Stukot kół na brukowanych uliczkach, odór fekaliów, zwłok, piękne damy w gorsetach, wyperfumowane dla kontrastu.
Mimo dość słabych opinii o książce, ja wciągnęłam ją nosem. Od pierwszych do ostatnich stron czytałam z zapartym tchem, mimo wszystko lubiąc bohaterów nadających się do dobrego przygodowego filmu, gdzie musi być motyw zabójstw, tajemnicy, niespełnionej miłości, cierpienia straty najbliższych, walki o marzenia i typowej niesprawiedliwości w traktowaniu kobiet tamtych czasów.
Nie potrafię powiedzieć, co tak bardzo mnie przyciąga do powieści historycznych, ale działa, o ile nie jest zbyt ubogie. A "Sekret Wesaliusza" nie jest.
Porównanie klimatu tej książki do klimatu stworzonego przez Zafona nie było dobrym zabiegiem, bo nastawiłam się na coś dużo lepszego, a dostałam książkę raczej średniej jakości. Nie spodziewałam się kryminału z tyloma wątkami anatomicznymi. Nie lubię tego i wielokrotnie czytając tę książkę po prostu się krzywiłam, bo wiele scen było niesmacznych. Szkoda, że wątek mordercy, jego motywacje nie zostały bardziej rozwinięte. Zakończenie mnie zaskoczyło i pozostawiło też wiele pytań, co bardzo lubię w tego typu książkach, jednak uważam, że niektóre elementy zakończenia były naciągane i nie do końca przemyślane. Poza tym nie spodobało mi się, że początkowy wątek życia naszego bohatera w Wielkiej Brytanii, tak nagle został urwany i niedokończony, tak jakby tamto życie nagle zniknęło. Jeden list w połowie książki nie był odpowiednim zakończeniem tamtego etapu życia naszego bohatera, tym bardziej, że list ten nie wszystko wyjaśniał. Ogólnie, zawiodłam się tą książką.