rozwiń zwiń

Opinie użytkownika

Filtruj:
Wybierz
Sortuj:
Wybierz

Na półkach:

Bardzo, bardzo polecam tę książkę. Jest nie tylko dobrze napisana i to tak, że wciąga od pierwszej strony ale przede wszystkim porusza i daje do myślenia. Pozwala spojrzeć na życie i warunki w jakich mieszkamy z innej perspektywy. Skłania do refleksji ale w tym wszystkim nie jest nachalnie umoralniająca (nic w stylu "Doceniaj co masz, bo inni mają gorzej") i przy tym wszystkim widać, że włożono w nią mnóstwo pracy. To kawał doskonałej literackiej roboty.

Bardzo, bardzo polecam tę książkę. Jest nie tylko dobrze napisana i to tak, że wciąga od pierwszej strony ale przede wszystkim porusza i daje do myślenia. Pozwala spojrzeć na życie i warunki w jakich mieszkamy z innej perspektywy. Skłania do refleksji ale w tym wszystkim nie jest nachalnie umoralniająca (nic w stylu "Doceniaj co masz, bo inni mają gorzej") i przy tym...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Opis książki zachęca nas słowami, że to prawdziwa gratka dla fanów „Cienia wiatru” C.R. Zafona. Moim zdaniem to nie do końca prawda – książki łączy miejsce akcji, Barcelona, ale na tym podobieństwa się kończą. Klimatem bardziej jest zbliżona do „Instytutu młodych naukowców” M. Pearla.

Absolutnie nie próbuję w tym momencie powiedzieć, że fani Zafona nie będą zadowoleni! Książka moim zdaniem jest fantastyczna. Przeczytałam ją z zapartym tchem w dwa dni i pół nocy (a potem zupełnie nieprzytomna poszłam do pracy). Jest mroczna, tajemnicza i intrygująca. Postaci są żywo odmalowane, łatwo wczuć się w ich emocje i wejść w psychikę. Niespodziewane zwroty akcji trzymają czytelnika w napięci przez cały czas.

Nie jest to cukierkowa opowieść. Dużo tu mrocznych bohaterów, makabrycznych opisów i tragicznych wydarzeń. Nie jest to również horror, bo tych nie cierpię. Trzymała w napięciu ale nie sprawiła, że śniły mi się potem koszmary. Styl autora powoduje, że książkę pochłania się w błyskawicznym tempie i trudno od niej oderwać myśli po ukończeniu.

Polecam tym, którzy lubią zagadki, intrygi i lekko mroczny klimat. Najlepiej czyta się ją wieczorem, w ciemnym pokoju, będąc schowanym pod kocem przy kubku parującej herbaty, o której przypominamy sobie, kiedy już zdąży wystygnąć.

Opis książki zachęca nas słowami, że to prawdziwa gratka dla fanów „Cienia wiatru” C.R. Zafona. Moim zdaniem to nie do końca prawda – książki łączy miejsce akcji, Barcelona, ale na tym podobieństwa się kończą. Klimatem bardziej jest zbliżona do „Instytutu młodych naukowców” M. Pearla.

Absolutnie nie próbuję w tym momencie powiedzieć, że fani Zafona nie będą zadowoleni!...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach: ,

Krótka powieść o tym, jak dać sobie radę z życiem, które znienacka zaczyna nam się sypać na głowę. Jak nie poddać się obezwładniającej bezsilności i depresji, gdzie znaleźć oparcie, gdy odchodzą od nas najbliżsi.

Autorka opisuje tutaj swoje własne przeżycia i to, jak poradziła sobie w ciężkich chwilach. Zupełnie przypadkowo znalazła powód, żeby każdego dnia stawiać mały kroczek ku własnemu szczęściu.

Początkowo sceptycznie podchodzi do tego pomysłu – codziennie przez 10 minut ma robić coś, czego dotąd nie próbowała. Nie mówimy tu o skokach na spadochronie czy wyjazdach na koniec świata i leczeniu ciężko chorych dzieci. Nie trzeba nawet wychodzić z domu! Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie i spróbować czegoś innego niż zwykle.

Każdy z nas na pewno ma jakieś pomysły, marzenia, które bez końca odkłada na później i których nigdy nie realizuje. Może chcieliście kiedyś porozmawiać z tym człowiekiem, którego spotykacie codziennie w autobusie? Albo przejść się zatłoczoną ulicą ze słuchawkami na uszach i śpiewać na cały głos Waszą ulubioną piosenkę? Czego się wstydzić?

Chiara pokazuje nam, że nasze życie trwa tu i teraz i nie ma sensu odkładać planów „na świętego nigdy”. Polecam wszystkim, którym ciężko ruszyć się z kanapy i zrobić pierwszy krok w kierunku spełnienia swoich planów.

Krótka powieść o tym, jak dać sobie radę z życiem, które znienacka zaczyna nam się sypać na głowę. Jak nie poddać się obezwładniającej bezsilności i depresji, gdzie znaleźć oparcie, gdy odchodzą od nas najbliżsi.

Autorka opisuje tutaj swoje własne przeżycia i to, jak poradziła sobie w ciężkich chwilach. Zupełnie przypadkowo znalazła powód, żeby każdego dnia stawiać mały...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Autorka chyba nie miała zbyt wielu pomysłów na wciągającą fabułę. Przez całą książkę przewija się jeden, dość monotonny temat rozwodu, przeplatany od czasu do czasu niezbyt ognistą zdradą.

Okropne postępowanie mężczyzn, którzy zdradzają swoje żony zostało podkreślone na co drugiej stronie. Natomiast kobieta, która dopuszcza się tego samego czynu względem męża jest lekko ganiona, a jednak usprawiedliwiana. Bo przecież dąży do swojego szczęścia, a „nieszczęśliwa matka, to nieszczęśliwe dziecko”.

Wszystko mogłoby z powodzeniem zostać napisane na 10 stronach, zamiast powtarzać bez końca te same wątki raz za razem. Stanowczo odradzam, chyba, że ktoś ma ochotę na próbę pseudo psychoanalizy osób doświadczających rozwodu. Podkreślam – pseudo psychoanalizy, nie faktycznego, dogłębnego zbadania emocji i psychiki ludzi.

Autorka chyba nie miała zbyt wielu pomysłów na wciągającą fabułę. Przez całą książkę przewija się jeden, dość monotonny temat rozwodu, przeplatany od czasu do czasu niezbyt ognistą zdradą.

Okropne postępowanie mężczyzn, którzy zdradzają swoje żony zostało podkreślone na co drugiej stronie. Natomiast kobieta, która dopuszcza się tego samego czynu względem męża jest lekko...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Tajski epizod z dreszczykiem" na pewno budzi kontrowersje. Bo nie opowiada o pięknej Tajlandii tak, jak można by się tego spodziewać. Lenarcik nie rozpływa się przez 10 stron na pięknymi plażami czy ogromnymi miastami (i chwała mu za to). Rozpływa się za to nad kobietami.

To właściwie nie była podróż, a raczej seks-podróż. Z opowieści Lenarcika wynika, że Tajki właściwie same pchały mu się do łóżka a on ani myślał protestować. Jeśli mu to odpowiadało (a zgaduję, że tak), to świetnie. Jednak niektórzy czytelnicy chętniej poznaliby widok z jego okna niż opis ciała kolejnej Tajki.

Mnie osobiście te pikantne szczegóły nie przeszkadzały, po prostu trzeba było zmienić lekko nastawienie do książki. To, co mnie jednak naprawdę zasmuciło w postacie samego autora to jego zachwyt (może to trochę za mocne słowo) nad kwitnącą w Tajlandii prostytucją. Również porównywanie Tajek do Europejek było nie w porządku - każdy z nas jest inny i tak, jak nie powinno się porównywać swoich eks, tak samo nie powinno porównywać się innych narodowości.

Mimo barwnych opisów scen łóżkowych, da się znaleźć kilka ciekawych historii na temat samej Tajlandii. Możemy dowiedzieć się, jak wygląda tam życie rodzinne, jaki światopogląd wyznają niektórzy mieszkańcy i kilka miejsc, gdzie warto udać się na plażę.

Cała historia jest zabawna, napisana barwnym językiem. Z pewnością nie nudziłam się podczas lektury. Należy się do niej jednak odpowiednio nastawić i nie oczekiwać historii miejsc, opisów tradycji ani niczego, co znaleźlibyśmy w tradycyjnej powieści podróżniczej. Jeśli nastawimy się na wesołą historię podbojów szalonego faceta w odległym kraju, to przyjemnie spędzimy czas z "Tajskim epizodem".

"Tajski epizod z dreszczykiem" na pewno budzi kontrowersje. Bo nie opowiada o pięknej Tajlandii tak, jak można by się tego spodziewać. Lenarcik nie rozpływa się przez 10 stron na pięknymi plażami czy ogromnymi miastami (i chwała mu za to). Rozpływa się za to nad kobietami.

To właściwie nie była podróż, a raczej seks-podróż. Z opowieści Lenarcika wynika, że Tajki właściwie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chiny to fascynujący, złożony kraj. Anna Jaklewicz zabiera nas w barwną podróż przez niezwykłe małe miejscowości. To interesujący pomysł - oddalić się od wielkich miast, od smogu, zabieganych ludzi i spojrzeć, jak się żyje na prowincji.Z tej podróży wyłania się obraz nieco przygnębiający - zapomniane mieściny, z których wyjechała większość młodzieży z powodu braku perspektyw. Mimo to miejsca te mają swój nieodparty urok.

Książka była dla mnie zbyt szczegółowa. Rozumiem, że w tak długiej podróży odwiedza się wiele fascynujących miejsc i każde z nich pragnie się opisać. Jednak ja wolałabym pominąć niektóre historie, bo nie wnosiły one niczego do całej opowieści. Zabrakło mi również dynamiczności, dialogów i humoru, wstawek budzących czytelnika po długiej podróży autobusem na drugi koniec kraju.

Książkę mimo to czyta się przyjemnie, można z niej się dowiedzieć wielu rzeczy, których nie znajdziemy w żadnym przewodniku. Polecam osobom, które chcą dowiedzieć się czegoś o tym odległym kraju ale jednocześnie nie są zbyt żądne przygód.

Chiny to fascynujący, złożony kraj. Anna Jaklewicz zabiera nas w barwną podróż przez niezwykłe małe miejscowości. To interesujący pomysł - oddalić się od wielkich miast, od smogu, zabieganych ludzi i spojrzeć, jak się żyje na prowincji.Z tej podróży wyłania się obraz nieco przygnębiający - zapomniane mieściny, z których wyjechała większość młodzieży z powodu braku...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

"Wyznaję" jest książką ciężką - dosłownie i w przenośni. Ponad 700 stron w twardej okładce raczej ciężko wrzucić do torebki i czytać w drodze do pracy/szkoły. I bardzo dobrze! Bo to nie jest lektura do autobusu.

Dlaczego? Bo powieść ta jest niezwykle złożona i trzeba się skupić, żeby ją zrozumieć. Nawet jeśli całkowicie pochłonie naszą uwagę, wciąż pozostaną elementy niejasne, zagadkowe. I to jest właśnie piękne w literaturze – nawet po przeczytaniu rozdziału czy całej powieści, wciąż się nad nią zastanawiamy i przeżywamy jej fragmenty od nowa.

Jaume Cabre mistrzowsko potrafi zakręcić czytelnikiem tak, że ten nie ma pojęcia, co dokładnie się dzieje. Złożona narracja musiała być nie lada wyzwaniem dla tłumacza i szczerze podziwiam panią Annę Sawicką, która podjęła się tego trudu. Niedokończone myśli, wstawki w innych językach, mieszanie w jednym akapicie wypowiedzi kilku bohaterów bez wyraźnych dialogów... To wszystko zostało oddane dokładnie tak, jak autor sobie tego życzył.

Dla czytelnika jest to wysiłek intelektualny – zorientowanie się, o którym roku mowa, który z bohaterów przeżywa dane perypetie i kto jest narratorem nie jest tu prawie nigdy oczywiste. To wysiłek dla mózgu i pole do rozwoju. Nie mogę powiedzieć, żebym czytała to z zapartym tchem. Mózg musi być dobrze dotleniony, żeby dotrzymać kroku autorowi.

Fabuła jest złożona, przeplatają się tu historie z życia bohatera z rozważaniami filozoficznymi i opowieściami o wartościowych przedmiotach. Pierwszy raz spotkałam się z tak wyraziście odmalowanymi postaciami, to wprost niezwykłe. Czułam się tak, jakbym przebywała wśród ludzi z krwi i kości, jakbym znała ich osobiście.

Powieść nie jest łatwa, ale warto się z nią zapoznać. Stanowi wyzwanie. Jest zupełnie inna od znanych mi dzieł. Każdy, kto chce doświadczyć nowego spotkania z literaturą, powinien się z nią zapoznać. Polecam jednak nie czytać jej kiedy jesteśmy zmęczeni, wtedy lepiej sięgnąć po coś, co nas odpręży. "Wyznaję” w takim wypadku raczej wzmocni ból głowy.

"Wyznaję" jest książką ciężką - dosłownie i w przenośni. Ponad 700 stron w twardej okładce raczej ciężko wrzucić do torebki i czytać w drodze do pracy/szkoły. I bardzo dobrze! Bo to nie jest lektura do autobusu.

Dlaczego? Bo powieść ta jest niezwykle złożona i trzeba się skupić, żeby ją zrozumieć. Nawet jeśli całkowicie pochłonie naszą uwagę, wciąż pozostaną elementy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Nie rozumiem, na czym polega fenomen "Buszującego w zbożu". Może moim błędem było przeczytanie tego jeszcze w gimnazjum, gdzie jest to lekturą. Nigdy nie byłam źle nastawiona do "obowiązkowych" książek, zawsze starałam się nie uprzedzać do nich. A jednak nadal na samą myśl o "Buszującym" robi mi się słabo i nie chcę o tym słyszeć.

Z całej lektury pamiętam przede wszystkim scenę, gdzie jeden z bohaterów siedzi na środku pokoju i obcina paznokcie. Scenę bardzo dokładnie opisaną, ze szczegółowym uwzględnieniem paznokci opadających na podłogę. Obrzydliwość.

Nie było tu nic, co przykułoby moją uwagę. Może jednak uda mi się przemóc swoją niechęć i wrócić do powieści Salingera. Póki co - nie zanosi się na to.

Nie rozumiem, na czym polega fenomen "Buszującego w zbożu". Może moim błędem było przeczytanie tego jeszcze w gimnazjum, gdzie jest to lekturą. Nigdy nie byłam źle nastawiona do "obowiązkowych" książek, zawsze starałam się nie uprzedzać do nich. A jednak nadal na samą myśl o "Buszującym" robi mi się słabo i nie chcę o tym słyszeć.

Z całej lektury pamiętam przede wszystkim...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wybitna. Zwariowana. Nieszablonowa. Możemy próbować opisać "Mistrza i Małgorzatę" a i tak nigdy do końca nie uchwycimy sedna. To powieść niezwykła, z którą każdy powinien zapoznać się sam. Pewnie nie wszystkim się spodoba, ale jestem pewna, że w każdym czytelniku wywoła silne emocje.

To zwariowana historia, pełna absurdów i niezwykłych wypadków. Sama czytałam ją kilka razy i nadal nie mogę powiedzieć, że do końca wszystko zrozumiałam. I to jest właśnie piękne! Książka jest pełna niespodzianek, na każdym kroku zaskakują nas bohaterowie i ich przygody.

Myślę, że każdy wyciągnie z tej lektury jakąś lekcję dla siebie. Na temat powieści Bułhakowa można pisać wiele, ale kto nie czytał, niewiele z tego wyniesie, a kto zna tę pozycję, ten i tak ma swoje wyjątkowe przemyślenia.

Wybitna. Zwariowana. Nieszablonowa. Możemy próbować opisać "Mistrza i Małgorzatę" a i tak nigdy do końca nie uchwycimy sedna. To powieść niezwykła, z którą każdy powinien zapoznać się sam. Pewnie nie wszystkim się spodoba, ale jestem pewna, że w każdym czytelniku wywoła silne emocje.

To zwariowana historia, pełna absurdów i niezwykłych wypadków. Sama czytałam ją kilka razy...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

To pierwsza książka Schmitta, z którą się zapoznałam. Po jej lekturze pochłonęłam wszystkie pozostałe pozycje tego autora. To jego pierwsza historia, która podbiła serca polskich czytelników. Wzruszająca i piękna, jednak moim zdaniem wcale nie najlepsza.

Schmitt uwrażliwia na świat wokół nas i prozę życia. W "Oskarze i Pani Róży" opowiada historię dzieci i ich zmagań z chorobą. To niesamowite, jak ci najmłodsi radzą sobie w sytuacjach, w których dorośli zupełnie tracą wiarę i siły.

To opowieść o tym, jak się nie poddawać i jak znaleźć nadzieję i przyjaźń nawet w najcięższych chwilach swojego życia. Schmitt nie lubi lania wody, jego książki są krótkie, ale pełne treści. Oddziałują na czytelnika w niesamowity sposób od pierwszej do ostatniej strony.

"Oskar i Pani Róża" to historia, z którą każdy powinien się zapoznać. Myślę, że poruszy zarówno nastolatka, jak i dorosłego, który zdążył już przywdziać pancerz niewrażliwości. Pomoże tym, którzy aktualnie są w kłopotach, pokaże im, że nie mają wcale tak źle, jak im się do tej pory wydawało. Skoro dzieci potrafią sobie poradzić z rakiem i mimo choroby mieć wiarę i radość, to dlaczego my, dorośli, upadamy na duchu?

To pierwsza książka Schmitta, z którą się zapoznałam. Po jej lekturze pochłonęłam wszystkie pozostałe pozycje tego autora. To jego pierwsza historia, która podbiła serca polskich czytelników. Wzruszająca i piękna, jednak moim zdaniem wcale nie najlepsza.

Schmitt uwrażliwia na świat wokół nas i prozę życia. W "Oskarze i Pani Róży" opowiada historię dzieci i ich zmagań z...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy czytałam "Alchemika" byłam nastolatką, która uwielbiała podniosłe opowieści. Dawały nadzieję na to, że dorosłe życie wcale nie jest takie złe i ze każdy może spełnić swoje marzenia. Wiara w to, że życie jest cudowne, a marzenia możliwe do realizacji pozostała, ulotniła się za to miłość do pseudo-inspirujących historii.

Paulo Coehlo pisze właśnie takie książki. Niby powinny inspirować, ale w rzeczywistości są przesadnie cukierkowe. Bohaterowie rzadko kiedy muszą naprawdę ciężko pracować, żeby osiągnąć sukces. Może ich droga na szczyt nie jest usłana różami, ale książkom daleko do realizmu.

Mimo wszystko "Alchemika" warto przeczytać, zwłaszcza będąc nastolatką/nastolatkiem. Czasem nawet w dorosłym wieku warto do niej sięgnąć i przypomnieć sobie, jakie mieliśmy niegdyś marzenia i co spowodowało, że ich nie spełniliśmy. Może damy radę to jeszcze zmienić?

Kiedy czytałam "Alchemika" byłam nastolatką, która uwielbiała podniosłe opowieści. Dawały nadzieję na to, że dorosłe życie wcale nie jest takie złe i ze każdy może spełnić swoje marzenia. Wiara w to, że życie jest cudowne, a marzenia możliwe do realizacji pozostała, ulotniła się za to miłość do pseudo-inspirujących historii.

Paulo Coehlo pisze właśnie takie książki. Niby...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Po lekturze historii Siry mam mieszane uczucia. Miałam bardzo wysokie oczekiwania po przeczytaniu recenzji i to mnie najprawdopodobniej zgubiło. Oczekiwałam fajerwerków a dostałam wysokiej klasy zimne ognie.

Historia sama w sobie jest intrygująca. Młoda kobieta, która musi poradzić sobie ze złamanym sercem i wieloma przeciwnościami losu a może wykorzystać do tego jedynie swoje dłonie i talent. Ciężką pracą i odrobiną szczęścia udaje jej się osiągnąć sukces. A potem wplątuje się w przeróżne niebezpieczne historie.

Sira z pozoru wydaje się być silną kobietą. Jednak dla mnie jej postać jest mdła i niedopracowana, do tego niespójna. Wydaje się, że autorka za dużo czasu poświęciła na obmyślenie akcji, a za mało przypatrzyła się bohaterom. Wydają się być "płascy" i mało rzeczywiści.

Mimo to książka może wciągnąć, bo opowiada o ciekawych losach młodej kobiety w trudnych czasach wojny. Odbiega od konwenansów i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Polecam osobom, które lubią, gdy fikcja miesza się z elementami historii.

Po lekturze historii Siry mam mieszane uczucia. Miałam bardzo wysokie oczekiwania po przeczytaniu recenzji i to mnie najprawdopodobniej zgubiło. Oczekiwałam fajerwerków a dostałam wysokiej klasy zimne ognie.

Historia sama w sobie jest intrygująca. Młoda kobieta, która musi poradzić sobie ze złamanym sercem i wieloma przeciwnościami losu a może wykorzystać do tego jedynie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka porusza do głębi, wciąga bez reszty i sprawia, że utożsamiamy się z bohaterami. Czujemy ich ból, smutek, niepewność, oczekiwanie oraz idącą za nim niecierpliwość. Podczas lektury "Żony podróżnika w czasie" nie mogłam spokojnie spać, jeść ani myśleć nad swoimi problemami, tak bardzo wciągnęła mnie historia Clare i Henry'ego.

Bohaterowie są żywi i plastyczni. Mimo że Henry cierpi na chorobę, która nie istnieje w naszym wszechświecie, bez problemu jesteśmy w stanie wyobrazić sobie jego stan, zarówno emocjonalny jak i fizyczny. Wiecznie pokaleczony i poturbowany, musi mieć też nieźle namieszane w głowie.

Clare jest zachwycająca w swojej niezmąconej pewności siebie i Henry'ego oraz ich miłości. Jest silną kobietą, która potrafi stawiać czoła nawet najtrudniejszym sytuacjom i wyzwaniem, niesamowicie cierpliwa oczekuje powrotu Henry'ego.

Ich życie nie jest usiane różami, jednak każdemu z Was oraz sobie życzę takiej miłości, jaka łączy tych fikcyjnych bohaterów. Ich życie nie jest usiane różami i borykają się z wieloma kłopotami i problemami. Mimo to nie zapominają o celebracji swoich uczuć, kochają się szalenie i są dla siebie czuli na każdym etapie związku.

Szczególnie polecam osobom wrażliwym, które potrafią z łatwością utożsamić się z losem bohatera. Po lekturze tej książki spojrzycie nieco inaczej na swoje życie oraz związek i partnera/partnerkę.

Książka porusza do głębi, wciąga bez reszty i sprawia, że utożsamiamy się z bohaterami. Czujemy ich ból, smutek, niepewność, oczekiwanie oraz idącą za nim niecierpliwość. Podczas lektury "Żony podróżnika w czasie" nie mogłam spokojnie spać, jeść ani myśleć nad swoimi problemami, tak bardzo wciągnęła mnie historia Clare i Henry'ego.

Bohaterowie są żywi i plastyczni. Mimo że...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Chcieliście kiedyś rzucić wszystko, wyjechać gdzieś daleko i zacząć życie od początku? Mnie czasem nachodzą takie myśli, ale sama nie wiem – czy mam za dużo rozsądku, jestem zbyt wygodna czy po prostu brak mi odwagi? Bo trzeba naprawdę potężnej siły woli i charakteru, żeby tak zrobić. Oraz ogromnej wiary we własne możliwości. I pieniędzy. I...

Można szukać wymówek w nieskończoność. Bohater książki „Dom Kalifa. Rok w Casablance” postanowił złapać byka za rogi i wraz z całą rodziną przeprowadzić się z Anglii do Maroka. Nie był to pomysł totalnie z kosmosu, ponieważ Shah, który opowiada w książce swoją prawdziwą historię, ma afrykańskie korzenie. Tak czy inaczej, nie było mu łatwo ani na początku, ani później.

Dowiecie się stąd, jak wygląda koszmar remontowania domu w Casablance. Remont jest paskudny już w Europie, ale po przeczytaniu tych historii stwierdzam, że nie mamy na co narzekać. W Maroku życie wygląda nieco inaczej niż u nas i trzeba się do tego dostosować. Chociaż bywa to uciążliwe. Ale też zabawne, pyszne i... Zwyczajnie fascynujące.

Książka dla tych, którzy nie boją się przeprowadzki do zupełni obcego kraju. Dla tych, którzy chcieliby podążyć za swoim marzeniem. Oraz dla tych, którzy zwyczajnie lubią podróżować. Również dla tych, którzy z wszelkich wyjazdów najbardziej na świecie lubią wracać do domu.

Chcieliście kiedyś rzucić wszystko, wyjechać gdzieś daleko i zacząć życie od początku? Mnie czasem nachodzą takie myśli, ale sama nie wiem – czy mam za dużo rozsądku, jestem zbyt wygodna czy po prostu brak mi odwagi? Bo trzeba naprawdę potężnej siły woli i charakteru, żeby tak zrobić. Oraz ogromnej wiary we własne możliwości. I pieniędzy. I...

Można szukać wymówek w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Książka przyciąga zapachem i smakowitymi potrawami. Ślinka cieknie, kiedy czytamy przepis a następnie bardzo plastyczny opis przyrządzania posiłku. Radzę od razu przygotować przekąski, bo jestem pewna, że zgłodniejecie.

Wyobraźcie sobie, że musieliście wyjechać ze swojego kraju. I trafiacie do zadupia w Irlandii. Mała miejscowość, gdzie ludzie nie są przyzwyczajeni do obcokrajowców. A Wy musicie tam jakoś dać sobie radę, przeżyć, zarobić, wykarmić siostry i się zaaklimatyzować.

Nie brzmi cukierkowo, prawda? I takie nie jest. Ale siostry, główne bohaterki powieści, dają radę. Książka opowiada o tym, jak wygląda ich życie na obczyźnie. Znajdziemy też retrospekcje do ich rodzinnego Iranu.

Polecam wszelkim łakomczuchom, które lubię powieści, które w jednym kotle mieszają garść dobrych przepisów z fascynującymi losami głównych bohaterów.

Książka przyciąga zapachem i smakowitymi potrawami. Ślinka cieknie, kiedy czytamy przepis a następnie bardzo plastyczny opis przyrządzania posiłku. Radzę od razu przygotować przekąski, bo jestem pewna, że zgłodniejecie.

Wyobraźcie sobie, że musieliście wyjechać ze swojego kraju. I trafiacie do zadupia w Irlandii. Mała miejscowość, gdzie ludzie nie są przyzwyczajeni do...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jak to mówią - ujdzie w tłumie. Nie umywa się do poprzedniej części ("Zupa z granatów"). Jedzenie nie pachnie już tak wybornie ani nie ma tak wyrazistego smaku. Proza życia pochłania siostry, którym najwidoczniej nie starcza już czasu na gotowanie. Wielka szkoda, bo pierwsza część była naprawdę ekscytująca.

Mimo wszystko warto zapoznać się z tą powieścią. Pokazuje nam nieco inne spojrzenie na Irlandię, uświadamia z jakimi problemami borykają się imigranci w większości krajów. Dodatkowo zaostrza apetyt pysznymi przepisami i ciekawostkami kulinarnymi. Podczas lektury człowiek nieustannie jest głodny. Głodny kolejnych historii, ale również jakiejś smakowitych przekąsek. Radzę więc przygotować sobie coś do chrupania.

Jak to mówią - ujdzie w tłumie. Nie umywa się do poprzedniej części ("Zupa z granatów"). Jedzenie nie pachnie już tak wybornie ani nie ma tak wyrazistego smaku. Proza życia pochłania siostry, którym najwidoczniej nie starcza już czasu na gotowanie. Wielka szkoda, bo pierwsza część była naprawdę ekscytująca.

Mimo wszystko warto zapoznać się z tą powieścią. Pokazuje nam...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Jeśli ktoś czytał poprzednią część - "Metro 2033" - to mocno się rozczaruje. Mimo że jednostkowi bohaterowie są ci sami, to jednak bez zapoznania się z wcześniejszą powieścią zrozumiemy fabułę doskonale.

Być może miałam zbyt duże oczekiwania po pierwszej części, gdyż tamta była dla mnie doskonała, kończyła się w zaskakujący sposób, wciągała i jednocześnie przerażała od pierwszych stron. W tym przypadku książka jest dużo krótsza a mimo to brnie się przez nią dłużej.

Momentami akcja zdaje się dłużyć i trafiamy na sporo nudnych opisów nieistotnych szczegółów. Postacie nie są już tak wyraziste, nie utożsamiamy się z nimi tak bardzo, jak przy pierwszej powieści.

Osom, które zachwyciło "Metro 2033" radzę przy nim pozostać. "Metro 2034" jest znośne, ale wypada niesamowicie blado w porównaniu z jego młodszym bratem.

Jeśli ktoś czytał poprzednią część - "Metro 2033" - to mocno się rozczaruje. Mimo że jednostkowi bohaterowie są ci sami, to jednak bez zapoznania się z wcześniejszą powieścią zrozumiemy fabułę doskonale.

Być może miałam zbyt duże oczekiwania po pierwszej części, gdyż tamta była dla mnie doskonała, kończyła się w zaskakujący sposób, wciągała i jednocześnie przerażała od...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wojna atomowa zniszczyła wszystko. Wyjście na powierzchnię jest możliwe tylko w specjalnym skafandrze, z aparatem tlenowym. Do tego w okularach – oczy przystosowały się do życia w tunelach metra, po wystawieniu na promienie słoneczne można oślepnąć. I bynajmniej nie jest to największe zmartwienie osób wychodzących spod ziemi. Bo może nas spotkać dużo innych, znacznie gorszych rzeczy. Jak na przykład rozszarpanie przez olbrzymie mutanty, które narodziły się po wojnie atomowej.

Jak wiele człowiek jest w stanie znieść? Wygląda na to, że trudniej jest się nas pozbyć niż karaluchów. Muszę przyznać, że książka jest aż niepokojąco realistyczna. Tytuł „Metro 2033” też nie napawa optymizmem – czyżby nasza zagłada miała być tak blisko? Historia poruszyła mnie do głębi i wciągnęła bez reszty. Co prawda potem miałam koszmary przez tydzień...

Historia dla osób lubiących wartką akcję, wciągające wydarzenia i pogoń za zadaniem, wydawałoby się, że niemożliwym do wykonania. Zakończenie zaskakuje i pozostawia mieszane uczucia (spokojnie, nic więcej o tym nie powiem). Jeśli Was też zaczną nachodzić po tym koszmarne sny – zabierzcie się za coś lekkiego i przyjemnego, a szybko miną!

Wojna atomowa zniszczyła wszystko. Wyjście na powierzchnię jest możliwe tylko w specjalnym skafandrze, z aparatem tlenowym. Do tego w okularach – oczy przystosowały się do życia w tunelach metra, po wystawieniu na promienie słoneczne można oślepnąć. I bynajmniej nie jest to największe zmartwienie osób wychodzących spod ziemi. Bo może nas spotkać dużo innych, znacznie...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę u mojej mamy na półce pomyślałam, że to pewnie jakaś historia o wojnie. Kiedy zobaczyłam ją następnym razem, stwierdziłam, że to pewnie coś o ckliwej miłości. Za trzecim razem, gdy rzuciła mi się w oczy, nie wytrzymałam i przeczytałam jej opis.

I tak się zaczęło. Przesiedziałam całą noc i dosłownie ją pochłonęłam. Nie wiem, dlaczego. Czytałam ją potem jeszcze wiele razy, zawsze właściwie „połykając”. Mimo że starałam się delektować lekturą – nie udawało się, Zafon rzucał chyba na mnie urok i kazał przeczytać Cień wiatru w jednej chwili, teraz, zaraz, już!

Mogę szczerze powiedzieć, że nie mam pojęcia, co w tej pozycji tak na mnie działa. Fabuła jest bardzo ciekawa, postacie wyraziste, narracja dobra... Ale przecież jest miliard książek, które można tak opisać! Widocznie Zafon zawarł w tej powieści pierwiastek Wszechświata, jak mawiam w żartach.

Przeczytałam w życiu mnóstwo książek, tak jak pewnie większość z Was. Ale ta jedna utkwiła we mnie szczególnie. Wciąga i intryguje od pierwszej, do ostatniej strony. Bohaterem jest chłopiec, którego ojciec zabrał pewnego dnia do miejsca zwanego Cmenatrzem Zapomnianych Książek. Ta wyprawa oraz książka podczas niej odnaleziona zmieniła na zawsze jego życie.

Od pierwszej strony czułam się tak, jakbym to ja była głównym bohaterem. Od tamtej pory inaczej spoglądam na moją biblioteczkę. Oczywiście daleko jej do Cmentarza Zapomnianych Książek, ale pomarzyć zawsze można...

Jeśli nie możecie zasnąć, a rano wcale nie musicie wstać na ważne spotkanie, to wtedy sięgnijcie po Cień wiatru. W innym wypadku możecie nie wyrobić się z terminem oddania projektu czy ukończenia pracy. Lub wstać zupełnie nieprzytomni po nocy spędzonej na czytaniu książki z zapartym tchem.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę u mojej mamy na półce pomyślałam, że to pewnie jakaś historia o wojnie. Kiedy zobaczyłam ją następnym razem, stwierdziłam, że to pewnie coś o ckliwej miłości. Za trzecim razem, gdy rzuciła mi się w oczy, nie wytrzymałam i przeczytałam jej opis.

I tak się zaczęło. Przesiedziałam całą noc i dosłownie ją pochłonęłam. Nie wiem,...

więcej Pokaż mimo to