-
ArtykułySEXEDPL poleca: najlepsze audiobooki (nie tylko) o seksie w StorytelLubimyCzytać1
-
ArtykułyTom Bombadil wreszcie na ekranie, nowi „Bridgertonowie”, a „Sherlock Holmes 3” jednak powstanie?Konrad Wrzesiński2
-
Artykuły„Dzięki książkom można prawdziwie marzyć”. Weź udział w akcji recenzenckiej „Kiss cam”Sonia Miniewicz4
-
Artykuły„Co dalej, palenie książek?”. Jak Rosja usuwa książki krytyczne wobec władzyKonrad Wrzesiński37
Biblioteczka
2014-08-13
2014-07-29
Wydaje nam się, że o miłości napisano już tak wiele książek, że każda kolejna będzie po prostu zbędną zbieraniną słów, marnotrawstwem papieru i pieniędzy. Ale z każdą kolejną taką lekturą, dowiadujemy się o miłości czegoś nowego. Poznajemy ją od nowa i od nowa przeżywamy jej skutki. A przy lekturze Hopeless odczujemy to wszystko dwa razy mocniej. Dwa razy mocniej się zakochamy. Dwa razy mocniej będą lecieć nam łzy. Dwa razy mocniej będziemy kochać.
Ale co zrobić kiedy "kocham" to za dużo, a "lubię" - za mało? Czy na całym świecie istnieje słowo, które będzie odpowiednie do wyrażenia naszych uczuć? Czy jest słowo, dzięki któremu powiemy, że kochamy, ale trochę mniej i lubimy, ale trochę więcej? A co powiecie na to, żeby się zakochać? "Zakochuję się w Tobie", może być?
Życie Sky jest już wystarczająco trudne, kiedy po raz pierwszy wchodzi do liceum, gdzie praktycznie już w progu staje się obiektem drwin i słyszy pierwsze obelgi rzucane pod jej adresem. Ale im głębiej w las, tym ciemniej. Nastolatka zbywa wyzwiska uśmiechem, a podczas obmacywania przez kolegów czuje obojętność i odrętwienie, nie wierząc, że jeszcze kiedyś zdoła poczuć jakikolwiek pociąg erotyczny do mężczyzny. Niestety szans na poprawę samopoczucia Sky nie ma nawet po skończonych zajęciach. W momencie, kiedy w supermarkecie spotyka nieziemsko przystojnego Holdera, na widok którego z siedemnastolatką dzieją się niesamowite rzeczy, Sky może być pewna, że jej dotychczasowe życie już nigdy nie będzie takie samo. I nie chodzi tylko o uczucie, które rozkwita w dziewczynie, za każdym razem, kiedy widzi tego przystojniaka. Chodzi o jej przeszłość i dzieciństwo, które niespodziewanie dadzą o sobie znać, właśnie za sprawą Holdera.
Wydaje mi się, że wszystko, co chciałabym napisać teraz o Hopeless okaże się płytkie i banalne w porównaniu do treści tej książki. Bo założę się, że większość ludzi, którzy pierwszy raz zobaczą tę książkę w kategorii "romanse" od razu skreśli ją z listy, jako płytki zapychacz czasu, na który nie warto marnować ani chwili, bo ileż to już książek o miłości zostało napisanych? Jeśli ktoś tak zrobi, to może sobie tego błędu nigdy nie wybaczyć, bo Colleen Hoover może tą pozycją przewartościować i zmienić całego jego życie.
Bo że jest to książka dla "młodych dorosłych" - tego nie widać na pierwszy rzut oka po zerknięciu na okładkę, czy po przeczytaniu opisu. Ale coraz bardziej zagłębiając się w jej treść, okazuje się, że nie będzie tak różowo, jak niektórym mogłoby się wydawać. Colleen Hoover podejmuje się trudnych tematów jakim jest, na przykład, molestowanie seksualne czy tak ważne wydarzenie, jak utrata dziewictwa. Na dodatek emocje, które zawarte są w tej historii błyskawicznie przelewają się na Czytelnika, który nie ma przed sobą typowej młodzieżówki, a książkę, która opisuje wydarzenia z życia tak realne i bolesne, że aż trudno je sobie wyobrazić.
Od samego początku, kiedy rozpoczęłam lekturę, na usta cisnęło mi się porównanie Hopeless do Morza spokoju Katji Millay, gdyż te książki są do siebie bardzo podobne. Zarówno pod względem tematyki, jak i wątku miłosnego, który znajduje się w obu tych pozycjach. Ale czy porównywanie dzieła Colleen Hoover do Morza spokoju jest złe? Nie jest, bo obie te pozycje odniosły wielki sukces i obie je tak samo bardzo cenię. A porównanie historii Sky do losów Nastyi może być nawet jeszcze większą zachętą do sięgnięcia po pozycję wydawnictwa Otwartego.
Jeśli zaś chodzi o głównych bohaterów, to są oni jednymi z najlepszych, z jakimi miałam do tej pory przyjemność. Kreacja ich charakterów, ich przeszłość, teraźniejszość i przyszłość - to wszystko składa się na ich wyjątkowość i wzbudza w Czytelniku ogromną sympatię do obojga od samego początku, aż do ostatniej strony tej powieści. A trzeba przyznać, że przeszłość tych dwojga nie należała do najłatwiejszych, o czym sami się przekonacie, sięgając po Hopeless.
O tym, że nie jest kolejne banalne romansidło dla nastolatek, mam nadzieję, że będziecie mieli okazję przekonać się sami, do czego zachęcam każdego, bez wyjątku. Bo Hopeless musi przeczytać każda dziewczyna. Nieważne czy stara, czy młoda. W szczęśliwym związku czy po rozpadzie takowego - po prostu każda. Obiecuję Wam, że z tą lekturą spędzicie najpiękniejsze chwile, ale ostrzec muszę, że nie zawsze będzie idyllicznie.
Wydaje nam się, że o miłości napisano już tak wiele książek, że każda kolejna będzie po prostu zbędną zbieraniną słów, marnotrawstwem papieru i pieniędzy. Ale z każdą kolejną taką lekturą, dowiadujemy się o miłości czegoś nowego. Poznajemy ją od nowa i od nowa przeżywamy jej skutki. A przy lekturze Hopeless odczujemy to wszystko dwa razy mocniej. Dwa razy mocniej się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-07-26
"Miasto kości" jest pierwszym tomem, rozpoczynającym trylogię "Dary Anioła". Jakiś czas temu było o całej serii dość głośno, zbierała pozytywne recenzje, a Czytelnicy byli nią wprost oczarowani. Ja, za namową kuzyna, postanowiłam sobie kupić pierwszą część, choć nie ukrywam, że miałam co do tego wątpliwości, gdyż tego typu lektury nie należą do moich ulubionych. Ale cóż, raz się żyje, mleko się wylało, książka wylądowała na mojej półce. Przyszła więc pora, żeby ją przeczytać... i to był strzał w dziesiątkę! Po kilkunastu pierwszych stronach zrozumiałam, czym tak zachwycają się inni i dlaczego ta książką jest tak wysoce oceniana.
Clary jest przeciętną nastolatką, która pewnego razu, wraz ze swoim przyjacielem Simonem, wybiera się do klubu, gdzie zostaje świadkiem dziwnego zdarzenia z udziałem jeszcze dziwniejszych osób. Chcąc nie dopuścić do, jak jej się wydaje, morderstwa, Clary podąża w ślad za nimi i trafia do małego pomieszczenia. Poznaje tam Jace'a, Aleca i Isabell - Nocnych Łowców. Od tej pory, życie tej "przeciętnej" nastolatki ulega całkowitej przemianie. Odkrywa tajemnice ukrywane przed nią przez lata, które niekoniecznie muszą się jej spodobać. Uczy się żyć w nowym otoczeniu i stara się uwolnić matkę, mającą wiele do wyjaśnienia...
"Miasto kości" jest niesamowitą książką, która wciąga Czytelnika w swój świat już po przeczytaniu kilku pierwszych stron. Sama byłam zaskoczona, że tak łatwo uległam autorce i jej stylowi, i od razu wpadłam w jej literackie sidła.
Przede wszystkim, jest tu fabuła, absorbująca nas już od pierwszych chwil i nie dająca nam wytchnienia choćby na minutę. A co równie ważne, są tutaj też bohaterowie, którzy znakomicie dopełniają całość i dzięki nim, ta pozycja staje się jeszcze lepsza. A co jest w nich takiego wyjątkowego? Świetna kreacja ich charakterów, pośród których każdy znajdzie coś dla siebie. Zaczynając od Clary - niepewnej siebie, ale bystrej nastolatki, przez czarującego, inteligentnego i będącego ideałem każdej dziewczyny, Jace'a, po Isabell - pewną siebie piękność, za którą ogląda się każdy facet. W tym wachlarzu cech i osobowości, każdy Czytelnik znajdzie bohatera, którego obdarzy sympatią i się z nim utożsami. A to jeszcze nie są wszyscy!
Wspomniałam już o literackich sidłach autorki, w które wpadają wszyscy po kolei, co niezaprzeczalnie jest zasługą stylu, jakim posługuje się Cassandra Clare. Jest on niezwykle przejrzysty i plastyczny, dzięki czemu z łatwością możemy wyobrazić sobie wydarzenia dziejące się na kartach tej książki.
I oczywiście cóż by to była za powieść dla młodzieży beż wątku miłosnego! I tutaj go nie zabraknie, aczkolwiek może on nie rozwinąć się tak, jak sobie to wyobrażaliśmy, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. A skoro już o zaskoczeniu mowa, to jeśli nie chcecie mieć złamanego serca, od razu zaopatrzcie się w drugi tom tej trylogii, bowiem zakończenie może być dla Was ogromnym szokiem. Dla mnie było, i żałuję, że nie mam pod ręką następnej części tej trylogii.
Tak więc, podsumowując, mimo początkowych wątpliwości, z całego serca polecam Wam "Miasto kości", które z pewnością przypadnie do gustu każdemu Czytelnikowi. Ale ostrzegam! Nie biorę odpowiedzialności, jeżeli zapomnicie o swoich obowiązkach. W tę książkę bardzo łatwo się wciągnąć, więc lepiej uważajcie!
"Miasto kości" jest pierwszym tomem, rozpoczynającym trylogię "Dary Anioła". Jakiś czas temu było o całej serii dość głośno, zbierała pozytywne recenzje, a Czytelnicy byli nią wprost oczarowani. Ja, za namową kuzyna, postanowiłam sobie kupić pierwszą część, choć nie ukrywam, że miałam co do tego wątpliwości, gdyż tego typu lektury nie należą do moich ulubionych. Ale cóż,...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2014-04-19
Ile razy zdarzyło Ci się, pod maską fałszywego uśmiechu, ukrywać ból? Jak często było tak, że w środku płakałaś, ale uśmiechałaś się do wszystkich przytakując, że tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku? Jeśli miałaś kiedykolwiek taką sytuację, to śmiało możesz podać sobie rękę z główną bohaterką Morza spokoju, Nastyą Kashnikov.
,,Śmierć nie jest taka straszna, kiedy już ją przeżyjesz.
A ja przeżyłam.
Już się jej nie boję.
Boję się całej reszty.''
Jeden dzień. Tyle wystarczyło, by życie Nastyi zamieniło się w piekło.
Jedna chwila. Tyle wystarczyło, bo odebrać Nastyi władzę w lewej ręce i zaprzepaścić jej szanse na cudowną przyszłość pianistki.
Jedno spojrzenie. Tyle wystarczy, by Nastyja się zakochała. Z wzajemnością.
Całe życie. Nawet tyle nie wystarczy, aby Nastyja wróciła do siebie po tragicznych wydarzeniach tamtego dnia.
,,(...) bo głośne dźwięki doprowadzają mnie do szału. Nie dźwięki jako takie, ale ich natężenie. Głośne dźwięki sprawiają, że nie słyszę tych cichych, a cichych dźwięków należy się bać. Ale jakoś wytrzymałam, bo jesteśmy w samochodzie, a w samochodzie przeważnie czuję się bezpiecznie. Co innego na zewnątrz. Na zewnątrz nigdy nie czuję się bezpiecznie.''
Nie miałam tej książki w planach. Kupiłam ją zupełnie spontanicznie. Stałam przed empikową półką i nie wiedziałam, którą z książek z Top 10 wybrać, aż w końcu zdecydowałam się na tę... Chociaż nie powiem, okładka na początku nie przepadła mi do gustu. I cały czas po głowie tłukło mi się pytanie: czy nie są to pieniądze wyrzucone w błoto? Zdecydowanie nie! Lekturę zaczęłam już w autobusie i wciągnęła mnie tak, że przegapiłabym swój przystanek. Czy istnieje lepsza rekomendacja?
Pierwsze, co w tej książki podbiło moje serce, to główna bohaterka. Jest to prawdziwy charakter, którego w książkach mi brakowało. Nastyja jest... prawdziwa. Nie mdła i nijaka, jak niektóre bohaterki książek dla młodzieży - wręcz przeciwnie. Wie czego chce, jest zdecydowana i bezpośrednia - chociaż, może to tylko maska, pod którą skrywa inną, wrażliwszą, cząstkę siebie? Chroni uczucia i wspomnienia, które zostały jej s poprzedniego życia. Z życia, które zniknęło w jedno słoneczne popołudnie. W jednej chwili.
Elementem, który może nie spodobać się co wrażliwszym Czytelnikom, są przekleństwa. A w tej książce, jak na inne książki, które miałam do tej pory okazję przeczytać, jest ich mnóstwo. Mnie one nie przeszkadzały, podobały mi się wręcz. Podkreślały jeszcze mocniej charakter głównej bohaterki i urealniały nam jej historię. I wcale nie były one przeze mnie postrzegane, jako wulgarne wyrazy przeznaczone dla chuliganów i marginesu społeczeństwa. W tej książce... były zupełnie na miejscu.
Morze spokoju to historia pisana na dwa głosy. Przeplatające się rozdziały prowadzone naprzemiennie przez Nastyję i Josha, są cudownym dopełnieniem całości. Dwie tragiczne postaci, jak w Romeo i Julii. Tylko, że tutaj zakończenie jest inne. Ale czy szczęśliwe? Cóż, dowiecie się tego sami, bo nie chcę Wam zdradzać za dużo. Powiem Wam tylko, że to nie jest jedna z wielu książek dla nastolatków, w której wątek miłosny jest do bólu przewidywalny. Nie, nie, nie. Ta historia jest inna, wyjątkowa. I na pewno nie szczęśliwa. Znowu - podobnie jak w dramacie Szekspira.
Ta książka jest okropnie cudowna. Okropnie, bo rani nas do żywego, a cudowna, bo potem naprawia wszystko i skleja nasze serduszko w piękną całość. Jak na rollercoasterze - najpierw łagodnie w górę, do nieba, do gwiazd, by zaraz potem lecieć w dół na łeb, na szyję.
Wymienić jedną rzecz, która mi się w tej książce nie podobała? Objętość! Ta historia zdecydowanie za szybko się skończyła!
Kurczę, żałuję, że nie jest to co najmniej trylogia. Chociaż z drugiej strony, może to i lepiej? Nie chciałabym patrzeć na ewentualną tragedię w kolejnych kontynuacjach. W takim razie tak... dobrze, że skończyło się tylko na tej książce, chociaż nie powiem, chętnie poznałabym dalsze losy Nastyi.
Jednym słowem? Fantastyczna! Jeśli po tę książkę nie sięgniecie, to popełnicie błąd. Zapewniam Was, nie jest to kolejna młodzieżówka, która zaraz wyleci Wam z głowy. Morze spokoju to coś więcej. Tym bardziej, że jest to debiut autorki, więc... Wow, gratulacje! I cóż, czekam na inne książki tej autorki! I trzymam kciuki, żeby okazały się równie wielkim sukcesem!
Naprawdę, polecam!
Ile razy zdarzyło Ci się, pod maską fałszywego uśmiechu, ukrywać ból? Jak często było tak, że w środku płakałaś, ale uśmiechałaś się do wszystkich przytakując, że tak, wszystko jest w jak najlepszym porządku? Jeśli miałaś kiedykolwiek taką sytuację, to śmiało możesz podać sobie rękę z główną bohaterką Morza spokoju, Nastyą Kashnikov.
,,Śmierć nie jest taka straszna, kiedy...
2011-09-01
2013-10-29
Nie wiedziałam, że jest to jakakolwiek seria. Za Fabrykantkę aniołków wzięłam się więc zupełnie w ciemno, a tu okazuje się, iż jest to ostatni tom bestsellerowej sagi Camilli Lackberg, która odniosła światowy sukces. Bo jak mówi okładka tej książki to nie tylko mroczne thrillery, ale również doskonałe powieści obyczajowe, znakomicie oddające klimat współczesnej szwedzkiej prowincji. Czy się z tym zgadzam? W zupełności. Z recenzji innych Czytelników wiedziałam, że Camilla Lackberg to bardzo dobra pisarka, która tworzy niesamowite kryminały, ale dopiero niedawno mogłam przekonać się o tym na własnej skórze. I pod wszystkimi pozytywnymi opinia o tej książce, jak i o jej autorce, podpisuję się wszystkimi kończynami, a i w zęby długopis wezmę, żeby parafkę złożyć.
W Wielką Sobotę 1974r. z z małej wyspy blisko Fjallbacki znika rodzina. Napoczęty posiłek wystygł już na stole, w domu nie ma żywego ducha... oprócz małego dziecka. Mała dziewczynka, którą znajdują policjanci zaalarmowani tajemniczym zgłoszeniem, płacze na środku pokoju sama jak palec. Z całej rodziny w domu znaleziono tylko ją.
Jakiś czas później ta mała dziewczynka wraca na wsypę i pragnie dowiedzieć się, co stało się z jej tajemniczo zaginioną rodziną.
Wraz z mężem Ebba postanawia wyremontować stary ośrodek kolonijny, w którym niegdyś mieszkała. Jednak to, co odkrywają przed sobą mury tego budynku zaskakuje i przerażą wszystkich. W dodatku ktoś czyha na życie kobiety. Czy to możliwe, by była to ta sama osoba, która jest odpowiedzialna za zniknięcie jej rodziny?
W Fabrykantce aniołków poznajemy dalsze losy policjanta Patrika Hedstrona i jego żonę Erickę. Co prawda, ich historia zaczęła się w pierwszym tomie, a ten jest już ostatnim, jednak nie przeszkadza nam to w zrozumieniu akcji.
Camilla Lackberg w swoich książkach doskonale łączy wątki kryminalne z wątkami obyczajowymi. Jest nie tylko doskonałą pisarką, ale także obserwatorką. Mało kto umie tak dobrze pogodzić te oba wątki, a Camilli wyszło to naprawdę dobrze. Świetnie poprowadzeni i wykreowani bohaterzy, o których na pewno wiedzielibyśmy więcej, gdybyśmy zaczęli czytać od tomu pierwszego, intrygująca akcja, która trzyma nas w napięciu i nie pozwala oderwać się od książki.
Nasze zainteresowanie wzbudzają także "kartki z pamiętnika", które możemy przeczytać przed każym nowym rozdziale powieści. Niby nic ważnego, z pozoru niepowiązane ze sobą historie, które jednak z czasem wiążą się we wspólną, logiczną całość.
Jeśli chodzi o zakończenie, to nieco się na nim zawiodłam... Liczyłam na coś bardziej... niewiarygodnego, a dostałam coś... Co prawda, sama nie domyśliłam się rozwiązania tej zagadki, ale kiedy już ją poznałam, nie było ono dla mnie wielkim zaskoczeniem. Właśnie dlatego szczerze Wam mówię, że lekko się zawiodłam. Ale jest to jedyny minus tej powieści, którego się dopatrzyłam.
Lektura Fabrykantki aniołków to było moje pierwsze spotkanie z prozą Camilli Lackberg i na pewno nie ostatnie. Ta książka mnie zaintrygowała i mam nadzieję, że będzie tak z kolejnymi powieściami tej autorki. Już teraz nie mogę się doczekać kolejnej książki, którą będę miała okazję przeczytać.
Serdecznie polecam Wam tę książkę i myślę, że w ciemno mogę polecić Wam także inne książki tej autorki. Choć powiem Wam, że bardzo rzadko mi się to zdarza. W tym jednak przypadku nie mam żądnych wątpliwości.
Jeśli lubicie zagadki i niewyjaśnione morderstwa i nie pogardzicie dobrym wątkiem obyczajowym, to ta książka jest dla Was.
Nie wiedziałam, że jest to jakakolwiek seria. Za Fabrykantkę aniołków wzięłam się więc zupełnie w ciemno, a tu okazuje się, iż jest to ostatni tom bestsellerowej sagi Camilli Lackberg, która odniosła światowy sukces. Bo jak mówi okładka tej książki to nie tylko mroczne thrillery, ale również doskonałe powieści obyczajowe, znakomicie oddające klimat współczesnej szwedzkiej...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-19
Wybrani podbili moje serce. Książką, która ukazała się początkiem tego roku okazała się być bestsellerem, tak więc nic dziwnego, że z tak wielką niecierpliwością ja i inni Czytelnicy czekaliśmy na premierę kolejnego tomu. I oto on: Dziedzictwo. Razem z ciekawością i radością pojawiają się też niestety obawa. A nuż ta część jest gorsza od poprzedniej i wszyscy się zawiedziemy? Jak to tak, najpierw wychwalam, a potem krytykuję?
Bez obaw, Wasz lęk jest nieuzasadniony. Dziedzictwo na tle pierwszego tomu wypadło bardzo dobrze.
Zaczyna się drugi sezon w Akademii, a wraz z tym powracają stare lęki, obawy i tajemnice. Stare spięcia, kłótnie i niemiłe wspomnienia.
Pojawiają się za to nowe ofiary.
Czy Allie pozna wreszcie tajemnicę związaną z jej rodziną? Kto jest szpiegiem węszącym w Cimmerii na zlecenie Nathaniela? Czy można ufać najbliższym?
„No cóż, kiedy twoje życie rozpada się na kawałki, czasem rozpadasz się razem z nim.”
Ta recenzja może Wam w pewnym stopniu przypominać recenzję Wybranych, bo tutaj też nie będę szczędziła pochwał. Powtórzę, że jestem pod wrażeniem pomysłu, talentu i oryginalności autorki, która tą serią zadebiutowała. Powtórzę, że bardzo polubiłam Allie, że kibicuję Carterowi, że chciałabym przeżyć to, co przeżywa Allie, bo zawsze to coś innego niż moje nudne życie...
„- Ponieważ najbliższa osoba może wyrządzić ci największą krzywdę.”
Powtórzę także to, że wydarzenia mające miejsce w Akademii wciągają Czytelnika już od pierwszych stron, tak, że trudno się potem od nich oderwać. Nie jest to powieść sensacyjna, więc akcja nie gna na łeb, na szyję, ale zapewniam Was, że czytając zarówno Wybranych jak i Dziedzictwo nie poznacie co to nuda. Z napięciem będziecie przewracać kolejne kartki, ażeby dowiedzieć się kto został wysłany do Cimmerii jako szpieg pracujący dla Nathaniela. Nie dadzą Wam spokoju Carter i Sylvain, którzy walczą o uczucie Allie. Tylko czy ona nadal chce walczyć, czy może już dawno podjęła decyzję?
Tajemnice, tajemnice, tajemnice...
Tajemnica do słowo klucz w odniesieniu do całej tej serii. Łudziłam się, że w tym tomie poznam odpowiedzi na chociaż połowę z pytań, które zadawałam sobie po lekturze Wybranych. Miałam nadzieję, łudziłam się, ale jak to mówią nadzieja matką głupich, tak więc zostałam z taką samą ilością pytań bez odpowiedzi, z jaką zaczynałam czytać Dziedzictwo.
„- Ktoś ją podmienił - szepnęła Allie do Jo, patrząc na oddalające się plecy dziewczyny. - Weź ją napraw.”
Jeśli chodzi o bohaterów, to wiele się tu nie zmienia. Jest Allie, Sylvain, Carter, Rachel, Jo... Starzy znajomi. Jednak w każdym z nich coś się zmienia. Allie dojrzewa, Carter chyba też, Sylvain się korzy, Rachel... Rachel nadal się uczy, a Jo nadal jest niestabilna emocjonalnie.
Wszystkie te postaci bardzo polubiłam, no, może oprócz Sylvaina, która wsadza nos w nie swoje sprawy, a potem wychodzi co wychodzi.
Wspominałam już we wstępie, że miałam pewne obawy, co do tej książki. Zawsze obawiam się, że dalsze części serii nie zachwycą mnie tak, jak ten pierwszy, a jeśli chodzi o serię Wybrani to moje obawy coraz bardziej wzrastały. Wzrastały, ponieważ pierwsza część jest naprawdę bardzo dobra, moje zachwyty nad nią nie miały końca, dlatego też poprzeczka stała dość wysoko, ale Dziedzictwo dało radę. Co prawda, brakuje mi tego czegoś, co było w tym pierwszym tomie, przez co odejmę pół oceny, ale i tak nie jestem zawiedziona. A co to mogło być to coś? Nie wiem, może chodzi o to, że w na początku wszystko było nowe i zaskakujące, takie świeże, odkrywałam wszystko po raz pierwszy, dopiero poznawałam bohaterów. A tutaj bohaterów znam, wiem czego mogę się po nich spodziewać, Akademię (chyba) znam... Ale żeby nie było, cała ta książka nie jest tak przewidywalna, jak Wam się wydaje.
Cimmeria na pewno Was czymś zaskoczy.
W podsumowanie pozostało mi jedynie gorąco zachęcić Was do przeczytania tej książki, rozpoczynając oczywiście od Wybranych.
Wybrani podbili moje serce. Książką, która ukazała się początkiem tego roku okazała się być bestsellerem, tak więc nic dziwnego, że z tak wielką niecierpliwością ja i inni Czytelnicy czekaliśmy na premierę kolejnego tomu. I oto on: Dziedzictwo. Razem z ciekawością i radością pojawiają się też niestety obawa. A nuż ta część jest gorsza od poprzedniej i wszyscy się...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-10-14
Premiera Gry w kłamstwa to była jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. Po przeczytaniu kilku tomów z serii Pretty Little Liars, po obejrzeniu serialu pod tym samym tytułem oraz serialu The Lying Game (Gra w kłamstwa), wiedziałam już, że i po tę książkę będę musiała sięgnąć. A że moje urodziny wypadały kilka dni po premierze tej książki... Oto jest ona na mojej półce! Przeczytana, a za chwilę także zrecenzowana.
Emma jest sierotą, która tuła się od jednej rodziny zastępczej do drugiej. I mimo że niewiele brakuje jej do osiemnastki, nikt tak naprawdę w żądnej kwestii nie pyta jej o zdanie.
Pewnego dnia syn jej zastępczej matki pokazuje jej filmik, na którym widzi, jak ktoś dusi dziewczynę medalionem. Nie jakąś tam dziewczynę, ale dziewczynę wyglądającą zupełnie jak ona! Od tej chwili Emma pragnie odnaleźć swoją zaginioną siostrę bliźniaczkę, jednak napotyka niespodziewane przeszkody. Sutton nie żyje, a Emma musi zastąpić ją w jej dotychczasowym życiu. Dziewczyna stara się jak może udawać swoją bogatą siostrę, jednak i tak ktoś odkrywa prawdę...
Już pierwsze recenzje tej książki były bardzo pozytywne, więc z każdym przeczytanym tekstem pragnęłam tej książki coraz bardziej. I jest! Dostałam! Jak tylko ją wypakowałam, od razu zabrałam się do czytania. Zaczęłam rano, skończyłam drugiego dnia, też rano. A zajęło mi to tyle czasu tylko ze względu na przyjmowanych gości, bo gdybym mogła, to nie odrywałabym się od lektury ani na minutkę.
Tak jak i w Pretty Little Liars mamy kłamstwa, tajemnice i intrygi, jednak to jest wszystko co łączy te książki. No, może jeszcze oprócz autorki... Ta seria, a przynajmniej jej pierwszy tom, to zupełnie odrębna historia, aniżeli przygody czterech przyjaciółek z Rosewood.
Nie rozczarowałam się. Jak tylko poznajemy Emmę, tak od razu wpadamy w kłopoty razem z nią. Akcja nas na pewno nie znudzi, ponieważ na każdej stronie odkrywamy nowe fakty, wskazówki czy poszlaki, mogące doprowadzić nas do zabójcy Sutton. Najgorsze jest to, że mógł to być ktoś bardzo bliski zmarłej, a teraz sama Emma jest w niebezpieczeństwie. No, chyba że, to kolejna z gierek Sutton, bo przecież ona, jak i jej przyjaciółeczki są doskonale znane z zabawiania się w Grę w kłamstwa, a sama zmarła była/ w niej mistrzynią. Emma nie może być niczego pewna, a już zdecydowanie nie może być pewna "własnej" rodziny.
Jest więc tak, jak mówiłam - nie będziemy się nudzić. Jest jeszcze ciekawiej ze względu na to, iż cały czas naszą narratorką jest nieżyjąca Sutton, który nijak nie może pomóc swojej siostrze bliźniaczce, bo... bo przecież nie żyje. Tak, to może być pewna przeszkoda. Jednak to, że nie może pomóc Emmie, nie znaczy, że nie może pomóc nam. Horyzonty w sprawie jej tajemniczej śmierci poszerzają nam przebłyski pamięci Sutton, które wiele nam wyjaśniają. Bo kto byłby lepszym źródłem informacji o własnej śmierci, jak nie sam nieboszczyk?
Historia tych bliźniczek niesamowicie wciąga. Już czekam na kolejny tom, żeby poznać dalszy rozwój wydarzeń. Koniecznie musicie tę książkę przeczytać! Nie pewno się nie zawiedziecie, a spędzicie pożytecznie czas. Koniecznie zagrajcie w tę brudną grę. W Grę w kłamstwa.
Premiera Gry w kłamstwa to była jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier tego roku. Po przeczytaniu kilku tomów z serii Pretty Little Liars, po obejrzeniu serialu pod tym samym tytułem oraz serialu The Lying Game (Gra w kłamstwa), wiedziałam już, że i po tę książkę będę musiała sięgnąć. A że moje urodziny wypadały kilka dni po premierze tej książki... Oto jest...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-07-29
Jodi Picoult to autorka, która w swoich książkach porusza tematy trudne. Od molestowania seksualnego, aż po kwestie decydowania o czyimś życiu czy śmierci. I za to te autorkę sobie cenię - porusza poważne kwestie w sposób, jakby rozmowa o nich była na porządku dziennym dla każdego z nas.
A co znajdziemy w tej książce?
Anna jest zdrową trzynastolatką, która ma dwójkę rodzeństwa. Starszy brat to zbuntowany nastolatek, a siostra to chora na ostrą białaczkę promielocytową szesnastolatka. Kiedy do Anny dociera, że została poczęta jedynie po to, żeby ratować życie Kate pragnie wziąć życie w swoje ręce i sama decydować o swoim ciele. Tylko czy jest to warte ceny, jaką przyjdzie jej zapłacić?
Mam już kilka książek Jodi Picoult za sobą, jednak o tej mogę powiedzieć, iż jest najlepszą, jaką do tej pory czytałam!
Czytałam wiele pozytywnych recenzji na temat Bez mojej zgody, ale to co przeżyłam przy tej lekturze nie może się z nimi równać. Nie spodziewałam się czegoś takiego - bardzo rzadko płaczę przy książkach, a tutaj się poddałam. Nie spodziewałam się takiej... emocjonalnej bomby. Wiedziałam, że autorka w tej książce podjęła się bardzo trudnego tematu, ale wybrnęła z tej sytuacji po prostu po mistrzowsku! W recenzjach innych książek Jodi Picoult pisałam, że mimo trudności związanych z podjęciem tych trudnych kwestii, radzi ona sobie z nimi doskonale. Kolejnym tego przykładem jest właśnie ta pozycja. Jest tutaj mowa o medycynie, ale nie mamy do czynienia z typowym medycznym żargonem. A nawet jeśli coś takiego się zdarzy, to zaraz mamy wszystko wytłumaczone w przystępny dla laika sposób.
W Bez mojej zgody dzieje się naprawdę dużo. Mimo że akcja nie gna na łeb, na szyję, to nie mamy czasu na znużenie. Po prostu akcja cały czas nas interesuje. Czytanie urozmaica również fakt, iż każdy rozdział jest prowadzony przez innego bohatera. Owszem, fabuła skupia się głównie na Annie i chorobie jej siostry, jednak są wątki poboczne, które pozwalają nam lepiej poznać np. adwokata głównej bohaterki. Może nam się to wydawać niepotrzebne. Bo po co nam informacje i nic nieznaczącej postaci? Otóż nie jest ona tak całkiem nic nieznacząca. Campbell Alexander będzie miał dużo wpływ na to co dzieje się w książce. Będzie to szczególnie widoczne w zakończeniu. A właśnie, jakie ono jest? Happy end? A może bezlitosna trzynastolatka pozwoli umrzeć swojej siostrze? Cóż, powiem Wam, że mnie koniec książki zaskoczył. Bardzo, bardzo, bardzo zaskoczył. Takiego rozwoju wydarzeń naprawdę się nie spodziewałam. Trudno nazwać to szczęśliwym zakończeniem. Właśnie ta część wywarła na mnie największe wrażenie. Miałam potem "kaca" książkowego, która w jakimś stopniu trwa do dziś. Po prostu nie mogłam się z tym pogodzić. Siedziałam, płakałam i patrzyłam tępo w ścianę chcąc napisać drugie, inne, lepsze zakończenie dla tej powieści.
Niech żałuje ten, kto tej książki jeszcze nie przeczytał. Jest jeszcze film, ale najpierw zapoznajcie się z papierową wersją, bo naprawdę warto. Uważam, że jeśli ktoś tej książki nie przeczyta, to straci coś naprawdę ważnego i znaczącego.
Jodi Picoult to autorka, która w swoich książkach porusza tematy trudne. Od molestowania seksualnego, aż po kwestie decydowania o czyimś życiu czy śmierci. I za to te autorkę sobie cenię - porusza poważne kwestie w sposób, jakby rozmowa o nich była na porządku dziennym dla każdego z nas.
A co znajdziemy w tej książce?
Anna jest zdrową trzynastolatką, która ma dwójkę...
2013-07-13
Wybrani to książka rozpoczynająca dobrze zapowiadającą się trylogię. Książka ta odniosła dość duży sukces. Została przetłumaczona na 18 języków i cały czas zjednuje sobie rzesze fanów na całym świecie. Po tyk, jak Wybrani zebrali tak dużo pozytywnych recenzji sama postanowiłam sięgnąć po tę intrygującą powieść. Na początku podchodziłam do niej dość sceptycznie, gdyż nie byłam pewna czy trafi ona w moje gusty. Po przeczytaniu zaledwie pierwszego rozdziału wiedziałam, iż moje wątpliwości i obawy były całkowicie nieuzasadnione i już tego samego dnia nie mogłam się od tej książki oderwać. Czym oczarowali mnie Wybrani? O tym właśnie zaraz Wam opowiem.
Gdy wszyscy wokół kłamią, komu zaufasz?
Alle trafia do Akademii Cimmerii po tym, jak kolejny raz została aresztowana. Rodzice sobie z nią nie radzą, więc postanawiają ją oddać do internatu, by tam przemyślała to, co zrobiła i zmieniła swoje zachowanie. Jest jednak coś, co dziewczynę w tym wszystkim niepokoi. Nie wie dokąd jedzie, wszystko co związane z tą szkołą rodzice starają się przed nią ukryć. Nigdy dotąd nie czytała o Akademii Cimmeria. Czy ten wyjazd wyjdzie jej na dobre?
Po kilku dniach pobytu Allie w Akademii dochodzi do tajemniczych wydarzeń, które nie dadzą jej spokoju przez cały jej pobyt. Kto okaże się jej obrońcą: przystojny i sympatyczny Sylvain czy odpychający i snobistyczny Carter?
Z całych sił postaram się powstrzymać swój zachwyt na tą książką, co będzie naprawdę trudne, żeby w miarę jak najlepiej oddać Wam jej plusy i minusy. Nie pomaga mi w tym jednak fakt, iż plusów jest tu zdecydowana większość, a minusów nie ma tu praktycznie w ogóle.
Zacznijmy od bohaterów. Jest ich tu dość sporo, ale przedstawię Wam ich skrótowo.
Cała akcja dzieje się wokół Allie. Zbuntowana nastolatka, która trafia do internatu ze względu na swoje wybryki. Rodzice mają nadzieję, że podczas swoje pobytu w Akademii ich córka przemyśli swoje zachowanie i zmieni się. Nie przypuszczają jednak, że po skończonym semestrze wróci do nich całkiem inna osoba. Dojrzalsza, wystraszona wydarzeniami, które miały miejsce w Cimmerii, ale przede wszystkim zakochana. Ale w kim? W Sylvainie, który zdobył jej serce już przy pierwszym spotkaniu czy w Carterze, w którym jest coś ujmującego, co zostaje niestety doskonale maskowane pod maską aroganta?
Obaj chłopcy mają w sobie to coś, co ciągnie do nich mnóstwo dziewczyn, ale to Allie jest dla obu tak samo ważna. Możemy więc liczyć na ciekawy rozwój wydarzeń, jeśli chodzi o ten trójkąt miłosny. Dostarczy nam on sporo wrażeń, a niespełnionym romantyczkom kolejnych bohaterów literackich, w których zakochają się bez pamięci.
Mamy więc już Allie, Sylvaina i Cartera, ale to nie koniec barwnej palety bohaterów. Jest także Katie - dziewczyna, którą można znaleźć w większości szkół i to nie tylko w tych przedstawionych w książkach. Otoczona wianuszkiem "wiernych przyjaciółek", zawsze wyfiokowana, idealna fryzura, makijaż i strój. Zgadnijcie, kto jest teraz jej wrogiem numer jeden? Nowa dziewczyna, w której zakochał się Sylvain - chłopak dający kosza Katie...
Jo. Pierwsza prawdziwa przyjaciółka, jaką Allie ma okazję zdobyć w nowej szkole. Na początku wszystko układa się świetnie. Wspólne spacery, sekrety, czesanie się, malowanie i ubieranie na bal, na który także wybierają się razem. Co zniszczy tę dobrze zapowiadającą się przyjaźń? Okrutne plotki i wykorzystywanie.
Tak pokrótce wyglądają bohaterowie Wybranych. Zapowiada się interesująco, prawda?
Powiem Wam, że nie spodziewałam się tak dobrze i umiejętnie poprowadzonej i przemyślanej akcji. Z tego co zdołałam wyczytać, książka Wybrani to debiut autorki, który wyszedł jej wprost fe-no-me-nal-nie!
Najbardziej przypadł mi do gustu wątek miłosny (ach, ten romantyzm), który może nie tak oryginalny, jak cała fabuła, ale i tak ujmujący i mający ten sam czar, nawet po tysiąckrotnym powieleniu.
Nie ma w tej książce czegoś, co by mi się nie podobało ( no może to, że wszystkie tomy nie zostały wydane jeden po drugim). Tajemnica, która krąży w okół całej szkoły, uczniów i nawet rodziny Allie jest szalenie intrygująca. I mimo tego, iż uchylają nam rąbka tajemnicy, my i tak dalej nie wiemy o co chodzi. I wiecie co? Nie irytuje i nie frustruje mnie to! Mam powód, żeby z niecierpliwością czekać na kolejną część i znów pochłonąć ją w przeciągu dwóch dni.
Jest tak, że cała tajemnica jest nam stopniowo dawkowana, jak... jak kroplówka. I wcale się nie zdziwię, jeśli wszystko zostanie nam jasno i klarownie wytłumaczone dopiero w ostatnim tomie.
Mam tylko nadzieję, że kontynuacje nie dorównają poziomem pierwszej części.
Właściwie szachy tylko w części są grą. Szachy to wojna.
Język powieści jest prosty i łatwy w odbiorze dla młodego Czytelnika. Jest to bowiem książka skierowana głównie do młodzieży, jednak nie jest to jedyna grupa, która pokocha tę książkę.
Akcja na początku nie gna na łeb, na szyję. Na pierwszych stronach jesteśmy we wszystko stopniowo wprowadzani. Razem z Allie poznajemy szkołę, aklimatyzujemy się w niej, nawiązujemy pierwszy znajomości i przeżywamy swoją pierwszą miłość. Dopiero później akcja nabiera rozpędu, a my nie potrafimy oderwać się od czytania.
Ojej, bez ochów i achów się nie obyło, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Książka ta, jest bowiem cudowna! Dawno nie czytałam tak dobrze napisanej, intrygującej i wciągającej książki! Tego mi było trzeba.
Polecam Wam tę książkę z całego serducha! Niecierpliwie wyczekują kolejnej części, która swoją premierę ma podobno dopiero 25 września.
Wybrani to książka rozpoczynająca dobrze zapowiadającą się trylogię. Książka ta odniosła dość duży sukces. Została przetłumaczona na 18 języków i cały czas zjednuje sobie rzesze fanów na całym świecie. Po tyk, jak Wybrani zebrali tak dużo pozytywnych recenzji sama postanowiłam sięgnąć po tę intrygującą powieść. Na początku podchodziłam do niej dość sceptycznie, gdyż nie...
więcej mniej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to2013-01-16
Ciepła książka, która posiada swoisty klimat i potrafi czytelnika wciągnąć tak bardzo, że zapomina o całym świecie i nie odłoży lektury dopóty, dopóki nie przeczyta jej od deski do deski.
Zapewne każdy z Was wyobraził sobie teraz inną książkę, prawda? Taką, która idealnie pasuje do przedstawionego wyżej opisu. Dla mnie taką pozycją jest Jeżynowa zima, na temat której opinią, chciałabym się teraz podzielić z osobami, które dotychczas po nią nie sięgnęły.
Kiedy niespodziewany nawrót zimy paraliżuje miasto, Claire ma wrażenie, że pogoda doskonale odzwierciedla chłód panujący w jej sercu. Przeżyła tragiczny wypadek, po którym nie może się podnieść. Dopiero dziennikarskie śledztwo w sprawie zaginionego przed laty chłopca pozwala jej zapomnieć o własnym nieszczęściu.
W miarę jak kolejne tropy odkrywają przed nią historię uprowadzonego chłopczyka i poszukującej do pełnej nadziei matki, Claire powoli uczy się żyć na nowo. A to jeszcze nie wszystko: ślad zaginionego Daniela zaczynają w zagadkowy sposób splatać się z losami jej własnej rodziny...
Książka opowiada historię dwóch kobiet - Very Ray i Claire. Poznajemy zdarzenia, które miały miejsce w roku 1933 i osiemdziesiąt lat później. Dwie historie, które łączy tak wiele... Dwie bohaterki, które są do siebie tak niesamowicie podobne... Dwa wieki, dwie obce sobie kobiety, które łączy jedna wspólna strata...
Vera straciła synka Daniela. Wyszła wieczorem do pracy, a kiedy wróciła, jego już nie było. Nie może liczyć na pomoc policji, oni sądzą, że dziecko uciekło i samo wróci. Trzylatek, który wyszedł w piżamie z domu w sam środek zimy, ma sam wrócić do domu? Oczywiście, pytanie retoryczne. Matka jest pewna, że chłopiec został porwany, ale dlaczego, po co i przez kogo? Tego nie wie nikt.
Zrozpaczona Vera postanawia szukać go na własną rękę, chwytając się każdej szansy natrafienia na ślad Daniela. W ostateczności jest zmuszona poprosić o pomoc ojca chłopczyka. Mężczyznę, którego kochała. Mężczyznę, który dał jej największy w świecie skarb. Mężczyznę, którym już nigdy nie stworzy rodziny...
Claire nie może pozbierać się po wypadku, do którego doszło rok temu. Każde wspomnienie tamtego dnia boli tak samo mocno, jak gdyby miał on miejsce przed kilkoma sekundami.
Pogoda za oknem również nie sprzyja jej nastrojowi. Niespodziewany nawrót zimy, w maju! Zupełnie jak przed osiemdziesięcioma laty...
Młoda dziennikarka dostaje polecenie napisania artykułu i niespodziewanym ataku mrozu. Jednak za taką błahą sprawą, kryje się o wiele tragiczniejsza historia, który pozwoli Claire odbudować swoje życie.
Okazuje się, że osiemdziesiąt lat przedtem, w 1933 roku miał miejsce taki sam atak zimy jak wówczas. Podczas trwania tej pogodowej anomalii ginie chłopczyk. Trzyletni Daniel Ray.
Bohaterka z całych sił stara się rozwikłać tajemnicą zaginięcia dziecka, którego stratę odczuwa jak stratę własnego. Nie wie czy chłopiec nadal żyje. Nie ma żadnego punktu zaczepienia, na którym mogłaby oprzeć swoją historię. W końcu trafia na trop. Jednak w jej artykule jest coraz więcej niewiadomych, ciągle czegoś brakuje. Co stało się z małym Danielem? Gdzie jest jego ojciec? Kim on w ogóle był?
Powiem, że Jeżynowa zima wciągnęła mnie od pierwszych stron. Mimo że wcześniej nie wydawała mi się zbyt interesującą książka, co wywnioskowałam z opisu z tyłu okładki. Jednak bardzo się myliłam.
Świetnie poprowadzona akcja, która momentami trzyma w napięciu i intryguje. Coraz szybciej chcemy przewracać kolejne strony, żeby tylko dowiedzieć się jak potoczyły się losy Very i Claire. Są to bowiem dwie odrębne historie, które na końcu książki łączą się w całość.
I chciałabym tutaj wspomnieć o jednym, maluteńkim minusie tej książki, jakim jest lekka przewidywalność. Były momenty, w których sama dodawałam dwa do dwóch i zarysowywała mi się akcja, która miała miejsce na następnych stronach. Jednak obstaję przy zdaniu, że książka również ma momenty, które trzymają nas w napięciu.
Jeżynowa zima jest podzielona na rozdziały. Na zmianę naszymi narratorkami są Claire i Vera, które opowiadają o wydarzeniach mających miejsce w ich życiu.
Vera opowiada nam o stracie dziecka, a Claire o swoim artykule, ale i o życiu codziennym. O życiu po wypadku, a raczej o tym, co z niego zostało.
Książkę polecam szczególnie paniom, bo to chyba dla nich najodpowiedniejsza lektura. O stracie, o małżeństwie, o rodzinie.
Historie, które chwytają nas za serce i zasługują na uwagę. :)
Ciepła książka, która posiada swoisty klimat i potrafi czytelnika wciągnąć tak bardzo, że zapomina o całym świecie i nie odłoży lektury dopóty, dopóki nie przeczyta jej od deski do deski.
Zapewne każdy z Was wyobraził sobie teraz inną książkę, prawda? Taką, która idealnie pasuje do przedstawionego wyżej opisu. Dla mnie taką pozycją jest Jeżynowa zima, na temat której...
2013-01-26
Powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie to, że wygrałam tę książkę wraz z innymi pozycjami, na pewno bym po nią prędko nie sięgnęła. Co prawda planowałam spotkanie z książkami Richarda Paula Evansa, ale kiedy widziałam Obiecaj mi na sklepowej półce, nie rwałam się do jej kupna.
Dlatego w tym miejscu pragnę serdecznie podziękować blogerce, która konkurs z tą nagrodą zorganizowała. Dzięki niej miałam okazję poznać tę cudowną książkę, która przeniosła mnie kilka lat wstecz, do całkiem innego świata, choć na kilka godzin.
Tamtego roku Beth przestała wierzyć w szczęśliwy los.
Jej życie rozsypało się jak domek z kart; musiała zmierzyć się ze zdradą i opuszczeniem. W chwili próby zawiódł ją najbliższy człowiek, kłamiąc wszystkie obietnice, które od tej pory składał.
Wtedy właśnie pojawił się Matthew - niespodziewanie, bez zaproszenia. Jak anioł, który łapie za rękę dokładnie w tej chwili, w której tracimy resztki nadziei. Wiedział, jak pomóc, co zrobić, by Beth znów zaczęła się uśmiechać, znał odpowiedzi na dręczące ją pytania. On też złożył obietnicę. Czy będzie w stanie jej dotrzymać?
Kim naprawdę jest Matthew i skąd tyle wie na temat Beth i jej rodziny?
Nawet nie wiem, jak mam ubrać w słowa to co chcę Wam o tej książce przekazać, nie ujawniając zbyt wielu szczegółów z jej fabuły.
Poznajemy Beth, młodą kobietę, która ma kochającego - jak się wydaje - męża, sześcioletnią córeczkę i stałą, jak do tej pory, pracę, którą jednak może w każdej chwili stracić. Kłopoty zaczynają się wraz z pierwszymi dolegliwościami Charlotte. Objawy tajemniczej choroby, której lekarze nie potrafią zdiagnozować. W momencie, kiedy Char zaczyna podupadać na zdrowiu, młoda matka dowiaduje się, że mąż ją zdradza. Wyrzuca go z domu, lecz na potrzeby córeczki musi zgodzić się na jego powrót. Kiedy sytuacja zdaje się stabilizować, na Beth spada kolejny cios Dowiaduje się, że jej mąż ma raka trzustki i zostało mu zaledwie kilka miesięcy życia. Na łożu śmierci Marc wyznaje żonie, że zdradził ją z jedenastoma kobietami. Świat Bethany legł w gruzach. Ciężko pozbierać się po jednym skoku w bok partnera, a co dopiero po jedenastu! Ponadto bóle głowy i brzuszka Charlotte nadal nie dają za wygraną, a lekarze wciąż nie potrafią stwierdzić co dolega małej. I w tym momencie pojawia się on. Tajemniczy nieznajomy imieniem Matthew. Nie daje za wygraną w walce o Beth, w której się zakochał. Kobieta postanawia dać mu szansę po tym, jak trafnie diagnozuje choroby jej córeczki, nie będąc nawet lekarzem.
Jak potoczy się życie Bethany i jej tajemniczego partnera? Czy ich miłość przetrwa próbę, której zostanie poddana? Skąd Matthew zna tyle szczegółów z życia rodziny Bethany?
Za tą banalną historią kryje się coś znacznie większego niż niewinna miłość.
Początkowo myślałam, że jest to banalny romans, który nie zagości na długo w mej pamięci. Okazało się, że moje przypuszczenia diametralnie różniły się od prawdziwej fabuły tej książki. Od samego początku mamy zapowiedź czegoś większego. Tajemniczy wstęp wzbudza w nas chęć poznania dalszych rozdziałów, które zaskakują czytelnika z każdą przewróconą stroną.
Richard Paul Evans świetnie wczuł się w rolę kobiety przedstawiając nam wszystkie wydarzenia oczami Beth. Jej postać jest świetnie ukształtowana. Wiemy o niej tyle, ile nam potrzeba, żeby bez problemu zrozumieć uczucia, jakie nią kierują. Czasami wydaje się zbyt nieufna, jednak czy byłbyś ostrożny, Czytelniku, gdyby ktoś zawiódł Twoje zaufanie tak bardzo, jak zrobił to Marc? Nie dziwię się bohaterce, że z taką rezerwą podchodziła do swojego adoratora.
W życiu tej młodej kobiety wydarzy się bardzo wiele. Będzie miała swoje lepsze i gorsze dni, wzloty i upadki. Jednak na każdym kroku będzie czuwać nad nią Rox z mężem i córką, która jest niezawodną opiekunką. Roxanne to taka dobra wróżka Bethany, która pocieszy, ale też popchnie do podjęcia właściwej decyzji, kiedy dopadną ją wątpliwości. Zawsze gotowa posłużyć pomocą i radą. Wprost niezastąpiona przyjaciółka.
Obiecaj mi to ciepła opowieść o rodzinie, przyjaźni i zaufaniu. Historia kobiety, która straciła wszystko, a jednocześnie zyskała tak wiele. Napisana zrozumiałym dla Czytelnika językiem. Pozwala odciąć się od świata i choć przez chwilę poczuć się tak, jak Beth podczas kuligu z swoim ukochanym przy boku.
Życiowa powieść, przy której trudno powstrzymać łzy. Podbiła moje serca i na długo pozostanie w mojej pamięci, tak jak w pamięci Beth pozostał i pozostanie na wieki, Matthew.
Powiedzmy sobie szczerze, gdyby nie to, że wygrałam tę książkę wraz z innymi pozycjami, na pewno bym po nią prędko nie sięgnęła. Co prawda planowałam spotkanie z książkami Richarda Paula Evansa, ale kiedy widziałam Obiecaj mi na sklepowej półce, nie rwałam się do jej kupna.
Dlatego w tym miejscu pragnę serdecznie podziękować blogerce, która konkurs z tą nagrodą...
Lato to taka pora roku, która nie sprzyja zaczytywaniu się w opasłych tomiszczach, rozprawiających o sensie życia czy o innych tego typu tematach. Jest właśnie na odwrót - chętniej sięgamy wtedy po lekkie lektury, które uprzyjemnią nam upalne popołudnia. Królują wtedy romanse, zabawne i lekkie powieści dla kobiet czy niezobowiązujące lektury dla nastolatków. Sama w okresie letnim chętnie po takie książki sięgam, stąd mój wybór padł na Napisz na priv Agnieszki Krawczyk. Pozycja, o której jest napisane, że na pewno przyniesie nam dobry humor. Czy tak się stało?
Laura jest matką małego Miłosza, zwanego, zależnie od etapu rozwoju, Dzidzią , Niemowlęciem Płci Męskiej, etc. . Z wykształcenia jest historykiem sztuki, jednak nieco mija się z powołaniem, pisząc broszury dla Instytutu Badań nad Folklorem, Europejskiego, trzeba dodać!
Wiedzie żywot zwykłej matki małego chłopca, która nie ma czasu na własne hobby. Popołudnia spędza w parku z Rudym, Perecem, Dziadkiem albo z wszystkimi na raz. Jednak prawdziwymi chwilami wytchnienia są momenty, kiedy może spokojnie zasiąść do komputera i zagłębić się w świecie for internetowych. Od CiP - y, przez Nienawidzę Dzieci, po forum Mężczyźni. Forumowa społeczność tętni życiem, ale i w rzeczywistości życie towarzyskie Laury kwitnie, co niesie ze sobą mnóstwo humoru i zabawnych historii.
Zrażają mnie do siebie lektury, na których okładkach są napisy w stylu: "Rozśmiesza do łez!", "Pełnia humoru. Będziecie śmiać się w głos!". Wtedy od razu wiem, że książka będzie wyjątkowo nudna, a autor/autorka robił wszystko, źeby Czytelnika na siłę rozweselić. Jednak ta książka przyciągnęła moją uwagę na tyle, że postanowiłam na takie hasła nie zwracać uwagi i sięgnąć po nią mimo wszystko. I wiecie co? Jestem pozytywnie zaskoczona.
Przede wszystkim dlatego, że hasła, iż ta pozycja na pewno przyniesie nam dobry humor, sprawdziło się! Był momenty, przy których śmiałam się w głos, a rodzice patrzyli na mnie dziwnie.
Na początku przeszkadzały mi tasiemcowe zdania, w których łatwo można było się pogubić. Było to bardzo uciążliwe, jednak z czasem się do tego przyzwyczaiłam, a lektura stała się prawdziwą przyjemnością. Przede wszystkim za sprawą dość krótkich rozdziałów, zakończonych jednym z zabawnych forumowych wątków, przy których momentami można było popłakać się ze śmiechu. Właśnie dla tych momentów w fabule szybko czytałam kolejne rozdziały, żeby tylko jak najszybciej poznać problemy forumowiczek.
A i głównej fabule nie brakowało humoru, co jeszcze bardziej umilało mi czytanie i sprawiało, że tę książkę praktycznie pochłaniałam.
Główna bohaterka jest postacią wzbudzającą sympatię Czytelnika już na początku. Zabawna, lekko zakręcona, ale przy tym bystra i inteligentna, czyli kobieta idealna. Mamy więc pokłady humory, ciekawą fabułę i świetną główną bohaterkę. Dołóżmy do tego interesujące postaci drugoplanowe i dobre, lekka lektura na upalne popołudnia gotowa!.Jeśli więc szukacie książki, z którą mogłybyście, Drogie Czytelniczki, odprężyć się i zrelaksować, to jest pozycja dla Was.
Polecam!
Lato to taka pora roku, która nie sprzyja zaczytywaniu się w opasłych tomiszczach, rozprawiających o sensie życia czy o innych tego typu tematach. Jest właśnie na odwrót - chętniej sięgamy wtedy po lekkie lektury, które uprzyjemnią nam upalne popołudnia. Królują wtedy romanse, zabawne i lekkie powieści dla kobiet czy niezobowiązujące lektury dla nastolatków. Sama w okresie...
więcej Oznaczone jako spoiler Pokaż mimo to