Biblioteczka
2016-01-25
2015-06-15
Oto przykład książki "jak nie pisać kryminałów" albo w ogóle książek. Prawdą jest, że faktycznie nie zacząłem poznawać warsztatu autorki od początku cyklu. Ale nie żałuję tego wcale, bo "Zbrodniarz" to synonim straty czasu a papieru w szczególności.
W kryminałach fajnie jest pewne rzeczy i zmiany podkreślać. Wartością samą w sobie jest drobiazgowość autora w stosunku do wymyślonej fabuły. Niestety pani Slaughter tworząc opisy otoczenia, głównych i pobocznych bohaterów, pomyliła dokładność z przesadą. Autorka opisuje rzeczy banalne i nieistotne. Są one dodatkowo wydłużone w czasie co skutkuje zepchnięciem głównego bohatera na margines a wyeksponowanie zupełnie kogoś innego.
Drugim, ale głównym grzechem autorki było zdradzenie "kto jest winny". I to bardzo wcześnie. Czytelnik od razu się kapnie co jest na końcu i dzięki temu nie ma radochy z czytania. Nie pomogły temu też szybkie zwroty akcji, które de facto pogorszyły sprawę i spłyciły fabułę do "wypisz - wymaluj" taniego filmu amerykańskiego klasy B. Może autorka faktycznie nie miała pomysłu na to wszystko? Trudno powiedzieć.
Mnie ta książka niczym nie poruszyła. Ani fabułą ani kreacją bohaterów. Wszystko tu dzieje się w mikroświecie, który jest pełen zbędnych opisów. O zbrodni i zbrodniarzu nie ma co wypominać bo zarówno ona i on są strasznie nudne i nijakie. Nie polecam.
Oto przykład książki "jak nie pisać kryminałów" albo w ogóle książek. Prawdą jest, że faktycznie nie zacząłem poznawać warsztatu autorki od początku cyklu. Ale nie żałuję tego wcale, bo "Zbrodniarz" to synonim straty czasu a papieru w szczególności.
W kryminałach fajnie jest pewne rzeczy i zmiany podkreślać. Wartością samą w sobie jest drobiazgowość autora w stosunku do...
2015-05-08
Książka o wszystkim i o niczym. Czyli z definicji książka nikomu niepotrzebna. Autorzy choć zarzekają się, że nie piszą poradnika, to jednak coś powiedzą, ale ze swojej perspektywy.
A tą perspektywą jestem zaskoczony, bo Pan Bloger i Pan Pisarz nie odkryli niestety swoimi stwierdzeniami Ameryki. Wiele ich faktów i stwierdzeń to wielopokoleniowe "prawdy objawione". Każdy je zna. Czasem wydawało mi się, że autorzy wzięli przysłowiowy "szpadel" pokopali w Internecie wśród opinii "znawców życia" - bo Polska to przecież kraj ekspertów w każdej dziedzinie i wybrali najlepsze. Szkoda tylko, że Polak ma ciekawsze życie wirtualne niż prywatne, osobiste.
Na lwią część rzeczy z tej książki trzeba mieć po pierwsze pieniądze, po drugie czas. Jak wiemy Polak nie ma przynajmniej jednej z tych rzeczy, a często obu. O tym autorzy zapomnieli niestety. A ubieranie się "na bogato", aby tylko "na złamanie karku", za ostatnie pieniądze przeskoczyć do "klasy średnio-zamożnej" to raczej sport dla głupców.
Do tego i tak skończyłoby się na zwykłym pozerstwie - ładne ciuchy, a pustka w środku.
Tą książkę należy traktować jak lekkie czytadło, które przypomina coś co już wiemy. Po prostu z przymrużeniem oka. Są tu fragmenty fajne i śmieszne, ale niektóre są przesadzone, a przecież podpisują się pod nimi znani ludzie. Nie ma co ukrywać, autorom powinęła się parę razy noga w książce i wyszły "samcze harce" a nie opinie dorosłych mężczyzn.
Niestety te "samcze harce" to tak naprawdę "wypisz, wymaluj" komentarze z Facebooka i kilku stron ze śmiesznymi cytatami z dołączonym zdjęciem. Nic poza tym. Autorzy rozłożyli codzienne damsko- męskie życie z seriali, filmów i książek na czynniki pierwsze i ocenili ich jakość. Tylko sami zapomnieli, że od początku swego życia nie urodzili się na salonach, w drogich ciuchach i z trzema zegarkami na ręce.
Miejmy jednak do tego co opowiedzieli Pan Bloger i Pan Pisarz sporo dystansu, bo jak wiadomo od posiadania w szafie kija golfowego czy rakiety tenisowej nie staniemy się autorytetami w tych sportach. A już na pewno nie staniemy się pisarzami książek.
Książka o wszystkim i o niczym. Czyli z definicji książka nikomu niepotrzebna. Autorzy choć zarzekają się, że nie piszą poradnika, to jednak coś powiedzą, ale ze swojej perspektywy.
A tą perspektywą jestem zaskoczony, bo Pan Bloger i Pan Pisarz nie odkryli niestety swoimi stwierdzeniami Ameryki. Wiele ich faktów i stwierdzeń to wielopokoleniowe "prawdy objawione". Każdy je...
2015-04-22
Po nijakim "Domofonie", przyszedł czas na "Bezcennego". Na początku mnie ta książka nużyła muszę przyznać ale im dalej już było tylko lepiej. Autor dorzucił sporo rysów historycznych, sporo faktów o malarstwie, ale da się przez to przebrnąć. Rekompensują to postaci i nawet nawet zwięzła fabuła.
Postaci, niestety na wzór amerykańskich bohaterów, to precyzyjne narzędzia do określonego zadania. Da się wyczuć, że najbarwniejsza postać - Szwedka to jakaś kopia Lisbeth Salander z Millenium Stiega Larssona. Jest twarda, bezkompromisowa, chłonąca nowinki techniczne. Jest też polski as wywiadu na wzór niezniszczalnych agentów CIA i zadzierająca nosa kobieta, która jest przesycona polskim patriotyzmem.
Ta oto "mieszanka wybuchowa" turla się po Europie i stanach USA jak na fabułę rodem z powieści Dana Browna. Miejscami fabuła ma swój charakter, miejscami niestety on niknie i niektóre wątki są jakby niepotrzebne.
Książka jako całość jest naprawdę dobra. Jest jakaś grubsza tajemnica, w pierwszym szeregu walczą Polacy (jak zwykle, o honor i prawdę), a wszystko to ładnie lekko pokrzepia serce jak się to czyta.
Może nie wciągnęła mnie bez reszty, ale to taka pozycja którą, przede wszystkim zapamiętałem, i mogę komuś śmiało polecić jako lekki niewymagający kryminał w sam raz na weekend.
Kupcie sobie Bezcennego, bo jest on dobrą alternatywą na inne kryminały autora, pisanym z innym zamysłem i barwniejszą historią w tle.
Po nijakim "Domofonie", przyszedł czas na "Bezcennego". Na początku mnie ta książka nużyła muszę przyznać ale im dalej już było tylko lepiej. Autor dorzucił sporo rysów historycznych, sporo faktów o malarstwie, ale da się przez to przebrnąć. Rekompensują to postaci i nawet nawet zwięzła fabuła.
Postaci, niestety na wzór amerykańskich bohaterów, to precyzyjne narzędzia do...
2015-04-15
Przyznam, że mam wyrozumiałość do debiutów. Niestety mam "Domofon" z czym porównać. Mianowicie do trylogii o prokuratorze Szackim spod pióra autora. Co prawda kryminał a horror to nie to samo, ale owy debiut dobrym horrorem wcale nie jest.
Przez 3/4 książki wszystko toczy się jak krew z nosa. Niby są specjalne rozdziały-retrospekcje, zapisywane "jak na taśmie" i to one są centrum problemu mieszkańców. Jak już jesteśmy przy mieszkańcach - moim zdaniem jałowe postacie. Niby polskie tradycyjne blokowisko, dopiero na koniec jeden facet i jego pomocnik nadają książce sens.
Fakt, pod koniec akcja galopuje i wszystko staje się jasne, ale istnieje problem, że nie dotrwacie do końca jeśli nie jesteście wytrwałymi i ciekawymi czytelnikami. Niektóre zdarzenia w książce to chwyty z filmów amerykańskich, tanie, ale na gruncie polskim działają. Zakończenie jest jak z Archiwum X. Jednym się spodoba, drugim nie. Ja mam mieszane uczucia, bo akcja dzieje się w dość szarej polskiej dzielnicy gdzie na metafizykę nie ma niestety miejsca.
Widać, że Miłoszewski próbował napisać książkę jak mistrz mikro
światów i tematów, Steven King. Wziął mały obszar i krzesał na tym kolejne strony (King - Cujo, książka o psie, Miłoszewski - blok na warszawskim Bródnie). Warto się na kimś wzorować to fakt, ale też potrzeba swojego pomysłu i warsztatu literackiego.
Na plus zaliczę próbę debiutu - nie czytałem jeszcze takiej książki w takim klimacie, w szczególności polskiego autora. Do horroru zabrakło sporo, bo większość książki się autentycznie dziwiłem, a nie bałem, choć odrobinę.
Przyznam, że mam wyrozumiałość do debiutów. Niestety mam "Domofon" z czym porównać. Mianowicie do trylogii o prokuratorze Szackim spod pióra autora. Co prawda kryminał a horror to nie to samo, ale owy debiut dobrym horrorem wcale nie jest.
Przez 3/4 książki wszystko toczy się jak krew z nosa. Niby są specjalne rozdziały-retrospekcje, zapisywane "jak na taśmie" i to one są...
2015-01-29
A to zaskoczenie dla mnie, w kontekście umiejętności Clancy'ego w pisaniu dobrych sensacyjnych książek.
"Zęby Tygrysa" to książka słaba. Większość książki to powtórki dialogów i zdarzeń, aby czymś wypełnić fabułę. Miejscami autor robi "z igły widły" i wyolbrzymia proste sprawy. Jedynie płynna akcja jest po stronie jak zwykle tych złych, czyli terrorystów.
Wyczuwam powód tego problemu. Tym razem nie śledzimy poczynań Jacka Ryana seniora a jego syna. Młody walczy z przeszłością, został wykreowany niestety na żółtodzioba, który trzyma na barkach ciężar doświadczeń swego ojca. Stąd pomysłowi na bohaterów i fabułę w "Zębach Tygrysa" sporo brakuje do poprzednich książek autora.
Fani Toma przeczytają tą książkę na pewno. Ja mam niedosyt, bo mi po prostu zabrakło tej ikry np. z "Sumy wszystkich strachów". Nie mogę powiedzieć "nie polecam do czytania". Powiem raczej, "nie zachęcam do czytania".
A to zaskoczenie dla mnie, w kontekście umiejętności Clancy'ego w pisaniu dobrych sensacyjnych książek.
"Zęby Tygrysa" to książka słaba. Większość książki to powtórki dialogów i zdarzeń, aby czymś wypełnić fabułę. Miejscami autor robi "z igły widły" i wyolbrzymia proste sprawy. Jedynie płynna akcja jest po stronie jak zwykle tych złych, czyli terrorystów.
Wyczuwam powód...
2015-01-17
Dwa poprzednie tomy o Davidzie Hunterze zachwalałem. Tak samo odniosę się do "Szeptów Zmarłych", ale na cyklu o angielskim doktorze pojawiła się rysa. Wydaje mi się, że lepiej bawiłem się przy dwóch poprzednich częściach.
Według mnie pomiędzy punktami głównymi i zwrotnymi w książce za dużo znalazło się dialogów bez żadnego sensu, przesadnej kurtuazji i wymysłów. Potwierdza to ostatnie 100 stron, bo wtedy właśnie akcja wystrzeliła, nie jak z kopyta, ale przynajmniej z solidnej armaty. Oznacza to, że do połowy nie wiele sensownego się dzieje.
Na osłodę mogę dodać, że książkę ratuje pomysł na fabułę. Znów śledztwo na granicy makabry, jest podane przez autora w ciekawy i wciągający sposób, a główny czarny charakter to naprawdę pokrętna i ciekawa osobowość.
Nie ma wątpliwości, że 3 tom przygód Huntera to te same co 2 poprzednie tomy "dobre czytadło na weekend". Czytadło z całkiem wartką akcją, w kilku miejscach mocno trzymającą w napięciu i niepowtarzalną zbrodnią.
Co przemawia jeszcze za tym tytułem to to, że autor streścił postać i wydarzenia wokół głównego bohatera, więc śmiało można czytać ten cykl od tej części, a i tak będziecie w temacie.
Dwa poprzednie tomy o Davidzie Hunterze zachwalałem. Tak samo odniosę się do "Szeptów Zmarłych", ale na cyklu o angielskim doktorze pojawiła się rysa. Wydaje mi się, że lepiej bawiłem się przy dwóch poprzednich częściach.
Według mnie pomiędzy punktami głównymi i zwrotnymi w książce za dużo znalazło się dialogów bez żadnego sensu, przesadnej kurtuazji i wymysłów. Potwierdza...
2014-08-11
Po takim sobie poprzednim tomie, znów otrzymaliśmy od autora godziwą rozrywkę. Tym razem autor stawia Harrego między młotem a kowadłem - musi wybierać między obowiązkami policjanta a więziami z osobami bliskimi. A zagrożenie nadejdzie ku zaskoczeniu samego komisarza - od Olega, dorosłego już syna Rakel.
Tym razem Nesbo postawił raczej na prostotę fabuły. Wszyscy winowajcy są jawni i na wyciągnięcie ręki, lecz Harry nie może, paradoksalnie, nic im zrobić. Znów mamy lekkie wątki międzynarodowe, które dobrze dodają kolorytu fabule. Co nie znaczy że nie jest to fabuła dynamiczna i sensowna.Wręcz odwrotnie. Dzieje się sporo.
Jedynym mankamentem według mnie to ponowne robienie z głównego bohatera typowego Rambo - wyskoczy przez okno hotelu z podciętą szyją i nic mu nie będzie. Wejdzie na teren posesji trzymając karabinek MP5 w jednej ręce, a w drugiej granatnik. Na koniec końców będzie uwięziony jak Indiana Jones w pułapce z ruchomymi ścianami, które po tylu latach nadal działają. Brakowało mi jeszcze w pewnym momencie wielkiej kamiennej kuli toczącej się za komisarzem Hole.
Chyba nie tędy droga, by tworzyć takie banalne postaci. Lepszy wydawał mi się komisarz z Oslo w poprzednich częściach jego przygód.
Ale fani są wyrozumiali. Przeczytajcie, bo warto.
Po takim sobie poprzednim tomie, znów otrzymaliśmy od autora godziwą rozrywkę. Tym razem autor stawia Harrego między młotem a kowadłem - musi wybierać między obowiązkami policjanta a więziami z osobami bliskimi. A zagrożenie nadejdzie ku zaskoczeniu samego komisarza - od Olega, dorosłego już syna Rakel.
Tym razem Nesbo postawił raczej na prostotę fabuły. Wszyscy winowajcy...
2014-08-07
Poczytałem w swoim życiu parę horrorów i thrillerów. To samo tyczy się filmów. Myślałem, że w widziałem już wszystkie albo większość narzędzi zbrodni. Myliłem się. Skąd Jo Nesbo wynajduje te artefakty?
Już wiecie, że autor nie zawiódł jeśli chodzi o broń, ale co z fabułą. Fabuła co prawda w stylu autora, ale wyczuwam że ta cześć jest przydługa niestety. Nesbo konsekwentnie dorzuca coraz to nowe wątki "życia prywatnego" komisarza Hole'ego, ale tutaj zabrakło mu już nie rozdziału a książki. Niepotrzebnie zaczynał pewne rozdziały by na koniec ich nie skończyć. Może to taki zabieg, kto wie?
Co do głównego tematu zbrodni jest on ciekawy, ale nieco pokręcony. Chyba autor ciut przekombinował tworząc zdarzenia i pewne postaci w sumie nic nie wnoszące do całości.
To chyba jedyny tom odstający od reszty. Wydaje mi się że poprzednie tomy są budowane "od ogółu do szczegółu" czyli im bliżej końca tym bliżej sedna. W Pancernym sercu mamy przypadek "od szczegółu do ogółu" - na samym początku wiemy co jest grane a nawarstwia nam się wszystko nieco bezsensownie na koniec.
No nic, ja nadal polecam rozterki Harrego, pomimo tej małej rysy na tej części jego przygód. Martwi mnie jedynie że komisarz powoli z zimnego, opanowanego Norwega staje się "amerykańskim bohaterem" walczącym o wolność. Zobaczcie sami.
Poczytałem w swoim życiu parę horrorów i thrillerów. To samo tyczy się filmów. Myślałem, że w widziałem już wszystkie albo większość narzędzi zbrodni. Myliłem się. Skąd Jo Nesbo wynajduje te artefakty?
Już wiecie, że autor nie zawiódł jeśli chodzi o broń, ale co z fabułą. Fabuła co prawda w stylu autora, ale wyczuwam że ta cześć jest przydługa niestety. Nesbo konsekwentnie...
2014-07-24
Często jest tak, że autor po zainteresowaniu czytelników (mierzonym pewnie sprzedażą) decyduje o kolejnej książce bądź części. Z Jo Nesbo jest odwrotnie, to on nam podnosi poprzeczkę nie czekając na nas, czytelników.
Kolejny tom o Harrym jest swoistą konkurencją dla pozostałych. Autorowi idzie coraz lepiej, także dzięki temu, że nie zna słowa świętość czy tabu.
O psychopatach już pisano wiele lecz Jo Nesbo nadaje im kształt coraz to nowszy i zaskakujący. Do tego fabuła, spleciona w sprawdzonym stylu autora, procentuje.
"Pierwszy śnieg" to niezła historia trzeba przyznać, bo tym razem to nieznani ludzie nie są zagrożeni, ale sam komisarz i jego najbliżsi. A dekalog 10 przykazań to gliniane tabliczki a nie prawo. Przeczytajcie koniecznie, zanim "bałwan w waszym ogródku, stopnieje".
Często jest tak, że autor po zainteresowaniu czytelników (mierzonym pewnie sprzedażą) decyduje o kolejnej książce bądź części. Z Jo Nesbo jest odwrotnie, to on nam podnosi poprzeczkę nie czekając na nas, czytelników.
Kolejny tom o Harrym jest swoistą konkurencją dla pozostałych. Autorowi idzie coraz lepiej, także dzięki temu, że nie zna słowa świętość czy tabu.
O...
2014-07-16
Na pozór w skutym lodzie Oslo jest wyjątkowo gorąco. Aż Harremu Hole chce się pić, ale autor mu nie pozwala.
Tym razem ikona policji walczy w świętej wojnie, co prawda nie arabskiej, a tej ku zbawieniu, wytoczonej przez Armię Zbawienia. Nesbo znów pokazał, że najciemniej jest pod latarnią - żołnierze Armii Zbawienia to nie święci, a ich aureole są z plastiku.
Co do pomysłu na ten tom serii, oczekiwałem czegoś nowego i autor mnie nie zawiódł. Znów "czarne charaktery" to naprawdę niezły psychologiczny majstersztyk, bo Jo Nesbo przyzwyczaił nas że nie istnieje w jego słowniku słowo "tabu".
Pomimo, że styl autora nie zmienia się, nie jest to powieść monotonna. Wątki z poprzednich tomów bezpośrednio wpływają na ten obecny, dlatego jedynym mankamentem jest potrzeba znania wydarzeń wstecz, ale jest to rekompensowane przez coraz to nowe,lepsze,zaskakujące postaci, wcale nie wymyślone na szybko, na kolanie w autobusie jak ma to miejsce w naszych polskich kryminałach. I chyba to jest pomysł na fajną książkę(oprócz ceny, oczywiście). Nesbo można lubić albo nienawidzić, nie ma nic pośrodku. Ja polecam.
Na pozór w skutym lodzie Oslo jest wyjątkowo gorąco. Aż Harremu Hole chce się pić, ale autor mu nie pozwala.
Tym razem ikona policji walczy w świętej wojnie, co prawda nie arabskiej, a tej ku zbawieniu, wytoczonej przez Armię Zbawienia. Nesbo znów pokazał, że najciemniej jest pod latarnią - żołnierze Armii Zbawienia to nie święci, a ich aureole są z plastiku.
Co do...
2014-05-13
Nono, dobry ten Beckett. Pochwaliłem jego 1 tom o doktorze Davidzie Hunterze i z przyjemnością pochwalę i drugi. Simon Beckett, choć odkryty przeze mnie trochę przypadkowo, zauroczył mnie swoim stylem. To chyba jedyny autor który wciąż pisząc "tak samo", przyciąga do siebie czytelnika. Widać ma pomysł, ma swój warsztat i to procentuje. Nowa historia z Hunterem tle, nie jest może wcale lepsza od poprzedniej, ale to nie minus tej części. Nadal chce się przewracać strony, bo znów dostajemy pokrętną historię i przedziwnych bohaterów z których każdy ma swoją tajemnicę. Znów myślimy, że odkryliśmy intrygę autora i wiemy kto jest winny i znienacka wszystko obraca się o 180 stopni i nie wiemy nic. O końcówce nie wspomnę - autor mnie zaskoczył i przyznam że nie spodziewałem się takiego zakończenia. Myślę, że sięgnę po kolejną książkę tego autora - są one może i specyficzne tematycznie, ale wciągające.
Nono, dobry ten Beckett. Pochwaliłem jego 1 tom o doktorze Davidzie Hunterze i z przyjemnością pochwalę i drugi. Simon Beckett, choć odkryty przeze mnie trochę przypadkowo, zauroczył mnie swoim stylem. To chyba jedyny autor który wciąż pisząc "tak samo", przyciąga do siebie czytelnika. Widać ma pomysł, ma swój warsztat i to procentuje. Nowa historia z Hunterem tle, nie jest...
więcej mniej Pokaż mimo to2014-03-23
Podpowiedziano mi, żeby rzucić okiem na książkę z klasyki. Pomyślałem sobie, - klasyka, to nie ma o czym dyskutować, bo to jakiś ważny literacki diament albo inne dziwo, które trudno zdjąć z piedestału.
Przeczytałem Draculę, Stokera i wcale ta książka mną nie wstrząsnęła. Niby to horror, a żaden włos mi się nie podniósł ani brewka nie tyknęła. Thriller raczej, ale to chyba też za duże słowo.
Sama fabuła tak naprawdę jest prostolinijna do bólu, gdyby nie pogaduchy w angielskim stylu, które tutaj aż kołkiem w gardle stają. Czytamy najpierw o wielkich planach, potem następują flegmatyczne zmiany pomieszczeń i to tyle.
Sama walka z hrabim Draculą to istna pogoń i ucieczka niczym w kreskówce Scooby-doo - wszyscy biegną a tło pod nimi samo się przesuwa. Końcówka też jakaś dziwna - hrabia nie wyprowadza nawet ciosu i już go nie ma. I nic, koniec książki.
Przyznam, że od klasyki a nawet klasyki horroru należy więcej oczekiwać. Nawet nie porównam Stokera do Stephena Kinga, bo bym tego drugiego na śmierć obraził.
Jedyne co dobre to to, że Dracula to faktycznie wampir, jeśli tak można powiedzieć o nim "z krwi i kości". Jest ikoną popkultury, ze względu na ubiór czy demoniczne usposobienie i jako takiego zawsze warto się go bać. Przecież nie krzykniecie z przerażenia przed wampirem świecącym w słońcu diamentami, grającym ze swoją rodziną w baseball gdzieś na skraju lasu, walczącego z plemieniem, naprawiającym motory w szopie, co nie?
Dracula jest tylko dla fanów dobrej książki, tylko dla fanów literatury angielskiej lubiących nieco zagadek i mrocznej mgiełki. Sami oceńcie jak to wygląda.
Podpowiedziano mi, żeby rzucić okiem na książkę z klasyki. Pomyślałem sobie, - klasyka, to nie ma o czym dyskutować, bo to jakiś ważny literacki diament albo inne dziwo, które trudno zdjąć z piedestału.
Przeczytałem Draculę, Stokera i wcale ta książka mną nie wstrząsnęła. Niby to horror, a żaden włos mi się nie podniósł ani brewka nie tyknęła. Thriller raczej, ale to chyba...
2014-01-30
To moje pierwsze spotkanie z Beckettem, ale zaliczam je do bardzo udanych. Umiejętności autora mogę ocenić na dobre z dużym plusem, umie on operować tempem wydarzeń i widać ze ma pomysł na zaciekawienie czytelnika. Choć sam główny wątek maniaka-psychopaty o skłonnościach seksualnych nie powala i nie jest ani wyjątkowy ani nowatorski, to samo poszukiwanie winnego jest już nieco pokrętne i trudno mi było zgadnąć kto za tym wszystkim stoi. Można wyczuć nieco angielską nutę Sherlocka Holmes'a u Becketta w piętnowaniu kolejnych postaci, aż do zaskakującej puenty. Jest to dobry kryminał na weekend, warto też rozważyć zbadanie innych książek tego autora.
To moje pierwsze spotkanie z Beckettem, ale zaliczam je do bardzo udanych. Umiejętności autora mogę ocenić na dobre z dużym plusem, umie on operować tempem wydarzeń i widać ze ma pomysł na zaciekawienie czytelnika. Choć sam główny wątek maniaka-psychopaty o skłonnościach seksualnych nie powala i nie jest ani wyjątkowy ani nowatorski, to samo poszukiwanie winnego jest już...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-12-23
To chyba moje 3 spotkanie z NetForce. "Kwantowy atak" to jak się można było spodziewać kontynuacja głównego wątku Alexa, Toni i Howarda z poprzednich części. Sama fabuła futurystyczna, bardzo amerykańska pomimo wątku współpracy z brytyjskim MI6, tak naprawdę nic nowego nie wnosi do literatury Clancy'iego. Jest tu oczywiście kunszt Toma w prowadzeniu wielu wątków jednocześnie, które mają "ręce i nogi" i sensownie się splatają, ale seria Netforce nie ma takiego wydźwięku jak chociażby "Polowanie na Czerwony Październik" albo "Suma wszystkich strachów". Historia wymyślona w tej części, jest lekka i przyjemna co czyni tę książkę dobrą na wieczorny weekend. Nie należy zaczynać poznawania Toma Clancy'iego od tej serii, bo was niestety nie wciągnie. Tylko dla zadeklarowanych fanów autora.
To chyba moje 3 spotkanie z NetForce. "Kwantowy atak" to jak się można było spodziewać kontynuacja głównego wątku Alexa, Toni i Howarda z poprzednich części. Sama fabuła futurystyczna, bardzo amerykańska pomimo wątku współpracy z brytyjskim MI6, tak naprawdę nic nowego nie wnosi do literatury Clancy'iego. Jest tu oczywiście kunszt Toma w prowadzeniu wielu wątków...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-11-18
Cóż "Trzeci klucz" mnie nie zachwycił, ale z "Pentagramem" jest inaczej. Całkiem nieźle wymyślona "chora historia zbrodni po skandynawsku" choć miejscami czuć jakieś zabawy symboliką a'la Dan Brown. Nesbo wybrnął z tego, na swoje szczęście, i dodał nowy wątek do fabuły. Tym razem Harry walczy z nieuczciwymi kumplami policjantami i na swój sposób, sukcesywnie się z tymi problemami rozprawia. Oprócz tych alkoholowych, oczywiście. Dlatego trzeba czytać dalej, bo nie wiadomo jak to się skończy. I tak zróbcie, przeczytajcie nie tylko "Pentagram" Jo Nesbo, bo myślę że warto zmarnować kilka weekendowych wieczorów nad Harrym Hole i jego nowatorskimi umiejętnościami śledczymi.
Cóż "Trzeci klucz" mnie nie zachwycił, ale z "Pentagramem" jest inaczej. Całkiem nieźle wymyślona "chora historia zbrodni po skandynawsku" choć miejscami czuć jakieś zabawy symboliką a'la Dan Brown. Nesbo wybrnął z tego, na swoje szczęście, i dodał nowy wątek do fabuły. Tym razem Harry walczy z nieuczciwymi kumplami policjantami i na swój sposób, sukcesywnie się z tymi...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-11-11
Dwie poprzednie książki pochwaliłem, ale do tej części mam mieszane uczucia. Co prawda fabuła jest ciekawa, bo skupia się raczej na Harrym i jego życiu prywatnym niż na głównym śledztwie, ale według mnie tym razem Nesbo tak pokręcił wątki, że miejscami ciężko się czyta to wszystko. Zakończenia łatwo się domyśleć, ale autor i tak wszystko spłycił, stąd ten niedosyt. Im więcej stron, tym dziwaczne pomysły na szybkie zakończenie opowieści. Trochę szkoda...
Dwie poprzednie książki pochwaliłem, ale do tej części mam mieszane uczucia. Co prawda fabuła jest ciekawa, bo skupia się raczej na Harrym i jego życiu prywatnym niż na głównym śledztwie, ale według mnie tym razem Nesbo tak pokręcił wątki, że miejscami ciężko się czyta to wszystko. Zakończenia łatwo się domyśleć, ale autor i tak wszystko spłycił, stąd ten niedosyt. Im...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-09-22
Cóż mogę powiedzieć. Coraz bardziej przekonuję się do tego autora. Nie tylko rozwija swój warsztat literacki ale i jego postaci ewoluują. Tym razem Harry Hole walczy u siebie tj. w Oslo a w fabułę zostaje wplątany wątek zeszłej wojny światowej. Myślałem, że to karkołomne przedsięwzięcie, bo Norwegowie nijak nie wyróżniali się na froncie. Całość uratowała niespełniona miłość, zazdrość i upór staruszków którzy na swój czas mogą czekać uśpieni wiele lat. Tym razem Nesbo niejako rozlicza Skandynawów wobec Niemców i Rosjan i jakie konsekwencje ma obecne pokolenie wobec neonazistów i zdrajców narodu. Książka jest na swój sposób mocna i trzyma poziom poprzedniej części.
Cóż mogę powiedzieć. Coraz bardziej przekonuję się do tego autora. Nie tylko rozwija swój warsztat literacki ale i jego postaci ewoluują. Tym razem Harry Hole walczy u siebie tj. w Oslo a w fabułę zostaje wplątany wątek zeszłej wojny światowej. Myślałem, że to karkołomne przedsięwzięcie, bo Norwegowie nijak nie wyróżniali się na froncie. Całość uratowała niespełniona...
więcej mniej Pokaż mimo to2013-08-31
No cóż, miałem nosa. Przeczytałem "Człowieka nietoperza" i nie zostawiłem na nim suchej nitki. Drugi tom, jest już inny, na pewno ciekawszy, z lepiej prowadzoną fabułą. Słowem autor się uczy i naprawia błędy. To co oczekujemy po skandynawskim kryminale zostało nam podane na tacy - norweski lód i chłód zderzył się z gorącym Bangkokiem. Sam pomysł, kto zabił norweskiego ambasadora fajny, pokrętny, zaskakujący. Postaci z głównego planu są dopracowane, w stosunku do pierwszego tomu, dziwne, przerażające, budzące współczucie. W sumie to ciekawa mieszanka, ale o dziwo trzyma się kupy. Warto przeczytać.
No cóż, miałem nosa. Przeczytałem "Człowieka nietoperza" i nie zostawiłem na nim suchej nitki. Drugi tom, jest już inny, na pewno ciekawszy, z lepiej prowadzoną fabułą. Słowem autor się uczy i naprawia błędy. To co oczekujemy po skandynawskim kryminale zostało nam podane na tacy - norweski lód i chłód zderzył się z gorącym Bangkokiem. Sam pomysł, kto zabił norweskiego...
więcej mniej Pokaż mimo to
Zawsze podobał mi się styl Simona Becketta. Zawsze zwarta kompozycja, która wiedziała kiedy jest punkt kulminacyjny i kiedy koniec fabuły. Do tego postaci, choć może nie posiadające super głębi, ale pasujące za to idealnie do pomysłu autora.
Tym razem autor zaserwował czytelnikowi retrospekcje z życia doktora Huntera. Fakt, trzeba było kiedyś to zrobić, bo w poprzednich książkach były to mgliste zagadki i niedopowiedzenia. Tym razem cofniemy się o 8 lat wstecz, poznając rodzinę i znajomych doktora, ale i przyjrzymy się brutalnym morderstwom młodych kobiet na wrzosowisku.
I tu mamy pewien problem. W książce jest za dużo romansowania, a za mało akcji. Jeśli ktoś liczył na dobrze wykopanego trupa, tutaj będzie zawiedziony. Autor dość zmarginalizował tym razem pojęcie kryminału czy sensacji - wyszedł nam coś jakby obyczaj. Ratuje to wszystko czarny charakter, który, jak każdy spod pióra Becketta, zapada w głowie czytelnika na dłużej.
Podsumowując, poprzednie książki autora o doktorze Hunterze są lepsze niż "Wołanie grobu", choć trzeba nadmienić, że ta książka nie jest tak zła, że nie należy jej przeczytać. Wyszła autorowi ciut inaczej i tyle.
Zawsze podobał mi się styl Simona Becketta. Zawsze zwarta kompozycja, która wiedziała kiedy jest punkt kulminacyjny i kiedy koniec fabuły. Do tego postaci, choć może nie posiadające super głębi, ale pasujące za to idealnie do pomysłu autora.
więcej Pokaż mimo toTym razem autor zaserwował czytelnikowi retrospekcje z życia doktora Huntera. Fakt, trzeba było kiedyś to zrobić, bo w poprzednich...