-
ArtykułyHłasko, powrót Malcolma, produkcja dla miłośników „Bridgertonów” i nie tylkoAnna Sierant1
-
ArtykułyAkcja recenzencka! Wygraj książkę „Cud w Dolinie Poskoków“ Ante TomiciaLubimyCzytać1
-
Artykuły„Paradoks łosia”: Steve Carell i matematyczny chaos Anttiego TuomainenaSonia Miniewicz2
-
ArtykułyBrak kolorowych autorów na liście. Prestiżowy festiwal w ogniu krytykiKonrad Wrzesiński13
Biblioteczka
2018-05-03
2018-03-22
Uwielbiam, kiedy w moje ręce wpadają takie książki. Książki-monumenty, które z dumą i przyjemnością mogę pokazywać dziecku. Ta poświęcona została naszym największym przyjaciołom – zwierzętom.
To jednocześnie pełna ciekawostek encyklopedia, wykład dotyczący empatii, wrażliwości i odpowiedzialności oraz hedonistyczna uczta dla oczu. W solidnej, twardej oprawie kryje się 38 bogato ilustrowanych plansz poruszających najróżniejsze tematy. Łączy je jedno – zwierzęcy bohaterowie. Mały czytelnik przeniesie się zatem do starożytnego Egiptu, gdzie dowie się co nieco o kulcie i mumifikacji kotów, pozna poglądy starożytnych myślicieli na temat jedzenia mięsa, a także dowie się co nieco o pewnej epidemii królików i ludziach, którzy skazywali ślimaki na karę pozbawienia wolności. Poza historią książka stara się wytłumaczyć jak najwięcej z otaczającej nas rzeczywistości i pokazać dziecku, jak duży wpływ mamy na los naszych zwierzęcych przyjaciół – co oznaczają pieczątki na jajkach, dlaczego nie powinno się dawać pupila jako prezent i jak ciężki bywa los mieszkańców cyrku. Przedstawia też niektóre sławne, a nawet święte zwierzęta i ich badaczy. A to tylko niektóre przykłady! Poza tym, książka jest przede wszystkim zbiorem praw zwierząt i obowiązków człowieka wobec naszych mniejszych braci (przyznam, że w części historycznej zaskoczył mnie nieco brak św. Franciszka).
Autorka opowiada swoją historię przede wszystkim obrazem – duże rozkładówki pozwalają cieszyć się wyjątkowymi ilustracjami z zapartym tchem. Sam tekst pełni niejako rolę dopełniającą – tłumaczy i rozwija chwytliwy nagłówek każdego z zagadnień. Bo wielkim atutem tej pozycji jest jej humorystyczny wydźwięk. Kto powiedział, że o poważnych sprawach musimy rozmawiać tylko i wyłącznie na poważnie?
Nie ze wszystkimi tezami się zgadzam – na przykład zupełnie nie przekonuje mnie pomysł z produkowaniem budów ze zużytych butelek. Wręcz przeciwnie, jestem wielką entuzjastką galanterii skurzanej. Uważam, że skoro już hodujemy okreslone zwierzęta na mięso, to powinniśmy wykorzystać wszystko, co mogą nam dać w sposób jak najbardziej sumienny – również skórę i futro.
Z pewnością nie zostanę też wegetarianką, a tym bardziej weganką, chociaż zależy mi, żeby zwierzęta traktowane były w jak najlepszy sposób. Uważam jednak, że przedstawienie dziecku innych sposobów na życie jest bardzo istotne i cieszę się, że kilka z nich pokazuje tak piękna książka.
Fantastycznie, że wszystko wytłumaczone zostało prostym i stosunkowo łagodnym językiem bez uciekania się do brutalnych przykładów i nadmiernej indoktrynacji. Ilustracje są przepiękne tekst mądry i ciekawy, a przesłanie niezwykle istotne. To książka, która uczy, bawi i wychowuje. A jej lektura to niesamowita przyjemność niezależnie od wieku czytającego.
Jeśli szukacie książki pięknej – oto ona. Jeśli szukacie książki mądrej – oto ona. Jeśli szukacie książki wypełnionej zwierzakami po same brzegi… dodatkowa zachęta chyba nie będzie potrzebna.
Ponadto kupując własny egzemplarz książki, wspieracie finansowo zwierzaki będące pod opieką Fundacji Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt Viva! oraz Stowarzyszenie Otwarte Klatki. Nie dość, że kupujecie genialną książkę, to jeszcze pomagacie futrzakom.
Polecamy całą rodziną, z Bobasą i Figlem na czele.
Niech moc zwierzkaów będzie z Wami!
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Papilon.
Uwielbiam, kiedy w moje ręce wpadają takie książki. Książki-monumenty, które z dumą i przyjemnością mogę pokazywać dziecku. Ta poświęcona została naszym największym przyjaciołom – zwierzętom.
To jednocześnie pełna ciekawostek encyklopedia, wykład dotyczący empatii, wrażliwości i odpowiedzialności oraz hedonistyczna uczta dla oczu. W solidnej, twardej oprawie kryje się 38...
2018-02-23
Seria „Przygody Wilka” od Wydawnictwa Adamada to ostatnimi czasy prawdziwy hicior mojej dwulatki. Zaczęło się od Wilka, który obchodził urodziny, potem był walentynkowy Wilk, który bardzo chciał się zakochać i ani się obejrzeliśmy, a cała rodzina zachorowała na wilkomanię i jest strasznie ciekawa kolejnych wilkowych przygód. Bo po Wilku nigdy nie widomo czego się spodziewać, a nawet jeśli już się czegoś spodziewamy, to i tak nas zaskoczy!
Tym razem wybór padł na „O Wilku, który nie lubił chodzić”. Co tym razem wymyślił nasz sympatyczny bohater i wielki kombinator w jednym? Pewnej środy postanowił… przestać chodzić. Narzekając na ból spuchniętych po całym dniu zabawy nóg zrezygnował z chodzenia na piechotę, bo to przecież męczące i w ogóle bez sensu. I wyobraźcie sobie, że udało mu się wytrwać w swoim postanowieniu prawie rok! Wystarczyło raz w miesiącu zmienić środek lokomocji. A że nasz Wilk ma sto pomysłów na minutę i nie każdy z nich kończy się szczęśliwie, to nie ma z tym najmniejszego problemu.
W styczniu zatem kupuje rower, który starcza mu aż do pierwszej przebitej opony. W lutym przesiada się na narty, ale wrodzony wilkowy pech i nadmierna brawura skutkują tragicznym w skutkach wypadkiem. W marcu przesiada się na auto, w kwietniu na motor (ale kask tak nieprzyjemnie gniecie uszy!), w maju na rolki, a w czerwcu na siedmiomilowe buty. I jak tu nie być zaskoczonym, no jak? Przecież z Wilkiem nie można się nudzić! Jego lipcowa podróż pociągiem kończy się więc uprowadzeniem przez Indian, a powożenie karocą księżniczki… zupą dyniową! Wilk jeździ też traktorem, lata samolotem i wywraca się na wrotkach. A wszystko to zapewnia mu tyle wrażeń, że kiedy w grudniu św. Mikołaj proponuje mu podwózkę swoimi słynnymi, zaprzęgniętymi w renifery saniami, stęskniony za chodzeniem pieszo Wilk grzecznie, aczkolwiek stanowczo odmawia.
Tym razem Wilk nie tylko bawi, wychowuje i wzbudza emocje, ale i edukuje. To już druga książeczka w naszych zbiorach, która pomaga maluszkowi zapamiętać nazwy miesięcy i skojarzyć je z warunkami atmosferycznymi (recenzję książki „Rok w lesie” przeczytać można TUTAJ). Ponadto utrwala nazwy pojazdów, inspiruje do spędzania czasu na świeżym powietrzu i odważnego próbowania nowych aktywności, a także uczy ostrożności i przestrzega przed zagrożeniami wynikającymi na przykład ze zbyt szybkiej jazdy na nartach.
Jednym ze szczegółów, za które tak kochamy wilka, jest jego szczerość i bezkompromisowość – przejawiająca się również w sferze językowej. Ale przyznaję, że w przypadku tej części, czytając córce, łagodzę niektóre z używanych przez autorkę wyrazów. „Rozwalił” zamieniam na „rozbił”, a „pysk” na „pyszczek”, bo wydaje mi się, że to jeszcze nie czas na tak twarde słownictwo. Przynajmniej póki nie pójdzie do przedszkola, gdzie z pewnością bardzo rozwinie się słownictwo…
Zabawna, zaskakująca, wartościowa i edukacyjna. Wyobraźnia autorek zdaje się nie mieć granic, a interseksualność historii trenuje pamięć, uczy maluszki kojarzenia faktów i otwartości umysłu.
Chociaż cała seria dedykowana jest czytelnikom powyżej drugiego roku życia, moim zdaniem spokojnie można ją czytać już z dwulatkiem. Co prawda strony są papierowe i zdecydowanie mniej dziecioodporne niż w przypadku książeczek kartonowych, ale przy pomocy rodzica można uchronić Wilka przed zniszczeniem. A ten wysiłek na pewno się opłaci, bo Wilk jest po prostu super.
https://lewkanapowy.wordpress.com/2018/02/23/bajki-majki-o-wilku-ktory-nie-lubil-chodzic-orianne-lallemand-eleonore-thuillier/
Seria „Przygody Wilka” od Wydawnictwa Adamada to ostatnimi czasy prawdziwy hicior mojej dwulatki. Zaczęło się od Wilka, który obchodził urodziny, potem był walentynkowy Wilk, który bardzo chciał się zakochać i ani się obejrzeliśmy, a cała rodzina zachorowała na wilkomanię i jest strasznie ciekawa kolejnych wilkowych przygód. Bo po Wilku nigdy nie widomo czego się...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-26
Prosiaczek ma drugie urodziny i jego przyjaciele prześcigają się w pomysłach na ich wspólne celebrowanie. Ale solenizant za każdym razem znajduje jakieś „ale”… Niewielka, urocza kartonówka wypełniona niebanalnymi ilustracjami i wyjątkowo artystycznie potraktowanym tekstem. Przybliży maluchom nazwy zwierząt i ich (prawdziwe, lub stereotypowe) zamiłowania do spędzania czasu. I przede wszystkim przekaże niezwykle ważne przesłanie: nieważne co robimy, najważniejsze, że jesteśmy razem!
Prosiaczek ma drugie urodziny i jego przyjaciele prześcigają się w pomysłach na ich wspólne celebrowanie. Ale solenizant za każdym razem znajduje jakieś „ale”… Niewielka, urocza kartonówka wypełniona niebanalnymi ilustracjami i wyjątkowo artystycznie potraktowanym tekstem. Przybliży maluchom nazwy zwierząt i ich (prawdziwe, lub stereotypowe) zamiłowania do spędzania czasu....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-26
Przyznam, że sama nigdy nie sięgnęłabym po przygody Miffy, gdyby nie rekomendacja naszej Pani Bibliotekarki. Bardzo opisowy wierszyk płynnie prowadzi czytelnika przez dzień urodzin głównej bohaterki, dzięki czemu wszystko ładnie porządkuje – to taki trochę schemat idealnych urodzin dla początkujących. Przyznam jednak, że dość mocno drażniło mnie liberalne podejście do interpunkcji i wypieranie istnienia dużych liter. Schematyczne, maksymalnie uproszczone ilustracje utrzymane są w czystych barwach, dzięki czemu z powiedzeniem mogą pełnić rolę książeczki kontrastowej. Szkoda, że strony są papierowe, bo Miffy chyba lepiej sprawdziłaby się jako kartonówka dla maluszków. Osobiście wolę raczej bardziej puchate króliczki (ponadto te „zasznurowane” usta jakoś mnie niepokoją), Maja chętnie słucha, ale jak na razie nie zapowiada się na jakąś wielką miłość.
Przyznam, że sama nigdy nie sięgnęłabym po przygody Miffy, gdyby nie rekomendacja naszej Pani Bibliotekarki. Bardzo opisowy wierszyk płynnie prowadzi czytelnika przez dzień urodzin głównej bohaterki, dzięki czemu wszystko ładnie porządkuje – to taki trochę schemat idealnych urodzin dla początkujących. Przyznam jednak, że dość mocno drażniło mnie liberalne podejście do...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-26
Uwielbiamy książki Genechtena i bała biała rybka nie jest wyjątkiem. Tym razem nasza bohaterka ma drugie urodzinki i zaprasza gości – małych i dużych, grubych i chudych, długich i krótkich… tak, to książeczka o przeciwieństwach! A ponadto, jak wszystkie pozycje z tej serii sprawdzi się idealnie przy nauce kolorów. A wyjątkowymi, malarsko- wycinankowymi ilustracjami na jednolitym czarnym tle trudno się nie zachwycić.
Uwielbiamy książki Genechtena i bała biała rybka nie jest wyjątkiem. Tym razem nasza bohaterka ma drugie urodzinki i zaprasza gości – małych i dużych, grubych i chudych, długich i krótkich… tak, to książeczka o przeciwieństwach! A ponadto, jak wszystkie pozycje z tej serii sprawdzi się idealnie przy nauce kolorów. A wyjątkowymi, malarsko- wycinankowymi ilustracjami na...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-26
Wilk nie może doczekać się swoich urodzin i zaplanował już wspaniałe przyjęcie. Jest tylko jeden problem – żadne z jego przyjaciół nie chce na nie przyjść prześcigając się w wymyślaniu wymówek. Dlatego gdy rozżalony ich odpowiedzą Wilk spotyka dżina z magicznej lampy, jego życzenie jest proste: chce być jak najdalej od swoich wszystkich znajomych! Ale czy można się cieszyć przygodą w pięknym miejscu bez towarzystwa najbliższych?
Wilk nie może doczekać się swoich urodzin i zaplanował już wspaniałe przyjęcie. Jest tylko jeden problem – żadne z jego przyjaciół nie chce na nie przyjść prześcigając się w wymyślaniu wymówek. Dlatego gdy rozżalony ich odpowiedzą Wilk spotyka dżina z magicznej lampy, jego życzenie jest proste: chce być jak najdalej od swoich wszystkich znajomych! Ale czy można się cieszyć...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-01-26
Dopiero zaczynamy przygodę z tym bohaterem, ale od samego początku Bobasa jest bardzo zainteresowana jego przygodami. Jest to książeczka skierowana już raczej do przedszkolaków – strony są papierowe, a wciąż dominującym ilustracjom towarzyszą już całkiem długie partie tekstu, a historię uzupełniają tematy do rozmowy. Maja jednak cierpliwie słucha i choć jeszcze nie wdaje się w dyskusję, z zaangażowaniem opisuje obrazki.
Tupcio Chrupcio z niecierpliwością oczekuje urodzin. Marzy o pewnym wyjątkowym rowerze i usilnie próbuje namówić rodziców na zdradzenie mu jaką to prezentową niespodziankę dla niego szykują. Mama jednak milczy jak zaklęta, a pewnego dnia wymarzony rower zostaje przez kogoś kupiony i znika ze sklepowej wystawy.
To przede wszystkim opowieść o marzeniach i uroku niespodzianek, przez co urodziny skupiają się wokół koncepcji prezentu. Zabrakło mi trochę położenia nacisku na wyjątkowości dnia urodzin jako czasu spędzonego wspólnie z rodziną i przyjaciółmi, ale nie oszukujmy się, dla przedszkolaka prezenty są dość wysoko na liście priorytetów.
Dopiero zaczynamy przygodę z tym bohaterem, ale od samego początku Bobasa jest bardzo zainteresowana jego przygodami. Jest to książeczka skierowana już raczej do przedszkolaków – strony są papierowe, a wciąż dominującym ilustracjom towarzyszą już całkiem długie partie tekstu, a historię uzupełniają tematy do rozmowy. Maja jednak cierpliwie słucha i choć jeszcze nie wdaje...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
Po zaskakująco dobrej „Kolacji z duchami” sięgnęłyśmy z Majką po drugą książkę tego autora. I choć tym razem duszki są nieco mniej duszkowate, to nie można odmówić im uroku. Dzięki swoim białym prześcieradłom idealnie wpasowują się w zimową aurę, a ich entuzjazm wobec zabaw w śniegu zachęci do wyjścia z domu nawet największego zmarźlucha. Noszą kolorowe czapki, rzucają się śnieżkami, szaleją na stoku i budują duszkomorficznego bałwana, który przyłącza się do zabawy. To jedna z tych lektur, które zarażają dobrą energią.
Po zaskakująco dobrej „Kolacji z duchami” sięgnęłyśmy z Majką po drugą książkę tego autora. I choć tym razem duszki są nieco mniej duszkowate, to nie można odmówić im uroku. Dzięki swoim białym prześcieradłom idealnie wpasowują się w zimową aurę, a ich entuzjazm wobec zabaw w śniegu zachęci do wyjścia z domu nawet największego zmarźlucha. Noszą kolorowe czapki, rzucają się...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
Krecika nikomu chyba nie muszę przedstawiać, to już nie tylko bohater dzieciństwa, ale i potężna marka. Mimo dużego rozdrobnienia żadna z krecikowych książeczek nie rozczarowuje, ta również trzyma poziom – dokładnie tak jak powinna, uczy i bawi – rozczarowany brakiem śniegu zimą Krecik postanawia napoić chmurkę wodą. Ona za to odwzajemnia mu się białym puchem niezbędnym do zimowych szaleństw. Prosta, sympatyczna historia tłumacząca najmłodszym czym jest i skąd tak właściwie bierze się śnieg. Dobrze znany bohater, historia opowiedziana melodyjnym wierszykiem, wytrzymałe kartonowe wydanie i wartość edukacyjna – czego chcieć więcej?
Krecika nikomu chyba nie muszę przedstawiać, to już nie tylko bohater dzieciństwa, ale i potężna marka. Mimo dużego rozdrobnienia żadna z krecikowych książeczek nie rozczarowuje, ta również trzyma poziom – dokładnie tak jak powinna, uczy i bawi – rozczarowany brakiem śniegu zimą Krecik postanawia napoić chmurkę wodą. Ona za to odwzajemnia mu się białym puchem niezbędnym do...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
Fantastyczna minimalistyczna historia postrzeganiu zimy oczami dorosłego i oczami dziecka oraz o pewnej mroźnej porze roku, która przychodzi zawsze wtedy, kiedy się jej nie spodziewamy, a kiedy jej oczekujemy, pokazuje nam figę z makiem. I o wielkiej sile śniegowców!
Fantastyczna minimalistyczna historia postrzeganiu zimy oczami dorosłego i oczami dziecka oraz o pewnej mroźnej porze roku, która przychodzi zawsze wtedy, kiedy się jej nie spodziewamy, a kiedy jej oczekujemy, pokazuje nam figę z makiem. I o wielkiej sile śniegowców!
Pokaż mimo to2017-12-02
Majkowy szał na Peppę wciąż jest i ma się całkiem dobrze, dlatego w naszym zestawieniu nie mogło zabraknąć tej pozycji. „Zimowe opowieści Peppy” to tylko dwie historie – jedna typowo o zimie i narciarstwie, druga w świątecznym klimacie, z Mikołajem i prezentami. Mojej małej czytelniczce zupełnie nie przeszkadza fakt, iż książki z Peppą w roli głównej to tak nic innego jak streszczenie odcinków telewizyjnego serialu – czyta i ogląda z jednakowym zaangażowaniem i tak samo dobrze się bawi. Dla mnie to ulga, szczególnie gdy mogę domagającemu się codziennej dawki ulubionej bohaterki dziecku zaproponować jakąś alternatywę dla telewizji.
Majkowy szał na Peppę wciąż jest i ma się całkiem dobrze, dlatego w naszym zestawieniu nie mogło zabraknąć tej pozycji. „Zimowe opowieści Peppy” to tylko dwie historie – jedna typowo o zimie i narciarstwie, druga w świątecznym klimacie, z Mikołajem i prezentami. Mojej małej czytelniczce zupełnie nie przeszkadza fakt, iż książki z Peppą w roli głównej to tak nic innego jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
Zbiór krótkich i długich historii i historyjek, wierszyków i rymowanek wspaniale zilustrowanych przez Ewę Poklewską-Koziełło i Iwonę Cała. Troszkę dla młodszych, troszkę dla starszych, coś dla mniej i coś dla bardziej zaawansowanych czytelników, słowem – dla każdego coś dobrego. A każdy utwór w cudownie świątecznym klimacie. Planuję zatrudnić majotatę do czytania swojej rodzince chociaż jednego tekstu na każdy wieczór adwentu.
Zbiór krótkich i długich historii i historyjek, wierszyków i rymowanek wspaniale zilustrowanych przez Ewę Poklewską-Koziełło i Iwonę Cała. Troszkę dla młodszych, troszkę dla starszych, coś dla mniej i coś dla bardziej zaawansowanych czytelników, słowem – dla każdego coś dobrego. A każdy utwór w cudownie świątecznym klimacie. Planuję zatrudnić majotatę do czytania swojej...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
To już konkretna propozycja dla starszaka, moja prawie dwulatka jeszcze nie ma tyle cierpliwości, by wysłuchać takiej ilości tekstu. A szkoda, bo to świetna historia – trochę zakręcona, fantastycznie rozwijająca słownictwo (na przykład o nazwy ptaków) i przede wszystkim bardzo mądra historia o pomocy, współpracy, umiejętności dzielenia się i prawdziwej magii świąt. Bo przecież dużo przyjemniej jest dawać, niż dostawać. A rewelacyjna oprawa graficzna zmienia tą książkę z małe dzieło sztuki. Jeśli nie wiecie jeszcze co dać dziecku na święta, to bardzo polecam!
To już konkretna propozycja dla starszaka, moja prawie dwulatka jeszcze nie ma tyle cierpliwości, by wysłuchać takiej ilości tekstu. A szkoda, bo to świetna historia – trochę zakręcona, fantastycznie rozwijająca słownictwo (na przykład o nazwy ptaków) i przede wszystkim bardzo mądra historia o pomocy, współpracy, umiejętności dzielenia się i prawdziwej magii świąt. Bo...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
Tak, tak w tym przypadku nie planuję zasłaniać się posiadaniem Bobasy – tą książkę kupiłam przede wszystkim dla siebie. Ale w tym przypadku nie ma miejsca na najmniejsze nawet wyrzuty sumienia, bo to prawdziwe arcydzieło. Przepiękna i mądra. Miejscami zabawna, bardzo wzruszająca żonglerka formą i treścią. Pomieszana niczym świąteczna sałatka, pachnąca piernikami, łączy w sobie wierszyki i dramaty, opowiadania i żarciki. Książka kucharska pełna przepisów na idealne świętowanie. I wiecie co? Jestem pewna, że będą działać. Już działają.
Tak, tak w tym przypadku nie planuję zasłaniać się posiadaniem Bobasy – tą książkę kupiłam przede wszystkim dla siebie. Ale w tym przypadku nie ma miejsca na najmniejsze nawet wyrzuty sumienia, bo to prawdziwe arcydzieło. Przepiękna i mądra. Miejscami zabawna, bardzo wzruszająca żonglerka formą i treścią. Pomieszana niczym świąteczna sałatka, pachnąca piernikami, łączy w...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
Ta niewielka książeczka to według mnie trochę sztuka dla sztuki. Na całą jej treść składa się jeden niedługi wierszyk, wobec czego na niektórych stronach znalazły się jeden lub dwa wersy, a na niektórych nie ma ani słowa. „Choinka” jest tylko pretekstem dla wypełnienia książki prostymi i przejrzystymi ilustracjami. I jest to pretekst bardzo dobry, bo grafika i tekst idealnie się dopełniają. Niby sztuka dla sztuki, książka dla książki, a trudno oprzeć się jej nieskomplikowanemu urokowi. Jest w niej jakiś nieokreślony urok.
Ta niewielka książeczka to według mnie trochę sztuka dla sztuki. Na całą jej treść składa się jeden niedługi wierszyk, wobec czego na niektórych stronach znalazły się jeden lub dwa wersy, a na niektórych nie ma ani słowa. „Choinka” jest tylko pretekstem dla wypełnienia książki prostymi i przejrzystymi ilustracjami. I jest to pretekst bardzo dobry, bo grafika i tekst...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
Jak wyglądają przygotowania do Wigilii mniej więcej każdy wie – i duży i mały – co jednak będzie, kiedy mama złamie rękę (i obojczyk!) i tym samym mózg oraz główny wykonawca całej świątecznej krzątaniny zostanie uziemiony i zmuszony do odpoczynku? Zdecydowanie niezapomniane, bardzo rodzinne i równie szalone świętowanie! Z gołym niemowlakiem pod choinką, grzybowymi uszami, samymi śledziami i garściami słomy pod obrusem. Basia jak zwykle cudowna! I tak bardzo prawdziwa, że aż trudno w nią uwierzyć!
Jak wyglądają przygotowania do Wigilii mniej więcej każdy wie – i duży i mały – co jednak będzie, kiedy mama złamie rękę (i obojczyk!) i tym samym mózg oraz główny wykonawca całej świątecznej krzątaniny zostanie uziemiony i zmuszony do odpoczynku? Zdecydowanie niezapomniane, bardzo rodzinne i równie szalone świętowanie! Z gołym niemowlakiem pod choinką, grzybowymi uszami,...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-12-02
To nasze pierwsze spotkanie z Panem Brummem, Borsukiem i Kaszalotem i jednocześnie najdziwniejsza bożonarodzeniowa świąteczna na jaką trafiłam. Przede wszystkim na samym początku należy zaznaczyć, że jest niepoprawna i bardzo nieedukacyjna – kręci się bowiem wokół walki-przepychanki o choinkę. Nie uświadczymy w niej empatii, dzielenia się z bliźnim, odpuszczania win ani nic z tych rzeczy – przyznaję, że bohaterowie rozczarowali mnie trochę swoją postawą. Ale z drugiej strony, czy Kevin sam w domu jest grzeczny albo edukacyjny? A i tak jest jednym z najbardziej zakorzenionych symboli.
To nasze pierwsze spotkanie z Panem Brummem, Borsukiem i Kaszalotem i jednocześnie najdziwniejsza bożonarodzeniowa świąteczna na jaką trafiłam. Przede wszystkim na samym początku należy zaznaczyć, że jest niepoprawna i bardzo nieedukacyjna – kręci się bowiem wokół walki-przepychanki o choinkę. Nie uświadczymy w niej empatii, dzielenia się z bliźnim, odpuszczania win ani nic...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-11-17
Nie jest łatwo być małym niedźwiadkiem. Szczególnie, gdy ma się huśtawkę ale nikogo z kim można by się pohuśtać. Pi całymi dniami czeka na kogoś, kto zechciałby podzielić z nim radość tej prostej zabawy. Ale przyjaźń rzadko przychodzi sama.
Niespodziewanie niedźwiadek zostaje zmuszony do porzucenia biernej postawy i (niekoniecznie z własnej woli) wyrusza w świat na poszukiwanie towarzysza. Ale cóż to jest za świat! Trochę baśniowy, raz onirycznie zwiewny, raz brutalnie zmysłowy. Zamieszkały przez cały garnitur przeróżnych postaci z których jedne są miłe i przyjazne, a inne na nowego przybysza reagują złością i wrogością. Każde spotkanie skłania naszego bohatera do refleksji, ale żadne z napotkanych stworzeń nie chce się huśtać…
To magiczna podróż w skomplikowany świat emocji i kontaktów międzyludzkich. Pełna małych mądrości historia o strachu i odwadze, ocenianiu po pozorach, otwartości na innych i wychodzeniu poza swoją strefę komfortu.
W kreowaniu misiowego świata równie ważne co tekst, są niesamowite ilustracje – Virpi Talvitie zabiera nas w barwny świat wyobraźni. Grubymi warstwami farby i wosku stworzyła niezwykłą, pełną ruchu, soczystych barw i różnorodnych tekstur krainę o niepowtarzalnym klimacie. Wyprawa do świata Timo Parvela i Virpi Talvitie to prawdziwa przygoda. A z odrobinę zagubionymi bohaterami trudno się nie utożsamiać.
Ze względu na dużą ilość tekstu i pełne przenośni podejście do tematu jest to lektura dla dzieci wczesnoszkolnych, sugerowana powyżej 6 roku życia. Ale moja już-prawie-dwuletnia testerka jest oczarowana ilustracjami. I wcale się jej nie dziwię ;)
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa EneDueRabe.
https://lewkanapowy.wordpress.com/2017/11/17/bajki-majki-hustawka-timo-parvela-virpi-talvitie/
Nie jest łatwo być małym niedźwiadkiem. Szczególnie, gdy ma się huśtawkę ale nikogo z kim można by się pohuśtać. Pi całymi dniami czeka na kogoś, kto zechciałby podzielić z nim radość tej prostej zabawy. Ale przyjaźń rzadko przychodzi sama.
Niespodziewanie niedźwiadek zostaje zmuszony do porzucenia biernej postawy i (niekoniecznie z własnej woli) wyrusza w świat na...
2017-11-10
Przygody Basi uwielbiamy odkąd ją tylko poznaliśmy – żadnej innej książeczki z tak dużą ilością tekstu Bobasa nie słucha tak wytrwale jak właśnie Basi. I może jej słuchać do znudzenia. Choć niektóre z poruszanych przez autorkę tematów są jeszcze zbyt trudne dla niespełna dwuletniej Majki, „Wyprawa do lasu” jest jedną z tych części, które przyjęły się u nas bardzo dobrze.
Tym razem zwariowana rodzinka wybiera się na weekend do lasu. I nie jest to bynajmniej zwykły spacer, jakie my dzielnie uskuteczniamy z wózkiem i placem zabaw w roli głównej, a poważna, doskonale zaplanowana wyprawa. Ze szukaniem grzybów, śledzeniem zwierzęcych tropów i noclegiem w leśniczówce. I choć nie wszystko idzie gładko, jak po maśle (maślaku?), tak jak zaplanował to sobie tata Basi, wrażeń nie brakuje. Przesympatyczne przegadujące się rodzeństwo potrafi nieźle rozbawić i małego i dużego czytelnika, a ich małe-wielkie przygody za każdym razem inspirują do cieszenia się magią codzienności i rodzinnego spędzania czasu (raczkujący po lesie Franek chrupiący kawałki kory jest moim faworytem).
Dowcipna, ciepła i pomysłowa lektura z jak zawsze fantastycznymi ilustracjami Marianny Oklejak. A że książeczka została wydana we współpracy z Lasami Państwowymi, zawiera też odpowiednią dla dzieci w tym wieku dawkę wiedzy o lesie i jego mieszkańcach. Wędruje z nami na jesienne spacery, kto wie, może za kilka lat wybierzemy się wspólnie na grzyby?
Przygody Basi uwielbiamy odkąd ją tylko poznaliśmy – żadnej innej książeczki z tak dużą ilością tekstu Bobasa nie słucha tak wytrwale jak właśnie Basi. I może jej słuchać do znudzenia. Choć niektóre z poruszanych przez autorkę tematów są jeszcze zbyt trudne dla niespełna dwuletniej Majki, „Wyprawa do lasu” jest jedną z tych części, które przyjęły się u nas bardzo...
więcej mniej Pokaż mimo to
Powstaje coraz więcej książek o dziewczynach dla dziewczyn. I to nie tylko o grzecznych, ułożonych dziewczynkach marzących o księciu z bajki, ale o prawdziwych poszukiwaczkach przygód, awanturnicach zmieniających bieg historii. Oto jedna z nich – chyba najbardziej wyjątkowa.
To połączenie wspomnień pewnej kobiety, która od małego nie umiała usiedzieć na miejscu przez pięć minut, ze zbiorem inspiracji, poradnikiem i dziennikiem odkrywcy w jednym. Składa się z dziesięciu rozdziałów, a każdy z nich to jeden z szalonych wyczynów autorki.
Dzięki pierwszoosobowej narracji bardzo łatwo zżyć się z autorką będącą jednocześnie główną bohaterką ksiązki. Szczególnie, że Caroline Paul (stażaczkę, paralotniarkę, nurka głębinowego, kajakarkę, i łowczynię przygód) trudno nie polubić – epatuje pozytywną energią, jest pełna entuzjazmu i zawsze skora do wcielania w życie szalonych pomysłów (jestem pewna, że napsuła swoim rodzicom nerwów co niemiara…). I co najważniejsze – jest autentyczna – nie robi z siebie bohaterki, nie zadziera nosa, nie ogranicza się do przechwałek, nie wręcz przeciwnie. Opowiada zarówno o swoich sukcesach, jak i porażkach, dzięki czemu pozwala czytelniczkom wyciągnąć lekcje ze swoich własnych błędów. Potrafi śmiać się z siebie i ma przesympatyczne poczucie humoru. Uczy przełamywać swój strach, ale i słuchać głosu rozsądku. Podkreśla wagę zachowywania zimnej krwi, wytrwałości i posiadania odpowiednich umiejętności. Ale przede wszystkim radzi cieszyć się życiem, przygodą i wyzwaniami. I nie bać się spełniać swoich marzeń.
Wspomnienia osobistych przygód autorki dopełniają inspirujące cytaty odważnych kobiet i bardzo skrótowe biografie bohaterek. I to właśnie przy tym elemencie chciałabym zatrzymać się na dłużej, bo w moim odczuciu jest genialny. Dotychczas, kiedy ktoś wspominał o wielkich kobietach, miał na myśli przede wszystkim oklepane ikony – Emilię Earhart, Marię Skłodowską-Curie, Fridę Kahlo, czy Artemisię Gentileschi. Osobowości wybitne, ale… od wielu lat martwe i przez to bardzo, bardzo odległe. A w tym przypadku, nie dość, że Caroline Paul wspomina naprawdę mnóstwo nietuzinkowych kobiecych postaci, to jeszcze wybrała przede wszystkim osoby nam współczesne, których losy można śledzić, do których można napisać choćby na facebooku! To bohaterki żyjące, dostępne, zmagające się z tą samą rzeczywistością, co my. I dzięki temu jeszcze bardziej prawdziwe.
Ponadto każdy z rozdziałów zakończony jest małymi wyzwaniami i przydatnymi wskazówkami – dzięki nim przećwiczymy radzenie sobie ze strachem, dowiemy się między innymi jak wiązać węzły, rozpoznawać rodzaje chmur, nakłonić drzewo do wyprodukowania wody, zmierzyć temeraturę za pomocą cykania świereszczy czy zapobiec wychłodzeniu w lesie. Pojawiają się również zabawne grafiki i psychotesty (na przykład odnośnie skakania z klifu) oraz fragmenty „dziennika” do samodzielnego wypełnienia, gdzie sporządzimy listę autorytetów, albo listę rzeczy, które bardzo chcemy w życiu zrobić.
W pierwszym odruchu nieszczególnie podobały mi się ilustracje – jestem wielką fanką starannych, rozmalowanych dzieł sztuki, a tutaj dostałam skreślone na szybko, schematyczne obrazki. Ale wraz z wsiąkaniem w lekturę coraz bardziej wczuwałam się w ich klimat – pośpieszne, nerwowe, sprawiające wrażenie powstałych „na kolanie” ilustracje są bardzo dynamiczne, pełne ruchu, niemalże wibrujące od energii. I przez to doskonale pasują do tej książki i samej Caroline.
Jako dziewczyna pochłonęłam tą książkę w kilka godzin i jestem nią zachwycona. Jako mama cieszę się, że moja córka jest jeszcze na nią za mała. Ale jestem pewna, że za kilka lat „Go girls” trafi w jej ręce, bo jest utrzymana w idealnej równowadze pomiędzy zachętą do działania, a rozwagą i pomyślunkiem. Nawet, jeśli nie każda wyprawa idzie zgodnie z planem. W końcu dlatego właśnie nazywamy je PRZYGODAMI.
Recenzja powstała dzięki uprzejmości Wydawnictwa Papilon.
Powstaje coraz więcej książek o dziewczynach dla dziewczyn. I to nie tylko o grzecznych, ułożonych dziewczynkach marzących o księciu z bajki, ale o prawdziwych poszukiwaczkach przygód, awanturnicach zmieniających bieg historii. Oto jedna z nich – chyba najbardziej wyjątkowa.
więcej Pokaż mimo toTo połączenie wspomnień pewnej kobiety, która od małego nie umiała usiedzieć na miejscu przez pięć...