rozwiń zwiń
ermanism

Profil użytkownika: ermanism

Nie podano miasta Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 4 lata temu
482
Przeczytanych
książek
1 151
Książek
w biblioteczce
31
Opinii
582
Polubień
opinii
Nie podano
miasta
Mężczyzna
Dodane| 14 książek
Ten użytkownik nie posiada opisu konta.

Opinie


Na półkach:

"Kompleks Portnoya" Philipa Rotha, wydany w 1969 r., otoczony aurą obrazoburczego skandalu, ostro atakującego rzeczywistość amerykańskiej diaspory, posiada zasłużoną opinię dzieła wybitnego. Przede wszystkim jest to książka bardzo dowcipna, przepełniona komizmem szaleństwa i intensywnego roztargnienia tytułowego bohatera, Alexandra Portnoya. Niemniej jednak siła nieszczęścia, jakiego wyrazem jest każda strona powieści, zawsze zawierająca rozżalone wykrzykniki, ostatecznie może również przygnębić i zasmucić czytelnika.

Książka ma formę spowiedzi psychoanalitycznej: Portnoy, kierując się bardziej skojarzeniami niż skrupulatną dbałością o chronologię, skojarzeniami wynurzającymi się ze schorowanego umysłu, opowiada milczącemu terapeucie, doktorowi Spielvogelowi, historię swego życia. Jest trzydziestotrzyletnim, bardzo inteligentnym prawnikiem, pochodzenia żydowskiego, posiadającym obłędny sekret, jakim jest problematyczną relacja z rodzicami; zgodnie z teorią psychoanalityczną, w swym monologu kładzie największy nacisk na ich wzajemne stosunki. Stosunki te wydają się niereformowalne, niezmienne od czasów dzieciństwa: ojciec, co dość symboliczne, zajmuje się sprzedażą polis ubezpieczeniowych, pracę ma ciężką, jest raczej sfrustrowany i nieszczęśliwy, czego wyrazem schorzenie w postaci chronicznego zatwardzenia; matka kontroluje całość życia syna, m.in.: zawartość szuflad, przebieg myśli, dietę oraz barwę odchodów. Choć są groteskowi, z drobnomieszczańskiego punktu widzenia nie można im niczego zarzucić: kochają syna, dbają o jego edukację, przypominają o szacunku dla żydowskiej tradycji; nigdy nie są agresywni, wykładają swoją mądrość życiową delikatnie i pokojowo, nierzadko ze załzawionymi oczyma ze wzruszenia, są pełni troski. Pomimo to doprowadzają do katastrofy psychicznej: Portnoy, wychowany w atmosferze pouczeń, kontroli, nacisków, subtelnych presji, reguł i zakazów, których nie rozumie albo z którymi się nie zgadza, trwa w stanie ciągłego, wewnętrznego szantażu emocjonalnego, uniemożliwiającego rozwój osobowości; jest stale przepełniony wątpliwościami o słuszności postępowania czy nawet słuszności myśli, wstydem i żalem; niekiedy podejmuje próby walki o wyzwolenie od rodzicielskiego wpływu, ale rezultaty są żałosne; jego życie przebiega według męczącej przemienności krótko chwilowej, wątpliwej satysfakcji oraz samoudręczenia. Zdarza się, iż wybucha nienawiścią. Zazdrości koledze, któremu zmarł ojciec. Często wraca do obrazu z dzieciństwa, w którym matka wymachuje nożem przy stole: boi się kastracji.

Portnoy odnajduje w młodym wieku tylko jedną dziedzinę życia, która zapewnia mu wolność od nadopiekuńczości rodzicielskiej: jest nią masturbacja, nieustanna i obsesyjna, której opisy stanowią w dużym stopniu o zabawności książki Rotha. Szczęście Portnoya, wynikające z tych drobnych przyjemności, nigdy nie jest kompletne: przesiadując w łazience nieustannie obawia się, że ktoś go nakryje; w sposób uzasadniony zresztą, skoro domownicy, w szczególności matka, ciągle dopytują się, dlaczego tak długo tam siedzi; kiedy onanizuje się w przestrzeni publicznej, jest przerażony możliwością choroby wenerycznej - hipochondria jest oczywiście konsekwencją jego wychowania. Ta jedyna strefa autonomii jest więc także ciągłym źródłem możliwości wstydu, lęku i strachu, a nie radości. Jako człowiek dorosły, Portnoy mniej jest zainteresowany onanizmem - szuka doświadczeń erotycznych ponadindywidualnych. Zapędy orgiastyczne ostatecznie hamuje jednak coś w rodzaju sumienia, czyli wewnętrznego głosu familiantów i tradycji; jeśli zdarzy się w jego życiu coś bardziej perwersyjnego, obsesyjnie, zatrwożony i pełen niepokoju, powraca do tego myślami. Zawsze chce i nie chce tego, co chce. Ciężko powiedzieć, czy kiedykolwiek się zakochał, czy jest do tego zdolny - raczej nie, niewiele więcej potrafi dostrzec w kobiecie niż jej ciało, a precyzyjniej genitalia; ma oczywiście szczególne zamiłowanie do szyks, "aryjskich" blondynek, zgodnie z pokrętną logiką pożądania kogoś, kto należy do "rasy" historycznego prześladowcy. Zawodowo się zrealizował, spełniając pokładane w nim nadzieje rodziców, lecz tkwi w tym ironia: jako znany prawnik, specjalizujący się w sprawach społecznego równouprawnienia, człowiek o sławie wielkiego serca i współczucia, ma świadomość pozorów, które przekreślają możliwość samozadowolenia, wie, że nie jest ani szlachetny, ani autentyczny - słowem, ma świadomość żenady, która przenika jego życie prywatne, a więc życie w ogóle.

Całość opinii tutaj: facebook.com/niedramatyzujmy

"Kompleks Portnoya" Philipa Rotha, wydany w 1969 r., otoczony aurą obrazoburczego skandalu, ostro atakującego rzeczywistość amerykańskiej diaspory, posiada zasłużoną opinię dzieła wybitnego. Przede wszystkim jest to książka bardzo dowcipna, przepełniona komizmem szaleństwa i intensywnego roztargnienia tytułowego bohatera, Alexandra Portnoya. Niemniej jednak siła...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Niewątpliwie, słynne dzieło sir Frazera jest teoretycznym anachronizmem. Autor to wielki klasyk XIX-wiecznego, "racjonalistycznego" nadęcia; choć z urodzenia Szkot, z usposobienia podręcznikowy Brytyjczyk, spoglądający z pogardą na magiczne światy imperialnych kolonii; przedmiot badań jawi mu się jako groteskowy i naiwny, barbarzyński i zabawnie odległy od galanterii epoki wiktoriańskiej; dziwną obcość wierzeń ludów pierwotnych komentuje błyskotliwą ironią.
Wszystko to irytuje czytelnika, a jeśli nie, to powinno.
Niemniej jednak, "Złota gałąź" oczarowuje i pochłania. Frazer, skądinąd sprawny pisarz, zastosował wciągający, para-kryminalny sposób prowadzenia narracji: cała antropologiczna odyseja bierze za cel rozwikłanie zagadki pewnego starożytnego rytuału: zakapturzona postać ze sztyletem strzeże - w świętym zagajniku, w sąsiedztwie sanktuarium Diany Nemorensis - pewnego drzewa; strażnik poświęca roślinie całe życie, zawsze można znaleźć go w okolicy; strzeże drzewa dopóty, dopóki nie przegra pojedynku ze swym następcą, czyli dopóki nie zostanie zasztyletowany; ów następca, choćby najzręczniejszy, zmożony wreszcie chorobą lub wiekiem, lub zaatakowany podczas snu, zginie jako ofiara kolejnego ochotnika.
Aby zrozumieć sens tego tajemniczego kultu, Frazer przeprowadza analizy porównawcze, które imponują rozmachem i erudycją. Książka jest niekończącym się źródłem anegdot o, powiedzmy, osobliwościach meksykańskiego boga-kukurydzy, okrucieństwie celtyckich tortur, świętach ognia, folklorystycznych formach wypędzania diabła, antycznych kozłach ofiarnych czy proroctwach ludu Kuruwikkaran, które wygłaszano pod wpływem wypitej krwi.

Całość recenzji tutaj: https://www.facebook.com/niedramatyzujmy

Niewątpliwie, słynne dzieło sir Frazera jest teoretycznym anachronizmem. Autor to wielki klasyk XIX-wiecznego, "racjonalistycznego" nadęcia; choć z urodzenia Szkot, z usposobienia podręcznikowy Brytyjczyk, spoglądający z pogardą na magiczne światy imperialnych kolonii; przedmiot badań jawi mu się jako groteskowy i naiwny, barbarzyński i zabawnie odległy od galanterii epoki...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Baśnie włoskie" Italo Calvina to dwieście baśni, wydobytych przez wybitnego Włocha głównie z etnologicznych i folklorystycznych monografii, rozłożonych na trzy duże tomy, baśni, które są dokładnie takie, jakie powinny być wszelkie baśnie: cudowne i pożyteczne, czarujące i lekkie, łagodne i czasem okrutne, dla dzieci i dla starców, dowcipne i straszne, magiczne i wyzwalające. O każdej porze dnia czy nocy można chwycić dowolny tom, aby otworzyć dowolnie wylosowaną stronę; każda historia, bez wyjątku, uzupełnia wewnętrzne zasoby witalne oraz reguluje prawidłowe funkcjonowanie wyobraźni.
To, że baśnie są włoskie, nie wprowadza żadnych zasadniczych zmian w klasycznie europejskim imaginarium tego gatunku: występują królewny i królowie, księżniczki i książęta, wspaniałe pałace i bohaterskie podróże, tajemniczy starcy, magiczne rośliny, przebiegli wieśniacy, wzruszająco dobrzy ludzie, głupcy, zakochani żołnierze itd; gdyby bohaterowie nie nazywali się Giovanni bądź Giuseppe, gdyby nie występowały nazwy serów i gdyby zamiast fig była mowa o jabłkach, to równie dobrze mogłyby to być baśnie polskie.

Całość recenzji tutaj:
http://niedramatyzujmy.blogspot.com/2015/01/italo-calvino-basnie-woskie.html

"Baśnie włoskie" Italo Calvina to dwieście baśni, wydobytych przez wybitnego Włocha głównie z etnologicznych i folklorystycznych monografii, rozłożonych na trzy duże tomy, baśni, które są dokładnie takie, jakie powinny być wszelkie baśnie: cudowne i pożyteczne, czarujące i lekkie, łagodne i czasem okrutne, dla dzieci i dla starców, dowcipne i straszne, magiczne i...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika ermanism

z ostatnich 3 m-cy

Tu pojawią się powiadomienia związane z aktywnością użytkownika w serwisie


ulubieni autorzy [12]

Gershom Scholem
Ocena książek:
7,2 / 10
7 książek
1 cykl
Pisze książki z:
8 fanów
Mircea Eliade
Ocena książek:
7,3 / 10
41 książek
1 cykl
123 fanów
Alfred Jarry
Ocena książek:
6,8 / 10
9 książek
2 cykle
10 fanów
Lewis Carroll Alicja w Krainie Czarów Zobacz więcej
Leszek Kołakowski Horror metaphysicus Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
482
książki
Średnio w roku
przeczytane
34
książki
Opinie były
pomocne
582
razy
W sumie
wystawione
438
ocen ze średnią 7,8

Spędzone
na czytaniu
2 518
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
32
minuty
W sumie
dodane
0
cytatów
W sumie
dodane
14
książek [+ Dodaj]