-
ArtykułyHobbit Bilbo, kot Garfield i inni leniwi bohaterowie – czyli czas na relaksMarcin Waincetel17
-
ArtykułyCzytasz książki? To na pewno…, czyli najgorsze stereotypy o czytelnikach i czytaniuEwa Cieślik272
-
ArtykułyPodróże, sekrety i refleksje – książki idealne na relaks, czyli majówka z literaturąMarcin Waincetel11
-
ArtykułyPisarze patronami nazw ulic. Polscy pisarze i poeci na początekRemigiusz Koziński42
Biblioteczka
2019-01-22
2018-10-25
Pierwszy raz czytałam "Podpalaczkę" dawno temu i coś mi w niej nie zagrało, więc po latach postanowiłam sobie książkę odświeżyć, bo jak wiadomo, gdy się człowiek starzeje to i gust trochę się zmienia. Niestety ponownie coś nie zagrało, co w moim wieloletnim uwielbieniu prozy Kinga zdarza się rzadko.
Nie do końca wiem, o co chodzi. Historia jest dość spójna, ale bardzo męcząca. Żadnego z bohaterów nie udało mi się polubić. W naprawdę dużym dorobku Kinga nadal jest to jedna z tych pozycji, których z czystym sumieniem nie mogę polecić. Taka sobie.
Pierwszy raz czytałam "Podpalaczkę" dawno temu i coś mi w niej nie zagrało, więc po latach postanowiłam sobie książkę odświeżyć, bo jak wiadomo, gdy się człowiek starzeje to i gust trochę się zmienia. Niestety ponownie coś nie zagrało, co w moim wieloletnim uwielbieniu prozy Kinga zdarza się rzadko.
Nie do końca wiem, o co chodzi. Historia jest dość spójna, ale bardzo...
2018-08-17
Książka czy też opowiadanie pożarte na jedno posiedzenie. I nie wiem, czy to kwestia tego, że łykam wszystko, co wyjdzie spod pióra Kinga, czy oczarowało mnie ładne wydanie, ale książkę czytało się rewelacyjnie. I choć fabuła niespecjalnie zaskakuje, była to bardzo przyjemna, choć krótka, lektura.
Podobają mi się książki Kinga, których treść związana jest z młodzieżą. To była taka opowieść z dreszczykiem chyba dedykowana dla młodszych, no ale skoro tak mi przypadła do gustu to chyba jestem duchem młoda. Refleksję mam tylko taką, że gdyby standardowy młody człowiek naszych czasów otrzymał takie moce jak główna bohaterka, narozrabiałby o wiele bardziej.
Książka czy też opowiadanie pożarte na jedno posiedzenie. I nie wiem, czy to kwestia tego, że łykam wszystko, co wyjdzie spod pióra Kinga, czy oczarowało mnie ładne wydanie, ale książkę czytało się rewelacyjnie. I choć fabuła niespecjalnie zaskakuje, była to bardzo przyjemna, choć krótka, lektura.
Podobają mi się książki Kinga, których treść związana jest z młodzieżą. To...
2018-08-09
Byłam mistrzynią silnej woli, bo wytrzymałam z tydzień od premiery, zanim książkę kupiłam. I postanowiłam dalej trenować silną wolę, bo książka leżała nietknięta (poza obłożeniem w okładkę, co jest pierwszą rzeczą, którą robię po zakupie) przez jakieś dwa tygodnie, a potem jeszcze czekała, aż wrócę z wakacji i będę mieć resztkę urlopu, żeby ją sobie spokojnie wchłonąć. Udało się. Bardzo jestem z siebie dumna, bo mogłam czytać do woli i oczywiście książka była długa, ale i tak za krótka.
Romans Kinga z pograniczem kryminału bardzo mi odpowiada. Odpowiadało mi też to, że pojawiła się tu postać, którą bardzo polubiłam z poprzednich historii. A sama historia bardzo wciągnęła.
Doceniam w Kingu to, że większość jego książek ciężko mi odłożyć i zawsze jest mi przykro, kiedy się kończą, mimo że zawsze muszę już, natychmiast wiedzieć, jak się skończą, więc je pożeram. Książka ląduje na honorowym miejscu w biblioteczce, gdzie jest cały King, a ja z niecierpliwością czekam na kolejną pozycję, umilając sobie czas serialem "Castle Rock", który dla fanów Kingowych jest nie lada gratką. Bardzo polecam.
Byłam mistrzynią silnej woli, bo wytrzymałam z tydzień od premiery, zanim książkę kupiłam. I postanowiłam dalej trenować silną wolę, bo książka leżała nietknięta (poza obłożeniem w okładkę, co jest pierwszą rzeczą, którą robię po zakupie) przez jakieś dwa tygodnie, a potem jeszcze czekała, aż wrócę z wakacji i będę mieć resztkę urlopu, żeby ją sobie spokojnie wchłonąć....
więcej mniej Pokaż mimo to2018-06-01
Dla kogoś z nadwagą, klątwa cygańska, która sprawia, że gubi się nadmiarowe kilogramy nie robiąc absolutnie nic, a wręcz przeciwnie, objadając się ile wlezie i czym wlezie, w teorii nie jest wcale taka głupia. Ale to King, więc wesoło nie będzie, a nadmiar we wszystkim szkodzi, nawet w utracie wagi, nie wspominając o innych ofiarach tej samej klątwy, których przypadłości nie były takie z pozoru fajne. Bardzo dobrze się czytało. Polecam.
Dla kogoś z nadwagą, klątwa cygańska, która sprawia, że gubi się nadmiarowe kilogramy nie robiąc absolutnie nic, a wręcz przeciwnie, objadając się ile wlezie i czym wlezie, w teorii nie jest wcale taka głupia. Ale to King, więc wesoło nie będzie, a nadmiar we wszystkim szkodzi, nawet w utracie wagi, nie wspominając o innych ofiarach tej samej klątwy, których przypadłości...
więcej mniej Pokaż mimo to
Jedna z ukochanych powieści Kinga. Krótka i mocna. I smutna. Od pierwszych stron tchnie beznadzieją, bo wiemy, że co by się nie działo, tylko jeden z bohaterów przeżyje, reszta zginie.
Mamy tu do czynienia z apokaliptyczną wizją przyszłości, w której ku uciesze tłumów organizuje się śmiertelne marsze młodych chłopców. Wszyscy oprócz jednego mają zginąć, ale ten, który przeżyje, będzie się cieszył wieczną chwałą.
Z powodu mojej ostatniej lektury, skojarzenie z "Igrzyskami Śmierci" jest bardzo mocne. Czytając jednocześnie odczuwasz sympatię do coraz to większej ilości chłopców tłumacząc sobie, że lepiej stłumić te sympatie, bo oni na pewno zginą. I tak "Wielki Marsz" genialnie gra na naszych emocjach, a czy będzie happy end? Trzeba przeczytać.
Jedna z ukochanych powieści Kinga. Krótka i mocna. I smutna. Od pierwszych stron tchnie beznadzieją, bo wiemy, że co by się nie działo, tylko jeden z bohaterów przeżyje, reszta zginie.
Mamy tu do czynienia z apokaliptyczną wizją przyszłości, w której ku uciesze tłumów organizuje się śmiertelne marsze młodych chłopców. Wszyscy oprócz jednego mają zginąć, ale ten, który...
2018-01-15
Kiedy zaczęłam czytać "Śpiące Królewny" na początku towarzyszył mi spory niepokój. Bo jak to? Kingi znowu napisały "Pod Kopułą"? Podobieństwo pewnych elementów jest uderzające, ale w końcu King mistrzowsko radzi sobie z takimi okolicznościami: mała społeczność zostaje postawiona przed niezwykłymi okolicznościami i zobaczmy, co zrobią. Z dalszym biegiem wydarzeń to podobieństwo się zaciera - bo miasteczko nie zostaje odcięte od świata tajemniczą kopułą, ale, razem z całą resztą świata, zostaje pozbawione kobiet. Ależ tu pole do popisu w kwestii opisywania międzyludzkich relacji.
Feministycznie jest mi z tą książką dobrze, bo poruszono w niej wiele wątków dotyczących męsko-damskich relacji i w większości są to wątki bardzo prawdziwe, a wnioski takie, że ciężko się z nimi nie zgodzić. Duży plus za to, że spora część historii odbywa się w kobiecym więzieniu - bardzo ciekawe.
Ja do dzisiaj nie wiem, co to znaczy, że książkę napisało dwóch autorów. Podobnie jak w moim ukochanym "Talizmanie" nie znalazłam tu różnych stylów pisania. Może Owen wymyślał historię, a Stephen ją pisał? Bo styl pisania bardzo Kingowy.
Subiektywnie: gdybym miała być bohaterką tej książki, moja egzystencja zakończyłaby się pewnie po 20 stronach, bo trudno o większego śpiocha. A stron jest ponad 700 i zdecydowanie polecam ich przeczytanie.
Kiedy zaczęłam czytać "Śpiące Królewny" na początku towarzyszył mi spory niepokój. Bo jak to? Kingi znowu napisały "Pod Kopułą"? Podobieństwo pewnych elementów jest uderzające, ale w końcu King mistrzowsko radzi sobie z takimi okolicznościami: mała społeczność zostaje postawiona przed niezwykłymi okolicznościami i zobaczmy, co zrobią. Z dalszym biegiem wydarzeń to...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-10-10
Oczywiście, że musiałam kupić "Charliego", żeby zobaczyć, o co chodzi w całym zamieszaniu. Naprawdę przez jakiś czas wierzyłam, że to jakaś stara książeczka dla dzieci, już tym bardziej, gdy na comic-conie w San Diego wystawili jakąś aktorkę, że to niby Beryl Evans i można było nawet wziąć od niej autograf. Nie ukrywam, że ciężko mi było książkę traktować jak historyjkę dla dzieci, bo szukałam w niej Kinga i nawiązań do "Mrocznej Wieży" na wszystkich 19 stronach.
Książeczka jest okropna. Historyjka ckliwa, ale ilustracje przerażające. Znajomość "Mrocznej Wieży" jeszcze bardziej to przerażenie wzmacnia. Uśmiech ciuchci może się śnić po nocach i żadnemu dziecku nie zrobiłabym krzywdy takim prezentem. Książkę podobno wydano z okazji kinowej premiery "Mrocznej Wieży". To, że w filmie nie było nawet o niej wzmianki, pominę milczeniem. Jak i cały film zresztą. Polecam fanom Kinga.
Oczywiście, że musiałam kupić "Charliego", żeby zobaczyć, o co chodzi w całym zamieszaniu. Naprawdę przez jakiś czas wierzyłam, że to jakaś stara książeczka dla dzieci, już tym bardziej, gdy na comic-conie w San Diego wystawili jakąś aktorkę, że to niby Beryl Evans i można było nawet wziąć od niej autograf. Nie ukrywam, że ciężko mi było książkę traktować jak historyjkę dla...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-05
Szumnie nazywany najlepszym zbiorem opowiadań Kinga. Nie wiem czy najlepszy, ale bardzo dobry. Bardzo mroczny. Dużą część opowiadań sfilmowano - większość źle, resztę bardzo źle, ale to już typowe dla kingowych ekranizacji, z kilkoma wyjątkami oczywiście.
Zazwyczaj wyławiam ze zbiorów opowiadań jedną, dwie perełki. Tu tych perełek jest więcej:
1. "Dola Jerusalem" - dla wielbicieli "Miasteczka Salem", czyli dla mnie, mroczna opowiastka wywołująca gęsią skórkę
2. "Quitters Inc." - na każdym, kto kiedyś palił lub nadal pali, zrobi wrażenie
3. "Wiem, czego ci potrzeba" i "Człowiek, który kochał kwiaty" - o miłości inaczej
4. "Kobieta na sali" - bardzo mną wstrząsnęło, bo jest wyjątkowo prawdziwe.
Reszta opowiadań również dobra. Tomik dobry. Polecam.
Szumnie nazywany najlepszym zbiorem opowiadań Kinga. Nie wiem czy najlepszy, ale bardzo dobry. Bardzo mroczny. Dużą część opowiadań sfilmowano - większość źle, resztę bardzo źle, ale to już typowe dla kingowych ekranizacji, z kilkoma wyjątkami oczywiście.
Zazwyczaj wyławiam ze zbiorów opowiadań jedną, dwie perełki. Tu tych perełek jest więcej:
1. "Dola Jerusalem" - dla...
2017-08-18
Ludzie, którzy poszukują w książkach Kinga prawdziwego horroru, mają twardy orzech do zgryzienia, bo King takich typowych horrorów raczej nie pisze. Raczej. Do tej pory bez wahania polecałam "Miasteczko Salem", a zapomniałam trochę o "Cmętarzu". A jeśli książka powoduje u mnie lęk chodzenia po ciemnym mieszkaniu to musi być horror z krwi i kości.
Mimo to, King nie skupił się na mrożeniu krwi w żyłach, mamy tu bardzo bogatą warstwę psychologiczną dotyczącą śmierci. Ja wiem, śmierć to naturalny etap życia, trzeba się z nią godzić, jest nieodwołalna, bla bla bla, ale gdybyście mieli szansę odwrócenia tej nieodwołalności i sprowadzenia z powrotem do swojego życia ukochanej osoby, która ten świat niestety opuściła, oparlibyście się pokusie? Co by wygrało: emocje czy rozsądek? U ludzi najczęściej są to jednak emocje, bez względu na konsekwencje. I wtedy robi się niewesoło. Polecam.
Ludzie, którzy poszukują w książkach Kinga prawdziwego horroru, mają twardy orzech do zgryzienia, bo King takich typowych horrorów raczej nie pisze. Raczej. Do tej pory bez wahania polecałam "Miasteczko Salem", a zapomniałam trochę o "Cmętarzu". A jeśli książka powoduje u mnie lęk chodzenia po ciemnym mieszkaniu to musi być horror z krwi i kości.
Mimo to, King nie skupił...
2017-08-16
Większość osób uznaje, że to trochę gorszy tom "Mrocznej Wieży", a ja z kolei póki co uważam go za mój ulubiony. Ma tyle tzw. smaczków, że głowa mała. I jednocześnie komuś, kto Kinga niespecjalnie czyta, może się mniej spodobać, zwłaszcza, jeśli nie czytał "Miasteczka Salem" czy "Dallas '63". Pomijając smaczki, akcja jest ciekawa i zacieram ręce przed kolejnym tomem. Znając siebie, zacznę go pożerać jeszcze dziś. Polecam.
A na "Mroczną Wieżę" chyba nie pójdę do kina, bo nie lubię się denerwować.
Większość osób uznaje, że to trochę gorszy tom "Mrocznej Wieży", a ja z kolei póki co uważam go za mój ulubiony. Ma tyle tzw. smaczków, że głowa mała. I jednocześnie komuś, kto Kinga niespecjalnie czyta, może się mniej spodobać, zwłaszcza, jeśli nie czytał "Miasteczka Salem" czy "Dallas '63". Pomijając smaczki, akcja jest ciekawa i zacieram ręce przed kolejnym tomem. Znając...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-24
Mocno mnie sfrustrował ten tom. Kończąc poprzedni byłam bardzo ciekawa, co będzie dalej i początek książki tą ciekawość zaspokoił, ale kiedy już się wciągnęłam w podróż naszej grupy, nagle zostałam przeniesiona do wspomnień Rolanda, które zajęły, bagatela, kilkaset stron, właściwie większość tomu. Powoli wkręciłam się i w tą historię i kiedy już byłam wciągnięta po uszy nastąpił szybki zwrot akcji i wróciliśmy do naszych pierwotnych bohaterów, a po tamtej historii został tylko niedosyt...
Taki tom szargający nerwy, ale w pozytywny sposób. Polecam.
Mocno mnie sfrustrował ten tom. Kończąc poprzedni byłam bardzo ciekawa, co będzie dalej i początek książki tą ciekawość zaspokoił, ale kiedy już się wciągnęłam w podróż naszej grupy, nagle zostałam przeniesiona do wspomnień Rolanda, które zajęły, bagatela, kilkaset stron, właściwie większość tomu. Powoli wkręciłam się i w tą historię i kiedy już byłam wciągnięta po uszy...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-03-27
Myślę, że książka/opowiadanie cieszy się popularnością tylko i wyłącznie dlatego, że jest owiana "złą sławą". Bo samo opowiadanie szałowe nie jest. King zresztą bez problemu wycofał się z publikacji "Rage'a", bo stwierdził, że i tak za nim nie przepada, więc wszystko mu jedno. Jednocześnie podkreślił, że obwinianie autorów, twórców gier komputerowych czy twórców show telewizyjnych o złe rzeczy, które się dzieją na świecie jest bzdurą i absolutnie się z nim zgadzam.
Czytałam sobie kiedyś o tym zamachu. Rodzice ofiar pozywali absolutnie wszystkich, którzy im do głowy przyszli, chyba zresztą bezskutecznie. Czy to dla sławy, czy dla zysku czy po prostu z emocji i chęci zemsty na kimkolwiek, nie oceniam. Fakt jest taki, że samo opowiadanie nie niesie ze sobą jakichś potwornie złych emocji, czytałam znacznie gorsze i nie sądzę, żeby mogło kogokolwiek nakłonić do wystrzelania nauczycieli czy uczniów z własnej szkoły. Polecam jako ewentualną ciekawostkę.
Myślę, że książka/opowiadanie cieszy się popularnością tylko i wyłącznie dlatego, że jest owiana "złą sławą". Bo samo opowiadanie szałowe nie jest. King zresztą bez problemu wycofał się z publikacji "Rage'a", bo stwierdził, że i tak za nim nie przepada, więc wszystko mu jedno. Jednocześnie podkreślił, że obwinianie autorów, twórców gier komputerowych czy twórców show...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-04-05
Pamiętam, jaka byłam zachwycona możliwością zakupu "Roślinki" w wersji drukowanej, jaka byłam pełna podziwu dla przedsięwzięcia, wysiłku włożonego w publikację czegoś, co już nie jest i nie będzie dostępne na polskim rynku.
Mój zachwyt skończył się wraz z otwarciem długo wyczekiwanej książki. Ktoś, to książkę tłumaczy, powinien sam być trochę pisarzem, posługującym się nienagannym językiem polskim i potrafiącym pisać tak, żeby chciało się go czytać. W tej wersji otrzymujemy amatorskie tłumaczenie, które zawiera tak dużą ilość błędów, że ciężko to w ogóle czytać. Błędy ortograficzne, gramatyczne, stylistyczne, używanie słów nieistniejących w polskim języku (np. jękoła, sjuper, kwieciarz), zmiana czasów i osób w trakcie jednego zdania, pozostawione tu i ówdzie nieprzetłumaczone słowa, a czasem nawet całe zdania. Chaos i bałagan. Do tego tłumaczenie toporne - fabuła nie płynie tylko się rwie, jakby było to robione na siłę. Tu nawet korekta, której pewnie nikt nie robił, niewiele by pomogła, bo porządna korekta oznaczałaby tłumaczenie na nowo, taka jest ilość błędów. Niestety nie każdy nadaje się na tłumacza literatury.
Ktoś, kto z kolei zajął się składem książki, również dał ciała na całej linii. Są tam i czcionki, które nie posiadają polskich znaków i czcionki, których nikt normalny nie chce czytać, bo bolą od nich oczy, są zbyt ozdobne, nie pasują do książki i nie są w książkach używane, z słusznych powodów zresztą. Dodatkowo ktoś po macoszemu potraktował margines na oprawę, który jest identyczny jak margines zewnętrzny na wszystkich stronach, przez co bliżej środka książki trzeba ją mocno rozchylać, żeby w ogóle dało się czytać.
Ja wiem, że to było amatorskie przedsięwzięcie, ale biorąc pod uwagę efekt, bardzo nieudane.
Sama historyjka w miarę w porządku, ale bardzo żałuję, że książkę kupiłam, męczyłam się z nią potwornie. Nie polecam.
Pamiętam, jaka byłam zachwycona możliwością zakupu "Roślinki" w wersji drukowanej, jaka byłam pełna podziwu dla przedsięwzięcia, wysiłku włożonego w publikację czegoś, co już nie jest i nie będzie dostępne na polskim rynku.
Mój zachwyt skończył się wraz z otwarciem długo wyczekiwanej książki. Ktoś, to książkę tłumaczy, powinien sam być trochę pisarzem, posługującym się...
2017-03-16
Od tej części "Mroczna Wieża" zaczyna wciągać na poważnie. Myślę, że to dlatego, że w końcu pojawiają się w niej aktywni ludzie, poza czwórką naszych głównych bohaterów. I choć zdarzają się pozytywni bohaterowie, większość z nich próbuje przeszkodzić naszej czwórce (czy też piątce, wliczając Eja). A w końcówce mamy Blaine'a, fascynującą "postać". Książka kończy się tak, że od razu sięgnęłam po kolejną część, żeby dowiedzieć się, co też się dalej stało. Polecam.
Od tej części "Mroczna Wieża" zaczyna wciągać na poważnie. Myślę, że to dlatego, że w końcu pojawiają się w niej aktywni ludzie, poza czwórką naszych głównych bohaterów. I choć zdarzają się pozytywni bohaterowie, większość z nich próbuje przeszkodzić naszej czwórce (czy też piątce, wliczając Eja). A w końcówce mamy Blaine'a, fascynującą "postać". Książka kończy się...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-01-22
Bardzo przyjemny tom opowiadań niemalże zrujnowany przez dwa ostatnie dotyczące baseballu.
Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie nikt, kto nie jest Amerykaninem, kompletnie nie łapie, o co chodzi w baseballu, ale umieszczanie właściwie artykułu nie opowiadania, na temat rozgrywek Małej Ligii tylko dlatego, że gra tam syn autora było po prostu niepotrzebne. Poza tym wszystkie techniczne fakty dotyczące samej gry były po prostu potworne, ale nie jak niektóre inne opowiadania tylko potwornie nudne.
Gdybym miała wybrać ulubione opowiadanie z tomu, pewnie byłoby to "Mają tu kapelę jak wszyscy diabli", przede wszystkim ze względu na to, że czytając wyobrażałam sobie kto teraz mieszkałby w miasteczku i nie ukrywam, że chyba nie miałabym nic przeciwko odwiedzeniu go, ale oczywiście nie po to, żeby zostać tam na zawsze. Tom ogólnie niezły. Polecam.
Bardzo przyjemny tom opowiadań niemalże zrujnowany przez dwa ostatnie dotyczące baseballu.
Zdaję sobie sprawę z tego, że pewnie nikt, kto nie jest Amerykaninem, kompletnie nie łapie, o co chodzi w baseballu, ale umieszczanie właściwie artykułu nie opowiadania, na temat rozgrywek Małej Ligii tylko dlatego, że gra tam syn autora było po prostu niepotrzebne. Poza tym...
2016-07-27
Bardzo godna końcówka trylogii, gdzie King chytrze wraca do swoich paranormalnych wizji, których w dwóch pierwszych tomach brakło. Oceniając całość historii, bo ciężko tego nie robić po jej zakończeniu. Podobali mi się bohaterowie, podobał mi się początek historii (taki trochę terrorystyczny, ale bez Muzułmanów), podobało mi się rozwinięcie akcji i bardzo rozśmieszyło mnie to, że King stwierdził, że Brady uwielbiałby Pokemon Go. Dlaczego? Każdy kto przeczyta, zrozumie.
Bardzo, bardzo polecam.
Bardzo godna końcówka trylogii, gdzie King chytrze wraca do swoich paranormalnych wizji, których w dwóch pierwszych tomach brakło. Oceniając całość historii, bo ciężko tego nie robić po jej zakończeniu. Podobali mi się bohaterowie, podobał mi się początek historii (taki trochę terrorystyczny, ale bez Muzułmanów), podobało mi się rozwinięcie akcji i bardzo rozśmieszyło mnie...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-04-25
Po słabszym "Rolandzie", "Powołanie Trójki" po prostu zwala z nóg. Książka ma cudowny klimat, fabuła wciąga czytelnika i w końcu jesteśmy w stanie odczuć klimat świata Rolanda, czego nie czułam w poprzedniej części wcale. Eddie i Odetta/Detta są znakomicie wykreowanymi postaciami. Pożeram już kolejną część. Trochę bliżej do Mrocznej Wieży. Polecam.
Po słabszym "Rolandzie", "Powołanie Trójki" po prostu zwala z nóg. Książka ma cudowny klimat, fabuła wciąga czytelnika i w końcu jesteśmy w stanie odczuć klimat świata Rolanda, czego nie czułam w poprzedniej części wcale. Eddie i Odetta/Detta są znakomicie wykreowanymi postaciami. Pożeram już kolejną część. Trochę bliżej do Mrocznej Wieży. Polecam.
Pokaż mimo to2015-12-28
Tegoroczny okres przedświąteczno-świąteczny upłynął mi pod znakiem Kinga, czyli tak jak lubię najbardziej. Wspominałam już kiedyś, że tomy opowiadań są o tyle ciężkie do ocenienia, że zawierają i słabizny (poezja w wykonaniu Kinga) i opowiadania, które zapierają dech w piersi (dla mnie "Wydma" czy "Kiepskie samopoczucie") i takie, które rozkładają na łopatki (dla mnie, jako nałogowego czytelnika Kindle'a na pewno będzie to "Ur").
Biorąc jednak pod uwagę całość, jest to bardzo dobry tom opowiadań, który z całego serca polecam.
Tegoroczny okres przedświąteczno-świąteczny upłynął mi pod znakiem Kinga, czyli tak jak lubię najbardziej. Wspominałam już kiedyś, że tomy opowiadań są o tyle ciężkie do ocenienia, że zawierają i słabizny (poezja w wykonaniu Kinga) i opowiadania, które zapierają dech w piersi (dla mnie "Wydma" czy "Kiepskie samopoczucie") i takie, które rozkładają na łopatki (dla mnie, jako...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-12-16
Sporo osób nie lubi "Komórki", że niby taka nie-Kingowa. Nie uważam. Pomysł na książkę bardzo chwytliwy i na czasie. Większość świata staje się swego rodzaju "zombie" z powodu czegoś, co każdy przy tyłku nosi - komórki. I tchnie w tym pomyśle jakaś beznadzieja. No bo gdyby na świecie zaczęło się dziać coś strasznego, chyba każdy w pierwszej chwili miałby odruch zadzwonienia do bliskich, sprawdzenia czy nic im nie jest. I jednocześnie podpisalibyśmy na siebie wyrok. Podobało mi się. Polecam.
Sporo osób nie lubi "Komórki", że niby taka nie-Kingowa. Nie uważam. Pomysł na książkę bardzo chwytliwy i na czasie. Większość świata staje się swego rodzaju "zombie" z powodu czegoś, co każdy przy tyłku nosi - komórki. I tchnie w tym pomyśle jakaś beznadzieja. No bo gdyby na świecie zaczęło się dziać coś strasznego, chyba każdy w pierwszej chwili miałby odruch zadzwonienia...
więcej mniej Pokaż mimo to
Lubię Kinga w tej krótszej formie, zamiast jego typowych "ceglanych" przedsięwzięć, choć po przeczytaniu pozostaje olbrzymi niedosyt. Początkowo trochę się wystraszyłam, że King zapomniał, że już napisał książkę "Chudszy" i zaczyna się powtarzać, ale wrażenie szybko umknęło, bo to znowu King i znowu zdecydowanie nie horror.
Ciężko mi zaklasyfikować tą książkę do jakiegokolwiek gatunku. Po raz kolejny jest to studium niewielkiego społeczeństwa (i to z Castle Rock!), które, jak to zwykle społeczeństwa mniejsze i większe, swoje dziwactwa ma. A że do tego mamy dziwne, nieco paranormalne zjawisko chudnięcia, to całość robi się bardzo interesująca. Choć zaskoczenia wielkiego nie było, polecam. Dobry King.
Lubię Kinga w tej krótszej formie, zamiast jego typowych "ceglanych" przedsięwzięć, choć po przeczytaniu pozostaje olbrzymi niedosyt. Początkowo trochę się wystraszyłam, że King zapomniał, że już napisał książkę "Chudszy" i zaczyna się powtarzać, ale wrażenie szybko umknęło, bo to znowu King i znowu zdecydowanie nie horror.
więcej Pokaż mimo toCiężko mi zaklasyfikować tą książkę do...