-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik235
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński40
-
ArtykułyOgromny dom pełen książek wystawiony na sprzedaż w Anglii. Trzeba za niego zapłacić fortunęAnna Sierant17
Biblioteczka
rarytas nie lada: druga rzecz po króciutkiej "Wyobraźni symbolicznej" fachowca od Wyobrażeniowości, mundus imaginalis, uniwersalnych struktur ludzkiej wyobraźni w ogóle, itd.; wybór tekstów tegoż ucznia Bachelarda głownie z dziełka "Antropologiczne struktury świata wyobrażeń" plus parę tekstów inszych.
lektura porywającą, erudycyjna, interdyscyplinarna (jest i Jung, Hillman, Rank i Piaget, Eliade, Dumezil, Bachelard i Levi Straussa, itd.), a idea organizująca niezwykle ambitna: uporządkowanie ogólnoludzkiego uniwersum wyobraźni; bardzo pomysłowe klasyfikacje wychodzące przede wszystkim z odkryć psychologii głębi, ale nanoszące poprawki i twórczo rozbudowywane.
na minus chyba tłumaczenie: chyba, bo nie mam rzecz jasna możliwości porównania z oryginałem, ale jakoś we "Wyobraźni symbolicznej" lepszym był Durand pisarzem, a nie chce mi się wierzyć, że aż tak w innych pracach bełkocił. również opracowanie przypisów i bibliografii nie uwzględnia obecnych już polskich tłumaczeń: przykładowo książka ta została wydana w 2002 i opowiada nam o książce Junga "Metamorfozy i symbole libido" - najwyraźniej chodzi o te samą, która została przełożona na polski już w 1998 jako "Symbole przemiany: analiza preludium do schizofrenii". Jak to więc? tłumacz Duranda nie śledzi perypetii rodzimych wydawnictw podstawowych prac Junga? strach pomyśleć, że nie zna tej bazowej pracy Junga w ogóle, bo i jak wtedy uwierzyć w wierność przekładu, który zawsze jest interpretacją! rzecz jasna cytaty i odnośniki Duranda do poszczególnych części dzieła Junga nie są uwzględnione, skoro wg tej edycji polskie tłumaczenia Junga nie istnieją.
może i detale, ale redakcja dość leniwa i przez to całość podejrzana.
ale dobre i to.
rarytas nie lada: druga rzecz po króciutkiej "Wyobraźni symbolicznej" fachowca od Wyobrażeniowości, mundus imaginalis, uniwersalnych struktur ludzkiej wyobraźni w ogóle, itd.; wybór tekstów tegoż ucznia Bachelarda głownie z dziełka "Antropologiczne struktury świata wyobrażeń" plus parę tekstów inszych.
lektura porywającą, erudycyjna, interdyscyplinarna (jest i Jung,...
autorzy zdają się odkrywać nową dziedzinę badań, jaką jest mitoznawstwo - a zauważmy, że dziedzina ta ma już jakieś przynajmniej półtora wieku, jeśli chodzi o te warianty z jako takim nowoczesnym rygorem metodologicznym - a której ta książka jest manifestem.
choć zdarzają się informacje pożyteczne, to średnio to spisane i z bałaganem teoretycznym. powstało niby dla studentów, ale nie wiem czy takowy porządny egzamin by zdał pożytkując się tym tekstem jeno.
autorzy zdają się odkrywać nową dziedzinę badań, jaką jest mitoznawstwo - a zauważmy, że dziedzina ta ma już jakieś przynajmniej półtora wieku, jeśli chodzi o te warianty z jako takim nowoczesnym rygorem metodologicznym - a której ta książka jest manifestem.
choć zdarzają się informacje pożyteczne, to średnio to spisane i z bałaganem teoretycznym. powstało niby dla...
Niewątpliwie, słynne dzieło sir Frazera jest teoretycznym anachronizmem. Autor to wielki klasyk XIX-wiecznego, "racjonalistycznego" nadęcia; choć z urodzenia Szkot, z usposobienia podręcznikowy Brytyjczyk, spoglądający z pogardą na magiczne światy imperialnych kolonii; przedmiot badań jawi mu się jako groteskowy i naiwny, barbarzyński i zabawnie odległy od galanterii epoki wiktoriańskiej; dziwną obcość wierzeń ludów pierwotnych komentuje błyskotliwą ironią.
Wszystko to irytuje czytelnika, a jeśli nie, to powinno.
Niemniej jednak, "Złota gałąź" oczarowuje i pochłania. Frazer, skądinąd sprawny pisarz, zastosował wciągający, para-kryminalny sposób prowadzenia narracji: cała antropologiczna odyseja bierze za cel rozwikłanie zagadki pewnego starożytnego rytuału: zakapturzona postać ze sztyletem strzeże - w świętym zagajniku, w sąsiedztwie sanktuarium Diany Nemorensis - pewnego drzewa; strażnik poświęca roślinie całe życie, zawsze można znaleźć go w okolicy; strzeże drzewa dopóty, dopóki nie przegra pojedynku ze swym następcą, czyli dopóki nie zostanie zasztyletowany; ów następca, choćby najzręczniejszy, zmożony wreszcie chorobą lub wiekiem, lub zaatakowany podczas snu, zginie jako ofiara kolejnego ochotnika.
Aby zrozumieć sens tego tajemniczego kultu, Frazer przeprowadza analizy porównawcze, które imponują rozmachem i erudycją. Książka jest niekończącym się źródłem anegdot o, powiedzmy, osobliwościach meksykańskiego boga-kukurydzy, okrucieństwie celtyckich tortur, świętach ognia, folklorystycznych formach wypędzania diabła, antycznych kozłach ofiarnych czy proroctwach ludu Kuruwikkaran, które wygłaszano pod wpływem wypitej krwi.
Całość recenzji tutaj: https://www.facebook.com/niedramatyzujmy
Niewątpliwie, słynne dzieło sir Frazera jest teoretycznym anachronizmem. Autor to wielki klasyk XIX-wiecznego, "racjonalistycznego" nadęcia; choć z urodzenia Szkot, z usposobienia podręcznikowy Brytyjczyk, spoglądający z pogardą na magiczne światy imperialnych kolonii; przedmiot badań jawi mu się jako groteskowy i naiwny, barbarzyński i zabawnie odległy od galanterii epoki...
więcej Pokaż mimo to