-
Artykuły„Nie ma bardziej zagadkowego stworzenia niż człowiek” – mówi Anna NiemczynowBarbaraDorosz2
-
ArtykułyNie jesteś sama. Rozmawiamy z Kathleen Glasgow, autorką „Girl in Pieces”Zofia Karaszewska2
-
ArtykułyKsiążka na Dzień Matki. Sprawdź propozycje wydawnictwa Czwarta StronaLubimyCzytać1
-
ArtykułyBabcie z fińskiej dzielnicy nadchodzą. Przeczytaj najnowszą książkę Marty Kisiel!LubimyCzytać2
Biblioteczka
2020-11-11
2020-10-13
2020-10-03
Maks Okrągły to chorobliwy perfekcjonista. Studiuje matematykę, dzięki której - jak mogłoby się wydawać - osiągnąć perfekcyjną wręcz efektywność. Ciemną stroną jego umiejętności okazuje się to, że traktuje ludzi z góry, co zakrawa nawet o pogardę. Paradoks? Osobą, którą gardzi najbardziej, jest on sam. Kiedy w końcu jest dążenie do doskonałości zaczyna przypominać żywego człowieka, Maks musi poważnie zastanowić się, czy jego sobowtór jest faktycznie tylko wytworem zmęczonego umysłu.
Ta historia to zupełnie nie moja bajka. Zaznaczam to od razu, żeby moje zdanie o tej książce was do niej nie zniechęciło. Kiedy po nią sięgałam, mając świadomość, że jest to thriller psychologiczny z elementami kryminału, horroru i science fiction wiedziałam, że to ostatnie jest czymś, za czym kompletnie nie przepadam, ale postanowiłam spróbować. I wiecie co? To właśnie elementy sci-fi były tym, co mi w "Paradoksie" najbardziej nie pasowało.
Nie do końca można w tej książce można znaleźć horror taki jak, na przykład, w "Inkubie", akcja czasem bardzo się ciągnie, bo jest w niej dużo bardzo drobnych i - z pozoru - nieistotnych informacji o życiu i zachowaniach Maksa, ale to właśnie część sci-fi była dla mnie najtrudniejsza do przebrnięcia. Po prostu nie mój klimat, no czasem tak bywa.
Plusy? Oczywiście, że są! Artur Urbanowicz, jak zwykle zresztą, nie zawiódł mnie w kwestii warsztatu pisarskiego. To kolejna bardzo dobrze napisana książka. Wszystko jest tu dokładnie przemyślane i pozwala czytelnikowi na szukanie rozwiązań, łączenie ze sobą kropek i składania w całość tych puzzli, które dostajemy z każdym kolejnym rozdziałem. No i te easter eggi, które uwielbiam - złoto!
Maks Okrągły to chorobliwy perfekcjonista. Studiuje matematykę, dzięki której - jak mogłoby się wydawać - osiągnąć perfekcyjną wręcz efektywność. Ciemną stroną jego umiejętności okazuje się to, że traktuje ludzi z góry, co zakrawa nawet o pogardę. Paradoks? Osobą, którą gardzi najbardziej, jest on sam. Kiedy w końcu jest dążenie do doskonałości zaczyna przypominać żywego...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-09-28
2020-09-19
Jacob Hunt ma 18 lat i zespół Aspergera. Unika kontaktu wzrokowego, nie potrafi odczytywać sygnałów społecznych oraz wyrażać uczuć, wszystko rozumie bardzo dosłownie i pasjonuje się analizą kryminalistyczną. Gdy pewnego dnia policja odnajduje zwłoki młodej dziewczyny, Jess, która była instruktorką umiejętności społecznych Jacoba, to właśnie chłopak zostaje posądzony o morderstwo - wszystkie cechy zespołu Aspergera są dla policji równoznaczne z przyznaniem się do winy.
Ta książka nie trafi na sam szczyt świetności wśród powieści Jodi Picoult, ale zdecydowanie zasługuje na uwagę. W moim odczuciu najbardziej chyba przez tak bliskie poznanie Jacoba i przybliżenie tego, co wiąże się z zespołem Aspergera. Cała reszta jest w tej historii tak naprawdę drugorzędna.
Lubię w książkach Picoult to, że poznajemy wszystko, co się dzieje z wielu perspektyw i tutaj też tego nie zabrakło. Gdzieś wśród miłości, jaką Emma ma dla swoich synów, Jacoba i Theo, poznajemy też wygląd świata z perspektywy młodszego z chłopców, który od urodzenia musi mierzyć się z tym, że często to jego brat jest ważniejszy.
Moim małym rozczarowaniem jest otwarte zakończenie całej historii, chociaż jeśli mam być szczera - w pełni je rozumiem. To daje pole do popisu dla czytelnika i jego osobistej interpretacji tego, co się w tej książce wydarzyło. Mam wrażenie, że dzięki niemu długo nie będę mogła zapomnieć o tych bohaterach i tym, co spotkało każdego z nich.
I jak tak o tym wszystkim myślę, to "W naszym domu" jest po prostu naprawdę dobrą rzeczą.
Jacob Hunt ma 18 lat i zespół Aspergera. Unika kontaktu wzrokowego, nie potrafi odczytywać sygnałów społecznych oraz wyrażać uczuć, wszystko rozumie bardzo dosłownie i pasjonuje się analizą kryminalistyczną. Gdy pewnego dnia policja odnajduje zwłoki młodej dziewczyny, Jess, która była instruktorką umiejętności społecznych Jacoba, to właśnie chłopak zostaje posądzony o...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2020-09-14
Ok, prawda jest taka, że "Kraina Lovecrafta" to nie tak do końca powieść - to bardziej zbiór opowiadań, które łączy to, że wciąż przewijają się tam te same postacie. O czym jest? Hm, w sumie trudno to precyzyjnie określić. Z założenia te historie są połączeniem problemu, jakim jest rasizm z fantastyką. Dla mnie okazało się to nie do końca trafionym pomysłem. To wymieszanie jednego z drugim, w dodatku w zbiorze opowiadań, sprawiło, że to tak naprawdę ani to ani to. Zabrakło mi tu rozbudowania tych wątków.
Muszę przyznać, że sam początek tej książki, czyli pierwsze, drugie i może nawet trzecie opowiadanie, były czymś, przy czym się w miarę dobrze bawiłam. Wyszło jednak tak, że im dalej, tym gorzej. Nie zmieniło się to, że ta książka napisana jest w fajny sposób, ale po przekroczeniu połowy coś tam przestało stykać.
Dla mnie ta książka to takie typowe pół na pół: i fajna i niefajna. Ma swoje plusy i tyle samo minusów. Trochę ją Wam polecam, a trochę nie. Chyba najlepiej będzie, jeśli zdecydujecie sami.
Ok, prawda jest taka, że "Kraina Lovecrafta" to nie tak do końca powieść - to bardziej zbiór opowiadań, które łączy to, że wciąż przewijają się tam te same postacie. O czym jest? Hm, w sumie trudno to precyzyjnie określić. Z założenia te historie są połączeniem problemu, jakim jest rasizm z fantastyką. Dla mnie okazało się to nie do końca trafionym pomysłem. To wymieszanie...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-31
2020-08-18
Przykro mi, że muszę to przyznać, bo się tego kompletnie nie spodziewałam, ale "Z piasku i popiołu" okazało się dla mnie małym rozczarowaniem. Do tej pory książki Amy Harmon były dla mnie perełkami - te historie, ten styl, w którym zostały napisane.. coś niesamowitego! Każda z tych pięciu książek, jakie przeczytałam miała w sobie coś takiego, co bardzo mocno łapało mnie za serce, a tutaj tego po prostu zabrakło.
II wojna światowa, Włochy. Żydówka i katolicki ksiądz. Zakazana miłość, która - mam wrażenie - często pojawia się w kontekście powieści osadzonych w czasach wojennych, a jednak różniąca się od innych tym, że zamiast żołnierza, głównym bohaterem jest w niej ksiądz. Tylko.. no coś tu ewidentnie nie pykło.
Te opisy zwykłego życia, które w innych książkach Harmon były naprawdę piękne, tutaj okazały się powtarzaniem wciąż tego samego, tylko w innych słowach. Poza tym, zakończenie - to, że było przewidywalne, nie było dla mnie żadnym zaskoczeniem, ale ono było kompletnie nierealne. Naprawdę, czytałam to i zdarzyło mi się przewrócić oczami.
Uwielbiam inne książki tej autorki i (tak dla jasności) ta też nie jest czymś, co jest zwyczajnie złe! Ma swoje zalety: opisy miłości u Harmon to nadal złoto, a oryginalności tej powieści nie można odmówić, ale cóż - nie jest to jej najlepsza powieść.
Przykro mi, że muszę to przyznać, bo się tego kompletnie nie spodziewałam, ale "Z piasku i popiołu" okazało się dla mnie małym rozczarowaniem. Do tej pory książki Amy Harmon były dla mnie perełkami - te historie, ten styl, w którym zostały napisane.. coś niesamowitego! Każda z tych pięciu książek, jakie przeczytałam miała w sobie coś takiego, co bardzo mocno łapało mnie za...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-08-14
Jest mi po przeczytaniu tej książki zwyczajnie smutno. I to nie dlatego, że opowiada o wojnie w Afganistanie - to jest przerażające, fakt, ale chodzi o coś innego. O to, że ona kończy się wypowiedziami mamy i siostry autora, które opowiadają jaki był i jak zginął, a to, wbrew pozorom, nie stało się na misji. I jest po prostu smutne.
Myślę, że duży wpływ na taką emocjonalność ma fakt, że Jacek Dutkiewicz pisał swój dziennik tak, jakby opowiadał te historie znajomemu i czytając to, tak się właśnie czułam. A poza tym, dowiedziałam się z opisu jego doświadczeń mnóstwa rzeczy.
"Czy mozna powiedzieć, że boimy się dziś bardziej niż jeszcze niedawno? Tak - i nikt z nas, "starych", tego nie ukrywa. Powód jest prosty: już tak blisko do wylotu, a ziemia, po której jeździmy od ponad sześciu miesięcy, robi się coraz bardziej wroga".
Jest mi po przeczytaniu tej książki zwyczajnie smutno. I to nie dlatego, że opowiada o wojnie w Afganistanie - to jest przerażające, fakt, ale chodzi o coś innego. O to, że ona kończy się wypowiedziami mamy i siostry autora, które opowiadają jaki był i jak zginął, a to, wbrew pozorom, nie stało się na misji. I jest po prostu smutne.
Myślę, że duży wpływ na taką...
2020-08-04
Jestem tą książką oczarowana - to piękna historia życia Emoni i jej najbliższych, która z łatwością zapisała się w moim sercu na długo. Uwielbiam to, jak wielowymiarowo i w jak różnych postaciach pokazana jest w niej miłość. Uwielbiam główną bohaterkę za jej inteligencję i dojrzałość, którą w sobie ma, choć czasem nadal chciałaby być po prostu dzieckiem. Uwielbiam to, jak wzruszenia mieszają się w niej ze śmiechem. Uwielbiam uroczy styl, w jakim jest napisana i pomysłowość kulinarnych wstawek, które nadawały jej niesamowity charakter. I jak tak dodam do siebie wszystkie te rzeczy, które uwielbiam, to wychodzi mi proste podsumowanie: kocham With the fire on high.
Jestem tą książką oczarowana - to piękna historia życia Emoni i jej najbliższych, która z łatwością zapisała się w moim sercu na długo. Uwielbiam to, jak wielowymiarowo i w jak różnych postaciach pokazana jest w niej miłość. Uwielbiam główną bohaterkę za jej inteligencję i dojrzałość, którą w sobie ma, choć czasem nadal chciałaby być po prostu dzieckiem. Uwielbiam to, jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-24
Druga część serii "Dobre chwile" to kolejne trzy historie, przecinające się ze sobą pewnego dnia w zupełnie niespodziewany sposób. Tym razem poznajemy Olgierda, próbującego sprostać trudnemu zadaniu połączenia ze sobą roli męża, ojca i biznesmena, Kamilę, która mimo ciągłego skupiania się na karierze, nie potrafi zapomnieć o mężczyźnie sprzed lat i Martę, która nie wierzyła w to, że po popełnieniu pewnego błędu, będzie jeszcze w stanie odnaleźć w życiu szczęście.
Jeśli mam być szczera, to nie wiem, co powiedzieć. Wszystko, co przychodzi mi do głowy jest powtórzeniem tego, co mówiłam o "Powiedz mi, jak będzie". Obie te książki są piękne. Serio, nie znalazłam innego określenia, które oddawałoby to, co się w nich znajduje.
Lubię w tych książkach ich autentyczność - to, że bohaterowie mają realne problemy, które gdzieś tam mieszają się z radościami codzienności, że to wszystko nie jest przesadzone ani w stronę zbyt wielu kłopotów, ani w stronę szczęśliwego życia pod tęczą. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym nie pochwaliła też klimatu tej książki. Znów się powtarzam, bo to samo było z pierwszą częścią, ale styl, w jakim została napisana jest taki spokojny i piękny, że przez te historie się płynie.
Tak kompletnie subiektywnie - czułam się trochę bardziej związana z bohaterami "Powiedz mi, jak będzie". Czy to znaczy, że "Daj nam jeszcze szansę" jest gorsze? O, zdecydowanie nie! Myślę, że na odbiór tych książek ogromny wpływ ma to, czego samemu doświadczyło się w życiu, ale jednocześnie jestem prawie pewna, że każdy znajdzie w nich coś dla siebie.
Nie jestem ani trochę zaskoczona, że w tej książce Sylwii Trojanowskiej też się zakochałam.
Druga część serii "Dobre chwile" to kolejne trzy historie, przecinające się ze sobą pewnego dnia w zupełnie niespodziewany sposób. Tym razem poznajemy Olgierda, próbującego sprostać trudnemu zadaniu połączenia ze sobą roli męża, ojca i biznesmena, Kamilę, która mimo ciągłego skupiania się na karierze, nie potrafi zapomnieć o mężczyźnie sprzed lat i Martę, która nie wierzyła...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-23
2020-07-23
2020-07-23
2020-07-23
Życie Leny legło w gruzach kiedy po latach, jak mogłoby się wydawać, udanego małżeństwa, jej mąż postanowił odejść. Nie mając wyjścia, Lena postanawia nauczyć się żyć bez niego. Pomocą w przetrwaniu tego trudnego czasu okazują się przyjaciółki - Anka, Karolina i Ewa oraz tajemniczy Karol, którego Lena zupełnie przypadkowo poznaje.
Przykro mi, ale.. no słabo. "Nagła zmiana planu" to debiut Eweliny Miśkiewicz, ale coś tu konkretnie nie zagrało.
Czymś, co przeszkadzało mi najbardziej był chyba fakt, że w ogóle nie polubiłam głównej bohaterki. To, w jaki sposób była tam opisywana jakoś kłóciło mi się z jej zachowaniem. To, co ta kobieta wyprawiała, jak chwiejna była w swoich decyzjach, impulsywna, ale w taki negatywny sposób, jak w pewnej chwili stała się hipokrytką - to sprawiło, że po prostu mnie strasznie wkurzała. W niektórych momentach nawet jej przyjaciółki (które lubiłam!) stawały się dla mnie jakoś niespójne - mówiły jedno, robiły drugie.
Co do stylu pisania.. mam duży problem z jego oceną. Z jednej strony lekki i pozwalający się szybko czytać, a z drugiej chyba trochę wypruty z emocji. I, o zgrozo, zawierający dość dużo zupełnie niepotrzebnych powtórzeń, które odbierały mi radość z czytania, bo miałam wtedy takie: no nie, ludzie tak nie mówią. To mi przeszkadzało.
Zawsze jakoś mi smutno, kiedy muszę pisać takie rzeczy, ale po prostu ta książka chyba nie była dla mnie.
Życie Leny legło w gruzach kiedy po latach, jak mogłoby się wydawać, udanego małżeństwa, jej mąż postanowił odejść. Nie mając wyjścia, Lena postanawia nauczyć się żyć bez niego. Pomocą w przetrwaniu tego trudnego czasu okazują się przyjaciółki - Anka, Karolina i Ewa oraz tajemniczy Karol, którego Lena zupełnie przypadkowo poznaje.
Przykro mi, ale.. no słabo. "Nagła zmiana...
2020-07-23
2020-07-23
Bez ciebie i Jeszcze raz to książki poruszające trudne tematy. Przemoc w rodzinie, miłość przeradzająca się w obsesję, krzywdzenie dziecka - sprawy, obok których nie sposób przejść obojętnie. Główni bohaterowie tych książek: Katarzyna, Alan i Agata zmagają się z problemami, które bez wątpienia niszczą ich życie, a oni muszą znaleźć w sobie siłę, by dać sobie z tym, co ich spotyka, radę.
Te historie zdecydowanie różnią się od lekkich i przyjemnych obyczajówek, jakie zdarza mi się czytać dość często. Przy takich tematach czytanie chwilami naprawdę boli. Wbrew pozorom, lubię takie książki - takie, które są w stanie mnie w pewien sposób poruszyć, a one właśnie takie są. Czuje się ucisk w sercu przy każdej kolejnej sprawie, która idzie bohaterom źle i czeka się na tę upragnioną poprawę sytuacji razem z nimi.
Czymś, co trochę mi przeszkadzało przy ich czytaniu, był sposób, w jaki zostały napisane. Chodzi głównie o to, że czasem brakowało tam emocji. Nie w bohaterach, nie w sytuacjach, ale w stylu pisania. Szczerze? Trochę trudno jest mi to wyjaśnić, bo nie nie jest tak, że te książki są w jakiś sposób suche albo płytkie, ale czasami w samych opisach po prostu czułam, że czegoś jest za mało. Mam wrażenie, że wynika to głównie z faktu, że nowsze książki Agaty Przybyłek są w kwestii stylu pisania czymś niesamowitym, a ja nie umiałam podczas czytania wyzbyć się ciągłego porównywania tych książek do serii z domkami.
Mimo to, Bez ciebie i Jeszcze raz to książki, które polecam. Te tematy, które zostały w nich poruszone, nie mogą pozostać bez echa.
Bez ciebie i Jeszcze raz to książki poruszające trudne tematy. Przemoc w rodzinie, miłość przeradzająca się w obsesję, krzywdzenie dziecka - sprawy, obok których nie sposób przejść obojętnie. Główni bohaterowie tych książek: Katarzyna, Alan i Agata zmagają się z problemami, które bez wątpienia niszczą ich życie, a oni muszą znaleźć w sobie siłę, by dać sobie z tym, co ich...
więcej mniej Pokaż mimo to2020-07-23
2020-07-23
2020-07-23
To nie jest tak, że ta książka jest wybitna. To nie tak, że jej fabuła porywa i nie można się od niej oderwać. To nie tak, ale.. ta książka to jedna wielka podróż sentymentalna.
Chociaż jestem trochę młodsza od głównej bohaterki, Anity, to tak samo jak ona należę do tego pokolenia, które nie urodziło się ze smartfonem w ręku i dobrze pamiętam te pierwsze tytułowe lata powyżej zera, którym towarzyszył taki specyficzny klimat. Klimat, o którym wtedy w ogóle nie myślałam, bo był jedynym, jaki znałam, a który dziś wspominam z niesamowitą nostalgią.
Fajnie było w pewien sposób znów przeżyć dorastanie w czasach przewijania kaset na walkmanie, winampa i gadu-gadu. I gdzieś między tym jest ta Anita i jej słodko-gorzkie doświadczenia podczas wchodzenia w świat dorosłości.
Fajne to było. Fajne, w taki sentymentalny sposób.
To nie jest tak, że ta książka jest wybitna. To nie tak, że jej fabuła porywa i nie można się od niej oderwać. To nie tak, ale.. ta książka to jedna wielka podróż sentymentalna.
więcej Pokaż mimo toChociaż jestem trochę młodsza od głównej bohaterki, Anity, to tak samo jak ona należę do tego pokolenia, które nie urodziło się ze smartfonem w ręku i dobrze pamiętam te pierwsze tytułowe lata...