-
ArtykułyTeatr Telewizji powraca. „Cudzoziemka” Kuncewiczowej już wkrótce w TVPKonrad Wrzesiński4
-
ArtykułyCzytamy w weekend. 17 maja 2024LubimyCzytać352
-
Artykuły„Nieobliczalna” – widzieliśmy film na podstawie książki Magdy Stachuli. Gwiazdy w obsadzieEwa Cieślik3
-
Artykuły„Historia sztuki bez mężczyzn”, czyli mikrokosmos świata. Katy Hessel kwestionuje kanonEwa Cieślik15
Biblioteczka
2017-04-17
2017-03-01
2016-12-25
2016-12-15
2016-11-23
Opasły paszkwil. Grubaśne tomisko zupełnie bez klimatu, bez polotu, fatalnie napisane. Jednym słowem – grafomania. Nie wiem skąd tak wiele pozytywnych opinii. Jedyną rzecz, którą jestem w stanie poczytać na plus to pomysł: ekscentryczny i tajemniczy reżyser filmów grozy.
Miało być mrocznie, niebezpiecznie, zaskakująco, a wyszło groteskowo. Thriller to nie bigos, żeby wrzucać do niego wszystko co znajdzie się pod ręką. Autorka lepiej by zrobiła koncentrując się na kilku aspektach i je zgłębiając. Bohaterom też przydałby się rutinoscorbin. Prowadzenia za rączkę też nie lubię.
Jeśli ktoś nastawia się na klimat Lyncha i/lub Kinga – szkoda czasu. Miłośnikom inteligentnej i zagmatwanej intrygi – odradzam.
Opasły paszkwil. Grubaśne tomisko zupełnie bez klimatu, bez polotu, fatalnie napisane. Jednym słowem – grafomania. Nie wiem skąd tak wiele pozytywnych opinii. Jedyną rzecz, którą jestem w stanie poczytać na plus to pomysł: ekscentryczny i tajemniczy reżyser filmów grozy.
Miało być mrocznie, niebezpiecznie, zaskakująco, a wyszło groteskowo. Thriller to nie bigos, żeby...
2016-11-27
Bardzo dziwna książka, ale w sumie czego ja się spodziewałam po Houellebecqu? W pierwszym odruchu miałam ochotę wystawić niską notę, później zaczęły mnie dopadać wątpliwości, czy aby nie za szybko skreślam autora.
Ulubionymi bohaterami Houellebecqa są postaci samotne, nie do końca odnajdujące się w społeczeństwie, żyjące trochę na uboczu. Nie inaczej jest tym razem. Ale po raz pierwszy (chyba) autor para się political fiction wróżąc muzułmańską aksamitną rewolucję we Francji. Czy aby na pewno jest to fiction, a może jeden z możliwych scenariuszy na niedaleką przyszłość?
Tym razem akcja jest umiejscowiona w uczelni wyższej. Środowiska akademickie i studenckie w przeszłości zawsze były ostoją inteligencji, zaangażowania w sprawy kraju i ludzi. Ogniskiem demonstracji i sprzeciwu wobec szkodliwych poczynań aparatu rządzącego. Świat się jednak zmienia i nasz bohater ze smutkiem konkluduje, że wpływ tegoż środowiska na kształtowanie opinii publicznej, postaw i światopoglądów jest znacznie przeceniany. Świat Zachodu się wypala, brakuje nam determinacji, wiary, zaangażowania. Pod płaszczykiem tolerancji zgadzamy się na wszystko, bo zwyczajnie chcemy sobie spokojnie i łatwo żyć. Konformiści bez jaj. A kto zatroszczy się o naszą tożsamość, naszą kulturę, nasze dziedzictwo?
Odbiór książki jest nieco utrudniony przez liczne odniesienia do pozycji literatury francuskiej nieznane polskiemu czytelnikowi. Tym niemniej jest znakomitą pożywką intelektualną.
Bardzo dziwna książka, ale w sumie czego ja się spodziewałam po Houellebecqu? W pierwszym odruchu miałam ochotę wystawić niską notę, później zaczęły mnie dopadać wątpliwości, czy aby nie za szybko skreślam autora.
Ulubionymi bohaterami Houellebecqa są postaci samotne, nie do końca odnajdujące się w społeczeństwie, żyjące trochę na uboczu. Nie inaczej jest tym razem. Ale...
2016-11-15
2016-11-07
2016-11-01
2016-09-30
Obejrzałam film: niewątpliwie piękna Szkocja tym razem przedstawiona wiernie – na ogół paskudna pogoda, przestrzeń, zwykli ludzie. I tylko gdzieś tam nie pierwszej młodości vanem włóczy się Scarlett Johansson w poszukiwaniu przystojnych, zdrowych i dobrze zbudowanych mężczyzn. Przyznaję, film mocno mnie zaintrygował. Łamałam sobie głowę, by połączyć wątki w jakąś w miarę spójną fabułę, dojść do sensownych wniosków. Sięgnęłam zatem po książkę mając nadzieję utwierdzić się w przekonaniach lub poznać alternatywne.
Z przykrością muszę jednak stwierdzić, że o ile reżyser być może za dużo ukrył, autor dla odmiany postanowił wyłożyć kawę na ławę. Szkoda, miałam nadzieję na mroczny, tajemniczy klimat, jednak ze strony na stronę historia stawała się coraz… prostsza. Faber pisać potrafi, ale zabrakło mi głębi postaci, subtelnej metamorfozy i bardziej intelektualnej dyskusji, ewentualnie zaskakujących zwrotów. Historię od pewnego momentu dało się zwyczajnie przewidzieć. Nie chcę wdawać się w szczegóły, bo zdradziłabym fabułę. Mam jednak nieodparte wrażenie, że potencjał historii nie został w pełni wykorzystany.
Niemniej jednak książka warta jest przeczytania. Listopadowe wieczory doskonale współgrają z kreowaną atmosferą. Warto też czasem odłożyć książkę i zastanowić się nad własną argumentacją omawianych kwestii.
Obejrzałam film: niewątpliwie piękna Szkocja tym razem przedstawiona wiernie – na ogół paskudna pogoda, przestrzeń, zwykli ludzie. I tylko gdzieś tam nie pierwszej młodości vanem włóczy się Scarlett Johansson w poszukiwaniu przystojnych, zdrowych i dobrze zbudowanych mężczyzn. Przyznaję, film mocno mnie zaintrygował. Łamałam sobie głowę, by połączyć wątki w jakąś w miarę...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-08-01
2016-07-24
2016-07-03
2016-05-08
This is pure Gonzo! – tak dziennikarstwo Thompsona zostało określone przez kolegę po fachu, dziennikarza Billa Cadroso. Czym jest Gonzo? W skrócie – reportażem osoby będącej w centrum wydarzeń. Może się wydawać, że taki reportaż nie będzie należał do zbyt obiektywnych, jednak w dużej mierze zależy to od dziennikarza.
Thompson w Aniołach Piekieł nie staje po żadnej stronie. Przedstawia nam środowisko motocyklistów bez zbędnej, marketingowej otoczki, sztucznego patosu i medialnej reklamy. Systematycznie dyskredytuje wszelkie krzykliwe prasowe notki na temat Hell’s Angels, a nawet policyjne raporty (notabene karykaturalne i przerysowane – sporządzone wobec absolutnego braku rzetelnych informacji na temat owej subkultury – komu by się chciało tracić czas na jakieś tam antropologiczne studia nad outsiderami i wykolejeńcami?). Dzięki temu reportażowi dowiemy się kto tak naprawdę stał za 'sukcesem medialnym' Aniołów – bynajmniej nie byli to sami motocykliści. Im jedynie odpowiadał wykreowany przez dziennikarzy obraz bestii. Z czasem starali się dolewać trochę oliwy do ognia, ale z różnym skutkiem. Ich największy ‘wyskok’ podczas koncertu The Rolling Stones, który mieli ochraniać, miał miejsce później niż opisywane w książce wydarzenia.
Thompson na potrzeby reportażu zawarł pakt z Aniołami. Wspólnie koegzystowali, choć trudno to nazwać aprobatą czy przyjaźnią. Obserwowanie Aniołów w ich naturalnym środowisku pozwoliło zedrzeć z nich trochę niepotrzebnego blichtru i sprowadzić do tego, kim naprawdę byli. Nie bestiami, idealistami, mesjaszami. Zwykli, często niewykształceni, często zagubieni ludzie, którzy potrzebowali odskoczni od rzeczywistości (zew wolności = motor) oraz poczucia przynależności (nie do społeczeństwa, którym gardzili, potrzebowali sobie podobnych wykolejeńców).
PS: Ameryka taka wielka, a jednak wszędzie przejawiają się te same postaci: Ginsberg, Cassidy, Kesey :)
This is pure Gonzo! – tak dziennikarstwo Thompsona zostało określone przez kolegę po fachu, dziennikarza Billa Cadroso. Czym jest Gonzo? W skrócie – reportażem osoby będącej w centrum wydarzeń. Może się wydawać, że taki reportaż nie będzie należał do zbyt obiektywnych, jednak w dużej mierze zależy to od dziennikarza.
Thompson w Aniołach Piekieł nie staje po żadnej stronie....
2016-03-26
2016-03-13
Mam nadzieję, że bratanicom (lat 6 i 8) się spodoba.
Mam nadzieję, że bratanicom (lat 6 i 8) się spodoba.
Pokaż mimo to2016-02-12
Jednym się podoba, inni ją nienawidzą. Książka wobec, której nie da się przejść obojętnie. Ja tam zdegenerowaną literaturę lubię, więc zdecydowanie staję po stronie jej orędowników. Nie jest to pozycja dla osób lubiących ludzi, otwartych, miłych i sympatycznych. Tacy czytelnicy nie będą w stanie zrozumieć treści, że nie wspomnę o daremnych próbach utożsamiania się Jeśli jednak masz w sobie coś z psychopaty/socjopaty/mizantropa – zapraszam do lektury.
Gangrena pozwala nam wejść do umysłu człowieka aspołecznego. Sartre by powiedział, targanego mdłościami na widok marazmu tego świata. Jako, że znajdujemy się w głowie ‘Adasia’, strumień myśli i wniosków jest chaotyczny, pełen dygresji, niespójny, czasem we wzajemnej sprzeczności. Trudno za nim nadążyć. A jednak jest w tym wszystkim coś przykuwającego uwagę. Zgodnie zaś z ostrzeżeniem zawartym na okładce książki – oburzeni poczują się wszyscy. Jak kogoś nie ruszają gwałty to narkotyki, albo perfidne kłamstwa, albo świętokradztwo, albo znęcanie się nad zwierzętami. Kornaga nie oszczędził nikogo. Mało tego, nie daje nadziei na poprawę. Ta książka to nie spowiedź. Żadnego katharsis nie będzie, happy endu też nie!
Brawa dla autora za to, że odważył się użyć tej brzydszej strony literatury odpowiednio dobierając język do tematu. Trochę szlifu literackiego i byłoby naprawdę bardzo dobrze.
PS: Podobną kreację stworzył wcześniej Irvine Welsh w Ohydzie (Brudzie) – jakby ktoś miał ochotę na więcej.
Jednym się podoba, inni ją nienawidzą. Książka wobec, której nie da się przejść obojętnie. Ja tam zdegenerowaną literaturę lubię, więc zdecydowanie staję po stronie jej orędowników. Nie jest to pozycja dla osób lubiących ludzi, otwartych, miłych i sympatycznych. Tacy czytelnicy nie będą w stanie zrozumieć treści, że nie wspomnę o daremnych próbach utożsamiania się Jeśli...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-02-11
Czyżbym trafiła na idola Breta Eastona Ellisa? Po lekturze Napluję na wasze groby nie sposób oprzeć się wrażeniu, że była ona inspiracją dla wyżej wymienionego.
Książeczka niepozorna w swej objętości, jednak treścią urazi niejednego, mimo że w ostatnich czasach inni autorzy od tego czasu systematycznie przyzwyczajają nas do coraz bardziej plugawych, obscenicznych czy wulgarnych treści. Założę się, że wielu zarzuci niepotrzebne epatowanie przemocą, seksem, wulgarnością? Niepotrzebne? Nie powiedziałabym. Irytuje mnie obracanie się wśród pięknych eufemizmów. Historia nie jest słodkim romansidłem, tylko opowieścią o zemście. Nie o miłość tu chodzi, a nienawiść. Nie godność ludzką, a zwierzęcy instynkt. Zepsucie, degeneracja, infantylność i próżność. Słowa klucze. W tle zaś mroczna historia.
Widać, że to pierwsze dzieło. Napisane jest poprawnie, ukazuje historię linearnie, bez zbędnych (?!) udziwnień, surrealizmu, które to stają się domeną Viana chociażby w Pianie Dni.
Czyżbym trafiła na idola Breta Eastona Ellisa? Po lekturze Napluję na wasze groby nie sposób oprzeć się wrażeniu, że była ona inspiracją dla wyżej wymienionego.
Książeczka niepozorna w swej objętości, jednak treścią urazi niejednego, mimo że w ostatnich czasach inni autorzy od tego czasu systematycznie przyzwyczajają nas do coraz bardziej plugawych, obscenicznych czy...
Raczej słaba. Dwa opowiadania (najdłuższe) zasługują na uwagę: Alkoholiczka Maria i Pogo, które stanowią niemalże połowę objętości książki. Nie będę jednak sztucznie zawyżać oceny. Pozostałe opowiadania w dużej większości są zwyczajnie mierne - nędzne popłuczyny po upadłej anarchii.
Raczej słaba. Dwa opowiadania (najdłuższe) zasługują na uwagę: Alkoholiczka Maria i Pogo, które stanowią niemalże połowę objętości książki. Nie będę jednak sztucznie zawyżać oceny. Pozostałe opowiadania w dużej większości są zwyczajnie mierne - nędzne popłuczyny po upadłej anarchii.
Pokaż mimo to