rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Okładka książki jest śliczna, co będę mówić. Jest noc, stąd ciemny granat, bezkres morza i złote dodatki. Satynowa w dotyku, z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka, które dodatkowo chronią ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na drugim zobaczycie jedną z wydanych w Polsce jej powieści. Stronice są kremowe, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane, literówek brak. Podzielona została na rozdziały, a naszymi narratorami są cztery główne bohaterki.

Moje pierwsze spotkanie z piórem autorki, mimo iż słyszałam o jej dosyć głośnej powieści "Kiedy wierzyliśmy w syreny". Nie miałam jednak wcześniej okazji zapoznać się z piórem, a opis tej książki mnie zaciekawił. Obawiałam się trochę tego, że mamy aż cztery narratorki, dawno nie czytałam pozycji, która by tak skupiała się na myślach czterech osób i która czegoś by ode mnie wymagała. Sięgając po recenzowany tytuł, musicie zdawać sobie sprawę, że nie jest to zwykła opowieść, romans. To literatura piękna, która skupia się nieco na czymś innym niż na tradycyjnie miłości, kolejach losu, romansach itp.
Czytało mi się ją dosyć szybko i lekko, nie miałam jakichkolwiek blokad podczas czytania oprócz początku, gdzie musiałam zaznajomić się z kobietami i sytuacją, jaka na nich spadła. Bo to jedna sytuacja, a aż cztery różne punkty widzenia, które gdzieś tam w trakcie się krzyżują.
Może nie pochłonęła mnie na tyle, bym z zapartym tchem przewracała stronę za stroną, ale na pewno zaintrygowała spostrzeganiem czterech kobiet...

... kobiet, które diametralnie się od siebie różnią. Może nie wszystkie wiekiem, ale zachowaniem, charakterem, sposobem na życie... Jedne polubicie bardziej, drugie mniej. Czy miałam swoją faworytkę? Chyba nie. Za każdą z nich trzymałam kciuki, żeby jakoś stanęła na nogi. A ten, który przyczynił się do chaosu w życiu tych istot, Augustus... Przyznam szczerze, że nie uległam mu, tak jak postacie i w sumie to dziwiłam się dwóm z nich, że nadal żywiły do niego jakiekolwiek uczucie po tym, jakim był człowiekiem, co robił i jak je traktował. Wiadomo, że różnie reagujemy na pewne sprawy, ale te jego czyny... Moim zdaniem są niewybaczalne...
Meadow jest jego byłą żoną, z którą spędził najwięcej czasu w swoim życiu. Zbudowali razem swoje małe imperium, zdobyli sławę... Jednak ona od samego początku wydawała mi się dziwną osobą. W szczególności przez to, że swoją rodzoną córkę, traktowała tak jakby może nie gorzej, ale z mniejszym uczuciem niż pasierbicę, córkę Augustusa. To było bardzo nie ładnie z jej strony...
I właśnie to Rory wydawała mi się postacią smutną, nieco pokrzywdzoną przez własną matkę. Nie wiem, jak ja bym się czuła w jej sytuacji... Ale całe szczęście ma już własną rodzinę, na której się skupia. Chociaż śmierć ojczyma również się na niej odbija.
Maya - córka szefa kuchni i głównego sprawcę zamieszania... Było mi jej żal. Po stokroć żal. Za to, co musiała przeżyć, za to, jak ją traktowano aż w końcu przez to, gdzie skończyła i co się z nią działo. Trzymałam za nią mocno kciuki i chciałam, żeby poradziła sobie sama ze sobą.
Mamy jeszcze Norah, która była kochanką Augustusa. Dzieliła ich wiekowa przepaść, ale wiadomo, liczy się uczucie, szkoda tylko, że pokochała go tak mocno, bo jak domyślacie się, że jak raz człowiek zdradzi, to jest gotów zrobić to jeszcze raz i kolejny... Przykro mi było, ale tylko przez chwilę, bo i jej charakter kompletnie do gustu mi nie przypadł.
Najbliżej mi chyba do Mayi z nich wszystkich... Niemniej jednak autorka postarała się i świetnie wykreowała postacie, każda z nich różni się od siebie dzięki czemu nic nam się nie miesza w trakcie czytania.

Fajnie, że autorka skupiła się na ukazaniu procesu przechodzenia przez żałobę. Ale tylko z punktu widzenia kobiety, po stracie mężczyzny, ale i w relacji ojciec córka. Pasierbica, kochanka, była żona czy współpracownicy. Każdy z nich ma prawo do żalu, smutku, rozbicia - i my to obserwujemy. Każde zachowanie jest inne, każda reakcja pozwala nam popatrzeć na to dosyć szeroko.
Nie czułam tutaj mnóstwa emocji, niestety. Ale z ciekawością czytałam każdy kolejny rozdział. Byłam ciekawa tego, jak tak naprawdę umarł Augustus, jak potoczą się dalsze losy kobiet? Czy spotka ich w końcu upragniony spokój, czy do końca życia będą nękane widmem zmarłego?
Nic nie jest tutaj pewne. Mamy wiele niewiadomych, a jeszcze więcej tajemnic. Akcja ma odpowiednie tempo, nie za szybkie ani nie za wolne, dzięki czemu lektura nas nie nuży.

Uważam, że jest to całkiem dobra powieść, która zaciekawić może wiele osób. Zastanawia mnie tylko, czemu jest o niej tak cicho? Przecież tak wielu z Was czyta literaturę piękną, nie dawno miała premierę, a na jej temat dosłownie cicho, nawet na social mediach nie widuje jej zbyt często. Jest to wartościowa lektura, ale niewątpliwie trudna i SMUTNA. Tak, słowo smutna idealnie do niej pasuje. Niewiele w niej znajdziecie uśmiechu czy chwil szczęścia, no chyba, że we wspomnieniach postaci...
Myślę, że jeśli zaczytujecie się w powieściach obyczajowych, literaturze pięknej, to może sięgnąć. Jednak romansu czy miłości tutaj nie znajdziecie, bo to nie o nią tutaj chodzi. Ona była tylko elementem łączącym wszystkie kobiety z jednym człowiekiem...

Okładka książki jest śliczna, co będę mówić. Jest noc, stąd ciemny granat, bezkres morza i złote dodatki. Satynowa w dotyku, z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka, które dodatkowo chronią ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na drugim zobaczycie jedną z wydanych w Polsce jej powieści. Stronice są kremowe, odstępy między...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki przyciągnęła mój wzrok. Piękna, kolorowa, widoki gór w tle, oczywiście nie idealne, bo jest to taki pejzaż bardziej, ale mimo wszystko poczułam się tak jakby bliżej tych miejsc, które tak kocham. Bo jeśli jeszcze nie wiecie, uwielbiam górskie wędrówki, akurat najbliżej mi do Tatr i tam jeżdżę. W dotyku jest satynowa, z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka polecajek, a na drugim kilka zdań o samej autorce. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona na rozdziały, które są podpisane, a dodatkowo mamy ładne wstawki przy każdym z nich, co jest dodatkowym plusem. Posiada Playlistę na początku, jednak ja tak się wkręciłam, że zapomniałam o tym, by wcześniej sobie ją przygotować i słuchać w trakcie.

Wiem, że nie jest to pierwsza książka napisana przez panią Annę, ale to było moje pierwsze spotkanie z jej piórem. Nie wiedziałam, czego się spodziewać... Ale zaryzykowałam. I dobrze, ponieważ czytało się naprawdę dobrze! Lekko, szybko, przyjemnie, bez jakichkolwiek blokad. Od razu wpadłam do świata bohaterów, do tego specyficznego klimatu. Pisarka pokazuje nam zderzenie dwóch światów - wielkiego miasta i górskiej mieściny, która ze sobą ma niewiele wspólnego. Muszę przyznać, że jestem zadowolona i jeśli tylko będę miała okazję, skuszę się na inne książki Szczypczyńskiej. Przynajmniej ta jest taka, która idealnie odzwierciedla powieść z gatunku obyczajowego, z nutą romansu. Bez zbędnych scen +18, chociaż takowe występują, ale w nie dużej ilości i są napisane ze smakiem.

Uważam, że bohaterowie są mocną stroną powieści. Dobrze wykreowane, którzy popełniają błędy tak jak i my. Są różni, mają odmienne charaktery, na spokojnie takich moglibyśmy spotkać na ulicy. Nie różnią się od nas. Naszymi bohaterami w głównej mierze głównymi są Mila i Alex. Czy ich polubiłam? Jasne, ale każdego na inny sposób.
Alex, określony jako "Buc z Warszawy" początkowo był dla mnie neutralny. Dopiero później, gdy poznałam go bliżej, poczytałam o jego stosunkach z domem, zaczęło coś się zmieniać. A gdy już nabrał górskiego charakteru, to już w ogóle polubiłam go.
Mila z kolei jest taką zwykłą babeczką, oczywiście po przejściach, singielką... Pracuje w księgarni - czego ogromnie jej zazdroszczę - ze swoją przyjaciółką, czy mogłoby być lepiej? No nie wiem! W dodatku mają słodkiego psiaka, którego z miejsca pokochałam. Cieszę się, że mają one taką zwyczajną pracę, że mierzą się z problemami, takimi rzeczywistymi. Nic nie jest tutaj koloryzowane i to jest duży plus.

Podobało mi się również opisanie relacji między Milą i Alexem. Od nienawiści do miłości cienka nić - tak mawiają. Byłam momentami aż podekscytowana ich starciami. Ale cieszę się, że nie pokazali z siebie najgorszych zachowań, a byli w miarę... kulturalni. To wszystko sprawiło, że czytało się naprawdę dobrze i odczuwało delikatnie emocje, jakie się pojawiały. Nie było ich dużo i nie były one niczym trzęsienie ziemi.
Delikatny wątek romantyczny, taki lekki, że aż chciało się czytać. Delikatność, górski klimat, świetne postacie to jedna z najważniejszych czynników tej pozycji. Ah, no i lekkie, przystępne pióro.
Akcja ma odpowiednie tempo, które w odpowiednim czasie dla siebie przyśpiesza. Nie ma tutaj nadmiaru opisów nad dialogami, wszystko jest wyważone, dzięki czemu naprawdę dobrze się czyta.

Reasumując uważam, że jest to kawał dobrej książki, może nie porywającej i zapierającej dech w piersi, ale niezwykle klimatycznej. Mająca swoje tempo, delikatność, która oplata spokojem czytelnika i wprowadza totalnie w relaks, by nie myśleć o rzeczywistości i swoich problemach. Karkonosze grają tutaj również pierwsze skrzypce, opisy miejsc, starych budynków, wycieczki... To wszystko idealnie wprowadza nas w błogi stan spokoju. Zdecydowanie polecam Wam tę powieść!

Okładka książki przyciągnęła mój wzrok. Piękna, kolorowa, widoki gór w tle, oczywiście nie idealne, bo jest to taki pejzaż bardziej, ale mimo wszystko poczułam się tak jakby bliżej tych miejsc, które tak kocham. Bo jeśli jeszcze nie wiecie, uwielbiam górskie wędrówki, akurat najbliżej mi do Tatr i tam jeżdżę. W dotyku jest satynowa, z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki jest taka śliczna, idealna wręcz. Patrząc na nią, przynajmniej w dniu pisania recenzji, w wersji elektronicznej jeszcze, kojarzy mi się z sielskim klimatem, takim już wakacyjnym. Można sądzić, że jest lato, kobieta ubrana w sukienkę, w tle wszystko tak ładnie jest zazielenione, aż chce się żyć!
Nie wiem, jak finalnie się będzie prezentować, ale wydaje mi się, że wydawnictwo dołoży wszelkich starań, by została wydana jak najpiękniej.

Jest to moje kolejne już spotkanie z piórem autorki, nie liczę już. Wiem, czego się spodziewać po jej tytułach, dlatego skusiłam się na jej przeczytanie. Styl, jakim posługuje się Pani Małgorzata jest lekki, pozbawiony blokad, dzięki czemu czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Mamy tutaj kilku bohaterów, którzy są dosyć ważni dla całej akcji, więc musicie czytać uważnie, by niczego nie pomylić. Nie jest to skomplikowana historia, a wręcz przeciwnie, zwykła, która mogłaby spotkać każdego. Uważam, że jest to niezła pozycja, idealna na wakacyjny dzień, czy na przerwę od cięższych, trudniejszych powieści.

Bohaterów jest kilku, którzy są dosyć ważni. Do nikogo jednak nie przywiązałam się tak na stałe, bo zawsze było coś, co nie do końca mi w nich pasowało. Ogólnie rzecz biorąc, są to ludzie prości, tak jak i my. Z różnym spojrzeniem na świat, z różnymi problemami.
Julia to dziewczyna, która ma specyficzne podejście do życia i ją chyba lubiłam najmniej ze wszystkich. Samo jej stwierdzenie i szukanie sponsora... no cóż. Ja bym tak nie umiała.
Anna wydawała się być rozważną postacią, która nie szuka miłości, a chce rozwijać swoje pasje, hobby i na tym zarabiać. Artystyczna dusza - ona prędzej przypadła mi do gustu, niemniej jednak na samym końcu zostawiła po sobie jakiś niesmak, a szkoda.
Jest też i Wojtek, weterynarz, i nie wiem dlaczego, ale od samego początku kojarzył mi się z Werterem. Skąd to porównanie przyszło mi do głowy to nie mam pojęcia. Niemniej jednak i on był specyficzny, wydaje mi się, że w gorącej wodzie kąpany i trochę za bardzo patrzący do przodu, chcący mieć wszystko idealnie i na tip top. A każdy z nich zostanie wystawiony na próbę, tylko innego rodzaju...

Jak widzicie, mamy tutaj przede wszystkim wątek miłosny, aż trzech par. Każdy z nich jest nieco inny. Nazwałabym to zauroczeniem, ślepą miłością i wstydliwym uczuciem. Każde z nich diametralnie było inne i widzimy właśnie te oblicza miłości, relacji. Fajnie, że autorka ukazała to w tak lekki i przystępny sposób. Mamy tutaj też inne problemy, ale nie są one jakoś dramatyczne. Ah i zapomniałabym! Mamy też miłość dojrzałą! Która niemal całkowicie różni się od tych, które grają pierwsze skrzypce.
Akcja ma odpowiednie tempo, które nie jest zbyt szybkie, ani za wolne. Emocji niestety również nie doświadczyłam, co czuliby bohaterowie.
Wszystko ma miejsce niemal na Kaszubach, ale jednak brakowało mi kilku opisów tych miejsc, by złapać idealnie ten sielski klimat. By spróbować "zaczerpnąć" innego powietrza. By po zamknięciu oczu faktycznie przenieść się w inne miejsce.

Reasumując uważam, że jest to całkiem niezła historia, nie wymagająca. Lekka, czyta się szybko, przyjemnie, nie zobowiązuje nas do niczego i nie mamy tutaj zdarzeń, które zaparły by nam dech w piersi czy zafundowały inne, dosyć silne emocje. Powieść obyczajowa, po którą sięgnąć może każdy. Zwykła, bez zdarzeń niespodziewanych, pokazuje, jak może wyglądać niejedna relacja i los ludzi. Będzie świetnym przerywnikiem od trudniejszych, cięższych pozycji.

Okładka książki jest taka śliczna, idealna wręcz. Patrząc na nią, przynajmniej w dniu pisania recenzji, w wersji elektronicznej jeszcze, kojarzy mi się z sielskim klimatem, takim już wakacyjnym. Można sądzić, że jest lato, kobieta ubrana w sukienkę, w tle wszystko tak ładnie jest zazielenione, aż chce się żyć!
Nie wiem, jak finalnie się będzie prezentować, ale wydaje mi...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka jest dosyć mroczna, bowiem widzimy same dłonie, jeszcze niezbyt do końca wyraźne. Czerwono czarna kolorystyka, może podsuwać w głowie wiele pomysłów, co będzie się działo w powieści. Posiada twardą oprawę i super, jest to bowiem grubasek, liczy prawie sześćset stron, dzięki czemu grzbiet się nie łamie, a sama ma też ochronę przed innymi uszkodzeniami mechanicznymi. Posiada kremowy papier, czcionka jest wystarczająca dla oczu, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane, a literówek brak. Podzielona na części i rozdziały.

Moje kolejne spotkanie z Arturem, dzięki czemu wiem, na co go stać. Przeczytałam wszystkie jego dotychczas solowe powieści i byłam zadowolona, szczególnie pamiętam, gdy pierwszy raz czytałam Gałęziste... wydane w Novae Res, ależ to były emocje! Przyzwyczajona do fantastycznych zdarzeń, nierealnych, śmierci, zagadek i w ogóle spodziewałam się i tym razem podobnej opowieści. Niestety, ale Paradoks trochę się różni od poprzednich lektur. Jest niezwykle dopracowana - nie mogę tego jej odmówić, aczkolwiek zabrakło mi tej fascynacji akcją i fabułą jak w przeczytanych pozycjach. Jest to bardziej science fiction niżeli horror, którego... oczekiwałam. Czy bardzo mocnego thrilleru/kryminału. Niemniej jednak czyta się dość sprawnie, szybko, niekoniecznie przyjemnie, bo to, co się tutaj wyrabia nie jest przyjemne. ;) Nie mogłam się długo wbić w rytm książki, niestety...

...za sprawą głównego bohatera. Irytował mnie jak mało kto swoim zachowaniem. Maks jest człowiekiem, jakich unikam w prawdziwym życiu przez wzgląd właśnie na wyniosłość, że co on to nie jest, kim i co ma... Nie znoszący sprzeciwu ani faktu, że ktoś może być w czymkolwiek lepszy. Nie lubię po prostu takich ludzi, którzy się tym przechwalają, bo ja sama wiem o tym, że najlepsza nie jestem. Jednak zachowanie postaci ma sens, jeśli spojrzeć na fabułę, którą sprytnie nakreślił sam autor. Ja nie wiem, czy wpadłabym na taki pomysł. Ogólnie pozostałe osoby występujące w recenzowanej dziś książce są na tyle specyficzne, że ich nie polubiłam i może dlatego też tak wszystko mi się dłużyło...

Dzieje się sporo, ale na mnie nie zrobiło aż takiego mocnego wrażenia. Chyba raz, że przez Maksa i jego zachowanie, a dwa przez ten toporny początek, gdzie nie mogłam się wkręcić w historię.
Na pochwałę zasługuje nie tylko sam pomysł na taką fabułę, ale i samą psychikę postaci. Jest na tyle rozległa, że ja, pisząc powieść zapewne już na samym początku bym się pogubiła. On sprytnie lawiruje między Maksem, a innymi, tworząc tym samym klimat tajemniczości. Pokazuje nam umysł ścisły, gdzie wszystko musi się kalkulować i ma być idealne, choćby się miało poprawiać milion razy. Ta nieomylność jest wręcz... odpychająca. Cieszę się również, że Urbanowicz wplótł w to wątek rodzinny, czyli skąd najczęściej biorą się takie, a nie inne problemy w głowie człowieka. Nie chcę Wam za dużo zdradzać, bo wtedy czytanie nie miałoby sensu.

Niemniej jednak uważam, że jest to najsłabsza pozycja od autora, zdecydowanie poprzednie podobały mi się bardziej. Jednak proszę, nie skreślajcie tej książki, bo to, że akurat mi nie przypadła do gustu nie musi oznaczać, że i Wam się nie spodoba. Jest to science fiction, pomieszane z fantastyką. Zazwyczaj nie czytam tego gatunku, więc może poniekąd i dlatego nie do końca jest to lektura w moim guście. Za sam wysiłek, jaki Artur włożył w proces pisania tak obszernej pozycji, warto się pochylić i samemu wyrazić opinię na jej temat. To, że mnie do końca nie podeszła, nie oznacza, że i Wam się nie spodoba. Tylko czytając, miejcie oczy naokoło głowy, bo nigdy nic nie wiadomo...

Okładka jest dosyć mroczna, bowiem widzimy same dłonie, jeszcze niezbyt do końca wyraźne. Czerwono czarna kolorystyka, może podsuwać w głowie wiele pomysłów, co będzie się działo w powieści. Posiada twardą oprawę i super, jest to bowiem grubasek, liczy prawie sześćset stron, dzięki czemu grzbiet się nie łamie, a sama ma też ochronę przed innymi uszkodzeniami mechanicznymi....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka przedstawia część kobiety, która coś maluje. Być może jest i to nasza główna bohaterka. Jakoś tak od razu wpadła mi w oko i kiedyś, jedna z dziewczyn na Instagramie, którą obserwuję i lubię pozbywała się z przyczyn osobistych wielu książek i odkupiłam ją z kilkoma innymi. Dotychczas podobały mi się powieści autorki, więc spodziewałam się, że i z tą może być podobnie. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka zdań o samej autorce, a na drugim polecajki i patronów medialnych. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka, odstępy między wersami i marginesy został zachowane. Podzielona została na rozdziały.

Jest to moje czwarte spotkanie z autorką, po dość długiej przerwie. Byłam ciekawa, czy nadal styl, jakim posługuje się pisarka, będzie mi się podobał. Czyta się szybko i lekko, momentami jest niezwykle ciekawie, ale i... irytująco. Dlaczego? O tym za moment. Agnieszka Opolska ma na tyle wyczute już pióro, że wie jak napisać powieść, by zainteresować czytelnika. Pomysł na fabułę był w porządku, tym bardziej, że opiera się na sztuce, czyli czymś, z czym sama Opolska ma bliski kontakt. Całkiem niedawno czytałam inną książkę z motywem sztuki i nie chcę o niej pamiętać, była taka kiepska. Dialogi i opisy są na tyle wyważone, że przez książkę dosłownie się płynie. Nie ma nudy, zawsze coś się wydarzy.

Jednak muszę ponarzekać, przez wzgląd na... Główną bohaterkę. Tytułowa Ari jest tak... egoistyczną postacią, że mnie mierziła strasznie. Ja rozumiem, młodość, beztroskie życie, brak zobowiązań, ale przez całą powieść to, jak postępowała, jak się zachowywała, drażniło mnie. Nie potrafiłam jej polubić i żal mi było momentami niektórych osób. Chociaż wiem, że lekko nie miała, ale tak szczerze, czy my mamy? W tych wszystkich minusach jest też pewien plus, bowiem tacy ludzie jak Ari żyją obok nas, więc jest to z pewnością osobowość, którą spotkać możemy w naszym życiu.
Jest również Ian - który również nie zdobył mojej sympatii. Jego wyższość... jakoś działała mi na nerwy.
Justyna i Pascal są mocno wyrazistymi bohaterami, żywymi, z którymi nie ma nudy, ale i oni mają takie podejście do życia, do siebie, że... jakoś niespecjalnie ich lubiłam.
Jest jeszcze Kamil, który jest promykiem nadziei w tej książce. Zamknięty w sobie, tajemniczy, ale niezwykle dobry chłopak, jak się okazuje. I było mi często go żal i szkoda, bo nie raz Ari traktowała go niezbyt miło.
Jak widzicie, jest cała paleta różnorakich postaci, których da się, lub też nie, polubić. W tej pozycji jestem zdecydowanie za Kamilem, jestem ciekawa, czy moje zdanie zmieni się w drugim tomie, który w momencie pisania recenzji, do mnie idzie. Takie osobowości spokojnie możecie spotkać w swoim życiu, są na tyle charakterne, że nie zlewają się w jedno.

Autorce należą się brawa za plot twist, jaki tutaj ma miejsce. Ja nie mogłam się pozbierać. Bo jak to tak czytelnika zostawić? W oszołomieniu? No nie, tak nie można... Jednak już nie mogę się doczekać, aż zacznę czytać drugi tom! Akcja jest dosyć dynamiczna, więc nie uśniecie nad powieścią. Tajemnice z przeszłości również potrafią zaciekawić i sprawić, że z dużym zainteresowaniem będziecie śledzić poczynania postaci.
Kolejny plus, o jakim warto wspomnieć, to sam fakt przeżywania żałoby oraz depresji. Widzimy jej oblicze i jedne z zachowań, jakie często mogą wystąpić z takimi a nie innymi wydarzeniami. Ważne jest to, by ktoś był przy tej osobie, wspierał, ale i tak najważniejsza jest po prostu obecność.

Reasumując uważam, że jest to dobra historia, która zasługuje na Waszą uwagę. Może nie jest idealna, ma swoje minusy, w szczególności jeśli chodzi o bohaterów, którzy mnie irytowali, to jednak warto dać jej szansę i się zaczytać. Ja jestem zadowolona i nie mogę się doczekać drugiego tomu, by poznać nierozwiązane sprawy. I żeby zobaczyć, co będzie dalej, bo na ten moment, to mam złamane serce...

Okładka przedstawia część kobiety, która coś maluje. Być może jest i to nasza główna bohaterka. Jakoś tak od razu wpadła mi w oko i kiedyś, jedna z dziewczyn na Instagramie, którą obserwuję i lubię pozbywała się z przyczyn osobistych wielu książek i odkupiłam ją z kilkoma innymi. Dotychczas podobały mi się powieści autorki, więc spodziewałam się, że i z tą może być...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczynając od okładki, przedstawia w samym centrum kobietę, bije od niej specyficzny, zielony blask, a w tle za nią jest widoczna noc i ulica. U dołu płomienie ognia... Nayhija jest specyficzną bohaterką i to z pewnością ona jest na okładce.
Jest matowa w dotyku, posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka zdań o autorce, a na drugim mamy polecajki oraz patronów medialnych. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona została na rozdziały.

Moje kolejne już spotkanie z autorką, którego zresztą nie liczę. Mam trochę zaległości z nowszymi powieściami, ale to nic, kiedyś na pewno nadrobię. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie, mimo iż akcja nie zawsze należy do tych z kategorii przyjemnych. Od pierwszych stron czytelnik przepada w świecie postaci i czyta z zapartym tchem, będąc ciekawym tego, co wydarzy się dalej. Ciężko się odrywało od lektury, naprawdę! Karina ma tak wyczute pióro, wie, jak oczarować czytelnika i sprawić, by nie mógł się oderwać i tak jak na tych memach "jeszcze jeden rozdział..." aha, akurat! :D

Linda i Adam - małżeństwo, które kocha się dosyć mocno. Mają swoje charaktery, zachowania, jednak uczucie ich można powiedzieć, że jest prawdziwe i niemal nie do złamania. Ale czy na pewno? Kiedy diabeł kusi, a potrafi namieszać w głowie, nic nie wydaje się solidne i trwałe... Ale czy później sumienie pozwoli normalnie funkcjonować bohaterom? Musicie sami znaleźć odpowiedzi na te pytania w pozycji, ja Wam tego nie zdradzę. Czy ich polubiłam? No cóż, są to specyficzne postacie, ale podchodziłam do nich ostrożnie. Szanowałam ich, chociaż jak widać, byli bardzo podatni na manipulacje i tego się obawiałam. Dlatego miałam do nich mimo wszystko dystans. Są to niemniej jednak mocne postacie, którym nie można odmówić charakteru.

Akcja często pędzi na łeb, na szyję, że ciężko za nią nadążyć. Zresztą, chyba w większości pozycji autorki tak jest. Szaleńcze tempo, przez które książka staje się nie do odłożenia, a w dodatku zawsze każda ma oryginalny pomysł na fabułę. Ta również. Z ciekawością pochłaniałam pierwsze strony i byłam ciekawa, gdyż kiedyś czytałam opowiadanie "Trzydziesty dzień", który pochłonął mnie bez reszty i zapoznał z Nayhiją, dosyć diaboliczną postacią. Nie wiem jak Wy, ale ja lubię książki pisarki za nietuzinkowy pomysł na opowieść i za to, że zawsze jestem jak zaczarowana. Zdecydowanie polecam!

Mimo iż nie czułam emocji, jakie występowały tutaj, to akurat aura, jaką nasza pani N., wokół siebie roztaczała, czuć było dosyć dobrze. To również czyni ją wyjątkową. Zapada w pamięć przez wzgląd na fabułę i pędzącą akcję. Trzy razy na tak - polecam kolejny raz!
Reasumując uważam, że jest to kolejna godna autorki książka, po którą warto sięgnąć. Niemniej jednak jej styl jest nietypowy, przez co nie każdy może się polubić z jej piórem. Ja zdecydowanie polecam, bo idzie się przy niej odprężyć, zrelaksować, mimo odczucia ciągłego biegania za bohaterami by nadążyć za tym, co dzieje się w ich życiu. :)

Zaczynając od okładki, przedstawia w samym centrum kobietę, bije od niej specyficzny, zielony blask, a w tle za nią jest widoczna noc i ulica. U dołu płomienie ognia... Nayhija jest specyficzną bohaterką i to z pewnością ona jest na okładce.
Jest matowa w dotyku, posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki przedstawia kobiecą twarz na ciemnym tle. Tym razem turkusowo białe wstawki w postaci napisów. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich krótki opis książki, a na drugim kilka słów o autorze. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Literówek kilka się pojawiło, ale nie przeszkadzały one w czytaniu. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Książka podzielona na części i rozdziały.

Druga część w moich odczuciach jest dobrze napisana. Czyta się lekko i szybko, bez blokad. Podobnie jak tom pierwszy. Ma również kilka zbędnych fragmentów, jest też grubaskiem, bo liczy ponad pięćset stron. Odnoszę wrażenie, że autor utrzymał poziom poprzedniej pozycji. Ciekawa jestem, jak będzie w przypadku ostatniego tomu oraz dodatku, jaki również pojawił się w naszym kraju. Pomysł na fabułę był trafny, ale nie towarzyszyło mi tutaj wiele emocji. Nie była to też książka, którą odkładać bym musiała z trudem. Nie jest ani zła, ani rewelacyjna. Po prostu dobra.

Poznajemy kilku nowych bohaterów, którzy są postaciami specyficznymi. Jednak czy ich polubiłam... Niekoniecznie. Jedynie Jon i Antonia jak ich polubiłam w pierwszej części tak i teraz miło mi się o nich czytało. Trzymałam kciuki za to, by kolejna zagadka nie okazała się zbyt trudna do rozwiązania. A pytań wciąż pojawiało się coraz więcej. Na plus, że możemy śledzić ich dalsze, również prywatne losy, co momentami ciekawiło mnie bardziej, niż całe śledztwo. Niewątpliwym plusem jest też to, że możemy poznać genezę Antoni i jej zmiany życia. Skąd to wszystko się wzięło i jak to wyglądało... I najważniejsze, że to, co czuje, gdy czegoś jej zabraknie widzimy teraz bardzo wyraźnie...

Czegoś mi w niej zabrakło. Na pewno nie dynamicznej akcji, bo ciągle coś się dzieje. Mamy mafię rosyjską, mamy niebezpiecznych hiszpanów i intrygi na każdym kroku. Okej. Jednak brakuje tego polotu, który sprawiłby, że czytalibyśmy lekturę z zapartym tchem, z mocno bijącym sercem, czy żeby nam szczęka opadła na ziemię. Tego zabrakło. Mimo iż nie jest złą powieścią, jak dla mnie niestety nie wyróżnia się na tle innych. Mamy wmieszany tutaj wątek obyczajowy, jednak on nie przeszkadza i nie przygniata samego kryminału. Nie wiem, czy to moja wina, że przyzwyczaiłam się do niezwykle krwawych historii czy mocno drastycznych dlatego ta wydaje mi się być przeciętna? Mamy trupy, pościgi, strzelaninę, ale to jednak nie jest to...

Reasumując uważam, że jest to niezła opowieść, ale nie wyróżnia się na tle pozostałych kryminałów czy thrillerów. Myślałam, że może coś się zmieni w drugim tomie, jednak niestety, ale nie. Nie podnosiłam jej poprzeczki, więc szczególnie się nie zawiodłam. Wiem na pewno, że na długo w mojej głowie to nie zostanie. Niemniej jednak, jeśli lubicie czytać o mafii, niecodziennej fabule, dajcie jej szansę, może akurat przypadnie Wam do gustu. Ja nie jestem oczarowana, ale i nie uważam jej za kiepską. Po prostu jest przeciętna.

Znacie tę serię? Co o niej myślicie? Podoba się Wam czy nie do końca? A może dopiero macie ją w planach?

Okładka książki przedstawia kobiecą twarz na ciemnym tle. Tym razem turkusowo białe wstawki w postaci napisów. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich krótki opis książki, a na drugim kilka słów o autorze. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka. Literówek kilka się pojawiło, ale nie przeszkadzały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki przedstawia kobietę, jest mocno minimalistyczna. Tutaj akurat nie kierowałam się okładkami, a interesującym opisem i pierwszymi wtedy recenzjami. Chwilkę musiała odczekać na swoją kolej nim się za nią zabrałam. Było to chyba spowodowane tym, że nie znam pióra autora i obawiałam się objętości, bowiem liczy sobie ponad pięćset stron. Ostatnimi czasy jakoś często sięgam po takie grubaski. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorze, a na drugim kilka polecajek. Ma kremowe strony, czcionkę wystarczające dla oczu, marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Literówek brak.

Mimo, że to pierwsze spotkanie z autorem, czytało mi się powieść bardzo szybko, lekko i przyjemnie. Wręcz pochłaniałam stronę za stroną i zatapiałam się w losach bohaterów. Widać, że pióro jest wyczute i pisarz wie, jak prowadzić czytelnika. Jak zaciekawić i sprawić, by z trudem odrywało się od lektury. Sama fabuła jest tak zagmatwana, że nie sposób domyśleć się, kto za czym stoi i kto jest kim tak naprawdę. Wiele się dzieje, mamy ofiary, mamy skomplikowaną zagadkę i co ważne, nietuzinkowe postacie, które musimy rozgryźć.

Postacie, które wykreowane są naprawdę dobrze, ale nie wszystkie są tak proste jak Inspektor Jon, bo jest i tajemnicza Antonia Scott, która mianowana Czerwoną królową ma umiejętności, jakie praktycznie nikt nie posiada. I to jest jej wyjątkowość i zarazem przekleństwo. Na czym polegało? To już musicie przeczytać sami, nie podpowiem Wam. Wydaje mi się, że to właśnie bohaterowie są mocną zaletą całej pozycji, niewątpliwym plusem. Mimo specyficzności Jona czy kobiety, to polubiłam ich na pewien sposób. Nie zaprzyjaźniłabym się z nimi, ale ich polubiłam. Czasami denerwowały mnie ich żarciki, czy teksty rzucane do siebie, niemniej jednak przymrużyłam oko na to. Oczywiście mamy też problemy natury prywatnej, ale nie są one przygniatające strikte kryminał, całe szczęście.

Jest to jeden z ciekawszych kryminałów, chociaż zdecydowanie wolę książki np. Adriana Bednarka - wzbudzają we mnie więcej emocji, ciekawości... Tutaj było nieźle, chociaż czasami odnosiłam wrażenie, że autor za bardzo się rozpisywał i nie wynosiło to nic szczególnego do akcji. Niemniej jednak daję szanse drugiemu tomowi, jestem ciekawa, jak będzie wyglądała relacja bohaterów, co będzie się działo w ich życiu i z czym tym razem się będą musieli zmierzyć.
Niezła, ale nie fenomenalna, a więc dobrze, że nie nie żywiłam nadziei, że będzie fantastyczna i rozłoży mnie na łopatki, bo bym się zawiodła.

Reasumując uważam, że jeśli lubicie lekkie kryminały, opisane w ciekawy sposób, objętość Wam nie przeszkadza, to śmiało sięgnijcie. Trudno domyślić się zakończenia (ja nie wpadłam na nie), nie jest zbytnio brutalna, więc nie powinniście też czuć obrzydzenia jak przy powieściach, które zazwyczaj czytam z tego gatunku. :) Czy polecam? Myślę, że tak. :)

Okładka książki przedstawia kobietę, jest mocno minimalistyczna. Tutaj akurat nie kierowałam się okładkami, a interesującym opisem i pierwszymi wtedy recenzjami. Chwilkę musiała odczekać na swoją kolej nim się za nią zabrałam. Było to chyba spowodowane tym, że nie znam pióra autora i obawiałam się objętości, bowiem liczy sobie ponad pięćset stron. Ostatnimi czasy jakoś...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki jest intrygująca. U góry widzimy jedno niebieskie oko kobiece prawdopodobnie, a u dołu jakąś ciemną uliczkę... W dotyku jest satynowa ze śliskimi elementami w postaci napisów. Nie posiada skrzydełek, a więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Mamy tutaj kremowe strony, czcionkę wystarczającą dla oka, literówek brak. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona na rozdziały, każdy z nich ma imię, które zdarza się, że się powtarza. Ogólnie samo wydanie jest ładne, zwraca uwagę.

Moje drugie spotkanie z Joanną Parasiewicz przebiegło dość dobrze, ale nie tak rewelacyjnie jak w przypadku "Dziewczyny z sierocińca". Czytało się szybko, nie zawsze lekko i przyjemnie przez wzgląd na treść, ale nie miałam jakichkolwiek blokad podczas czytania. Czas akcji jest dość odległy, bowiem osadzony w okolicach pierwszej wojny światowej. Nie jest to łatwy czas dla bohaterów, niemniej jednak jakkolwiek walczą o byt i przetrwanie. Gdy w akcję wkracza wojna, już samą treść powinniśmy traktować nieco inaczej niż zwykłą powieść obyczajową czy literaturę piękną. Trudne tematy, którym mogą towarzyszyć trudne emocje. Jest napisana w sposób ciekawy, ale nie czułam się tak zafascynowana jak za pierwszym razem. Chyba tutaj bohaterowie, których nie do końca polubiłam, spowodowali taki efekt. Oczywiście nie umniejszam pozycji, bo jest naprawdę dobra i warta Waszej uwagi.

Bohaterów poznajemy kiedy są dziećmi. Widzimy ich zabawy, obserwujemy zachowania. I tak szybciutko, autorka przewija nam kilka lat do przodu, gdy już nie dzieci, a młodzi ludzie stają twarzą w twarz z obliczem wojny. Mężczyźni skierowani zostają do wojska na bitwy, a kobiety, dzieci zostają. Wszystkie postacie zostały skrupulatnie wykreowane, nie brakuje im niczego. Nie są papierowi, a z krwi i kości, zachowują się również tak, jak i my. Popełniają błędy, gmatwają się w codzienności. Jednak jak wspominałam wyżej, postacie nie zyskały mojej sympatii.
Główną bohaterką całego zamieszania zostaje Marie. Potrącona przez dorożkę dostaje od życia drugą szansę i niebywały dar. Dar lub przekleństwo... Bowiem widzi przyszłość innych ludzi, kiedy dotknie ich. Nie wiem, czy sama chciałabym mieć takie coś, dla mnie to chyba byłoby przekleństwo. Staje się sławna, dzięki czemu może dorobić na wróżbach kilka groszy, które zawsze warto mieć przy sobie. Z jednej strony podziwiałam ją, za upór, codzienny wysiłek, a gdy spotkała ją krzywda, ta najgorsza z możliwych, myślałam, że przerwę lekturę. Nie mogło to być tak, po prostu nie mogło! A jednak! Nie dość, że ma pod górkę, to jeszcze to... Od młodości miała ciężko i nie zapowiada się na to, by cokolwiek miało się poprawić. Niemniej jednak mocno trzymałam kciuki, by jednak się udało i w końcu zaznała spokoju i szczęścia przy kimś, kto będzie kochał ją równie mocno, jak ona.
Co do Fryderyka, o którym sporo też czytamy w tejże historii, mam mocno mieszane i niestety, ale negatywne odczucia. Jasne, on również nie miał lekko. Od dziecka pokrzywdzony, niepełnosprawny, odrzucony od społeczeństwa. Miał mnóstwo czasu na naukę, dzięki czemu jego osiągnięcia są imponujące, tak jak i sposób myślenia. Jednak cały czas nie grało mi coś w tej postaci, a dopiero na sam koniec niemal, gdy autorka zastosowała plot twist, szczęka mi opadła, dosłownie...

Książka ma zróżnicowane tempo, raz szybsze, raz wolniejsze. Chwilami się wydaje, że nie dzieje się nic... A jednak wszystko ma tutaj sens, nie tylko w przedstawionych zdarzeniach, ale i w zachowaniu postaci, ich relacji. Nie powiem że szykowałam się na kolorową i z happy endem opowieść. A gdy poznawałam kolejne stronice uświadamiałam sobie, że nic tu łatwe nie będzie i nie było. Trudna opowieść o wojnie, odrzuconych uczuciach, o odrzuceniu, stracie, tęsknocie, miłości, niezrozumieniu... Jest w niej wiele emocji, ale nie wszystkie odczuwałam, a jak już to w niewielkim stopniu. Daje nam wiele przemyśleń, stąd też podczas czytania robiłam sobie przerwy i zatapiałam się we własnych myślach. "Przepowiem ci przyszłość" ukazuje nasze słabości. Wady i zalety. Żądze, namiętności... Dzięki czemu jest to dobra powieść. Jednak wciąż utrzymuję, że "Dziewczyna z sierocińca" była zdecydowanie 10/10.
Na uwagę zasługuje również porównanie dwóch światów - biedy oraz bogactwa. Widzimy różnice nie tylko w pojęciu materialnym, ale i również zachowaniu - gdzie często niektórym osobom towarzyszy wyniosłość. Niejednokrotnie nasza główna bohaterka wychodzi ze skromnego swojego życia do tego świata bogactwa i przepychu, w którym niekoniecznie zawsze potrafi się odnaleźć. Ma szansę na zmianę dotychczasowego życia, ale jaką podejmie decyzję, musicie przeczytać sami.

Reasumując uważam, że jest to dobra lektura, jak najbardziej warta uwagi. Świetnie napisana, czyta się dość szybko, jest interesująco. Mamy również wiele różnych wątków, wartości o jakich niekoniecznie zawsze wprost pisze autorka. Świat nadprzyrodzony (wizje) łączy się z historią (wojna), dzięki czemu tworzy to dość specyficzny klimat. Czytając tę pozycję, w mig przeniosłam się do Francji, towarzyszyłam głównej bohaterce w pracy na barce jako praczka i wsiąkałam w tamten ciężki czas. Gdy wystąpi wspomniany przeze mnie plot twist - wydaje mi się, że i Wam opadnie szczęka. A zakończenie? Pozostawia wiele w głowie myśli, ale chyba jest najbardziej odpowiednim, jakie mogło być.
Czy polecam? Jasne, że tak! Jednak nie jest to taka zwykła książka, przyszykujcie się na natłok myśli podczas lektury czy po jej skończeniu.

Okładka książki jest intrygująca. U góry widzimy jedno niebieskie oko kobiece prawdopodobnie, a u dołu jakąś ciemną uliczkę... W dotyku jest satynowa ze śliskimi elementami w postaci napisów. Nie posiada skrzydełek, a więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Mamy tutaj kremowe strony, czcionkę wystarczającą dla oka, literówek brak. Odstępy między...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki jest minimalistyczna. Białe tło, a na nim mężczyzna spoglądający wprost na nas. Jeśli lubi ktoś takie okładki, będzie z pewnością zadowolony. Satynowa w dotyku z wytłuszczeniami - czyli mój ulubiony typ okładek. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na drugim znajdziecie wielu ambasadorów książki. Książka ma kremowe stronice, czcionkę wystarczającą dla naszych oczu. Literówek brak, a marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Podzielona na rozdziały, każdy z nich ma dopisaną do siebie piosenkę, a cała playlista jest umieszczona na końcu powieści. Oczywiście wcześniej wrzuciłam sobie je na jeden popularny z portali muzycznych i odtwarzałam podczas czytania. Idealnie dobrane kawałki umiliły mi jeszcze bardziej czas spędzony z lekturą.

Jest to moje już nie wiem które spotkanie z autorką. Pamiętam moje pierwsze zachwyty nad jej powieściami, które powodowały we mnie milion emocji. I nigdy się na utworach pisarki nie zawiodłam. Tym razem dostałam lekko napisaną, w przystępny i przyjemny sposób książkę, która zabrała mi kilka godzin i od niemal pierwszej strony wciągnęła w swoje sidła. Z trudem odrywałam się od czytania, bo byłam tak ciekawa tego, co się wydarzy na kolejnej stronie. Po prostu nie mogłam jej tak o odpuścić. Pochłonęłam ją i jestem jak najbardziej zadowolona. Muszę koniecznie nadrobić losy drugiego z braci, Milana. Wydaje mi się, że i to będzie przyjemna opowieść z dawką bólu, jak to w przypadku Lingas bywa.

Głównymi bohaterami są Armin oraz Natalia. Są to bardzo dobrze wykreowane postacie, które śmiało moglibyśmy spotkać w naszym życiu. Polubiłam sporo postaci z tej pozycji, z pominięciem kilku delikwentów, których miałam ochotę wykopać.
Armin to mężczyzna o dwóch twarzach. I szczerze, to nie wiem chyba, która podoba mi się bardziej. Chyba jednak z moim charakterem, to Armin jako Armin zdobyłby moją sympatię. Oczywiście, gdy czytałam o nim, o tym, jak się zachowywał, to jak najbardziej przypadł mi do gustu.
Mister Red to facet z charakterem, drastycznie różniący się od Armina, ale również ma to swoje plusy. Aura tajemniczości, jaką wokół siebie roztacza jest naprawdę specyficzna, ale i intrygująca.
Jeśli chodzi o Natalię, jest to dziewczyna z charakterkiem, która swoją bezpośredniością i pewnością siebie nieco irytowała. Nie przepadam za bardzo za takimi ludźmi, ale oczywiście zdobyła moją sympatię. Chociaż nie raz miałam ochotę nią potrząsnąć...
Zarówno Armin jak i Natalia skrywają w sobie wiele tajemnic, których nie chcą nikomu zdradzić i później robi się naprawdę... niebezpiecznie.

Emocji jest tu trochę, jednak nie nie poczułam się zdruzgotana i nie posypałam się na kawałki, bo to nie taki dramat. Niemniej jednak czuć tą chemię między postaciami, same relacje opisane przez autorkę są świetne i zasługują na uznanie. Ktoś mógłby rzec, że nic nowego nie wniosła ta pozycja do wydawniczego rynku. Owszem. Ale sięgając po książki Agnieszki jest tak, że zawsze zapominam o swoich problemach i koncentruję się na bohaterach i ich sprawach, na kilka godzin odrywają mnie od rzeczywistości, w mniejszy lub większy sposób tworząc spustoszenie w mojej głowie.

Jestem bardzo zadowolona i serdecznie Was wszystkich zachęcam do zapoznania się z tym tytułem. Jak najbardziej jest wart Waszej uwagi, tym bardziej, jeśli przepadacie za piórem autorki i czytaliście o losach Milana, którego ja muszę koniecznie nadrobić. Lubicie powieści obyczajowe, romanse z nutką erotyki? To jak najbardziej opowieść dla Was. Mamy tutaj wulgaryzmy i sceny +18, które napisane są ze smakiem i nie odpychają czytelnika. Więc to kolejny plus, ale i ostrzeżenie dla osób, które nie lubią takich scen, więc przygotujcie się na taką okoliczność.
Ja jestem bardzo zadowolona i polecam Wam serdecznie!

Okładka książki jest minimalistyczna. Białe tło, a na nim mężczyzna spoglądający wprost na nas. Jeśli lubi ktoś takie okładki, będzie z pewnością zadowolony. Satynowa w dotyku z wytłuszczeniami - czyli mój ulubiony typ okładek. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka jest tym razem w formie grafiki, a to coś nowego w książkach autorki, zawsze były to realistyczne okładki, a tutaj jest graficzna, jakby malowana farbami. Jest to zmiana, ale intrygująca, bo oczywiście czekam na dalsze tytuły od autorki. Na samym środku widzimy kobietę, a wokół niej statywy, kamery... Jest matowa w dotyku, z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytamy kilka zdań o autorce, a na drugim zobaczycie kilka jej innych powieści. Bardzo podoba mi się to, że wydawnictwo postarało się i powstawiało do środka różne elementy listków, które świetnie się prezentują. Dzięki temu książka jest dopieszczona. Podzielona jest na rozdziały.

Moje kolejne spotkanie z autorką, które przebiegło pomyślnie. Może nie jest to najlepsza powieść autorki, ale jest dobra, naprawdę! Piszę recenzję w dniu jej premiery, na świeżo po przeczytaniu jej. Jak zwykle barwne pióro oczaruje czytelnika i nie pozwala na odłożenie jej na bok. Wciąga czytelnika do opisanego przez siebie świata i zamyka nas razem z bohaterami. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie. Chociaż nie zawsze mamy przyjemne wydarzenia...

Poznajemy bohaterki, które na pozór są dosyć silne. Ale w głębi duszy wiedziałam, czułam, że coś ukrywają. I jak każdy z nas, mają tajemnice z przeszłości, problemy, które ciągną się za postaciami cały czas. Autorka jak zwykle stworzyła dopracowane, dobrze wykreowane bohaterki, którym niczego nie brakuje. Każda z nich jest inna, ma swój charakter i różni się znacznie od siebie.
Lili jest dziewczyną, która narzuciła sobie szybkie tempo, praca, studia, pomoc w domowych obowiązkach... Mieszka z ojcem, gdyż jej mama zmarła na nieuleczalną chorobę. Cały czas po głowie chodzi jej dalszy rozwój, a z tyłu głowy chciałaby dowiedzieć się, co to za tajemnica rodzinna, która poróżniła jej mamę i ciocię, gdzie niegdyś były nierozłączne. Jednak wszyscy uparcie milczą, a ciotka, jako popularna w show biznesie, ciągle pojawia się na banerach czy w telewizji, prasie i ciężko o sprawie zapomnieć. Współczułam jej, bo nikt przecież nie lubi niewyjaśnionych sytuacji. Niemniej jednak trzymałam kciuki by jej się poukładało w życiu, by zamknęła rozdział z przeszłości i zaczęła szczęśliwie tworzyć przyszłość.
Z kolei do Laury od początku czułam dystans. Nie wiedziałam, co może ukrywać i co mogło wydarzyć się w przeszłości. Myślałam, że to było coś naprawdę... grubego, a jak się dowiedziałam, to cóż... Można było to spokojnie przewidzieć. Niemniej jednak i jej trochę mi było szkoda, bo telewizja była dla niej wszystkim, przeszłość wciąż o sobie przypominała i w końcu nadeszło też zmęczenie całą otoczką...
Autorka jak zwykle sprawnie posługując się piórem tworzy niezwykle prawdziwych bohaterów, których na spokojnie moglibyśmy poznać w swoim życiu. Za to cenię jej pióro jeszcze bardziej...

... ale i również za to, że pokazuje świat takim, jakim jest. Nie koloryzuje, nie wymyśla niestworzonych sytuacji. To wszystko, co ma miejsce w powieści mogłoby zdarzyć się i nam. Realistyczność, jaką mamy podaną w tej historii jest jak najbardziej rzetelna. Lubię tytuły Gołębiewskiej również za to, że podejmuje się trudnych tematów. Nie jest to taka o zwykła powieść obyczajowa z nutką romansu, i to dosłownie nutką. Mamy tutaj wiele drażliwych tematów, często również będącymi tabu - uzależnienie, alkoholizm, choroby nieuleczalne, zdrada, trudne relacje, czy kłamstwa... Nie czaruje nikogo i pokazuje prawdziwe życie. Jestem jej za to wdzięczna i moim zdaniem, to razem z barwnym piórem jest największą zaletą pisarki.

Reasumując uważam, że jest to naprawdę bardzo dobra książka, której tematyka mogłaby dotknąć i bezpośrednio nas, czytelników. Może nie doświadczałam z postaciami wszystkich emocji, ale podobała mi się i sprawiła, że chwilami zastanawiałam się nad własnym życiem czy moich najbliższych. Na przykładzie bohaterów widzimy, jakie życie potrafi być przewrotne, że przeszłość zawsze się o sobie przypomni, a sława nie jest najważniejsza, a obecność, uczucia i drugi człowiek... Szacunek, prawda i szczerość... Dlatego polecam Wam bardzo mocno tę powieść, wydaje mi się, że może się Wam spodobać. Tym bardziej jeśli czytujecie książki pisarki lub jeśli lubicie powieści obyczajowe z wartościami. :)

Okładka jest tym razem w formie grafiki, a to coś nowego w książkach autorki, zawsze były to realistyczne okładki, a tutaj jest graficzna, jakby malowana farbami. Jest to zmiana, ale intrygująca, bo oczywiście czekam na dalsze tytuły od autorki. Na samym środku widzimy kobietę, a wokół niej statywy, kamery... Jest matowa w dotyku, z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Muszę od razu zacząć od okładki, bo jest cudowna! Mało kiedy jestem aż tak zachwycona szatą graficzną! A tutaj wydawnictwo spisało się na medal. Satynowa w dotyku, a napisy są wybite i śliskie. Feeria delikatnych, pudrowych odcieni sprawia, że aż chce się na nią patrzeć. Płatki kwiatów swobodnie plączą się również w środku, bowiem posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi i również są pięknie wykończone. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce. A każdy rozdział zaczyna się również zdobionej stronie, dlatego jeśli chodzi o wydanie, to strzał w dziesiątkę. Będzie się pięknie prezentować na półce, w ogóle w to nie wątpię! Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla naszych oczu. Perspektywy mamy dwie, należące do głównych bohaterów. Literówka gdzieś jakaś się trafiła, ale nie przeszkadzała ona zbytnio w lekturze.

Jest to moje pierwsze spotkanie z książką autorki, z tego co wiem, kiedyś wydana była jej inna seria w wydawnictwie Filia, niemniej jednak nie miałam o tym pojęcia. Ta książka sygnowana jest za granicą jaką pierwszy tom z serii Girls of Greyson. Zobaczymy więc, czy doczekamy się dalszych części! Zazwyczaj nie czytam romansów, pomieszanych z erotyką. Musi mnie dana lektura bardzo zaciekawić. I tak się cieszę, że włączyła się we mnie sroka okładkowa i że dałam jej szansę. Jestem PRZEZADOWOLONA! Czyta się bardzo szybko, lekko i przyjemnie, nie ma jakichkolwiek blokad podczas poznawania kolejnych stron. Wciągnęłam się, może nie na samym początku, ale po kilkudziesięciu stronach wiedziałam, że przepadnę. Nie mogłam doczekać się, aż przeczytam jeszcze jeden rozdział, może coś się wyjaśni? Naprawdę jestem zadowolona, że zgłosiłam się do recenzji tej pozycji, dlatego będę chciała przekonać i Was, byście wrzucili tę opowieść do koszyka w sklepie internetowym lub stacjonarnym. Autorka wie jak posługiwać się zgrabnie piórem, by zgarnąć czytelnika w swoje sidła i wypuścić dopiero po ostatniej kropce.

Głównymi bohaterami są Rocklin i Bastian. Dwa światy, które teoretycznie nie powinny mieć ze sobą nic do czynienia. Niemniej jednak, jak dobrze wiecie, przeciwieństwa się przyciągają. Tak i ich do siebie coś przyciąga. Łączy ich nieco... toksyczna relacja, a bardziej bym powiedziała, że to on jest trochę toksyczny. Niektóre jego zachowania były dla mnie nie do wyobrażenia po prostu, nie godziłam się z tym co mówił, czy robił. Czy nawet sam jego sposób myślenia. Okej, jestem w stanie uwierzyć, że to, co spotkało go w przeszłości miało ogromny wpływ na to, jakim obecnie jest człowiekiem, niemniej jednak nie do końca jestem zgodna z nim. Czy go polubiłam? Trochę tak, gdyby nie to czasami jego zachowanie... ;)
Z kolei Rocklin jest bohaterką nie z mojego świata. Bogata, mająca wszystko, co zechce. A tu nagle pojawia się ktoś, kogo nie może mieć u swego boku... Na jej barkach ciąży ogromna odpowiedzialność i przyszłość. Jest postacią początkowo dla mnie oschłą, wyniosłą, obrzydliwie bogatą, bez krztyny uczuć. Później jednak, zmieniłam nieco zdanie. Stała się bardziej normalna, życiowa, nieco zrobiła się z niej buntowniczka, chociaż nie rozumiałam w niej tego, że nie zawsze umiała powiedzieć, to co czuje czy myśli, nie umiała się postawić i trochę to mnie drażniło. Niemniej jednak na sam koniec już totalnie straciła własne zdanie, co jest trochę przykre.
Sumując, bohaterów mamy tutaj wielu, głównie skupiamy się na tej dwójce. Wszyscy są wykreowani świetnie, niczego im nie brakuje. Każdy z nich jest inny, różni się od siebie, ma inny charakter.

Ile tu jest zwrotów akcji! To głowa mała, naprawdę! Nie spodziewałam się, że dostanę tak dynamiczną powieść, w której ciągle coś się będzie działo, więc jeśli macie zamiar po nią sięgnąć, musicie mieć na uwadze, że nie ma tutaj nudy, absolutnie! Chwilami ciężko nadążyć za postaciami. Czuć również chemię, jaka jest między Rocklin i Bastianem. Wszystko było tak świetnie opisane, że aż czuło się na sobie emocje. ALE! Jest to książka dla osób +18, ze względu na mnogość scen łóżkowych, które są dosyć dokładnie opisane. Jeśli nie lubicie takich pozycji, niestety może Wam to pasować, a jeżeli jesteście młodsi, to ta książka może być dla Was po prostu nieodpowiednia. Tak samo przekleństw nie brakuje, ani krwi czy przemocy. Musicie być odporni na takie rzeczy. Wprawdzie krew nie leje się strumieniami, ale jest, i uważam, że trochę treści jest krzywdzących dla młodszych czytelników.

Reasumując uważam, że jest to ŚWIETNY romans Young Adult, pozwalający na relaks, ale i w pełne wciągnięcie się w świat wykreowany przez autorkę. Trudno się po pewnym momencie oderwać, jednak uwierzcie mi, nie będzie żałować. Pomimo tego jednego minusa, w którym uważam niektóre zachowania za toksyczne, jest rewelacyjna. Godna polecenia. Taki romans zmieszany z sensacją oraz erotykiem. Jeśli pojawią się następne części, chętnie sięgnę! I Was serdecznie zachęcam do zapoznania się z tą pozycją, czasem warto zmienić sobie gatunek. :)

Muszę od razu zacząć od okładki, bo jest cudowna! Mało kiedy jestem aż tak zachwycona szatą graficzną! A tutaj wydawnictwo spisało się na medal. Satynowa w dotyku, a napisy są wybite i śliskie. Feeria delikatnych, pudrowych odcieni sprawia, że aż chce się na nią patrzeć. Płatki kwiatów swobodnie plączą się również w środku, bowiem posiada skrzydełka, które stanowią...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka przedstawia kobietę i mężczyznę, jak w poprzednich częściach, którzy spoglądają na siebie i są o mały krok od pocałunku. Tym razem grzbiet jest koloru błękitnego. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na obu przeczytać możemy polecajki innych osób. Mamy kremowe stronice, czcionkę wystarczającą dla naszych oczu. Odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Literówek brak, a sama powieść została podzielona na rozdziały oczami głównych bohaterów.

Kolejne spotkanie z pisarką przebiegło dobrze. Czytało się szybko i lekko, przyjemnie. Nie miałam podczas czytania żadnych blokad. Można powiedzieć, że od pierwszej strony wciąga niesamowicie i dopiero pisarka wypuszcza nas przy ostatniej stronie. Nie raz natrafimy na zwroty akcji, chociaż nazwałabym tę część jako taką... zwyczajną. Owszem dzieje się, momentami sporo, ale są to bardzo przyziemne sprawy. I co ważne, autorka porusza tutaj delikatnie tylko, ale jednak trudne tematy - uzależnienia, problemów rodzinnych i kilku jeszcze innych, których nie chcę Wam spoilerować. Nie wiedziałam, jaki finał będzie miała ta opowieść, więc spokojnie czekałam na to, aż wszystko samo się rozwiąże.

Głównymi postaciami jest Sabrina i Tucker, z tej dwójki to chłopak przypadł mi do gustu swoim charakterem, takich chłopaków mogłoby być o wiele więcej! Z kolei Sabrina też nie jest zła, tylko udaje kogoś, kim nie jest i to jest przykre. Bo w głębi duszy jest w porządku dziewczyna, z marzeniami, celami na życie, ale warunki, w jakich przyszło jej żyć niestety nie sprzyjają...
Ogólnie bym nazwała ten tom pod kątem wartości, czy pouczeń dla czytelników jako jednym z lepszych. Na przykładzie bohaterów obserwujemy ciąg przyczynowo skutkowy, widzimy jak podjęte decyzje czy działania mają w przyszłości efekt i wielu z Was może być nieco zdziwionych. Niemniej jednak to duży plus dla całości.

Mamy sporo scen łóżkowych, dosyć dokładnie opisanych, tak samo jest sporo wulgaryzmów, więc jeśli nie przepadacie za tego rodzaju literaturą, musicie sobie darować. Jest to romans, powieść obyczajowa, z dodatkiem erotyku i uważam, że próg wiekowy to minimum 17 lat, a najlepiej 18. Nie każdy lubi sceny łóżkowe i to jeszcze w takiej ilości i tak opisane...

Akcja ma odpowiednie tempo, dzięki czemu spędzamy z pozycją miło czas i dosyć szybko idzie nam czytanie. Są idealne na cięższe dni, trudniejsze, przepełnione naszymi troskami. Z bohaterami serii Off-Campus nudzić się nie będziecie, gdyż zarówno opisy jak i dialogi są wyważone, pisarka wie, kiedy zrzucić na nas wydarzenia, które zmienią bieg.

Reasumując uważam, że jest to przyjemna opowieść na długie wieczory czy letnie dni. Lekka i niezobowiązująca, przy której będziecie się dobrze bawić. Cała seria prezentuje się dość dobrze, więc warto się z nią zapoznać, nie będziecie żałować. Ale miejcie na uwadze sceny łóżkowe, to bardzo ważne! Mnie się podobała i nie żałuję, że wróciłam po latach, ale też wielkich zachwytów nie było. Oceniam ją jako dość dobrą pozycję. :)

Okładka przedstawia kobietę i mężczyznę, jak w poprzednich częściach, którzy spoglądają na siebie i są o mały krok od pocałunku. Tym razem grzbiet jest koloru błękitnego. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na obu przeczytać możemy polecajki innych osób. Mamy kremowe stronice, czcionkę wystarczającą dla naszych oczu....

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki przedstawia kobietę i mężczyznę, którzy spoglądają na siebie i jestem niemal pewna, że gdyby nie to, że zostali zatrzymani w momencie, pewnie by się pocałowali. Nie jest to jakaś wybitna okładka, ale tutaj zwracałam uwagę tylko na treść książki. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Ma kremowe strony, czcionkę wystarczającą dla oka, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane.

Po tak długim czasie, jakim jest okres siedmiu lat, trochę mi się zapomniało, jakim piórem włada pisarka. Pamiętałam, że bardzo jej poprzednie dwa tomy mi się podobały, ale to było na tyle. Książek przez ten czas przewinęła mi się cała masa, więc miałam prawo zapomnieć. ;) Niemniej jednak, już od pierwszych stron totalnie przepada się w świecie wykreowanym. Czyta się szybko, lekko i przyjemnie, a sama fabuła jest niezobowiązująca. Jednak warto zaznaczyć, że nie jest to zwykła powieść obyczajowa, romans, a również częściowo erotyk, bo scen łóżkowych jest naprawdę sporo i są one dosyć dokładnie opisane. Dlatego jeśli nie lubicie takich pozycji, może lepiej odpuśćcie, wulgaryzmów tutaj też nie brakuje. I pozycję tę się pochłania, strona za stroną, jest tak wciągająca i naprawdę przyjemna, że sposób "przewietrzyć" przy niej głowę i zapomnieć o codzienności.

Emocji nie czułam, ale między bohaterami wręcz one kipiały. Szczególnie jeśli chodzi o przyciąganie. Tworzą specyficzne relacje, które oparte są tylko na jednym i dopiero z czasem, coś może się wytworzyć między nimi. Nie było ochów i achów niestety, bo już naczytałam tyle książek podobnych, że brakowało mi tych emocji przeniesienia na czytelnika. Może wprowadziłabym więcej... Zwrotów akcji? Ale to takich, że czytelnik rozdziawia buzię szeroko ze zdziwienia.
Fabuła jest dopracowana, nie brakuje jej niczego. Często mamy nawiązania do przyjaciół głównych bohaterów, dlatego też poniekąd wiemy, co dzieje się u innych, w tym par z pierwszej i drugiej części.

Bohaterowie są młodymi ludźmi, którzy korzystają z życia ile wlezie. Oczywiście przystojny Dean, hokeista, nie może odpędzić się od płci przeciwnej, co jawnie wykorzystuje. Gdy trafia mu się pod opiekę Allie, coś się zmienia, chociaż Dean nie może być podporządkowany jednej dziewczynie, to one muszą podporządkowywać się jemu, czy pozwoli, by jego reputacja playboya uległa zmianie? Jest to bogaty chłopak, ale to nie jest też tak, że ma tylko siano w głowie i nic poza tym. Jednak nie lubię takich zarozumiałych ludzi i pewnie trzymałabym się na duży dystans od chłopaków z drużyny. :D
Z kolei Allie to typ dziewczyny bardzo podobnej do mnie. Związki nie na dzień czy dwa, tylko dłuższe. Prawdziwe fundamenty uczuciowe, wartości - to jest to. Bardzo ją polubiłam od pierwszej strony i trzymałam kciuki, żeby jakoś jej życie się ułożyło, byle nie z kimś tak toksycznym jak jej były chłopak. Mawiają, że przeciwieństwa się przyciągają, czy aby na pewno...?
Wykreowane postacie są prawdziwe, nie papierowe. Każdy z nich jest inny, ma inny charakter, inaczej myśli, ma inne cele życiowe. Sprawiają wrażenie różnych, ale jednocześnie sympatycznych, że nie da się ich nie lubić.

Reasumując uważam, że jest to lekka i przyjemna opowieść, po którą warto sięgnąć, gdy macie za sobą cięższą historię, trudniejszą. Gdy poszukujecie czegoś niezobowiązującego, romansu z pikanterią, której tu nie brakuje. Jest to trzeci tom, podkreślam raz jeszcze i fajnie byłoby, gdybyście czytali w kolejności, bo ma to znaczenie. Jest niezła, ale nie jestem zachwycona jak niegdyś, chyba to po prostu zmienione gusta czytelnicze. Niemniej jednak polecam - fajna lektura na odstresowanie. :)

Okładka książki przedstawia kobietę i mężczyznę, którzy spoglądają na siebie i jestem niemal pewna, że gdyby nie to, że zostali zatrzymani w momencie, pewnie by się pocałowali. Nie jest to jakaś wybitna okładka, ale tutaj zwracałam uwagę tylko na treść książki. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Ma kremowe strony,...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki prezentuje się ciekawie. Mamy w szklanym naczyniu zamknięty świat. Kobietę z długimi, rudymi włosami, zwierzęta, owady, nawet miasto w tle. Już samo to może podsunąć naszej głowie wiele myśli dotyczących powieści. Posiada skrzydełka, które dodatkowo chronią ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na drugim fragment z powieści. Piękne owady fruwają nam na odwrocie okładki i skrzydełka. Ma kremowe stronice, czcionkę wystarczająca dla oka, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane, literówek brak. Podzielona została na rozdziały.

Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką i z tego, co wiem, na naszym rynku wydawniczym jest dostępna jeszcze antologia, gdzie napisała swoje opowiadanie, jednak z pewnością po nią nie sięgnę. Już piszę Wam, dlaczego... Otóż książka ta jest bardzo specyficzna. Inna, niż z reguły czytam. Oczywiście ma zarys całej fabuły, która nie mogę nie przyznać, jest wymyślona świetnie, ale pióro niestety nie przekonało mnie, by jeszcze kiedykolwiek sięgnąć. Nużyła mnie, niewiele się działo, a jeśli już, to moje odczucia były niezbyt pozytywne. Ma prawie czterysta stron, gdzie w większości czułam...

...OBRZYDZENIE. To, co miało tutaj miejsce było obrzydliwe, oczywiście nie cała książka taka jest, ale są takie momenty i one niestety psują całokształt. Dziwne hobby Truposza doprowadzało mnie do dreszczy, ciarek i odruchu wymiotnego. I im dalej w las, tym gorzej. Nie mogłam zdzierżyć tej postaci i całą powieść zastanawiałam się, dlaczego nie porzucę tej książki i nie zacznę czegoś innego? Z reguły staram się trzymać zasady, że jak już coś zacznę, to i kończę, a ta nie była jeszcze na tyle kiepska, bym miała to zrobić. Uwierzcie mi, jestem wrażliwym człowiekiem, nie ukrywam tego. Czytam obrzydliwe powieści, gdzie np. krew leje się strumieniami, czy jest sporo trupów, ale żadna z nich nie odrzuciła mnie na tyle, jak ta lektura.

Bohaterów mamy kilku, są oni dosyć specyficzni (a jakże). Nikt z nich nie zyskał mojej sympatii. Czasami obawiałam się tego, co im chodzi po głowie i co się zaraz wydarzy... Każde żyje tak jakby w swoim świecie. Każde z nich obarczone jest swoją przeszłością, problemami, które wpływają na ich codzienną egzystencję. Jeden pragnie miłości i obecności, ktoś inny uznania i sławy, a ktoś inny jeszcze wolności. Patrząc ogółem każdy z nich ma swoje marzenia, które stara się spełnić. Jednak tak jak wspomniałam wyżej, nikogo z nich niestety, nie polubiłam.

Ważnym wątkiem tutaj jest sztuka, dążenie do spełniania marzeń, celów, wyrwania się ze szponów stereotypów, uwolnienie z klatki, która wcale nie jest złota... Mamy też człowieka z obsesją, która uświadamia nam, jak może być niebezpieczna i jaki obrót przybrać. Niemniej nie zmienia to mojego zdania, że jest tak pokręcona, że drugi raz bym się za nią nie zabrała. Wzbudziła we mnie tylko negatywne emocje i odczucia, i jest to książka, której nie polecę niestety dalej. Oczywiście, jeśli macie ochotę - sięgnijcie, ale nie spodziewajcie się cudów.

Okładka książki prezentuje się ciekawie. Mamy w szklanym naczyniu zamknięty świat. Kobietę z długimi, rudymi włosami, zwierzęta, owady, nawet miasto w tle. Już samo to może podsunąć naszej głowie wiele myśli dotyczących powieści. Posiada skrzydełka, które dodatkowo chronią ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorce, a na drugim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka książki, która obecnie jeszcze jest w moim posiadaniu, jest filmowa. Widzimy dwójkę ludzi, którzy się obejmują i uśmiechają do siebie. Nie posiada niestety skrzydełek, przez co nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Ma kremowe strony, czcionkę wystarczającą dla oka, marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Podzielona została na rozdziały Fincha oraz Violet.

Jest to moje pierwsze spotkanie z piórem autorki, nie wiedziałam, czego się spodziewać. Czyta się nieźle, bez blokad, dosyć szybko. Jednak nie zrobiła na mnie wrażenia. Owszem, podejmuje się trudnych tematów, tego nie mogę jej zabrać, jednak chyba jestem za duża na tę powieść dla młodzieży. Nie zachwyciła mnie może ze względu na to, że temat śmierci jest mi znany, miałam z nim styczność i nie wzbudza we mnie już takich emocji, a może po prostu to sposób, w jaki opisała to autorka? Całkiem możliwe. I nie twierdzę, że śmierć, samob*jstwo mnie nie rusza, bo rusza bardzo, ale w tym przypadku było tak po prostu nijak, zwyczajnie...
Na ten moment w ogóle nie czuje się przekonana, żeby sięgać po dalsze pozycje od autorki. Może gdybym czytała te książkę będąc młodsza osobą, bardziej by mi przypadła do gustu, kto to wie...

Postacie wykreowane są dobrze, są to młodzi ludzie, których możemy, ale nie musimy polubić. Są specyficzni i jedno z nich tak bardzo chciałoby zacząć żyć pełną piersią, a drugie wręcz przeciwnie. I jak wiecie, że przeciwieństwa się przyciągają, tak nasi bohaterowie nawiązują nić porozumienia.
Jednak nie przypadli mi do gustu na tyle, bym ich polubiła. Szczerze im współczułam, bo to, co działo się w ich życiu nie było łatwe. Czy to, co było w przeszłości, a wciąż bolało. Rozumiałam ich, ale nie potrafiłam polubić, niestety...

Książka jak najbardziej odpowiednia dla młodszych czytelników, przez wzgląd na tematykę, jakiej dotyczy. Tematy tabu, o których nikt nie chce rozmawiać, bo są trudne... ale trzeba uświadamiać innych, że w porę udzielona pomoc może naprawdę wiele zdziałać. Młodzi mogą potraktować tę powieść jako przykład, kiedy jest za późno, kiedy brak wyciągniętej ręki nie zwróci drugiej osoby, kiedy brak rozmowy, hejt, wyśmiewanie może doprowadzić człowieka na skraj urwiska...
Uczy i to jest ważne. Dlatego młodszemu gronu serdecznie polecam.

Reasumując jest to smutna, trudna książka (dla młodszych może być trudna w odbiorze), którą możecie przeczytać. Ja, jako że książek z tym tematem mam wiele za sobą, nie zrobiła na mnie wrażenia, ale to nie oznacza, że jestem nieczuła na krzywdę innych ludzi, szczególnie młodych, pogubionych, niezrozumianych. Nie raz sama spotykałam się z hejtem, który naprawdę wyrządzić może duże szkody w naszej psychice. Dlatego zawsze TRZEBA ROZMAWIAĆ!!! I wyciągać dłoń po pomoc, póki nie jest za późno. Może obejrzę na Netflixie film, by sprawdzić jak to wygląda na ekranizacji. Warto ją przeczytać, ze względu na poruszaną tematykę. Mnie do końca nie przypadła do gustu, ale wiem, że wielu osobom może się spodobać i wywołać lawinę emocji. I tego Wam życzę. :)

Okładka książki, która obecnie jeszcze jest w moim posiadaniu, jest filmowa. Widzimy dwójkę ludzi, którzy się obejmują i uśmiechają do siebie. Nie posiada niestety skrzydełek, przez co nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Ma kremowe strony, czcionkę wystarczającą dla oka, marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane. Podzielona została na...

więcej Pokaż mimo to

Okładka książki Nie czekaj już dłużej Alina Adamowicz, Gabriela Gargaś
Ocena 7,5
Nie czekaj już... Alina Adamowicz, Ga...

Na półkach:

Zaczynając od okładki, muszę przyznać, że od pierwszego ujrzenia zwróciła moją uwagę. Kremowe tło, a na nim kwiaty, listki, i kobieta w centrum. Pięknie skomponowana, w delikatnych kolorach. Jest śliczna, no co będę się rozwodzić. Satynowa w dotyku z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorkach, a na drugim fragment książki.
Ma kremowe strony, czcionkę wystarczająca dla oka, literówek brak, a odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona została na trzy części oraz na rozdziały. Mamy również piękne wstawki w postaci listków i gdy jest zmiana narracji - nie pogubicie się. Dodatkiem są wpisy z pamiętnika/notesu jednej z bohaterek i to jest świetne!

Przechodząc do samej książki, muszę przyznać, że pisarki wykonały kawał dobrej roboty. Jeśli ktoś czyta książki Gargaś i poradniki Adamowicz, jest w stanie nieco rozeznać się, kto i co pisał, ale nie wszystko, tylko małą część. W styczniu czytałam "Lunę" Gargaś i wiem, jakim stylem się posługuje. Tutaj wszystko było lżejsze, ale niekoniecznie łatwe. Wprawne pióro obu kobiet jest na tyle ciekawe, że pochłonęłam pozycję w jeden dzień. Czyta się szybko, lekko, nie sposób się momentami oderwać. Od samego początku wpadamy do świata bohaterek i żyjemy z nimi, dzieląc radości i troski. I to jest piękne, że bez koloryzowania rzeczywistości opisują życie, jakie mamy i my! To wszystko prawda i może spotkać nas na każdym etapie życia, dlatego powinnyśmy się cieszyć i czerpać z życia jak najwięcej. Nabrałam sporej ochoty na zapoznanie się z innymi obyczajówkami od p.Gargaś, a i na zapoznanie się z poradnikami p.Adamowicz - którą systematycznie podglądam na Instagramie. Uważam, że ten duet spisał się rewelacyjnie i warto sięgnąć po tę pozycję.

Mamy trzy główne bohaterki, każda z nich jest inna. Mają różne charaktery, pasje, sytuację życiową, niemniej jednak coś ich do siebie ciągnie i sprawia, że mają zażyłe kontakty. Powiem Wam, że polubiłam te trzy kobietki, jednak też mocno trzymałam kciuki za to, żeby jakoś się w ich życiu poukładało. Bo tak naprawdę okazało się, że tak jak i my, mają nie lada życiowe problemy...
Stoją na rozdrożu i zastanawiają się, którą stroną iść. Którą drogę wybrać, by była ta właściwą...
Laura - jako matka dzieci szczęśliwa żona powoli zaczyna dostrzegać wady, jakie istnieją w jej relacjach. Czegoś jej brakuje, o wszystkich zawsze się troszczy, ale notorycznie zapomina o sobie.
Edyta - na pozór również szczęśliwa matka i żona, a jednak pod maską skrywa się ogromny ból i trudności, które wynikają z jej życiowej sytuacji i nie chodzi tutaj o materialność. Nie dość, że ma niepełnosprawne dziecko, które kocha całym sercem, to problemem jest mąż, który zaczyna się coraz niebezpieczniej zachowywać.
Beata - chyba najbardziej wyluzowana bohaterka, takie odnosiłam wrażenie. Do jej życia wkrada się nuda i popełnia jeden z największych błędów - niszcząc dotychczas poukładany świat.
Myślę, że i Wy polubicie te postacie, są z krwi i kości, nie papierowe, gdyż mają swoje charaktery, a ich problemy jeszcze bardziej ukazują, że są tacy jak my, popełniają błędy, starają się je naprawić i jakoś ciągnąć swój los, zwany życiem.
Czy polubiłam szczególnie którąś z nich? Nie, wszystkie obdarzyłam sympatią i myślę, że z Wami może być podobnie.

Oczywiście czytając o losach kobiet, nie raz i nie dwa chciałam je porządnie ochrzanić, za to, co robią. Bo jak tak można? Trzeba walczyć, trzeba mądrze postępować! Ale fajnie się mówi, jak się obserwuje, prawda? To nie my byliśmy w ich skórach. I jestem w stanie zrozumieć, że ich zachowanie w pewnych sytuacjach było normalne, tylko była jedną z kilku opcji. Czytając, towarzyszyło mi wiele emocji, bo nie raz nie mogłam znieść tego cierpienia. Za dużo było smutku, problemów, niepowodzeń... Chwile radości i szczęścia się pojawiały, ale było ich mniej. Pisarki pokazały świat i problemy takim, jakimi są. Nie koloryzowały świata, nie musiały. Czułam się tak, jakbym nie czytała książki, a wręcz obserwowała historię rozgrywającą się w moim otoczeniu.

Cała masa przesłań, które starają się nam udowodnić, że życie nie jest usłane różami. Każdy z nas ma większe lub mniejsze problemy, tylko jeśli przybierają niebezpieczny obrót, należy je szybko rozwiązywać, nie ukrywać, skazując się na cierpienie. Można przez to popaść w samozniszczenie, a przecież nie o to w życiu chodzi, by się katować, męczyć.
Wartości, jakie autorki starają się nam przekazać między wersami mają za zadanie uzmysłowić nam wiele i zmusić do zatrzymania się i przemyślenia tego, jakie jest nasze życie. Czy ciągle postępujemy wbrew sobie? Czy zauważamy siebie czy stale robimy coś dla kogoś?
Tematy, jakich podejmują się pisarki to nie tylko życie, miłość czy przyjaźń. To również agresja, uzależnienie, przemoc, choroby fizyczne i psychiczne, które sprawiają, że życie może się zmienić diametralnie. Piszą o tym, jak trudno, ale warto zrobić ten jeden krok, podjąć decyzję i zmienić swoje życie na lepsze. Nie jest to łatwe zadanie, ale warte zachodu, a poza tym, później obfituje. Tylko jedno jest ważne - musimy chcieć. Bo samo nic nie przyjdzie...

Akcja ma odpowiednie tempo, które nie jest zbyt szybkie, ani zbyt wolne. Autorki wiedzą, kiedy zaskoczyć czytelnika, kiedy odwrócić świat do góry nogami, żebyśmy my, czytelnicy, mogli czuć wiele, żeby nie móc doczekać się kolejnego rozdziału... Uważam, że jest to jedna z lepszych książek, jaką udało mi się poznać i zdecydowanie Wam polecam. Zaznaczyłam w niej też wiele fragmentów, które utkwiły w mojej głowie. Po prostu musicie sięgnąć, koniec kropka.

Jest to wartościowa pozycja, nie tylko dla kobiet. O nas i dla nas. O prawdziwym życiu i problemach, kto wie, może ktoś znajdzie w niej siłę i odwagę na to, by zmienić swoje życie? SERDECZNIE POLECAM!

Zaczynając od okładki, muszę przyznać, że od pierwszego ujrzenia zwróciła moją uwagę. Kremowe tło, a na nim kwiaty, listki, i kobieta w centrum. Pięknie skomponowana, w delikatnych kolorach. Jest śliczna, no co będę się rozwodzić. Satynowa w dotyku z wytłuszczeniami. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka tym razem jest iście cukierkowa, bo... różowa. :) Niemniej jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Fajnie róż z niebieskim obok siebie się prezentują, więc nie mam zażaleń. Widzimy kobietę w kapeluszu spoglądającą wprost na nas. Przyznam szczerze, że okładka pierwszego tomu zdecydowanie bardziej mi się podoba, ale tutaj nie zwracałam uwagi na szatę graficzną, a treść. Nie posiada również skrzydełek, a więc nie ma dodatkowej ochrony przed uszkodzeniami mechanicznymi. Stronice są kremowe, czcionka wystarczająca dla oka, lecz również nieco mniejsza niż zazwyczaj w wydawanych książkach wydawnictwa. Marginesy i odstępy między wersami zostały zachowane, literówki niestety znów się pojawiają i nie wiem, dlaczego... Niszczy to trochę efekt i momentami zaczyna denerwować...
Na odwrocie przeczytacie opis, kilka słów o pisarce oraz zobaczycie patronów medialnych.

Kolejne spotkanie w krótkim czasie z autorką, a ja już żałuję, że nie mogę czytać dalej! Naprawdę w piórze jest spory potencjał, zdecydowanie warto sięgnąć i przeczytać powieści Hutton, można się przy nich zrelaksować, ale i pośmiać. Lekki i przystępny styl zaprasza i zachęca do przeczytania chociażby jednego rozdziału, bo później to czytelnik po prostu przepada. Jest tak zaintrygowany losami postaci, że nie sposób się od niej oderwać. Ciekawe, życiowe zdarzenia, jakie spotykają bohaterów utwierdza mnie w przekonaniu, że zdecydowanie warto sięgać po twórczość autorki. Nie ma tu przerysowanych wydarzeń czy niestworzonych rzeczy, wszystko jest realne.

I znów autorka powoli tworzy relacje między postaciami, co jest tak bliskie nam, naszemu życiu, że naprawdę się cieszę, że ją przeczytałam. Wiem, że niektóre relacje w książkach powstają szybko, nie tylko w opowiadaniach, które mają krótką formę, ale i w powieściach, bo TAK TEŻ SIĘ ZDARZA! I sama nawet w jednej ze swoich książek zastosowałam ten zabieg, gdzie niestety był on skrytykowany, ale cóż, takie jest życie. ;) Raz tworzymy z kimś nić porozumienia dłużej, a z jednym jest to jak rażenie piorunem. Tutaj obserwujemy wszystko powoli, jednak objętościowo nie jest już tak jak w pierwszym tomie, gdyż ma lekko ponad trzysta stron. Niemniej jednak mile spędzony przy niej czas rekompensuje.

Poznajmy tym razem bliżej Setha, który moim zdaniem jest uroczy, ma ogromny talent i cóż, w życiu miłosnym pecha.
Poznajemy też Spencer, która nie jest nam obca, bo była wspomniana w "Dla ciebie wszystko". Jednak to taka twarda sztuka, twardo stąpająca po ziemi postać, która mimo młodego wieku już wiele przeżyła. Jest niedostępna, jednak każdy gdzieś w sobie ma trochę wrażliwości, prawda?
Obserwując tą dwójkę ludzi, możemy śmiało przyznać, że są swoimi przeciwieństwami. Niemniej jednak gdy dochodzimy do tego, że stoją na przeciw siebie, można by rzec, że gdy skruszy się niewidzialny mur, tak naprawdę świetnie się dogadują. Ich relacja była urocza i mimo, że wszystko powiązane jest z miejscem pracy obojga, to była warta poznania. Obserwowałam zarówno jego jak i ją i trzymałam mocno kciuki, by jakoś im się ułożyło.
Dodatkowo mamy wspomniane o parze z poprzedniej części - Alex i Max'ie oraz o Joannie i Nick'u, o których chętnie kiedyś przeczytałabym trzeci tom. :)
Reasumując, postacie są stworzone z krwi i kości, mają swoje charaktery - różnią się od siebie i nie są papierowi.

Akcja ma odpowiednie tempo, które pozwala raz trochę na szybsze śledzenie kolejnych stronic, czy na spowolnienie, gdzie wszystko wydawałoby się niemal idealne... Ale nie ma za wiele takich momentów. Książka jest drobiazgowa jak w przypadku poprzedniej, lecz mi to zupełnie nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, mogłam poczuć się tak, jakby wszystkie wydarzenia opisane w recenzowanym tytule działy się tuż obok mnie.
Mamy dwójkę narratorów, dzięki czemu możemy wczuć się w ich emocje. To jest dobry zabieg, który lubię w powieściach.

Może nie przepadam aż tak bardzo za romansami, ale ten jest taki... zwyczajny. I za to cenię go najmocniej. Nie ma tu zwymyślanych zdarzeń, tylko jest prawdziwe życie. Nikt nie wymiotuje tu tęczą, a bohaterowie muszą się mierzyć z codziennością, która do łatwych nie należy, szczególnie jeśli chodzi o dziewczynę. Napotykają wiele problemów na swojej drodze, ale czy czasami nie warto jest zaryzykować, by spróbować być szczęśliwym? Czy główna bohaterka zaryzykuje? Tego dowiecie się, czytając "Stay with me 2".

Reasumując uważam, że jest to świetna kontynuacja i mi już brakuje tych postaci! Bardzo ich polubiłam i żałuję, że nie ma kolejnego tomu, bo z pewnością zabrałabym się za niego od razu. Książka ma wszystko, czego dobry romans, powieść obyczajowa potrzebuje. Powoli tworzona relacje między postaciami, chemia, ale i prawdziwe życie - problemy, trudności. Zdecydowanie polecam tę historię! I fajnie, jeśli przeczytacie ją jako druga w kolejności, dzięki czemu będziecie mieć zarys na wcześniejsze wydarzenia. :)

Okładka tym razem jest iście cukierkowa, bo... różowa. :) Niemniej jednak w ogóle mi to nie przeszkadzało. Fajnie róż z niebieskim obok siebie się prezentują, więc nie mam zażaleń. Widzimy kobietę w kapeluszu spoglądającą wprost na nas. Przyznam szczerze, że okładka pierwszego tomu zdecydowanie bardziej mi się podoba, ale tutaj nie zwracałam uwagi na szatę graficzną, a...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Okładka przedstawia dwie młode dziewczyny, a za nimi wielki dom, a wszystko to spowite delikatną mgłą. Kolorystyka ciemna, jakby przepowiadające zło, które może mieć w niej miejsce. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorze, a na drugim polecajki innych autorów. Ma kremowe stronice, czcionkę wystarczającą dla oka. Literówek brak, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane. Podzielona została na rozdziały, które nie są ani za krótkie, ani za długie.

Uwierzycie, że książka czekała u mnie na półce od... 2019 roku? I to właśnie wtedy, kupiona na targach książki, czekała na moment przeczytania. Nie powiem, zeszło mnie trochę, ale teraz, czytając ją, nie żałuję. Dostarczyłam sobie tyle wszystkiego, że... szok.
Czyta się jak zwykle lekko i szybko, może nie do końca przyjemnie przez wzgląd na fabułę i to, co ma tu miejsce. Niemniej jednak byłam jak zaczarowana i z trudem szło mi się od niej oderwać chociaż na moment. Byłam tak zaintrygowana dalszym ciągiem, że wciąż czekałam na to, co będzie w kolejnym rozdziale. Mocno trzymałam kciuki, żeby jakoś to było, ale jak zwykle autor dostarczył tylu zwrotów akcji i wydarzeń, że... ręce, nogi i mózg był na ścianie. Ta książka jest rewelacyjna. MUSICIE po nią sięgnąć!

Bohaterowie tego tytułu nie przypadli mi do gustu, ani trochę. Każdy z nich dźwigał swoje problemy na barkach i przeszłość, o której najchętniej chciałby zapomnieć, wymazać na zawsze z pamięci i wcale się nie dziwię. Nawet najgorszemu wrogowi nie życzyłabym czegoś takiego. Swoją drogą, ja wciąż się zastanawiam, skąd autor czerpie inspiracje? Ja bym chyba na taką fabułę w życiu nie wpadła...
Niemniej jednak są to postacie nie mojego typu, którzy od pierwszych stron mi nie pasowali, nie polubiłam ich, a jedyne co, to było mi ich szkoda i żal. Może przez to, że nie można było im zaufać i można to było wyczuć już na samym początku. Nosili maski, byli fałszywi... Nie zaskoczyło mnie to, jak postępowali względem siebie. I dlatego nie zaskarbili sobie mojej sympatii. Co nie oznacza, że są kiepscy. Bo to c**lernie dobrze wykreowane postacie, mocne, z krwi i kości, które potrafią wzbudzić w nas strach. Pisarz wykonał kawał dobrej roboty, tworząc tam mocne, porysowane postacie.

Emocji, moi Drodzy jest tu cały ogrom!!! To, co działo się ze mną podczas czytania tej książki, to jest nie do opisania! Strach - to było coś potwornego! To jak czułam się podczas lektury, to dawno nie odczuwałam. Byłam niczym liść na wietrze, podrygująca. Tak mocno wbiła się w moją głowę, że nie wiedziałam, czego się spodziewać. Byłam ciekawa, jasne, ale gdy już dochodziło do pewnych wydarzeń... Bałam się, najzwyczajniej w świecie. A gdy sceny były MOCNE, bo były ogromnie mocne, to nie wiedziałam, czy to wytrzymam. Jednak udało się, ale czułam się doprawdy sponiewierana, zaskoczona i w ogóle. Ta książka to petarda, ale musicie mi uwierzyć, że jest BRUTALNA i nie dla każdego czytelnika. Dzieje się tutaj dużo zła i jeżeli nie jesteście odporni na przykre, traumatyczne wydarzenia, krew i przemoc - lepiej po nią nie sięgajcie. Jak to niektórzy mówią "ryje banie"...

Mamy tutaj sceny +18, więc jeśli nie lubicie takowych, też musicie mieć na nie wzgląd, że występują.
Pomysł na fabułę to strzał w dziesiątkę, jak i całe wykonanie. Jest to pokaźny grubasek, bo posiada lekko ponad sześćset stron. I mi ta objętość w ogóle nie przeszkadzała, uważam, że autor idealnie wszystko rozegrał, nie ma tu niczego rozwleczonego, wszystko jest na swoim miejscu.

Jestem w takim szoku wciąż, mimo, że trochę czasu minęło od lektury... Ale zdecydowanie polecam odważnym czytelnikom, z mocnymi nerwami. Bo to, co tutaj ma miejsce... Nie jest piękne i przyjemne. Ani trochę. Brutalne, trudne, straszne wręcz. Mimo tego, polecam fanom autora oraz tym, którzy czytają książki z gatunku kryminału, thrilleru, sensacji. Niczego tej pozycji nie brakuje, jest idealnie napisana. Zdecydowanie polecam, ale miejcie na uwadze, że zawiera naprawdę brutalne sceny, to ważne.

Okładka przedstawia dwie młode dziewczyny, a za nimi wielki dom, a wszystko to spowite delikatną mgłą. Kolorystyka ciemna, jakby przepowiadające zło, które może mieć w niej miejsce. Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich przeczytacie kilka słów o autorze, a na drugim polecajki innych autorów. Ma kremowe...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Zaczynając jak zwykle od okładki, jest w głównej mierze niebieska. Widzimy na środku dziewczynę siedzącą w samochodzie i wpatrującą się przed siebie. Od razu przyciągnęła mój wzrok, już w momencie zapowiedzi. Żałuję jedynie bardzo, że nie posiada skrzydełek, które chroniłyby ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Kremowe stronice, czcionka wystarczająca dla oka, odstępy między wersami i marginesy zostały zachowane; literówek jednak jest tu sporo i nie wiem, czy zostało to nie do końca dobrze sprawdzone, czy nie poprawione? Szkoda, bo to dość dobra książka. Opis książki znajduje się na tyle książki razem z patronami medialnymi. Każdy rozdział ma swój własny tytuł.

Po jednym solowym spotkaniu z autorką, chciałam więcej, bo wyczułam w piórze potencjał. I faktycznie, mimo iż to debiut, jest to dość obszerna książka. Czcionka jest mniejsza niż zazwyczaj w pozycjach od wydawnictwa, przez co jeszcze więcej tekstu mieści się na stronicach. Ma ponad czterysta stron, więc śmiało nazywam ją już takim grubaskiem. Niemniej jednak, pochłania się tę powieść dosyć szybko, bez przeszkód. Lekkie i przyjemne pióro sprawia, że stronice jedna za drugą ulatują w bardzo szybkim czasie. Od razu niemal weszłam do świata wykreowanego przez bohaterkę i o dziwo, dobrze się czułam. Jedyne co uważam za minus, to że jest kilka zbędnych stron z opisami, które nie wnoszą za wiele do całości i spokojnie świat by się nie zawalił, gdyby ich nie było. Musze przyznać, że pisarka dość drobiazgowo opisuje niektóre rzeczy, a wiem, że niektórym z Was może to przeszkadzać. Mnie nie ruszało, wręcz przeciwnie, dzięki temu jeszcze lepiej można wczuć się w "skórę" bohatera i zrozumieć jego myśli, emocje itd.

Bohaterów mamy kilku, każdy z nich dźwiga swój krzyż codziennie. Zarówno Alex czy Max, przypadli mi do gustu. Są tacy... normalni, prawdziwi, że spokojnie mogliby żyć obok nas i być naszymi przyjaciółmi. Nie chcę Wam za dużo spoilerować, ale mają kilkoro znajomych, którzy odgrywają w ich życiu dość znaczące role, ich też polubiłam. Są od siebie różni, bo charakterki mają doprawdy odmienne, co nie zmienia jednak faktu, że szybko ich polubicie zapewne tak, jak ja. P.D.Hutton na pewno sporo czasu poświęciła na stworzenie tych postaci, a jeszcze więcej na to, by wytworzyć między nimi specyficzne relacje. I to też nie jest tak, że są to ludzie bez zobowiązań, bez problemów - bo mają je jak każdy z nas. Błahe i poważne, przeszłość nie daje o sobie zapomnieć, wpływa na ich codzienność. Ale przecież takie jest życie, prawda? Bardzo ich polubiłam i mimo objętości odczuwałam smutek, że pierwszy tom powoli dobiega końca.

Dużą zaletą jest to, że jest prawdziwa, życiowa, bez koloryzowania rzeczywistości. Lubię historie, które przydarzyć się mogą każdemu, i wiadomo, już tyle lektur powstało, że nie trudno pisać o czymś innym. Powielające się wątki, sytuacje - to całkiem normalne. Jednak w połączeniu z przystępnym piórem aż chce się czytać i nic nie przeszkadza. Cieszę się ogromnie z tego prezentu, sama nie wiem, kiedy sięgnęłabym po nią. A tak, tylko upewniłam się, że zdecydowanie warto sięgać po twórczość autorki. Warto dać jej szansę!
Akcja ma również odpowiednie tempo, które nie jest zbyt wolne, ale też nie za szybkie. Posiada dynamikę wtedy, kiedy jej trzeba. Samo wytworzenie relacji między bohaterami jest takie żywe, jakbyśmy to my sami nawiązywali nowe znajomości. Wszystko ma swoje tempo.

Emocje były, ale nie poruszyły mnie aż tak bardzo, jak mogłabym oczekiwać. Bardziej to relaksowałam się, pochłaniałam ich codzienność, totalnie zapominając o swoim życiu. Spędziłam kilka godzin na przyjemnej lekturze, ze świetnymi, prawdziwymi bohaterami.
Warto podkreślić raz jeszcze, że jest to debiut, który patrząc na inne, jest naprawdę świetny! Mało kiedy możemy dostać tak dopracowaną książkę. Mimo powolnie rozwijającej się początkowo akcji, uważam, że warto po nią sięgnąć. Jest to lektura życiowa, o problemach, przeszłości nie dającej o sobie zapomnieć. Sceny łóżkowe nie wylewają się ze stron, to nie tego rodzaju opowieść. Niemniej jednak naprawdę szczerze polecam.

Warto sięgnąć i nie bójcie się objętości, bo bardzo szybko czas z książką Wam minie, a Wy będziecie czuć niedosyt. Na samym początku mamy też dołączoną obszerną playlistę, której słucham również i teraz, pisząc recenzję. Przyjemne nuty wpadają w ucho i dzięki temu też troszeczkę możemy poznać gusta muzyczne autorki. :)
REASUMUJĄC polecam Wam tę książkę. Jest idealna na przerwę od cięższych nie tylko gatunkowo, ale i emocjonalnie pozycji, idealna na długie wieczory. Delikatnie autorka zahacza o tematykę PTSD, ale tylko delikatnie, nie jest ten wątek pociągnięty, chociaż szkoda, bo temat jest obszerny, ale wiem również że ogromnie trudny do opisania. Nasi bohaterowie mają problemy i traumy tak jak my, dlatego uważam, że zdecydowanie warto po nią sięgnąć. POLECAM mimo wszystko!

Zaczynając jak zwykle od okładki, jest w głównej mierze niebieska. Widzimy na środku dziewczynę siedzącą w samochodzie i wpatrującą się przed siebie. Od razu przyciągnęła mój wzrok, już w momencie zapowiedzi. Żałuję jedynie bardzo, że nie posiada skrzydełek, które chroniłyby ją przed uszkodzeniami mechanicznymi. Kremowe stronice, czcionka wystarczająca dla oka, odstępy...

więcej Pokaż mimo to