-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel15
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik249
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2017-02-17
Każdego dnia na całym świecie dzieją się rzeczy, które gotują ludzie ludziom. Oglądamy telewizyjne informacje i czasem mam żal do siebie, że pomiędzy kolacją, prasowaniem i innymi codziennymi zajęciami oglądam ludzkie tragedie. A kiedy mnie dosięga „coś trudnego” mam wrażenie, że świat się kończy. Człowiek – skomplikowana istota, która mając wolną wolę i otwartą głowę postępuje irracjonalnie i jakże nielogicznie.
W moim rodzinnym domu bardzo mało mówiło się o wojnie. Kilka wspomnień dziadków, wujka. Nikt w czasie wojny nie był więźniem obozu, nikt nie zginął. Wiem, że „ruscy” ukradli pradziadkowi konie, które kochał. Wiem, że sporo rodziny mam w Rosji, gdyż po wojnie nie wrócili do Polski. Czy z powodu zawartych małżeństw, czy poglądów politycznych, nie wiem. Mam rodzinę w Gorzowie Wielkopolskim na „ziemiach odzyskanych”. Wygląda na to, że moja rodzina przeżyła wojnę w miarę spokojnie, bez tragedii, które odbiłyby się na psychice kilku następnych pokoleń.
Opowieści po które sięga Magdalena Grzebałkowska w swej reporterskiej powieści mocno mną potrząsnęły. Zaczęłam rozmawiać na tematy wojenne i powojenne z przyjaciółmi, sąsiadami, rodziną, do której mam zaufanie i wiem, że nie będą wyolbrzymiać, naddawać opowieściom większego tragizmu.
Wyjątkowość tej powieści, w moim odczuciu, polega na tym, że autorka zadała sobie trud rozmowy ze zwykłymi ludźmi. Doskonale złożyła to w całość ukazując Polskę powojenną, roku 1945, pohańbioną, zniszczoną i niezwykle pogubioną. Ukazała różne jej miejsca, Prusy Wschodnie, Warszawa, Śląsk, Wrocław, Sanok i ich okoliczne wsie. Ogłoszenia gazetowe, którymi dzieli kolejne części ukazują tragizm i zwykłą codzienność ludzi, którym przyszło wtedy żyć.
Przeczytałam tę powieść wypożyczoną z biblioteki, ale po jej skończeniu natychmiast kupiłam egzemplarz, który musi stać w moim domu. Marzę by sięgnęły po niego kiedyś moje córki, może wnuki. Dlaczego? Bo tych historii nie wolno zapomnieć, nie można sprowadzać wiedzy o wojnie do 1 września 1939 roku, trzeba czytać i kształtować swoje poglądy w oparciu o losy zwykłych ludzi, którzy musieli zmierzyć się z rzeczywistością, której nie chcieli. Większość narodu, chciała po prostu Normalnego życia, w zdrowiu, spokoju, z dziećmi i rodziną, a świat zaoferował im wydarzenia, które trudne zrozumieć. Jednego dnia do wsi przychodzili Niemcy drugiego Rosjanie. Jednego dnia Żyd był najbliższym sąsiadem, znajomym od dziecka, drugiego największym wrogiem.
Bardzo trudne czasy.
Choć analizując codzienność, wydarzenia dziejące się w Polsce i na świecie, to wszystko człowiek, człowiekowi. W imię idei, poglądów, odczuć, wychowania. LUDZIE!
Każdego dnia na całym świecie dzieją się rzeczy, które gotują ludzie ludziom. Oglądamy telewizyjne informacje i czasem mam żal do siebie, że pomiędzy kolacją, prasowaniem i innymi codziennymi zajęciami oglądam ludzkie tragedie. A kiedy mnie dosięga „coś trudnego” mam wrażenie, że świat się kończy. Człowiek – skomplikowana istota, która mając wolną wolę i otwartą głowę...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-11-11
Marzena Rogalska
„Wyprzedaż snów”
Wydawnictwo Znak 2016r.
Sięgając po tę październikową nowość kierowałam się przede wszystkim nazwiskiem, wyjątkowej dla mnie dziennikarki Marzeny Rogalskiej. Oglądając jej programy, wywiady często żałowałam, że nie jest moją sąsiadką, a nawet znajomą, z którą na pewno bym się zaprzyjaźniła i wypiła niejedną herbatę. Ale z pewnością, niemal każda kobieta, w podobnym wieku oglądająca sposób traktowania pani Marzeny jej rozmówców, ma takie samo wrażenie.
Główną bohaterką „Wyprzedaży snów” jest Agata, zwana przez przyjaciół Gagą. Wraca do Krakowa po ośmioletniej nieobecności, a w zasadzie ucieczce. Zraniona, bez pieniędzy, pełna obaw, bez planów. Pierwszym przyjacielem, który ją wita jest Kraków, jej ukochane miasto, w którym zna każdy szczegół, niemal każdy zaułek. Uciekając zostawiła przyjaciół, którzy nie potrafili wyjaśnić sobie powodu tak zaskakującej decyzji, choć poniekąd się z nią pogodzili. Autorka powoli wprowadza nas w zwykłe życie znajomych Gagi, których dalsze losy niezwykle mocno splotą się z jej życiem. Kiedy Krzysztof w Pizza Garden, przez przypadek, poznaje rysunek Agaty, rozpoczyna się baśniowa opowieść o grupie przyjaciół związanych ze sobą relacjami, które we współczesnym świecie są niezwykle rzadkie. Główna bohaterka w tym momencie kojarzy mi się z dobrą wróżką, która rozdając przyjaciołom koperty ze swoimi snami, decyduje o ich losach, a w zasadzie daje im dar dobrych wyborów, zmienia ich życie.
Czytając inne recenzje tej powieści spotkałam się z opiniami o naiwnych wątkach, naciąganych idealnych bohaterach. Ja odbieram tę powieść inaczej, niemal od początku założyłam, że jest to opowieść pełna magii, baśniowości i nierealności. Ale bardzo mi to odpowiadało. Podczas czytania czułam wewnętrzny spokój, zachwycałam się opisami , zazdrościłam tym ludziom, że ich relacje są tak ciepłe, otwarte, pełne zrozumienia, oddania i żałowałam, że ja tego nie doświadczam w takiej ilości jak Agata. Dla każdej krakowskiej czytelniczki przyjemnością będzie również sam Kraków, jako tło powieści, jego atmosfera, znane miejsce, uliczki.
Bardzo dobrze czyta się tę książkę, gdyż jest napisana pięknym językiem, ma w sobie łagodność i wiele ciepła. Niemniej zakończenie jest wielkim zaskoczeniem i po wielostronicowym rozmarzeniu, stawia szybko i mocno na nogi.
Największym rozczarowaniem tego wydania jest dla mnie okładka książki, która zupełnie nie oddaje opowieści. Przygotowuje czytelnika na historię o młodej, współczesnej, przebojowej dziewczynie, a opowieść pani Marzeny Rogalskiej jest romantyczna, magiczna, wręcz uduchowiona. Byłam rozczarowana również wątkiem talentu plastycznego Gagi, który na początku wydawał się elementem, który będzie miał duże znaczenie, a powrócił dopiero na samym końcu.
Polecam książkę tym czytelniczkom, które lubią w powieściach ciekawe, nietuzinkowe, pełne wewnętrznego piękna postacie, gdyż największa siłą tej opowieści są bardzo dobrzy ludzie.
Marzena Rogalska
„Wyprzedaż snów”
Wydawnictwo Znak 2016r.
Sięgając po tę październikową nowość kierowałam się przede wszystkim nazwiskiem, wyjątkowej dla mnie dziennikarki Marzeny Rogalskiej. Oglądając jej programy, wywiady często żałowałam, że nie jest moją sąsiadką, a nawet znajomą, z którą na pewno bym się zaprzyjaźniła i wypiła niejedną herbatę. Ale z pewnością,...
2016-08-29
Akcja tego kryminału zaczyna się, w niezwykłym dla wszystkich dzieci świata dniu, gdy przybywa Sinterklaas (św Mikołaj), wraz ze swą świtą Zwarte Pietem, czyli młodymi psotnikami, z czarnymi twarzami i dużym ciężkim workiem z prezentami. Na placu, gdzie ma przybyć Sinterklaas jest mnóstwo ludzi, szczególnie dzieci, czekających na spotkanie z wyczekiwanym gościem. Są tam również dwie dziewczynki, ośmioletnie, blondynki, ubrane w identyczne różowe kurtki z wzorkiem My Little Pony. Jedna z nich Saskii córka zamożnej holenderskiej rodziny, druga Natalia, córka biednej, gruzińskiej kurtyzany. Porwanie dziecka, ale którego, bogatszej dla okupu, czy biedniejszej w innym celu. Handel żywym towarem, przecież to Amsterdam, stolica nierządu, legalnych używek, swobodnej moralności.
Pieter Vos zajmuje się sprawą porwania dziewczynki, ale niestety napotyka na poważną trudność, wszędobylscy, agresywni agenci AIVD, holenderskich tajnych służb. Mirjam Fransen i Thom Geerts, pewni siebie, hamujący działania policji, wtrącają się wszędzie, odmawiają współpracy, a przede wszystkim mający inny cel działań, niż odnalezienie maleńkiej dziewczynki.
Porwana dziewczynka jest sprytnym, mądrym dzieckiem, analizuje, zostawia ślady, próbuje uciec. Czy jej się uda?
Matka porwanej poszukuje swojej drogi odzyskania dziecka, „podpisuje” pakt z Cemem Yilmazem sutenerem, który będzie kosztował ją wiele bólu i ryzyka.
Autor niezwykle inteligentnie buduje poszczególne warstwy tej opowieści, a jest ich wiele, z wątkiem islamskim i postacią Ismaila Alamy, na czele. Czyżby porwanie dziewczynki miało jakiś związek z tym człowiekiem? Jakie powiązanie ma porwane dziecko z problemem islamskim?
„Niewłaściwa dziewczynka” to druga część cyklu amsterdamskiego.
Lubię powieści Davida Hewsona, gdyż autor niezwykle ciekawie łączy sprawę kryminalną z tłem społecznym współczesnego Amsterdamu.
Polecam tym czytelnikom, którzy lubią sprawy kryminalne z ciekawym tłem obyczajowym.
Akcja tego kryminału zaczyna się, w niezwykłym dla wszystkich dzieci świata dniu, gdy przybywa Sinterklaas (św Mikołaj), wraz ze swą świtą Zwarte Pietem, czyli młodymi psotnikami, z czarnymi twarzami i dużym ciężkim workiem z prezentami. Na placu, gdzie ma przybyć Sinterklaas jest mnóstwo ludzi, szczególnie dzieci, czekających na spotkanie z wyczekiwanym gościem. Są tam...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-18
Kolejne moje spotkanie z powieścią niezwykle popularnego na świecie i autora wielu tytułów Guillaume Musso.
Głównym bohaterem jest Elliott, świetny chirurg, wspaniały ojciec, oddany przyjaciel. Wolny czas jaki pozostaje mu po ciężkiej pracy lekarza, spędza w różnego rodzaju akcjach humanitarnych Czerwonego Krzyża. Uratowawszy małego chłopca przed odrzuceniem i skazaniem na wieloletnie kalectwo, wykonując operację zajęczej wargi w Kambodży, otrzymuje od jego ojca możliwość spełnienia swojego wielkiego marzenia.
Elliott nie ma wątpliwości, że chce jeszcze raz zobaczyć miłość swojego życia, Ilenę, niewidzianą od trzydziestu lat.
Pokusa jest ogromna, chęć zmiany wydarzeń z przeszłości.
W jaki sposób sześćdziesięcioletni mężczyzna oszuka przeznaczenie, los? Czy jego przyjaciel Matt, niezwykle z nim związany i oddany, pomoże mu w tej niezwykłej podróży, czy nigdy nie uwierzy w przenoszenie się w czasie?
Niemal każdy z nas przeżył w swoim życiu takie wydarzenia, które po jakimś czasie chciałby zmienić, by pewne sytuacje się nie zdarzyły. Mamy świadomość, że często jedna dość krótka chwila zmienia całkowicie nasze życie. Szczególnie wtedy, gdy tym wydarzeniem jest śmierć. Ale jak pogodzić podróże w czasie, zmiany przeszłości z wiarą w Boga, z losami innych ludzi, którzy w jakiś sposób są z nami połączeni?
Zauroczyłam się książkami Musso, gdyż są niezwykle filmowe, magiczne, może nawet odrealnione. Czyta się je niezwykle szybko, przyjemnie. Fabuła skonstruowana jest w mistrzowski sposób, autor doskonale buduje napięcie. Ostatnie kilkadziesiąt stron „połyka się”, by wiedzieć co wydarzy się w kolejnym rozdziale.
Bardzo dobra książka na relaks, odpoczynek po pracy, na miły wieczór w głębokim fotelu z kubkiem herbaty.
Polecam!
Kolejne moje spotkanie z powieścią niezwykle popularnego na świecie i autora wielu tytułów Guillaume Musso.
Głównym bohaterem jest Elliott, świetny chirurg, wspaniały ojciec, oddany przyjaciel. Wolny czas jaki pozostaje mu po ciężkiej pracy lekarza, spędza w różnego rodzaju akcjach humanitarnych Czerwonego Krzyża. Uratowawszy małego chłopca przed odrzuceniem i skazaniem na...
2016-08-17
Przeżywam swego rodzaju fascynację Rosjaninem, pisarzem Zacharem Prilepinem. Poznaję jego twórczość powoli i jak zwykle zaczynam od końca. Jako pierwszą przeczytałam ostatnią przetłumaczoną na język polski powieść „Klasztor”, ale o niej innym razem. Zaintrygowana zaczęłam szukać poprzednich jego powieści. Wpadła mi w ręce „Sańkja”, wydana w Rosji w 2006, w Polsce dwa lata później.
Bohaterem jest dwudziestodwuletni Sasza Tiszyn, chłopak niezależny, uparty, silny. Jego młodość to bunt, bunt przeciwko państwu, które uśmierca słabych i daje wolność podłym i wulgarnym. Sasza sam stawia sobie pytanie, po co ma to znosić. Nie chce żyć w państwie, które co chwilę zdradza samo siebie i każdego swego obywatela.
Sasza pochodzi z prostej, ubogiej wiejskiej rodziny. Rosyjskiej rodziny. Normalnej rodziny. Gdzie są troskliwe, oddane kobiety i dużo pijący mężczyźni, gdzie zawsze zdarza się, że komuś udaje się wykształcić, wybić i wyjechać do miasta. Tym kimś jest ojciec Saszy, który przedwcześnie umiera.
Jednym z ważniejszych tłumaczeń Saszy, dlaczego angażuje się w „Sojusz”, który łamie prawo, powstaje przeciwko władzy, dokonuje aktów przemocy, jest ścigany, jest argument, że takie działania charakteryzują ludzi pozbawionych ojców, którzy szukają tego, komu są potrzebni jako synowie.
Ta powieść jest mocna, pełna agresji, przemocy, męska. A jednocześnie bohater poprzez relacje z dziadkami i matką pokazuje swój rodzinny sentymentalizm. Niezwykle ciekawe było dla mnie czytanie o bohaterze, który postępuje wariacko, okrutnie, a jednocześnie analizuje swoich przodków, czuje więź z miejscem pochodzenia swojej rodziny.
Zachar Prilepin jest dla mnie jeszcze nie odkrytym pisarzem. Cały czas się zastanawiam jak mu się udaje, być jednocześnie niezwykle popularnym pisarzem rosyjskim, piszącym dość odważnie o rewolucji, o historii Rosji, i tłumaczonym w wielu krajach świata. Do tego należy jeszcze napomknąć, iż jest weteranem obydwu wojen czeczeńskich.
Czekam niecierpliwie na tłumaczenie najnowszej jego książki, którą wydał w Rosji niedawno.
Polecam tym czytelnikom, którzy lubią mocną, wielowątkową, niełatwą literaturę rosyjską.
Przeżywam swego rodzaju fascynację Rosjaninem, pisarzem Zacharem Prilepinem. Poznaję jego twórczość powoli i jak zwykle zaczynam od końca. Jako pierwszą przeczytałam ostatnią przetłumaczoną na język polski powieść „Klasztor”, ale o niej innym razem. Zaintrygowana zaczęłam szukać poprzednich jego powieści. Wpadła mi w ręce „Sańkja”, wydana w Rosji w 2006, w Polsce dwa lata...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-16
Wydawnictwo Wielka Litera włożyło dużą pracę w promocję tej książki. Przez kilka dni miałam wrażenie, że widzę „Mam na imię Lucy” wszędzie, kupiłam. Ale jeszcze coś innego wpłynęło na moją decyzję, główny temat tej opowieści, pogodzenie się matki i córki w sytuacji choroby.
Książkę czyta się szybko, w zasadzie miałam wrażenie, że to taki czas, jaki poświęcamy na przeglądnięcie miesięcznika dla kobiet. I to jest najważniejszy argument polecający. Lepiej sięgnąć po najnowszą książkę Elizabeth Strout, niż czytać gazetę, choć emocje, zainteresowanie, głębia jest dość podobna.
Pomysł na fabułę, w moim przekonaniu doskonały. Konflikt między matką a córką, taki głęboki, wywołujący ból, stawiający wiele pytań, wpływający na postrzeganie siebie, jest dość częsty i rzadko udaje się z niego wyjść. Wzajemne rozczarowania tych najbliższych sobie osób, głęboko zapadają w serce i umysł człowieka, szczególnie wtedy, gdy jest się dzieckiem.
Lucy trafia do szpitala, choroba nie jest bardzo poważna, ale musi w nim spędzić jakiś czas. Odwiedza ją matka, z którą od lat się nie rozumie, ale tęskni. Bohaterka dostaje skrzydeł, kiedy czas spędzony z matką wykorzystuje na rozmowy, jakich nigdy wcześniej nie prowadziły.
Stopniowo poznajemy życie Lucy, wybory jakich dokonuje, jej rodzinę, jej działania zawodowe.
Nie zachwyciła mnie ta książka, może dlatego, że spodziewałam się po niej zbyt wiele. Temat konfliktu z matką i odbudowywanie więzi przedstawione przez autorkę, jest dla mnie nierealne, zbyt cukierkowe, nie ukazujące ani delikatności uczuć, ani głębi problemu. Rozmowy między kobietami, nie były zbyt realne.
Ot, takie gazetowe czytadełko.
29 września wydawnictwo Wielka Litera zapowiedziało wydanie kolejnej książki Elizabeth Strout „Bracia Burgess”. Czy kupię?!
Wydawnictwo Wielka Litera włożyło dużą pracę w promocję tej książki. Przez kilka dni miałam wrażenie, że widzę „Mam na imię Lucy” wszędzie, kupiłam. Ale jeszcze coś innego wpłynęło na moją decyzję, główny temat tej opowieści, pogodzenie się matki i córki w sytuacji choroby.
Książkę czyta się szybko, w zasadzie miałam wrażenie, że to taki czas, jaki poświęcamy na...
2016-08-15
Kiedy podróżuję lubię wchodzić do księgarni, szczególnie tych w małych miasteczkach. Najnowszą książkę bardzo poczytnego autora Guillaume Musso dojrzałam na ladzie, w niezwykłej księgarni w Giżycku. O ile innych tytułów było po jednym, najwyżej dwóch egzemplarzach, to tej powieści kilkanaście. Zaintrygowana kupiłam i przeczytałam na jednym długim oddechu.
„Historia naszego życia, to historia naszych lęków”.
Arthur Costello otrzymuje od ojca w spadku latarnię morską, latarnię dwudziestu czterech wiatrów. Musi obiecać, że jej nie sprzeda i spróbuje rozwikłać historię zniknięcia dziadka.
Arthur wchodzi w zakazane miejsce latarni i znika. I tak dwadzieścia cztery razy, w dwadzieścia cztery lata.
Magia?!
Dlaczego ja nadal czytam tę książkę, skoro nie przepadam za science fiction? Zżera mnie ciekawość, w jakim miejscu odnajdzie się Arthur w kolejnym roku, jak spędzi ten jeden dany mu dzień.
Kiedy znikał po raz nasty, byłam już nieco znużona. Słaba ta książka, pomyślałam i nie oderwałam się nawet na chwilę, bo… zakończenie wprawiło mnie w osłupienie. Jak wykonując mój zawód nie domyśliłam się, że wszystko zamyka się w naszej skomplikowanej ludzkiej naturze.
Polecam tę książkę! Nie wyobrażam sobie, by komuś mogłaby się nie podobać. Zamówiłam już poprzednią książkę autora. Czas w moim czytelniczym świecie na Musso.
Kiedy podróżuję lubię wchodzić do księgarni, szczególnie tych w małych miasteczkach. Najnowszą książkę bardzo poczytnego autora Guillaume Musso dojrzałam na ladzie, w niezwykłej księgarni w Giżycku. O ile innych tytułów było po jednym, najwyżej dwóch egzemplarzach, to tej powieści kilkanaście. Zaintrygowana kupiłam i przeczytałam na jednym długim oddechu.
„Historia naszego...
2016-08-15
Powieść Andresa Vidala wydana w Hiszpanii w 2010 roku, w Polsce trzy lata później. Pamiętam moment kiedy pojawiła się w księgarniach, ale wtedy większą uwagę zwróciłam na „Warsztat książek zakazanych”, wydaje mi się, że „Dziedzictwo Ziemi” przeszło bez większego echa, a szkoda, gdyż dla miłośników powieści takich jak „Filary Ziemi”, „Katedra w Barcelonie” to miły kąsek. Sięgnęłam na biblioteczną półkę z „nowościami” i z ochotą zabrałam do domu tę wielostronicową opowieść.
Akcja tej książki rozpoczyna się w 1815 roku w Hiszpanii, kończy 1881 roku, to bez mała sześćdziesiąt sześć lat opowieści z życia niezwykłego człowieka, Rosendo Roci. Autor przedstawia nam małego chłopca, ubogiego, nieco dziwnego, moje pierwsze skojarzenie było związane z autyzmem, prześladowanego przez grupę chłopaków. Dochodzi do bójki, która zmienia życie Rosendo i jego rodziców. Z zamkniętego w sobie chłopca wyrasta mężczyzna, który ma jasno sprecyzowany plan na życie, a ludzie których spotyka na swojej drodze, tylko go w tym umacniają.
Mimo wielu stron, powieść czyta się niezwykle szybko, napisana jest sprawnie, nie ma w niej dłużyzn, zbyt wielu opisów. W życiu bohaterów dzieją się rzeczy, zwykłe, adekwatne do sposobu życia ludzi w XIX wiecznej Hiszpanii. Miłość, praca, marzenia, zazdrość, uniesienia, przyjaźń, okrucieństwo. A wszystko na tle zmian społecznych i politycznych, rewolucji przemysłowej, wykorzystania węgla, odsunięcia od ciężkiej, kopalnianej pracy zwierząt.
Rosendo Roca to mężczyzna przedsiębiorczy, cierpliwy, oddany pracy i kochający wielką miłością. Kogo wybierze na towarzyszkę życia? Bogatą, pewną siebie i swoich wdzięków pannę, czy dziewczynę z sąsiedztwa? Jaki los go czeka? Dlaczego tak wielu ludzi, będzie mu przeszkadzało w realizacji marzeń?
Polecam tę powieść miłośnikom sag, wielowątkowych historii, wplecionych w wydarzenia historyczne.
Powieść Andresa Vidala wydana w Hiszpanii w 2010 roku, w Polsce trzy lata później. Pamiętam moment kiedy pojawiła się w księgarniach, ale wtedy większą uwagę zwróciłam na „Warsztat książek zakazanych”, wydaje mi się, że „Dziedzictwo Ziemi” przeszło bez większego echa, a szkoda, gdyż dla miłośników powieści takich jak „Filary Ziemi”, „Katedra w Barcelonie” to miły kąsek....
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-13
Książka historyczna, ale napisana przez autora, który potrafi narrację prowadzić w taki sposób, że można mieć wrażenie, że to doskonały, lekki bestseller. Bardzo lubię styl Sławomira Kopera, a także jego pasję historyczną.
Tekst podzielony jest na kilka rozdziałów, gdzie każdy opowiada o innym wydarzeniu dwudziestolecia międzywojennego. Zastanawiając się, który z nich zapadł mi w pamięć, uzmysławiam sobie, iż każdy zostanie we mnie, a książka zostanie w domowej biblioteczce, gdyż na pewno do niej wrócę.
Zabójstwo prezydenta Gabriela Narutowicza, zaginięcie generała Zagórskiego, o którym nigdy wcześniej nie słyszałam, mimo niezłych ocen z historii. Niezwykle ciekawe przedstawienie skomplikowanej postaci Boya – Żeleńskiego, który ma tyleż samo wrogów, co oddanych czytelników i wielbicieli. Zaskakująca historia Brześcia, sprawa Rity Gorgonowej, która nie była dla mnie nowa, gdyż kilka miesięcy temu widziałam spektakl teatralny w krakowskim Teatrze Starym, ale znowu odżyła wyobraźnia, a Sławomir Koper ukazał nieznane mi wątki, szczególnie dotyczące lwowskiego procesu. Historia powstania Żyrardowa i afera, która niezwykle przypomina współczesne historie, szybkich, zadziwiających fortun, gdzie polityka miesza się ze złodziejstwem i cwaniactwem. Postać prezydenta Mościckiego i jego małżeński mezalians. Rola Józefa Piłsudskiego w powstaniu obozu w Berezie Kartuskiej. Samobójstwo premiera Walerego Sławka.
Po przeczytaniu tej książki pojawiają się w mojej głowie pytania dotyczące Józefa Piłsudskiego, jego roli w wielu wymienionych wyżej wydarzeniach, a przede wszystkim uzmysłowiłam sobie, jak niewiele wiemy o człowieku, dla którego stawiamy pomniki, przywołujemy wydarzenia, które pozytywnie wpłynęły na kolejne lata naszego kraju, ale są sprawy o których, albo nie wiemy, albo lepiej o nich zapomnieć.
Polecam tę książkę każdemu, kto lubi historią Polski, ale napisaną w sposób prosty, przystępny dla nie historyków. Ja sama niedługo sięgnę po inne książki autora.
Może tak powinny wyglądać lektury szkolne, dla licealistów?!
Książka historyczna, ale napisana przez autora, który potrafi narrację prowadzić w taki sposób, że można mieć wrażenie, że to doskonały, lekki bestseller. Bardzo lubię styl Sławomira Kopera, a także jego pasję historyczną.
Tekst podzielony jest na kilka rozdziałów, gdzie każdy opowiada o innym wydarzeniu dwudziestolecia międzywojennego. Zastanawiając się, który z nich...
2016-07-30
Powodem dla którego sięgnęłam po ten tytuł, była dziesięcioosobowa grupa oczekujących czytelników, w jednej z krakowskich bibliotek, kilka dni po jej zakupieniu. Frapujące, pomyślałam. Szczególnie dlatego, że wcześniej nie słyszałam, ani o autorce, ani o jej pierwszej powieści „Plan”, wydanej trzy lata temu.
Przeczytałam ją szybciutko, gdyż napisana jest lekko, wakacyjnie, relaksacyjnie. Kryminały dawkuję sobie od czasu do czasu, jako przerywnik od cięższej literatury. Użyłam określenia kryminał, gdyż tak zaszufladkowana jest ta książka. Co prawda świat pełen okrucieństwa, kłamstw, morderstw, to nasza telewizyjna codzienność, ale ja do kryminałów podchodzę jak do nierealnego świata, budowanego w wyobraźniach autorów. Najczęściej szukam w nich interesujących intryg, dobrego języka, nowego dla mnie miejsca akcji.
Pomysł Patrycji Gryciuk jest niezwykle ciekawy. Wiktoria Moreau, poczytna autorka kryminałów, czeka na wydanie swojej kolejnej książki. Cieszy ją zapowiadający się sukces marketingowy, gdyż jej książka wskoczyła na pierwsze miejsce w rankingu przedsprzedaży literackiej. Wiktoria żyje pracą, po długiej drodze szukania swojego zawodowego miejsca, spełnia się jako pisarka, i dodatkowo sukces finansowy daje jej poczucie niezależności. Sytuacja komplikuje się, kiedy zimową porą, z rzeki Hudson, wyławiane są ludzkie zwłoki z obciętym jednym palcem. Najpierw jedno ciało, później drugie i kolejne i… Atrakcyjna detektyw Ortega, prowadząca śledztwo dość szybko orientuje się, że odnalezione martwe ciała, są jakby idealnym odwzorowaniem akcji kryminału pt „Trupy w rzece Hudson” innego niezwykle popularnego pisarza Larsa Washingtona. Tylko co wspólnego z tym ma nasza bohaterka?! Czyżby dokonała plagiatu? Dlaczego odnalezione zwłoki wskazują na zamieszanie w tej sprawie farmaceutycznej firmy Helxon, sprzedającej Trygeryt, lek niezbędny w leczeniu rzadkiej choroby?
Napisałam na początku, że ta powieść klasyfikowana jest do kryminału, i ogólnie się z tym zgadzam, ale bardzo wiele miejsca zajmuje w niej wątek obyczajowy. Bardzo dokładne opisanie sytuacji życiowej głównej bohaterki, jej relacje z mężczyznami, pochodzenie, a co najważniejsze nową miłość, która zakwita wraz z toczącą się akcją kryminalną.
Nie polecam tej książki znawcom kryminałów, którzy lubią męską, zawiłą intrygę i mocne opisy zmasakrowanych zwłok. Ale polecam tym z czytelników, którzy szukają dobrze napisanej obyczajowej, może nieco kobiecej książki z akcją kryminalną. Rozumiem teraz skąd ta kolejka do książki Patrycji Gryciuk, czytelnicy szukają prostej, płynnie napisanej książki na urlop.
Powodem dla którego sięgnęłam po ten tytuł, była dziesięcioosobowa grupa oczekujących czytelników, w jednej z krakowskich bibliotek, kilka dni po jej zakupieniu. Frapujące, pomyślałam. Szczególnie dlatego, że wcześniej nie słyszałam, ani o autorce, ani o jej pierwszej powieści „Plan”, wydanej trzy lata temu.
Przeczytałam ją szybciutko, gdyż napisana jest lekko, wakacyjnie,...
2016-04-28
Chcę się podzielić w Wami moimi uczuciami, które towarzyszyły mi podczas czytania, i wiem, że zostaną we mnie na długo. Książka reporterska, historyczna o śmierci Grzegorza Przemyka zostanie na mojej półce. Na pewno kiedyś do niej wrócę.
Niemal każdy Polak słyszał o śmierci maturzysty, który został skatowany przez zomowców 12 maja 1983 roku i po dwóch dniach zmarł. Miałam wtedy 10 lat, ale nie pamiętam ani rozmów na ten temat w domu, nie przypuszczam, by ktoś o tym wspominał w szkole, a telewizji niemal nie oglądałam. Żałuję, że nie pamiętam tamtych emocji i ówczesnych komentarzy, bo dzisiaj patrzę na te wydarzenia z zupełnie innej perspektywy i nikt już nie odtworzy tamtych napięć, strachu i reakcji zwykłych ludzi na manipulację jaką fundowali rządzący.
Cezary Łazarewicz napisał książkę wybitną, czyta się ją, w jednej chwili, trudno się od niej oderwać. Jednak ta opowieść wywołuje niedowierzanie, szyderczy śmiech, przecieranie oczu z zadziwienia. Narracja prowadzona jest niezwykle ciekawie. Książkę otwierają suche wydarzenia od 12 do 14 maja 1983 roku. Trzynasta piętnaście, lekarz odchodzi od półgodzinnej reanimacji Grzegorza i dokonuje wpisu: „tępy uraz brzucha, rozlane kałowe zapalenie otrzewnej, przedziurawienie wstępnicy, wstrząs, niewydolność krążeniowo – oddechowa”. Jakże się trzeba „wysilić” by doprowadzić wnętrzności młodego, wysportowanego, zdrowego chłopaka do takiego stanu.
Kolejne części tej „okropnej” historii stale się przeplatają. Znalazłam tu ciekawy fragment opowiadający o historii polskich literatów tamtych czasów, ale to zaspakaja jedynie ciekawość intelektualną, na resztę, ukradziono mi uczucia.
Autor z reporterską precyzją opowiada, mimo, że korzysta z dokumentów, o nieprawdopodobnych matactwach, sposobie prowadzenia polityki (Kiszczak, Jaruzelski, Urban). Groźby, inwigilacja, podsłuchy, nakłanianie do fałszywych zeznań, szukanie na każdego potrzebnego im człowieka – haka, więzienie. Kłamstwo goni kłamstwo, bohaterowie są jak w pajęczej sieci, wiedzą jak prostą drogą można się z niej wyplątać, a przy każdym kolejnym ruchu są jeszcze mocniej zaplątani. Czytając przecierałam ze zdziwienia oczy, chociaż przecież wiem, jak się żyło w tamtych czasach, czytałam, uczyłam się, słuchałam opowieści ludzi. A jednak ta „prosta” początkowo historia, stała się piętnem na całe życie, wielu jej świadków.
Na więcej zapraszam na bloga:http://stosikksiazek.blogspot.com/
Chcę się podzielić w Wami moimi uczuciami, które towarzyszyły mi podczas czytania, i wiem, że zostaną we mnie na długo. Książka reporterska, historyczna o śmierci Grzegorza Przemyka zostanie na mojej półce. Na pewno kiedyś do niej wrócę.
Niemal każdy Polak słyszał o śmierci maturzysty, który został skatowany przez zomowców 12 maja 1983 roku i po dwóch dniach zmarł. Miałam...
2016-04-26
Sięgnęłam po tę powieść po wielu dobrych recenzjach, poza tym lubię książki z ciągiem dalszym tzw. tomówki, a ta ma jeszcze dwie kolejne części.
Książka zaczyna się niezwykłą historią. Do starszej pani dzwoni syn jej najlepszej przyjaciółki, by pomogła mu w odnalezieniu matki, która zniknęła. Nie pozostawiając po sobie żadnych przedmiotów, ani śladów. Odnosi się wrażenie, że kobieta nigdy nie istniała. Od tego momentu rozpoczyna się opowiadana przez Elenę, długa historia o początkach ich przyjaźni, wspólnego dzieciństwa, dorastania. Trzeba podkreślić, że ciekawe jest tło historyczno-obyczajowe, lata 50te dwudziestego wieku, Neapol, niedługo po wojnie, bieda, wąskie uliczki miasta, małe mieszkanka dla wielodzietnych rodzin, włoski temperament.
Kilkakrotnie, chciałam odłożyć tę książkę i nie kończyć, nie zachwyciła mnie. Ale prawdą jest, że porusza wiele szalenie istotnych spraw społecznych, najogólniej ujmując, dotyczących próby „wychodzenia” z plebsu.
Dwie inteligentne dziewczynki, mające wielką wrażliwość i dużą inteligencję łączą się budując relację, nazywaną przyjaźnią. Jedna z nich to buntowniczka, manipulantka, która próbuje we wszystkim wyprzedzić swoją genialną przyjaciółkę. Druga, zdolna, świetnie się ucząca zauroczona przyjaciółką, bardzo lubiana, określona jako ta dobra.
Pierwsza część obejmuje czas dorastania, czyli wiek dziewczynek o 7 do 16 roku życia. Autorka przedstawia historię tej społeczności, mozolnie i dokładnie. Ukazuje problemy z jaki mierzy się ta grupa, prostych, zarabiających na podstawowe potrzeby ludzi.
Ja zwróciłam uwagę na kilka zagadnień i nie ukrywam, że długo się nad nimi zastanawiałam. Pierwsza z nich to zazdrość w przyjaźni. Kiedy myślimy o naszych prawdziwych przyjaciołach, tych na całe życie, nie dopuszczamy, do tej relacji zazdrości, bardzo niszczącego uczucia, wręcz przeciwnie chcemy naszemu przyjacielowi położyć niebo u stóp. W powieści jest kilka przełomowych momentów, które zmieniają mocno charakter dziewcząt. Powieściowe przyjaciółki są zazdrosne, kiedy Elena idzie do szkoły średniej, a Lili z niej rezygnuje i zostaje w warsztacie szewskim wraz z ojcem i bratem, mimo wszystko chce być lepsza od koleżanki i w wakacje zaczyna się uczyć greki. Odczucia Eleny są takie prawdziwe, nie chce wiecznie gonić za koleżanką, nie chce żyć z obawą, że tamta ją dogoni i zostawi daleko z tyłu, bo nie chce zawsze czuć się gorsza. Unika Lili, ale trwa to bardzo krótko, gdyż niezwykła siła ciągnie ją do niej i zaczyna jej szukać, poddaje się jej sposobowi myślenia. Obydwie próbują panować nad wzajemną zazdrością, a autorka w piękny sposób pokazuje czytelnikowi jak sobie z tym radzą i jakie są tego konsekwencje.
Na więcej zapraszam na bloga: http://stosikksiazek.blogspot.com/
Sięgnęłam po tę powieść po wielu dobrych recenzjach, poza tym lubię książki z ciągiem dalszym tzw. tomówki, a ta ma jeszcze dwie kolejne części.
Książka zaczyna się niezwykłą historią. Do starszej pani dzwoni syn jej najlepszej przyjaciółki, by pomogła mu w odnalezieniu matki, która zniknęła. Nie pozostawiając po sobie żadnych przedmiotów, ani śladów. Odnosi się wrażenie,...
Zainteresowałam się tym thrillerem od kiedy wskoczył na listę bestsellerów New York Timesa. Na dzień 12 lutego 2018 r jest na trzecim miejscu. Przez krótką chwilę, nawet chciałam go upolować w oryginale, nie sądziłam, że wydawnictwo W.A.B. tak szybko zmobilizuje tłumacza pana Jacka Żuławnika do tłumaczenia.
Jednego po przeczytaniu jestem pewna, film na jej podstawie będzie hitem. A co do ksiażki?! Hmm... pomysł rewalacyjny, ostatnie 120 stron, nie dają się oderwać, świetne tempo, zaskakujący zwrot akcji, ciekawe. Niestety wcześniejsze 300 stron przeczytałam w zasadzie tylko dlatego, że nie mogłam uwierzyć, że świat zachwyca się debiutem A. J. Finn`a a mnie tak nuży. Zrzucałam to na zmęczenie i znudzenie kryminałami.
Anna Fox, doktor, psychoterapeutka dziecięca, cierpiąca na agorafobię, nie wychodzi z domu, żyje wśród swoich wyobrażeń, alkoholu, leków nad którymi nie panuje. Jej życie wypełnia alkoholowy marazm, zaskakująca relacja z mężem i córką i obserwacja sąsiadów. Przez okno. "Wiem, co widziałam..." powie kilkakrotnie, kiedy będzie próbowała przekonać detektywów, że w domu na przeciwko stało się coś złego. Tylko świat, w którym żyje, jest daleki od "normalności". Czy Anna widziała morderstwo, czy to tylko narkotyczno-lekowy trans, co w jej życiu jest prawdą, a co wymyśla jej chora wyobraźnia? Jeżeli ktoś zginął, to kto, skoro wszyscy sąsiedzi są nadal obecni w swoim domu i życiu?
Mimo, że sama jestem trochę rozczarowana początkiem, może spodziewałam się zbyt wiele, zachęcam. Książka na wolną chwilę i relaks.
Poczekam na kolejną powieść A. J. Finna, pewnie będzie lepsza.
Zainteresowałam się tym thrillerem od kiedy wskoczył na listę bestsellerów New York Timesa. Na dzień 12 lutego 2018 r jest na trzecim miejscu. Przez krótką chwilę, nawet chciałam go upolować w oryginale, nie sądziłam, że wydawnictwo W.A.B. tak szybko zmobilizuje tłumacza pana Jacka Żuławnika do tłumaczenia.
więcej Pokaż mimo toJednego po przeczytaniu jestem pewna, film na jej podstawie będzie...