyjątkowa, utrzymana w zdecydowanie innym tonie niż pozostałe lektury Adriany Rak. Poruszająca do głębi, gdzie wszystkie czułe struny są dotknięte i pozostawia w głowie ogromny smutek. POLECAM CAŁYM SERCEM!
Miałam przyjemność objąć swoim patronatem medialnym kolejną książkę Adriany i czuje się niesamowicie wyróżniona i dumna. Jestem też szczęśliwa, bo trafiła mi się istna perełka... Dlatego Ado, jeszcze raz dziękuję ci bardzo za zaufanie, za powierzenie mi swojego kolejnego dziecka. Wiedz, że trzymam nieustannie za Ciebie kciuki i wierzę, że ta historia podbije serce...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Czytając tą powieść nie spodziewajcie się czegoś nierealnego. Wszystkie jest tak rzeczywiste, namacalne, że mogłoby wydarzyć się nawet nam. A główny bohater - chyba każda z nas chciałaby, by jej partner lub przyszły chłopak był taki jak on, no dobrze, większość z nas. Dużo w niej manipulacji, pokazuje, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje, ale pokazuje również to, że miłość potrafi być toksyczna. Autorka stworzyła powieść, która jest istną karuzelą emocji! Zawsze, bez przerwy coś się dzieje.
Reasumując polecam wszystkim tą powieść. Oczywiście z uwagą, że może nie spodobać się młodszym czytelnikom [wulgaryzmy i sceny erotyczne]. Powieść przesycona uczuciami, rzeczywistością, mocno skomplikowana, która sprawi, że będziecie chcieli więcej i więcej. A nie zapominajcie, że są tylko dwie części, więc połowa już za mną. Mam nadzieję, że drugi tom będzie równie porywający. Nie dostrzegłam żadnych wad, same zalety! POLECAM Z CZYSTYM SUMIENIEM, [no dobra, może kilka grzeszków bohaterów się poczytało, ale cichutko ;)] ewidentnie moja PEREŁKA♥, więc jeśli chcecie zrobić mi prezent urodziny, kupcie mi tą serie! :D Już tak niewiele do początku maja zostało. :)
Cała recenzja dostępna na: http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/
Czytając tą powieść nie spodziewajcie się czegoś nierealnego. Wszystkie jest tak rzeczywiste, namacalne, że mogłoby wydarzyć się nawet nam. A główny bohater - chyba każda z nas chciałaby, by jej partner lub przyszły chłopak był taki jak on, no dobrze, większość z nas. Dużo w niej manipulacji, pokazuje, że miłość od pierwszego wejrzenia istnieje, ale pokazuje również to, że...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Uwierzcie mi, że bardzo się powstrzymuję, by nie móc pisać o wszystkim na raz. Nie chcę by się zatracił ten mój szablon, którego używam niemal do każdej recenzji. Mam tyle do powiedzenia na temat tej książki, że aż zaraz moje palce nie będą nadążać za myślami. :D
Przechodząc na sam początek do okładki, chyba nie muszę mówić, że jest piękna? Liam mnie powalił i zakochałam się w nim jak 100% pozostałych blogerem, które recenzowały tę powieść. Tak mi się przynajmniej wydaje. ♥ Będzie tutaj ogromnie dużo serduszek, więc uzbrójcie się w anielską dla mnie cierpliwość. :D No to widzimy dwoje ludzi, kobietę i mężczyznę. Całość jest jakby podzielona na ciemno i jasne barwy, co skomponowane przez grafika wygląda rewelacyjnie, podobnie jak i grzbiet. Posiada skrzydełka, które dają dodatkową ochronę powieści. Na jednym z nich przeczytamy kilka słów o autorce, a na drugim kilka zdań/opinii o Consolation.
Pani Corinne Michaels... Jesteś wielka! Już po kilku pierwszych zdaniach dosłownie przepadłam! Nie wiem, jak to możliwe, że ukradłaś mi moje serce, dosłownie wyrwałaś mi je już na samym początku. Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką, ale wypadło rewelacyjnie. Corinne ma w swoim piórze niebywałą lekkość. Potrafi przez napisane zdania przekazać nam ogrom emocji. Od razu czujemy klimat powieści, co jest kolejnym plusem dla jej stylu. Nie wiedziałam do końca czego mogę się spodziewać po tej lekturze, ale moje obawy były całkowicie niepotrzebne. Jestem przekonana, że pisarka zaskoczy Was nie raz, zadowoli i zrobi tak, że będziecie chcieli więcej. Będziecie tak jak my, blogerzy, wyć niczym wilk z bólu chcąc poznać drugi tom. Przyjemnie i zdecydowanie za szybko się czyta historię Lee. Można ją połknąć tak naprawdę za jednym zamachem w jeden wieczór. Jest to jeden z lekkich, przyjemnych stylów, który tak naprawdę wciągnie każdego w swoje szpony. Niewątpliwie pióro autorki jest ogromnym plusem dla całej powieści. ♥
Narracja prowadzona jest naprzemiennie widziana z perspektywy Natalie i Liama. Spodobał mi się ten zabieg, bo nie został przesadzony, że milionpięćsetstodziewięćset jest narratorów, a dwóch. Zawsze to jakieś urozmaicenie niż jeden, ani nie przeładowanie.
Zatem może zaczniemy od Natalie, której szczerze współczułam. Rozumiałam jej ból tylko po części, bo każdy z nas doświadczył straty bliskiej osoby i wiemy, jaki to ból. A w jej sytuacji to już naprawdę ogromny ból, którego nigdy nie chciałabym doświadczyć, ani nikomu życzyć. Polubiłam tą dziewczynę, chociaż momentami nieco mnie irytowała. Ale przymykałam na to oko, jest w żałobie, myślałam, to nie będę się czepiać.
Z kolei Liam... Nasz wspólny, blogerek książkowych mąż. Nie bądźmy samolubne, podzielmy się nim. Jest to bohater, którego tak naprawdę łatwo jest sobie wyobrazić, przez opisy, które mamy w powieści. Dodatkowo obrazek, który wędruje po sieci i przedstawia nam tegoż bohaterka, łamie serca wielu czytelniczek, prawda? Takie z niego ciacho. Nie tylko wygląd go wyróżnia, a charakter. Można powiedzieć, że jest to ideał z kilkoma wadami, ale mimo wszystko każda z nas, albo zdecydowana większość chciałaby, by jej facet miał te cechy, zalety, a nawet i wady, co Liam.
Reasumując, jestem szczerze zakochana w Liamie i z miłą chęcią zatrzymałabym go dla siebie, ale wiem, że nie jedna z Was też chce go mieć. :P
Autorka wykreowała naprawdę fantastyczne postacie, które są z krwi i kości. Mają swoje wady i zalety i bardzo przypominają żywych ludzi, to tak jakby ukradła kogoś ze swojego życia i wstawiła do swojej powieści. To kolejny plus dla niej. ♥
Uczucia to stały, nieodłączny element Consolation. To, co czują bohaterowie, przechodzi na nas. Ja momentami nie mogłam wytrzymać i prawie płakałam, ale nie pozwoliłam łzom spłynąć, ponieważ nie byłam sama i nie u siebie. Nie chciałam się w oczach siostry chłopaka robić totalnie pokręconej książkoholiczki. Chociaż i tak wie, że najnormalniejsza to ja nie jestem. Otrzymuje w lekturze całą paletę emocji. Od tych złych po te dobre. Zdarza się, że często na naszych twarzach dominuje smutek, a później radość. Jednak na koniec... Nie mogę tego wybaczyć Pani Michaels! Za to ją nienawidzę! I kocham jednocześnie.
Bowiem pozwoliła nam na poznanie połowy sceny, lub zaledwie początku kolejnego tomu jak mniemam, które już teraz zmiażdżyło mi serce. TAK NIE MOŻNA ZAKOŃCZYĆ KSIĄŻKI! Tego się nie robi! Nie powinno tak być, gdy nie ma w zasięgu dłoni drugiego tomu! Przecież to jest okropne. Ja nie wiem, jak tak można, no naprawdę!
Przez to jestem skacowana jak nigdy w życiu po alkoholu. Chodzę otumaniona, niczym narkoman na głodzie. Chcę więcej, ale nie mam możliwości poznania tego więcej. Długo czekałam na papierową wersję Consolation i nie pozwoliłam sobie tknąć ebooka. Chyba na następny raz jak tylko się okaże, że będzie możliwość przeczytania drugiego tomu zrobię to natychmiast.
Emocjonalny rollercoaster jest gwarantowany. Więc Mój Drogi Czytelniku, bądź przygotowany dosłownie na wszystko, bo Corinne Michaels zaskoczy Was nie raz, spowoduje wiele odczuć, a łzy również mogą się pojawić.
Faceci w mundurze, przyjaźń, miłość, kłamstwa i tak dalej. Między innymi z tych wątków składa się recenzowana książka. Ale to nie tylko wyżej wymienione wątki - jest ich dużo więcej, jednak nie chcę Wam za dużo zdradzać. Uważam, że jak sięgniecie po Consolation nie będziecie niczego pewni w stu procentach i to chyba dobrze.
Bałam się, że to będzie kolejna łzawa historia, przesłodzona niczym herbata pięcioma łyżkami cukru - nie do wypicia. Jednak nie. Autorka wyczuła granice. Nie przesłodziła, a napisała historię z życia wziętą, prawdziwą, która tak naprawdę mogła się komuś przydarzyć. Podzieliła się z nami uczuciami - co nie każdemu autorowi się udaje. Historia o miłości? Kolejna? Ileż można? Otóż nie. Wszystko jest dopieszczone na ostatni guzik, ale nie jest przesadzone. Wszystko jest na swoim miejscu i uważam, że nawet pod względem opisów, dialogów - wszystko jest zachowane idealnie, niemal z jakąś niewidzialną miarką.
Pisarka udowodni nam, że często myślimy o osobach zmarłych w sposób mocno wyidealizowany. Wyśpiewujemy niemal poemy na to, jaki ktoś był dobry, przyjazny i tak dalej... Nawet nie dawno przy recenzji Morderstwa w Somerset dodałam cytat, który tyczył się tego problemu. Zapraszam również do odświeżenia sobie jej. Nikt nie jest idealny po śmierci, ani za życia, nawet Liam, którego ubóstwiamy tak bardzo.
Reasumując tą bardzo długą recenzję, chciałabym po prostu polecić Wam Consolation. Jak widzicie powyżej wszystko przemawia na tak dla tej powieści. Ja się w niej zakochałam, mam nadzieję, że Wy podzielicie moje zdanie. Buziaki! ♥
Uwierzcie mi, że bardzo się powstrzymuję, by nie móc pisać o wszystkim na raz. Nie chcę by się zatracił ten mój szablon, którego używam niemal do każdej recenzji. Mam tyle do powiedzenia na temat tej książki, że aż zaraz moje palce nie będą nadążać za myślami. :D
Przechodząc na sam początek do okładki, chyba nie muszę mówić, że jest piękna? Liam mnie powalił i zakochałam...
Reasumując nie dajcie się zwieść autorce! Wyprowadzi Was na kompletne manowce! Będziecie oszołomieni i zachwyceni jednocześnie biegiem wydarzeń bo tak naprawdę ciągle coś się dzieje i nie jesteśmy w stanie tego zatrzymać. A pisarka wdraża nas w życie bohaterów i zatraca.. czy pozytywnie, czy też negatywnie to już zależy od Waszego nastawienia. Po mnie jak widać bardziej zatracona pozytywnie, chociaż chwilami mam taką pustkę w głowie, że nie wiem, jak mam Wam ją polecić. Szybko uzyskała sławę i chociażby ze względu na sprawdzenie powieści czy faktycznie zasługuje na tak wysoki rozgłos przeczytajcie. Ja tak zrobiłam i nie żałuję, co więcej jak wspomniałam na początku recenzji, Kiedyś będę musiała skompletować całą serię. Co jest oczywiste, że wybieram się na poszukiwanie drugiej części. ;) A więc kończąc polecam ją Wam z całego serca, jest to lektura dla wszystkich tak naprawdę, mocno kusi okładką, a po przeczytaniu całej zawartości będziecie jak zahipnotyzowani przynajmniej ja taka w dalszym ciągu jestem. Nie mogę otrząsnąć się z wrażenia, jakie wywarła na mnie autorka. POLECAM, POLECAM, POLECAM! Oficjalnie ogłaszam, że książka staje się moją PEREŁKĄ! ♥
Reasumując nie dajcie się zwieść autorce! Wyprowadzi Was na kompletne manowce! Będziecie oszołomieni i zachwyceni jednocześnie biegiem wydarzeń bo tak naprawdę ciągle coś się dzieje i nie jesteśmy w stanie tego zatrzymać. A pisarka wdraża nas w życie bohaterów i zatraca.. czy pozytywnie, czy też negatywnie to już zależy od Waszego nastawienia. Po mnie jak widać bardziej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Dzień dobry!
Dzisiaj przychodze do Was z recenzją książki, na którą długo czekałam. Pół roku chyba, aż do mnie doszła z Book Touru, więc nieco się naczekałam. Dobra wiadomość jest taka, że trzecia część tej serii już niedługo będzie miała swoją premierę, co sprawia, że dorastają mi z tyłu skrzydła? No tak. :D
Od razu chcę podziękować Cyrysi, organizatorce całego przedsięwzięcia, oraz Wydawnictwu Feeria Young. Oczywiście kilka przydatnych dla Was linków:
- LITERACKI ŚWIAT CYRYSI - blog organizatorki - KLIK
- Regulamin Book Touru - KLIK
- Fanpage Wydawnictwa Feeria Young - KLIK
Estelle Maskame - dorastała w rodzinie rybaków w małym miasteczku w północno-wchodniej Szkocji i póki co nie planuje wyprowadzki. Jest absolutnym molem książkowym, uzależnionym od książek młodzieżowych. Najbardziej na świecie lubi książki, gorącą czekoladę z bitą śmietaną i piankami, wycieczki, nowe ubrania, przyjaciół i nuggetsy. Nie znosi złych kierowców, śniegu, dentysty i ludzi, którzy budzą ją przed dziesiątą rano. (Recenzja pierwszej części KLIK.)
Estelle Maskame - Czy wspominałem, że Cię potrzebuję? #2
Estelle Maskame – wiem, za pierwszym razem chyba też to mówiłam, ale jest Pani świetna. Tak długo czekałam na tę powieść, tak bardzo chciałam poznać dalsze losy Eden i Tylera, aż w końcu się doczekałam! I nie wiem, co zrobić teraz, wychwalić Panią za napisana tak fantastycznie powieść, czy też skrzyczeć za takie zakończenie? Chwała Bogu, że za niedługo premiera ostatniego tomu. Oczywiście styl pisarki wciąga od pierwszych słów, zdań. Tego się nie spodziewałam. Było jeszcze lepiej niż za pierwszym razem. Jestem tak naładowana emocjami, że nie wiem, co gdzie, kiedy i jak napisać, by nie było zbyt chaotycznie. Autorka pisze świetnie, wpuszcza nas do świata swoich bohaterów, przystępnym językiem sprawia, że zatracamy się w kolejnych linijkach powieści, które przetapiają się na strony, które tak szybko przeskakują z jednej na drugą. Ze względu na sam styl powinniście się skusić!
Wiem, że pominęłam kwestię okładki, która jest zbliżona do ogólnie całej serii. Utrzymana w jednym klimacie, za co sobie cenię Wydawnictwo – nie lubię okładek z serii nie do kompletu.
W dodatku okładka ze skrzydełkami, czyli to, co uwielbiam. Na jednej fragment książki, zaledwie kilka zdań, które już magnetyzują, a na drugiej słów kilka o autorce.
Wydawnictwo tez spisało się świetnie, bo nie dojrzałam żadnych błędów – w sumie nie dziwne – byłam tak zaabsorbowana czytaniem, że nawet jeżeli brakowałoby czegokolwiek – nie zauważyłabym. Odstępy między wierszami są zachowane, marginesy również. Cieszę się, że miałam okazję ten tom przeczytać, Cyrysiu, po raz kolejny dziękuję!
Z kolei bohaterowie – Eden i Tylor. Dean, Tiffany, Snake i Emily. Szczerze powiedziawszy nieco sobie zapomniałam o co chodziło z Tiffany, ale jak odłożyłam na moment książkę, jak pomyślałam – sprawa była jasna. Od razu napiszę, nim zacznę swe wywody na temat głównych bohaterów, że postacie są idealnie wykreowane i niczego im nie brakuje.
Na pierwszy rzut Eden – irytowała mnie tutaj bardzo. Wymagała sporo, chociaż dobrze wiedziała, że nie powinna. I z jednej strony ja rozumiem, ale z drugiej jestem na nią mega wściekła. Ale to chyba logiczne – kobiety tak mają. Chociaż powiem Wam, że wydoroślała przez ten rok, że zmądrzała i cóż tu dużo mówić, jej decyzje, zachowania nie zawsze o tym niestety mówiły. W pewnym momencie, w jednym takim myślałam, że ją rozszarpię – dosłownie. Niech się cieszy, że zdążyła to odwołać.
Z kolei Tylor – wydawał mi się bardziej spokojniejszy. Przeszedł ogromna zmianę i zaimponował mi, bardzo. Większość z nas chciałaby mieć chociaż część zalet w swoim mężczyźnie. No chyba, że macie. ;) Tylor… I jego miałam ochotę i nadal mam zamordować. To, co zrobił… Gdybym ja była tak potraktowana, chyba bym zamordowała faceta. Tak nie można. Ah przez niego tyle emocji przelało się przeze mnie, że to szkoda słów, ale to… dobrze.
Akcji nie brakowało. Wręcz to ja musiałam biec za nią jak szalona. Biec za bohaterami, bo momentami nie nadążałam. Wszystko czułam. To jest najważniejsze. Czułam każde z uczuć bohaterów i za to najbardziej dziękuję. Potrzebowałam chwilowego wytchnienia od codzienności. Potrzebowałam odetchnąć innym powietrzem, nie swoimi problemami. Wszystko fajnie, gdyby nie szybsze bicie serca, gdyby nie to, że było mi jeszcze bardziej gorąco pomimo wzrastającej gorączki. To nic, że ledwo łapałam oddech. I TO NIC, że serce bolało mnie jak nigdy, a gardle gula urosła tak wielka, że nawet bałam się poruszyć. Ta książka może w całości nie jest okropiona TAKIMI emocjami, ale w pewnych momentach Was doszczętnie zniszczy. Tak jak i mnie. Spowoduje, że będziecie chcieli od razu dorwać trzecią część tej historii. Bo z wrażenia nie będziecie mogli wytrzymać, a sama ciekawość będzie Was popychać w kierunku księgarni. Tyle godzin minęło od momentu zakończenia powieści, a ja to wszystko jeszcze czuję, nic ze mnie nie zeszło. Pierwsza część była moją perełką, ta również do niej należy.
Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo pragnę przeczytać trzecią część. Jestem tak zaabsorbowana, że jestem w stanie gdy unormuję swoje wydatki, zakupić te trzy książki. Musze je po prostu mieć w swojej biblioteczce. To byłoby spełnienie jednego z wielu marzeń jakie mam. Aby skolekcjonować serię DIMILY w swojej biblioteczce <3…
Jest to powieść, która zapiera dech w piersiach, która opowiada o miłości, która nie miała racji bytu. Opowiada o tym, że nie wszyscy znajomi, czy nawet rodzina zawsze stanie za Tobą w ogień. Że nie każdy jest tolerancyjny. Opowiada o regeneracji, ale i destrukcji. Miłosnej destrukcji, która niszczy za szybko. Wszystko.
Po prostu brakuje mi słów, by opisać jaka jest wspaniała. Z niecierpliwością czekam na ostatni tom i mam nadzieję, że się nie zawiodę. Że będzie tak jak do tej pory. Albo jeszcze lepiej. I postaram się przygotować to, co autorka nam już nakreśliła. I mam nadzieję, że zakończy się dobrze wszystko. Inaczej nie może. Po prostu nie.
Komu polecam? Zdecydowanie wszystkim, którzy mają ochotę na tę serię. Jest warta waszej uwagi, osobiście zaświadczam. Jeżeli nie, może mi rózgą pacnąć w dłonie. Jestem zakochana w tej historii i mam nadzieję, że są osoby, które trwają w tym samym stanie co ja? A może jeszcze nie czytaliście historii Eden i Taylor? Jeśli nie, musicie koniecznie to nadrobić. A wszyscy, którzy mieli okazję poznać pierwszy lub drugi tom, musicie koniecznie dać mi znać, podzielić się swoja opinią!
Ja jestem oczarowana, POLECAM WSZYSTKIM TĘ PEREŁKĘ!
Dzień dobry!
Dzisiaj przychodze do Was z recenzją książki, na którą długo czekałam. Pół roku chyba, aż do mnie doszła z Book Touru, więc nieco się naczekałam. Dobra wiadomość jest taka, że trzecia część tej serii już niedługo będzie miała swoją premierę, co sprawia, że dorastają mi z tyłu skrzydła? No tak. :D
Od razu chcę podziękować Cyrysi, organizatorce całego...
Martyna Kubacka - urodziła się w 1987 roku w Płocku. Jest absolwentką studiów licencjackich Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej we Włocławku na kierunku filologia polska oraz studiów magisterskich w Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej we Włocławku na kierunku pedagogika. To jej druga powieść.
Kasia budzi się w nieznanym miejscu. Nie wie kim jest, ani gdzie się znajduje. Od nieznajomego mężczyzny dowiaduje się, że miała wypadek i że jest jego narzeczoną. Tyle, że nie ma pewności, czy jej "narzeczony" mówi prawdę. A co jeśli kłamie? Dziewczyna pragnie sobie przypomnieć swoje życie przed wypadkiem, ale nie udaje jej się to. A z jej narzeczonym powoli dochodzi do coraz lepszych stosunków. Nie potrafi całkowicie zrozumieć, co ukrywa, bo coś ukrywa na pewno, widać to po nim.
Czy dziewczyna przypomni sobie swoją przeszłość? Jakie tajemnice skrywa Piotr, narzeczony Kasi?
Okładka jest prosta, utrzymana w pastelowych kolorach. Co ciekawe na samym środku jest przeźroczysty znak X, który rozjaśnia elementy, na których leży. Widzimy również kobietę i mężczyznę, którzy oddają się chwili i łapią w przelocie pocałunek. Podoba mi się ta okładka. :D
Jednak nie ma skrzydełek i to mnie martwi, bo szybko może się zniszczyć. :(
Co do wydania nie mam żadnych zastrzeżeń. Marginesy oraz odstępy między wierszami są zachowane, brak jakichkolwiek błędów w druku. Dość duża i wyraźna czcionka. Jest okej.
"Kilkanaście minut leżałam z zamkniętymi oczami, próbując przypomnieć sobie, co się w ogóle stało. Nic. Przerażająca pustka. Czarna dziura."
Z kolei jest to moje pierwsze spotkanie z autorką mimo, iż jest to jej druga powieść. Jestem... zachwycona. Styl, którym posługuje się autorka jest lekki i przyjemny w odbiorze. Powoduje, że już po pierwszych kilku słowach, czytelnik zatraca się w powieści i nawet nie wie kiedy czas mija i kończy powieść. To jest chyba najsmutniejsze z tego wszystkiego, że zbyt szybko się kończy. W piórze autorki widać potencjał, z którego korzysta w pełni. Można również odczuć, że niczego tutaj nie brakuje. Bo nie brakuje. Wszystko jest dopracowane pod każdym szczegółem. Ta książka nie ma wad. Tak, to pierwsze spotkanie z autorką, której postawiłam mimo wszystko wysoko poprzeczkę, a ona ot tak sobie nad nią przeskoczyła. Fantastycznie!
Postaci jest tutaj niewielu - Kasia, Piotr, Marta i Fred. Są jeszcze poboczni, niektórzy są dość ważni, a nie pozostała część też, ale nie wnosi nic nowego w powieść. Spodobała mi się kreacja tej czwórki bowiem każdy z nich różni się od siebie, za co mogłabym bić brawa. Nie są to papierowe postacie, tylko wyciągnięci żywcem z naszego życia. Mają uczucia i charakter, który na długo zostanie razem z Wami. Polubiłam ich wszystkich i mimo iż koniec jest jasno określony, chciałabym jeszcze kiedyś poczytać o ich dalszych losach.
Otóż Kasia - jako dziewczyna po wypadku nic nie pamięta. Stara się na siłę przypomnieć sobie cokolwiek z przeszłości, ale tak się nie da. Buduje swoje życie na nowo, gdy z czasem w śnie pojawiają się niezrozumiałe koszmary nękające ją coraz częściej...
Z kolei Piotr... to bohater, który stoi na rozdrożu. Nie wie, którą drogą ma podążać, chociaż jest przekonany, że powinien iść tą, którą mu dyktują. Jednak nie jest w stanie poddać się nakazowi z góry i robi coś całkiem przeciwnego żyjąc z konsekwencjami.
Marta skrywa tajemnicę, która co pewien czas o sobie przypomina. Starała się uciec, jednak wie, że nie na długo. Jednak wystarczy, że pozwoli zaufać komuś, kto jej pomoże, ale czy to zrobi?
No i Fred, stary znajomy, a raczej klient Piotra. Jest postacią, która najbardziej chyba wywołuje wrażenie takiego... bezczelnego zachowania. Bardzo specyficzna postać.
"- Ty chyba bardzo lubisz książki, prawda? - zapytałam, wycierając ostatnie łzy, zabłąkane między nosem a ustami.
- Lubię naleśniki z dżemem truskawkowym, szarlotkę według przepisu babci Marysi i cukierki krówki. Jeśli chodzi o książki, to ja je kocham. Są dla mnie jak tlen - nie potrafię bez nich żyć."
Uh, ale się rozpisałam! Przejdźmy do dalszego punktu, jakim jest akcja. Może nie pędzi na łeb, na szyję, ale gdzieś tam się toczy. Nie za szybko, nie za wolno, chociaż książkę pochłania się w niesamowicie szybkim tempie. Czytając tę książkę byłam bardzo zaintrygowana i ciekawa tego, co zaserwowała nam autorka na kolejnej stronie. W niespełna dwie godziny i po książce. Z jednej strony ubolewam, ale z drugiej ciesze się ogromnie, że mogłam poznać tak wspaniałą książkę.
Z każda kolejną stroną na moim policzku pojawiały się większe rumieńce. Ta prędkość, której nabrałam powodowała różowe plamy na policzkach. Czytając czułam wszystko wraz z bohaterami. Gdy im było smutno to i mnie serce pękało, a gdy się cieszyli dniem również i ja się radowałam. I tak powinno być ze wszystkimi książkami. Dlatego ta powieść zyskała u mnie na LubimyCzytać najwyższą ocenę, bo czułam to, co bohaterowie podczas lektury. Ważne jest też to, że jest to powieść pisana po części z humorem. Niektóre cięte riposty powodowały szeroki uśmiech lub chichot - dlatego czasami jestem zdania, żeby nie czytać w miejscach publicznych - by ludzie nie uważali cię za kogoś, kto zaczyna tracić zmysły... :D
Książka podzielona na rozdziały i również na narratorów tej książki. Widzimy akcję z punktu widzenia Piotra, Kasi, Marty, ale i postaci drugoplanowej, ale to już pod koniec. Obserwujemy to, co dzieje się teraz oraz mamy możliwość fragmentami poznać przeszłość.
O czym jest ta książka? Oczywiście głównym tematem jest amnezja i... kłamstwa. Ciągle nowe pojawiające się kłamstwa, a jak wiecie kłamstwo ma krótkie nogi i prędzej czy później wychodzi na jaw. O przyjaźni, która w zaskakująco szybkim tempie może przemienić się w głębokie uczucie.
Reasumując bardzo, ale to naprawdę bardzo spodobała mi się ta powieść. Lekka i przyjemna, po która może sięgnąć każdy, kto jest w miarę rozumny i nie moi się czytać książki z wulgaryzmami oraz scenami erotycznymi. Nie ma ich za wiele, ale jednak gdzieś tam są więc warto się najpierw zastanowić. Idealna na nudny dzień lub na zrelaksowanie. W dodatku podejrzewam, że polubicie bohaterów i będzie Wam ciężko odłożyć ją na półkę. Ale mimo wszystko ja polecam i będę się rozglądała za debiutem autorki.
Martyna Kubacka - urodziła się w 1987 roku w Płocku. Jest absolwentką studiów licencjackich Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej we Włocławku na kierunku filologia polska oraz studiów magisterskich w Wyższej Szkole Humanistyczno-Ekonomicznej we Włocławku na kierunku pedagogika. To jej druga powieść.
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toKasia budzi się w nieznanym miejscu. Nie wie kim jest, ani gdzie się...