-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik254
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2021-11-06
2021-06-15
XVIII wiek, Francja. Pewna dziewczyna z wioski imieniem Addie LaRue, zawiera umowę w lesie z nocnym bóstwem. Pragnie wolności, bez przynależności do nikogo, by w pełni móc doświadczyć życia bez ograniczeń, szukając przy tym ucieczki od zaaranżowanego małżeństwa z mężczyzną, którego nie kocha. W zamian za to, obiecuje ofiarę ze swojej duszy. Jednak to życzenie obraca się przeciwko niej, ponieważ owszem dostaje nieśmiertelność, ale naznaczoną samotnym życiem, skazana na zapomnienie, stając się niewidzialnym duchem pośród innych ludzi.
Byłam bardzo podekscytowana, kiedy wkraczałam w ten świat, zauroczona pięknym językiem oraz historycznym krajobrazem społecznym i kulturowym. Wprowadzona na początku narracja z dwóch sfer czasowych, gdzie mogłam śledzić początki bohaterki, jak i jej współczesne życie, było niezwykle ciekawe i rozbudzało wewnętrzną ochotę na więcej. W życiu Addie działo się jednocześnie dużo i mało, bo przeważnie były to rozpaczliwe próby kradzieży jedzenia/ubrania, oszustwa oraz poszukiwanie bliskości innych ludzi chociaż na jedną noc (dopóki nie zamkną oczu, bo wtedy ją zapominają). Nawet momentami aż serce mi się krajało nad jej marnym losem, ale potem zaczęło mnie to wszystko nużyć. Bo ileż można czytać o tym samym? To było dobre na początku, kiedy bohaterka zostaje zmuszona, żeby wpasować się w nowe realia, kiedy uczy się kraść, poznajemy jej odczucia itd., ale nie co 50 stron to samo, bo musi to i tamto. Jeszcze jakby to było powiązane z jakimś ważnym wydarzeniem, którego była uczestniczką, ale były to bardziej refleksje i użalania się nad sobą. Odkładałam przez to książkę parę razy, bo po prostu nie chciało mi się czytać tej monotonii.
Nie wspominając do tego jakże irytującą koncepcję, bycia Addie muzą dla każdego dosłownie artysty. Rozumiem, że to miała być próba uwiecznienia w sztuce swojego istnienia i że mogło to się zdarzyć parę razy na przestrzeni wieków, ale jakoś mi się nie chce wierzyć, że przez 300 lat była aż taką inspiracją dla wszystkich których spotkała, jakby była niewiadomo kim, a nie dziewczyną z wioski. Bo miała siedem piegów na twarzy, przypominające konstelację gwiazd? Trochę mnie to nie przekonywało.
Interesującymi przerywnikami w mijających latach Addie, były za to spotkania z bóstwem o imieniu Luc, który próbuje skłonić ją do poddania się, żeby umowa mogła się dopełnić, a on otrzyma wtedy swoją zapłatę. Autorka kreuje jego postać, jako prastarą, kapryśną i niezwykle okrutną, która nie ułatwia życia dziewczynie, podrzucając jej co rusz kłody pod nogi, co jest dla niej swoistą torturą. Jest bliska załamania i zmęczona, ale mimo to odmawia mu za każdym razem, walcząc o życie, jakiego pragnęła. I to był świetny wątek, którego wyczekiwałam wraz z rozwijającą się fabułą. Te sprzeczki, walka między nimi były niezwykle ekscytujące. Jednak tu znowu następuje zgrzyt, ponieważ pojawia się najdziwniejsza rzecz w tej książce, jaki jest epizodyczny wątek miłosny... Między Addie i Luc'iem...Między ofiarą, a potworem... Dlaczego, po co. Nie rozumiem tego. Mają dobrze napisaną chemię, ale żeby to poszło w takim kierunku? On nieraz wyrządzał jej krzywde, a ona wpadła mu w ramiona z samotności? Co to jakiś syndrom sztocholmski, czy co... Byłam zdezorientowana i rozczarowana, jak czytałam te sceny. Trochę zakończenie mi to wynagrodziło, ale tak czy siak, to było niesmaczne.
Już wolałam relację Addie z drugim głównym bohaterem, Henry'm który jest pierwszym człowiekiem, który zapamiętał ją od 300 lat. I to jest piękne uczucie, jakie się między nimi rozwija. Spotyka się dwoje ludzi, złamanych przez los, którzy zagubieni szukają własnej drogi, aż w końcu odnajdują siebie nawzajem. Ich życie jest pełne trudów i zakrętów, ale mimo wszystko starają się przy sobie trwać. Gdzieś tam wiedziałam, że to nie potrwa długo, ale nie spodziewałam się aż takiego ciosu na sam koniec. To kolejny dowód na okrucieństwo Luc'a, kolejna paskudna gierka na złamanie Addie i przez to nie cierpię go za to jeszcze bardziej. Dlatego zakończenie książki sprawiło mi niemałą satysfakcję.
Czy jestem rozczarowana? Nie, bo historia była niezwykle ciekawa, i w pewnym sensie piękna. Dobrze się przy niej bawiłam, chociaż mogłabyć trochę krótsza. Mimo wszystko polecam.
XVIII wiek, Francja. Pewna dziewczyna z wioski imieniem Addie LaRue, zawiera umowę w lesie z nocnym bóstwem. Pragnie wolności, bez przynależności do nikogo, by w pełni móc doświadczyć życia bez ograniczeń, szukając przy tym ucieczki od zaaranżowanego małżeństwa z mężczyzną, którego nie kocha. W zamian za to, obiecuje ofiarę ze swojej duszy. Jednak to życzenie obraca się...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-10-18
7,5/10⭐
,,Szklany mag" to już druga część popularnej trylogii Charlie N. Holmberg i jak w przypadku pierwszego tomu, ten również pochłonęłam w niecałe dwa dni. Po raz kolejny przyjemna w odbiorze narracja, sprawiła, że przez tę powieść po prostu płynęłam, a zwroty akcji nie pozwalały mi się od niej oderwać. Lubię, jak autorka nie owija w bawełnę, tylko od razu bez mentalnego przygotowania, rzuca czytelnika w wir akcji, przez co momentami siedziałam jak na szpilkach, podekscytowana i cała w niepewności, co się zaraz wydarzy. A bo tutaj bohaterowie przed kimś uciekają, albo są tak blisko siebie, że przebieram nóżkami i czekam na moment pocałunku... Normalnie emocjonalny rollercoster!
Pomimo tego, że jest to już drugi tom, to dalej nie mogę się nadziwić, że książka pomimo tak małej objętości, potrafi wywołać tyle emocji i to czasami tak sprzecznych, że po jej skończeniu nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. W trakcie czytania jednocześnie rozpływałam się nad tym jak uroczy są główni bohaterowie, Ceony i Emery, kiedy próbują odnaleźć drogę do własnych serc, a z drugiej strony bum akcja za akcją. Nie żebym narzekała, bo ten tom był bardzo brutalny i skupiony na walce na śmierć i życie, ku uciesze mojej mrocznej duszyczki, ale również zaspokoił moją ciekawość przez bliższe poznania innych magicznych profesji, jaką chociażby pałają się magowie szkła, czy metalu, a nie tylko tą związaną z użyciem papieru, który studiuje Ceony.
Jednak pomimo tych wszystkich plusów, ten tom podobał mi się mniej niż pierwszy, ponieważ zabrakło mi tu tego unikalnego baśniowego klimatu z poprzedniej części, na który nastawiłam się od samego początku, przez co byłam lekko rozczarowana. Poza tym, kiedy już skończyłam czytać, nie było tego efektu "wow", jak poprzednio, nawet przy tej świetnej końcówce, zapowiadającej jeszcze ciekawszą akcję w trzecim tomie. Trochę też zabrakło mi tych pogłębionych relacji między bohaterami, chociaż rozumiem, że to wynikało z dynamicznej akcji, w której ich życie było zagrożone. Tak, czy siak pozostaje mi czekać na kolejną część, która może wynagrodzi mi te małe minusy.
7,5/10⭐
,,Szklany mag" to już druga część popularnej trylogii Charlie N. Holmberg i jak w przypadku pierwszego tomu, ten również pochłonęłam w niecałe dwa dni. Po raz kolejny przyjemna w odbiorze narracja, sprawiła, że przez tę powieść po prostu płynęłam, a zwroty akcji nie pozwalały mi się od niej oderwać. Lubię, jak autorka nie owija w bawełnę, tylko od razu bez...
2021-02-14
Ze scenerii Labiryntu i krwiożerczych potworów, nasza grupa chłopców, z Thomasem (głównym bohaterem) zostaje rzucona do następnego etapu rozgrywki. Będą ponownie wystawiani na kolejną morderczą próbę, tym razem na terenach najbardziej spalonej przez słońce części świata, zwanej Pogorzeliskiem. Pozostawieni sami sobie, bez żadnych zasad i wskazówek, mają określony czas na zaliczenie kolejnego rządowego testu, a na szali ponownie znajduje się ich życie. Muszą przetrwać za wszelką cenę, jeśli chcą być w końcu wolni.
W tym tomie, mieliśmy okazję poznać nieco więcej historii tego projektu badawczego, co było zaskakujące szczególnie pod koniec i tylko podsyciło moją ciekawość na więcej w tym temacie. Jednak pomimo, że czytało mi się to niezwykle przyjemnie i szybko, to przez większość czasu miałam mętlik w głowie, czasem nie ogarniając, co się dzieje w związku z tym wszystkim. Z jednej strony to był dobry zabieg zastosowany przez autora, bo mogłam się utożsamić z bohaterami, razem ślepo błądząc we mgle i szukając odpowiedzi, ale czasem były chwile kiedy mnie to już po prostu irytowało. Bywały również momenty, w których serce przyspieszało z adrenaliny i ekscytacji, kiedy bohaterowie byli zmuszeni skonfrontować się z nową rzeczywistością, prowadząc nierówną walkę z nieobliczalnymi siłami natury, a przede wszystkim mierząc się z konsenkwencjami zniszczonego rozbłyskami słonecznymi pozostałościami świata, którego prawie nie pamiętali. To było coś epickiego! Czułam się jakbym oglądała postapokaliptyczne kino akcji!
Moją największą bolączką w tym wszystkim była Teresa i Brenda. O ile ta pierwsza w poprzednim tomie była mi obojętna, to teraz bardzo mnie wkurzała tym swoim jestestwem, a z kolei ta druga to dla mnie jakieś nieporozumienie. Nie rozumiem sympatii naszego narratora do tej dziewczyny, naprawdę. Albo jest tylko dziwna albo serio ma nierówno pod kopułą. Poza tym, próba jakiegoś wątku romantycznego z nią, była dla mnie absurdalna, rozumiem jeszcze z Teresą bo z nią Thomas ma coś wspólnego, ale ta tutaj? Mój mózg tego nie ogarnia.
Poza tym trochę zabrakło mi tej mrocznej atmosfery z poprzedniego tomu oraz poczucia więzi między chłopakami. Czasem wszystko zbyt szybko się działo (czasami na granicy absurdu), przez co czułam się tak, jakbym po prostu przeleciała przez książkę od początku do końca i nic z tego nie wyniosła. Fajne, że była przy tym dynamiczna akcja, ale reszta powieści na tym traciła.
Mimo wszystko, cieszę się, że udało mi się wrócić do tej serii, po tak długiej przerwie. Mam nadzieję, że kolejny tom będzie lepszy.
Ze scenerii Labiryntu i krwiożerczych potworów, nasza grupa chłopców, z Thomasem (głównym bohaterem) zostaje rzucona do następnego etapu rozgrywki. Będą ponownie wystawiani na kolejną morderczą próbę, tym razem na terenach najbardziej spalonej przez słońce części świata, zwanej Pogorzeliskiem. Pozostawieni sami sobie, bez żadnych zasad i wskazówek, mają określony czas na...
więcej mniej Pokaż mimo to2021-03-01
,,Lek na śmierć" to była zaskakująco dobra książka, niezwykle klimatyczna i smutna zarazem oraz o ironio, oddająca atmosferę obecnej sytuacji na świecie, w której wirus wybija ludzką populację, siejąc strach i wzajemną nienawiść. Miałam pewne obawy, sięgając po ten tom, pamiętając tę huśtawkę fabularną, zaliczającą wzloty i upadki na przestrzeni dwóch poprzednich części. Jednak po przeczytaniu, musiałam przyznać, że to naprawdę bardzo dobre zakończenie serii, które dało mi dużo satysfakcji, pomimo swojego okrucieństwa, ale i realizmu. Było jak najbardziej naturalnym rozwiązaniem tego całego fanatyzmu i najgorszych możliwych decyzji, podjętych przez ludzi z władzy, w walce ze śmiercionośną chorobą i które ostatecznie obróciło się przeciwko nim. Nie ukrywam, że zrobiło to na mnie wrażenie, bo nie takiego końca się spodziewałam.
Podobało mi się również to, jak autor przedstawił funkcjonanie społeczeństwa w tzw. bezpiecznej strefie bez wirusa, która usilnie próbowała uchodzić za mityczną arkę Noego, a w rzeczywistości okazała się być kupą spróchniałego drewna gnijącą od środka, co możemy wraz z Thomasem i innymi bohaterami obserwować przy zagłębianiu się w to środowisko. W ogóle decyzje głównego bohatera bardzo mnie zaskakiwały w tym tomie, wydawały się bardziej dojrzałe i przemyślane, zwłaszcza w kwestii wątku z odzyskiwaniem pamięci. Z jednej strony troszkę szkoda, że nie poznaliśmy więcej wydarzeń z jego przeszłości, ale jeśli trzeba skupić się na przyszłości, to resztę trzeba zostawić za sobą. Moim zdaniem to była dobra decyzja. Zaś jeśli chodzi o losy pozostałych bohaterów, to w większości było mi obojętne jak skończą. Po prostu w książce nastawionej na akcje, ja jako czytelnik nie miałam okazji bardziej związać się z nimi emocjonalnie. Szczególnie w związku ze śmiercią, która miała najbardziej zaboleć, ale to tylko dlatego, że o niej wiedziałam. Chociaż i tak było mi go szkoda, a zwłaszcza jaki wpływ miało to na jego przyjaciół. Z żalem patrzyłam, jak powoli tracił rozum i człowieczeństwo. Po Thomasie, lubiłam go chyba najbardziej ze wszystkich postaci. Na dodatek w tym tomie zapałałam sympatią do Brendy, a do Teresy nadal nie.
Podsumowując, to była ciekawa przygoda w tym dystopijnym świecie i pomimo tych swoich częstych spadków, to naprawdę świetna trylogia. Fajnie się przy niej bawiłam i napewno będę dobrze ją wspominać.
,,Lek na śmierć" to była zaskakująco dobra książka, niezwykle klimatyczna i smutna zarazem oraz o ironio, oddająca atmosferę obecnej sytuacji na świecie, w której wirus wybija ludzką populację, siejąc strach i wzajemną nienawiść. Miałam pewne obawy, sięgając po ten tom, pamiętając tę huśtawkę fabularną, zaliczającą wzloty i upadki na przestrzeni dwóch poprzednich części....
więcej mniej Pokaż mimo to2021-05-01
2016-01-04
2019-05-04
2017-07-08
2016-05
2020-06-16
Wspaniała książka! Pochłonęłam ją w niecałe dwa dni i jak już zaczęłam czytać, to nie potrafiłam się oderwać. Jestem zakochana w tym ciekawym świecie, pełnym niezwykłej kreatywności autorki. Niby taki prosty pomysł na magię z wykorzystaniem codziennych materiałów, ale jednocześnie jest to intrygujący powiew świeżości w literaturze- przynajmniej dla mnie, ponieważ osobiście nie spotkałam się z czymś takim, jeśli chodzi o fantasy. Papier wydaje się być prosty w swojej prostocie, ale po lekturze nabrał dla mnie jeszcze większego znaczenia, ponieważ może dać początek czemuś zupełnie nowemu i niezwykłemu. Z resztą jest tak z większością tworzyw, przedstawionych w tej książce, i niby to coś oczywistego, ale czasami za mało się je docenia, zwłaszcza ich wyjątkowość i piękno.
Jestem naprawdę pod wrażeniem i mimo iż książka ma ponad 200 stron, to tyle się w niej dzieje, że czasami nie miałam czasu nawet, żeby dopić herbatę. Wszystko w niej uwielbiam, począwszy od charyzmatycznych postaci-bojowa Ceony i dziwaczny Emery to naprawdę urocza para bohaterów, będących uosobieniem jednocześnie sprzeczności i harmonii; a kończąc na wartkiej akcji, przepełnionej wulkanem różnorodnych emocji i brutalnych epizodów. Zdecydowanie najlepszą częścią tej książki były wspomnienia, ponieważ przybliżyły proces wewnętrznej przemiany pewnego bohatera oraz aspekt dwoistości ludzkiej natury, chociaż sama magia papieru była równie interesująca i momentami nieprzewidywalna w swojej użyteczności.
Podsumowując, mam ochotę na kolejny tom i skoro pierwszy był zapowiedzią czegoś większego, jeśli chodzi o akcję i relację, to już umieram z ciekawości na to, co się wydarzy dalej. Oby wydawnictwo wydało szybko drugą część!
Wspaniała książka! Pochłonęłam ją w niecałe dwa dni i jak już zaczęłam czytać, to nie potrafiłam się oderwać. Jestem zakochana w tym ciekawym świecie, pełnym niezwykłej kreatywności autorki. Niby taki prosty pomysł na magię z wykorzystaniem codziennych materiałów, ale jednocześnie jest to intrygujący powiew świeżości w literaturze- przynajmniej dla mnie, ponieważ osobiście...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-23
,,Arcymag" to już ostatni tom przygód praktykantki magii papieru, Ceony Twill przed którą staje wyzwanie zdania końcowego egzaminu na Składacza. Wszystko wydaje się w jej życiu w końcu układać. Miłość między nią a Emery'm kwitnie w najlepsze, a dziewczyna potajemnie zgłębia wiedzę na temat innych praktyk magicznych. Jednak na horyzoncie zbierają się czarne chmury, zwiastując kolejne kłopoty. Ceony będzie musiała stawić czoła swoim wewnętrznym demonom, żeby raz na zawsze rozliczyć się z przeszłością.
Ten tom był po prostu cudowny. Pomimo swojej prostoty, a czasem nawet przewidywalności, czytało mi się go niezmiernie dobrze. Był mega wciągający, a momentami miał wręcz mroczny klimat, czym trafił prosto do mojego serca. Poza tym w tej części autorka przeszła samą siebie, rozszerzając perspektywę czytelnika na poznanie innych profesji magicznych w bardzo kreatywny i błyskotliwy sposób. Fajnie było obserwować jak Ceony studiowała inne magiczne rzemiosła, żeby sprytnie ułatwiać sobie życie i kopać tyłki zwyrolom. Dziewczyna nie owijała w bawełnę i brała sprawy we własne ręce-i właśnie takie waleczne bohaterki lubię najbardziej. I oczywiście muszę wspomnieć o jej związku z Emery'm, nad którym się dalej rozpływam. Oni są razem tacy kochani! Na każdą wzmianę na temat ich codzienności, czy liścikach to siedziałam i cieszyłam michę. Istna słodycz. I jeszcze to zakończenie, które mnie zmiotło, bo było urocze, ale zdecydowanie za krótke.
Żałuję, że już koniec historii, ponieważ bardzo polubiłam ten świat i zżyłam się z bohaterami. Nie mogę się doczekać premiery 4 tomu, żeby chociaż wrócić do tej magicznej Anglii, i nowych przygód z nową bohaterką.
,,Arcymag" to już ostatni tom przygód praktykantki magii papieru, Ceony Twill przed którą staje wyzwanie zdania końcowego egzaminu na Składacza. Wszystko wydaje się w jej życiu w końcu układać. Miłość między nią a Emery'm kwitnie w najlepsze, a dziewczyna potajemnie zgłębia wiedzę na temat innych praktyk magicznych. Jednak na horyzoncie zbierają się czarne chmury,...
więcej Pokaż mimo to