-
Artykuły„Dobry kryminał musi koncentrować się albo na przestępstwie, albo na ludziach”: mówi Anna SokalskaSonia Miniewicz1
-
ArtykułyDzień Dziecka już wkrótce – podaruj małemu czytelnikowi książkę! Przegląd promocjiLubimyCzytać1
-
ArtykułyKulisy fuzji i strategii biznesowych wielkich wydawców z USAIza Sadowska5
-
ArtykułyTysiące audiobooków w jednym miejscu. Skorzystaj z oferty StorytelLubimyCzytać1
Biblioteczka
2020-08-16
2019-07-18
Nazywam się Cress i jestem najlepszym szpiegiem jakiegokolwiek znaliście.
Oraz Skorupką zamkniętą w najlepiej strzeżonym więzieniu. W Kosmosie.
Historia oraz postać wydają się zdecydowanie ciekawsze, gdy przestawimy je w nieco pogardliwym tonie. Niestety Cress jest raczej zagubioną, młodą dziewczyną, poszukującą szczęścia na Ziemi. Jest zakochana w bohaterskich czynach, niezrozumiałym podejściu do życia oraz kruchości i ulotności ziemskiego życia.
Trzecia część Sagi Księżycowej stała się wielogwiazdkową przygodą wśród niezmąconych ścieżek sci-fi. Moja ciekawość względem tego tomu była chyba największa, ponieważ naczytałam się i nasłuchałam wielu negatywnych opinii. Przegadana - te określenie wręcz mnie prześladowało.
Przyznaje, iż dość często były wspominane rzeczy, o których dowiadywaliśmy się w poprzednich częściach. Ich powtarzanie może irytować i doprowadzać do przerzucania stron. Mnie natomiast pomogły usystematyzować wiedzę, przypomnieć to i owo, stworzyć wiązania fabularne oraz doprowadzić do momentu, w którym nie zastanawiałam się „o co tutaj chodziło?”.
Więc jak to się stało, iż książka samodzielnie się obroniła?
Cóż, jakby to ująć w skrócie (już nieźle się rozpisałam)? Baśniowe nawiązanie do bohaterów. Powiązanie ich z futurystyczną przyszłością Ziemi,. Wielokrotne małe zwroty akcji oraz dobre zaznajomienie z każdą postacią, wygrało z plotkami. Uwielbiam czytać o tej samej historii z perspektywy różnych osób. Tych dobry oraz złych. Poznawać ich sekrety, motywy oraz kłamstwa. Cierpienie wydaje się być prawdziwe, a emocje przestają być ukrywane. Jestem wszechwiedzącym widzem mogącym ocenić każdego, kto pojawi się na łamach powieści. To jest to, co znacznie przeciąga pozytywy nad negatywami.
recenzjedevi
Nazywam się Cress i jestem najlepszym szpiegiem jakiegokolwiek znaliście.
Oraz Skorupką zamkniętą w najlepiej strzeżonym więzieniu. W Kosmosie.
Historia oraz postać wydają się zdecydowanie ciekawsze, gdy przestawimy je w nieco pogardliwym tonie. Niestety Cress jest raczej zagubioną, młodą dziewczyną, poszukującą szczęścia na Ziemi. Jest zakochana w bohaterskich czynach,...
2018-11-12
Będąc dzieckiem ma się o wiele więcej marzeń niż osoba dorosła. Również sporo się narzeka. A to na nudne lekcje, zadania domowe, obowiązki narzucane przez rodziców. Jednakże czasami ma się większe problemy niż zwykłe szkolno-domowe życie. Alex oraz Conner musieli przetrwać w swoim krótki życiu dość brutalną rzeczywistość. Nie przeznaczoną dla dwójki nastolatków. Po tym jak ich ojciec umarł, przeprowadzili się jakkolwiek radząc sobie z codzienną rutyną. Zatroskana mama, obezwładniający smutek dzieci oraz odwiedzająca babcia. Taki świat prezentowany jest na początku między linijkami tekstu. Później, oj później, to dopiero zaczyna się prawdziwa, baśniowa opowieść!
„Pewnego dnia będziesz wystarczająco dorosła, by znów czytać baśnie.” - C.S. Lewis
Czy jesteś już wystarczająco dorosły?
Będąc dzieckiem ma się o wiele więcej marzeń niż osoba dorosła. Również sporo się narzeka. A to na nudne lekcje, zadania domowe, obowiązki narzucane przez rodziców. Jednakże czasami ma się większe problemy niż zwykłe szkolno-domowe życie. Alex oraz Conner musieli przetrwać w swoim krótki życiu dość brutalną rzeczywistość. Nie przeznaczoną dla dwójki nastolatków. Po tym jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-05-07
Co może łączyć Scarlet, Wilka, Kaia oraz Cinder? Czy ta czwórka ma jakiekolwiek szanse na spotkanie się i rozstrzygnięcie jednego, lecz najważniejszego sporu? Czy okrutna królowa z Księżyca zaatakuje Ziemię i doprowadzi do krwawej śmierci milionów ludzi? Czy nawiązanie do kolejnej baśni, tym razem Czerwonego Kapturka, jest dobrym wyjściem? Zastanawiające pytania, prawda? Mnie natomiast zainteresowało, dlaczego akcja przeniosła się do Francji. Zapewne w Chinach działo się wystarczająco wiele, aby móc przejść do Europy. Kolebki współczesnej cywilizacji.
Przejmująca historia pełna ciepła, namiętności i latających śrubek miłości? Ojć, to nie ten tytuł. Owszem latające narzędzia były na porządku dziennym, lecz to nie sercowe miłostki są głównym polem manewrowym akcji. Zdecydowanie jest nim tajemnica, intryga i wiele splotów między bohaterami.Prawdą jest, że Scarlet oparta jest na dobrej i strasznej (w oryginalnym przekładzie) baśni o Czerwonym Kapturku i Wilku. To jest jedynie inspiracja, lecz wiele elementów zostaje wykorzystanych.
Więcej o książce na:
http://recenzjedevi.blogspot.com/2018/05/scarlet-marissa-meyer.html
Zapraszam :)
Co może łączyć Scarlet, Wilka, Kaia oraz Cinder? Czy ta czwórka ma jakiekolwiek szanse na spotkanie się i rozstrzygnięcie jednego, lecz najważniejszego sporu? Czy okrutna królowa z Księżyca zaatakuje Ziemię i doprowadzi do krwawej śmierci milionów ludzi? Czy nawiązanie do kolejnej baśni, tym razem Czerwonego Kapturka, jest dobrym wyjściem? Zastanawiające pytania, prawda?...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-22
Otóż główną bohaterką jest ośmioletnia dziewczynka o imieniu Hania. Zerkając w otchłań internetu, dowiedziałam się ciekawej rzeczy. Otóż imieniu Hanna przypisuje się takie cechy jak szlachetność, dobroć, łaska, łagodność oraz chęć pomocy innym. Zaskakujące jak wiele z tych cech pasuje idealnie do małej istoty pragnącej zostać wróżką. Jednak to, co dzieje się potem, sprawia ogromny zamęt w głowie.
Zapewne zapytacie: czym jest gwiezdny pył? Czy pochodzi z nieba? Czy jest częścią jakiejś planety? Dlaczego to wróżka została z niego stworzona? Na te pytania na pewno odnajdziecie odpowiedź. Ba! Nawet wilk, zając, czy wodna nimfa będą kimś, kogo poznacie i posłuchacie w milczeniu z ogromną przyjemnością. Obcowanie z nimi okazało się dla mnie niezwykle pouczające. Chociażby słowa jakie płyną z ich ust (albo pyszczków) zostały w mojej pamięci, aby stworzyć coś, co istniało od zawsze.
Hania otrzymała wiele pytań podczas swojej podróży. Podróży, która otworzyła jej serce, okiełznała niemoc, dodała wiary i nauczyła więcej niżby się zdawało. Czy Wy, dorośli, jesteście gotowi aby poznać Wilka Alberta? Opiekuna potrafiącego czerpać radość z milczenia? Lisa Piotrka, mającego za zadanie ukazać drogę ku lepszemu? Nimfę wodną potrafiącą ochronić wszystko, co jest zagrożone? Czy Wy, drodzy czytelnicy, macie odwagę podzielić się ze swoim dzieckiem sztuką dobrego życia?
Więcej o książce dla dzieci i dorosłych na:
http://recenzjedevi.blogspot.com
Zapraszam :)
Otóż główną bohaterką jest ośmioletnia dziewczynka o imieniu Hania. Zerkając w otchłań internetu, dowiedziałam się ciekawej rzeczy. Otóż imieniu Hanna przypisuje się takie cechy jak szlachetność, dobroć, łaska, łagodność oraz chęć pomocy innym. Zaskakujące jak wiele z tych cech pasuje idealnie do małej istoty pragnącej zostać wróżką. Jednak to, co dzieje się potem, sprawia...
więcej mniej Pokaż mimo to2018-04-01
Od kiedy Marguerite zrozumiała jak niebezpieczne mogą być podróże międzywymiarowe, postanowiła stać się bronią do niepokonania. Jej genetycznie zaprogramowana impulsywność doprowadza ją do wielu beznadziejnych sytuacji. Zapomina o własnym bezpieczeństwie, starając się uratować każdy możliwy wymiar. Jednakże ani Paul, ani Theo nie są wstanie zrozumieć rozterek, jakie pchają ich Meg do katastrofalnych skutków. W końcu niewiedza i strach to jedno, lecz zranione serce i dusza są gorsze od wszystkiego. Natomiast Zła nie zamierza myśleć o swoich konsekwencjach. Bez oporów zabije każdego na swojej drodze do sukcesu. Theo, Paula, a nawet Marguerite.
Przygoda, która powoli brnie do końca, była dla mnie fascynująca od samego początku. Chociaż nauki ścisłe nie są moim konikiem, to wręcz uwielbiam, gdy wykorzystuje się je do stworzenia oryginalnej fabuły. Fizyka ma to do siebie, że można kreować rozmaite teorie, łamać je na każdym kroku i komponować nowe. To samo zrobiła autorka. Postawiła na multiwszechświaty, dzięki zaledwie jednemu urządzeniu. Jednej teorii.
Podsumowując: Jeśli interesują Was podróże nieco innego kalibru, jest to zdecydowanie powieść dla Was. Oczywiście mamy do czynienia z klasyczną walką Dobra ze Złem, jednakże w innej odsłonie. Czyż najtrudniej nie jest przezwyciężyć siebie samego? Czy Ty, drogi Czytelniku, potrafiłbyś stanąć twarzą w twarz największemu lękowi? Polecam po tysiąckroć!
Więcej o książce na:
recenzjedevi.blogspot.com
Zapraszam!
Od kiedy Marguerite zrozumiała jak niebezpieczne mogą być podróże międzywymiarowe, postanowiła stać się bronią do niepokonania. Jej genetycznie zaprogramowana impulsywność doprowadza ją do wielu beznadziejnych sytuacji. Zapomina o własnym bezpieczeństwie, starając się uratować każdy możliwy wymiar. Jednakże ani Paul, ani Theo nie są wstanie zrozumieć rozterek, jakie pchają...
więcej mniej Pokaż mimo to2017-09-25
Kiedy życie płata figle musimy poradzić sobie z zastałą sytuacją. Jeśli tego nie zrobimy popadniemy w obłęd i zrobimy coś naprawdę głupiego. Potem będzie się za nami ciągnęło aż do śmierci. Kiedy mała Lavinia trafia na plantację nie ma pojęcia kim właśnie się stała. Niewolnicą, która będzie ciężko pracować na rzecz swego właściciela. Jednak sytuacja w jakiej jest może ją uratować, a jednocześnie zniszczyć. Wszystko zależy od tego, czy inni jej pomogą. Tylko czemu mieliby to zrobić skoro nie jest jedną z nich? Otóż Lavinia to biała dziewczynka, która stała się czarną niewolnicą.
Bajeczka na dobranoc?
Wielowątkowość. Komplikacje. Moralność. Władza. Trudne wybory. Inność. Brutalność. Rasizm. Walka. Obłęd. Uwikłanie. Depresja. Gwałt. Ograniczenia. Miłość. Lojalność. Tęsknota. Krzyk. Początki są zawsze trudne. Nie ważne kogo dotyczą. Musimy się dostosować by zwyciężyć. Swoje lęki. Swoją przyszłość. Swoje życie. Czy nadal uważasz, że Dom służących to tylko bajeczka na dobranoc?
Więcej na temat książki:
http://recenzjedevi.blogspot.com/2017/09/dom-suzacych-kathleen-grissom.html
Zapraszam!
Kiedy życie płata figle musimy poradzić sobie z zastałą sytuacją. Jeśli tego nie zrobimy popadniemy w obłęd i zrobimy coś naprawdę głupiego. Potem będzie się za nami ciągnęło aż do śmierci. Kiedy mała Lavinia trafia na plantację nie ma pojęcia kim właśnie się stała. Niewolnicą, która będzie ciężko pracować na rzecz swego właściciela. Jednak sytuacja w jakiej jest może ją...
więcej mniej Pokaż mimo to2016-01-08
Alison miała osiem lat gdy pierwszy raz zafascynowała się Indiami. Książki z korowymi zdjęciami sprawiały, że marzyła o pałacach przepełnionych pięknymi pawiami spacerującymi po trawie. Haweli, pałac dla arystokratów i rodzin bogatych jest domem. Pewnego pięknego dnia poznaje ona Ajay'a utalentowanego reportera, z którym miała możliwość współpracować w New Delhi. Skończyło się na tym, że zaczęli ze sobą korespondować mailowo. Epistolarny romans właśnie się rozpoczął!
Alison wiedzie dość dobre życie w Hongkongu u boku bogatego partnera, ale oślepiona miłością postanawia zerwać z takimi przyzwyczajeniami i zamieszkać z hindusem w małym mieszkanku, gdzie hałas wielkomiejski, bród i wrzaski sąsiadów są na porządku dziennym. Ale czego nie robi się dla tego jedynego? Ano Alyson postanawia całkowicie zmienić swoje życie byle tylko móc być z Ajay'em. Piękne poświecenie, prawda? Tylko, że odległości domów rodzinnych oraz problemy z przystosowaniem do hinduskiego trybu życia nie są takie proste, a szkoda.
Cała powieść dzieje się w Hongkongu oraz Indiach w Mokimpur, miejscach tak samo prawdziwych jak ta historia. Trzeba przyznać, że czyta się całkiem dobrze, chociaż jest więcej suchych treści niż dialogów. Wszystko czasami niestety wydaje się takie martwe i bezpłciowe, ale to jest wynikiem tego, że autorka chciała jak najlepiej oddać urok jej życia i Indii. Ktoś kto nie jest zauroczony Indiami raczej nie ma po co sięgać, bo tam jest o nich tak dużo, iż tylko prawdziwy fan będzie usatysfakcjonowany. Sama dowiedziałam się paru interesujących rzeczy, które na pewno dobrze wiedzieć. Ot z ciekawości.
Podsumowując: To na pewno ciekawa opowieść na temat Indii, jej tradycji i kulturze. Dla kogoś z zachodu to jedna wielka niewiadoma, której nie każdy może doświadczyć. Największym walorem są tradycje związane z życiem w tym jakże egzotycznym kraju. Ciekawostek co niemiara!
wiecej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/
Alison miała osiem lat gdy pierwszy raz zafascynowała się Indiami. Książki z korowymi zdjęciami sprawiały, że marzyła o pałacach przepełnionych pięknymi pawiami spacerującymi po trawie. Haweli, pałac dla arystokratów i rodzin bogatych jest domem. Pewnego pięknego dnia poznaje ona Ajay'a utalentowanego reportera, z którym miała możliwość współpracować w New Delhi. Skończyło...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-02
XVIII wiek, Anglia, zatoka Black Hill, gospoda Admirał Benbow. Wszystko rozpoczyna się właśnie w tej zabitej deskami mieścinie. Do gospody trafia pewien żeglarz taszczący ze sobą marynarski kufer. Mało tego każe zwać siebie kapitanem. Co za typek! Milczący, włóczący się godzinami po zatoce z lunetą, a gdy wypije zbyt dużo podśpiewuje marynarskie pieśni i opowieści. Kto by się spodziewał, że jego obecność doprowadzi do wielkiej przygody? Otóż w dniu jego śmierci wszystko się rozpoczęło!
Jim Hawkins, bo to on jest głównym bohaterem powieści, to młody chłopak, który wplątał się w niezłe bagno. Wraz z dziedzicem, lekarzem Liveseyem i Silverem – kucharzem okrętowym podążają na Hispanioli do Wyspy Skarbów. Znacie historie o piracie Flincie? Ten oto morski wyga zdobył skarb, który zakopał w jednym i tylko jemu znanym miejscu. No prawie. Bo narysował mapę, w której posiadanie wszedł Jimm. Idealny początek przygody, czyż nie?
Chłopak jest bardzo ufny wobec sądu i władzy. Podnieca się morską przygodą i poddaje się często chwili wkopując się w kłopoty nie raz ratujące mu życie. Na szczęście potrafi przezwyciężyć wstręt, co jest bardzo przydatne w jego karierze majtka na pokładzie. Jest młody więc jego zachowanie jest równie odważne co głupie. Silver natomiast to kaleki kucharz pokładowy opowiadający różności Jimmowi. Zdobywa jego zaufanie, chociaż prędko dowiadujemy się jaki z niego gagatek. Na szczęście ma głowę na karku, co z pomysłowością chłopaka daje nam wybuchowy misz masz.
Akcja toczy się szybko, bez zbędnych informacji, które tylko mogłyby nużyć czytelnika. Krótkie przemyślenia bohaterów dają nam poczucie całości. Czytając ma się wrażenie, jakby się było częścią załogi i dryfowało wraz z nimi po morzu. Tak więc spokojnie dzięki doskonałemu tłumaczeniu możemy stać się jednym z poszukiwaczy szczęścia i odkrywać wskazówki prowadzące do skarbu.
Na koniec muszę dodać, że samo wydanie książki jest przecudne. Okładka jest dziełem ilustratora, który pokazał też co nieco na stronicach tej pozycji. Mapa jest na tyle wyraźna i zrozumiała, że możemy podpatrzyć, gdzie akurat nasi bohaterowie wylądowali. Po prostu miodzio!
Podsumowując: Jestem zachwycona! Od dawna marzyło mi się przeczytanie tego tytułu i proszę bardzo – udało się! Warto było czekać tyle czasu. Pozycja godna polecenia!
Wiecej na : http://recenzjedevi.blogspot.com/2015/09/wyspa-skarbow-robert-louis-stevenson.html
Zapraszam!
XVIII wiek, Anglia, zatoka Black Hill, gospoda Admirał Benbow. Wszystko rozpoczyna się właśnie w tej zabitej deskami mieścinie. Do gospody trafia pewien żeglarz taszczący ze sobą marynarski kufer. Mało tego każe zwać siebie kapitanem. Co za typek! Milczący, włóczący się godzinami po zatoce z lunetą, a gdy wypije zbyt dużo podśpiewuje marynarskie pieśni i opowieści. Kto by...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-02
Peter i Anna muszą zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem. Została im przydzielona kuratorka do spraw asymilacji. Jako, że stali się oboje legalnymi obywatelami, muszą nauczyć się żyć w wspólnocie, która zaledwie paręnaście dni temu nie chciała czegokolwiek o nich słyszeć. Teraz stali się sensacją w całej Anglii. Oboje starają się dostosować do nowej sytuacji, jednakże nie każdemu jest łatwo zmienić nawyki ze starego życia. Wszystko szło by zgodnie z planem Władz, gdyby nie fakt przynależności Petera i Anny do Podziemia. Oni oczekują od naszych bohaterów współpracy w pełnym wymiarze czasowym. Co jeśli nieupoważnieni wiedzą więcej niż powinni i będą chcieli wykorzystać ten fakt na swoją stronę?
Pincent Pharma taje się głównym ośrodkiem akcji powieści. Firma produkująca Długowieczność skrywa wiele tajemnic, o których chce się dowiedzieć nie tylko Peter, ale cale Podziemie. Otóż nikt nie zadaje podstawowych pytań, chociażby to skąd biorą komórki macierzyste potrzebne do produkcji leku? Skąd skoro jest niewiele istot, z których mogliby je brać?
Życie Petera toczy się wokół Anny oraz spotkań z Podziemiem. Co chwile wyraża swoje niezadowolenie i ma zarzuty do Władz. Tajne sam na sam z Pipem daje mu dreszczyk emocji, którego tak bardzo potrzebuje. Tak jakby nie potrafi już istnieć bez zagrożenie świdrującego jego umysł. Duże poczucie obowiązku za siebie i innych prowadzi do paranoi z której trudno się wydostać. Czuje się zdradzany, oszukiwany i samotny. Natomiast Anna radzi sobie doskonale. Właśnie tego uczyli ją w Grange Hall. Dostosowywać się do wymogów Władzy. Niestety nadal boi się wszystkiego, jest nadmiernie strachliwa, a kiedy próbuje z tym walczyć, doprowadza do złego.
Pip, przywódca Podziemia, oraz Judge, genialny hacker, są postaciami również bardzo ważnymi w tej części trylogii. Odgrywają drugie skrzypce stając się potokiem informacji o świecie, w którym żyją nasi bohaterzy. Richard Pincent to kolejna osoba będąca w centrum akcji. Możecie być pewni, że dzięki niemu otrzymacie dużą dawkę władzy i nienawiści, chytrości i żądzy. Jednym słowem mieszanka wybuchowa!
Podsumowując: Jeśli mogłam spodziewać się czegoś równie dobrego jak poprzednia część to właśnie to dostałam. Warta przeczytania. Historia robi się coraz bardziej ciekawa, aż nie mogę się doczekać finału. To idealne początek zakończenia!
Wiecej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/2015/09/w-sieci-gemma-malley.html
Zapraszam!
Peter i Anna muszą zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem. Została im przydzielona kuratorka do spraw asymilacji. Jako, że stali się oboje legalnymi obywatelami, muszą nauczyć się żyć w wspólnocie, która zaledwie paręnaście dni temu nie chciała czegokolwiek o nich słyszeć. Teraz stali się sensacją w całej Anglii. Oboje starają się dostosować do nowej sytuacji, jednakże nie...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-02
Albert Fern to naukowiec, który wynalazł lek na raka. Okazało się jednak, że jest to również lek na Długowieczność. Jednakże sam Fern nie jest zadowolony ze swojego sukcesu. Doskonale rozumiał krąg życia, który musi zostać zachowany: narodziny, życie, śmierć. Natomiast dla Richarda Pincenta lek jest furtką do sławy i bogactwo i nie zamierza z niego tak łatwo rezygnować. Minęło wiele lat aż napotkał na wrogów numer jeden: Pipa – przywódcę Podziemia, Petera i Anne oraz Judge – komputerowego geniusza. Jak dokonają przewrotu? Jak zwycięży dobro? Ha tego sami musicie się dowiedzieć!
W świecie idealnej długowieczności pojawia się śmiertelny wirus, z którym lek nie daje sobie rady. Ludzie zaczynając ginąć. Pincent Pharma robi wszystko by zatuszować owe zaginięcia, ale wiadome jest, że dokonanie tego w stu procentach jest niemożliwe. Wyciek następuje dość szybko i społeczność czuje strach. Tutaj wkracza Podziemie. Ich rola w tym co się później stanie jest przeolbrzymie! Ktoś musi popełnić przewrót, a oni są idealnymi kandydatami.
Peter z Anną starają się żyć z dala od zgiełku. Jako bohaterzy pierwszoplanowi stają się nikłym dodatkiem w ostatniej części trylogii. Ale, ale nie ma się co martwić. Judge zapełnia nam stronice w całkiem przyjemnej atmosferze. Jego rola wzrasta, staje się osobą bardzo ważną w całym przedsięwzięciu i grze prowadzonej przez Pipa. Właśnie on jest głównym czynnikiem prowadzącym do dość ciekawego zakończenia. Akcja toczy się szybciutko i zapędza Pincenta w drastyczny moment jego długiego życia.
Bardzo ciekawie jest zobrazowanie rozprzestrzeniania się wirusa oraz ukazania wzrostu niepokoju wśród społeczeństwa. przykłady są opisane dość dokładnie, tak że każdy z nas może sobie wyobrazić przerażający widok usychających ludzi. Przez zwykłe wkradzenie się w ich życie możemy dostrzec symptomy zakażenia, jego przebieg oraz zakończenie żywota chorego.
Tłumaczenie jest dobre. Nie ma się poczucia powtarzających się wyrazów, zgrzytających formułek czy innych irytujących zdań. Co do okładki, muszę przyznać, iż cała seria ma bardzo ciekawe, kolorowe stronice. Każda jest symbolem odnoszącym się do fabuły danej części. To właśnie ona zachęciły mnie do przeczytania pierwszej części trylogii.
Podsumowując: Powieść, która jest dobrze napisana i czyta się naprawdę szybko i przyjemnie. Warto sięgnąć po całą trylogię by tylko dowiedzieć się jak doszło do szczęśliwego zakończenia. I chociaż są chwile drastyczne, to doskonale obrazują one jak niebezpieczne jest życie wieczne. Młodzieżówka warta uwagi!
Wiecej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/2015/09/jutro-gemma-malley.html
Zapraszam!
Albert Fern to naukowiec, który wynalazł lek na raka. Okazało się jednak, że jest to również lek na Długowieczność. Jednakże sam Fern nie jest zadowolony ze swojego sukcesu. Doskonale rozumiał krąg życia, który musi zostać zachowany: narodziny, życie, śmierć. Natomiast dla Richarda Pincenta lek jest furtką do sławy i bogactwo i nie zamierza z niego tak łatwo rezygnować....
więcej mniej Pokaż mimo to2015-10-02
Do szkoły średniej w Coldwater zawitał nowy uczeń. Boski i zniewalający Patch. Tak się składa, że przez wymysł nauczyciela siada on wraz z Norą, naszą długonogą bohaterką. Nic nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że nie chce zamienić ani słówka. Tylko się gapi jak taki buc. I co z tym fantem zrobić? Ano jest problem. Muszą wykonać zadanie na biologię, tylko cudowny chłopak nie zamierza w tym pomagać. A co robi Nora? Pakuje się prosto w paszczę lwa, byle tylko uzyskać odpowiedzi. Jednym słowem dziewczyna ma zadatki na masochistkę. Tylko dlaczego kiedy pojawia się jeden bożyszcze, musi znaleźć się kolejny? Pojawienie się Elliota w społeczeństwie uczniów zmieni nie więcej niż Patch.
Nora to pilna uczennica o burzy rudawych włosów. Dla niej pojawienie się nowego chłopaka doprowadza ją do złości. A jego wzrok utkwiony w niej jest początkiem kłopotów. Przez niego zaczyna zachowywać się inaczej niż zwykle. Jej reakcje są nie takie, jakie by chciała by były. Dziewczyn ma anemie, co potrafi przysporzyć jej równie wiele kłopotów co tajemniczy nieznajomy. Natomiast Patch bardzo dobrze wie jak zaintrygować Norę. Doprowadza ją do szewskie pasji wykorzystując o tego swój diabelski uśmieszek. Ubrany zawsze na czarno daje o sobie mylne mniemanie, ale niewiele go to interesuje. Figlarny i uwodzicielski prześladowca. Gdzie Nora, tam on. Ot tak przypadkiem przechodził...
Akcja toczy się szybko. Nie ma się wrażenia niepotrzebnie przedłużających się opisów, wyznań, czy nudnych dialogów. Wszystko ma swój cel. Bawić i sprawiać, że czytanie staje się odprężająca czynnością. W pewnym sensie samo poznanie się bohaterów na lekcji jest dość sztampowe i powiem szczerze, iż od razu powiało mi Zmierzchem, ale dalszy ciąg kompletnie zmienił mój tok myślenia. Nie mogłam się oderwać od książki byle tylko dowiedzieć się co jest dalej. A to bardzo dobrze świadczy o powieści, czyż nie? Tłumaczenie jest bardzo dobrze wykonane. Nie ma powtarzających się i denerwujących wyrażeń. Czuć amerykański klimat szkoły średniej. Okładka również przyciąga oko. Od razu wiemy, ze mamy do czynienia z siłami nadprzyrodzonymi. Mhmm ciacho!
Podsumowując: Powieść, po którą każda nastolatka może sięgać z czystym sumieniem. Boski Patch sprawi, że chwile z nim spędzone zostaną zapamiętane na dłuuugi czasu.
Wiecej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/2015/09/szeptem-becca-fitzapatrick.html
Zapraszam!
Do szkoły średniej w Coldwater zawitał nowy uczeń. Boski i zniewalający Patch. Tak się składa, że przez wymysł nauczyciela siada on wraz z Norą, naszą długonogą bohaterką. Nic nie byłoby dziwne, gdyby nie fakt, że nie chce zamienić ani słówka. Tylko się gapi jak taki buc. I co z tym fantem zrobić? Ano jest problem. Muszą wykonać zadanie na biologię, tylko cudowny chłopak...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-09-01
Micky to prosty chłopak, który całe dnie spędza przy zmywaku. Niby niczym nie wyróżniający się facet, a jednak. Jest w nim to coś, co sprawia, że kiedy widzi staruszka pchanego do samochodu, staje po jego stornie. Ratuje go i zabiera daleko od porywaczy. Zaskakujące? Owszem. Intrygujące? Również. Bo w zamian za pomoc Micky otrzymuje coś, czego próżno szukać w nawet ekskluzywnym sklepie. Inteligencje i wiedzę wartą wielu Noblów. Niemożliwe? Czyżby?
Wszystko rozpoczyna się od zwykłej ludzkiej reakcji człowieka. Niby nic, a jednak wiele. Zaoferowana pomoc zostaje wynagrodzona po stokroć. Dzięki wynalazkowi jednej osoby możecie stać się najinteligentniejszymi istotami na świecie. Czytać szybciej niż ktokolwiek, znać masę informacji, o których w życiu nie słyszeliście. Czyż to nie jest warte każdej ceny? Tylko co zrobić kiedy jeden poszukuje wiedzy, a drugi umiejętności i każdy chce martwego inteligenta?
Profesor Lugner to geniusz zamieszkały na Florydzie, który swoim umysłem zawstydziłby Einsteina. Jest urokliwym staruszkiem będącym w pełni sił i potrafiącym więcej niż dziesięciu noblistów naraz. Mamy również Costance kobietę w sile wieku poszukującej przygody, a najlepiej takiej po której poczułaby, że żyje. Paradoksalnie proste i trudne zarazem. Miesza się w coś, co powinna omijać szerokim łukiem, a robi to wszystko świadoma niebezpieczeństwa. Najgorzej wychodzi na tym Roxanne. Ach biedna dziewczyna! Bardzo ciekawą postacią jest John – detektyw, z którym mamy do czynienia od samego początku. Wie gdzie węszyć i kiedy węszyć. Ma szósty zmysł, co pozwala mu dokonywać niemożliwego - po prostu najlepszy w swoim fachu!
Akcja toczy się powoli by nagle nabrać błyskawicznego tempa. Potok wielu informacji pozwala nam lepiej zrozumieć postępowanie bohaterów – tych dobrych jak i tych złych. Kreacja postaci jest bardzo dobra. Wyobraźcie sobie, że do końca nie wiadomo kto tak naprawdę jest tym czarnym charakterem. No bo skąd, skoro jeden goni drugiego, a trzeci ucieka gdzie pieprz rośnie?
Podsumowując: Powieść bardzo dobrze napisana. Można spokojnie wczuć się w klimat, zrozumieć postępowanie bohaterów, polubić i jednocześnie znienawidzić przy okazji zastanawiając się nad nimi. Jeśli ktoś lubi książkę zrobioną na tip top to wie czego szukać.
Wiecej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/2015/08/geniusz-graham-masterton.html
Zapraszam!
Micky to prosty chłopak, który całe dnie spędza przy zmywaku. Niby niczym nie wyróżniający się facet, a jednak. Jest w nim to coś, co sprawia, że kiedy widzi staruszka pchanego do samochodu, staje po jego stornie. Ratuje go i zabiera daleko od porywaczy. Zaskakujące? Owszem. Intrygujące? Również. Bo w zamian za pomoc Micky otrzymuje coś, czego próżno szukać w nawet...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-08-23
Pewnego dnia odkryto lek na Długowieczność. Aby nie przeludnić Ziemi musiano zakazać rodzenia dzieci. W tym momencie każdy w wieku szesnastu lat mógł podpisać Deklaracje, w której zrzeka się prawa do dzieci w zamian za lek na Długowieczność. Wielu jak można się spodziewać wybrało magiczne tabletki by żyć długo i szczęśliwie. Jednakże są osobnicy, którzy łamią podpisaną umowę wydając na świat tak zwanego nadmiara. Kiedy łapacze złapią takie dziecko jest ono zabierane do specjalistycznego ośrodka dla nadmiarów.
Anna znajduje się w jednym z nich - Grange Hall. Jest osobą nielegalnie urodzoną. Żyje w Grzechu i musi go zadośćuczynić stając się użytecznym nadmiarem. Nie ma praw, tylko obowiązki. Nie może samodzielnie myśleć. Nadmiary nie są od myślenia, lecz od wykonywania zadań swoich panów. Są niewolnikami bez godności. W trakcie dorastania instruktorzy przygotowują ich do roli służących i robotników, aby w ten sposób spłacić dług Matce Naturze. Tylko legalni mają prawo żyć w ciszy i spokoju. Ale dlaczego?
Grange Hall miejsce obskurne, ciemne, zimne. Przełożona Pani Pincent dobrze pasuje do tego obrazka. Jej postać idealnie odwzorowuje osobę święcie wierzącą w to co robi. Oczywiście za tym murem okrucieństwa znajdują się motywy, co nadaje pikanterii akcji. Wyobraźcie sobie, że w jej ośrodku wszystko jest perfekcyjne: nadmiary się jej boją, słuchają rozkazów, nie zadawają pytań. Do momentu gdy jeden krnąbrny piętnastoletni nadmiar trafia do Grange Hall. Peter sprawia tyle kłopotów, co uciechy czytelnikowi. Taki bohaterski nadmiar jest mile widziany w powieści. Anna natomiast to osóbka cicha i spokojna, wykonująca swoje obowiązki. Jednakże gdy w jej życiu pojawia się niebezpiecznie intrygujący rówieśnik, wszystko wywraca się do góry nogami. Anna zaczyna myśleć!
Książka opowiada o tym jak starzy ludzie boją się zmian i nowości. Jak trudno jest im pogodzić się ze śmiercią. Nie są gotowi by odejść z tego świata więc zabierają miejsce nienarodzonym. Potrafią nawet wmówić nadmiarowi dziewczynce, że miesiączka jest karą za wszystkie jej grzechy. Mamy trzech narratorów: Anne, Panią Pincent i Panią Sharpe. Dzięki temu wiemy, co każda z nich myślała postępując tak, a nie inaczej. W powieści mamy do czynienia z plejadą myśli bohaterek i ich wspomnień, co sprawia, że książkę czyta się szybko i przyjemnie.
Podsumowując: Powieść warta uwagi. Szybka akcja pozwala cieszyć się nam lekturą przez krótki, ale owocny czas. Jeśli masz ochotę na coś przyjemnego w te letnie dni to migiem po nią sięgaj!
Wiecej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/2015/08/deklaracja-gemma-malley.html
Zapraszam!
Pewnego dnia odkryto lek na Długowieczność. Aby nie przeludnić Ziemi musiano zakazać rodzenia dzieci. W tym momencie każdy w wieku szesnastu lat mógł podpisać Deklaracje, w której zrzeka się prawa do dzieci w zamian za lek na Długowieczność. Wielu jak można się spodziewać wybrało magiczne tabletki by żyć długo i szczęśliwie. Jednakże są osobnicy, którzy łamią podpisaną...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-09
Pod koniec zimy do Różanego Gaju przybywa Łucja. Była bizneswoman, po rozwodzie, bezdzietna. Postanawia w tej wiosce odnaleźć szczęście przyjmując posadę nauczycielki historii w tamtejszej szkole podstawowej. Na jej drodze staje Ania – jedenastolatka z wielkim bagażem przeżyć. Tak samo ogromnym jak za czasów dzieciństwa Łucji. Zaczynają ich łączyć nie tylko losy, ale i uczucia, które doprowadzają do konfliktów, przyjaźni, niechęci, zdrady, a nawet miłości. Ale jak to się zaczęło? Czterdziestolatkę poznajemy w dobrze prosperującym salonie fryzjerskim w centrum Wrocławia. Postanawia obciąć włosy, by nadać symboliczne znaczenie początku jej nowego życia na Podkarpaciu. Po wizycie wsiada w pociąg daleko hen na południe. Na stacji kolejowej wita ją Ignacy, chłop kochający konie i tylko w ich towarzystwie czujący się swobodnie. Dojeżdżając saniami pod dom Matyldy, byłej nauczycielki języka polskiego, Łucja zdaje sobie sprawę , że wcale nie jest przygotowana na zmiany. Ale zabrnęła za daleko w śnieg, by móc się cofnąć.
Pierwszoplanowymi postaciami na pewno jest Łucja Wróblewska oraz Ania – jej mała podopieczna. Kobieta jak już wspomniałam niesie ze sobą do Różanego Gaju ogromny wór doświadczeń życiowych. Nie jest zwykłą szarą myszką, ale osobą wiedzącą czego chce od życia. Problem polega na tym, że nigdy tego nie otrzymała. Tłumi w sobie wiele, spotęgowanych uczuć i emocji, co doprowadzą ją do szaleństwa – rozpoczęcia nowego rozdziału na jej drodze ku szczęściu. Poznajemy ją jako szczerą i miłą osobę, chociaż potrafi być również bardzo skryta i nieśmiała. Postać bez wad byłaby nudna, prawda? Ciekawostką z jej życia jest fakt bycia „podróżniczką” za czasów studiów, kiedy to potrafiła co weekend wsiąść do pociągu byle jakiego ku przygodzie nieznanych zabytków w Polsce. Piękne były te jej czasy, ale co stało się z Łucją, że doprowadziła się do depresyjnego stanu? Natomiast Ania to cicha i skromna dziewczynka, która boryka się z ciężką chorobą matki. Siedzi sama w ostatniej ławce, a jeśli ma ochotę bez większych problemów opuszcza lekcje. Nie należy do lubianych przez klasę dzieci. Wycofana, żyje w swoim świecie, do którego nikogo nie chce przepuścić. Czy aby na pewno?
Inną dość ważną postacią jest Matylda, u której pomieszkuje Łucja. Życie emerytki mogłoby się wydawać nudne i sztampowe, ale nie w tym przypadku. Jej córki: Antosia oraz Izabela zapełniają nam szarą rzeczywistość starszej pani. Mamy również możliwość poznania bliżej Ewy – matki Ani, Tomka – znanego pianistę oraz jego partnerkę Adelę – plakacistkę. Do tej mieszanki dodam jeszcze szaloną Lorę, która wypełnia w całości najważniejszych postaci w „Obietnicy Łucji”.
Powieść czyta się szybko i bardzo przyjemnie. Można robić przystanki bez obawy, że zapomnimy co było przedtem. Brak skomplikowanych, czy nieznanych słów. Mamy za to pięknie opracowane stylistycznie zdania, pełne barwnych wyrazów. Autorka potrafiła opisać pewne fakty, czy emocje w tak poetycki sposób, że nawet nie odczuwamy braku liryki. Wręcz przeciwnie – nie rażą nas te akapity, tylko pozwalają lepiej zrozumieć Łucję oraz targające nią myśli. Krótkie rozdziały wcale nie ujmują powieści. Pozwalają na przerwanie czytania w każdej chwili, by móc ponownie wrócić z kolejną dawką pysznej, ciepłej herbatki. Jedyną wadą są chyba tytuły tych rozdziałów. Dość szybko, bez czytania tekstu można dojść do wniosku, nie tylko to co się za chwilę wydarzy, ale też kto, po co, na co etc. Ale mnie osobiście to jakoś wielce nie razi. Lubie sobie wybierać różne strony z książki i czytać fragmenty, by wiedzieć co będzie dalej. A tak tytuły już mnie powstrzymywały. Więc zaleta + wada = brak marudzenia.
Największym plusem jest fakt, iż autorka nie pominęło nikogo, kto jest ważny dla całej fabuły powieści. Dowiadujemy się wielu ciekawych informacji nie tylko o Łucji i Ani, ale Matyldy, Adeli, Tomasza, Ewy, ba! Nawet szalonej Lory! Wiemy dlaczego nasza główna bohaterka postąpiła tak, a nie inaczej, jakie uczucia nią targały, w jakim trwała nastroju, co lub kto doprowadził ją do danego zachowania.
Ukłony również dla osób, które zajmowały się tą redakcyjno – graficzną stroną książki. Okładka jest przecudna. Oczy same ją chłoną, a brak wielu niepotrzebnych napisów sprawia, że chce się na nią patrzeć nawet po przeczytaniu! Środek też jest przyjemny dla zmysłów. Otóż nie trzeba wielce otwierać i gnieść grzbietu, aby dostać się do ostatnich liter wierszy. W niektórych pozycjach jest to tak irytujące, że cała przyjemność z czytania zanika. Przyznaje szczerze, że to była druga rzecz po okładce, która zwróciła moją pozytywną uwagę.
Podsumowując: Tak dobrze napisanej polskiej debiutanckiej książki dawno nie widziałam. Choć powieść liczy sobie ponad 400 stron – to każdy akapit, każde zdanie, każdy wyraz jest warty przeczytania.
Więcej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/ zapraszam!
Pod koniec zimy do Różanego Gaju przybywa Łucja. Była bizneswoman, po rozwodzie, bezdzietna. Postanawia w tej wiosce odnaleźć szczęście przyjmując posadę nauczycielki historii w tamtejszej szkole podstawowej. Na jej drodze staje Ania – jedenastolatka z wielkim bagażem przeżyć. Tak samo ogromnym jak za czasów dzieciństwa Łucji. Zaczynają ich łączyć nie tylko losy, ale i...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-07
Connie Goodwin to przyszła doktor wydziału historii na Harvardzie w specjalizacji: okres kolonialny Ameryki. Przez rok przygotowywała się do ostatecznego egzaminu, dzięki któremu osiągnie początkowy cel – prace nad badaniami doktoranckimi. Jej zadaniem jest odnalezienie źródła wtórnego, które po odkryciu doprowadzi ją do obrony swojego dzieła. Mniej więcej tak wyglądają studia – dla niewtajemniczonych. Powracając do powieści – Connie to dość mądra młoda kobieta, ale natrafia na szereg niezrozumiałych przez naukę zdarzeń, co powoduje, iż jej poszukiwania trwają...szybciej. Ha! Otóż to, jej promotor to człowiek bardzo szanowany w gronie uczonych. Manning Chliton, bo tak mu na imię, ma za zadanie pomóc swojej podopiecznej. Robi to w dość nietypowy – chociaż wątpię by się różniło od realiów akademickich – ale skuteczny sposób.
Akcja rozgrywa się w Harvardzie oraz Marblehead. Owa mała mieścina jest dość ważnym punktem dla Connie. Otóż tam znajduje się stary, kolonialny dom, w którym żyła kiedyś jej babcia Sophia oraz matka Grace. Tam też jest początek i koniec całej historii. A toczy się ona wokół jednej, starej księgi zwanej almanachem, rejestrem przepisań, bądź księgą zaklęć. Od wyboru do koloru. Gorzej tylko, że nigdzie jej nie ma. A to wszystko zaczęło się od zwykłej karteczki znalezionej w Biblii z napisem „Deliverance Dane”.
Główną bohaterkę można polubić od samego początku. Nie jest idealna – to ciężką pracą zdobywa cel. Ma swoje słabości, ale i mocne strony. Najbardziej interesujące w niej są dwa fakty: pierwszy – ma naprawdę dobrze poukładaną „szufladkową” pamięć, drugi – tak bujnej wyobraźni dawno nie widziałam. Jest w stanie wyobrazić sobie kompletnie wszystko – ale pamiętajmy, że to też zasługa posiadania ogromnej wiedzy. Jej przyjaciele Liz i Sam również mają konkretne osobowości, chociaż czasami Samuel wydaje się być zbyt doskonały ( według Connie ).
Styl pisania nie należy do prostych. Zdaje sobie sprawę, że niektórych by nużył doszczętnie, a innych zachwycał. Moim zdaniem był bardziej poważniejszy niż te wszystkie lekkiego rodzaju powieści. Trzeba dodać, iż mamy do czynienia z autorką, która ma doktorat, więc i opowiadanie będzie zawierało inny język. Jedynym rażącym błędem jest to, że chyba nie do końca korektor zauważył słowa „musi”, które ni w ząb nie może wkomponować się w zdanie. Jeśli nawet miał być to zabieg świadomy – powinien być przypis tłumaczący, skąd się to wzięło.
W powieści mamy do czynienia z rozdziałami zatytułowanymi Interludium. To w nich znajdziemy przeszły bieg zdarzeń, gdzie główną bohaterką jest właśnie Deliverance Dane. Wydarzenia mają swoje miejsce w Salem od roku 1682. Te nieliczne rozdziały łączą się z tym co dzieję się w teraźniejszości, przez co jesteśmy wstanie poznać wydarzenia, o których nie ma pojęcia Connie. Pozwalają zaspokoić naszą ciekawość i wcale nie potęgować nudy.
Podsumowując: Po co się czepiać szczegółów? Debiut to debiut – dajcie spokój. Ja tam się całkiem nieźle bawiłam, ba nawet paru słów douczyłam. Do tego troszkę historii – jak dla mnie, idealna pożywka dla szarych komórek.
Ciut więcej na: http://recenzjedevi.blogspot.com Zapraszam :)
Connie Goodwin to przyszła doktor wydziału historii na Harvardzie w specjalizacji: okres kolonialny Ameryki. Przez rok przygotowywała się do ostatecznego egzaminu, dzięki któremu osiągnie początkowy cel – prace nad badaniami doktoranckimi. Jej zadaniem jest odnalezienie źródła wtórnego, które po odkryciu doprowadzi ją do obrony swojego dzieła. Mniej więcej tak wyglądają...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-03-16
Ludzie powiadają, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Tylko czy kiedykolwiek zastanawiali się dlaczego? Co skłoniło ludzi i psy, aby ze sobą współpracować? Czy ktoś pomyślał skąd wzięły się te zwierzęta? Ah tyle pytań, a na wszystkie znajdziemy odpowiedz w tej książce.
„Biały Kieł” jest historią pewnego pół wilka – pół psa. Przygoda z nim rozpoczyna się kiedy to jeszcze jest w łonie troskliwej matki. Dowiadujemy się dlaczego urodził się tam, a nie gdzie indziej, czemu nie ma przy nim ojca, dlaczego i matka go opuściła. Przechodzimy przez wszystkie etapy jego życia: od szczeniaka do dorosłego i już podstarzałego powoli zwierzęcia. Nie chcę za wiele zdradzać, bo to krótka powieść, ale życie Białego Kła jest naprawdę fascynujące. Można było wejść w głąb jego umysłu. Usłyszeć jego myśli: zwątpienie, strach, nienawiść i miłość. A wszystko to możliwe dzięki pisarzowi, który nie poskąpił prawdy o ludziach i ich nienawiści do wszystkiego co żywe, czy nawet martwe. Z tego krótkiego opisu wynika, że życie wilczka było tragiczne, pełne boleści. Cóż, a czy nasze takie nie jest?
Osobiście – okładka mnie zauroczyła. Jako dziecko przyglądałam się jej godzinami. Dwa psy brnące w śnieżnej zamieci w środku polarnej nocy. Możemy więc zauważyć, iż miejsce akcji rozpoczyna się w Głuszy Północnej. To środowisko jest przerażające nie tylko dla gatunku ludzkiego, ale i zwierząt leśnych, gdzie wilki grają pierwsze skrzypce.
Jak już wspomniałam wcześniej, książka liczy zaledwie 200 stron, więc ta recenzja będzie krótka i treściwa. Prawdą jest, że jedyne co mogę powiedzieć, to abyście sami po nią sięgnęli. Sami przekonali się czemu przeczytałam ją w jeden dzień i to na dodatek od deski do deski. Siadłam i nie mogłam się oderwać. To chyba mówi za siebie?
Podsumowując: Jeśli chcecie przeżyć coś innego, coś niesamowitego, pełnego emocji, walki o życie, poczuć dzikość Białego Kła – to doskonale wiesz co zrobić.
Na ciut więcej zapraszam na: http://recenzjedevi.blogspot.com/
Ludzie powiadają, że pies to najlepszy przyjaciel człowieka. Tylko czy kiedykolwiek zastanawiali się dlaczego? Co skłoniło ludzi i psy, aby ze sobą współpracować? Czy ktoś pomyślał skąd wzięły się te zwierzęta? Ah tyle pytań, a na wszystkie znajdziemy odpowiedz w tej książce.
„Biały Kieł” jest historią pewnego pół wilka – pół psa. Przygoda z nim rozpoczyna się kiedy to...
2015-04-01
Pewnego razu do wioski Zimnej Wody zawitał wędrowiec z kijem. Wraz z wózkiem przebywa kilometry, bo a nuż przytrafi się jakaś praca. W końcu jest malarzem, a takich jak on każdy chce przyjąć: biednych, głodnych, ale utalentowanych. Szczęście szybko uśmiecha się do niego. Naczelnik wioski Pan Takasuke, po ogromnej namowie córki Haru, przyjmuje Takashiego w swe progi. Ten jak przystoi na swój fach od razu bierze się do roboty pokazując jakie przepiękne dzieła wychodzą spod jego strudzonych rąk. Kim jest Takeshi? Jaki los czeka go w tej wiosce? Przyznam, że i mnie od samego początku zainteresowała owa fabuła. Na początku....
Otóż postacie są dobrze wykreowane. Mamy przygłupich oprychów, cichych służących, wystraszonych pomocników etc. Można wybierać. Oczywiście bohaterowie pierwszoplanowi mają też swoje ukryte tajemnice. Bardzo dobrym tworem są przeróżne klany specjalizujące się w konkretnych zdolnościach. A jak to z nimi bywa, mieszają się w kółko w nie swoje sprawy, ale jak płacą to robotę trzeba wykonać. Tak więc bogaci i rządni krwi wynajmują człowieka z konkretnego klanu, a następnie posyłają go na ubój. No może nie zawsze, bo są i inne „specjalizacje”, ale wiadomo o co chodzi. Tak więc do tego elementu – książka jest naprawdę dobra.
Nadszedł czas, aby zdradzić Wam, co mnie w tej powieści nie urzekło, wręcz obrzydziło. Język. Tak! Coś, co powinno tworzyć, wprawiać wyobraźnie w ruch – zatrzymywało ją diametralnie! Nie lubię przekleństw. Pomimo tego jestem w stanie zrozumieć, że czasem wymknie się parę wulgaryzmów tu czy tam. Dla podkreślenie sytuacji, emocji, wrażeń. To zrozumiałe. Ale w tej powieści tego było za wiele. Strona za stroną. A kiedy już myślałam, że wszystko minęło komuś znów wymknęło się to i owo. Koszmar.
Podsumowując: Jeśli nie przeszkadzają Ci wulgaryzmy, a lubisz powieści rodem z Japonii to sądzę, że dasz radę ją przeczytać. Jeśli nie lubisz tak jak ja tego typu języka – odpuść sobie. Nie marnuj swojego cennego czasu.
Więcej na: http://recenzjedevi.blogspot.com/2015/04/takeshi-cien-smierci-maja-lidia.html
Zapraszam!
Pewnego razu do wioski Zimnej Wody zawitał wędrowiec z kijem. Wraz z wózkiem przebywa kilometry, bo a nuż przytrafi się jakaś praca. W końcu jest malarzem, a takich jak on każdy chce przyjąć: biednych, głodnych, ale utalentowanych. Szczęście szybko uśmiecha się do niego. Naczelnik wioski Pan Takasuke, po ogromnej namowie córki Haru, przyjmuje Takashiego w swe progi. Ten jak...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-02-27
Satomi Baker to czternastoletnia pól Japonka, pół Amerykanka. Jej ociec Aaron to wspaniały mężczyzna, który nie tylko kocha żonę i córkę, ale i swój kraj. Dba o ziemię jak tylko rolnik potrafi najbardziej – ale w głębi ducha ma żal do losu, iż nie podarował mu syna. Tamura to kobieta prosta, posłuszna, obdarowująca miłością swych bliskich. Potrafiąca sprzeciwić się ukochanemu, gdy zbyt mocno karcił córkę. Można by pomyśleć – zwykła, amerykańska rodzina z Angeliny. Niestety nie. Nieubłaganie zbliżała się jesień 1941 roku – Pearl Harbor – śmierć dla wszystkich "żółtków".
Jedna kropla krwi japońskiej starczyła, aby wylądować w Manzanar – obozie dla takich jak Satomi. Będąc młoda i niepokorna trafia tam wraz z matką. Rzuca szkołę – chce się tylko i wyłącznie zajmować rodzicielką, która coraz częściej popada w choroby. Zresztą epidemie w takim miejscu jak Manzanar są nieuniknione. To, co się tam działo, może nie było gorsze od obozów koncentracyjnych, ale też nie biło na kolana. Nikt nam o nich nie opowiadał, nikt nie wspomniał, ale one istniały. Śmierdzące latryny, brak prywatności, straże, ograniczona woda i mydło, najmniejsze porcje żywności, baraki z drewna i innych niepotrzebnych rupieci, a na dokładkę płot, taki, by nie można było wspiąć się i uciec. Nienawiść do Japończyków rosła i rosła, aż pękła wraz z pierwszymi strzałami śmierci.
Książka podzielona jest tak jakby na trzy części. Pierwsza opowiada o tym ,jak żyje się rodzinie Satomi w Angelinie – rolniczym wybrzeżu Kalifornii. Następnie o kilku długich miesiącach w obozie. Potem o tym jak Satomi stara się ułożyć życie w Nowym Yorku. Te trzy podziały dzielą nie tylko miejsca akcji, ale i osoby, których główna bohaterka obdarowała swym sercem. W szkole poznawała młodzieńczą miłość do Artiego. Tam liczyło się tylko to, do której bazy dotrą. (Właściwie w końcu się dowiedziałam co dana znaczy.) Zwykłe poszukiwanie nastolatki. Kolejnym chłopakiem był Haru, którego spotkała w obozie. Tam poznała co to motyle w brzuchu, chęć bycia przy kimś i nie opuszczania do ostatniej minuty. Jednakże w obu przypadkach albo było zbyt żółtkowata (Artie) lub za mało japońska (Haru). Dopiero później w wieku dziewiętnastu lat poznała Abe'a , dla którego była idealna. Można by rzecz – piękna i długa droga ku prawdziwej miłości. Raczej nazwałabym to długą, przerażającą drogą ku odnalezieniu siebie w kraju, który kryje więcej tajemnic niżby się wydawało.
Samą książkę chłonęłam. Pełnymi garściami. To nie tylko historia o tym jak są traktowani wszelkiej maści Japończycy, ale o dorastaniu, poznaniu czym jest miłość, radzeniu sobie w nowej trudnej rzeczywistości, która albo Cię zje, albo Ty nastawisz na nią pułapkę. Przyznam, że na początku niewiele mi się podobało. Sądzę, że czego innego się spodziewałam. Ale jak się okazało, książka mnie nie zawiodła. Dała mi więcej niż chciałam.
Na pełną wersję recenzji serdecznie zapraszam na : http://recenzjedevi.blogspot.com/
Satomi Baker to czternastoletnia pól Japonka, pół Amerykanka. Jej ociec Aaron to wspaniały mężczyzna, który nie tylko kocha żonę i córkę, ale i swój kraj. Dba o ziemię jak tylko rolnik potrafi najbardziej – ale w głębi ducha ma żal do losu, iż nie podarował mu syna. Tamura to kobieta prosta, posłuszna, obdarowująca miłością swych bliskich. Potrafiąca sprzeciwić się...
więcej mniej Pokaż mimo to2015-01-31
Pewnego listopadowego dnia Beata i Marcin postanawiają spędzić upragniony urlop z dala od wszystkich w Egipcie Wypłynęła jednak propozycja wspólnej znajomej, która zaprosiła ich do starego domu w Sztutowie. Dowiedziawszy się, że będą całkowicie sami, bez nowej właścicielki domostwa, ochoczo skorzystali z pomysłu Kasi. Mając zaledwie kilometr do morza oraz szumne wiatry wokół siebie nie spodziewają się tak niecodziennego początku jesiennych wakacji. Otóż Beata kochająca szperanie (w cudzych domach też!) postanowiła rozpocząć poszukiwania na strychu. Los chciał, iż znalazła list dziewięcioletniego Stasia, który wspomina o zabójstwie popełnione przez Niemca. Sceptyczny Marcin szybko zmienia podejście, kiedy to jego żona odnajduję pod schodami grobowiec nieszczęśników. Do kogo należą kościotrupy? Czy jednym z nich jest Staszek? Może jednak jest to stary esesman? Momencik! Mamy jeszcze kilku innych zaginionych na liście!
Aj, aj, aj! Wszystko zaczyna się tak prosto, a kończy tak... oczywiście. Czytając, gdzieś w podświadomości, wiesz kogo tak naprawdę pochowano pod schodami. Jednak czytasz dalej, bo poszlaki kierują Cie do kilku dość tajemniczych postaci. Mamy Panią Sabine, Natalię, Kazimierę i Henrykę. Ot same kobiety!. Marcin jest praktycznie w odosobnieniu – nie licząc posterunkowego i Konrada – młodego robotnika typu casanova, który odegra dość ważną rolę w całym tym przedsięwzięciu! W końcu to fachowiec!
Powieść pisana jest jak zwykła obyczajówka z nutką kryminału w tle. Młodzi ludzie bawią się w detektywów na wakacjach. Język jest dość prosty i zrozumiały. Trochę opisu miejsc, które odwiedza małżeństwo, parę stron emocji i uczuć oraz przemyśleń głównej bohaterki. Jedyne co mi bardzo, ale to bardzo podpadło to wulgarne słownictwo. Rozumiem, że zastosowano ten „zabieg”, aby podkreślić emocje oraz cała sytuację. Jednak jak się czegoś nie lubi w życiu to i w książce przeszkadza.
Podsumowując: Dla każdego coś dobrego!!
Więcej na : http://recenzjedevi.blogspot.com/
Pewnego listopadowego dnia Beata i Marcin postanawiają spędzić upragniony urlop z dala od wszystkich w Egipcie Wypłynęła jednak propozycja wspólnej znajomej, która zaprosiła ich do starego domu w Sztutowie. Dowiedziawszy się, że będą całkowicie sami, bez nowej właścicielki domostwa, ochoczo skorzystali z pomysłu Kasi. Mając zaledwie kilometr do morza oraz szumne wiatry...
więcej mniej Pokaż mimo to
„Niech Twoja broda rośnie aż do ziemi,
a twój honor zawsze lśni tak jasno jak twój topór.”
Czułam się jakbym uczestniczyła w pełnometrażowej sesji rpg. Prawdziwi bohaterzy książkowi cechujący się różnorodnymi osobowościami, umiejętnościami, wiedzą oraz przeżyciami. Przechodzący przez procesy zmian wynikające z sytuacji życiowych. To jest to!
Chwała. Godność. Bogactwo. Siła. onor nakazuje krasnoludom działać według podstawowej zasady, która polega na wspieraniu swoimi czynami wspólnego dobra klanu. Kręgosłup moralny jest tak naprężony, iż niejedno zdziwiłoby ile są w stanie poświeci dla zachowania dobrego imienia.Wszystko dla lojalności i realizacji obowiązku.
Natomiast wykonanie książki jest nieziemskie! Każdy cal dopracowano perfekcyjnie.
Wkład włożony w wykonanie tejże książki jest niewyobrażalnie wielki. Na pierwszy rzut oka widać ile energii, pracy oraz miłości włożono by uzyskać tak fantastyczny. Cena honoru jako debiut brzmi dumnie!
ladydevi
„Niech Twoja broda rośnie aż do ziemi,
więcej Pokaż mimo toa twój honor zawsze lśni tak jasno jak twój topór.”
Czułam się jakbym uczestniczyła w pełnometrażowej sesji rpg. Prawdziwi bohaterzy książkowi cechujący się różnorodnymi osobowościami, umiejętnościami, wiedzą oraz przeżyciami. Przechodzący przez procesy zmian wynikające z sytuacji życiowych. To jest to!
Chwała. Godność. Bogactwo....