Chłopiec z Aleppo, który namalował wojnę Sumia Sukkar 8,0
ocenił(a) na 74 lata temu I znowu książki ułożyły mi się w parę. „Ostatni świadkowie” Swietłany Aleksijewicz i „Chłopiec z Aleppo” Sumii Sukkar. Obie książki to obraz wojny malowany oczami dzieci. Dzieli je forma gramatyczna: czas. „Ostatni świadkowie” została napisana w czasie przeszłym, „Chłopca z Aleppo” napisano w czasie teraźniejszym. Dzieli je 70 lat. Najważniejsze, dzieli je nadzieja. W „Ostatnich świadkach” wyrażona jest nadzieja, że to była ostatnia wojna. W „Chłopcu” już nikt nie ma żadnej nadziei.
Poza tym łączy je wszystko. Bo obie książki sięgają do trzewi, wyrywają bebechy czytelnika, powodują krzyk buntu: to nie jest prawda, tego nie mogło być, to fikcja. Choć przecież wiemy, że są to prawdziwe relacje, surowe, pozbawione rozmachu, bez patosu, z bólem który zadaje jeden człowiek drugiemu. Zadaje bezkarnie i bezwzględnie. Zadaje anonimowo, kryjąc twarz za mundurem, karabinem i ideami. I nie można uwierzyć w ciąg dalszy, przecież każdy kto przeczyta jedną z tych książek już nigdy nie posunie się do zbrodni, do nienawiści, do obłudy, do rasizmu.
Tyle że ci którzy noszą karabiny nie sięgną po te książki, płonne nadzieje. Z wojska najbardziej wrył mi się obraz młodego porucznika, mieliśmy przerwę na poligonie, on wyciągnął książkę, zaczął ją uważnie czytać. To mną poruszyło, nareszcie jakiś ludzki odruch u tego pozbawionego uczuć wojskowego cyborga. Podszedłem bliżej i przeżyłem szok. Porucznik czytał regulamin wojskowy! Co pomyślałem? Pomyślałem złośliwie: lepiej żeby niektórzy byli analfabetami, może wtedy zaczęliby myśleć.
Niestety książki Aleksijewicz i Sukkar potwierdzają to, o czym wiem: naszą planetą rządzą cyborgi studiujące pilnie wojskowe regulaminy. Nie ma nadziei.
Co do Chłopców z Aleppo, świetny debiut, pilnie będę wypatrywać następnej książki, oby nie musiał opisywać kolejnej wojny.