Najnowsze artykuły
- ArtykułyBieszczady i tropy. Niedźwiedzia? Nie – Aleksandra FredryRemigiusz Koziński3
- ArtykułyCzytamy w weekend. 26 kwietnia 2024LubimyCzytać291
- ArtykułySzpiegowskie intrygi najwyższej próby – wywiad z Robertem Michniewiczem, autorem „Doliny szpiegów”Marcin Waincetel6
- ArtykułyWyślij recenzję i wygraj egzemplarz „Ciekawscy. Jurajska draka” Michała ŁuczyńskiegoLubimyCzytać2
Popularne wyszukiwania
Polecamy
Dayal Patterson
Źródło: http://kvlt.pl/wywiady/dayal-patterson-black-metal-laczy-eksperymentalizm-i-tradycje/
5
7,8/10
Pisze książki: muzyka
Ten autor nie ma jeszcze opisu. Jeżeli chcesz wysłać nam informacje o autorze - napisz na: admin@lubimyczytac.plhttp://www.dayal.co.uk/
7,8/10średnia ocena książek autora
190 przeczytało książki autora
312 chce przeczytać książki autora
5fanów autora
Zostań fanem autoraSprawdź, czy Twoi znajomi też czytają książki autora - dołącz do nas
Książki i czasopisma
- Wszystkie
- Książki
- Czasopisma
Najnowsze opinie o książkach autora
Black Metal: Kult wiecznie żywy, tom 1 Dayal Patterson
7,3
Podobnie jak w przypadku swojego dużego pierwowzoru, autor po prostu dobrze opisał tu zespoły i muzykę.
Wybór kapel mocno subiektywny, bo np taki Evilfeast nie znalazłby się nigdy i nigdzie, gdyby nie sympatia autora.
Sympatia absolutnie przeze mnie zrozumiała, bo to najlepszy BM w Polsce i okolicach. Równie dobry, co podziemny i nieznany.
Black Metal: Ewolucja kultu Dayal Patterson
8,1
Piszę tę recenzję (czy też opinię) w dniu czterdziestych czwartych urodzi, tak, imię moje 40 i 4 😊 Jednak nie o Mickiewiczu będzie, oj nie…
Black Metal… Skłamałbym, że moja przygoda z nim zaczęła się już w kołysce, niemniej w wieku około 12 lat, po wcześniejszych przygodach z polskimi zespołami typu Ira czy Wilki, wkręciłem się w Iron Maiden. Zaraz potem dorwałem u kuzyna Venom „At war with Satan”, ale mnie nie porwało. Zatem potrzebowałem czasu. Później przyszły takie zespoły jak Megadeth, Manowar itp. O dziwo, jakoś ominęła mnie fascynacja Metallicą. Coś jednak wewnętrznie mówiło mi, że jest muzyka, taka mocniejsza, której potrzebuję… I była! 😊
Początkowo chyba trochę się broniłem, wszak katolicka ma ojczyzna nie pozwalała nawet nucić tych wszystkich szatańskich wrzasków 😉 Pamiętam, jak zetknąłem się z Katem. Jak ja się nie mogłem od tego oderwać, jakże mnie to porwało! I wciąż porywa!
Dobijałem księdza na religii, bo rysowałem w zeszycie logo Kata i do wielkich liter KAT dopisywałem echeza, ależ mu ciśnienie skakało!
Szalona młodość... Było nas kilku (Dzięki, chłopaki: Tomek, Daniel, Krzysiek!),którzy zaczęli słuchać wszystkiego, co tylko wpadało w nasze ręce. I tu pojadę klasykiem, kiedyś to były czasy, dzisiaj czasów nie ma 😉
Dlaczego tak uważam? Dostęp do płyt (płyt, co ja mówię!, do kaset!) był utrudniony, ale to jeszcze nic. Najgorszy dostęp był do… informacji! I wiecie co? Jakie to było piękne… Dzisiaj? Internet, media społecznościowe (nadal poza „LubimyCzytać” nie mam żadnych 😊) i dostęp do wiedzy niemal nieograniczony. Zespoły ciągle coś wrzucają, zaraz wiemy, kiedy co wychodzi, można posłuchać w Internecie jakichś kawałków, obejrzeć teledysk. Nie zrozumcie mnie źle, to super, że są takie możliwości, ale… Nie ma tego magicznego pierwiastka.
A! Dygresja o informacjach, czytało się „Mystic Art”, „Morbid Noizz” czy „Metal Hammer”, ale nie zapominajmy o zinach. Ba! Sami kiedyś pracowaliśmy nad zinem, łapiąc nieco kontaktów. Wydaliśmy jednak tylko jeden numer, drugi był w przygotowaniu, ale kumpel, który grał tu pierwsze skrzypce, wyjechał do Anglii (Jacku, jak mogłeś! 😊) i później nie wyszło. Między innymi ze względów finansowych, bo on zdobywał znaczki. Jak? Muszę o tym wspomnieć 😊 Wychowywał się w domu dziecka, a że córka dyrektorki na niego leciała, załatwiał gratisowe znaczki, urabiając ją, taki był nicpoń, bo robił to wyłącznie dla tych zdobyczy 😉
Wracając do przerwanego wątku. Mieszkałem w miasteczku, które było kilkanaście kilometrów od miasta, w którym były dwa sklepy muzyczne (R.I.P. „Axel” i „Fan”…),dokąd udawałem się autobusem lub rowerem, gdy tylko miałem okazję. Wtedy człowiek przeglądał półki, patrzył, co jest i zachwycał się, że coś właśnie wyszło, gdyż przecież nie wiedział, bo i skąd? Zbierało się pieniądze, prosiło rodziców, by kupić jakąś kasetę lub – od wielkiego dzwonu – płytę. No i oczywiście koszulki… Ależ mi się kolekcja uzbierała… Koszulek i kaset. Nie sprzedam, choć nie mam na czym tych kaset odtworzyć. Jak dożyję, kupię jeszcze kiedyś kaseciaka 😊
Wspomnę jeszcze, że na koniec podstawówki, a było to w 1995 roku, chadzaliśmy z kumplami nocą z pomalowanymi twarzami, ubrani (przeważnie) na czarno, oczywiście nie zabrakło ćwieków, gwoździ itp. Nasze „pieszczochy” chowaliśmy głęboko w szafkach, by rodzice nie znaleźli. Kurczę, jakie to wszystko było wspaniałe! Mam jeszcze fotkę z takiej sesji, wtedy na mej piersi koszulka Kata „Róże miłości…”.
W końcu zaczęły się koncerty, pamiętam (dziś nie do pomyślenia),że byłem w Sanoku, gdy przyjechał Behemoth. Dlaczego o tym wspominam? Bilet kosztował 20 złotych! 😊 Do dziś mam zdjęcie z Nergalem, Inferno i Havockiem w jakiejś mordowni. Podpisy na koszulce też, nawet się do końca nie sprały 😊 Ech, koncerty, widziało się na żywo Marduki, Samaele, Mayhemy i inne wspaniałe zespoły. Miło wspominam spotkanie z Marcinem Urbasiem ze Sceptic. Gość, oprócz świetnego wokalu, był swego czasu najszybszym białym na 200 metrów! 19,98 😊 Żeby nie było, że tylko najcięższe metale zostały w mojej głowie 😉, również moich mistrzów z dzieciństwa na żywo ujrzałem, dzięki temu ominęła mnie klasówka z matmy, bo kto woli zmagać się z równaniami, zamiast słuchać „Fear of the dark”? Byłem też na Kingu Daimondzie i Mercyfull Fate – niesamowite przeżycie.
Dobra, miało być o książce, a wyszła mi podróż sentymentalna po latach mej młodości… Wybaczcie! No ale to właśnie książka skłoniła mnie do tych refleksji, a to oznacza, że jest genialna. Wszystkie wspomnienia odżywały, jestem dumny, że dorastałem w tych czasach. I pewnie dlatego tak cenię tę pozycję.
Żeby nie było, muszę przyczepić się do jednego, korekta w książce jest fatalna, ktoś, kto ją robił, nie zna podstaw stosowania interpunkcji, co czasami raziło, ale nic to, przymykam oczy, bo czytanie było prawdziwą przyjemnością. Dobra, mógłbym się jeszcze obrazić, że nie ma kilku zespołów (lub zostały jedynie wspomniane),które były (i są) dla mnie ważne (Immortal, Satyricon!!!),ale nie można mieć wszystkiego, bo ile stron maiłoby wtedy to dzieło? No, niektóre zespoły pewnie bym wywalił, bo – przyznaję – końcówka mnie trochę znudziła, nie moje klimaty, za dużo też o tych narkotykach. Ja, niedobry metalowiec, nigdy nie brałem i dobrze mi z tym 😊
Co tu więcej pisać, jak i tak wszystkich już zanudziłem? Potrzebowałem tej książki! Warto!
PS
Właśnie przeczytałem opinię niezawodnego Heisenberga, widzę, że mamy sporo wspólnych spostrzeżeń 😊 Hail!