-
Artykuły„Kobiety rodzą i wychowują cywilizację” – rozmowa z Moniką RaspenBarbaraDorosz1
-
ArtykułyMagiczne sekrety babć (tych żywych i tych nie do końca…)corbeau0
-
ArtykułyNapisz recenzję powieści „Kroczący wśród cieni” i wygraj pakiet książek!LubimyCzytać2
-
ArtykułyLiam Hemsworth po raz pierwszy jako Wiedźmin, a współlokatorka Wednesday debiutuje jako detektywkaAnna Sierant1
Biblioteczka
2018-01-12
2013-12-30
2013-01-15
W książce liczącej 236 stron o nieprawdopodobnie oryginalnym i tajemniczym tytule „Bjork”, Lesław Haliński, literat? pisarz? A może mistrz pióra? stara nam się udowodnić jak wspaniałą, genialną, cudowną i nieprawdopodobną osobą jest Islandka. Haliński w swej opowieści! (tak, w opowieści!) o życiu i karierze wokalistki przedstawia nam jej historię, ukazując nawet wnikliwe zgłębione przez niego samego emocjonalne stany artystki: Bjork weszła w nowe stadium uczuciowego rozwoju i bardzo ją to cieszyło. I to nie wszystko. Oprócz tej niezwykle dogłębnej analizy psychologicznej oferuje nam swoją fantastyczną wiedzę muzyczną, rozkładając niemalże każdą piosenkę artystki, pod względem muzyczny i tekstowym, na drobne części. Czytając książkę wcale nie mamy wrażenia, że żujemy bezsmakową gumę, która rozciąga się na kilometry i nie da odkleić od palców. Kolejnym atutem książki jest niebywale bogaty język użyty przez autora. Czytając opisy pełne takich zwrotów jak: wspaniała, niezwykła, utalentowana, pomysłowa, nietuzinkowa, wspaniała, niezwykła, utalentowana, pomysłowa, nietuzinkowa, wspaniała, niezwykła, utalentowana, pomysłowa, nietuzinkowa Bjork, aż chcemy zakrzyknąć: więcej, więcej, więcej. Ponadto autor urozmaica nam tą wykwintną podróż w świat klasowej literatury mnóstwem fotografii, które wcale nie są ani nieostre, ani nie zupełnie niezwiązane z tematem biografii.
Czytamy różne książki, z różnych powodów. Bo spodobał się nam jej opis, bo polecił nam ją znajomy, bo trzeba przeczytać ją na zajęcia. Zdarza się, że książka przeczytana z musu okazuje się wspaniałym odkryciem, a ta z wyboru olbrzymią, gorzką pigułką, której połknąć nie ma jak. Biografia islandzkiej artystki Bjork, autorstwa zupełnie nie możliwego do przeżucia niejakiego Lesława Halińskiego jest niestety taką niesmaczną, kanciastą pastylką. Autor niepotrzebnie stara się udowodnić nam za wszelką cenę, że ta islandzka artystka jest niepowtarzalną i najwspanialszą osobą na Ziemi. Jedynym powodem, który zmusił mnie do przeczytania tej książki w całości była Bjork – pigułka, która osładza i wygładza kanty Halińskiej tabletki. Tylko ciekawość jej rzeczywiście interesujących i oryginalnych losów, myśli czy przedsięwzięć artystycznych pozwoliła mi przetrwać to ciężkostrawne leczenie jakie zafundował mi doktor Lesław.
Bjork powiedziała kiedyś - Człowiek powinien spróbować dać światu to, co umie najlepiej. Mam nadzieję, że autor biografii Islandki posłucha rady swojej idolki i spróbuje dać światu to, co umie najlepiej. Ale błagam, nie książkę.
W książce liczącej 236 stron o nieprawdopodobnie oryginalnym i tajemniczym tytule „Bjork”, Lesław Haliński, literat? pisarz? A może mistrz pióra? stara nam się udowodnić jak wspaniałą, genialną, cudowną i nieprawdopodobną osobą jest Islandka. Haliński w swej opowieści! (tak, w opowieści!) o życiu i karierze wokalistki przedstawia nam jej historię, ukazując nawet wnikliwe...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to
Ta książka to pyszna zabawa oraz jednoczesny hołd i kpina (ale kpina stylowa, na poziomie) z "magicznych" książek (przede wszystkim Harrego Potter oraz cyklu o Narnii). Grossman pysznie bawi się z czytelnikami żonglując motywami z tychże książek (mamy więc np. ucznia szkoły magicznej, oraz alternatywną wersję Narnii). Wszystko to zostało doprawione odrobiną seksu, diabelskich sztuczek i kpiny oraz ironii.
Przy czytaniu Czarodziei wymagany jest humor, dystans oraz znajomość wyżej wymienionych książek (zwłaszcza Narnii) by w pełni bawić się książką. Minusem opowieści może być czasami ciężkawy język oraz momenty "zastoju" akcji (jakby autor nie umiał szybciej jej poprowadzić).
Czarodzieje to taki Harry Potter dla dorosłych ;)
Ta książka to pyszna zabawa oraz jednoczesny hołd i kpina (ale kpina stylowa, na poziomie) z "magicznych" książek (przede wszystkim Harrego Potter oraz cyklu o Narnii). Grossman pysznie bawi się z czytelnikami żonglując motywami z tychże książek (mamy więc np. ucznia szkoły magicznej, oraz alternatywną wersję Narnii). Wszystko to zostało doprawione odrobiną seksu,...
więcej mniej Pokaż mimo to
Te tylko (dla niektórych aż) 800 stron czyta się i czyta z nieustającym podziwem dla kunsztu pisarki. Zachwyca język Woolf, lekkość pióra, celność myśli (nie rzadko odważnych). W pamięć wpisują się zwłaszcza tworzone przez pisarkę świeże, zaskakujące i trafne porównania, metafory oraz zgrabne i celne opisy przyjaciół i napotkanych ludzi (czytając je mamy przed oczami nie tylko wygląd fizyczny tych osób, ale przede wszystkich ich charaktery).
Z ciekawością czyta się również o tym jak postrzegała życie mieście oraz na wsi, wydarzenia polityczne (m.in wojna) w ówczesnej Wielkiej Brytanii i związane z nimi komentarze pisarki. Jesteśmy też "uczestnikiem" powstawania kolejnych powieści Woolf i związanych z tym rozterek, problemów i radości.
Dzienniki Woolf to nektar i ambrozja. I chciałoby się jeszcze czytać i czytać (co jednak może skutkować problemem z czytaniem współczesnych nie tak bogatych jeśli chodzi o styl i zawartość tekstów) ;)
Te tylko (dla niektórych aż) 800 stron czyta się i czyta z nieustającym podziwem dla kunsztu pisarki. Zachwyca język Woolf, lekkość pióra, celność myśli (nie rzadko odważnych). W pamięć wpisują się zwłaszcza tworzone przez pisarkę świeże, zaskakujące i trafne porównania, metafory oraz zgrabne i celne opisy przyjaciół i napotkanych ludzi (czytając je mamy przed oczami nie...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Szepty domu […]. Ciche, szeleszczące dźwięki, których nie sposób rozróżnić ani zrozumieć. Można tylko domyślać się z nich słów i zdań, bo szeptane są na melodię wszystkich baśni. […] Kanciaste spółgłoski staczają się ze schodów jak kulki do gry. Krótkie, pozbawione tchu pauzy wypełniają niemożliwą do usłyszenia baśń, nasycając ją znaczeniami”
Dom Augusty to miejsce magiczne. Jak twierdzi Alicja, wnuczka Augusty „[...] mieszkają w nim cienie. Niektóre z nich są zresztą jej własne. […] zawsze wiedziała, że w domu Augusty skryły się głosy z całego stulecia […]”. Także dla 16 – letniej Andżeliki, praprawnuczki Augusty ten dom jest schronieniem przed światem. Bohaterki szwedzkiej pisarki i dziennikarki Majgull Axelsson kryją się w nim niczym zranione zwierzęta w bezpiecznym schronieniu, mimo iż dom ten często przypomina im o złej przeszłości, zranionych uczuciach i straconych szansach wszystkich kobiet tej rodziny. Kobiet, które popełniają wciąż te same błędy, gdyż nie potrafią korzystać z podszeptów historii rodu. Historii którą tworzyła i opowiada sama Augusta poprzez opowieści pełne bajecznych zdarzeń (np. spotkanie z uciekającym z miasta krasnalem), opowieści często do końca niedopowiedziane, plączące się i urywające, przeczące sobie wzajemnie. Opowieści pełne rad i przestróg dla kolejnych pokoleń. Opowieści kobiety, której sekret – nienawiść do córki Olgi – będzie rzutował na życie dalszego pokolenia i powtarzał się wciąż.
„Ale Andżelika nie potrafi płakać. […] Nie wie jak to się robi. Zazwyczaj uważa, że to dobrze. […] Czasem jednak dostrzega, że brak łez czynią ją bardziej podatną na zranienie, niż zrobiłby to płacz. Obnaża ją.”
Książka szwedzkiej pisarki to opowieść o straconych szansach, zapatrzeniu we własną samotność i ból, przez które nie zauważamy czyjejś izolacji od świata. Strachu przed ujawnieniem samego siebie, jak i swoich uczuć zarówno sobie jak i innym. Autorka miesza w powieści historie bohaterek i czasy ich rozgrywania – poznajemy np. przeszłość Alicji, po czym przeskakujemy do przeszłości lub teraźniejszości Andżeliki. Zabieg ten może przeszkadzać mniej uważnym czytelnikom. Szwedka miesza w książce świat realny z baśniowym. Ale mimo tego, jej powieść nie jest bajką ze szczęśliwym zakończeniem. Tu źli ludzie nie stają się dobrzy (przemoc w rodzinie Andżeliki nie znika), nie da się uniknąć konsekwencji własnych decyzji (niechciana ciąża Alicji), a czasu nie da się cofnąć. Dzięki zastosowaniu baśniowej retoryki brutalne zdarzenia stają się jeszcze bardziej okrutne. W tym świecie króluje zasada: oko za oko, ząb za ząb. Ludzie, którzy zostają zranieni ranią, a bici biją. A zło, którego w świecie bohaterek jest pełno, zdaje się bezczelnie śmiać nam w twarz.
„Dom Augusty” to książka, która boli. Od jej początku do jej końca. Taki jest jej cel. Majgull Axelsson wydaje się być wytrawnym chirurgiem, który wykonuje skomplikowaną operację na naszym sercu. A my jesteśmy jej pacjentami, którzy leżą na stole operacyjnym pozbawieni narkozy i znieczulenia. Majgull nie pisze w książce o emocjach. Ona brutalnie wyjmuje je z nas i każe patrzeć im prosto w twarz, czy tego chcemy, czy nie. Zdaje się przy tym mówić słowami jednej z bohaterek: „[…] Życie jest teraz […]”.
„Szepty domu […]. Ciche, szeleszczące dźwięki, których nie sposób rozróżnić ani zrozumieć. Można tylko domyślać się z nich słów i zdań, bo szeptane są na melodię wszystkich baśni. […] Kanciaste spółgłoski staczają się ze schodów jak kulki do gry. Krótkie, pozbawione tchu pauzy wypełniają niemożliwą do usłyszenia baśń, nasycając ją znaczeniami”
Dom Augusty to miejsce...
2007-01-01
2008-01-01
2008-01-01
1997-01-01
Po ambitnej, ale "ciężkiej" Ambasadorii China Mieville zaskoczył dość lekką i w sumie "młodzieżową" i mocno przygodową książką. Co wyróżnia Toromorze, wśród innych pozycji Mieville? Nie tylko wspomniany dość lekki klimat powieści, ale również stosowanie nietypowych dla dotychczasowego stylu brytyjczyka, chwytów literackich - np. Mieville czasem zwraca się wprost do czytelnika zdradzając tym samym, że wie o jego obecności.
Akcja Toromorza, oczywiście, ma miejsce w rzeczywistości steampunkowej, a świat stworzony przez Mieville jest fascynujący i ciekawy. Przez to jednak, że mamy tu do czynienia przede wszystkim z powieścią przygodową, nie możemy poznać tego świata, aż tak głęboko, jak w innych powieściach autora. Nie dane też nam będzie poznać mocno bohaterów książki. Fanów prozy Mieville powinna jednak ucieszyć informacja, że zakończenie powieści jest typowe dla jego dzieł - słodko-gorzkie.
Mam nadzieję, ze Mieville powróci jeszcze do świata Toromorza. Wolałabym jednak, żeby tym razem zrobił to bardziej "poważnie". W tym "stylu" autor lepiej się czuje i książki na tym zyskują. Zwłaszcza, że w Toromorzu fabuła niestety nie zaskakuje. Ani bohaterowie, którzy nie są wielowymiarowi.
Ratują ją tylko wykreowany świat. Szkoda.
Po ambitnej, ale "ciężkiej" Ambasadorii China Mieville zaskoczył dość lekką i w sumie "młodzieżową" i mocno przygodową książką. Co wyróżnia Toromorze, wśród innych pozycji Mieville? Nie tylko wspomniany dość lekki klimat powieści, ale również stosowanie nietypowych dla dotychczasowego stylu brytyjczyka, chwytów literackich - np. Mieville czasem zwraca się wprost do...
więcej Pokaż mimo to