Zaginiona księga z Salem Katherine Howe 6,6
![Zaginiona księga z Salem](https://s.lubimyczytac.pl/upload/books/73000/73352/352x500.jpg)
ocenił(a) na 73 lata temu Realizm magiczny jest to dość nowe pojęcie, z którym ostatnio miałem okazję się spotkać. Trudno go nawet nazwać osobnym gatunkiem literackim to bardziej taki nurt, do którego można przypisać wszystkie książki o fabule realistycznej, czyli konkretne miejsca i zdarzenia są po części prawdziwe, ale znajdziemy tam również elementy pochodzące z legend albo wierzeń różnych narodowości. W końcu czasami jeden artefakt o bardzo symbolicznym znaczeniu to trochę za mało żeby patrzeć na dzieło jak na czystą fantastykę. Ciekawi Was pewnie, czemu o tym piszę. Już pędzę z wyjaśnieniami. Książka, która ostatnio trafiła w moje ręce znakomicie pokazuje ile można ukryć w sekretach i niedopowiedzeniach. Zapraszam na recenzję „Zaginionej księgi z Salem” autorstwa Katherine Howe.
Connie Goodwin jest absolwentką Harvardu. Wakacje spędza porządkując rodzinny dom, który ma zostać sprzedany oraz zbierając materiały do swojej pracy doktorskiej. Całkiem przypadkowo w jej ręce trafia tajemniczy klucz oraz kartka z imieniem i nazwiskiem, które stają się pierwszym elementem łamigłówki ukazującej jej osobisty związek z uzdrowicielkami, które w Salem zostały skazane na śmierć za uprawianie czarów.
Muszę powiedzieć, że książka ta jest jednym z większych zaskoczeń ostatnich miesięcy. Nie spodziewałem się trafić na coś tak ciekawego i dobrze napisanego poza fantastyką, która jest dla mnie taką oazą spokoju i pewności. No wiecie psychologowie nazwaliby to pewnie strefą komfortu. Ja lubię jednak wychodzić poza jego granicę, chociaż tym razem skusił mnie chyba sam tytuł.
Całość została napisana w bardzo przyjemny i lekki sposób. Mamy tu ogólnie dwie linie czasu. Teraźniejszą, w której dzieje się cała akcja książki oraz retrospekcje w znakomity sposób przedstawiające jak się żyło w Salem w XVII i XVIII wieku. To tutaj możemy zobaczyć, z jakimi problemami musiały zmierzyć się kobiety o otwartych umysłach.
Kurcze, trochę za dużo chyba zdradzam jednak trudno mi nie napomknąć o elementach, które sprawiały, że całość udało mi się dość szybko przeczytać. Chwilami nawet trudno mi się było od niej oderwać i nawet nie zauważałem, kiedy na zegarku pojawiała się już trzecia godzina. Jednak z niektórymi książkami tak jest. Zwłaszcza, gdy mają one chociażby po części tło fabularne nakreślone przez prawdziwe wydarzenia. Mówię tu oczywiście o przeszłości.
Autorka dużo uwagi poświęca poszukiwaniu informacji, które na pierwszy rzut oka nie są takie łatwe zwłaszcza, gdy znajdują się one w starych księgach, a te niejednokrotnie potrafią przejść z rąk do rąk. Mnie jednak bardziej poruszyło ile można dowiedzieć się czytając między wierszami, a zwykła lista przedmiotów domowych może powiedzieć bardzo dużo o osobie, do której one należały.
„Zaginiona księga z Salem” to znakomity przykład lektury do poduszki na takie długie zimowe wieczory. Mimo dość pokaźnej objętości nie przytłacza czytelnika informacjami i trudnym słownictwem, chyba tylko cztery pojęcia zostały tu wyjaśnione, za co jestem wdzięczny. Czasami trudno jest przeskakiwać między fabuła, a słownikiem. Traci się wtedy taki czytelniczy pęd, a alfą i omegą to ja na pewno nie jestem żeby wiedzieć wszystko. Całość posiada dość miły czasami delikatni mroczny klimat, a zagadka, którą musi rozwiązać bohaterka staje się naszą własną przygodą.
Więcej recenzji na blogu: Link w profilu.