Dorota Świątkowska

Nie wiem czemu, ale kupuję te książki blogerek, bo dobrze im wychodzi pisanie w internecie. Potem napalam się na książkę, jakbym nie znała psychologii konsumenckiej, i po zobaczeniu reklamy sprzedałabym nerkę za tę książkę. A potem kupuję, otwieram, zaczynam przeglądać i... kurde! właśnie sprzedałam nerkę za to, co w internecie mam za darmo. Przepisy są super, zdjęcia? Świetne. Ale błagam, jak ktoś reklamuje książkę hasłem "Tych przepisów nie znajdziesz na blogu", to nie chcesz znaleźć tych przepisów na blogu, do jasnej cholery! Uniosłam się. Fajna książka kucharska, pachnie tuszem, można przeglądać, ale nie warta swojej ceny, biorąc pod uwagę zawartość. Dziękuję, mówiłam Ja, hejter roku. Mazal tov!