Urodzony 1990 roku w Olsztynie. Student elektroniki i telekomunikacji na Politechnice Gdańskiej. Etatowy mieszkaniec Trójmiasta i bywalec Giedajt – małej, podolsztyńskiej wioski, z którą związany jest sercem. Założyciel i redaktor naczelny czasopisma kulturalno-literackiego „Doza”. Powoli rozpoczyna swoją przygodę z pisarstwem. Jego opowiadania były publikowane w periodykach internetowych Qfant i Esensja. Uwielbia czytać i pisać fantastykę, jednak jego pierwsza książka "Bóg nosi dres" to melancholijno-ironiczny obyczaj. Następnie opublikował książkę "Punkhead" oraz urban fantasy "Po drugiej stronie cienia".http://www.piotrsender.pl
Bardzo lubię punk rocka, więc nic dziwnego, że sięgnęłam po tę książkę. Mi osobiście bardzo spodobał się charakterystyczny humor autora. A co do tzw. "byków" - powiedzmy sobie szczerze - mało kto z nas wstukuje w smsach "ą", "ę", itd. Taki właśnie był zamiar autora - jak najwierniej odzwierciedlić prostych, młodych ludzi. A skoro już o wiadomościach tekstowych mowa; przypomniał mi się frag. smsa, w którym Arek zamiast "galerii", napisał "galeri". I właśnie o to chodzi! Mimo tego, że to książka, dzięki takim zabiegom jeszcze bardziej można wczuć się w ten świat, wyobrazić sobie tych zwykłych nastolatków. Co do Piotra - w życiu bym nie przypuszczała, że to o niego chodziło. Brakowało mi natomiast dwóch rzeczy - byłam pewna, że pod koniec powieści, zanim punki pobiły "Białego", w końcu wyjdzie na jaw, że Areczek to ściemniacz. Co prawda Michał wyjaśnił Marcie, że to on ją uratował, ale przecież Arek wcześniej przypisał sobie tę zasługę. Dziewczyna była skołowana, ale do końca nie potwierdziło się, że "Biały" mówił prawdę (najprawdopodobniej nastolatka w końcu się tego domyśliła, no ale ;)) Poza tym brakowało mi jakiegoś potwierdzenia tego, że Marta i Michał zdecydowali się na coś więcej. No, tak naprawdę to o uczuciach Michała wiemy, z kolei stanowiska Marty nigdy nie poznaliśmy. Lubi Michała, na pewno, ale czy coś więcej? Tak, wiem, to nie było najistotniejsze w całej tej opowieści, ale po prostu brakowało mi jakiegoś poważnego potwierdzenia, co do charakteru ich relacji. ;)
To już moje drugie spotkanie z twórczością Pana Sendera. Pierwsze nie należało do zbyt udanych - ,,Bóg nosi dres", to w mojej ocenie słabiutka książka. ,,Punkhead" okazało się tylko odrobinkę ciekawsze. Zacznę od tego, że liczba językowych błędów zatrważa. Czytelnik momentami ma do czynienia z tyloma błędami, że aż przykro myśleć kto robił korektę (albo nie zrobił jej wcale). Kolejną kwestią są postaci, które można określić mianem płaskich i stereotypowych. Książka miała być ,,pełną ironii powieścią, nie zostawiającą suchej nitki na (...)", a w rezultacie jest pełna absurdalnych i naiwnych zwrotów akcji. Trzy gwiazdki przyznaję za przyciągającą spojrzenie okładkę i chęci.