-
Artykuły
„Trędowata” wraca na ekrany, a Herkules Poirot rusza tropem Agathy ChristieAnna Sierant9 -
Artykuły
„Pisanie towarzyszy mi od dzieciństwa”: rozmowa z Barbarą WysoczańskąSonia Miniewicz3 -
Artykuły
Nowa książka autora „Wyspy tajemnic”: coś więcej niż kryminałEwa Cieślik3 -
Artykuły
„Foto Retro”, czyli XX-wieczna historia Warszawy zatrzymana w siedmiu albumachLubimyCzytać1
Biblioteczka
2015-06-29
2015-05-29
Postaci Maszy i jej kompana Niedźwiedzia były mi wcześniej kompletnie nieznane. Z okładki spogląda na mnie sympatyczna i urocza dziewczynka. Niby od razu widać, że coś spsociła, ale ogólnie wygląda słodko i niewinnie. Jak to mówią "pozory mylą" i to stwierdzenie w tym przypadku jest jak najbardziej słuszne!
"Wielka kolekcja bajek o przygodach Maszy i Niedźwiedzia" tak naprawdę jest zbiorem zaledwie pięciu historyjek z udziałem tej dwójki. Książeczka powstała na podstawie rosyjskiej bajki animowanej (Studio Animaccord), której premiera w polskiej telewizji miała miejsce w 2014 roku. Sam pomysł na bajkę oparty był na kanwie popularnej rosyjskiej bajki ludowej, której bohaterka, zagubiona w lesie mała dziewczynka Masza zostaje przygarnięta przez niedźwiedzia i mieszka w jego leśnym domku. Animowany serial telewizyjny (a więc i seria książeczek o Maszy i Niedźwiedziu) ma bardziej aktualne treści.*
Bohaterowie przeżywają wiele przygód, których prowodyrem i inicjatorem jest prawie zawsze Masza. Niestety dziewczynka nie myśli nigdy o konsekwencjach swoich czynów, przez co najczęściej popada w tarapaty albo sprowadza kłopoty na innych. Podziwiam Niedźwiedzia, który wykazuje się anielską cierpliwością i wyrozumiałością. Masza to naprawdę niezłe ziółko! Ciężko ją "poskromić", wszędzie jej pełno i działa szybciej niż można by chociaż pomyśleć o jakimś zachowaniu. Na swoim sumieniu ma różne sprawki - te drobne i te poważniejsze, jak np. spalenie choinki, Oj... małe dzieci też potrafią być niesforne. W pracy w szkole, byłam świadkiem różnych działań urwisów, ale takich gagatków jak Masza to ja jeszcze nie widziałam :)
Najbardziej spodobała mi się opowieść pt. "Pierwsza klasa", pewnie przez to, że Masza przeszła w niej pewną metamorfozę, zarówno w wyglądzie, jak i zachowaniu. Oczywiście nie było idealnie, ale pomysł zabawy w szkołę tak ją zaoferował, że dziewczynka bardzo wczuła się w rolę uczennicy.
Nigdy bym nie przypuszczała, że ostra rywalizacja może być całkiem fajną zabawą. Masza nie była miła i gościnna dla pandy, dalekiego krewnego Niedźwiedzia, ale gdy gość wyjechał to dziewczynka odczuła szczery smutek. Inna przygoda Maszy nauczyła dziewczynkę, że nie powinno prosić o pomoc, w sytuacjach, w których z powodzeniem można poradzić sobie samemu. Ja w tym miejscu dodam, że czasem bywa tak, że nasz "pomocnik" zmęczony ciągłym pomaganiem zbagatelizuje, czy zwyczajnie nie zauważy sytuacji, w której rzeczywiście będzie nam niezbędny i tylko na tym stracimy (o ile zdarzenie nie doprowadzi do tragedii).
Książka jest duża, ma usztywnianą, ale miękką w dotyku okładkę. Ilustracje, to jak podejrzewam kadry z bajki animowanej, zajmują prawie wszystkie strony w całości. Ich elementy są duże i wyraźne (jak gdyby wszystkie sceny zobrazowane były za pomocą zoomu). Czcionka użyta w książce jest wyraźna, ale nieco za mała. To pozycja, po którą chętnie sięgną młodsi czytelnicy, a więc Ci, którzy dopiero opanowali sztukę czytania, dlatego myślę, że litery powinny być większe. Mimo ogromnych ilustracji tekst się na nich nie gubi, bo słowa wydrukowane są na jednolitym tle. Z tego też powodu na każdej stronie jest niewiele treści, by nie przysłaniał ilustracji.
Przy lekturze książki dzieci będą się świetnie bawić i śmiać, natomiast rodzice odetchną z ulgą, że ich własne pociechy wcale nie są takie złe :)
Postaci Maszy i jej kompana Niedźwiedzia były mi wcześniej kompletnie nieznane. Z okładki spogląda na mnie sympatyczna i urocza dziewczynka. Niby od razu widać, że coś spsociła, ale ogólnie wygląda słodko i niewinnie. Jak to mówią "pozory mylą" i to stwierdzenie w tym przypadku jest jak najbardziej słuszne!
"Wielka kolekcja bajek o przygodach Maszy i Niedźwiedzia" tak...
2015-05-27
Mój pobyt w Szumińskich Łąkach rozpoczął się wraz z lekturą tomu pod tytułem "Aprilek" (to piąty tom serii z kolei). Na szczęście nie ma konieczności czytania książeczek w kolejności ich ukazania się i świetnie odnalazłam się w treści. Na początku rzeczywiście przytłoczyła mnie nieco ilość bohaterów, ale im dalej w las (treść) tym łatwiej :)
Do stałych bohaterów serii należą Klara ( i jej okropna siostra Nina), jej mama, która jest właścicielką stadniny, Paulina - odważna i wygadana przyjaciółka Klary i jej mama Arietta, właścicielka gospodarstwa agroturystycznego. Zmieniają się tylko klienci stajni i goście, którzy odwiedzają Szumino, by odpocząć i zaznać uroków wsi. Wrzesień to okres, w którym nie tylko rozpoczyna się nowy rok szkolny, ale także nowy rok zajęć w stadninie koni. Na zajęcia zapisują się nowi uczestnicy i wszystko zaczyna się od początku. Tym razem jednym z uczestników jest Bruno, chłopiec poruszający się na wózku inwalidzkim. Klara szybko znajduje z nim wspólny język, już po pierwszej rozmowie czuje się tak swobodnie, jakby znali się od lat. Konikiem Bruna zostaje Aprilek - bardzo łagodny, spokojny, cierpliwy i odpowiedzialny koń, który "czuje", że chłopiec jest wyjątkowy, a ich wspólne zajęcia są dla niego niezwykle ważne. Marzeniem Bruna jest udział w hubertusowej gonitwie za lisem - tradycyjnej zabawie organizowanej przez wiele stadnin, także tej w Szumińskich Łąkach. Czy mimo niebezpieczeństwa grożącego Brunowi będzie mógł on wziąć udział w gonitwie? Czy do gonitwy w ogóle dojdzie? I co właściwie stoi ku temu na przeszkodzie?
Jak już wspomniałam początkowo trudno było mi się odnaleźć w treść, bo myliłam bohaterów, o których myślałam, że jest za dużo. Pomyślałam, że może dzieciom byłoby jeszcze trudniej. Jednak obecność tych wszystkich osób ma sens i wszyscy pełnią istotną rolę w opowiedzianej historii (nawet Samanta de la Cruz). Bardzo zaciekawiła mnie postać Niny, zbuntowanej nastolatki, która swoimi humorami i nieodpowiednim zachowaniem często psuje nastój mamy, ale ta cierpliwie czeka, aż okres buntu minie i do domu "wróci" jej kochana córka.
To co na początku mnie nieco drażniło ostatecznie okazało się największym atutem książki. Autorka, oprócz wątku Bruna i jego postępów w hipoterapii, w ciekawy sposób przedstawiła charakter społeczności Szumina, ich osobowości i sposób życia. Jej plastyczny, sugestywny język pozwoli czytelnikowi przenieść się do Szumińskich Łąk i poczuć specyficzny klimat wsi. Interesującym zabiegiem było wplecenie Aprilka w roli narratora. Punkt widzenia konika nie różni się zbytnio od zdania ludzi, ale w fajny sposób pokazuje, że konie też mają uczucia. Są mądre i dobrze rozumieją ludzi, zarówno mowę werbalną, jak i niewerbalną. Bardzo chętnie powrócę do Szumina i poznam historię Dżuni - konia o niezwykłym talencie (to czwarty tom serii).
Książkę polecam dzieciom w wieku szkolnym, które dobrze opanowały umiejętność samodzielnego czytania, w szczególności dzieciom w wieku 9 - 12 lat.
Mój pobyt w Szumińskich Łąkach rozpoczął się wraz z lekturą tomu pod tytułem "Aprilek" (to piąty tom serii z kolei). Na szczęście nie ma konieczności czytania książeczek w kolejności ich ukazania się i świetnie odnalazłam się w treści. Na początku rzeczywiście przytłoczyła mnie nieco ilość bohaterów, ale im dalej w las (treść) tym łatwiej :)
Do stałych bohaterów serii...
2015-04-06
Wychowanie dzieci jest niezwykle trudnym procesem. Pół biedy, jeśli dziecko zafascynowane kimś dorosłym pragnie powielać jego postępowanie. Ale jak wytłumaczyć dziecku, które nie ma takich zapędów, że coś po prostu wypada, a coś innego jest nie w tonie? Dla tych, którzy jednak chcą zgłębić tajniki savoir vivre`u książeczka "Damą być..." będzie jak znalazł.
Bohaterki książeczki, siostry Jula i Pola nie są do siebie podobne. Jula w każdej sytuacji pragnie być damą, jest wręcz na tym punkcie przewrażliwiona. Natomiast Pola ponad wszystko ceni sobie dobrą zabawę i wieczny luz. Dziewczynki razem się bawią, chodzą do teatru i na przyjęcia urodzinowe. Spędzają czas na plaży, w górach, na spacerze czy na zimowej górce. Ot zwyczajne, życiowe sytuacje. Każda z nich zachowuje się na swój sposób, jednak z każdej opowieści dowiadujemy się jak powinny zachowywać się grzeczne, "ułożone" dzieci. Mali czytelnicy z treści dowiedzą się nie tylko tego jak należy się właściwie zachowywać w danej sytuacji, ale także tego, że mimo najszczerszych chęci eleganckie zachowanie nie zawsze jest łatwe i każdemu zdarza się popełniać błędy.
Książeczka zawiera osiem krótkich opowiadań dotyczących konkretnych sytuacji. Autorka w sprytny sposób przekazuje w treści zasady dobrego zachowania. Nie robi tego w sposób nachalny ani w moralizatorskim tonie. To miłe i zabawne opowieści o dwóch siostrach, które ma się chęć poznać. Treści jest stosunkowo niewiele. Każde opowiadanie ma niecałe cztery strony i jest napisane dużą, wyraźną czcionką. Ilustracje znajdują się na końcu każdego rozdziału, więc nie rozpraszają dzieci, chcących samodzielnie przeczytać tekst. Główne ilustracje zawierają coś na kształt podsumowania danej "lekcji savoir vivre`u". Są proste, nieprzekombinowane i bardzo wymowne.
Poza oczywistymi walorami książeczki ja zwróciłam uwagę na coś innego, jak dla mnie jeszcze bardziej pozytywnego niż główne przesłanie. Mam na myśli model kochającej się i akceptującej siebie nawzajem rodziny. Mama z miłości do córek i męża potrafi przymknąć oko na bałagan, tata stara się zapanować nad swoimi wadami. Dziewczynki mimo dzielących je różnic są ze sobą bardzo zżyte, wspierają się i chętnie spędzają ze sobą czas. Wszyscy się o siebie troszczą
"- Damy pewnie nie mogą płakać? - chlipnęła Pola.
- Nie wiem - szepnęła Jula. - Ale mam to w nosie. Chcesz żebym cię przytuliła?"*
"Przy następnym mostku wszyscy skakali po kamieniach. Tata popisywał się przed mamą i tym razem to on wpadł do wody"**
Mam nadzieję, że książeczka doczeka się kontynuacji i będę miała przyjemność poznać kolejne przygody Juli i Poli oraz dobre rady i zasady właściwego zachowania w tak przystępnej formie. Polecam :)
Wychowanie dzieci jest niezwykle trudnym procesem. Pół biedy, jeśli dziecko zafascynowane kimś dorosłym pragnie powielać jego postępowanie. Ale jak wytłumaczyć dziecku, które nie ma takich zapędów, że coś po prostu wypada, a coś innego jest nie w tonie? Dla tych, którzy jednak chcą zgłębić tajniki savoir vivre`u książeczka "Damą być..." będzie jak znalazł.
Bohaterki...
2014-11-18
Pamiętacie Scooby Doo i jego przyjaciół? Te wszystkie paranormalne zagadki, które rozwiązywali? Na początku zawsze działo się coś strasznego, pojawiały się jakieś duchy, zjawy czy potwory, często widziano jakieś dziwne światła, czy słyszano niepokojące odgłosy. Takie właśnie było moje pierwsze skojarzenie gdy wzięłam tę książkę do ręki. Zanim przeszłam do lektury zaintrygowała mnie postać śnieżnego potwora widniejąca na okładce. Już na pierwszy rzut oka nie przypomina ona Yeti, widać natomiast, że to ludzka postać w przebraniu. Bardzo chciałam wiedzieć czy mam rację.
Axel, Poppi, Lilo i Dominik poznali się przypadkowo na rozdaniu nagród, w konkursie na najciekawszy projekt spodni, organizowanym przez firmę produkującą skórzane spodnie pumpy. Ich nagrodą okazuje się świąteczny pobyt w górskiej miejscowości Kitzbuhel, powiązany z jadą na nartach. Ta także miejsce zamieszkania Lilo i miejsce, w którym pojawił się śnieżny potwór. Czwórka dzieciaków szybko się zaprzyjaźniła i bardzo chętnie spędzali ze sobą czas. Wkrótce zajęli się sprawą tajemniczej bestii, nie wiedząc na jakie niebezpieczeństwa się narażą, i że rozwiązanie zagadki jest bardzo blisko.
To świetna powieść przygodowo - detektywistyczna dla młodszej młodzieży. Napisana bardzo przystępnym językiem, budująca emocje i trzymająca w napięciu. Mimo zagadki kryminalnej do rozwiązania, porwania czy grożenia bronią nie znajdziemy w niej jawnej przemocy* czy opisów nieodpowiednich dla nieco młodszych dzieci. To wszystko pokazuje, że autor wie co robi, nie stworzył serii dla nastolatków z przypadku, jestem przekonana, że wszystkie tomy są bardzo dokładnie przemyślane. Młody czytelnik po lekturze książki na pewno nie będzie miał niepokojących koszmarów nocnych. Ja czytałam ją z prawdziwą przyjemnością i chętnie sięgnę po inne tomy (niestety w naszej szkolnej bibliotece mamy tylko dwa). Polecam starszym uczniom podstawówki i gimnazjalistom (bohaterowie mają ok. 12 lat, ale zachowują się jak nieco starsi, dojrzalsi).
* tu brakło mi odpowiednich słów, bo przecież grożenie bronią czy porwanie jest jawną przemocą, ale ta przemoc nie jest w szczególny sposób eksponowana, fragmenty te są zupełnie nieszkodliwe dla czytelnika.
Pamiętacie Scooby Doo i jego przyjaciół? Te wszystkie paranormalne zagadki, które rozwiązywali? Na początku zawsze działo się coś strasznego, pojawiały się jakieś duchy, zjawy czy potwory, często widziano jakieś dziwne światła, czy słyszano niepokojące odgłosy. Takie właśnie było moje pierwsze skojarzenie gdy wzięłam tę książkę do ręki. Zanim przeszłam do lektury...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-08-21
Basia z bratem wybiera się na urodziny Anielki. Uroczystość urodzinowa dla małych księżniczek i rycerzy odbędzie się w nietypowym miejscu, bo w muzeum. Rodzeństwo rozmawiając o tym wydarzeniu zdążyło się jeszcze pokłócić zanim nadszedł dzień urodzin jubilatki, na szczęście mama zażegnała konflikt. W dniu przyjęcia Basia już rano wystrojona była w własnoręcznie przerobioną kreację księżniczki i rycerski napierśnik. W Muzeum Narodowym na dzieci czekały różne atrakcje. Oprócz tradycyjnego zwiedzania dzieci miały okazję wziąć udział w zajęciach plastycznych, ćwiczyć ukłony przed królem i trudną sztukę chodzenia prawdziwej księżniczki. Przy okazji dzieci dowiedziały się wielu ciekawych informacji na temat historii, a także poznały zasady zachowania się w muzeum.
"Basia i urodziny w muzeum" to trzecia część serii "Basia", która wpadła w moje ręce. Seria ta skierowana jest do dzieci w wieku od 3 do 7 lat. Dzieci w wieku przedszkolnym dopiero poznają otaczający je świat, a książeczki z serii "Basia" w dużej mierze może im to ułatwić. Ich lektura przybliża wiele interesujących tematów, może być inspiracją do podejmowania rozmów z rodzicami. Poszerza horyzonty myślowe dzieci i pobudza do dyskusji z rodzicami.
Ten tom, wydany we wsparciu Muzeum Narodowego w Warszawie jest też okazją do przybliżenia działalności muzeum. W internecie wyszukałam informacje na ten temat i rzeczywiście Muzeum Narodowe organizuje zajęcia dla dzieci np. wakacje w muzeum. Pracownicy muzeum na pewną chcą zerwać ze stereotypowym wizerunkiem muzeów, w których trzeba było sztywno trzymać się wytyczonych szlaków, poruszać się w specjalnych "kapciach" i broń Boże nie rozmawiać między sobą - co najwyżej zadać pytanie przewodnikowi. Uważam, że to świetny sposób na obalenie tego mitu i zachęcenie czytelników do odwiedzenia muzeum.
Basia z bratem wybiera się na urodziny Anielki. Uroczystość urodzinowa dla małych księżniczek i rycerzy odbędzie się w nietypowym miejscu, bo w muzeum. Rodzeństwo rozmawiając o tym wydarzeniu zdążyło się jeszcze pokłócić zanim nadszedł dzień urodzin jubilatki, na szczęście mama zażegnała konflikt. W dniu przyjęcia Basia już rano wystrojona była w własnoręcznie przerobioną...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-03-24
Świetnie spędzony czas w doborowym towarzystwie pewnej dziewczynki, jej dwóch przyjaciół i brata dostarczyła mi lektura książki dla dzieci w wieku szkolnym - "Wielka księga. Hania Humorek". W ogóle ostatnio więcej przyjemności dostarczają mi książki dla dzieci (i to mnie niestety martwi).
"Wielka księga. Hania Humorek" to zbiorcze wydanie trzech początkowych części serii o Hani Humorek. Tomy są nieco skrócone, ale nie wpływa to źle na treść książki. Piękne wydanie może być bardzo atrakcyjnym prezentem. Ogromnym atutem książki jest bardzo duża, wyraźna czcionka. Książka zawiera idealnie do niej pasujące czarno-białe, zabawne ilustracje.
Hania Humorek to uczennica trzeciej klasy, jak każde dziecko w tym wieku miewa humory i szalone pomysły. W pierwszym tomie poznajemy bohaterkę bardzo dokładnie. Wszystko za sprawą zadania domowego, które wyznaczył klasie nauczyciel, pan Łopuch. Uczniowie mieli przygotować wyklejankę, w której uwzględnią obraz samego siebie, ulubione zwierzęta, przyjaciół, swoje zainteresowania, plany, najśmieszniejszą i najgorszą przygodę oraz przynależność do klubów. Dla Hani zadanie wcale nie było łatwe, wydawało jej się, że jest nudna, i nie będzie miała czego przedstawić. Zdradzę Wam, że jej projekt ani trochę nie był nudny i nieciekawy. Uśmiałam się ze "zwierzątka", które sobie kupiła. Właściwie to uśmiech do ostatniej strony nie schodził mi z ust. Najgorsza przygoda, w rezultacie wcale taką nie była. Natomiast jej najśmieszniejsza przygoda - owszem - śmieszna była, ale na pewno nie dla jej młodszego brata Smrodka :) Tutaj na uwagę zasługuje także Klub, do którego należała Hania... no trzeba przyznać, bohaterowie książki mają niesamowite pomysły :) W drugim tomie Hania robi wszystko żeby zostać gwiazdą. Czy jej się to uda? Niekoniecznie, za to wszyscy mogli podziwiać na zdjęciu w gazecie jej łokieć... co w zasadzie też nie do końca się udało, bo autor artykułu pomylił jej nazwisko. Dziewczynka nie dała jednak za wygraną, nadal chciała by wszyscy poznali jej osobę i ją podziwiali, a prasa rozpisywała się na jej temat. Jak wiadomo nie wszystkie plany da się tak łatwo zrealizować. Trzeci tom jest trochę poważniejszy. Hania bardzo chciała uratować świat. Pierwsze co sobie pomyślałam po przeczytaniu tytułu ostatniej części to "uhm, już to widzę". Okazuje się, że mało jeszcze wiem, a życie potrafi zaskakiwać. Dziewczynka jest tak zdeterminowana w swoim pomyśle, że w końcu jej się to udaje! Co więcej, książka pokazuje, że każdy z nas, nawet najmłodsi czytelnicy mogą przyłączyć się do ratowania świata.
Książką jestem absolutnie zachwycona (nie zdradziłam Wam nawet 1/3 zarysu treści)! Mogłabym pisać o niej w samych superlatywach. Nawet jeśli ktoś by się bardzo starał, nie znalazł by w niej żadnej wady. Podoba mi się model rodziny, w której żyje Hania. Nawet to, że brata nazywa Smrodkiem, nie jest tutaj odbierane jako obraza. To dobra, kochająca się rodzina, w której żyje się beztrosko i z poczuciem bezpieczeństwa. Rodzeństwo co prawda często się kłóci, ale tak naprawdę większość czasu spędzają razem i widać, że są ze sobą blisko. Są przyjaciele Hani, na których dziewczynka może polegać. Przedstawione są też dokładnie relacje koleżeńskie, które wyglądają różnie i są zmienne, ale autorka "przemyca" w treści informację, że ludzie przy bliższym poznaniu mogą okazać się ciekawymi ludźmi, mającymi ukryte zalety. Czasem naprawdę warto się przełamać i przekonać. Cudowny nauczyciel, mocno zaangażowany w swoją pracę, otwarty na potrzeby i problemy uczniów, cierpliwy i wyrozumiały. Aż wreszcie dochodzimy do sedna książki, a więc wszystkich zabawnych perypetii Hani. Są one bardzo prawdziwe, realistyczne i ciekawe. Hania myśli czasami o sobie, że jest nudna, ale w jej głowie ciągle kotłują się nowe pomysły, plany. To wszystko jest jej sposobem na poznanie otaczającego świata, na sprostanie społecznym wymaganiom, na podniesienie samooceny i na zaistnienie.
To niezwykła lektura, bardzo przyjemna i lekka. Polecam ją wszystkim dzieciom w wieku od 7 do 11 lat. Nie tylko dziewczynkom, choć Hania jest główną bohaterką. Mamy tu przecież aż trzech chłopców, więc z nimi bez problemu może identyfikować męska część czytelników. Serdecznie polecam.
Świetnie spędzony czas w doborowym towarzystwie pewnej dziewczynki, jej dwóch przyjaciół i brata dostarczyła mi lektura książki dla dzieci w wieku szkolnym - "Wielka księga. Hania Humorek". W ogóle ostatnio więcej przyjemności dostarczają mi książki dla dzieci (i to mnie niestety martwi).
"Wielka księga. Hania Humorek" to zbiorcze wydanie trzech początkowych części...
Mmmmmmmmmm.....
Coś cudnego!
O książce Doroty Świątkowskiej, autorki bloga www.mojewypieki.com jeszcze niedawno było bardzo głośno. Szczerze mówiąc bloga nie znam, ale skoro TYLE się o niej mówi (pisze) to sama zainteresowałam się książką.
Nie jestem dobra w kuchni. Nie wychodzi mi ani gotowanie, ani pieczenie, co nie zmienia faktu, że marzy mi się bycie dobrą Panią Domu :) W mojej rodzinie wszyscy dobrze gotują, swego czasu nawet tata skończył kurs gotowania! Mama tworzy wyśmienite potrawy, babcia słynęła głównie z mięs, bigosu i.. ciast. Siostry radzą sobie świetnie, tylko ja jakoś zawsze coś zepsuję :(
"Moje wypieki i desery" to zbiór przepisów na serniki, ciasta drożdżowe, bezy, makowce, szarlotki, mazurki, ciasta czekoladowe czy z owocami, babeczki i desery lodowe. Wszystkie zebrane w książce receptury zostały przez autorkę sprawdzone i przetestowane. Instrukcje wykonania wszystkich tych smakołyków są czytelne i jasne. Desery i ciasteczka opatrzone są informacją na ile sztuk lub osób przewidziany jest przepis. W przypadku ciast podane są wymiary formy do pieczenia. Z tyłu książki znajduje się dział przepisów specjalnych, w którym zamieszczone są przepisy "bazowe" półproduktów wykorzystywanych przy wypiekach (np. dulce de leche czy kruszonka). Jest też przelicznik produktów - ich pojemność w szklance, łyżce i łyżeczce, choć pewnie łatwiej by było gdyby w przepisach podawano ilość produktów w gramach i szklankach/łyżkach. Dla ułatwienia wyszukiwania interesujących nas przepisów z tyłu znajduje się indeks alfabetyczny i rzeczowy. Wszystkie przepisy pogrupowane są też w działy tematyczne, które również ułatwiają korzystanie z książki. Ponadto do zaznaczenia konkretnego przepisu możemy użyć tasiemki. Proponowane przez autorkę przepisy opatrzone są niezwykłymi, smakowitymi zdjęciami. Mówię Wam, palce lizać! Oczy same by jadły te wszystkie słodkości.
Gdy po raz pierwszy obejrzałam książkę zdawało mi się, że przeznaczona jest dla zaawansowanej grupy kuchmistrzów :) Zresztą niektóre ze zdjęć prezentują ciasta czy desery jak z amerykańskich programów kulinarnych ukierunkowanych na cukiernictwo. Pomyślałam, że nigdy nie uda mi się wykonać żadnej z tych rzeczy. Książkę odłożyłam. Po trzech dniach stwierdziłam, że tak być nie może, przecież z bloga autorki korzystają kobiety o różnych umiejętnościach, więc i w książce na pewno są przepisy o różnym stopniu trudności ich wykonania. Gdy zaczęłam zgłębiać treść kolejnych receptur uznałam, że jednak dam radę :) Gdy przeczytałam dział z przepisami specjalnymi wiedziałam na czym stoję i wyznaczyłam sobie zadanie i to nie byle jakie, bo postanowiłam zrobić kilkuwarstwowy sernik. Dodam, że nigdy w życiu nie piekłam żadnego sernika!
Mmmmmmmmmm.....
Coś cudnego!
O książce Doroty Świątkowskiej, autorki bloga www.mojewypieki.com jeszcze niedawno było bardzo głośno. Szczerze mówiąc bloga nie znam, ale skoro TYLE się o niej mówi (pisze) to sama zainteresowałam się książką.
Nie jestem dobra w kuchni. Nie wychodzi mi ani gotowanie, ani pieczenie, co nie zmienia faktu, że marzy mi się bycie dobrą...
Kiedy byłam mała, często marzyłam na jawie, że jestem wróżką. Zauroczona wieczorynką "Zaczarowany ołówek" też chciałam mieć coś magicznego lub posiadać magiczne moce. Chciałam stworzyć kolorowy świat - zamienić budynki w domki z piernika, drzewa w cukrowe laski, krzaki w cukierki, płoty w tabliczki czekolady. Chciałam mieć magiczny pyłek, który wywołuje dziki śmiech, znać zaklęcie, które sprawi, że wszyscy wokół zaczną śpiewać. Za każdym razem moje wyobrażenia były modyfikowane i nieco inne, ale zwykle łączyły się w jakiś sposób z magią. Założę się, że i wy nie raz myśleliście o czymś podobnym.
Rodzina Szczęsnych z pozoru wydaje się być całkiem zwyczajna. Mama, tata i czwórka dzieci. No chyba, że kogoś dziwiły oryginalne imiona pociech: Róża, Tymianek, Kminek i Pietruszka. Rodzina prowadziła najlepszą cukiernię w Klęskach Zdroju i okolicy. Codziennie mieli komplet klientów na ich wspaniałe wypieki, muffiny, babeczki. Wiele osób podejrzewało, że w tych słodkościach kryje się jakaś magia, ale nikt nie miał na to dowodów. Któregoś dnia rodzice musieli wyjechać, by ratować mieszkańców okolicznego miasteczka z epidemii. Wtedy pokazali dzieciom ukrytą spiżarkę i czarodziejską księgę - "Almanach wiedzy kulinarnej Szczęsnych", którą dzieci miały chronić przed obcymi. Dzieci miały zostać pod opieką sąsiadki, ale niespodziewanie przyjechała do nich ciocia Lily, o której nigdy wcześniej nie słyszały. Była to jednak tak sympatyczna osoba, że nie sposób było jej nie zaufać...
Jak się pewnie domyślacie pod nieobecność rodziców w domu dzieją się różne rzeczy, które niekoniecznie powinny się wydarzyć. No, ale czy Wy potrafilibyście spać spokojnie wiedząc, że w piwnicy leży tajemna księga z magicznymi przepisami? Sama pewnie nie potrafiłabym się powstrzymać! W końcu mogłabym spełnić swoje dziecięce marzenia :) Rodzeństwo nie wytrzymało długo. Okazuje się jednak, że interpretacja przepisów zawartych w księdze nie jest wcale taka łatwa. Z tego wszystkiego nie wynika nic dobrego, a w mieście dzieją się niesamowite historie!
Książka pobudza wyobraźnię i pozwala zatracić się w magicznym świecie, który zdaje się niewiele różnić od rzeczywistości. Oczywiście zabawa z magią nie zawsze dobrze się kończy i finał tych prób wiąże się z przezabawnymi sytuacjami. Choć treść mocno okraszona jest magią to przedstawiona rzeczywistość jest bardzo realistyczna. Mieszkańcy miasteczka spokojnie mogliby być naszymi sąsiadami. Poza tym autorka użyła bardzo plastycznego języka, gdzieniegdzie pisząc młodzieżowym slangiem, co sprawiało, że lektura książki jest lżejsza i zabawniejsza. Poznajemy kilka faktów z życia nastoletniej części rodzeństwa, które wprowadzają wiele humoru. Ciekawe sytuacje łączą się ze sobą, przenikając się wzajemnie przez co trudno się oderwać od książki. Żałuję, że nie mam drugiej części, bo chciałabym wiedzieć jak wyjaśni się sprawa zniknięcia...
Kiedy byłam mała, często marzyłam na jawie, że jestem wróżką. Zauroczona wieczorynką "Zaczarowany ołówek" też chciałam mieć coś magicznego lub posiadać magiczne moce. Chciałam stworzyć kolorowy świat - zamienić budynki w domki z piernika, drzewa w cukrowe laski, krzaki w cukierki, płoty w tabliczki czekolady. Chciałam mieć magiczny pyłek, który wywołuje dziki śmiech, znać...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-12-09
Akcja Magicznej gondoli rozgrywa się w roku 2009 i 1499 w Wenecji. Główna bohaterka 17 letnia Anna przebywa wraz z rodzicami na wakacjach w tym pięknym historycznym mieście.
Jest typową nastolatką XXI wieku: ipody, surfowanie po necie, portale społecznościowe, maile i smsy. To typowe zajęcia każdej nastolatki, a gdy tego zabraknie to nudy…
Ta dziewczyna jednak zainteresowała się historią tego pięknego miasta, może dlatego że jej ojciec był uznanym w świecie naukowcem i opowieściami związanymi ze swoją pracą „zamęczał” swoją córkę, a może był inny powód tego zainteresowania. Nieważne. W międzyczasie Anna poznaje Matthiasa chłopaka, któremu udaje się ją wyciągnąć na spacer po mieście. Lecz zamiast spaceru i typowych zakupów, czyli butów, bluzki lub modnego gadżetu ich zainteresowanie wzbudza nietypowa czerwona gondola i sklep, w którym Anna kupuje wenecką maskę kota. Zauważa również na czerwonej gondoli bardzo przystojnego chłopaka szamoczącego się z innym młodym człowiekiem – który później okaże się jej wybawicielem. Nie wie jeszcze, że to początek jej nietypowych przygód w czasie i dziwnej miłości. W czasie corocznej parady historycznych łodzi zostaje wepchnięta do wody, a następnie przechodzi przez wrota czasu do roku 1499. Niemiecka pisarka z niezwykłą lekkością pióra dokonuje przeniesienia dziewczyny w czasie, o bagatela 500 lat do XV wiecznej Wenecji. Dziewczyna nie wie, jak to się stało, że znajduje się w innej rzeczywistości i musi liczyć na pomoc nieznajomego gondoliera, i chłopaka, który uratował jej życie wyciągając ją z wody przenosząc ją w czasie. Niebawem okazuje się jednak, że to nie przypadek, iż Anna znajduje się w XV wieku. Ma bowiem do wypełnienia pewną misję. Zanim jednak do tego dochodzi dziewczyna poznaje obyczaje panujące w tych czasach w Wenecji.
W „Magicznej gondoli” świetnie pokazano różnice w sposobie życia ludzi biednych i bogatych. Anna poznaje takie banalne problemy ludzi jakimi są brak sanitariatów i bieżącej wody, czy możliwości zmiany bielizny. Nie wspominając już o kanalizacji, czy warunkach mieszkalnych ludzi różnych grup społecznych. Autorka dokonała szczegółowych opisów, wykazując się doskonałą znajomością historii, dzięki czemu można było się przenieść wirtualnie w tamte czasy. W książce delikatnie zostaje wpleciony wątek miłosny, co nie pozostaje bez echa dla dalszych losów bohaterów. Ciekawym wątkiem jest również życie sióstr zakonnych i osób świeckich w klasztorach w XV wieku. To co tam się wtedy działo to ho ho... Pozostawię to bez komentarza.
Wracając do fabuły Anna wykazuje się ogromną odpowiedzialnością i dojrzałością, bo kiedy po spełnionej misji wraca do XXI wieku okazuje się, że Wenecja to tylko zgliszcza. Podejmuje wtedy bardzo ważną decyzję by wrócić i ratować nie tylko ukochanego, ale i to piękne miasto. W książce pojawia się również wiele postaci, które będą miały wpływ na dalsze losy naszej głównej bohaterki, ale nie będę zdradzała już więcej szczegółów.
Książka ta może być przeznaczona dla grona młodych ludzi, bo czyta się ją łatwo i przyjemne. Zachęcam do przeczytania, zwłaszcza osoby, które do tej pory nie czytały tego gatunku książek. Ja do takich osób należę i chyba zacznę częściej sięgać po podobną literaturę. A po następny tom sięgnę na pewno gdy tylko wpadnie w moje ręce.
Akcja Magicznej gondoli rozgrywa się w roku 2009 i 1499 w Wenecji. Główna bohaterka 17 letnia Anna przebywa wraz z rodzicami na wakacjach w tym pięknym historycznym mieście.
Jest typową nastolatką XXI wieku: ipody, surfowanie po necie, portale społecznościowe, maile i smsy. To typowe zajęcia każdej nastolatki, a gdy tego zabraknie to nudy…
Ta dziewczyna jednak...
2013-09-22
W czasach komercji, kultu Internetu, telefonii komórkowej i komputerów nie ma miejsca dla biedy. Tak przynajmniej sądzi większość młodych ludzi, którym wydaje się, że gdy nie mają wszystkiego, to się po prostu nie liczą. Dla większości niestety to brutalna rzeczywistość. Młodzież potrafi być bezwzględna i często nie patrzy na to kto jaki jest, tylko na to co ma. Wiem co mówię - mam w domu trzynastolatkę, początkującą gimnazjalistkę. Monika też wstydziła się biedy. Po śmierci taty ledwo wiązały z matką koniec z końcem. Znajomi mieli niemal wszystko, a im brakowało nawet na antybiotyki, a co dopiero mówić o dodatkowych wydatkach, jak np. komers. Dziewczyna choć miała zaufaną przyjaciółkę i dobrego kolegę to nie chciała odstawać od reszty, źle się z tym czuła. Pewnego dnia w jej klasie pojawił się nowy uczeń, któremu nie brakowało niczego. Dziewczyna dowiedziała się, że chłopak sam zarabia na swoje potrzeby, i to całkiem sporo. Nie były to legalne źródła zarobku, ale Dominik twierdził, że to zupełnie bezpieczne. Tylko czy aby na pewno? Co zdecydowała dziewczyna? - czy zachęcił ją łatwy pieniądz, czy też jej wybór będzie inny.
Młodym ludziom naprawdę nie jest łatwo żyć w dzisiejszych czasach. Nawet te dzieci, które mają mądrych, zaangażowanych w wychowanie rodziców nie zawsze potrafią znaleźć właściwą drogę. Presja otoczenia i kult pieniądza są tak silne, że górują nad moralnością i własnym sumieniem. Ile razy słyszymy, że jakiś nastolatek zrobił coś głupiego, bo "szedł za tłumem", nie chciał odstawać od reszty. Odnalezienie się w grupie i zagrzanie tam stałego, pewnego miejsca nie jest wcale łatwe.
Autor wykazał się dużą znajomością współczesnych problemów młodzieży. Potrafił stworzyć na ich podstawie ciekawą opowieść, z której każdy (nawet dorosły) może wyciągnąć wnioski. Ponadto język jakiego użył w dialogach swoich bohaterów sprawia, że historia staje się wiarygodna i prawdziwa. Uniwersalne prawdy i wartości, prosty język i ciekawy temat sprawiły, że książkę czyta się błyskawicznie, a czytelnicy mogą utożsamiać się z jej bohaterami. Bardzo dobra książka. Polecam!
W czasach komercji, kultu Internetu, telefonii komórkowej i komputerów nie ma miejsca dla biedy. Tak przynajmniej sądzi większość młodych ludzi, którym wydaje się, że gdy nie mają wszystkiego, to się po prostu nie liczą. Dla większości niestety to brutalna rzeczywistość. Młodzież potrafi być bezwzględna i często nie patrzy na to kto jaki jest, tylko na to co ma. Wiem co...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-09-18
Dawno nie czytałam tak dobrej książki! Nie mam tu na myśli "młodzieżówek", a ogół książek przeczytanych przeze mnie w tym roku. Autorka napisała niezwykłą, pełną emocji, przemyśleń i wartości książkę dla młodych czytelników, pomagając im tym samym zrozumieć co jest w życiu najważniejsze, bez zbędnego moralizowania.
Bohaterka tej historii Kaja jest zagubiona, nic ją nie cieszy. Nie ma żadnych celów. Sama nie wie co ze sobą zrobić. Widzi, że ostatnio się zmieniła, jest niemiła i obojętna, ale nie wie jak to zmienić. Wpadła w jakiś marazm, nie potrafi zrobić kroku do przodu, by z tego wyjść i tkwi w takiej beznadziei. Pewnego dnia zmuszona jest zaopiekować się małą sąsiadką Marysią. Dziewczyna nie bardzo wie co robić, jak poradzić sobie z dzieckiem, bo nigdy wcześniej nie była w takiej sytuacji. Niespodziewanie dla siebie samej, mimo piętrzących się problemów, radzi sobie całkiem dobrze. Dla urozmaicenia życia Marysi i trudnego oczekiwania na powrót do zdrowia jej babci, Kaja zamienia się w wróżkę i tworzy wokół dziewczynki bajkowy świat. W czasie tego tygodnia Kaja bardzo dojrzała, zrozumiała co w życiu ważne i odzyskała wiarę w... lepsze jutro.
Książka wywołuje wiele emocji, raz chce się śmiać, raz płakać, innym razem odczuwałam złość, ulgę, wzruszenie, radość czy współczucie. Całość jest jednak bardzo optymistyczna i pozytywna. Ciepły, przyjemny język sprawia, że książkę czyta się jednym tchem i żałuje, że wspólny tydzień Kai i Marysi tak szybko minął. Poza sytuacją rodzinną i "bajkową" otoczką bardzo podobała mi się kwestia szkolna Marysi. Sama byłam przez kilka lat świetliczanką i miewałam różne sytuacje. Ktoś inny mógłby poczuć się urażony tym, w jaki sposób przedstawiona jest postać wychowawczyni świetlicy ze szkoły Marysi, ale... mamy jeszcze Alicję - nauczycielkę Kai, która jest jej zupełnym przeciwieństwem, prawdziwym "urodzonym" pedagogiem. Autorka zadbała o najmniejsze szczegóły swojej historii, zbudowała prawdziwe, wyraziste postaci, takie "z krwi i kości", a dzięki towarzyszącym im zdarzeniom stworzyła coś w rodzaju "drogowskazu" dla młodzieży. Co ciekawe w bajkach, które Kaja opowiada Marysi ciągle przewija się Internet, komórki, centra handlowe, ciuchy i wszystko to co kojarzy się z życiem współczesnym, a w głównym wątku autorka skupiła się na uczuciach, które mieszkają w nas bez względu na to w jakich czasach żyjemy.
Jestem zauroczona książką i mile zaskoczona tym, że autorka młodych czytelników traktuje tak poważnie i widzi w nich mądrych i wrażliwych ludzi. Książka napisana jest na najwyższym poziomie i bardzo się cieszę, że mogłam ją poznać. Zachwycona "Zasupłaną historią" podczas Targów Książki w Katowicach kupiłam sobie inną część z serii Niebieskie Migdały - "Pocztówkę z Toronto" Dariusza Rekosz, którą również już przeczytałam :)
Dawno nie czytałam tak dobrej książki! Nie mam tu na myśli "młodzieżówek", a ogół książek przeczytanych przeze mnie w tym roku. Autorka napisała niezwykłą, pełną emocji, przemyśleń i wartości książkę dla młodych czytelników, pomagając im tym samym zrozumieć co jest w życiu najważniejsze, bez zbędnego moralizowania.
Bohaterka tej historii Kaja jest zagubiona, nic ją...
2013-07-24
W poprzedniej części Basia wraz z mamą i rodzeństwem przyjechała w góry, gdzie miała spędzić święta wielkanocne i przy okazji pobyć w towarzystwie ukochanych koni. Zmęczeni podróżą szybko poszli spać, by rano wstać wypoczętym i czerpać radość z pobytu w tak pięknym i ciekawym miejscu. Basia wiedziała, że będzie cudownie. Gdy tylko obudziła się rano, nie zwracając uwagi na to, że jest jeszcze w piżamce, przywdziała tylko polar brata i kalosze, i pognała do stajni. Tam Pan Józef pokazał jej wszystkie zwierzęta. Zaraz po śniadaniu znów pobiegła do stajni, gdzie spędziła w towarzystwie Gniadego aż pół dnia. Niestety przy obiedzie Basia poczuła się gorzej. Była apatyczna, nie chciała jeść i miała duszności... W szpitalu okazało się, że Basia ma alergię na zwierzęta. Dziewczynce było z tego powodu bardzo smutno i źle, nie potrafiła się już z niczego cieszyć. Mama próbowała ją pocieszać, ale Basi trudno było się rozchmurzyć.
Ten tom serii o Basi podobał mi się jeszcze bardziej niż poprzedni, myślę, że ma więcej walorów wychowawczych. Po pierwsze w książce pokazane jest to, że aktywny wypoczynek na łonie przyrody może być bardzo pozytywny. Po drugie kwestia alergii - akceptacja choroby i umiejętność dalszego funkcjonowania (w niesprzyjających warunkach) jest bardzo ważna, dobrze by osoba z alergią czy inną chorobą czuła wsparcie rodziny i bliskich. Podobnie, jak w poprzedniej części (i pewnie wszystkich pozostałych) po lekturze książeczki młody czytelnik może się identyfikować z małą bohaterką co wywołuje w nim uczucie empatii i solidarności. Kolejny raz jestem oczarowana wspaniałymi ilustracjami uzupełniającymi tekst. Zwłaszcza wizerunki postaci występujących w tej części. Ilustratorka przedstawia ludzi takimi jakimi są - z wadami i niedoskonałościami. Wujek Michał jest wysoki i garbiący się, ciocia Gosia niska z nieco bardziej obfitymi kształtami. To takie prawdziwe. Choć całość sprawia wrażenie rysowanej dziecięcą ręką, ale to dobrze przemyślane ilustracje. Jestem nimi zachwycona.
W poprzedniej części Basia wraz z mamą i rodzeństwem przyjechała w góry, gdzie miała spędzić święta wielkanocne i przy okazji pobyć w towarzystwie ukochanych koni. Zmęczeni podróżą szybko poszli spać, by rano wstać wypoczętym i czerpać radość z pobytu w tak pięknym i ciekawym miejscu. Basia wiedziała, że będzie cudownie. Gdy tylko obudziła się rano, nie zwracając uwagi na...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-07-23
To moje pierwsze spotkanie z książeczkami z serii "Basia", a to już 19 tom! Cieszę się jednak, że udało mi się wreszcie ją poznać.
Cała seria skierowana jest do dzieci w wieku od 3 do 7 lat, a więc w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Akurat dla tych, którzy sami poznają szerszy świat. Książeczki te są raczej stworzone dla rodziców, by mogli je czytać maluchom i z ich pomocą rozwiązywać nurtujące dzieci pytania. Jednak ze względu na dużą i wyraźną czcionkę seria nadaje się też dla dzieci chcących ćwiczyć samodzielne czytanie (choć ze względu na obecność kilku trudniejszych słów, dobrze by czytanie to było kontrolowane przez kogoś starszego). Książeczki zawierają bardzo ciekawe, kolorowe ilustracje, które przypominają rysunki dzieci. Mnie szczególnie przypadły do gustu te rysowane kredką - urocze! Podoba mi się też to, że postaci nie są tu wyidealizowane - śliczne, ładnie wyczesane i słodkie. O nie, tego tu nie ma i bardzo dobrze.
W części "Basia i podróż" tytułowa bohaterka wraz z rodzeństwem - Jankiem i Frankiem oraz mamą wyjeżdża na Wielkanoc w góry. Niestety nie może jechać z nimi tata i wszystko zostaje na głowie mamy, a jak wiadomo podróż z tróją małych dzieci nie jest łatwa. Od razu przypomniała mi się pewna modna ostatnio reklama, w której główną rolę odgrywają tablety, które uspokajają dokazujące podczas podróży dzieciaki. Jak się można tego było spodziewać rodzina w podróży ma mniejsze i większe problemy, a to czapka trafia do kałuży, to znów dzieci kłócą się o miejsce przy oknie, aż po awarię samochodu. Gdy po tych wszystkich perypetiach dojeżdżają wreszcie na miejsce mama jest tak słaba, że nie ma nawet siły porozmawiać z tatą, za to Basia jest podróżą zachwycona.
No właśnie... warto po lekturze książki omówić z dzieckiem punkt widzenia matki i dziecka. Myślę, że dzieci nas zaskoczą i wykażą się empatią. Mama w czasie jazdy wyraża swoje uczucia, które towarzyszą jej podczas tej męczącej drogi. Może to jakoś wpłynie na nasze pociechy? Tak czy inaczej dzieci na pewno z przyjemnością wysłuchają tej opowieści, która mogłaby przydarzyć się im samym.
To moje pierwsze spotkanie z książeczkami z serii "Basia", a to już 19 tom! Cieszę się jednak, że udało mi się wreszcie ją poznać.
Cała seria skierowana jest do dzieci w wieku od 3 do 7 lat, a więc w wieku przedszkolnym i wczesnoszkolnym. Akurat dla tych, którzy sami poznają szerszy świat. Książeczki te są raczej stworzone dla rodziców, by mogli je czytać maluchom i z...
To druga z serii „Tajemnice Dzikiego Zachodu” książka Caroline Lawrence. Poznany w pierwszej części P.K. Pinkerton (Pinky), za otrzymaną nagrodę (za pomoc w usunięciu groźnego przestępcy), zakłada wymarzoną Prywatną Agencję Detektywistyczną w Virginia City. No i już na drugi dzień od rozpoczęcia urzędowania trafia się zagadka dla młodego detektywa. Do gabinetu P.K. Pinkertona zakrada się czarnoskóra dziewczynka, Martha, służąca zamordowanej kilka dni wcześniej damy swobodnych obyczajów Sally Samson i przestraszona ujawnia, że była świadkiem tegoż zabójstwa. Opisuje także Pinky’emu wygląd zabójcy, no ale ten rysopis pasuje do kilku osób, które detektyw znał wcześniej, poznał teraz lub też o nich usłyszał. Chłopiec zaczyna szukać dowodów, świadków, a przede wszystkim motywu tej okrutnej zbrodni. Wykazuje się czasami dużym sprytem i wielce przydatnymi umiejętnościami, a czasami dużą lekkomyślnością i gadatliwością. Ma także dobrą pamięć i duży zmysł obserwacyjny i potrafi wykorzystać przekazane mu przez przyjaciół informacje np. jak rozpoznać kto przy grze w karty blefuje, co oznacza taki czy inny uśmiech, jak poznać, że jakaś osoba za chwilę zachowa się agresywnie. A że zajęcie detektywa nie należy do bezpiecznych, tak i Pinky przeżywa liczne przygody, tarapaty, zwroty akcji. Poznaje wiele interesujących mieszkańców Virginia City, z kilkoma się zaprzyjaźnia, a znowu niektórzy są dla niego niemili a nawet niebezpieczni. Kto w końcu okaże się winnym? I co było motywem? To już wyjaśni książka.
„Sprawa tchórzliwego dezertera” to bardzo ciekawa pozycja dla młodego czytelnika, pełna szybkiej akcji, przygód, pościgów i humoru. Ponieważ wszystko dzieje się na tzw. Dzikim Zachodzie, mamy tu pełen przekrój postaci, architektury i zachowań właściwych dla tego miejsca i czasu. Strzelaniny są tu codziennością, pojawiają się ranni i zabici, ale sposób przedstawienia tych wydarzeń przez autora nie jest przerażający i nadmiernie obrazowy, więc nie są to sceny, które mogłyby przestraszyć młodego czytelnika. Nas dorosłych mogą przerażać pewne sceny i wydawać by się mogło, że nie nadają się dla dzieci, ale czy w dzisiejszym świecie możemy tego uniknąć? Z nieodpowiednimi treściami dzieci spotykają się w internecie, telewizji, grach i na ulicach, więc kilka z pozoru szokujących scen czy słów na pewno nie "zepsuje" naszych dzieci :) Z czystym sumieniem poleciłabym tę książkę młodym miłośnikom literatury awanturniczej, przygodowej, sensacyjnej, z dużą dozą humoru i ciepła.
To druga z serii „Tajemnice Dzikiego Zachodu” książka Caroline Lawrence. Poznany w pierwszej części P.K. Pinkerton (Pinky), za otrzymaną nagrodę (za pomoc w usunięciu groźnego przestępcy), zakłada wymarzoną Prywatną Agencję Detektywistyczną w Virginia City. No i już na drugi dzień od rozpoczęcia urzędowania trafia się zagadka dla młodego detektywa. Do gabinetu P.K....
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-04-02
"Sprawa trzech desperado" to alternatywa dla młodych czytelników. To chyba jedyna, współczesna książka, która przedstawia inną rzeczywistość niż ta kreowana w mediach i reklamie. Bardzo się cieszę, że mogłam ją poznać.
Akcja książki toczy się w II połowie XIX wieku w zachodniej części Stanów Zjednoczonych, na terenach określanych jako „Dziki Zachód”. Dlatego znajdujemy tu wiele elementów charakterystycznych dla tych miejsc i czasów, a przedstawianych chociażby w westernach : podróże dyliżansem, zabicie i oskalpowanie osadników, colty i strzelaniny, prerie i poszukiwaczy srebra. Sama jednak fabuła związana jest z niezwykle dramatycznymi, ale bardzo ciekawymi przeżyciami 12 – letniego P.K. Pinkertona, półkrwi Indianina. Otóż stał się on posiadaczem intrygującego listu, który mógł jego posiadacza uczynić milionerem. Niestety list ten stał się też powodem śmierci przybranych rodziców Pinky’ego i jego pełnej przygód ucieczki przed trzema bandytami, chcącymi odebrać mu ten list. Ci trzej bandyci, czyli trzej „desperado” to prawdziwie groźni przestępcy, którzy nie cofną się przed niczym, by osiągnąć zamierzony cel i takim to typom musiał przeciwstawić się mały chłopiec. No, ale wykazał tyle sprytu i pomysłowości, że nie tylko przeżył, ale stał się na tyle majętny, że mógł spełnić swoje wielkie marzenie – założyć Agencję Detektywistyczną. Poznał wielu ludzi, złych i podstępnych, dobrych i pomocnych, a wstęp do książki i glosariusz sugerują, że niektórzy z tych książkowych bohaterów to postaci autentyczne np. redaktor pisma „Daily Territoriar Enterprise” Sam Clemens (znany jako Mark Twain), czy też Allan Pinkerton, twórca znanej w ówczesnym czasie Agencji Detektywistycznej w Chicago.
Książka jest bardzo ciekawie napisana, od początku wciąga czytelnika, trzyma w napięciu. Poleciłabym ją młodym czytelnikom w wieku 9 – 13 lat, którzy lubią książki pełne niebezpiecznych przygód, nagłych zwrotów akcji, od której trudno się oderwać. Może nawet seria ta zachęciłaby młodych ludzi, by zainteresowali się tamtymi czasami i obejrzeli w telewizji kilka klasycznych westernów, dziś już coraz mniej popularnych, a przecież stanowiących kawał historii światowego kina.
"Sprawa trzech desperado" to alternatywa dla młodych czytelników. To chyba jedyna, współczesna książka, która przedstawia inną rzeczywistość niż ta kreowana w mediach i reklamie. Bardzo się cieszę, że mogłam ją poznać.
Akcja książki toczy się w II połowie XIX wieku w zachodniej części Stanów Zjednoczonych, na terenach określanych jako „Dziki Zachód”. Dlatego...
Przepiękna, mądra i wzruszająca opowieść o "trudnym" dziecku, które przy bliższym poznaniu, nie jest wcale takie "kolczaste" jak się wydawało. Utalentowany konik jest tu miłym dodatkiem :)
Mój powrót do Szumińskich Łąk jest tak naprawdę zapisem zdarzeń poprzedzających te zawarte w części "Aprilek".
Na początku bardzo zdziwiło mnie to, że w "Dżuni" mamy innego narratora. Tutaj tę funkcję pełni Paulina, najlepsza przyjaciółka Klary. Dziewczynka bardzo przeżywała początek wakacji. Bała się nudy, było jej przykro, bo nie miała kontaktu z tatą, a wcześniej miała nadzieję, że razem spędzą lato pod żaglami. Widmo strasznej nudy sprawia, że Paulina podejmuje się zadania, jakim jest pomoc w opiece nad uczestniczkami "obozu w siodle". Wśród nich jest Anabella, osóbka krnąbrna, wiecznie niezadowolona i nadąsana. Jaką tajemnicę kryje w sobie ta smutna dziewczynka? Czy Paulina poradzi sobie z opieką nad grupą obozowiczek i znajdzie w sobie pokłady anielskiej cierpliwości? I co takiego zrobiła Dżunia, że to właśnie jej imieniem zatytułowano książkę?
W Szumińskich Łąkach przeżyłam fascynujące lato, pełne przygód, tajemnic i wrażeń. Paulina stała się dla mnie prawdziwą bohaterką. Zdecydowanie może być wzorem do naśladowania dla swoich rówieśników. Świetnie poradziła sobie ze swoimi trudnymi sprawami, nie zapominając o innych. Przy swoim zbuntowanym charakterze wykazała się wielką empatią i zrozumieniem. Nie skreśliła Anabelli mimo, że ta traktowała wszystkich jak najgorsze zło świata, chodziła z wysoko zadartym nosem i zdawała się nie słuchać nikogo. Paulina za wszelką cenę chciała do niej dotrzeć, zrozumieć... ach nie wiem czy w dzisiejszych czasach dzieci wykazują się taką troską o innych.
W tej części niewiele jest Klary, za to dużo bliżej poznajemy mieszkańców stadniny. Jest też kolejna "straszna" zagadka, którą będą chciały rozwiązać nasze bohaterki. A to jeszcze nie wszystko....
To jedna z najlepszych i najmądrzejszych książek dla dzieci w wieku szkolnym jakie czytałam. Już zamówiłam pozostałe części do szkolnej biblioteki w ramach rządowego projektu "Książki naszych marzeń" i w przyszłym roku będą cieszyć moje małe czytelniczki. Koniecznie muszę też sprezentować serię mojej 10-letniej siostrzenicy. Seria jest genialna, a ta część dla mnie szczególna.
Polecam tę książkę także rozwiedzionym rodzicom może w ten sposób choć trochę zrozumieją co czują ich dzieci.
Przepiękna, mądra i wzruszająca opowieść o "trudnym" dziecku, które przy bliższym poznaniu, nie jest wcale takie "kolczaste" jak się wydawało. Utalentowany konik jest tu miłym dodatkiem :)
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo toMój powrót do Szumińskich Łąk jest tak naprawdę zapisem zdarzeń poprzedzających te zawarte w części "Aprilek".
Na początku bardzo zdziwiło mnie to, że w "Dżuni" mamy innego...