Przemysław Bociąga. Z zawodu wyuczonego antropolog kulturowy. Z wykonywanego – redaktor i wydawca. Współautor książki „Sztuka życia dla mężczyzn”. Publikował w prasie business/lifestyle, periodykach literackich, małych i dużych portalach oraz blogu „Smak Nabyty". Miłośnik dobrych butów, domorosłej psychologii i serialu „Mad Men”. Jak każdy, w dzieciństwie nosił sukienki. Jak nie każdy uważa, że przed czterdziestką dorósł do marynarki.
Cytując klasyka: jak coś jest o wszystkim, to jest o niczym. Podobnie i w tym przypadku. Piszę "podobnie", a nie "tak samo", bo kilka rozdziałów spokojnie może się obronić - są wypakowane treścią i napisane z tzw. pazurem, jednak toną w morzu... opowieści dziwnej treści. Całość jest przez to mocno nierówna.
Oj nie trawię Twardocha za jego nadęte ego, ale jednocześnie do takiego nadętego ego jest mi być może najbliżej :). To moje pierwsze zetknięcie z nim w postaci literackiej i jak widać zetknięcie o charakterze lekkim i prześmiewczym. Nie czynię tego z wielką radością, ale właśnie ta marna z założenia książeczka najprawdopodobniej sprawi, że sięgnę po "Morfinę". A sama "Sztuka ... "? Momentami zabawna, czyta się w półtora wieczora. To taki zbiór felietonów na tematy męskie, a ta męskość nie jest męskością prostacką, jest chwilami prosta i instynktowna, ale bez upraszczania. Okazuje się, że jednak nawet dość POPowy pisarz prezentuje o stokroć wyższy poziom niż popowi aktorzy, albo Popowi muzycy. Czy warto? Może jako odskocznia pomiędzy dwoma wymagającymi książkami, dla higieny umysłu :). Stawiam ocenę "dobra" bo w gatunku swym jest "dobra" co najmniej.