-
ArtykułyKsiążka na Dzień Dziecka: znajdź idealny prezent. Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
Artykuły„Zaginiony sztetl”: dalsze dzieje Macondo, a może alternatywna historia Goraja?Remigiusz Koziński1
-
Artykuły„Zależy mi na tym, aby moje książki miały kilka warstw” – wywiad ze Stefanem DardąMarcin Waincetel1
-
ArtykułyMagdalena Hajduk-Dębowska nową prezeską Polskiej Izby KsiążkiAnna Sierant2
Biblioteczka
2024-01-05
2023-12-19
2023-12-18
2022-09-14
2020-06-25
2020-02-07
2019-09-14
Bardzo cenię we Franzenie jego nonkonformizm. Bedąc wnikliwym pisarzem patrzy krytycznie i kwestionuje nawet idee, które sam popiera. Połączenie zawodu z pasją obserwowania ptaków, wpływa też na dostrzeganie przez niego piękna i ważności w rzeczach pozornie nieistotnych oraz uczy cierpliwości.
Powyższa charakterystyka znajduje swoje potwierdzenie w zbiorze esejów "Koniec końca świata". Pomimo iż nieraz czułem niedosyt związany z krótkością tekstów, przez którą poruszane w nich kwestie nie miały czasu wybrzmieć, to lektura książki stanowiła ciekawy wgląd we wrażliwość oraz opinie jednego z najważniejszych współczesnych pisarzy. Dla fanów zarówno twórczości jak i osoby Jonathana Franzena jest to pozycja silnie rekomendowana, a dla reszty może stanowić dobry weń start.
Ulubione eseje: "Esej w mrocznych czasach", "Ocal to, co kochasz", "Przyjaźń", "13.09.01", "Koniec końca świata".
Bardzo cenię we Franzenie jego nonkonformizm. Bedąc wnikliwym pisarzem patrzy krytycznie i kwestionuje nawet idee, które sam popiera. Połączenie zawodu z pasją obserwowania ptaków, wpływa też na dostrzeganie przez niego piękna i ważności w rzeczach pozornie nieistotnych oraz uczy cierpliwości.
Powyższa charakterystyka znajduje swoje potwierdzenie w zbiorze esejów "Koniec...
2019-08-20
Noir wciąż żyje! Wyprowadziło się tylko z ciemnych ulic Nowego Jorku czy Los Angeles do nowych miejsc. Jednak nowych tylko z pozoru, ponieważ zbrodnia, tajemnica oraz mroczne historie unoszą się nad całym zaludnionym przez człowieka światem, niczym dym z papierosów w samochodzie detektywa. W 2009 roku, Thomas Pynchon (w "Wadzie Ukrytej") umieścił swoją wersję Philipa Marlowe'a na kalifornijskich plażach lat 70-tych. Dwa lata wcześniej Michael Chabon uczynił go żydowskim policjantem w żydowskim mieście na... Alasce. Brzmi to zupełnie absurdalnie, ale czytając "Związek Żydowskich Policjantów" już po pierwszych stron wierzymy i dajemy się porwać do tego zimnego świata szachów, chasydzkich mafii oraz potencjalnych Mesjaszy.
Dobrze ujął to Stephen King, określając "Związek Żydowskich Policjantów" jako połączenie Raymonda Chandlera z Isaakiem Bashevisem Singerem. Klimat i symbolika gatunku noir są w książce równie ważne co historia, tradycja oraz aura Narodu Wybranego. A wręcz okazuje się, że te dwa tematy uzupełniają się z niezwykłą naturalnością oraz wdzięcznością. Autor co rusz korzysta również z okazji aby wydobyć jak najwięcej humoru z możliwości jakie daje mu to połączenie. Na postmodernistycznej zabawie jednak na szczęście się nie kończy. Chabonowi udaje się coś, co łączy go z klasykami gatunku. Jednocześnie używa archetypów i uproszczeń, ale wykorzystując je stwarza niezapomniane postacie, gęstą atmosferę oraz niejednoznaczne postawy i emocjonujące sceny. A do tego czyni to za pomocą niezwykle atrakcyjnie błyskotliwego języka oraz po noir'owsku ciętych dialogów.
Pozostawiłem za sobą kręte uliczki oraz podejrzane pokoje Sitka, jak również pierwszą przeczytaną powieść Michaela Chabona. Teraz nie mogę się doczekać dokąd proza Amerykanina zabierze mnie następnym razem...
Noir wciąż żyje! Wyprowadziło się tylko z ciemnych ulic Nowego Jorku czy Los Angeles do nowych miejsc. Jednak nowych tylko z pozoru, ponieważ zbrodnia, tajemnica oraz mroczne historie unoszą się nad całym zaludnionym przez człowieka światem, niczym dym z papierosów w samochodzie detektywa. W 2009 roku, Thomas Pynchon (w "Wadzie Ukrytej") umieścił swoją wersję Philipa...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-08-01
Piąta i jak na razie ostatnia powieść pisarza z jednej strony zawiera niemal wszystkie tropy i elementy, które eksplorował w jej dwóch wielkich poprzedniczkach: "Korektach" i "Wolności". A więc znów mamy do czynienia z pełnymi sekretów, fiksacji oraz mrocznych przemyśleń bohaterami, którzy wrzuceni w nieprzyjazny świat do końca życia uczą się przetrwania w nim. Z drugiej jednak strony, "Bez skazy" pokazuje jak dużo autor jest w stanie ze znajomych sobie pisarskich terenów wyciągnąć. W połączeniu z bardziej ekscentryczną oraz ambitnie skonstruowaną fabułą, większą ilością (zwłaszcza w porównaniu z "Wolnością") humoru, oraz bohaterami, którzy będąc daleko moralnie czy psychologicznie od tytułowej "czystości", są godni współczucia, zrozumienia oraz sympatii, Franzen skonstruował przenikliwą analizę naszych czasów. Potwierdził, że jest mistrzem w łączeniu globalnych zjawisk z najbardziej intymnymi przemyśleniami swoich postaci (połączenie, które w "Bez skazy" wychodzi mu naturalniej i lepiej niż w dwóch poprzednich powieściach). Potwierdził, że mimo nie bycia najbardziej innowacyjnym czy ekstrawaganckim z pisarzy, kiedy przychodzi do opowiadania, niewielu może obecnie się z nim równać. Potwierdził, że ludzie nie wiedzą jak żyć ze sobą, ale nie mogą i nie potrafią żyć bez drugiego. A ostatecznie potwierdził, że jest autorem, który (pomimo, a może i z powodu rzeczy z którymi mam w jego dziełach problem) znalazł specjalne miejsce w moim sercu.
Piąta i jak na razie ostatnia powieść pisarza z jednej strony zawiera niemal wszystkie tropy i elementy, które eksplorował w jej dwóch wielkich poprzedniczkach: "Korektach" i "Wolności". A więc znów mamy do czynienia z pełnymi sekretów, fiksacji oraz mrocznych przemyśleń bohaterami, którzy wrzuceni w nieprzyjazny świat do końca życia uczą się przetrwania w nim. Z drugiej...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-05-17
Piękna, spokojna ale też wzruszająca i melancholijna książka. Do wielu epitetów jakimi można określić "Okruchy Dnia" podkreślić chciałbym: "brytyjska". Czytana w oryginale powieść Kazuo Ishiguro to bowiem niesamowita czytelnicza przyjemność dla miłośników języka angielskiego. Sam sposób opowiadania i zwracania się do odbiorcy mówi wiele o narratorze-głównym bohaterze - Stevensie. Bohaterze obdarzonym klasą, łagodnością i zdolnością do czerpania radości z małych przyjemności, ale też żyjącym jakby poza swoim życiem. "Okruchy dnia" to wzruszająca opowieść o przemijaniu, przeszłości którą chcielibyśmy zmienić, a w końcu o akceptacji tego, że nie jesteśmy w stanie tego zrobić.
Piękna, spokojna ale też wzruszająca i melancholijna książka. Do wielu epitetów jakimi można określić "Okruchy Dnia" podkreślić chciałbym: "brytyjska". Czytana w oryginale powieść Kazuo Ishiguro to bowiem niesamowita czytelnicza przyjemność dla miłośników języka angielskiego. Sam sposób opowiadania i zwracania się do odbiorcy mówi wiele o narratorze-głównym bohaterze -...
więcej mniej Pokaż mimo to2019-01-14
Wszyscy się boimy. Niemal niemożliwym byłoby zliczenie fobii, którym poddani są ludzie, lecz praktycznie wszystkie one mają bardziej czy mniej widoczny związek z lękiem ostatecznym. Ze śmiercią. Dla Jacka i Babette, bohaterów "Białego Szumu" strach przed nią jest paraliżujący, obezwładniający. Koniec może nastąpić w najmniej oczekiwanej chwili, w najbardziej nieprawdopodobny sposób. Dlatego gotowi są podjąć wszelkie kroki, aby się od tego lęku uwolnić. A przecież ułożyli sobie życie, które pasuje im obydwojgu. Wychowują czwórkę dzieci (każde z innego poprzedniego małżeństwa), mają ciekawe zajęcia, żyją w spokojnym miasteczku. Są szczęśliwi...
Don deLillo jest mistrzem w oddawaniu specyficznych stanów umysłu. W "Białym szumie" jest to stan umysłu nie tylko człowieka panicznie bojącego się śmierci, ale również człowieka ery konsumpcjonizmu. Kupowanie, oglądanie, czytanie tanich magazynów, jedzenie, picie... wszystkie te rytuały tworzą nie tylko rzeczywistość Jacka, ale również nas, współczesnych. W chodzeniu po supermarkecie, siedzeniu przed telewizorem, słuchając radia, bohaterowie wydają się otrzymywać namiastkę ulgi, pewności, zapomnienia. Jest to świat przesycony obrazami, treściami, sloganami. Ludzie nie są w stanie ich wszystkich przetworzyć, a one powoli przetwarzają człowieka. Brzmi znajomo...?
"Biały szum" stanowi kompleksowe i dogłębne studium współczesności, a zarazem jest książką która szalenie pochłania. Wszystkie jej elementy wydają się być tam gdzie powinny. Groteska, humor, terror, popkultura i inne klasyczne zagrania postmodernizmu łączą się tu z angażującą fabułą oraz postaciami, które pomimo licznych dziwactw nie wydają się być jedynie gatunkowymi schematami.
Don deLillo to twórca, którego docenia się coraz bardziej w miarę czytania. Nie od razu pokochałem jego styl, nie od razu dostrzegłem błyskotliwość jego obserwacji. Jednakże "Biały Szum" to w końcu ta książka, która mnie w pełni przekonała. Dzieło wyjątkowe, fascynujące, kultowe. Przede mną jeszcze wiele dzieł Amerykanina, ale wiem, że historia rodziny Gladneyów będzie miała wśród nich miejsce szczególne.
Wszyscy się boimy. Niemal niemożliwym byłoby zliczenie fobii, którym poddani są ludzie, lecz praktycznie wszystkie one mają bardziej czy mniej widoczny związek z lękiem ostatecznym. Ze śmiercią. Dla Jacka i Babette, bohaterów "Białego Szumu" strach przed nią jest paraliżujący, obezwładniający. Koniec może nastąpić w najmniej oczekiwanej chwili, w najbardziej...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-04-19
Surrealistyczna, prześmiewcza, przerażająca, zapadająca w pamięć powieść, która stała się jedną z moich ulubionych.
Polecam również obejrzeć mało popularny w Polsce film na jej podstawie.
Surrealistyczna, prześmiewcza, przerażająca, zapadająca w pamięć powieść, która stała się jedną z moich ulubionych.
Polecam również obejrzeć mało popularny w Polsce film na jej podstawie.
2015-08-05
Ameryka to kraj-symbol wolności oraz spełnienia marzeń. Bohaterowie "W Drodze" przemierzają ją wzdłuż i wszerz, z jednej strony szukając przygody, zabawy i odmiany od codziennej rutyny, a z drugiej strony próbując podczas podróży zrozumieć lepiej życie, siebie nawzajem i w końcu samych siebie. Narrator (Sal Paradise) relacjonuje wydarzenia jakby na gorąco, przytaczając coraz to nowe postacie, miejsca i wrażenia. Bierze on czynny udział we wszystkim co się dzieje, ale zarazem czuć w jego sposobie opowiadania pewien dystans. Sal będąc pisarzem żyje trochę we własnym świecie i przetyka niemal dziennikową formę książki licznymi przemyśleniami i refleksjami.
Myślę, że powieść może na różne sposoby trafić do każdego. Bo kto z nas nie chciałby czasem, porzucić codzienne życie i wyruszyć w trasę. Czytając "W drodze" czuć tęsknotę bohaterów za czymś nieuchwytnym, za czymś co myślą, może ich spotkać w kolejnym mieście, za kolejnym zakrętem czy u celu podróży. Nawet najciekawsza wyprawa musi jednak się skończyć, ale wspomnienia i doświadczenie pozostają na zawsze.
Będąc z jednej strony wiernym obrazem epoki, a z drugiej zawierając ponadczasowe kwestie i postaci, "W drodze" z pewnością ma TO COŚ.
Ameryka to kraj-symbol wolności oraz spełnienia marzeń. Bohaterowie "W Drodze" przemierzają ją wzdłuż i wszerz, z jednej strony szukając przygody, zabawy i odmiany od codziennej rutyny, a z drugiej strony próbując podczas podróży zrozumieć lepiej życie, siebie nawzajem i w końcu samych siebie. Narrator (Sal Paradise) relacjonuje wydarzenia jakby na gorąco, przytaczając...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-08
Pierwsze moje spotkanie z prozą Pynchona, ale na pewno nie ostatnie ! "49 idzie pod młotek" czytało mi się zaskakująco dobrze i szybko. Zwariowane pomysły autora mnożą się nieustannie, a styl porywa. Brawa również dla polskiego tłumacza za genialną pracę.
Książka niesamowicie mi się spodobała i tylko podsyciła moje zainteresowanie literaturą postmodernistyczną.
Pierwsze moje spotkanie z prozą Pynchona, ale na pewno nie ostatnie ! "49 idzie pod młotek" czytało mi się zaskakująco dobrze i szybko. Zwariowane pomysły autora mnożą się nieustannie, a styl porywa. Brawa również dla polskiego tłumacza za genialną pracę.
Książka niesamowicie mi się spodobała i tylko podsyciła moje zainteresowanie literaturą postmodernistyczną.
2015-05-01
Obok "Rzeźni nr. 5" najsłynniejsza satyra antywojenna. I w zupełności słusznie.
Bezsens wojny, ludzka głupota i chora ambicja zostają tu bezlitośnie wyśmiane. Niemal każdy bohater jest samolubnym lub lekkomyślnym głupkiem, dążącym tylko do spełnienia swoich ambicji. Najnormalniejszymi z tego grona okazują się ludzie, którzy marzą aby być wariatami, aby uniknąć wojny. Jednym z nich jest główny bohater powieści - Kapitan John Yossarian. Jednak wszystkie jego próby uniknięcia dalszych lotów bojowych spełzają na niczym, powodem jest bowiem tytułowy kruczek prawny. Paragraf 22 jest bowiem symbolem bezkarności i nieograniczonej władzy dowódców. Ich podwładni muszą latać coraz większą ilość razy i nie wszystkim wyjdzie to na zdrowie.
Książka opisuje to szaleństwo z dużą ilością absurdu, ironii i czarnego humoru, a język którym jest napisana pozostaje świeży do dzisiaj.
Nie mogę też nie wspomnieć o bohaterach. Mimo dużej ich ilości, każdemu poświęcony jest odpowiedni czas, dzięki któremu możemy ich dobrze poznać i zyskać albo sympatie albo niechęć. Nie ma tu na szczęście idealnie czarnych czy białych postaci, bowiem każda z nich potraktowana jest z równą ilością ironii i sarkazmu przez autora.
"Paragraf 22" to jedna z tych książek która mocno zapadła mi w pamięć, zainspirowała, śmieszyła oraz przerażała. Myślę, ze każdy powinien się z nią zapoznać mimo, że nie wszystkim sie spodoba. Ot taki haczyk.
Obok "Rzeźni nr. 5" najsłynniejsza satyra antywojenna. I w zupełności słusznie.
Bezsens wojny, ludzka głupota i chora ambicja zostają tu bezlitośnie wyśmiane. Niemal każdy bohater jest samolubnym lub lekkomyślnym głupkiem, dążącym tylko do spełnienia swoich ambicji. Najnormalniejszymi z tego grona okazują się ludzie, którzy marzą aby być wariatami, aby uniknąć wojny. Jednym...
2015-06-20
Na liście magazynu 'Time' zawierającej najwybitniejsze amerykańskie powieści od 1923 roku, notka o 'Bakunowym Faktorze' rozpoczyna się słowem: "Uczta". Nie mogę się z tym niezgodzić, aczkolwiek biorąc pod uwagę jej zawartość przychodzi na myśl również słowo: "Orgia".
Barth przedstawia świat końca XVII wieku, a dokładniej rzecz biorąc Londyn oraz prowincje Maryland. Głównym bohaterem jest bezdennie naiwny idealista, poeta oraz obrońca swojej cnoty Ebenezer Cooke. Poprzez swój charakter staje się on obiektem drwin oraz oszustw. Jego osobowość oraz stosunek do wcześniejszych ideałów zmienia się jednak w trakcie twania fabuły. Okazuje się on niemalże jedynym człowiekiem kierującym się honorem oraz dobrem innych, czym wyróżnia się wobec reszty postaci. Motywacje ludzkie bowiem sprowadzaja się do pijaństwa, chęci władzy oraz (łagodnie powiedziawszy) miłości cielesnej najróżniejszej natury.
Autor podejmuje te zdawałoby się ciężkie tematy w iście postmodernistyczny sposób. A dokładniej mówiąc powieść to jedna wielka farsa, satyra oraz świetna zabawa dla czytelnika, który nie boi się zmierzenia z jej ogromem. Wielkim osiagnięciem Bartha jest również to, że pomimo ton absurdu i karykaturalności akcja jest ciekawa, a do głównych bohaterów się przywiązujemy i im kibicujemy. Minusem stać sie jednakrzeczywiście rozmiar ksiażki oraz miejscami aż za daleka abstrakcja. Niektóre opisy (zwłaszcza fragmenty zaginionych dzienników) balansują na granicy dobrego smaku. Chociaż jak całą powieść trzeba je traktować z olbrzymią rezerwą.
"Bakunowy Faktor" to rzeczywiście uczta czytelnicza, lecz nie dla wszystkich. Na odważnych, którzy się podejmą lektury czeka ponad 1000 stron szalonej jazdy poprzez fantastyczne, szalone oraz co najważniejsze prześmieszne obszary plantacji, miasteczek oraz sypialni Marylandu wraz z Ebenezerem Cooke'm Dżentelmenem Poetą Dziewicą i Laureatem Prowincji.
Na liście magazynu 'Time' zawierającej najwybitniejsze amerykańskie powieści od 1923 roku, notka o 'Bakunowym Faktorze' rozpoczyna się słowem: "Uczta". Nie mogę się z tym niezgodzić, aczkolwiek biorąc pod uwagę jej zawartość przychodzi na myśl również słowo: "Orgia".
Barth przedstawia świat końca XVII wieku, a dokładniej rzecz biorąc Londyn oraz prowincje Maryland. Głównym...
2017-08-20
Końcowe dwa rozdziały - o Larrainie oraz Vermeerze, to czysta "łysiakowa" poezja.
Końcowe dwa rozdziały - o Larrainie oraz Vermeerze, to czysta "łysiakowa" poezja.
Pokaż mimo to2017-07-29
2017-07-22
Wszystkie złe decyzje życiowe i przyzwyczajenia Grady'ego Trippa dopadają go i osiągają kulminacyjny punkt podczas weekendu Turnieju Słowa. Chabon w swój mistrzowski sposób zagęszcza akcję do ekstremalnego poziomu w tej opowieści o szalonym świecie szalonych pisarzy i niedojrzałych akademików. Przepełnioną czarnym humorem powieść czyta się z zapartym tchem, co chwila napotykając absurdalne ale też inteligentne zwroty akcji. To także opowieść o twórcach i artystach, oraz o trudnych relacjach które wiążą się z tą profesją.
Wszystkie złe decyzje życiowe i przyzwyczajenia Grady'ego Trippa dopadają go i osiągają kulminacyjny punkt podczas weekendu Turnieju Słowa. Chabon w swój mistrzowski sposób zagęszcza akcję do ekstremalnego poziomu w tej opowieści o szalonym świecie szalonych pisarzy i niedojrzałych akademików. Przepełnioną czarnym humorem powieść czyta się z zapartym tchem, co chwila...
więcej Pokaż mimo to